niedziela, 12 lipca 2015

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI

         Alan ciężkim butem docisnął pedał gazu, zmuszając silnik do głośnego jęku. Ich bezwładne ciała wbiły się w miękkie fotele z kremowej skóry, poddając się sile, buchających spod maski koni mechanicznych.
Spojrzał przelotnie we wsteczne lusterko i płynnym ruchem wrzucił wyższy bieg. Widok niewielkiego domu Wandy oraz rosnących dookoła rozłożystych drzew, zmniejszał się, aż w końcu zniknął, ustępując miejsca pustej drodze oraz wysokim latarniom, stojącym w równym szeregu po jej obu stronach. W ich bladym świetle tańczyły miliony drobniutkich jak pył kropel deszczu, które swój krótki żywot kończyły na ulicy, tonącej w jednej wielkiej kałuży lub na przedniej szybie czarnego Opla Insigni, ginąc pod wahadłowym ruchem upartych wycieraczek.
         Alan raz jeszcze spojrzał w lusterko i upewniając się, że nie ma za sobą radiowozu a w nim rozwścieczonego Irka, przeniósł wzrok na Dominikę.
Siedziała obok na miejscu pasażera. Była nieruchoma, jakby jakieś zabłąkane zaklęcie złej czarownicy zamieniło ją w posąg. Jedynie unosząca się rytmicznie klatka piersiowa zapewniała o życiu, tlącym się w jej kruchym ciele. Miała zamknięte oczy, a długie rzęsy rzucały cienie na jej spuchnięte policzki. Mimo iż na zewnątrz było parno a w aucie pracowało ogrzewanie, cała dygotała, kurczowo zaciskając ręce na swoich ramionach, jakby ciągle broniła się przed natarczywymi dłońmi Igora.
         Mężczyzna otworzył usta, chcąc ją zapewnić, że wszystko się ułoży, jednak zamknął je równie szybko, wydając z siebie cichy pomruk rozpaczy, kiedy dotarło do niego, że nie jest w stanie dobrać odpowiednich słów, by ją pocieszyć.
         „Co z ciebie za facet? Mówiłeś, że zrobisz dla niej wszystko, że nigdy, przenigdy jej nie zostawisz, że zawsze będziesz ją kochał i wspierał, a teraz siedzi obok ciebie bliska załamania, a ty nawet nie wiesz co powiedzieć? ˮ głos jego podświadomości stawał się zbyt natarczywy, jednak mimo wysiłku nie potrafił go uciszyć.
         Rzucił kolejne przelotne spojrzenie we wsteczne lusterko, wykrzywiając usta w nieśmiałym uśmiechu. Jego wyobraźnia lubiła wykraczać poza wszelkie granice, ale to, jakie obrazy podsuwała mu w tej chwili pod powieki było zupełnie nie na miejscu.
         – Wyobraziłem sobie, że właśnie obrobiliśmy bank i uciekamy przed policją z torbą wypchaną pieniędzmi – zamrugał w pośpiechu nie wierząc, że wypowiedział te idiotyczne słowa na głos i zły na siebie mocniej zacisnął dłonie na kierownicy, modląc się, żeby jakimś cudem go nie usłyszała.   
         – Coś jak w teledysku "Hero" Iglesiasa? – roześmiała się na tyle szeroko na ile pozwalała jej opuchnięta warga. –  Z tą różnicą, że tamta dziewczyna była o niebo ładniejsza.
          „Ty cholerny idioto.ˮ przeklął w myślach, ciągle będąc pod wrażeniem swojej głupoty „Ona mogłaby mieć każdego, a zapatrzyła się na takiego dupka jak ty, który zamiast być dla niej oparciem w tak trudnym momencie, gada co mu ślina na język przyniesie.ˮ
         – Przepraszam, ja... ja nie powinienem... wyrwało mi się – posłał jej błagalne spojrzenie, spodziewając się potoku wyzwisk pod swoim adresem, jednak jej pogodna twarz, mimo siniaków i zadrapań, wyrażała spokój, a nawet radość.
         – Nie żartuj, to lepsze niż użalanie się nade mną – wzruszyła ramionami, przyglądając się drobnym kroplom deszczu, padającym gęsto na przednią szybę samochodu. – Słowo daję, gdybyś powiedział coś w stylu, tak mi przykro albo nie martw się, wszystko się ułoży, jak Boga kocham, wysiadłabym z auta.
         – Chyba w takim momencie nie na miejscu byłoby się przyznać, że właśnie coś takiego chciałem powiedzieć, ale jakoś nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów?
         – Chyba tak – roześmiała się, poprawiając zabłąkany kosmyk włosów, który uwolnił się spod ciasno zawiązanej gumki na czubku głowy.
         „Czy kiedyś przyjdzie taki dzień, że uda mi się przewidzieć ze stuprocentową pewnością jej zachowanie? Czy już do końca życia będzie mnie zaskakiwać, tak jak zrobiła to teraz?ˮ włączył lewy kierunkowskaz i sprawnym ruchem zmienił pas, wymijając stojący na przystanku autobus. „Jeśli tak, to właściwie nie mam nic przeciwko temu.ˮ pokręcił głową z niedowierzaniem, czując niewysłowioną ulgę, która otuliła jego skrępowane ciało.
         – Skąd ta zmiana? W domu byłaś przerażona i bliska załamania. – posłał jej badawcze spojrzenie i z powrotem wrócił wzrokiem do malującej się przed nimi drogi. – A już na pewno nie miałaś ochoty na żarty.
         – Ciągle jestem przerażona, ale wydaje mi się, że gdybym cały czas o tym myślała i rozpamiętywała każdy szczegół, chyba bym zwariowała. – nabrała powietrza w płuca po czym głośno je wypuściła. – Nie chodzi o to, że wmawiam sobie, że to był tylko sen, że tak naprawdę to się nie stało, albo, że spotkało to kogoś z moich znajomych, ale pomyślałam sobie, że lepiej będzie do tego nie wracać i się nad sobą nie użalać. Z resztą, co mi to da? Będę się czuła tylko gorzej.
         –  Zadziwiasz mnie, wiesz? – odszukał jej dłoń i mocno ją ścisnął. Mimo tylu różnic pasowały do siebie idealnie. Jej delikatna i miękka, z połamanymi w walce z Igorem paznokciami. Jego duża i szorstka z pozdzieranymi do krwi kostkami. Splecione w mocnym uścisku stanowiły nierozerwalną jedność– Trzeba cholernie dużo siły, żeby tak sobie postanowić i trzymać się tego.
W odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami, po czym przekręciła gałkę, wyłączając ogrzewanie i rozsiadła się wygodniej w fotelu. Gdyby nie rozbita warga oraz skroń, z której wciąż sączyła się krew, spływająca po sinym i spuchniętym policzku, by na koniec wsiąknąć w miękki wełniany sweter, który miała na sobie, wyglądałaby zupełnie normalnie.
         – Nie wygląda to zbyt dobrze – spojrzał wymownie na jej rozbity łuk brwiowy i skrzywił się na widok głębokiej rany, która, mimo iż minęło sporo czasu, nadal nie przestawała krwawic.
         – Komplemenciarz z ciebie żaden – prychnęła pod nosem.
         – Przecież cię uprzedzałem, że w tych sprawach jestem dość ograniczony.
         – Tak, ograniczony, to bardzo dobre słowo – przewróciła oczami i uśmiechnęła się do swojego odbicia w skąpanej w drobnych kroplach deszczu szybie. 
         Alan gwałtownie przyhamował. Bezwładne ciało Dominiki poderwało się do przodu, jakby zostało wystrzelone z procy, a naprężone pasy wpiły się w jej szyję, zostawiając po sobie płonący czerwienią ślad. Jęknęła głośno, czując rwący ból, który niemal natychmiast rozszedł się po jej ciele.
         – Przepraszam, skarbie – uśmiechnął się gorzko i włączając prawy kierunkowskaz, zjechał ostrożnie w wąską dróżkę między oddalonymi od siebie o dobrych kilkadziesiąt metrów budynkami.
         Krajobraz, który rozciągał się przed nimi zupełnie nie przypominał zwykle gwarnych, jednak tym razem opustoszałych przez padający deszcz, ulic Helu. W tle malował się ciemny zarys gęstego lasu oraz równy dywan złocistych zbóż, uginających się pod gęstymi kroplami na nowo wzbierającego na sile deszczu.
         – Teraz? Tutaj? – zapytała nie kryjąc zdziwienia, kiedy zobaczyła, że Alan ściąga przez głowę koszulkę, którą miał na sobie. Wlepiła pożądliwy wzrok w jego umięśnione ciało i zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że traci nad sobą kontrolę, oblizała a potem przygryzła dolną wargę, trzepocząc przy tym zalotnie rzęsami.    
         – Co? – uniósł pytająco brwi, a kiedy dotarł do niego sens jej słów roześmiał się głośno, odsłaniając idealną linię śnieżnobiałych zębów – Nie głuptasku, chociaż gdybyś była w nieco lepszej formie moglibyśmy podyskutować – zwinął koszulkę w kłębek i przyłożył do rany na jej skroni.
                   „Do jasnej Anielki, co to wszystko ma znaczyć? Miałam nadzieję, że robienie z siebie idiotki przed Alanem to już zamknięty temat, ale nie, gdzie tam. Dzień bez obciachu to dzień stracony, jakżeby inaczej.ˮ z zamyślenia wyrwał ją przenikliwy ból w okolicach skroni, który niemal natychmiast pod dotykiem miękkiego materiału bawełnianej koszulki, rozszedł się po całym ciele, zaczynając od poranionych o rozbite szkło stóp, aż po nasadę potarganych w walce z Igorem włosów.
         – Pobrudzi się – jęknęła, wykrzywiając usta w grymasie.
         – I tak jest już do wyrzucenia – spojrzał wymownie na drobne plamy krwi Igora, które jak niechciana blizna szpeciły i nie dawały zapomnieć o tym co się stało.
         Dominika zacisnęła powieki i mocno zagryzła zęby, walcząc z rwącą raną. W tym samym momencie, jak na komendę pojawiły się obrazy, których wolałaby nie pamiętać. Głośny trzask rozbijanej butelki. Igor, zrywający z jej ciała bieliznę. Jej rozpaczliwy płacz i jego sadystyczny śmiech. Alan, dobijający się do drzwi. Głuchy odgłos pięści masakrujących wypielęgnowaną twarz Pana Prezesa.
         – No tak, przykro mi. – potrząsnęła głową, starając się odpędzić ciążące myśli.
         „Tylko się nie rozklej! Słyszysz? Nie wolno ci płakać. Nie waż się uronić ani jednej łzy. Ten dupek zgnije w więzieniu, a ty musisz tego dopilnować.ˮ
         – Daj spokój i tak za nią nie przepadałem. – Pogodny ton jego głosu był balsamem dla jej zszarganych nerwów – A teraz, bardzo cię proszę, jeśli mamy bezpiecznie dojechać do szpitala to przytrzymaj sobie tą koszulkę, dobrze?
         – Szpitala? – jęknęła głośno, błagając w myślach, by okazało się, że się przesłyszała.
         – Tak, szpitala. Bez szycia się nie obejdzie – pospiesznie wrzucił wsteczny bieg i z powrotem znaleźli się na drodze.
         – Nie ma mowy, żadnego szycia – zaprotestowała stanowczo – Wiesz, że się boję igieł. Nie absolutnie, nie zgadzam się!
         – Skarbie, bardzo cię proszę – odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się szeroko, widząc jej złowrogie spojrzenie, które słała mu spod przytkniętej do skroni koszulki. – Nie po to wyszarpałem cię z rąk nadgorliwego Irka, ryzykując skucie kajdankami, a może nawet potraktowanie policyjną pałką, żebyś mi się tu teraz wykrwawiła. Pojedziemy do szpitala, czy ci się to podoba czy nie, nawet jeśli miałbym cię tam siłą zaciągnąć, a wierz mi lub nie, w tych mięśniach zostało jeszcze trochę krzepy na czarną godzinę.
         Dominika wydęła usta i teatralnie przewróciła oczami.
         – Rozumiem, że dyskusja nie wchodzi w grę?
         – Ani troszkę.
         – A przekupstwo? – wyciągnęła dłoń i dotknęła jego brzucha tuż przy metalowej sprzączce skórzanego paska. W jednej chwili, jak na komendę jej serce przyspieszyło, a tępy ból ustąpił miejsca przyjemnemu mrowieniu.
Uśmiechnęła się łobuzersko widząc, że reakcja Alana jest niemal identyczna. 
„Dzięki Bogu! Już się bałam, że po tym wszystkim co zrobił mi Igor, zmienię się w kamień.ˮ
         – Ktoś tu dzisiaj jest bardzo niegrzeczny – pogroził jej palcem w powietrzu, udając srogą minę – Na szczęście jesteśmy już na miejscu – pocałował jej policzek i wyskoczył pospiesznie z auta, obiegł je dookoła i otworzył przed nią drzwi – Ale powiem ci w tajemnicy, że mało brakowało, a udałoby ci się mnie przekupić – złapał ją pod rękę i pomógł jej wyjść. Był delikatny, jakby obchodził się z kruchym, wartym milion dolarów unikalnym dziełem sztuki. Mimo swojej muskularnej budowy ciała, mocnym, zaciętym  rysom twarzy i łatce niepokornego chłopca, którą przypięła mu na samym początku ich znajomości, ta czułość i empatia pasowały do niego idealnie. 
         – Zamierzasz tak wejść do środka? – omiotła go długim uważnym spojrzeniem, zatrzymując wzrok na umięśnionym brzuchu i tatuażu na lewej piersi, pod którym skrywał blizny z przeszłości. Wyglądał idealnie, do tego stopnia, że nie wahałaby się ani chwili zamknąć go w przysłowiowej złotej klatce, by ustrzec przed wygłodniałym wzrokiem innych kobiet. Nie chciała z kimkolwiek dzielić się pięknie wyrzeźbionym ciałem niesfornego pana kapitana, ubranego jedynie w sprane dżinsy, z wieloma przetarciami na nogawkach oraz ciężkie, rozsznurowane buty, sięgające mu powyżej kostek.
         – Cóż myślę, że widzieli gorsze przypadki – roześmiał się promiennie i pociągnął Dominikę w stronę szpitala.
         „Tylko nie zapomnij oddychać, wdech, wydech.ˮ nakazała sobie w myślach i wtuliła się w jego ciepłe, muskularne ramiona.
         Kiedy stanęli w drzwiach zatłoczonej poczekalni, tak jak się spodziewała, wszystkie czekające w kolejce kobiety od razu rzuciły w jego kierunku pożądliwe spojrzenie. Nawet młoda dziewczyna, trzymająca na kolanach kilkuletniego synka o pucołowatej różowej buźce na chwilę wstrzymała oddech i nie mrugając przez dłuższy czas starała się zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół jego wyglądu.
         – Dlaczego mnie to nie dziwi? – syknęła głośniej niż zamierzała, a siedzące najbliżej nich panie, czując się dotknięte aluzję, rzuconą pod ich adresem, z powrotem zatopiły spojrzenia na kartkach czasopism, którymi starały się zabić długie minuty oczekiwania na swoją kolejkę.
         – Co ty tu za dywersje urządzasz? – uśmiechnął się do niej zawadiacko, wyraźnie zadowolony, że jest zazdrosna o spojrzenia obcych kobiet – Siadaj grzecznie na krzesełku, a ja pójdę się czegoś dowiedzieć w rejestracji.
         – Ale zobacz jaka kolejka. Do jutra będziemy tu sterczeć jak te kołki a i tak się nie doczekamy. Proszę, wracajmy do domu. To bez sensu.
         – Proszę cię przestań ze mną dyskutować. – Pocałował jej spuchnięty policzek i nie zważając na prośby, mieszające się z pogróżkami, odwrócił się na pięcie i pospiesznym krokiem ruszył w głąb korytarza, do znajdującej się na jego końcu rejestracji.
         Dominika przez chwilę rozważała plan ucieczki, jednak zrezygnowała z niego, zdając sobie sprawę, że faktycznie zaczyna zachowywać się jak dziecko. I to w dodatku bardzo rozkapryszone i uparte. Głośno wypuściła powietrze i z rezygnacją opadła na drewniane krzesełko, wpatrując się tęsknym wzrokiem w wyjściowe drzwi.
         „A może by tak... Nie, nie, nie, wykluczone!ˮ zamrugała kilka razy, odganiając od siebie kuszącą myśl i mocniej przycisnęła koszulkę Alana, która w tym momencie służyła za wacik, do jątrzącej się rany w skroni. „To tylko kilka ukłuć i będzie po strachu. Igieł mogą się bać pięcioletnie dziewczynki, ale nie takie stare kozy jak ty. Weź, ty się w końcu ogarnij!ˮ
         Z zamyślenia wyrwał ją głośny kaszel siedzącego naprzeciwko niej starszego mężczyzny oraz dobiegający z kąta pomieszczenia histeryczny płacz małej córeczki, którą ojciec w pocie czoła kołysał na rękach, jednak jego starania ciągle szły na marne. Dziewczynka zanosiła się łzami z trudem łapiąc oddech. Przypominała rybkę, którą fala wyrzuciła na brzeg.
         „Biedactwoˮ spojrzała na nią czułym wzrokiem, powstrzymując w sobie chęć przytulenia się do dziecka „Jakbym widziała siebie dwadzieścia lat temu.ˮ
         – Helu, a twoje petunie w tym roku też są takie leniwe? Moje nijak nie chcą kwitnąć – Dominika parsknęła stłumionym śmiechem, przyglądając się z ciekawością dwóm starszym paniom, które nie zwracając uwagi na gwar i krzątający się po korytarzu personel, rozmawiały w najlepsze.
         – Już jestem – Alan wyrósł przed nią jak spod ziemi, sprawiając, że wzdrygnęła się i podskoczyła w górę na krześle.
         – Ojej, naprawdę tak źle wyglądam? – usiadł obok niej, przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
         Dominika zamknęła oczy wsłuchując się w miarowe bicie jego serca, które od czasu do czasu zagłuszał głośny stukot szpitalnych drewniaków.
         – Co mam powiedzieć, kiedy zapytają co mi się stało? Nie chcę żeby ktokolwiek wiedział, że... – jęknęła w jego ciepłą skórę.
         – Nie denerwuj się, skarbie, zamierzam wejść z tobą do środka i obronić cię przed każdym trudnym pytaniem – pocałował czubek jej głowy.
         – Tylko bardzo cię proszę, bądź miły dla pana chirurga, bo jeśli potraktujesz go tak jak... Igora – skrzywiła się wypowiadając imię mężczyzny – to kto zajmie się doprowadzeniem jego twarzy do jako takiego wyglądu?
         – Chirurg powinien być wszechstronnie uzdolniony, a jeśli zaszłaby taka potrzeba to nawet założenie samemu sobie szwów nie powinno być dla niego problemem – roześmiał się, widząc, że humor dziewczyny polepsza się z każdą chwilą. – Wiesz, ciągle jestem pod wrażeniem. Przepraszam, ale naprawdę twoja buźka nie wygląda za dobrze. Z mojej koszulki, można wyżymać krew, masz wargi jakby ci wstrzyknęli tonę botoksu, oczy umalowane wszystkimi kolorami jakie można sobie tylko wyobrazić, a ty siedzisz tu, zupełnie beztrosko, tulisz się do mnie i przepraszam, że to powiem, ale bardziej przypominasz dziewczynę, która przed chwilą spadła ze schodów, a nie ofiarę przemocy i próby gwałtu.
         – To nie jest tak, że o tym nie myślę. Co chwilę pojawiają mi się przed oczami różne urywki wydarzeń, wiesz jak slajdy wyświetlane przez projektor i pewnie przez długi czas zostanie mi jakiś uszczerbek na psychice. No, ale co mam zrobić, czasu przecież nie cofnę, prawda? – podniosła głowę z spojrzała mu głęboko w oczy – Coś się kończy, coś się zaczyna.
         – Co masz na myśli mówiąc "coś się zaczyna"?
         – Potem ci powiem – zaśmiała się zalotnie i z powrotem zatonęła w uścisku jego mocnych ramion, czując, że właśnie znalazła najbezpieczniejsze miejsce na świecie, w którym nie jest w stanie spotkać ją żadna krzywda.
         „Tego mi było trzeba. Nie żadnych rozmów z psychologiem, nie terapii, nie leków. Alan wystarczy.ˮ
         Drzwi do gabinetu otworzyły się z cichym piskiem, a wisząca na nich tabliczka z numerem siedem zakołysała się delikatnie.
         – Pani Łęcka? – Dominika podniosła wzrok na doktora, stojącego w progu pokoju, który z szerokim uśmiechem na ustach zapraszał ją do środka  zamaszystym gestem dłoni. – Kobiety w ciąży poza kolejnością – oznajmił spokojnym, ale stanowczym głosem, kiedy w kolejce podniósł się ożywiony gwar niezadowolenia. 
          „I jak tu zawału nie dostać? Właśnie pożegnałam panieńskie nazwisko i stałam się panią Łęcką, szkoda tylko, że nie mam na imię Izabela, mogłabym się chwalić, że byłam inspiracją dla Prusa, kiedy tworzył dzieło swojego życia. A do tego jeszcze ciąża. Nawet nie chcę myśleć, co on nagadał tej kobiecie w rejestracji, albo co gorsza, co jej naobiecywał.ˮ
         – No, pani Łęcka, dalej, nie mamy całej wieczności – Alan z zawadiackim uśmiechem na ustach pomógł jej wstać i pociągnął za sobą do gabinetu.
         – Będziesz się w piekle smażył za te kłamstwa – szepnęła, nie potrafiąc pohamować śmiechu.
         – Ja tylko nieco wyprzedziłem fakty. – wzruszył ramionami i zamknął za nimi drzwi pokoju.
         Chirurg Jerzy Sobczak, jak głosiła prostokątna tabliczka na jego uporządkowanym biurku, był mężczyzną, od którego nie sposób było oderwać wzroku. Pierwsze co rzucało się w oczy to nad wyraz niski wzrost. Dominika, mimo iż sama nie należała do wysokich osób, przewyższała go o głowę, a przy barczystym i blisko dwumetrowym Alanie wyglądał jak miniaturka człowieka. Biały uniform, który miał na sobie sięgał mu do połowy łydek, a wysoko podwinięte rękawy odsłaniały krępe przedramiona, porośnięte gęstym dywanem czarnych włosów. Jednak największą uwagę przykuwały jego oczy, którymi spoglądał spod okularów osadzonych na czubku garbatego nosa. Były jasne. Tak jasne, że ledwie barwiły się szarością.
         „Białe oczy, jak Boga kocham, białe oczyˮ
         – Alan, cieszę się, że cię widzę – uniósł do góry głowę i posłał mu szeroki uśmiech, który wywołał urocze dołeczki w pucołowatych policzkach. – To znaczy cieszyłbym się bardziej, gdybyśmy się spotkali w przyjemniejszych okolicznościach. – uścisnął mu dłoń i poklepał go przyjaźnie po ramieniu – Tylko proszę cię nie rośnij już, wpędzasz mnie w kompleksy.
         – Dla ciebie wszystko, Jurku – roześmiał się głośno.
         „No tak, dlaczego mnie to nie dziwi, najpierw znajomy policjant, teraz znajomy lekarz, a ślubu, mogę się założyć, udzieli nam znajomy ksiądz. Czy jest ktoś w tym mieście, kogo nie zna? Szczerze w to wątpięˮ
         – Święty Boże, gdzie się podziała moja kultura? Pani wybaczy – ujął jej dłoń i pocałował ją, jak to mieli w zwyczaju robić zacni rycerze, ubiegający się o względy księżniczki.
         – Panie Doktorze...
         – Jurku, proszę mi mówić po imieniu, przyjaciele Alana są moimi przyjaciółmi.
         – Dominika – uśmiechnęła się serdecznie, czując, że strach jaki do niedawna nie pozwalał jej spokojnie oddychać odszedł w niepamięć. Żałowała, że nigdy w życiu nie spotkała na swojej drodze lekarza, który choć w małym stopniu przypominałby Jurka. Każdy z którym miała styczność, czy to w dzieciństwie, kiedy z jednej choroby przechodziła w drugą czy podczas zawału mamy i długim dniom spędzonym w szpitalu przy jej łóżku, każdy z nich okazywał się być nieczułym i obojętnym na ludzką krzywdę i cierpienie.
         – Ojojoj – zagwizdał głośno kiedy Dominika odchyliła przesiąkniętą krwią koszulkę i odsłoniła jątrzącą się ranę nad brwią. – Nie wygląda to za dobrze. Usiądź sobie wygodnie, o tutaj, a ja się pobawię w szwaczkę.
         Wzięła głęboki oddech i opadła na niskie łóżko ustawione na środku gabinetu. Dookoła wisiały plakaty przedstawiające zdjęcia otwartych złamań u rąk i nóg oraz rysunek szkieletu z dokładnie opisaną nazwą każdej kości.
         – W porządku? Zamknij oczy i pomyśl o czymś miłym.
         Dominika posłuchała rady lekarza, rzuciła ostatnie spojrzenie stojącemu przy łóżku Alanowi i zacisnęła powieki, przypominając sobie najpiękniejsze chwile, które dane jej było przeżyć w ostatnim czasie. Każde wspomnienie  było nierozerwalnie związane z mężczyzną, którego kochała bardziej, niż była w stanie wyrazić to słowami. Kąciki jej ust drgnęły, kiedy przed oczami pojawiło się skąpane w bladym świetle świec przytulne wnętrze małego baru na plaży oraz okrągły stolik w rogu sali nakryty białym koronkowym obrusem.

            Przez dłuższą chwilę przyglądał się jej miodowym oczom, w których błyszczały radosne iskierki. Odgarnął jej z czoła zabłąkany kosmyk kasztanowo-rudych, wypłowiałych od słońca, włosów i spuścił wzrok na rozchylone usta, pomalowane szminką w kolorze soczystej brzoskwini.
            - Nie - przejechał opuszkiem palca po jej spierzchniętej wardze. – Nie chcę, jeśli masz potem tego żałować.
            - Nie będę – jęknęła, przeglądając się w jego błękitnych oczach, przypominających odcieniem kolor spokojnego morza w słoneczny dzień.
            Zapanowała między nimi głucha cisza, która nie ciążyła im, ani nie krępowała, a wprost przeciwnie dawała poczucie ukojenia i spełnienia.

Wzdrygnęła się czując nieprzyjemne ukłucie i z powrotem wróciła do wspomnień, które działały na nią lepiej niż znieczulenie.

            - Alan… -  uśmiechnęła się promiennie wciąż nie spuszczając z niego wzroku.
            - Ciii – przysunął się do niej, wodząc nosem po rumianym policzku – Nic nie mów. – zatopił dłoń w jej długich włosach, drugą objął ją mocno w talii i nie mogąc się dłużej powstrzymać, przelotnie musnął jej drżące wargi. Na początku delikatnie i niepewnie, jak gdyby nie wiedział na ile może sobie pozwolić, lecz kiedy usłyszał jej cichy jęk rozkoszy pogłębił pocałunek, wsuwając język w jej rozchylone, proszące o więcej usta. Poczuła na ramionach dotyk jego szorstkich, spracowanych dłoni. Przyciągnął ją jeszcze bliżej, żałując każdego centymetra, jaki ich dzielił i przywarł do niej całym sobą, zamykając ją w klatce swoich barczystych ramion. Całował coraz odważniej, przygryzając jej wargi, a ona z radością oddawała mu każdy pocałunek, uświadamiając sobie, że już dawno nie czuła tak wielkiego pożądania. Zachłannymi wargami schodził coraz niżej, pieszcząc jej szyję i płatek ucha. – Uwielbiam cię – jęknął, omiatając ją gorącym oddechem.*

         Głośno wypuściła powietrze i nie mogąc dłużej utrzymać na wodzy drgających kącików ust uśmiechnęła się promiennie.
         „Znamy się miesiąc a przeżyłam z nim więcej cudownych chwil, niż przez cztery cholernie długie, wyprane z jakichkolwiek emocji lata z Igorem. Dał mi więcej szczęścia niż mogłam sobie wymarzyć. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdybym wtedy nie poszła z Reą na plażę, gdyby mi nie uciekła pewnie nigdy bym go nie poznała i dalej żyłabym w toksycznym związku myśląc, że tak właśnie wygląda prawdziwe życie, a nie to przekolorowane, które pokazują nam na ckliwych romansach. Szukałam psa a znalazłam miłość. Nieźle. Gdyby Majka mogła słyszeć moje myśli, jestem pewna, że powiedziałaby, że głupi ma zawsze szczęście. Cóż... ˮ
         – No i już po wszystkim – z zamyślenia wyrwał ją piskliwy i nieco zachrypnięty głos doktora, który sprawnym ruchem zdarł z dłoni gumowe rękawiczki i wyrzucił je do stojącego przy umywalce kosza na śmieci.
         – Już? – Dominika otworzyła szeroko oczy, nie kryjąc zaskoczenia. Myśli o Alanie i ich pierwszym pocałunku zupełnie zawładnęły jej umysłem, odcinając ją od tego co się działo dookoła. Jurek, gdyby tylko chciał i posiadał odpowiednie umiejętności, mógłby przeprowadzić operację na otwartym sercu albo nawet wyciąć jej nerkę, a pewnie nawet by tego nie zauważyła.
         – Widzisz, a tak się bałaś – Alan podał jej rękę i pomógł podnieść się z łóżka.
         – Dziękuję, Jurku. Rzeczywiście, gdybym wiedziała, że będę w rękach tak znakomitego chirurga nie stawiałabym oporu.
         – Cieszę się, że mogłem pomóc, mam wobec Alana ogromny dług wdzięczności – spojrzał znad zsuniętych na czubek nosa okularów i uśmiechnął się do niego gorzko.
         – Daj spokój – machnął ręką – Stare dzieje.
         – No dobrze, już dobrze, niech ci będzie – ujął dłoń Dominiki i uścisnął ją mocno – Życzę dużo zdrowia i obyśmy się nieprędko spotkali, Moniko, przepraszam Dominiko.
         „Moniko? Moniko? Moniko! Moniko! Moniko! Moniko!ˮ
         Jej pogodna i roześmiana twarz, na sam dźwięk imienia znienawidzonej kelnerki, zmieniła się w zaciętą i kipiącą złością, a przed oczami jak na zawołanie pojawiła się niska blondynka hojnie obdarzona przez naturę, o zbyt mocnym makijażu i wyzywającym stroju, która wdzięczyła się do Alana, gotowa oddać mu się na barowym stoliku.  
         „Kurwa macˮ zaklęła w myślach, a słowa Maryli, które rozbrzmiewały w jej głowie, przekręciły rdzawy nóż, który kilka godzin temu wbiła w jej serce.

            Dla twoich wiadomości, Alan jest teraz na kolacji z pewną sympatyczną blondyneczka, bodajże Moniką, jeśli mnie pamięć nie myli. Spotkałam ich na mieście, przyznam, że wyglądał na szczęśliwego. Widocznie miał już dość twoich kłamstw i stwierdził, że nie warto marnować czasu dla kogoś takiego jak ty.**

         „Jak mogłam o tym zapomniećˮ
         Zupełnie obojętna na to co dzieje się dookoła wyszła z gabinetu. Gwar pękającej w szwach poczekalni zupełnie nie docierał do jej uszu. Jedno słowo, które przez przypadek wyrwało się Jurkowi, zburzyło cały spokój, który z tak wielkim trudem starała się osiągnąć.
         „Monika. Monika. Monika. Pieprzona lafirynda. Monika. Ja pierdolę. Miałam, kurwa mac, nie kląć tyle. Co za suka!ˮ
         – Wsiądziesz do środka czy będziemy tak stać do rana? – podniosła na Alana nieobecny wzrok i dopiero zaczęło do niej docierać gdzie jest i co się dzieje.
         Szpitalny parking wypełniały samochody ustawione ciasno, jeden obok drugiego, a światła wysokich latarni odbijały się na ich karoseriach, tworząc czerwono-złote cienie, do złudzenia przypominające warkocze komet. Deszcz nareszcie ustał, jednak pozostawił po sobie pamiątkę w postaci rozległych kałuż, w których migotały odbicia gwiazd, gęsto usianych na niebie obok okrągłego księżyca. Powietrze było rześkie i wilgotne, a delikatny wiatr przywiał do jej nozdrzy zapach morskiej bryzy pomieszany z kwitnącą w szpitalnym parku  lawendą.
         – Skarbie? – Alan stał obok, otwierając przed nią drzwi swojego samochodu.
         – Przepraszam, trochę się zamyśliłam – powiedziała spokojnie, starając się ukryć swoje zdenerwowanie i czując na sobie badawcze spojrzenie błękitnych oczu mężczyzny wsiadła pospiesznie do środka.
         Mężczyzna głośno odetchnął i powolnym krokiem obszedł auto dookoła ze zwieszoną nisko głową. Dominika śledziła go wzrokiem przez przednią szybę czarnego Opla Insigni. Był zgarbiony, jakby dźwigał na barkach ogromny ciężar, a jego zasępiona mina sprawiała, że miała ochotę wybiec z samochodu i go przytulić.
         – Powiesz mi co się stało? Odkąd wyszliśmy z gabinetu jesteś jakaś... – usiadł za kierownicą i spojrzał na nią uważnie, szukając w głowie odpowiedniego słowa – Nie wiem, jakaś dziwna? Zrobiłem coś nie tak?
         – Nie! Wszystko w porządku, po prostu czuję, że padam na pysk – skłamała, nie spuszczając wzroku z krajobrazu za oknem.  
         – Popatrz na mnie. – ujął ją pod brodę i zmusił by odwróciła się w jego stronę – Może nie znamy się zbyt długo, ale potrafię odróżnić, kiedy coś cię gryzie, tak jak teraz. Widzę, że coś nie gra, nie wmawiaj mi że jest inaczej. Dlaczego nie chcesz mi o tym powiedzieć?
         – Widziałeś się dzisiaj z Moniką? – wyrzuciła z siebie ciążące słowa z prędkością karabinu.
         – Co?
         – Z Moniką z baru! – krzyknęła nie potrafiąc dłużej zapanować nad emocjami – Czy się z nią widziałeś!
         – Tak, ale...

         – Co? – jęknęła i schowała twarz w drżących dłoniach. Nie była w stanie dłużej walczyć z cisnącymi się do jej oczu łzami.  

--------------------------------------------------------
* fragment ROZDZIAŁU DWUDZIESTEGO TRZECIEGO
** fragment ROZDZIAŁU DWUDZIESTEGO DZIEWIĄTEGO

53 komentarze:

  1. Myślałam właśnie o Tobie dzisiaj! Mówię, zaglądne może pojawił się rozdział :)
    Rozdział jak zwykle wspaniały! Tylko mam nadzieje, że Alan nic głupiego z ta zdzira z baru nie zrobił! Liczę na to, że powiedział jej w twarz, ze ma spieprzac :D
    tak bardzo bym chciala zeby między Domka a Alanem bylo juz wszystko dobrze!
    Pisz kolejny :* !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo widzisz :p to chyba jakaś telepatia :)
      ja też mam nadzieję, że nic głupiego nie zrobił, ale wiesz jak to jest z facetami, Domka go na chwilę odrzuciła więc trzeba było poszukac pocieszenia !!!
      Busssiee

      Usuń
  2. Hej, witaj! Powrocilam i czekam na więcej! ! Sama zakochalabym sie w Alanie ;) Zgadzam się z poprzedniczka co do Moniki ;)) Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli dołączasz do szeregu czytelniczek wzdychających do Alana :)

      Usuń
  3. Witaj, z przyjemnością przeczytałam kolejny rozdział. Bardzo ciekawy i wciągający. Haha nie mogę z jej zazdrości, nie ważne w jakiej sytuacji będzie kobieta ale i tak będzie zazdrosna :D Znam to, sama mam chłopaka.
    Znalazłam mały błąd w zdaniu;

    -Helu, a towje petunie w tym roku też są takie leniwe? Moje ni jak nie chcą kwitnąc.

    "Nijak" pisze się razem. Mam nadzieję że poprawisz.

    Końcówka świetna i nie świetna bo nie wiem co dalej, ale właśnie przez to chcę ci powiedzieć że umiesz zatrzymać czytelnika i w napięciu co dalej. Także czekam na kolejny rozdział. Chcę wiedzieć co to za Monika i czemu się z nią spotkał. Nie czytałam początkowych rozdziałów i nie wiem czy już wystąpiła..
    Pozdrawiam ciepło :* ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i masz sama robię błędy :
      twoje*

      Usuń
    2. Czesc :)
      tak, Monika już wystąpiła kilka razy w opowiadaniu, to dziewczyna, która pracuje w barze i bardzo zależy jej na zwróceniu na siebie uwagi Alana, Podobno jego ciotka widziała ich razem, kiedy pokłócił się z Dominiką.
      Cieszę się, że podobał ci się rozdział, bo jakoś cieżko mi się pisało :(

      Usuń
    3. Dziękuję już poprawiam :)

      Usuń
    4. O dziękuje za dopowiedzenie, już będę wiedziała kim jest Monika :)

      Usuń
  4. To już przedostatni? Nie wierzę.
    Swoją drogą, i tak genialnie ci wyszedł :))). Masz ogromny talent do pisania i w dodatku tak lekko się czyta, bardzo lubię twoje wpisy.
    Było mega zabawnie, nie mogłam, kiedy Alan "wyprzedził fakty" :)))
    "Z tą różnicą, że tamta dziewczyna była o niebo ładniejsza" - nie mogłam uwierzyć, że jej to powiedział, po prostu zaczęłam się śmiać.
    Także rozdział po prostu absolutnie genialny :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem 101 obserwatorem hehehe

      Usuń
    2. to Dominika powiedziała, że tamta dziewczyna była ładniejsza, Alan aż tak by nie zaryzykował, jeszcze mu życie miłe :)

      Usuń
    3. :) mam do ciebie pytanko, zauważyłam, że korzystasz z usług blogbrania, czy wiesz może jakie jest hasło, aby się zgłosić? szukałam, szukałam, ale nic nie znalazłam :((((

      Usuń
    4. hasła zmieniaja się co jakiś czas, ja zgłaszałam sie już dawno wiec pewnie do tej pory było już pięc innych. Podaj coś w stylu Zauroczenie, albo miłośc tak jak pisaly dziewczyny powyżej w zgłoszeniu :) może się uda :)

      Usuń
    5. dzięki, domyślam się, że może chodzić o to, by podać jej podobne. wcześnie było woda, kropla, rzeka, to może się uda :))) dziękuję za pomoc

      Usuń
  5. Ah, nowy rozdział ^^ Ale teraz coraz bardziej odczuwam to jako szczęście w nieszczęściu. Niby jest co poczytać, ale to oznacza, że koniec się zbliża... No ale cóż.
    Rozdział jak zawsze super, ale już się boję co Alan mógł robić z tą cholerną Moniką. Już miałam nadzieję, że Dominika o tym zapomniała, ale nie! Mam nadzieję, że Alan będzie miał jakieś dobre, sensowne usprawiedliwienie za które Dominika go nie zje, czy coś.
    Czekam na następny i życzę weny <3
    PS Czy jak skończysz to opowiadanie masz w planach napisanie następnego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczeście w nieszczęściu :) fajnie to ujęłaś, kochana.
      No pewnie, ze mam w planach coś nowego, tyle, że nie będzie to do końca opowiadanie, raczej pamiętnik pewnej dziewczyny, która zaraz po swoich osiemnastych urodzinach zaczyna życie od początku. Nie będzie to fantasy, broń Boże, w takim klimacie chyba nie potrafiłabym pisac. Oj dobra powinnam sie już zamknąc, bo powiem za dużo i nie będzie niespodzianki.
      pozdrawiam serdecznie kochana :)

      Usuń
  6. Doczekałam się! Wczoraj siedziałam do późna przy kompie, ale do tego czasu nic się nie pojawiło.
    Moja skromność nakazuje mi o poinformowaniu Cię o tym, iż dobiłam Ci 100 obserwatorów! Przepraszam, musiałam się pochwalić. Nie ważne, że teraz jest 101, ale ta setka jest naprawdę ważna według mnie. Szczęśliwiec ze mnie :)
    Było za pięknie i jak zwykle musiało się coś pojawić. Myślę jednak, że Dominika niepotrzebnie się tym przejmuje (mówię o spotkaniu Moniki i Alana). Skoro Alan się nią opiekuje i tak dalej, no ewidentnie widać, że mu na niej zależy - to chyba coś znaczy, prawda?
    Pozdrowionka, uściski, buziaki, itp. xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zaczynałam pisac, nie sądziłam, że to wszystko tak się rozhula, a tu proszę mamy już 104obserwatora :)
      Dominika to panikara, ale ja też bym spanikowała mając takiego Alana u boku :*

      Usuń
  7. Dotarłam! Wszędzie robię sobie zaległości ;___;
    Wybacz, że się wtrącę, ale wyczytałam, że to przedostatni rozdział? Jaja sobie robisz? :((( Ale jak tylko stworzysz coś nowego, to POINFORMUJ MNIE SZYBKO <3
    Mam nadzieję, że Alan z tą Moniką nic nie robił? hm?
    Jestem ciekawa jak się jej teraaz wytłumaczy? I czy Dominika mu wybaczy i uwierzy cokolwiek on powie?

    Zyczę wenyyyyyyy :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przedostatni... narazie, ale zamierzam wrócic kiedyś do tej historii i napisac ciąg dalszy :) Póki co wezmę się za nowe opowiadanie, którego już nie mogę się doczekac, żeby zacząc pisac, tyle pomysłów mi się nasuwa :)

      Usuń
  8. O wow! Kocham ten rozdzial! Szczerze mówiąc to myślałam że nie będzie między nimi tak kolorowo. Bądź co bądź ale jednak Dominika go zostawiła. Ale bardzo mnie cieszy ze są szczęśliwi. I ciekawa jestem jak wytłumaczy się Alan. Buziaczki xx ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj będzie się tłumaczył, będzie, Domi tupnie nóżką i nie będzie zmiłuj :P

      Usuń
  9. Boże. To jest cudowne, lepiej nie mogłam trafić. Czyta się tak lekko, kocham Cię za to że tworzysz coś tak wspaniałego!
    Zapraszam również do siebie:
    http://zapomnianeslowa.blogspot.com/ (pracuję nad stanem technicznym ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak obiecałam tak jestem ☺😃
    Alan jest taki słodki, troskliwy, cudowny, idealny ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤ (chyba już to wiesz, bo mówię ci to pod każdym rozdziałem i chyba nie tylko ja ;D ;D)
    Doskonale rozumiem Dominikę. Sama też się panicznie boję igieł ;/ ( a rodzice mówią idź na pielęgniarkę xd)
    Mam nadzieję, że Alan powiedział tej Monice co myśli i kazał jej spieprzać. Bo inaczej ma u mnie minusa... (Dobra... I tak nu wybaczę w następnym 😃😃☺)

    Pozdrawiam i weny, weny ❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołączam się do zbiorowych westchnień :)
      Ojjjj nie chciałabym spotkac na swej drodze pielegniarki, która boi sie igieł, lepiej dla ludzkości, zebyś jednak nie posłuchała w tym wypadku rodziców :)

      Usuń
  11. bardzo fajnie piszesz :) polecam wszystkim i pozdrawiam.
    Wspólna obserwacja? :) Zaobserwuj i napisz w komentarzu a na pewno się odwdzięczę :)
    http://krzysiuglad.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Może to dobrze że Dominika nie rozpamiętuje ostatniego wydarzenia. Gdyby to robiła to mogłaby się czuć gorzej.
    A jednak Alan widział się z Moniką. Ale myśle że nic między nimi nie było.

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachowanie Dominiki trochę zaskakuje, jest raczej znana z tego, ze dużo płacze i trochę się użala, a tu proszę, taka zmiana

      Usuń
  13. Hej nie chcę ci spamować z komentarzami, ale prosiłaś, żebym powiadamiała cię o nowych rozdziałach u mnie na blogu, a takowy się pojawił ;). Może napisz mi w komentarzu, gdzie i jak mam cię powiadamiać?
    http://gdyzgasnaswiatla.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, obojętnie gdzie napiszesz, może byc nawet tu, ale po prawej stronie jest zakładka spamownik, tam możesz zostawiac info :) Byłam, skomentowałam, jestem usatysfakcjonowana :)

      Usuń
  14. Super, masz talent do pisania.
    zooszkaa@blogspot.com zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Przedostatni????? PRZEDOSTATNI?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!
    Noooo, to teraz sobie porozmawiamy troszeczkę, oj, porozmawiamy...
    Jak możesz kończyć tę cudowna historię??? Przecież teraz dopiero będzie się dziać... Dzieci, ślub (może nawet w odwrotnej kolejności), dom. Nowe zajęcia, problemy.... Raaany, ile tu można stworzyć... Ucieczka/powrót Igorka (zgiń, przepdnij i zgnij w pudle, żmijo), śmierć tych starych, narodziny nowych, młodych bohaterów... Mam nadzieję, że chociaż drugą część napiszesz... Może być nawet o dziecku Dominiki i Alana, ale PISZ, BŁAGAM, PISZ!!!!

    No, a teraz czas na rozdział :)

    Bo ogólnie to mi się podobał, nawet bardzo. Domniemany pościg Irka (zapewne mamusia zatrzymała go herbatką) wprowadził mnie w kino akcji :P No i znajomy chirurg wymiata. Cudowne stworzenie. Nie równa się co prawda z Alanem, ale w ostateczności... Ekhm, nie będę się zgłębiać w mentalność siedemnastki :P
    Ciężarna Domi... Ha, chociaż to jest żart, to i tak się zgrywa z moimi oczekiwaniami, które wylałam przed Tobą wyżej (Hhahahahahahahah, przede mną nie uciekniesz, tak czy siak napiszesz mi druga część XD). Oj rany, żeby to się okazało prawdą...

    Jak rozumiem, będzie jeszcze jeden rozdział, a potem epilog, tak??? W takim razie już zaczynam lać łzy:
    ;-; ;-; ;-; ;-; ;-; ;-; ;-; ;-; ;-; ;-; ;-; ;-; ;-;

    Echhhh, uzależniłam się od Twojego pisania... I jak ja teraz przymusowy odwyk przeżyję??? Proszę, obiecaj, że znowu coś napiszesz (i opublikujesz, ma się rozumieć). Mogę ci nawet jakiś swój pomysł sprzedać (tego to mam mnóstwo, tylko wykonanie kiepskie, jak zresztą da się zauważyć na "Sunterze"), tylko piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiisz...

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    Ps. Przepraszam za brak informacji :( Poprawię się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przedostatni, ale spokojnie tak jak już pisałam, dam trochę odpocząc naszym bohaterom, w końcu im wakacje też się należą, wezmę się teraz za jakąś nową historyjkę, a do losów Domi i Alana wrócę kiedy skończę to za co zamierzam się już na dniach zabrac :)

      Usuń
    2. Ha, i jest kolejny :D Sunter czeka ;)
      A przy okazji zapraszam również na:

      Recenzje książek/filmów/i tym podobnych na
      zelciostyleforfun.blogspot.com

      Oraz na poradnik odnośnie... Och, nawet nie wiem, jak to nazwać XD
      zelciostyle.blogspot.com

      Usuń
  16. Wiem, że ta cała sytuacja z Igorem, ale uśmiechałam się czytając pierwszy fragment... no i potem nagle taka zmiana przy końcu ;-;
    Szkoda, że to przedostatni fragment, ale wiem że zakończenie będzie świetne.
    Ech, marny komentarz :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, ze stanę na wysokości zadania i sprostam waszym oczekiwaniom co do ostatniego rozdziału:)
      Twój komentarz wcale nie jest marny, cieszę się, że jesteś i że przeczytałaś, tym bardziej, że późna pora robi swoje :***

      Usuń
  17. Kolejny cudowny rozdział! Tylko bardzo mi przykro, że to opowiadanie dobiega już końca ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nasi bohaterowie muszą odpocząc, też im się należą wakacje, ale spokojnie już mam plan na nowe opowiadanie, a do losów Dominiki i Alana jeszcze kiedyś wrócę, także nie mówimy żegnaj, tylko do widzenia sie z Państwem :)

      Usuń
  18. Co?! Miało być już dobrze i pięknie, a ty tak kończysz rozdział??
    I na dodatek jest to przedostatni rozdział :(
    Eh...kobieto! :D
    Podziwiam Dominikę za jej odwagę i siłę. Alan jest szczęściarzem, że ją spotkał :)
    Ale wszystko zepsuł Jurecki. Jak mógł powiedzieć "Monika" ?!
    Hmm...ciekawa jestem, czy po prostu się przejęzyczył, czy pomylił ją z Moniką naprawdę.
    Kiedy następny? Kiedy? Kiedy?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to już przedostatni.
      Właśnie jestem w trakcie pisania ostatniego. Już mam spory kawałek, ale też dużo przede mną. Myślę, żę do niedzieli powinnam zdążyc, tym bardziej, że jeszcze tylko jutro i w piątek do pracy, a potem dwa tygodnie laby :)

      Usuń
  19. Przedostatni... nie mogę się z tym pogodzić.. Pamiętam, że zaczęłam czytać Twojego bloga jakoś w grudniu, był to bodajże 15 rozdział czy coś ok tego.. Ale to już koniec?! Tak nie może być :( Nie wytrzymam tak długo bez Alana i Dominiki, czekam na kontynuację ;D Mimo wszystko rozdział wspaniały <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie mogę uwierzyć,że to już prawie koniec... Dobrze, że z Dominika wszystko w porządku,wspomnienia pocałunku to najlepsze.znieczulenie :D kurczę tez zupełnie zapomniałam o Monice, po co Alan się z nią spotkał? Na pewno.jest na to jakieś dobre wytłumaczenie, Alan wierzę w Ciebie!! z jednej strony nie mogę się doczekać następnego rozdziału Ale z drugiej... To już koniec,jak.ją to przeżyje?! Jestem bardzo ciekawa zakończenia które musi być. Happy endem!!!<3

    OdpowiedzUsuń
  21. No co ja mogę powiedzieć? Rozdział przeczytałam już w niedzielę, ale że nie lubię komentować z telefonu, a poza tym byłam na wyjeździe... Ale nadrabiam!
    Cofam moje ostatnie słowa (prośba, żebyś jak najszybciej dodała rozdział). Teraz to trochę poprzeciągaj, bo nie chcę się z Domi i Alanem tak szybko żegnać.
    Tak samo jak Alan, trochę dziwiło mnie zachowanie Dominiki po tym wszystkim. Najlepszy był jednak moment z ciężarną panią Łęcką. :D

    Tak czy siak, czekam na happy end, który musi się pojawić. Obowiązkowo! :)

    A oprócz tego zapraszam na nowy rozdział - http://kiedy-mozart-gra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Cześć kochana kochanieńka kochaniuńka! :D
    Chciałam od razu zaznaczyć, że cały czas byłam na bieżąco, ale czytałam rozdziały w metrze, autobusie i Bóg wie gdzie i kiedy jeszcze, dlatego nie dostawalas ode mnie komentarzy. 😕
    Rozdzialik jak zwykle czyta się łatwo i przyjemnie, na jednym wdechu. Coś czuje, ze to "milosne" spotkanie Alana z Monika było mocno przefantazjowane przez jego ciotkę.
    No nic, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na nexta.
    Pozdrawiam i śle milion całusów!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Aj... i jak zwykle ta franca. Przepraszam, ze nie komentowałam ale czytałam na telefonie i teraz sobie przypomniałam... Wybacz mi ;;-;;

    OdpowiedzUsuń
  24. WSPANIAŁY rozdział! Już od początku trzyma w napięciu, lecz i to napięcie też było rozładowywane przez jego żarty o ucieczce z banku ahahhahaha :D. No i ta Monika, oj Alan, Alan. Niech już do cholery między nimi się ułoży :P. Bo jak naprawdę się układa, to znów staje jakaś przeszkoda. Trzymam kciukii :D.
    Pozdrawiam! :*
    http://palace-to-crumble.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Rany! Tak długo odkładam ta przyjemność by przeczytać ostatnie rozdziały, ale z tego co zobaczyłam w notce informacyjnej, zakładasz nowego bloga, więc nie muszę się już obawiać końca.
    Rozdział tak jakby przejściowy. Nic w sumie strasznego się nie stało, oprócz tej sprawy z Moniką. Dominika musiała coś źle zrozumieć, bo nie wyobrażam sobie, żeby Alan ja zdradził! No to jest po prostu nie do wyobrażenia. Ale ta lafirynda mnie już wpienia, trzeba coś z tym zrobić.
    Pozdrowienia, puck
    PS Jeżeli jeszcze czytasz mojego bloga to zapraszam na kolejny rozdział, a jeśli nie to proszę napisz mi gdzieś o tym to nie bede Ci spamować :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Leże i płacze ze śmiechu!
    Tylko Ty masz taki talent, aby nagle obrócić całą sytuację o sto osiemdziesiąt stopni! Tutaj jest lęk, przerażenie i smutek po wcześniejszych wydarzeniach... już po chwili Domi chce dobrać się do spodni Alana. Normalnie leże! Poważnie!
    Gadanie! Zdarzają się ludzie (choćby tacy, jak ja), którzy mają cały czas zamknięte oczy, gdy mają mieć popieraną krew. A od dentystów trzymają się na kilometrowy odstęp. Niestety, ja jeszcze bardziej się boje tych drugich, jak tylko pomyśle o tych ich ostrych rzeczy do zębów... to aż one zaczynają mnie boleć.
    To się nazywa trauma.
    Nie zgadzam się, że wszyscy lekarze są zimni. Oni są profesjonalni i zmęczeni niskimi zarobkami i kłócącymi się polakami o każdą rzecz. Kto by przy tym nie sfiksował? I te lata nauki... dobra, dobra. Dla mnie lekarze zawsze byli mili (moja mama jest pielęgniarką i ma się te znajomości) do większości z nich mówiłam "wujku" i "Ciociu" :D
    Łęcka... Może od razu Izabela Łabęcka i wtedy Domi byłaby polską wersją Isabelli Swan? Mi się z tym skojarzyło...
    Nadal mam wielki szacunek do osób, które tak bezbłędnie znają cytaty i odniesienia do książek, wiersz i poematów. Ja niestety mam problem z zapamiętaniem nawet nazwiska autora...
    Uwielbiam Domi i Alanka! Po prostu ich kocham!
    Wiesz... to, że byłam z Alanem (w końcu przyznał się, że był z Moniką) to nie powód, aby Domi od razu mnie obrażała! Za kare, nie zdradzę jej, jak się świetnie bawiliśmy, gdy zmuszałam go do jedzenie spalonego (przeze mnie) popcornu i oglądanie kilka razy tego samego filmu o "Kapitanie Ameryce: Śnieżny Żołnierz". No jednak opowiem! Niech, wiec co straciła! Toteż ja na widok Bucky'ego, zaczęłam mu opowiadać o swoich planach małżeńskich... nie wiem, czemu ale wtedy dziwnie mi się przyglądał i zrobił się biały na twarzy.
    Może to o tych planach na stworzenie nowej gruby zabójców, która będzie naszymi dziećmi, była niepotrzebna? W końcu planowałam podbić Anglię, aby usadzić puck na tronie!
    *Ekhe* To... nie, co żebym coś w podobnie planowała!
    Ach... moment! Źle zrozumiałam, Domi nie mówiła o mnie, tylko o tej drugiej Monice! No tak... nie powiesz jej, co? O.O
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, więc zanim znów coś chlapnę jęzorem. Wyznam, że rozdział był przecudowny, fantastyczny, bajeczny, nieprawdopodobnie genialny, oszałamiający, feeryczny i apolliński!
    Bussis! :3

    OdpowiedzUsuń
  27. Sytuacja u lekarza - idealna ♥♥♥
    Dominika Łęcka, ludzie, jakie to było piękne :')
    Kocham Twoje pomysły, poważnie, mogę się z nimi pobrać? :') (Czekaj, CO? XD)
    No i kucze jeszcze goła klata Alana wystawiona na oczy publiki plus ta ciąża ♥___♥
    Ja wiem, że się powtarzam, ale jesteś genialna :*
    Tylko końcówka... Ble ble, Monika, idź sobie :\\\

    OdpowiedzUsuń
  28. Alanowi się nie dziwię, bo ja na jego miejscu także nie umiałabym znaleźć odpowiednich słów. Jemu też musi być tak cholernie ciężko, niemal równie ciężko jak Dominice, albo nawet i gorzej.
    Trochę szkoda, że ten gwałt nie doszedł do skutku, znaczy nie zrozum mnie źle, nie podobałoby mi się wtedy zachowanie Igora (i tak mi się nie podoba), ale ja lubię dramaty i takie dramatyczne, ostre ewentualnie płaczliwe sceny, które wywołują albo skrajne, albo powodują takie mocne emocje.
    "krwawic" - krwawić
    "dzień bez obciachu to dzień stracony" - od dziś będę cytowała xD
    Nie szkoda mi Igora, ale dotarło do mnie, że przez chorą zazdrość i chęć posiadania zdradliwej i niezdecydowanej Dominiki, on skończy we więzieniu i spieprzył tym sobie swoje idealne i co tu dużo mówić - dla niego dobre - życie. Zabawne i przykre jednocześnie jak to jedna decyzja po alkoholu może wpływać na całą przeszłość, na całe dalsze życie.
    Nie przekonuje mnie ta erotyczna śmiałość Domi po tym co zrobił jej Igor. Powinna chyba mieć jakiś dystans, choćby trwający jedynie dzień lub dwa. Ma dziwną budowę psychiczną.
    Izabela Łęcka i ciąża... no mógł ją chociaż do cholery jasnej uprzedzić, że takich kłamstw naopowiadał.
    To ich życie... znaczy nie ogólnie cala historia, ale ta miłość Domi i Alana, była strasznie przereklamowana i trochę bardzo jak z tych telenowel typu "Zbuntowany Anioł" itd, ale to nie zmienia faktu, że "Zbuntowanego..." oglądałam i nie żałuję i byłam swojego czasu bardzo w tę telkę zapatrzona i była moją ulubioną i... stare dzieje, ale miło powspominać i może kiedyś do tej telki wrócę.
    Biedny Juruś się przejęzyczył, a do Domi napłynęły takie emocje. Jak to jedno słowo całe szczęście potrafi zburzyć, to aż niebywałe.
    "kurwa mac" - mać
    Mogłaby dać mu dokończyć!

    Już jest po piątej rano, więc bez zbędnych wyrzutów sumienia, albo z minimalnymi wyrzutami sumienia, mogę wstać i przygotować sobie śniadanie, bo głodna to jestem odkąd pisałam, czyli od jakieś drugiej w nocy (chyba). Frytki to kiepski pomysł na śniadanie, ale przynajmniej szybkie w wykonaniu, a ja chcę szybko powrócić i przeczytać finałowy rozdział.

    Pozdrawiam i do za chwilkę xD

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz <3