piątek, 17 października 2014

ROZDZIAŁ SZÓSTY



            Obudziła się zlana potem. Całym jej ciałem wstrząsały dreszcze. Nie potrafiła opanować nerwowo bijącego serca i łez, które płynęły z jej oczu strumieniami.
Nerwowo rozejrzała się dookoła. Powoli zaczęło do niej docierać, że jest w swoim dawnym pokoju na poddaszu, a to wszystko co przed chwilą przeżyła było snem. Złym snem. Zamknęła oczy, biorąc kilka głębszych oddechów. "Spokojnie, spokojnie" powtarzała sobie w myślach, próbując się uspokoić.
            Śniło się jej, że była na plaży. W oddali zobaczyła Igora, który wchodził do morza. Woda była mętna i brudna. Nad nią unosiła się gęsta jak budyń mgła. Krzyczała za nim, chcąc go powstrzymać. Jej wołanie zagłuszał szum fal, uderzających gniewnie o falochron. Zaczęła biec w jego kierunku. Piękna, czarna suknia ślubna, którą miała na sobie nasiąknęła wodą. Potykała się i przewracała pod jej ciężarem, z każdym upadkiem była coraz bardziej bezsilna. Aż w końcu pozwoliła by mężczyzna zanurzył się w morzu. Stała nad brzegiem i głośno płakała, jednak on nie reagował. Szedł przed siebie, aż woda zupełnie go pochłonęła. Wtedy się obudziła. "Spokojnie, to był tylko zły sen."
            Spojrzała na zegarek stojący na szafce. Była 5:48. Wyszła z łóżka, w walizce, której jeszcze nie rozpakowała od przyjazdu odszukała paczkę srebrnych Marlboro. Usiadła na balkonie, zamknęła oczy i zaciągnęła się dymem, pozwalając mu dotrzeć do najgłębszych zakamarków jej płuc. Zawsze, kiedy nie potrafiła sobie z czymś poradzić, coś ją denerwowało albo smuciło sięgała po papierosa. Nim zdążyła spalić całego była spokojna i prawie zawsze miała w głowie gotowe rozwiązanie.  Robiła tak od lat, zabawne, że nigdy nie powiedziała o tym narzeczonemu. Tym razem nikotyna również spełniła swoje zadanie. Czuła jak serce zaczynało zwalniać a w ciele ogarniętym dreszczami zapanował  spokój. "Jakie to szczęście, że je ze sobą zabrałam" pomyślała zagrzebując żółty filtr w doniczce z ziemią. "I tak już nie zasnę. Mam dziś sporo pracy. To dobrze, zajmę czymś ręce i głowę. Ale najpierw gorąca kąpiel." Zeszła na dół, do łazienki. Odkręciła czerwony kurek napuszczając całą wannę wody. Wsypała do niej lawendowe kryształki soli. Uwielbiała ten zapach, poza tym działał kojąco i relaksacyjnie, a teraz bardzo tego potrzebowała.
            Woda była przyjemnie gorąca. Zanurzyła się w niej rozmyślając o swoim śnie. "A może to jakiś znak? Może to nauczka za moje wczorajsze zachowanie albo wyrzuty sumienia przerodziły się w ten okropny koszmar?" szukała wytłumaczenia. "Nie wierzę, że tak się dałam zaczarować Alanowi." Myśl o mężczyźnie poznanym na plaży wywołała na jej twarzy mimowolny uśmiech. " Czemu tak na niego reaguję i dlaczego do jasnej cholery nie powiedziałam mu o Igorze? On był ze mną szczery, otworzył się, opowiedział mi o swoim dzieciństwie, a ja go okłamałam, sama nawet nie wiem z jakiego powodu. Teraz będę musiała jakoś to wszystko odkręcić. Tylko jak?" głośno wypuściła powietrze. "Dobrze mi tak, cierp ciało coś chciało. A co z mamą?" przeraziła się "Na pewno zapyta jak minął mi wieczór, co robiłam i z kim. Przecież nie powiem jej, że flirtowałam z facetem, którego widziałam dwa razy w życiu, że pozwoliłam mu trzymać się za rękę a na koniec go pocałowałam. Przecież to wszystko brzmi jak tani brazylijski serial. Boże, gdzie ja wczoraj miałam rozum? A z resztą nie ma co się przejmować, to był jednorazowy wyskok i nigdy więcej się przy nim nie zapomnę. A jak tylko wróci z połowu, powiem mu o wszystkim. Nie ma co się martwić na zapas." Wzięła dwa głębokie oddechy i wyszła z wody.
            Założyła stary, znoszony dres a włosy upięła w niedbałego koka. "Idealnie" pomyślała "Gdybym wczoraj tak wyglądała pewnie nie miałabym dziś tylu zmartwień na głowie, Alan na pewno nie zwróciłby na mnie uwagi" zaśmiała się pod nosem. W domu panowała grobowa cisza, słychać było tylko  mruczącą cicho lodówkę. "Widocznie mama jeszcze śpi" pomyślała włączając gaz pod czerwonym czajnikiem. Oparła się o blat stołu czekając na gwizd wrzącej wody. Jej myśli krążyły bezustannie wokół mężczyzny. "Pewnie już jest na morzu, mówił, że zamierzają wypłynąć skoro świt. Mam nadzieję, że nie wróci za szybko, jeszcze sobie wszystkiego nie poukładałam." Rozmyślanie przerwał jej gwiżdżący i buchający parą czajnik. Zaparzyła sobie mocną, słodką kawę, zabrała z półki "Samotność w sieci" i wyszła na werandę. Olśnił ją blask wschodzącego słońca. Zmrużyła oczy oślepiona pomarańczowymi promieniami. Stała chwilę bezruchu pozwalając by lekki, rześki wiaterek ochłodził jej twarz.  Na zewnątrz było cicho. Miasto jeszcze się nie obudziło, słychać było jedynie szumiące w oddali morze i trele ptaków skaczących wesoło po gałęziach czereśni.
Usiadła na wiklinowej sofie, obitej kremową, puchową poduszką. "Chwilkę poczytam, a potem biorę się za porządki" zaplanowała. Wodziła oczami po stronach, przewracając je coraz szybciej, jak gdyby chłonęła każde słowo napisane przez autora, przyklejając od czasu do czasu kolorową karteczkę na brzegu kartki. Zaznaczała w ten sposób fragmenty, które chciała zapamiętać. Po chwili zamknęła książkę z głośnym westchnieniem, uświadamiając sobie jak bardzo stała się podobna do bohaterki. Obie niedoceniane przez swoich partnerów, obie zagubione w relacji z nowopoznanymi mężczyznami. "To jakiś koszmar" powiedziała głośno. - Co jest koszmarem? - w drzwiach stanęła mama.
- Cześć mamuś. - uśmiechnęła się do kobiety - Nic takiego, tylko bohaterka nie do końca zachowuje się tak jak bym chciała - powiedziała zgodnie z prawdą. "I bardzo przypomina mnie" dodała w myślach.
- Życie kochanie. - zaśmiała się rozkładając ręce w geście bezradności - A co ty tak szybko wstałaś?
- Miałam okropny sen. Śniło mi się, że Igor chciał wejść do brudnego, śmierdzącego morza. Próbowałam go powstrzymać, ale nie mogłam. - zadrżała na samo wspomnienie - I do tego miałam na sobie suknię ślubną... czarną - dodała, głośno przełykając ślinę.
- Nie chcę cię martwić córciu, ale podobno to nie wróży zbyt dobrze kiedy śni się mętna, gęsta woda. Nie jestem zbyt przesądna, ale obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała.
- Mamuś, nie przejmuj się, to był tylko sen. Ale jeśli cię to uspokoi to przyrzekam, że będę ostrożna i żeby nie kusić losu nie będę wsiadała z Majką do auta - zażartowała.
- Mądra dziewczynka. - uśmiechnęła się promiennie. - No, to opowiadaj, co wczoraj robiłaś ciekawego?
Padło pytanie, którego wolała uniknąć. Nie lubiła okłamywać mamy, ale nie było innego wyjścia. "To dla jej dobra, nie wolno jej się denerwować. Kłamstwo w słusznej sprawie, to prawie jak prawda, przynajmniej tak mówiła Majka."
- Nic takiego. Najpierw wybrałam się na promenadę. Spotkałam kilku starych znajomych i razem poszliśmy do baru na plaży, kiedy zaczęło zbierać się na deszcz. - przyglądała się mamie chcąc odgadnąć czy uwierzyła w tą półprawdę czy nie.
- Czyli wieczór zaliczony do udanych?
"Jest. Udało się" ucieszyła się w myślach.
- Tak, było fajnie, tylko trochę brakowało mi tam Majki. Jestem tu już trzeci dzień a jeszcze nie zdążyłyśmy na spokojnie porozmawiać.
- Na pewno to się zmieni, kiedy Patryk dojdzie do siebie. - pogłaskała ją po ramieniu. - Poza tym macie przed sobą jeszcze dwa miesiące.
- Wiem, mamuś. Po prostu za nią tęsknię.
- Chodzi o coś jeszcze prawda? Co cię gryzie, kochanie?
"A jednak. Mamy nie da się tak łatwo oszukać." poczuła jak jej entuzjazm gaśnie.
Nie odzywała się dłuższą chwilę, zastanawiając się nad kolejnym kłamstwem.
- Chodzi o Igora? Mam rację?
- Tak, ale przepraszam, nie chcę o tym rozmawiać. Wczoraj wszystko ci powiedziałam.
- Rozumiem, w takim razie nie nalegam, ale jeśli zmienisz zdanie...
- Dziękuję - przerwała, przytulając się do niej - Jesteś boska - szepnęła jej do ucha.
- No ba, czy ty kiedykolwiek w to wątpiłaś? - zaśmiała się.
- No pewnie, że nie - przewróciła teatralnie oczami - Koniec żartów. My tu gadu gadu, a pokoje zakurzone.
- Pokoje nie zając, posprzątamy jutro. Dziś mam kilka rzeczy do załatwienia na mieście. Boję się, że całe przedpołudnie mi ucieknie.
- Więc zrobimy tak, ty się zajmiesz swoimi sprawami, a ja, żeby nie oszaleć z nudów ogarnę pokoje. Na dniach pewnie zaczną się zjeżdżać goście.
- Mam wyrzuty sumienia. Przyjechałaś tu odpocząć a nie robolić.
- Przyjechałam ci pomóc. Koniec dyskusji. - pocałowała ją w policzek i pobiegła do salonu.
            Z  małej, drewnianej skrzyneczki wyjęła pęk kluczy, do których przypięta była etykietka z napisem "Demeter". Z pomieszczenia gospodarczego wyjęła niezbędne do pracy narzędzia i środki chemiczne. Poszła na górę do swojego pokoju. W walizce odszukała płytę za składanką ulubionych polskich ballad w wykonaniu Perfectu i Lady Punk. "Teraz jestem gotowa" pomyślała zbiegając po schodach.
"Zacznę od pokoju Migockich" - pomyślała przekręcając klucz w drzwiach z cyferką 6 -  "Pewnie niedługo nas odwiedzą".
            Helenka i Jerzyk Migoccy byli stałymi gośćmi Wandy od kilkunastu dobrych lat. Z czasem przestali dzwonić i rezerwować pokój, było dla wszystkich oczywiste, że będą mieszkać pod 6 i przyjadą jak zwykle na początku lipca a wrócą do Poznania końcem sierpnia. To było niezmienne. Tworzyli przesympatyczne małżeństwo z 30 letnim stażem, a kochali się tak, jakby poznali się kilka miesięcy wcześniej. Dominika bardzo się wzruszała, kiedy widziała ich spacerujących pod rękę, albo siedzących przy stole pod czereśnią wspólnie głowiąc się nad sudoku. Patrząc na nich marzyła o takiej starości, pełnej miłości, zrozumienia i uwagi.
Hela pełna ciepła i życzliwości szybko zdobyła serca kobiet. Czasami siedziały do rana rozmawiając o tym co działo się przez rok rozłąki. Rytuałem stała się "noc powitalna", Jerzyk szedł do pokoju odpocząć po ciężkiej podróży a kobiety siadały na werandzie, zapalały lampiony i piły nalewkę, którą przywoziła Helenka. Śmiały się i śpiewając skoczne piosenki. Na tym samym polegała "noc pożegnalna" tyle, że piły herbatę z cytryną i nie było już tak wesoło. Z reguły płakały. Hela nie lubiła wyjeżdżać, podobnie jak Dominika, a Wanda najzwyczajniej w świecie zaczynała już odczuwać pustkę.
Ubiegłego lata Migoccy po raz pierwszy zabrali ze sobą swoją 5letnią wnuczkę, Biankę. Wszyscy bardzo się martwili o to jak dziewczynka zniesie tak długą rozłąkę z rodzicami, ale już pierwszego dnia okazało się, że niepotrzebnie. Bianka była bardzo mądra jak na swój wiek. Dominika lubiła spędzać z nią czas, chodziły razem na spacery, budowały zamki na plaży, grały w chińczyka. Nie ciążyła jej obecność dziecka, wręcz przeciwnie, pomyślała sobie, że chciałaby mieć taką córeczkę jak ona, uśmiechniętą, rezolutną, bystrą.
"Ciekawe, czy w tym roku też przyjedzie. Mam nadzieję, że tak."
            Weszła do pokoju numer 6. Do kieszeni małej wieży włożyła płytę z ulubionymi piosenkami. Po chwili usłyszała pierwsze dźwięki "Kryzysowej narzeczonej", przekręciła gałkę głośności w prawo do samego końca. "Teraz mogę brać się do roboty" powiedziała do siebie wyraźnie zadowolona. Otworzyła na oścież okna, wpuszczając do pokoju świeże, rześkie powietrze oraz ciepłe promienie porannego słońca. Praca paliła się jej w rękach. Ścierała kurze, odkurzała dywany, zmieniała pościel, śpiewając przy tym głośno znane na pamięć utwory. Sprzątała jeden pokój za drugim, przenosząc do każdego z nich płytę z muzyką. "Mama będzie ze mnie dumna" pomyślała siadając na łóżku. "Dałam sobie popalić" odetchnęła głęboko. Usłyszała za sobą ciche pukanie, podskoczyła przestraszona.
- Cześć, pracy - w drzwiach stała szczuplutka, piegowata dziewczyna z burzą blond loków na głowie.
- Majeczka, jak dobrze cię widzieć - posłała przyjaciółce szeroki uśmiech - Chodź, siadaj. - poklepała miejsce obok siebie na łóżku.
- A co ty tak od rana się za porządki wzięłaś? Spania nie masz?
- No nie mam, jak widać - zaśmiała się. - Pewnie niedługo zaczną się zjeżdżać goście. A co z Patrykiem? Jak się czuje?
- Już lepiej. Podrzuciłam go dziadkom niech wiedzą, że mają wnuka.
- Wyrodna matka - rzuciła się na przyjaciółkę przytulając ją mocno - Tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też. - w oczach stanęły im łzy - Na starość zrobiły się z nas ciepłe kluchy. - pociągnęła nosem.
- Ale jakże urocze. - zaśmiała się próbując nie rozkleić się do końca.
- No, to opowiadaj co tam słychać w wielkim świecie. - Majka była mistrzynią świata w zmianie tematów ze złych na jeszcze gorsze.
- Wszystko w porządku. Praca, dom, Igor. Jakoś leci.
- A tak naprawdę?
- Nie rozumiem.
- Przecież widzę, że coś nie gra. O co chodzi?
- Martwię się o mamę, faktycznie po tym zawale troszkę podupadła na zdrowiu.
- A oprócz tego? Wiem, że boisz się o Wandzię, ale to nie jedyny powód twojej kwaśnej miny, prawda?
- Jezu, Majka, czy ciebie naprawdę nie da się oszukać? - zapytała przez łzy.
- Wszystkim dookoła może i mogłoby się udać, ale nie tobie. Zapomniałaś, ze znam cię dłużej niż żyję? - Przyjaciółka mocno ścisnęła ją za rękę. - Chodzi o Igora? "Pan Idealny" się zepsuł?
- Nie bądź wredna. Po prostu wkurzam się, bo Igor nawet nie zadzwonił zapytać jak minęła mi podróż czy dojechałam, co u mamy, wiesz totalna olewka.
- No to nieciekawie. Nie wydaje ci się, że praca jest dla niego ważniejsza niż ty?
- Powoli dopuszczam do siebie taką myśl. I za bardzo nie wiem co mam zrobić, żeby to się zmieniło.
- Też zacznij go olewać - powiedziała beztrosko
- Ty i twoje rady. Jak ty to sobie wyobrażasz?
- To proste, wyjdź na miasto, zabaw się, poznaj kogoś nowego, poflirtuj z nieznajomym a potem zadzwoń do Igora i mu o wszystkim opowiedz, niech się chłopak przestraszy, że może cię stracić. Może to zadziała i wreszcie przejrzy na oczy.
- Wczoraj tak zrobiłam i nie skończyło się to najlepiej - ugryzła się w język. "Wpadłam jak śliwka w kompot" pomyślała.
- Jak to? Dlaczego ja nic nie wiem?
- Nie ma o czym mówić - wzruszyła ramionami.
- O nie, nie. Teraz już się nie wykręcisz. No mów. - nalegała przyjaciółka.
- Bo chodzi o to, że wczoraj na plaży poznałam mężczyznę - zaczęła niechętnie - Byłam z Reą na spacerze, po czasie zorientowałam się, że jej nie ma i znalazłam ją, jak się z nim bawiła. Fakt, że zrobiłam z siebie idiotkę, bo z nadmiaru emocji popłakałam się, wolałabym pominąć - zachichotała.
- No, mów dalej, zaczyna się robić ciekawie.
- A potem wieczorem znów się spotkaliśmy, złapała nas ulewa i schowaliśmy się w barze na plaży. Wypiliśmy gorącą czekoladę i dość długo rozmawialiśmy. I przyznam, że mam troszkę mętlik w głowie. - powiedziała zakłopotana i poczuła jak ciężar, który do tej pory dusiła w sobie powoli ją opuszcza.
- Co znaczy "mam mętlik w głowie"? - zapytała przeszywając ją wzrokiem.
- Bo widzisz, Majka, on jest idealny. Przystojny, zabawny, inteligentny. Mogłabym tak w nieskończoność. To chore, bo przecież znam go od kilku godzin.  Nie wiem co mi odbiło, zapomniałam przy nim o bożym świecie. I o Igorze. - powiedziała przygryzając wargę.
- Jak to, nie powiedziałaś mu, że kogoś masz?
- Nie. W sumie to nie pytał, ale wiem powinnam mu była powiedzieć, nawet nie wiesz jak żałuję. Ale nie to jest najgorsze. - skrzywiła się.
- Domi, nie mów mi, że poszłaś z nim ...
- Nie przesadzaj - przerwała jej w pół słowa.
- Więc?
- Dałam mu swój numer, trzymaliśmy się za ręce, jesteśmy umówieni na randkę a na koniec pocałowałam go w policzek. Więcej grzechów nie pamiętam - powiedziała jednym tchem kładąc prawą rękę na sercu.
- No to się porobiło. Teraz powinnaś zadzwonić do Igora i mu o wszystkim powiedzieć niech się troszkę pozłości.
- Oszalałaś? Absolutnie! Nikt się o tym nie może dowiedzieć, a już na pewno nie on! To się więcej nie powtórzy. 
- Jesteś pewna, że to był jednorazowy wyskok?
- Nie. - opadła na łóżko głośno wzdychając - Przy nim tracę głowę. Kompletnie się pogubiłam. - Podniosła się nerwowo grożąc palcem przyjaciółce - Jak komuś piśniesz choć słówko to przyrzekam, że mnie popamiętasz.
- Spokojnie, dziób na kłódkę, ale pod jednym warunkiem - zaśmiała się chytrze.
- Zołza z ciebie. Zołza i czarownica. Jaki warunek?
- Chciałabym wiedzieć kim jest tajemniczy jegomość.
- Ma na imię Alan i pracuje dla przetwórni, jest kimś w rodzaju kapitana kutra.
- Nie mów, że poznałaś Alana Łęckiego.
- A czy to coś złego? Nie rozumiem twojego zdziwienia?
- Bo wiesz, on jest raczej z tych niedostępnych. - mocno zaakcentowała ostatnie słowo.
- Co rozumiesz przez słowo "niedostępny"?
- To taki tym samotnika, nigdy nie widziałam go uśmiechniętego, nie okazuje uczuć, jest zimny, wiesz jak ten posąg Dawida, piękny ale jednak z kamienia.
- Chyba mówimy o dwóch różnych mężczyznach. Alan, którego ja poznałam był zabawny, otwarty, miły.
- Nie żartuj - nie kryła swojego zdziwienia.
- Naprawdę. Ma mój numer, odezwie się kiedy wróci z morza, zaprosił mnie na spacer.
- Nie żartuj! - zrobiła wielkie oczy a usta ułożyła w literkę O
- Zacięłaś się czy co? Majka, ja naprawdę nie żartuję. Uwierz, że w ogóle nie jest mi do śmiechu w tym momencie. Kompletnie nie wiem co mam robić - westchnęła zrezygnowana.
- Jak to co? Kiedy tylko się odezwie, odstawisz się jak gwiazda Hollywood i się z nim spotkasz. - zamrugała zalotnie.
- To nie w porządku, nie zapominajmy o Igorze. Przecież nie mogę za jego plecami romansować z Alanem.
- A kto ci każe z nim romansować? To tylko spacer, nie ciągnie cię przed ołtarz czy co gorsza do łóżka. Tak?
- No tak, może masz rację.
- Na pewno mam rację. Obiecasz, że mi powiesz jak się odezwie.
- Obiecuję. Boże, co ja robię?
- Jak to co? Zaczynasz w końcu żyć, moja droga.

20 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    Jestem ciekawa czy Dominika posłucha przyjaciółki i "zacznie żyć". Alan wydaje się być spoko kolesiem, jednak do Igora też nic nie mam. Jestem ciekawa jak zareaguje Igor i jak wybierze Dominika :)
    Świetny rozdział. Jak zwykle z resztą. Zapraszam do mnie na rozdział IX :)))
    czarnystroz.blogspot.com

    PS. Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Design bloga jest po prostu świetny! :)
    Co do twojego stylu pisania nic w zupełności nie mam. Nie robisz błędów, dobrze budujesz zdania, jest naprawdę okej. Czyli co? Nic, tylko wydawać książkę, bo skoro dobrze, ciekawie piszesz, to na co czekać? Otóż moim zdaniem, brakuje tutaj takiego zaintrygowania czytelnika. Zaskakuj go, puść wodzę fantazji. Nie zrozum mnie źle- piszesz dobrze, ale teraz to już za mało. Bo przecież, jakie to przewidywalne- miała koszmar, wstała z łóżka, poszła na balkon zapalić papierosa i wzięła gorącą kąpiel. Połowa osób, która to przeczytała zapewne pomyślała: "Zaraz, ja to już gdzieś czytałam".Nie, oni tego nie czytali. Po prostu teraz każda książka o miłości polega na tym samym. Dlatego moja rada jest taka: intryguj czytelnika, pisz jeszcze ciekawiej i urzeczywistniaj bohaterów. Tak, aby przedstawiali prawdziwych ludzi, a nie byli robotami z samymi zaletami. Pisz bardziej życiowo.
    Mam nadzieję, że moje rady ci się przydadzą i nie zrazisz się tym, że tak się rozpisałam i troszkę skrytykowałam :) . Ja po prostu nie chciałam zostawić kolejnego komentarza w stylu "fajnie piszesz, zapraszam do mnie". Mam nadzieję, że będzie jeszcze długo pisać, bo naprawdę MASZ DO TEGO MOŻLIWOŚCI :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ! Kocham twój styl pisania. Zawsze jak czytam rozdział mam ciarki. Nie wiem dlaczego, ale tak jest <3 Czekam na następny i życzę weny ;*
    nobody-else-louis-tomlinson-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Z wielką łatwością przyzwyczaiłam się do długości Twoich rozdziałów i o dziwo wcale mi ona nie przeszkadza. Lubie czytać Twoje opowiadanie, urzeka mnie. ;)
    Pozdrawia Anka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne. Rewelacyjne. Wciągające. Więcej słów nie mam. Obserwuję.

    http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszesz bardzo ciekawie, rzadko kiedy czytam opowiadania, ale twoje akurat bardzo mi się spodobało :3 Oczywiście obserwuję i czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałabym teraz powiedzieć coś mądrego i się nie powtarzać, lecz nie mogę. To jest świetne! Dawaj więcej teraz, już, natychmiast!!! xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę, ciekawy rozdział. Raczej nie przepadam za romansami obyczajowymi (przejadły mi się) ale ten przypadł mi do gustu. Twój styl wypowiedzi jest dla mnie bardzo przyjemny aż chce się czytać :) Chętnie zaglądnę tutaj jeszcze kiedyś.
    http://cherie-1998.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej!
    Ja z zapytaj :)
    Masz fajnego bloga nic nie zmieniaj :)
    Obserwujemy? Jak już zrobiłam. :)
    Też pisze opowiadania to znaczy zaczynam mozna powiedziec :)
    Będzie mi miło gdy będziesz wchodzić :) Ja to bede robic :)

    http://porwanenatashaiann.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Opowiadanko :d
    Nie czytałam wcześniejszych rozdziałów i czuję się jak wśród kosmitów. Co się dzieje, o co chodzi? :O
    Przypomnij mi bliżej kolejnego weekendu bym zaczęła czytać poprzednie rozdziały, bo fajnie piszesz, a nie mam czasu na nadrobienie :)
    Obserwuję, ale nie oczekuję tego samego w zamian, po prostu jeśli zechcesz to zajrzyj do mnie http://nieidaelna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak się dorwałam do twojego bloga, siłą mnie oderwać nie można było (niestety musiałam iść po siostrę do przedszkola). Jak wspominałam, lekko i przyjemnie się czytało, a teraz wznoszę modły do ciebie abyś ułaskawiła mi dalszy żywot kolejnym twoim dziełem.
    Nie wszystkie Moniki są wredne >.< Nie rozumiem, czemu wszystkie zołzy i puste lalki zawsze tak się nazywają? Narzekam, bo mam tak na imię – swoją drogą mam dwie siostry cioteczne o imieniu Dominika i Maja xD
    Współczuje, naprawdę współczuje rozterek uczuciowych głównej bohaterki, ja jestem za Alanem, stałam się jego fanką i niedługo zrobię laleczkę Voodoo z podobizną Igora (w końcu zwę się Monika, a to imię do czegoś zobowiązuje), niestety mogą być problemy ze zdobyciem DNA Igora…
    Zgadzam się z innymi, jak również powtórzę: Powinnaś napisać książkę!
    Uwielbiam twoje opowiadanie! Po prosty brak mi słów, a jeżeli napiszesz książkę, to ja na pewno ją kupię! Naprawdę niewiele spotkałam osób, które tak dobrze jak ty radzą sobie z opisami i ich talent z nimi związany nie znika po dwóch-trzech rozdziałach. Na dodatek cały czas utrzymujesz standardy idealnego opowiadania, ani na chwilę poprzeczka nie opadła, a jednie moim zdaniem z rozdziału na rozdział podnosisz ją coraz wyżej.
    Czytając tak twoje opowiadanie naprawdę dziwie się, czemu Dominika jest nadal z Igorem, ja niestety bywam zbyt impulsywna i na pewno dawno bym go rzuciła w cho… diabły :) Być może później bym żałowała, co prawda my czytelnicy nie znam zbyt dobrze tego całego Igora, bo w końcu, co jeżeli Alan okaże się jednak jakimś seryjnym psychopatą z ukrytym szkieletem swojej dziewczyny w szafie? Hę?
    Alan typem samotnika? Wiecznie ponurym? – To mnie rozbawiło, ale z każdą chwilą twoje opowiadanie się rozwija, pojawiają się nowe wątki i aż nie mogę się doczekać „Co będzie dalej?”.
    Spekulację… moje spekulację są niebezpieczne…
    Gdybym miała prawo jazdy (niedługo mam zamiar w końcu iść na kurs – w wolnym czasie) pewnie zdaniem mojego ojca prowadziłabym dokładnie tak jak Majka, ale co to byłaby za adrenalina w czasie jazdy!
    Pozdrawiam i życzę weny oraz czasu na jej wykorzystanie ^^
    http://life-of-heros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Szósta rano, paczka Marlboro, to właśnie te klimaty... Nie umiem pisać komentarzy, w ogóle nie umiem nikogo oceniać, ale mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę ze swojego talentu. Jak zawsze bardzo mi się podoba, chyba zawsze będę pisać to samo, ech... Życzę weny :>

    OdpowiedzUsuń
  13. Teraz troche dranatycznie:
    Zartowałam- Nadal czytam
    Pozdrawiam, puck

    OdpowiedzUsuń
  14. Genialny rozdział. Dobrze, ze tym razem trochę więcej Majki, bo bardzo ją polubiłam, ale gdzie Alan. Mam nadzieję, że będzie go więcej w następnym rozdziale. Świetnie piszesz. Dialogi jak zawsze perfekcyjne :)
    Pozdrawiam :)
    http://ourangelsalwaysfall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam i nie rozumiem nadal czemu Dominika ma wyrzuty. Pocałowała go w policzek, tak? Jak kumpla? Co w tym złego?
    A to, że nie powiedziała mu o Igorze... nie pytał, poza tym nie ma się obowiązku mówić obcemu facetowi z kim się jest i jak długo i czy na poważnie, gdyby był taki obowiązek, to ja miałabym chyba 100 powodów do wyrzutów sumienia, bo setki razy pominęłam wstawkę "mam chłopaka" czy "mam męża", no ale z drugiej strony mnie nigdy nie oczarował tak nieznajomy, jednak Dominika jako rozsądna dziewczyna powinna wiedzieć, że to może być tylko chwilowa fascynacja, spowodowana samym zainteresowaniem, bo Igor jej go nie ofiarował, a inny tak - może tu tkwi rzecz :)
    Uwielbiam Majkę. Wanda mnie denerwuje, nudzi. Czekam na Alana, bo on też dał się lubić, no i na Igora, by go poznać.
    Igor to... jak dla mnie facet złamanego grosza nie jest wart. Powinna mu nawet nie powiedzieć jakby z nim zerwała i skwitować to "byłeś zbyt zajęty pracą, nie chciałam ci mój ty ex przerywać naszym rozstaniem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak przecież widać gołym okiem, ze jej się Alan podoba, nie tylko wizualnie ale przede wszytskim intelektualnie.
      A wyrzuty sumienia ma bo też zauważyła, że on smali do niej cholewki. To proste, typowe ludzkie odruchy

      Usuń
    2. Może dlatego tego nie rozumiem, bo dla mnie "podoba się" to coś innego niż "zależy mi". Dominika jest typem kobiety, której ja z pewnością nie zrozumiem, za szybko robi Love z rozmowy i spaceru za rękę. A nawet jeśli Alan do niej "startuje" to przecież może być w jego typie wizualnie i on może chcieć ją tylko zaliczyć - w końcu tak myśli większość facetów.
      Pozdrawiam i lecę dalej.

      Usuń
    3. Wizualnie jej się Alan może podobać, ale intelektualnie... tu bym się kłócił. Jednak kobiety są z natury hen do przodu i czego nie wiedzą to sobie dopowiedzą. Moim skromnym zdaniem Dominika jak typowa kobieta poznała mężczyznę, który robi do niej maślane oczka i jest nią wyraźnie zainteresowany (jeszcze nie wiadomo pod jakim kątem). Dziewczynie brakuje zainteresowanie ze strony partnera, więc czując zainteresowanie ze strony Alana ślepo ufa własnemu wyobrażeniu. Kobiety już tak mają, jak ktoś się spodoba wizualnie i jest w miarę miły, to w wyobraźni już widzą siebie, jego, plaże, mewy... Marzycie o byciu księżniczką i księciu, przynajmniej do pewnego wieku. Dominika jest jeszcze skrajnie niedojrzała jak na swój wiek. Niby sobie radzi w Warszawie, ale trzyma się spódnicy matki niczym mała dziewczynka, z każdym problemem do niej uderza, zaznacza cytaty w książce marząc by być na miejscu głównej bohaterki. Trochę mi się to kojarzy z modą na dany zespół i obklejaniem pokoju ich plakatami. Z jednej strony fajnie, że Dominikę nie zniszczył świat i moda warszawska, ale z drugiej przykre, bo może się zawieść, bo większość takich bajkowych wyobrażeń pęka jak bańki mydlane puszczane przez dzieci.
      Plus dla Majki, myliłem się co do niej. Nadal jest taka szczebiocząca, ale teraz wyszło, że to jednak jej charakter, a i czasami błyśnie jakąś mądrością, być może przez przypadek, w końcu i ślepej kurze może trafić się ziarno. Popieram ją w tym, że skoro Igor ma w dupie Dominikę, to Dominika powinna mieć w dupie Igora i zacząć żyć. Nie da się zbudować udanego związku, gdy zawsze będzie się starała i poświęcała tylko jedna strona. Związek to kompromis.

      Zapraszam do mnie:
      "Jabłka i śniegi" (romans)
      www.j-i-s.blogspot.com
      "Sierociniec przy cmentarzu" (fantastyka)
      www.w-sierocincu.blogspot.com
      "Miejskie opowieści" (obyczajówka)
      www.miejskie-opowiesci.blogspot.com

      Usuń
  16. Bohaterowie, których dodałaś do zakładki zupełnie nie pasują mi do tego opowiadania, szczególnie Alan.
    Może przez to, że kiedyś oglądałam telenowele z nim w roli głównej, i grał tam sztywnika w garniturze :)
    Również jak Dominika, gdy czytam jakąś książkę zaznaczam sobie ciekawe fragmenty.
    W sumie zaciekawiła mnie tak książka, którą cały czas czyta, chyba sama to zrobię. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz <3