Siedziała w
kuchni przy dużym, dębowym stole, nakrytym koronkowym obrusem. Na środku stał
wazon pełen świeżo ściętych żółtych i czerwonych tulipanów, a obok niego leżała
mała karteczka niestarannie wyrwana z zeszytu, na której czerwonym długopisem
napisane było koślawymi literami: "Jestem u cioci Jadzi. Będę, jak wrócę
:) M."
Z radia stojącego na szafce przy piecu płynął sympatyczny
głos prezenterki pogody, zapowiadającej pogodny i upalny weekend. Podciągnęła
nogi pod brodę, opierając je na krawędzi krzesła, a w dłoniach trzymała szklany
pucharek, wypełniony po brzegi gałkami czekoladowych lodów.
- Dla zrozpaczonej i zagubionej dziewczyny lody to podstawa
- powiedziała pod nosem oblizując z uśmiechem łyżeczkę.
Przez
otwarte okno przyglądała się rosnącej naprzeciwko domu czereśni, której gałęzie
oblegały natrętne szpaki. "I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu
siedziałam pod tym drzewem z Alanem, smażyłam kiełbaski i byłam cholernie
szczęśliwa. A teraz coś mnie pożera od środka, jak jakiś pieprzony wygłodniały
kanibal, a ja nawet nie wiem jak to nazwać - delikatnie stukała łyżeczką w
złożone w dzióbek usta - Dwa tygodnie temu nawet nie znałam jego imienia i
oddychałam swobodnie. I po co mi to było?" - zamknęła oczy starając się
odgonić dręczące ją myśli.
Miły głos
pogodynki ustąpił miejsca wakacyjnemu hitowi - "Bałkanicy".
- W samą porę! - krzyknęła i pobiegła w stronę radia,
przekręcając gałkę głośności na maksa. Złapała wiszącą na małym gwózdku wbitym
w futrynę za drzwiami, miotłę i zaczęła tańczyć dookoła stołu, zmieniając kij w
statyw mikrofonu. Śmiała się i wyginała śpiewając na całe gardło razem z
wokalistą. Gumka, którą były związane jej włosy zsuwała się coraz bardziej, aż
w końcu spadła na drewnianą podłogę, pozwalając długim kosmykom wesoło falować.
Odrzuciła miotłę na bok wykonując przedziwnie skomplikowane ruchy. Podskakiwała
radośnie, łącząc kroki Macareny z Kaczuszkami, tworzyła coś co potocznie nazywa
się tańcem połamańcem.
W połowie występu zauważyła, że jej telefon leżący na blacie
stołu wibruje kręcąc się dookoła.
- Tańczysz razem ze mną? - powiedziała zdyszana podnosząc
Nokię.
Na wyświetlaczu radośnie migało imię Majki. Uśmiechnęła się
do siebie i ściszyła radio.
- No hej!
- Ja grab, ja grab. Jak mnie słyszysz? - z głośnika dobiegał
poważny głos przyjaciółki.
- Co? - Dominika wybuchnęła śmiechem, kompletnie
zdezorientowana.
- Boże, nie mów, że nie oglądałaś Czterech Pancernych -
Majka była wyraźnie oburzona.
- Powiedzmy, że to było dawno. A co powinnam odpowiedzieć?
- Ja brzoza, ja brzoza, słyszę cię dokładnie. Czy jakoś tak
- dodała po chwili zastanowienia.
- Ty jesteś oderwana od rzeczywistości. - Przyłożyła telefon
do ust - Izolować cię powinni!
- Niby czemu? Eboli nie mam, choroby wściekłych krów też nie
- udała obrażoną.
- Co do tego drugiego, to bym polemizowała - zaśmiała się -
A tak na serio, to co tam?
- Bardzo zajęta jesteś?
- W sumie to nie. A co, masz dla mnie jakąś kuszącą
propozycję?
- Wyskoczysz ze mną na miasto?
- Czy mój nosek wyczuwa Shopping?
- Nie, mam kilka ważnych spraw do załatwienia, a samej mi
się nie bardzo chce.
- Ok, jestem do dyspozycji. - uśmiechnęła się na myśl o
popołudniu spędzonym z Majką. "Będzie zabawa, będzie się działo..."
zanuciła w myślach uradowana. - Ale potem porywam cię na kawę i jakieś małe co nieco.
- Umowa stoi. To co, będę po ciebie tak koło 13:00. Pasuje
ci?
- Stop, stop, stop moja droga. Chyba nie myślisz, że wsiądę
z tobą do auta. Raz na rok i to przez przypadek to o jeden raz za dużo. Nie
będę kusić losu.
- Boże, a ty dalej swoje - Mogłaby przysiąc, że Majka w tym
momencie przewracała oczami udając obrażoną.
- Tak, bo jakby nie patrzeć to życie mi miłe.
- Dominika, ostatnią stłuczkę miałam na początku kwietnia, a
chciałabym ci powiedzieć, że dziś mamy 15 lipca! To już dwa i pół miesiąca bezkolizyjnej
jazdy. Więc weź się w końcu odczep!
- Zapomniałaś dodać, że przez dwa tygodnie auto stało u
mechanika i drugie tyle u blacharza, więc na dobrą sprawę to jest półtorej
miesiąca.
- Nie bądź taka hop do przodu - powiedziała poirytowana.
- Więc jak, albo ja prowadzę, albo jedziemy miejskim? Wybór
należy do ciebie.
- Żmija na własnej piersi wyhodowana - zasyczała w
słuchawkę. - A mogę chociaż po ciebie podjechać, czy już mi kompletnie nie
wolno wsiąść za kierownicę? Moją kierownicę! - mocno zaakcentowała.
- Podejdę do ciebie, spacer dobrze mi zrobi - uśmiechnęła
się do słuchawki.
- Jestem stanowczo zbyt uległa. - westchnęła bezradnie.
Dominika spojrzała na zegarek wiszący nad piecem, dochodziło
południe.
- Dobra, lecę się zbierać. Do zaraz! - pożegnała się
radośnie i nacisnęła czerwoną słuchawkę nie czekając na odpowiedź.
Niemal
natychmiast po rozłączeniu ponownie usłyszała skoczną melodyjkę. Odruchowo
odebrała, nie patrząc na wyświetlacz.
- Co znowu zapomniałaś? - zapytała rozbawiona.
- Co to za powitanie? - w słuchawce usłyszała dobrze jej
znany męski głos.
- I… Igor? - zdziwiła się - Byłam pewna, że to Majka, przed
chwilą rozmawiałyśmy i myślałam, że coś jej się przypomniało.
- A tu proszę, niespodzianka - zawołał radosnym głosem.
- Żebyś wiedział, że niespodzianka - prychnęła.
- Zrozumiałem aluzję - zaśmiał się - więc, co u ciebie
kochanie?
Dominika z
telefonem w dłoni wyszła na zewnątrz. Zmrużyła oczy oślepiona rażącymi promieniami południowego słońca. Parne
powietrze było gęste i ciężkie, liście drzew wisiały w bezruchu, nie licząc
nawet na powiew wiatru, a nagrzana skwarnym słońcem posadzka werandy parzyła ją
w bose stopy. Uśmiechnięta przeskakiwała z jednej nogi na drugą, nie mogąc
znieść uczucia palących się żywym ogniem stóp.
- Wszystko w porządku - odpowiedziała siadając na schodkach.
Podniosła z
trawy mały patyczek i zaczęła nim kreślić na ziemi mniejsze i większe serduszka
wpisując w nie imię narzeczonego, przypominając sobie przy tym czasy
podstawówki, kiedy to skrycie podkochiwała się w nauczycielu matematyki i
rysowała dla niego podobne wzorki na ostatniej stronie każdego zeszytu.
"Gdyby mama nie wybiła mi tej miłości z głowy, kto wie jakby się to
skończyło?" uśmiechnęła się do siebie.
- A może powiesz coś więcej? - zaśmiał się do słuchawki - Co
robisz, kotku?
- Aktualnie siedzę na schodkach werandy, rozgrzany beton
parzy mnie w pupę i mażę sobie na ziemi suchym patyczkiem różne esy-floresy.
- No tak, to bardzo twórcze zajęcie.
- A wcześniej śpiewałam Bałkanicę, tak że wszyscy sąsiedzi
mnie słyszeli - zachichotała - i tańczyłam z miotłą po kuchni.
- Co śpiewałaś? - zapytał zdziwiony.
- Bałkanicę, nie mów, że nie słyszałeś - powiedziała
zaskoczona i zaczęła nucić urywek refrenu radośnie kołysząc się na boki.
- Kochanie, a ciebie słonko troszkę za bardzo nie przygrzało?
- zapytał delikatnie zdezorientowany.
- Spokojnie, jak wrócę do Warszawy znów będę ułożoną Panią
Prezesową.
- Mam nadzieję - powiedział szorstkim tonem - Nie, no
żartuję. Cieszę się, że dobrze się bawisz. Należy ci się trochę rozrywki po
ciężkim roku pracy. Nie żałuj sobie.
- Tak właśnie robię kochanie. Chociaż przyznam, że w te
wakacje jestem niepokojąco grzeczna.
- Jak to?
- Rzadko wychodzę. Raz byłam w barze na plaży - głośno
przełknęła ślinę, przymykając oczy na wspomnienie tamtego dnia - i raz
robiłyśmy ognisko na rozpoczęcie sezonu - mocniej zacisnęła powieki,
przypominając sobie Alana grającego na gitarze. Dla niej. Poczuła w sercu
przyjemne ciepło, które w jednej chwili rozeszło się po całym jej ciele.
Przetarła oczy, próbując odgonić od siebie dręczące ją
myśli, jednak jego uśmiechnięta twarz i zatopione w niej spojrzenie nie dawały
jej spokoju.
- A co u ciebie? - szybko zmieniła temat łamiącym się
głosem. Kijkiem, który miała w dłoni narysowała serduszko z dużą literą A w
środku. "Co ja wyprawiam, rozmawiam z Igorem a myślę o Alanie. Powinni
mnie rozstrzelać, albo posadzić na krzesło elektryczne, i tak podkręcić obroty,
żeby mi się wszystkiego odechciało." Nerwowym i zdecydowanym ruchem
zamazała narysowane serce i dla pewności przydeptała je bosą stopą.
-… nie cieszysz się? - usłyszała w słuchawce zdezorientowany
głos narzeczonego, który sprowadził ją na ziemię.
- Przepraszam, coś przerywało, słabo cię słyszałam -
skłamała. - Możesz powtórzyć?
- Pytałaś co u mnie - zaczął radosnym głosem - więc chciałem
ci powiedzieć, że mam dobre nowiny.
- Zamieniam się w słuch - powiedziała z ulgą, ciesząc się,
że Igor niczego się nie domyślił.
- Jakiś czas temu nasza firma wzięła udział w przetargu na
aranżację zieleni w największym parku miejskim… - przerwał na chwilę, by
rozbudzić jej ciekawość - na Słowacji.
- Nic mi o tym nie wspominałeś - powiedziała mocno
zaskoczona.
- Bo nie było się czym chwalić - wyjaśnił - ale teraz już
jest - zawołał melodyjnym głosem.
- Jak to?
- Wygraliśmy - zaszczebiotał w słuchawkę.
- Igor, tak się cieszę! To cudowna nowina - uśmiechnęła się
szeroko, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Wczesną wiosna ruszamy z pracą.
- Wspaniale, kochanie. Och, ty mój zdolny Panie Prezesie -
powiedziała zadziornie.
- Praca nad projektem zajęła nam naprawdę masę czasu, bałem
się, że nie zdążymy, ale na szczęście jakoś się udało. To dlatego ostatnio tak
cię zaniedbywałem - wyznał skruszonym głosem.
- Igor, przecież ty mnie zaniedbujesz od dobrych czterech
lat - zaśmiała się.
- No wiem, ale ostatnio bardziej niż zwykle - mogłaby
przysiąc, że w tym momencie przeczesał palcami włosy i zagryzł z zakłopotaniem
dolną wargę.
- Powiedzmy, że się już nie gniewam, ale jak wrócę to
będziesz musiał to odpokutować - szepnęła grożąc palcem w powietrzu.
- Obiecuję, że już niedługo wszystko ci wynagrodzę -
powiedział przymilnie. - Jest jeszcze jedna dobra wiadomość - przybrał
tajemniczy ton.
- Jeszcze jedna? Toż to czysta rozpusta - zaśmiała się.
- Przy tym projekcie cała ekipa dawała z siebie wszystko,
ale Tymek był najlepszy. Sypał pomysłami jak z rękawa i kiedy ja ślęczałem nad
planami on świetnie sobie radził ze stałymi zleceniami. Trzymał wszystko w
ryzach... Wiesz, bez niego nie dałbym rady.
- Mówiłam ci, ze nie ma ludzi niezastąpionych - weszła mu w
słowo. - Ale jak zwykle byłeś uparty i zawsze wszystko sam, sam, sam. -
powiedziała wykrzywiając usta w grymasie.
- Wiem kochanie, dlatego postanowiłem go awansować na mojego
zastępcę, a co za tym idzie oddać mu trochę swoich obowiązków.
- No nareszcie jakaś mądra decyzja - zaśmiała się do
słuchawki.
- Wiesz co to znaczy? - zapytał zalotnie.
- Co? - zatrzepotała rzęsami nawijając na wskazujący palec
kosmyk włosów.
- Że będę później wychodził do pracy i szybciej z niej wracał.
A czasami będę robił sobie wagary i cały dzień leżał z tobą w łóżku, popijając
szampana i oglądając filmy. Co ty na to?
- Mam nadzieję, że szybko go awansujesz - przygryzła wargę,
czując, że się rumieni.
- Właściwie to dzisiaj podpisujemy umowę.
- Igor, nie poznaję cię.
- Miałaś rację, już dawno powinienem to zrobić. Tyle razy
się o to kłóciliśmy, zupełnie niepotrzebnie.
- A nie mówiłam - zaśmiała się w słuchawkę.
- Mówiłaś, mówiłaś - wyznał skruszonym głosem - Dziwię się,
że tyle ze mną wytrzymałaś. Jezu, powinienem cię na rękach nosić - głośno
wypuścił powietrze.
- Nic nie stoi na przeszkodzie - zażartowała - No już nie łam
się, teraz będzie tylko lepiej. Tak? - zapytała chcąc się upewnić.
- Mhm - przytaknął - ale wiesz wiosną, kiedy ruszymy z pracami,
znów mogę być troszkę nieobecny - powiedział niepewnie - Dogadamy się jakoś?
- Będziemy negocjować - skrzywiła się kiwając głową. "A
już myślałam, że w końcu się jakoś ułoży. Chyba do usranej śmierci będę skazana
na samotność." pomyślała przyglądając się śpiącej w cieniu czereśni Rei.
- Dość o pracy. Powiedz jak mama się czuje?
- Myślę, że powoli wraca do formy. Wiesz, nie wolno jej się
denerwować ani przemęczać, ale chyba wszystko jest na dobrej drodze.
- Cieszę się.
- Pytała o ciebie, miała nadzieję, że jednak przyjedziesz. -
powiedziała cicho.
- Głupio mi, że prawie w ogóle nie znam swojej przyszłej
teściowej, ale wiesz, że nie mogłem przyjechać. Mam nadzieję, że jakoś jej to
wytłumaczyłaś.
- Jasne, tak samo jak co roku - westchnęła zrezygnowana.
- Nie mówmy już o tym, dobrze?
- Ale Igor, to że przemilczymy ten temat, nie sprawi, że
problem zniknie. Jutro, po jutrze, za miesiąc za rok będzie tak samo,
niezależnie od tego ilu będziesz miał zastępców - wybuchnęła do słuchawki, nie
mogąc dłużej utrzymać w ryzach kipiącej w niej złości - Pewnie znów zadzwonisz
za kilka dni, jak sobie o mnie przypomnisz i jak gdyby nigdy nic powiesz że za
mną tęskniłeś i będziesz obiecywał, że to ostatni raz, że to zmienisz. Igor
krzywdzisz mnie, kiedy to w końcu do ciebie dotrze - szybkim ruchem przetarła
napełniające się łzami oczy. "Nie, nie będę kolejny raz przez ciebie
płakać."
- Dotarło, kochanie - powiedział opanowanym głosem starając
się ją uspokoić - Fakt, trochę za późno, ale naprawdę cię kocham i nie chcę cię
stracić. Przepraszam, dupek ze mnie - westchnął - Obiecuję, że…
- Igor - weszła mu w słowo - przestań pieprzyć, tylko weź
się za siebie, bo nie wiem jak długo jeszcze to wytrzymam.
- Chyba nie chcesz mnie zostawić?
- Jedyne czego chcę, to być w końcu szczęśliwa. A ty się zastanów,
czy jesteś w stanie mi to dać. - krzyczała głośno, coraz mocniej ściskając w
dłoni słuchawkę.
- Widzę, że trafiłem na twój gorszy dzień. Może zadzwonię potem, jak ochłoniesz.
- Nie fatyguj się, sama się odezwę - Warkot zbliżającego się auta i głośne trąbienie zmąciły panującą
dookoła idealną ciszę. Rażona promieniami słońca, złożyła nad czołem daszek z dłoni
i uśmiechnęła się szeroko, widząc zatrzymującego się na środku drogi z piskiem
opon białego fiata Punto przyjaciółki. - Kończę, idę na miasto z Majką. Pa -
powiedziała od niechcenia i rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.
Odetchnęła głośno, zakładając w pośpiechu leżące przed domem
japonki i w wesołych podskokach pobiegła w stronę bramy, za którą stała Majka,
oparta o zarysowane drzwi auta, z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Da dammm - zawołała radośnie, zsuwając na czubek nosa
okulary przeciwsłoneczne. - Chyba nie myślałaś, że będę potulnie siedzieć w
domu i czekać, aż przyjdziesz?
- No dobra, niech ci będzie - wzruszyła ramionami, obeszła
auto dookoła i usiadła na miejscu pasażera - trochę adrenaliny dobrze mi zrobi
- przyznała niechętnie.
- Nie mogłaś lepiej trafić. - uśmiechnęła się łobuzersko zacierając dłonie.
Uwielbiam Dominikę <3 Serio! Dała popalić "Panu Prezesowi" (a właściwie podobne przezwisko ma dziadek mojej kuzynki >.<). Strach się przyznać, ale ja nie oglądałam "Czterech pancernych i pies" - czy jakoś tak. Choć może jeden odcinek... ale to ze względu na mojego tatę, który kochał ten serial, bo marzyła mu się podobna kariera w młodości xD Dosyć jednak o moim tatusiu...
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały i teraz mam już pewność, że Alan jak jakiś tasiemiec zagnieździł się w jej sercu i spiła całą miłość Domi ^^ Nie mogę się doczekać, aż dziewczyna pójdzie do rozum do głowy (choć już blisko) i wybierze kochanego Alanka <3
Wspominałam, że kocham Majkę? Jest taką super i zakręconą wariatką z którą nuda Ci nie grozi drogi panie :D Właściwie po cichu podziwiam jej męża, że tyle z nią wytrzymał, ale w końcu z tego, co pisałaś wcześniejszych rozdziałach wyraźnie pisze, że połączyła ich prawdziwa miłość. Majka przecież zrezygnowała dla niej z kariery w wielkim mieście, a jej mąż wytrzymuje z faktem, że nadal ma prawo jazdy, swoją drogą ciekawe jak drogie ma ubezpieczenie...
Lody czekoladowe na wszelkie smutki są najlepsze i jest to potwierdzone naukowo! Czekolada wytwarza coś-tam i to jest podobne do... ee... no wiesz... uznajmy, że jest to równie przyjemne, co największa przyjemność jaką mężczyzna może dać kobiecie... (a się plącze i się zawstydziłam jednocześnie nie dowierzając, że w ogóle to napisałam >.<).
Ja też uwielbiam rysować patykiem! Właściwie to zawsze się wkurzam, gdy ziemia jest za twarda i... Zmieniając temat to rozdział bardzo mi się podobał i wierzę gorąco w idealny związek jaki Domi i Alan mogą stworzyć, bo w końcu z tego, co widzę to Igor wciąż chce tylko brać i brać nic tak naprawdę od siebie nie dając, a do tego stawia coraz to nowsze żądania i na siłę chce zrobić z Dominiki kogoś kim nigdy nawet nie pragnęła być.
Widać, że darzy go głębokim uczuciem, bo ja jestem oziębła w tego typu sprawach, zważmy na to, że pokłóciłam się z moim ex-chłopakiem o zęby... (to nie był powód naszego rozstania, a jednak kłótnia miała kolosalne skutki). Dlatego fakt, że Domi nie spakowała walizek i nie wróciła do domu po tygodniu "samotności" jaką fundował jej Igor jest dla mnie zaskoczeniem, bo ja (pomimo miłości - choć moja kochana mamusia cały czas powtarza, że gdy się zakocham zrozumiem, że miłość rządzi się swoimi prawami) i tak bym się spakowała i do rodzinnego domu wróciła pokazując mu środkowy palec na do widzenia. Wiem jak to brzmi, ale z powodu swojej "dumy" jestem stuprocentowo pewna, że ja bym tak zrobiła i jeszcze puściła taką mowę, że mała głowa.
Podziwiam Dominikę za jej wytrwałość i wiarę, że potrafi zmienić swojego narzeczonego (zauważ, że jeszcze nie nazwałam go Kogutem!), ale każdy prędzej, czy później w końcu odpuszcza, a ona poznała kogoś, kto był spełnieniem jej młodzieńczych marzeń.
Pan Kapitan.
Kogoś kto akceptuje ją taką jaką jest i daje z siebie wszystko, aby sprawić, że na jej twarzy zagości uśmiech oraz stara się spędzić z nią jak najwięcej swojego czasu.
Alan.
Czego można chcieć więcej od mężczyzny? Wiem, że nikt nie jest idealny, ale moim zdaniem Dominika jest zdecydowanie za dobra dla "Pana Prezesa" i powinna w końcu przejrzeć na oczy, albo przynajmniej jak wspominałam wcześniej wyjechać na tydzień w góry, gdzie nie będzie miała kontaktu ze swoimi znajomymi i wszystko przemyśleć.
Natomiast ja i tak kibicuje Alankowi <3
Jeżeli Dominika nie zauważy jakie ma cicho pod nosem (w sensie, że pana Kapitana)... Mogę sobie go wziąć? Mogę?
Proooszę! Tak ładnie proszę?!
Jak zwykle życzę morza weny, umiejętności zatrzymywania czasu, abyś mogła w chwili "zawieszenia" tworzyć iście równie wspaniale rozdziały i jak zwykle jeszcze więcej wspaniałych pomysłów!
Pozdrawiam^^
Jupi! Byłam i jestem pierwsza! (Nie wiem, czemu ale podłapałam to od moich czytelniczek i to naprawdę fajowe uczucie!)
UsuńPozdrawiam x2 ^^
Najbardziej podobała mi się scena z Macarena :D. Super blog :)www.xxforeverxxx.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJestem rozdarta. Albo i nie. A moze jednak tak.. Kurcze. Na poczatku rozmowy podobal mi sie Igor i juz nie latwo bylo wybrac pomiedzy nim a Alanem.. ale potem jak Domi zaczęła na niego krzyczec, rzeczywiscie zauwazylam to jak ja zaniedbuje i znow bylam calym sercem za Alanem.. eh.. a ta scena kiedy dzwonil jej narzeczony, a ona myslala ze to majka.. ja bylam pewna ze to Alan dzwoni. Hahaha ciekawe kto sie pierwszy odezwie.. :D Chce nastepnyyy rodziaaał :D
OdpowiedzUsuńPs. Napisalas na blogu cos o recenzji twojego opowiadania..Jestem za! : D
http://ever-books-world.blogspot.com
I tak najlepsza jest Majka ♥ Kocham ją i jej poczucie humoru :) A Igor powinien wziąć się w garść i przyjechać do Dominiki, inaczej ją straci. Chociaż czuję, że Dominika coraz bardziej się zniechęca do ich związku ;( http://fairytaledreamcloudeen.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, czekam na kolejny! I zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://niemozliwezycie.blogspot.com
Twoje opowiadanie jest po prostu fantastyczne. Typowa, polska rodzinka :) Igor to naprawdę burak. Przesadny pracoholik. Odnoszę wrażenie, jakby praca była jego narkotykami. Dobrze, że Dominika mu to wygarnęła.
OdpowiedzUsuńMajka jest taka fajna. Szalona, zabawna. Pozytywna z niej wariatka. Dominika jest świetną główną bohaterką, powinna dobrze przemyśleć sprawę swoich zaręczyn. Nie wątpię, że kocham Igora, ale po co żenić się z kimś, z kim nie będzie się szczęśliwym?
Za to Alan sprawia, że Domi się uśmiecha i ogólnie jest wesoła.
Pozostaje mi czekać na ciąg dalszy, już się nie mogę doczekać :) Jestem wielką fanką tego opowiadania. Mam nadzieję, że prędko go nie zakończysz :D
Pozdrawiam gorąco i zapraszam Cię do mnie na nowy rozdział xx
love-ya-ff.blogspot.com
Przeczytałam twojego bloga i spodobał mi się.
OdpowiedzUsuńDominika znalazła się w trudnej sytuacji. Będzie musiała wybrać, a ten wybór łatwy nie będzie.
Jeżeli wybierze Alana to chyba będzie dobry wybór, bo myślę, że z nim będzie szczęśliwsza.
Jak jej związek z Igorem dalej tak będzie wyglądał to myślę, że niedługo się to zakończy.
Fajnie, że Dominika ma takie dobre relacje z Majką. Widać, że się przyjaźnią.
Rozdział był dodany niedawno, ale ja już na nowość czekam.
Życzę weny.
Czytając komentarze moich poprzedniczek, że Igor powinien wziąć się w garść niestety muszę wyrazić swe odmienne zdanie xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Igor w końcu podpadnie Dominice, a Alan dostanie swoją szansę!
Super rozdział!
http://zakochaninazaboj.blogspot.com/
Fajny. Zaczne czytać :3. Zapraszam do mnie :D
OdpowiedzUsuńhttp://blogbetruetowhoyouare.blogspot.com/2014/11/4-rozdzia.html
super opowiadanie! muszę nadrobić resztę rozdziałów !
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o sobie! Tym bardziej o tancu z miotłą :D czekam na kolejny rozdzial, no i..kiedy ksiazka w wersji papierowej?! :)
OdpowiedzUsuńOMG ! Rozdział jest cudowny !
OdpowiedzUsuńKocham twój styl pisania. Czuję się w tedy jakbym tam była. Zazdroszczę Ci takiego doboru słów, jakim się posługujesz.
Czekam na następny rozdział
Zapraszam: http://nobody-else-louis-tomlinson-ff.blogspot.com
Pozdrawiam i całuję :**
Czytam jeszcze raz na dobry sen od początku wszystkie rozdziały i przy okazji tak jak prosiłaś - zapraszam na nowy post. :)
OdpowiedzUsuńhttp://pokolorowacswiat.blogspot.com
Czytam już drugi rozdział tego opowiadania i... podoba mi się! Ta historia ma w sobie jakąś magię coś dziwnego, co mówi mi "zacznij czytać już teraz ten pieprzony 1 rozdział" I chyba naprawdę to zrobię.
OdpowiedzUsuń+Pięknie piszesz :)
Pozdrawiam
Dawno tutaj nie zaglądałam więc trzeba nadrobić straty.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Dominika będzie z Alanem ponieważ moim zdaniem, jej związek z Igorem jest nijaki. Co to za mężczyzna który prawie nie ma czasu dla swojej ukochanej i zajmuje się tylko pracą? Zdaję sobie sprawę z tego że życie wcale nie jest takie kolorowe i trzeba pracować ale umiar we wszystkim jest najważniejszy (właściwie ja mam ŻADNE doświadczenie w tego typu sytuacjach bo mam dopiero 16 lat).
Bardzo lubię to opowiadanie bo ma w sobie takie przyjemne ciepło. Dzięki twoim dokładnym opisom, czułam się jakby znowu były wakacje i upały dręczyły mnie całymi dniami.
Życzę ci weny i obyś nigdy nie była w takiej sytuacji jak Dominika :P
http://moje-iki-meiro.blogspot.com
Zobaczyłem Twój komentarz u siebie, więc postanowiłem wpaść i się odwdzięczyć. Karma.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem wszystko. Serio. Miejscami lekko się nudziłem, jednak miałem okazję czytać o wiele gorsze twory blogowych autorem (między innymi z ich powodu zawiesiłem ocenialnię, ech), Tobie wystawiłbym tróję, co w moim mniemaniu jest oceną wyśmienitą. Bardzo rzadko bowiem opowiadania ujmują mnie na tyle, bym pokusił się o cztery czy pięć.
Co rzuca się w oczy? Brak wyjustowanego tekstu oraz brak akapitów przy kwestiach dialogowych. Masz w domu jakąś książkę, prawda? Weź ją teraz do ręki i odszukaj dialog. Ma wcięcie? Ma. Co teraz powinnaś zrobić? Tak, wejść na bloggera i to poprawić. Zawsze możesz posłużyć się kodem CSS.
Za co odjąłbym Ci punkty? Za interpunkcję. Kuleje na obie nóżki. Zapamiętaj: przed imiesłowami przysłówkowymi, czyli słowami zakończonymi na -"ąc", np.: zaczynając, pisząc, zacierając, itd., stawia się przecinek. ZAWSZE. ALWAYS. Dlatego mam prośbę - przeleć każdy rozdział od początku i wstaw przecinki przed owe imiesłowy. Będę z Ciebie dumny. W porządku?
Za co plusy? Za kolor tekstu, który nie zlewa się z tłem. Bardzo wygodnie się czytało, moje biedne, ślepe oczy przetrwały taką ilość tekstu!
Cóż, ode mnie to tyle. Możesz się mnie spodziewać przy najnowszym rozdziałem.
Ech, "pod najnowszym rozdziałem"
UsuńDziękuję za szczerość cyt. "Miejscami lekko się nudziłem, jednak miałem okazję czytać o wiele gorsze twory..." dziękuję, bardzo motywujące :)
Usuńw wolnej chwili obiecuję poprawić interpunkcję, bo jak stwierdziłeś kuleje na obie nóżki!
Oczywiście zapraszam częściej, jestem wdzięczna za komentarz. Pozdrawiam.
Widzę, że napisałaś kolejny świetny rozdział :) Świetne opowiadanie. Dawno tutaj nie zaglądałam, ponieważ miałam problemy z kompem, ale widzę, że wcale Ci nie brak pomysłów :D Oby tak dalej :*
OdpowiedzUsuńhttp://halloweenismylife.blogspot.com/
Meow *.* Uwielbiam Majkę. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńhttps://gdzie-swiatlo-nie-zawsze-oznacza-dobo.blogspot.com
Przyznaje, że Igor po tej rozmowie nie wydaje się być taki zły, ale trochę ta wymiana zdań przypominała rozmowę małżonków z 10 letnim stażem, a nie zakochane po uszy w sobie narzeczeństwo, z utęsknieniem i zniecierpliwieniem czekające na ślub.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Majkę. Rozmowa między dziewczynami w tym rozdziale była chyba najlepsza ze wszystkich.
Cudowne opisy.
Jeszcze co do Igora, to on i Majka po prostu do siebie nie pasują, tu już nie chodzi o charaktery, bo jak wiadomo w takim przypadku przeciwieństwa się przyciągają, oni jednak mają zupełne różne wręcz odmienne priorytety.
Pozdrawiam: sie-nie-zdarza.blogspot.com
Strasznie lubię Majkę. Jest bardzo zabawna. A dialogi między nią a Dominiką tak jak w tym rozdziale są rozbrajające. Czyta się je z wielką przyjemnością, jak pozostałą część rozdziału. Strasznie ale to strasznie podobają mi się twoje porównania i opisy.
OdpowiedzUsuńJuż sama nie wiem co myśleć o tym Igorze. Niby mówi, że będzie już lepiej, że będą spędzać ze sobą więcej czasu, po czym dodaje, że za jakiś czas będzie miał znowu więcej pracy. Tak w zasadzie to obiecywanie o spędzaniu ze sobą więcej czasu było zbędne, dało Dominice jedynie nadzieję, chyba, że nauczyła się już, aby nie wierzyć w takie historie swojego narzeczonego. Według mnie jeśli chce okazać się lepszym narzeczonym niż takim, jakim jest teraz, powinien bez informowania jej o tym, przyjechać do niej. To byłaby chyba najlepsza niespodzianka.
Rozdział genialny. Nic tylko czytać dalej, więc tak też zrobię. :)
Pozdrawiam :)
http://ourangelsalwaysfall.blogspot.com/
Wiem co jest największym problemem między D&I. Oni są z innej gliny i są to takie przeciwieństwa, które może i się przyciągają, ale żyć razem, to już nie dadzą rady wyżyć, zwłaszcza, jeśli obie ze stron nie są zdolne iść na kompromis. Mają inne priorytety i też w ich życie wdarła się straszna rutyna.
OdpowiedzUsuńMajki nie lubię jako osoby, rozszarpałbym ją na strzępy, gdybym taką miał w swoim najbliższym otoczeniu, albo jakby zajechała mi drogę, ale jako postać jest genialna, niemal tak samo jak twoja Klara.
dariusz-tychon.blogspot.com