czwartek, 2 października 2014

ROZDZIAŁ CZWARTY



            Dominika weszła do kuchni niosąc w rękach siatki pełne zakupów. Przy stole siedziała mama rozwiązując krzyżówkę i popijając przy tym niespiesznie kawę.
- O, jesteś już - podniosła wzrok na córkę - Dziecko, jak ty to przywiozłaś na rowerze? - Wanda była szczerze zdziwiona.
- Niczym Rumunka wracająca z targu, co? - położyła ciężkie torby na blacie i czując mrowienie w rękach opadła na krzesło.
- Mam dość! - głośno wypuściła powietrze - czuję, że mogę zawiązywać sznurówki bez schylania się - zażartowała.
- Myślę, ze porządki przełożymy na jutro, ty jesteś zmęczona a ja mam dziś lenia - przyznała się kobieta.
- Miałam nadzieję, że to powiesz.
- Więc co zamierzasz zrobić z wolnym od pracy popołudniem?
- Zadzwonię do Majki może będzie chciała wyskoczyć na jakiegoś małego drinka?
- Dobry pomysł, idź dziecko, rozerwij się troszkę. Należy ci się jak psu buda.
- A może masz ochotę pójść z nami? - zaproponowała.
- Daj spokój. Nie te lata, kochanie!
- Oj nie przesadzaj. Zobaczysz będzie fajnie. - próbowała namówić mamę na wyjście. - Nie chcę, żebyś sama siedziała w domu.
- Dominika, całymi dniami jestem sama, przyzwyczaiłam się. Poza tym mówiłam ci, że dopadł mnie dziś okrutny leń. A ty się zbieraj. I żebym cię nie widziała w domu przed północą! - krzyknęła za wbiegającą po schodach do swojego pokoju na poddaszu, córką.
            Chwilę czasu zajęło jej znalezienie telefonu. Leżał pod łóżkiem. "No tak, przecież rzuciłam nim dziś rano po kłótni z Igorem" - przypomniała sobie rozmowę z narzeczonym - "Dupek" - nerwy buzowały w niej na samą myśl.
Włączyła telefon, na ekranie pojawiły się ich uśmiechnięte twarze na tle górującej nad nimi piramidy. Zdjęcie zrobione wieki temu, podczas ich pierwszych wspólnych wakacji, które spędzali w Egipcie.
- Kochany dupek - powiedziała szeptem do zdjęcia. Wybrała numer Majki. Przyjaciółka odezwała się po dłuższym czasie, kiedy miała już nacisnąć czerwoną słuchawkę.
- Dom pomocy społecznej, słucham? - powiedziała zdyszanym głosem. Z oddali dochodził ją płacz rozhisteryzowanego Patryka.
- Majka, co tam się u was wyrabia? - przekrzykiwała lamentujące dziecko.
- Houston mamy problem. Zaatakowała nas grypa żołądkowa.
- Co?
- JE - LI - TÓW - KA!!!! - darła się do słuchawki.
- AHA, TO ZADZWONIĘ POTEM !!!
- DOBRA!!!
W menu wybrała ikonę koperty i wystukała na klawiaturze krótkiego smsa "Potrzebujesz czegoś? mogę skoczyć do apteki" i wysłała do przyjaciółki, w ten sposób prościej było się porozumieć. Po chwili przyszła odpowiedź "Dziękuję. Tomek kupił leki. Wszystko pod kontrolą". "Jeśli tak wygląda opanowana sytuacja, to ja jestem zakonnicą" - powiedziała do siebie.
            Usłyszała delikatne pukanie.
- Proszę
W lekko uchylonych drzwiach stała mama.
- Wszystko w porządku, wydawało mi się, że słyszałam jakieś krzyki?
- Krzyki? A, tak. Rozmawiałam z Majką.
- Pokłóciłyście się? - kobieta nie kryła swojego zdziwienia.
- Nie, no coś ty. My? Patryk zachorował i strasznie płakał, żeby cokolwiek usłyszeć musiałyśmy mówić podniesionym głosem. - wyjaśniła.
- A co mu jest? - spytała zaniepokojona.
- Jelitówka.
- Ojej - skrzywiła się - nieprzyjemna sprawa.
- Nie ma to tamto. - przyznała jej rację.
- Ale chyba nie zrezygnujesz z pójścia na miasto?
- Nie. Za bardzo za nim tęskniłam. - powiedziała uśmiechnięta.
- I to mi się podoba. Zbieraj się kochanie. - pocałowała ją w czoło.
- A ty co zamierzasz robić jak wyjdę?
- Wieczorem leci w telewizji "Madagaskar". - puściła oczko do córki.
- "Madagaskar"? Mamo przecież to bajka - rozbawiła ją.
Kobieta wyprostowała się, zrobiła poważną minę i grożąc jej palcem powiedziała stanowczym głosem
- To nie jest zwykła bajka. - wybuchnęła śmiechem i zniknęła za drzwiami.
Dominika siedziała jeszcze chwilkę na łóżku zdezorientowana zachowaniem mamy. "Całe życie z wariatami" westchnęła i poszła pod prysznic.
            Miała ochotę zrobić się na bóstwo, wyjść z domu i najzwyczajniej w świecie przejść się po promenadzie, jak gdyby była królową spacerującą po swoich włościach. Nałożyła na twarz cieniutką warstwę podkładu, by zakryć drobne piegi, które pojawiały się za każdym razem, gdy przedawkowała słońce. Podkreśliła oczy delikatnym pudrowym cieniem oraz dwoma warstwami tuszu, lubiła mieć długie, wyraźnie pogrubione rzęsy. Czuła się wtedy bardziej kobieca i pewna siebie. Ubrała krótkie, dżinsowe szorty, których nogawki zdobiły liczne przetarcia. Na tylnej kieszeni miała wyhaftowanego czarnymi nićmi małego motylka.
Do spodenek idealnie pasowała biała koronkowa bluzeczka bez rękawów. Otworzyła pudełko z biżuterią. "Jak to dobrze, że je ze sobą zabrałam" - pomyślała wyciągając ze szkatułki długi naszyjnik, na końcu którego kołysała się duża kotwica. "Idealnie" - powiedziała do siebie spoglądając w lustro. Usta umalowała błyszczykiem w kolorze jasnego, delikatnego różu.
Rozczesała kasztanowe włosy szeroką szczotką. Sięgały jej do pasa, były gęste i proste. Zdecydowała ich nie związywać, lubiła kiedy rozwiewał je wiatr.
Z kosmetyczki wyciągnęła malutki różowy flakonik. Zapach piżma, niezapominajki oraz aromat kwiatu pomarańczy rozszedł się po pokoju, kiedy spryskiwała miejsca za uszami oraz wewnętrzną stronę nadgarstków. To były jej ulubione perfumy, których używała tylko na specjalne okazje. "Dziś jest właśnie taki dzień. Wyjątkowy". Na stopy nałożyła niskie, skórzane gladiatorki.
- Jak wyglądam? - zeszła na dół zaprezentować się mamie
- Jak milion dolców!
- No już nie przesadzaj - przewróciła oczami - to ja się zbieram.
- I prawidłowo, leć i baw się dobrze. Weź tylko parasolkę, bo na wieczór zapowiadali ulewy.
- Daj spokój, na niebie nie ma ani jednej chmurki, a poza tym nie mam gdzie jej schować.
- Żebyś potem nie mówiła, że cię nie ostrzegałam - udawała obrażoną.
- A żebyś ty potem nie mówiła "A nie mówiłam" - przedrzeźniała mamę, nieudolnie naśladując jej głos. Pocałowała ją w policzek i wyszła.
            W taką pogodę grzechem było siedzieć w domu. Na jasnobłękitnym niebie, nie gościła ani jedna chmurka. Słońce świeciło z  całych sił rozpieszczając plażowiczów. Dominika szła uśmiechnięta przez ulice miasta. Od czasu do czasu przystawała, by porozmawiać z bliższymi i dalszymi znajomymi. Ludzie tu byli serdeczni i życzliwi.
"Nie to co w Warszawie, tam każdy każdemu wilkiem, cały czas pośpiech, gonitwa za pracą pieniędzmi. A jak się uśmiechniesz do obcego na ulicy to od razu mają cię za wariata" - myślała. To była jedna z wielu rzeczy, za które nie lubiła stolicy.
            Promenada jak zwykle pękała w szwach pełna. Szła przed siebie wśród tłumu  zakochanych par oraz rodzin z dziećmi. Była szczęśliwa. Po dłuższej chwili spaceru oparła się o drewnianą barierkę przyglądając się spokojnej wodzie. W oddali zobaczyła płynący statek. Strzępki rozmów za nią jakby ucichły, dziecięcy śmiech ustąpił miejsca szumowi fal. Była tylko ona i morze. Lubiła takie chwile kiedy mogła pomyśleć w spokoju czy powspominać stare czasy. "Na starość robię się sentymentalna" - pomyślała.
            "Ciekawe co robi Igor? Czy chociaż trochę za mną tęskni, a może jest szczęśliwy,  pracuje do woli i nikt mu nie zawraca gitary? Chyba raczej to drugie - przyznała niechętnie w myślach. "Taki zięć jest marzeniem każdej kobiety. Kulturalny, odpowiedzialny, inteligentny a do tego przystojny i bogaty. Tyle że mama chyba za nim nie przepada, pewnie ma żal do niego, że mnie zaniedbuje i poświęca tak mało czasu" - próbowała wytłumaczyć sobie dystans jaki dało się między nimi wyczuć. "A może po prostu spędzili ze sobą zbyt mało czasu, pewnie gdyby mama go lepiej poznała od razu zmieniłaby do niego nastawienie. Szkoda tylko, że on nie daje się poznać. Zamiast być tu ze mną siedzi w tej pieprzonej Warszawie i pracuje od rana do nocy. Ale jakby nie patrzeć to wolę, żeby był pracoholikiem niż nierobem. Chociaż sama już nie wiem, co jest gorsze".
- Radziłbym uciekać, zaraz będzie padać - usłyszała za sobą męski głos.
Odwróciła się zaskoczona. Zobaczyła mężczyznę spotkanego dziś rano na plaży, przed którym tak strasznie się wygłupiła. Stał wyprostowany z rękami złożonymi na piersiach, uśmiechając się serdecznie. Po dłuższej chwili spojrzała w górę, jak gdyby dopiero dotarł do niej sens jego słów. Błękit nieba zasłaniały ciężkie, granatowe chmury. Zrobiło się ciemno.  Wiatr był na tyle silny, że bez trudu gięły się pod jego naporem wysokie drzewa. Dookoła nie zauważyła żywej duszy. Jeszcze do niedawna zatłoczona promenada teraz przypominała bezludną wyspę. Było zimno. Trzęsła się, a na rękach miała gęsią skórkę.
- Dziękuję, trochę się zamyśliłam - odpowiedziała przygryzając dolną wargę.
- Nie stójmy tak, zaraz lunie deszcz - poganiał ją - co powiesz na gorącą czekoladę?
Ulewa wisiała w powietrzu. Wystarczyło kilka sekund by pierwsze krople deszczu spotkały się z wysuszoną słońcem ziemią.
- Mieszkam niedaleko, powinnam zdążyć wrócić nim zacznie padać.
Nie odpowiedział nic, patrzył tylko na nią w dziwny sposób, uśmiechając się łobuzersko. Była zdezorientowana tą ciszą z jego strony. Nie wiedziała jak powinna się zachować. "Co jest grane?" pomyślała.
W tym momencie poczuła na swoim czole dużą, zimną kroplę rozpoczynającą ulewę. Pisnęła głośno spoglądając w niebo. Mężczyzna podbiegł do niej śmiejąc się w głos. Bez oporów złapał ją za rękę i pociągnął w stronę baru "Heaven".
- A nie mówiłem?

16 komentarzy:

  1. Będziesz kiedyś znaną pisarką, piszesz tak bardzo klasycznie, a jednak powiewa nowoczesnością. Wzmianka o "Madagaskarze" rozbawiła mnie tak samo jak jelitówka, nie wiem dlaczego. Pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby twoje przeczucie cię nie zawiodło :) fajnie jest pisać tym bardziej czytając tak pozytywne komentarze. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Hej :)
    Ja również u Ciebie przeczytałam wszystkie rozdziały, które strasznie nakręciły mnie na ciąg dalszy :)
    Tak samo jak poprzedniczka rozbawiłam się na momencie z madagaskarem :D
    Będę wpadać częściej :)

    P.S. ja również obserwuję :)

    czarnystroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. BOŻE! Przeczytałam całe...Ale się wciągnęłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :) takie komentarze są bardzo motywujące :)

      Usuń
  4. Jezu nawet nie zauważyłam że to (mam nadzieję że narazie ;) ) ostatni rozdział! Świetne w stylu oraz w prostocie! Dawno nie czytałam czegoś takiego...
    Życzę weny i czekam na więcej :D

    - http://opowiadania-zapomnianych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju ale to trzeba mieć talent żeby tak ładnie napisać i żeby tak wciągnęło!
    Brawoo czekam na następny rozdział :)
    Zapraszam do mnie : http://lukseer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadrobiłam dwa rozdziały (zresztą jak zawsze, czytam z opóźnieniem, niestety brak czasu).
    Treść oczywiście napisana perfekcyjnie, w dobrym stylu. Zazdroszczę. :P Mieć taki talent, i jeszcze dobrze go wykorzystać. Gratuluję. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny wygląd bloga interesująco piszesz.Nie będę się zbytnio wyróżniać i też powiem bo się wciągnęłam w to..Nie brakuje ci wyobraźni i dobrze !
    Pozdrawiam i zapraszam na bloga : http://lukseer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. No pięknie, jak ja uwielbiam to czytać. ;) Znowu jestem zaskoczona, pięknie napisane, cudownie się czyta ;).
    Pozdrawia Anka

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo miły rozdział :) Czyta się go lekko i przyjemnie. Bardzo zabawny. Wzmianka o "Madagaskarze" najlepsza :)
    Pozdrawiam :)
    http://ourangelsalwaysfall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie twój styl budowania zdań się podoba, świetne opisy, ale już za dużo wspominania jednego i tego samego - Dominiki myśli się powtarzają, w każdym rozdziale to samo, to już zaczyna robić się nudne. No ale w końcu pojawił się zapewne Alanek i wprowadzi trochę życia do tego opowiadania. Z niecierpliwością na to czekam.

    Teraz tylko ogarnę zwiastun na swojego bloga i około 13 tutaj wrócę po kolejne 2-3 rozdziały. Dodam cię też u siebie w polecanych, bo właśnie do mnie dotarło, że to jedyne opowiadanie pisane nie narracją pierwszoosobową, które mi się na tyle dobrze czyta by tu zostać na dłużej, reszta mnie meczyła stylem i masą powtórzeń.

    OdpowiedzUsuń
  12. No i kolejne spotkanie ale nadal mnie baradzo ciekawi kom on jest w koncu jej pies wydawal sie go znac.EWA

    OdpowiedzUsuń
  13. Talent masz i to bezdyskusyjnie. Budujesz zdania profesjonalnie, unikasz powtórzeń, są zgrabne przejścia. Trochę denerwuje mnie ta szablonowość, ale mam nadzieję, że ona z czasem zniknie by nie było nudno. Mówiąc szablonowość mam na myśli Majka zawsze pusta trzpiotka, bez żadnych przebłysków inteligencji, Dominika mol książkowy bez żadnego życia i powera w sobie, na dodatek taka wstydliwa dziewczynka, którą onieśmiela zwykły przystojniak. Cóż może ten Alan (po zdjęciach z zakładki bohaterów wyczarowałem imię) nie jest taki zwyczajny, a ja jestem mężczyzną więc nie dostrzegam jego uroku osobistego, który niewątpliwie posiada. Wracając do szablonowości: Matka bez żadnych błędów wychowawczych i zadr na koncie serca córki, Igor zły do szpiku kości, skoro nawet się nie zainteresował czy jego narzeczona cała i szczęśliwa dojechała do domu. Jednak Igora szablonowość rozumiem, bo tacy ludzie naprawdę się zdarzają, który nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa i własnym portfelem, czy też stanem konta w banku.
    Mam nadzieję, że teraz nie zrobisz z Alana herosa, który zawsze jest dobry, uczciwy, spokojny i pracowity, bo to by była konkretna i wysoko w chmurach utopia.

    Zapraszam do mnie:
    "Jabłka i śniegi" (romans)
    www.j-i-s.blogspot.com
    "Sierociniec przy cmentarzu" (fantastyka)
    www.w-sierocincu.blogspot.com
    "Miejskie opowieści" (obyczajówka)
    www.miejskie-opowiesci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnie się powtarzam, ale wszyscy mają rację.
    Masz wielki talent. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz <3