Igor,
wyprostowany niczym struna z rękoma skrzyżowanymi na piersiach, utkwił w
narzeczonej, domagający się wyjaśnień, wzrok. Oczy koloru głębokiej czerni,
przypominające dwa węgielki, płonęły wściekłością, a drobna i wątła klatka
piersiowa ukryta pod śnieżnobiałą elegancką koszulą podnosiła się i opadała w
rytm przyspieszonych uderzeń serca.
- Dominiko,
chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia! - krzyknął do siedzącej na przeciwko
dziewczyny, która nękana przeszywającym bólem, opuściła nisko głowę i ściskała
ją z całej siły, starając się zapanować nad ciśnieniem, uparcie pulsującym w
jej skroniach.
"Uspokój
się, rozumiesz? I to już! Nie pozwól, by jakiś dupek zniszczył ci życie i
zdrowie" powtarzała sobie w myślach niczym mantrę, czując, że zaczyna
nabierać sił i pewności siebie. "On nie jest tego wart! Już za dużo przez
niego wycierpiałaś." Jej oddech z każdą chwilą stawał się głębszy i
spokojniejszy, bezwładne nogi, przypominające bezkształtną, galaretowatą maź,
nabierały czucia, a zaciśnięte do tej pory ręce, piekły z chęci wymierzenia mu
siarczystego policzka.
- Dominiko,
mówię do ciebie! - doskoczył do niej i mocnym szarpnięciem uniósł do góry jej
głowę, zmuszając, by spojrzała mu w oczy. Przeszywający ból niemal w tej samej
sekundzie, rozszedł się po jej karku, a z rozchylonych ust wyrwał się cichy jęk
rozpaczy, ale również i złości, przede wszystkim na samą siebie.
"I dla
takiego ścierwa chciałam zostawić Alana?" zmrużyła oczy i posłała mu
spojrzenie, pełne pogardy, gorzko żałując, że nie potrafi zabijać wzrokiem, tak
jak to robił legendarny Bazyliszek lub
przynajmniej jak Królowa Śniegu zamrażać oddechem.
Jego surowy
dotyk, palił jej skórę. Czuła pod zaciśniętymi na jej podbródku palcami
nieprzyjemne pieczenie, które zmieniło rumianą i gładką skórę w pogorzelisko, w
dodatku mogłaby przysiąc, że do jej nozdrzy dochodził drażniący zapach
spalenizny. Nie sądziła, że tak miękkie i delikatne dłonie, które zarabiają na
życie podpisując umowy i odbierając telefony, mogą być tak władcze i zaborcze.
"Boże,
jak ja cię nienawidzę!" przełknęła ślinę, powstrzymując nieodpartą ochotę
przed splunięciem mu w twarz.
- Jezu,
Dominiko, przepraszam cię - zwolnił ucisk i przytulił ją mocno do siebie,
głaszcząc spływające po jej plecach długie włosy, które rozpieszczane
promieniami wakacyjnego słońca, pojaśniały, przybierając kolor mlecznej
czekolady. - Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Nie
dotykaj mnie! - krzyknęła i z całych sił, jakie w sobie miała, odepchnęła go od
siebie i uśmiechnęła się szyderczo, widząc leżącego u jej stóp Igora, który
zaskoczony reakcją narzeczonej, nie zdążył wesprzeć się na rękach i uchronić
przed upadkiem.
- Dominiko,
skarbie - ukląkł przed nią i położył głowę na jej kolanach. - Przepraszam,
zachowałem się jak...
- Nie dotykaj
mnie! - syknęła przez zaciśnięte zęby, nie pozwalając mu dokończyć zdania i
odskoczyła od niego, jakby porażona prądem. - Żądasz wyjaśnień? W
porządku, najwyższy czas, żebyś
poznał...
- Domka! -
odwróciła głowę w stronę dobiegającego głosu i westchnęła ciężko, widząc
zeskakującą z roweru przyjaciółkę, która nie tracąc czasu na rozkładanie nóżki,
czy szukanie stojaka, rzuciła go niedbale na ziemię i pospiesznym krokiem,
niemalże biegnąc, zmierzała w ich stronę, przyglądając się ze zdziwieniem,
podnoszącemu się z ziemi Igorowi.
"No
nie, czemu akurat teraz? Teraz kiedy zebrałam się w sobie, żeby powiedzieć mu
prawdę i zakończyć raz na zawsze ten, pożal się Boże, związek. To, że Majka
jest mistrzynią w pojawianiu się w najmniej odpowiednim momencie wiedziałam od
zawsze, ale żeby akurat teraz?" przewróciła oczami i westchnęła głośno,
łapiąc przyjaciółkę za rękę "Chociaż, może to i dobrze, najpierw trochę
ochłonę i uspokoję się, a potem skończę to co zaczęłam, teraz mogłabym go
niechcący, a może i chcący, zabić."
- Cześć Majka,
miło, że wpadłaś - uśmiechnęła się do przyjaciółki, która ciągle nie mogła
oderwać spojrzenia od stojącego przed nią mężczyzny, patrzącego na nią z
nieskrywaną niechęcią i złością.
-Co? A
tak... - odchrząknęła i nerwowym ruchem dłoni poprawiła burzę blond loków,
odstających niesfornie, jakby każdy z nich żył własnym życiem - Przejeżdżałam...
obok i pomyślałam, że zajrzę - zająknęła się, wzruszając ramionami. Dominika,
która znała Majkę najlepiej ze wszystkich, stłumiła śmiech, widząc nieudolne
próby wmówienia im, że tak właśnie było - Ale chyba wybrałam zły moment? - zwróciła
się do przestępującego z nogi na nogę Igora, starając się z całych sił, by ton
jej głosu zabrzmiał jak najbardziej wiarygodnie - Nie wiedziałam, że przyjechałeś,
głupia ja - uderzyła się teatralnie w czoło - już mnie nie ma.
Zrobiła
krok do przodu, kiedy z kieszeni eleganckich, wyprasowanych na kancik spodni od
garnituru, odezwał się stłumiony dźwięk telefonu. Dominika, wykorzystując
chwilę nieuwagi narzeczonego złapała Majkę za rękę i ścisnęła ją mocno,
przyciągając do siebie.
- Ani mi
się waż - syknęła i poczuła ulgę, widząc zaciętą twarz przyjaciółki, która
kiwnęła głową na znak, że nie zostawi jej samej.
Igor
spojrzał na wyświetlacz swojej komórki i z przerażeniem malującym się na
twarzy, nerwowym ruchem przejechał palcem po ekranie i przyłożył telefon do
ucha.
- Tymek? Co
się dzieje? - zapytał z troską w głosie, na co Dominika prychnęła głośno nie
kryjąc irytacji. "Praca jak zwykle na pierwszym miejscu, jakżeby inaczej.
Chyba szybciej piekło zamarznie, niż on odpuści tą gonitwę za pieniądzem."
- Aha, w
porządku - pokiwał głową, słuchając z uwagą słów swojego zastępcy, który pod
jego nieobecność zarządzał firmą - Ok, zaraz będę. - zakończył połączenie i
schował telefon do kieszeni spodni.
- Wracasz
do Warszawy? - zapytała pełna nadziei na szybki wyjazd narzeczonego i mocno
zacisnęła kciuki, prosząc w duchu by jej marzenie się spełniło.
"Nigdy
nie sądziłam, że do tego dojdzie, zawsze domagałam się, żeby poświęcił mi choć
chwilę czasu, a teraz modlę się, żeby go tu nie było. Chyba nareszcie
zmądrzałam, szkoda tylko, że tak późno. Cztery zmarnowane lata."
- Słucham?
- No,
powiedziałeś, że zaraz będziesz. - wyjaśniła.
- A, o to
chodzi, nie, nie wracam, to znaczy wracam, ale dopiero w poniedziałek, tak jak
zaplanowałem. Teraz umówiłem się z Tymkiem na skypie, jest nie do końca pewny
projektu i chciał go ze mną przedyskutować.
- Aha -
odparła sucho, starając się ukryć rozczarowanie.
"Babcia
miała rację, powtarzając mi kiedy byłam małą dziewczynką, że najgorzej jest
ślepo wierzyć nadziei, wtedy nie bardzo wiedziałam o co chodzi, teraz wiem, aż
za dobrze. Po co on tu w ogóle przyjeżdżał? Wszystko było proste i pewne.
Miałam pojechać do Warszawy, powiedzieć mu, że jest dupkiem i mam go serdecznie
dość, zabrać swoje rzeczy i wrócić do Alana. A on zjawia się tu bez słowa,
chociaż nikt go nie zapraszał, wciska mi na palec kosmicznie drogi pierścionek,
mydli oczy pokojem dziecięcym i myśli, że padnę mu do stóp i tak, jak było do
tej pory, będę grzeczna i uległa. W sumie prawie mu uwierzyłam. Zbłaźniłam się
przed Alanem i pewnie teraz nawet nie będzie chciał na mnie spojrzeć. Wcale by
mnie to nie zdziwiło. Teraz ja się będę musiała mocno namęczyć, żeby znów mi zaufał."
- Skończymy
naszą rozmowę później - stanowczy głos mężczyzny, który wywoływał w niej
odruchy wymiotne, wyrwał ją z rozmyślań.
- Na pewno
- syknęła, nie spuszczając wzroku z Igora, który bez słowa pożegnania,
pospiesznym krokiem ruszył w stronę domu, po czym zniknął w środku, zamykając
za sobą z głośnym trzaskiem wejściowe drzwi.
Majka,
stojąc bez ruchu z otwartymi ustami i rękoma zwieszonymi luźno wzdłuż tułowia,
wciąż przyglądała się przyjaciółce z niedowierzaniem. Zwykle wygadana i
rezolutna, teraz nie potrafiła wydusić z siebie choćby jednego słowa, jakby
ciągle miała nadzieję, że to wszystko co działo się na jej oczach było tylko
snem, lub jako widz siedzący przed srebrnym ekranem kinowym ogląda z przejęciem
kłótnię kochanków, bojąc się mrugnąć, by nie przegapić ważnego momentu.
- Dobrze,
że przyjechałaś, jeszcze kilka sekund, a chyba bym go zabiła - warknęła, kopiąc
ze złością nogę, stojącego obok stołu.
- Domka, co
się dzieje?
- Długa
historia - syknęła rozmasowując stopę, bolącą po kopnięciu w twarde drewno.
- Nie mam
zbyt dużo czasu, wiesz zostawiłam małego z Tomkiem, miałam tylko do sklepu i z powrotem - zrobiła nadąsaną
minę, wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia - Ale... - uniosła do góry
wskazujący palec i rozpromieniała się, dając do zrozumienia Dominice, że
właśnie wpadł jej do głowy pomysł, który musiał zostać jak najszybciej
wprowadzony w życie - Ale możemy pojechać do mnie, wezmę małego do piaskownicy,
a my sobie posiedzimy na leżakach i wszystko mi opowiesz. Co ty na to?
- Czy ja
wiem? Nie chciałabym ci przeszkadzać.
- A niby w
czym? Daj spokój, będziesz tu sama siedzieć? Bo Wandzi nie ma prawda? -
przyjaciółka odpowiedziała jej skinieniem głowy - No właśnie, Igor też w swoim
świecie, żadnego pożytku z niego nie będziesz miała, ba, on nawet nie zauważy,
że cię porwałam na chwilę, a jeśli to cię nie przekonuje, to powiem ci w
tajemnicy, że mam pudło lodów truskawkowo-czekoladowych. Jeszcze nie otwierane.
- roześmiała się i popchnęła ją w stronę garażu - Bierz rower i dawaj chodź, bo
umieram z ciekawości.
- A mogę
liczyć na jakąś kawę?
- Coś się
znajdzie - zaszczebiotała promiennie wiedząc, że ma Dominikę w garści, która z
jej pomocą za kilka chwil zapomni o dręczących ja myślach i nabierze odwagi, by
rzucić w diabły pana Idealnego.
- Skoczę
tylko po telefon - krzyknęła, biegnąc w stronę domu.
"Całe
szczęście, że cię tu zostawiłam" pomyślała, widząc leżącą na komodzie w
przedpokoju komórkę i ucieszyła się, że nie musi wchodzić na górę do swojej
sypialni, w której Igor właśnie teraz, podczas swojego trzydniowego urlopu i po
miesiącu rozłąki załatwia sprawy biznesowe. Odblokowała klawiaturę i skrzywiła
się, widząc mrugający czerwony pasek bliskiej rozładowania baterii. "No
trudno, może jakoś wytrzyma, na telefon do mamy starczy." Schowała Nokię
do kieszeni, przejrzała się w wiszącym nad szafką lustrze z bogato rzeźbioną
ramą i rozczesując splątane włosy, związała je w niedbałego koka.
- Gotowa! -
krzyknęła, wychodząc z domu i uśmiechnęła się szeroko na widok Majki, która,
nie tracąc czasu wyprowadziła z garażu jej rower - Niech ci Bóg w córci
wynagrodzi, bo synka już masz - podniosła w górę luźną koszulkę i pogłaskała ją
po jeszcze płaskim brzuchu.
- Co będzie
to będzie, byle by się w mamusię wdało - machnęła ręką i wyjechała na tłoczną
ulicę, dzwoniąc przymocowanym do kierownicy dzwonkiem na przechodniów,
spacerujących ścieżką przeznaczona dla rowerzystów. "Mam nadzieję, że
prowadzenie roweru, nie sprawia jej tak dużej trudności jak jazda autem,
chociaż z Majką nigdy nic nie wiadomo."
- No,
opowiadaj - ponagliła, kiedy Dominice udało się ją dogonić i zrównać z nią. -
Coś mi mówi, że to wszystko miało związek z Alanem.
- Brawo,
Sherlocku.
- Żaden ze
mnie Sherlock, po tym, jak mało mnie nie rozjechał, zresztą nie tylko mnie, bo
jeszcze Henia z warzywniaka...
- Zaraz,
zaraz - przerwała jej - Jak to rozjechał?
- No
mówiłam ci, że wyskoczyłam do sklepu, tak? - kiwnęła głową na leżące w
koszyczku przymocowanym do kierownicy torby z zakupami. - No i wiesz stałam przed
sklepem z Heniem, tym właścicielem, wiesz którym?
- Majka czy
to takie ważne, kim jest Heniu? Bardziej interesuje mnie Alan.
- No i
wybieram te pomidory - pospiesznie podjęła przerwany wątek, puszczając
sarkastyczną uwagę przyjaciółki mimo uszu - a tu nagle, jak nie wypadnie zza
zakrętu jakiś wariat, mówię ci pisk opon, aż do tej pory w uszach słyszę. Tak
się przestraszyłam, nawet przy ostatniej stłuczce tak spaloną gumą nie było
czuć. Mówię ci, jak Boga kocham - złapała się prawą ręką za pierś, tracąc panowanie
nad kierownicą, zachwiało nią ale szybko odzyskała równowagę. "Jednak
jazda rowerem wychodzi jej o niebo lepiej, chociaż, jak to mówią, lepiej nie
chwalić dnia przed zachodem słońca". - Myślę co za debil, patrzę, a tu
Alan, no jak nic Alan. Mówię ci światła, nie światła, znaki, nie znaki, na nic
nie zwracał uwagi, pędził jak szalony. I tak sobie pomyślałam, że pewnie się
pokłóciliście, no bo co innego mogło tak go wkurzyć? Miał gdzieś, że może się
rozwalić tym samochodem, a po drugie od warzywniaka do was, to jak rzut
beretem, więc skąd miałby wracać jak nie od ciebie? Długo nie czekałam,
zapakowałam torby do koszyka i rura, ale że spotkam Igora to bym w życiu nie
przypuszczała. - pokręciła głową i głośno westchnęła.
- Ja też
mało zawału nie dostałam, jak go zobaczyłam, ale zaraz ci wszystko na spokojnie
opowiem - zatrzymały się przed domem Majki i wprowadziły rowery na podwórko.
- To ja
lecę po kawę i lody, a ty się rozgość.
- Poproszę
podwójną porcję - uśmiechnęła się szeroko i uniosła w górę rękę, przypominając
ucznia, wyrywającego się do odpowiedzi.
Oparła
rower o rosnącą przy płocie jabłonkę, zsunęła ze stóp sandały i niosąc je w
dłoniach, niespiesznie kierowała się w stronę sadu, pozwalając, by ginąca z
braku deszczu trawa łaskotała jej bose stopy. Z głośnym westchnieniem, opadła
na rozłożony w cieniu leżak i zsunęła na nos okulary, rozkoszując się
przenikającymi przez korony drzew promieniami, późnego ale jeszcze gorącego
słońca.
Z małej
torebki, przewieszonej przez ramię wyciągnęła telefon i zadzwoniła do mamy,
opowiadając jej pokrótce przygodę, jaka spotkała ją po jej wyjściu do ciotki
Jadźki.
Czuły głos kobiety, zapewniającej, że wszystko będzie dobrze
i że nie powinna się tak bardzo tym przejmować, bo przecież nie jest sama, ma
wokół siebie ludzi, którzy kochają ją i chcą dla niej jak najlepiej, był kubłem
zimnej wody na jej rozgrzane do czerwoności nerwy.
"No właśnie, czym ja się martwię? Że go zranię, że
poczuje się odrzucony? I bardzo dobrze, niech wie, jak ja się czułam przez
lata. I jestem pewna, że on ani razu nie miał wyrzutów sumienia, że przez niego
płaczę. Tylko udawał, że mu przykro, a kolejnego dnia i tak wszystko wracało do
normy."
- Dobra,
mamuś, bateria mi pada, będę wieczorem - powiedziała kończąc rozmowę.
- Nie
spiesz się kochanie, wygadaj się, wyżal, a jak trzeba to sobie popłacz,
zobaczysz będzie ci lżej.
- O nie,
nie - powiedziała stanowczym głosem - Nie zamierzam już przez niego płakać,
starczy tego. Muszę się tylko trochę uspokoić, i dopiero z nim porozmawiam, teraz
mogłabym go chyba nawet zabić.
- Ojojoj to
faktycznie, lepiej ochłoń, nie mam ochoty się po sądach włóczyć, a już na pewno
przynosić ci paczek do więzienia. Trzymaj się kochanie.
- Pa, mamuś
- nacisnęła czerwoną słuchawkę i wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
"Co to
za wahania nastrojów? Chwilę temu zalewałam się łzami jak bóbr, żałowałam, że
byłam nie w porządku wobec Igora, nawet że poznałam Alana i dałam się ponieść
wakacyjnemu szaleństwu. Boże jaka ja jestem głupia? Przecież wszystko, co
najpiękniejsze przeżyłam właśnie z nim. A ile jeszcze przede mną? Oczywiście
pod warunkiem, że mi wybaczy moją głupotę."
W menu
telefonu wybrała ikonkę koperty i pospiesznie wystukała na klawiaturze słowa,
które od kilku godzin nie dawały jej spokoju.
Przepraszam, tak mi głupio, nie wiem co mi
odbiło. Możemy się spotkać?
W momencie, kiedy otwierała listę kontaktów, by wysłać do
Alana krótkiego smsa usłyszała cichą melodyjkę, oznajmiającą rozładowanie
baterii, a na ekranie pojawił się kolorowy napis Bay bay, po którym telefon bez
ostrzeżenia zgasł, nie pozwalając jej na wysłanie wiadomości.
- Szlag by
to trafił - zaklęła pod nosem ze złości i schowała martwą komórkę do torebki. -
Teraz się nie dziwię, że Igor zawsze ma przy sobie zapasową baterię - syknęła i
na samą myśl o nim przeszły ją ciarki. "Muszę to jak najszybciej
skończyć."
- Podano do
stołu - usłyszała za plecami radosny głos Majki, która z gracją doświadczonej
kelnerki, pracującej od lat w zawodzie, niosła na okrągłej tacy, wysokie
szklanki z trójwarstwowym latte macchiato oraz pucharki pełne lodów
czekoladowo-truskawkowych, które posypała bakaliami i polała bitą śmietaną.
- O Jezuniu
- jęknęła na widok pyszności, którymi zastawiła cały stolik, stojący między
fotelami. - Wygląda oszałamiająco - wzięła do ręki wysoką szklankę i uniosła ja
w górę, przyglądając się idealnie oddzielającym się od siebie trzem warstwom
kawy.
- Ciężko w
to uwierzyć, ale smakuje jeszcze lepiej - opadła na wyścielony miękką poduszką
leżak i mrużąc oczy przed padającymi na nią promieniami słońca upiła łyk
spienionego mleka - No to opowiadaj, bo chyba zaraz wybuchnę z ciekawości.
- Oj Majka,
to wszystko się trochę pokiełbasiło.
- Co to
znaczy, "wszystko się trochę pokiełbasiło"? - powtórzyła, nieudolnie naśladując
głos Dominiki i teatralnie przewróciła oczami.
- To może
zacznę od początku - wzięła głęboki wdech i głośno wypuściła powietrze, czując,
że wszystkie nerwy, które towarzyszyły jej od przyjazdu Igora, odeszły w
zapomnienie, ujmując jej kilku zbędnych kilogramów i niechcianych zmarszczek,
jakie pojawiły się wraz z niespodziewaną wizytą narzeczonego, dodając jej kilku,
a może nawet kilkunastu lat. - Po tym, jak zostawiłaś nas samych w barze -
rzuciła jej wymowne spojrzenie i wybuchnęła śmiechem, wspominając wieczór spędzony
z Alanem na kutrze - sprawy, że tak powiem, nabrały tempa.
- Co to
znaczy "sprawy nabrały tempa"? - pisnęła, siadając na brzegu leżaka -
Przespałaś się z nim?
- Nie -
skrzywiła się i pokręciła przecząco głową - Chciałam, oboje chcieliśmy. Całą
noc spędziliśmy na kutrze, w sumie było blisko, ale nie wyszło, z resztą
nieważne. Miałam na myśli, to że powiedziałam mu o swoich planach na ten
weekend. O tym, że zamierzam pojechać do Warszawy po swoje rzeczy, zakończyć
ten beznadziejny związek, jeśli w ogóle można to tak nazwać, wrócić na Hel i
zacząć wszystko od początku. Z nim. Nigdy bym nie przypuszczała, że po, bądź co
bądź, upojnej nocy spędzonej z panem kapitanem na morzu, w domu zastanę Igora. Myślałam,
że się pod ziemię zapadnę, jak zobaczyłam jego auto. Mama też mało zawału nie
dostała. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to "Jezus, Maria Alan go
zabije."
- Mało
powiedziane - prychnęła kpiąco, spoglądając w stronę piaskownicy, w której
Patryczek ubrany w same majteczki budował zamek. - No i co dalej?
- Potem już
było tylko gorzej. - machnęła ręką - Siedzieliśmy przy śniadaniu, a Igor
oczywiście jak zwykle się wymądrzał. Mówię ci, nie mogłam go słuchać, z każdym
jego słowem wywracało mi flaki na drugą stronę. Tak patrzyłam na niego z boku i
wiesz co? Kompletnie nie wiem, jak on mi się mógł kiedykolwiek podobać. Takie
to chucherko, z równiutkimi brwiami i pomalowanymi bezbarwnym lakierem
paznokciami. A do tego taki elegancik, przyjechał na urlop, upał, że bierz
smołę gotuj, a nosi się w gajerku od Armaniego. No bez jaj, trochę luzu.
-
Faktycznie jak go zobaczyłam w tych pikolakach, spodniach na kancik i koszuli
zapiętej pod samą szyję, myślałam, że padnę ze śmiechu.
- Tu się
nie ma co śmiać, tu płakać trzeba - wzięła kolejny łyk kawy i wyciągnęła w stronę
przyjaciółki prawą dłoń, pokazując pierścionek z białego złota, zdobiący jej
serdeczny palec.
- Nie
pierdol - pisnęła, i szybkim ruchem zakryła sobie usta ręką, spoglądając w
stronę bawiącego się kilka metrów od niej synka. - Jakim cudem?
- Nie wiem jak
to się stało. Jedliśmy śniadanie, Igor nagle wstał, klęknął przede mną, zapytał
czy zostanę jego żoną i za bardzo nie czekając na odpowiedź wsunął mi na palec
ten cholerny pierścionek.
- Naprawdę
oświadczył ci się w kuchni? - Majka nie kryła oburzenia.
- Tak, w
kuchni, w dodatku gdzieś między gryzem kanapki z szynką a łykiem czarnej
herbaty, o kwiatach już nie wspomnę. - prychnęła z irytacją - Byłam na niego
tak wściekła, miałam ochotę go rozszarpać i gdybym mogła to uwierz, że nie
wahałabym się ani sekundy. Kompletnie mnie tym zabił, w życiu się po nim czegoś
takiego nie spodziewałam, i chyba właśnie dlatego nawet nie zaprotestowałam.
Ale to jeszcze nic... - nabrała na łyżeczkę sporą porcję lodów i zmrużyła oczy
rozkoszując się ich smakiem. "O tak, tego mi było trzeba. Jeśli ktoś mi
kiedyś powie, że zajadanie stresów słodyczami nic nie pomaga, to wybuchnę mu
śmiechem w twarz." - Potem stanął
za mną, nachylił się i wręczył mi do ręki telefon, pokazując zdjęcia pokoiku,
który pod moją nieobecność urządził dla naszego dziecka.
- Co?! -
krzyknęła i złapała się za głowę. - Niemożliwe!
- Też tak
myślałam, a jednak. Rozumiesz, pan Prezes nagle zgodził się na dziecko,
najgorsze w tym wszystkim jest to, że mu uwierzyłam. Tak mi zamydlił oczy, że
zerwałam z Alanem - dodała po chwili i schowała twarz w dłoniach zła na samą
siebie.
- Nie
gadaj! To dlatego mało mnie nie rozjechał! Powiedziałaś mu, że zamierzasz
zostać z Igorem? Mam rację?
- Tak, ale
jak już odjechał, to dopiero dotarło do mnie, co ja najlepszego narobiłam.
Przecież Igor nie dorasta mu do pięt. Co z tego, że jest prezesem własnej
firmy, że skończył trzy kierunki studiów, że zarabia tysiące, ma odjechane auto
i mieszkanie, kiedy jest zakochanym w sobie i swoich pieniądzach zarozumiałym i
przemądrzałym egoistą, który nie potrafi uszczęśliwić w żaden sposób swojej
kobiety. Jestem na siebie taka zła, że nawet sobie nie wyobrażasz.
- Też bym
była na twoim miejscu, rozkochać w sobie takie ciacho, jak Alan i wypuścić je z
rąk, to trzeba być kompletną idiotką - spojrzała na przyjaciółkę i uśmiechnęła
się niepewnie - Przepraszam, nie to chciałam powiedzieć.
- Nie
przepraszaj, masz rację, idiotka ze mnie jakich mało. Teraz tylko martwię się
czy Alan mi wybaczy. Gdyby ktoś tak mnie potraktował, to nawet nie chciałabym
na niego spojrzeć.
- On cię
kocha, wszystko ci wybaczy. Tylko musisz się ogarnąć z Igorem. Zbierz się w
sobie i kopnij go w końcu w dupę, zobaczysz, że ci ulży, a potem dopiero pogadaj
z boskim panem Kapitanem.
- Masz
rację im szybciej to załatwię tym lepiej - poderwała się z miejsca i prawie, że
biegnąc zmierzała w stronę roweru, opartego o jabłonkę, rosnącą przy furtce -
Mam tylko nadzieję, że nie jest za późno.
- Na pewno
nie, tylko pamiętaj, jak się będziesz z nim godzić to koniecznie włóż jakąś
ponętną bieliznę - krzyknęła za nią z szelmowskim uśmiechem na ustach -
najlepiej czarną, czytałam ostatnio w "Ja, Dama", że niegrzeczni
chłopcy lubią takie klimaty.
- Co ja bym
bez ciebie zrobiła? - pomachała jej na pożegnanie i wyjechała na ulicę.
"Zerwać
z Igorem, oddać pierścionek, uświadomić mu, że jest dupkiem, przeprosić Alana i
błagać choćby na kolanach o ostatnią szansę, prawda, że proste?"
Smutne i
rozgniewane oczy oraz świadomość, że zawiodła mężczyznę, którego naprawdę
kochała, nie dawały jej spokoju. "Nie, Alan nie może czekać"
zawróciła rower i skręciła w wąską dróżkę, która prowadziła do jego domu.
- Odwagi -
szepnęła do siebie i przyspieszyła, zaciskając z całych sił dłonie na
kierownicy.
Ha! Jak zwykle mnie nie zawiodłaś!
OdpowiedzUsuńPrezesik niech wraca do Warszawy, a ja już skaczę pod sufit i wyczekuję rozmowy Dominiki z Alanem! :))))))))))))))))
Jedno mnie zastanawia: Czy przypadkiem Alan nie będzie zły, że jeszcze nie zerwała z Igorem, a przyjechała się pogodzić? Czy nie pomyśli, że "znowu" chce go wykorzystać? O, a może razem pojadą skopać mu tyłek? Tak, tak! Niech tak będzie, supiii! :DDD
Jeju jak piszę komentarze zaraz po przeczytaniu to zaraz rozsadza mnie energia. ;)
Super chruper rozdział i czekam na następnyyy! :)))
http://krainanovitas.blogspot.com/
P.S Pierwsza! :D
UsuńJeeeest! Nareszcie się doczekałam! Niech Igor wraca do Warszawy i tam załatwia to co musi. Szkoda, że Majka wtedy się pojawiła, ale może to nawet dobrze, bo Domi mogła się przynajmniej jej później wyżalić (chociaż prędzej czy później i tak by to zrobiła). Dobrze, że Dominika najpierw poszła do Alana. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni i będzie się duuuużo działo.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki i pozdrawiam ;*
Jestem! Rozdział fenomenalny <333
OdpowiedzUsuńhaha, a niech Igor spada! xD będzie spokój!
Ale Czy Domi nie zachowuje się nierozważnie? nie zerwała z Igorem.... idzie się pogodzić, a tu zaraz coś czuję, że będą szykowały się nieporozumienia i kłopoty...
Mam nadzieję, że wszystko się ułozy !!! Liczę na to ! <3 <3<3
Nareszcie Dominika się ogarnęła! Gratulacje :D
OdpowiedzUsuńTeksty Majki są najlepsze. Zawsze jest taka roześmiana, rozgadana i optymistyczna, że aż ciężko jej nie lubić.
Mam nadzieję, że Domi weźmie się w garść i w jakiś sposób wybłaga Alana, bo na jego miejscu byłabym nieźle wkurzona...
Cóż, zostaje mi życzyć powodzenia Domce. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ^^
Niech się wszystko już ułożyyyyyyy noooo :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że odwleczesz trochę ostatni rozdział bo trzeba "naprostować" parę rzeczy :DD
Nie spóźniłam się... jeszcze. Bardzo mi się podoba ten rozdział. Wcześniej to wyglądało jakby Dominika była pod zaborem (Igora), zaś teraz zrobiła powstanie (Helskie:P). Naprawdę zerwała z Alanem? W poprzednim rozdziale wyglądało mi to bardziej na wielką i mocną kłótnię, nie na zerwanie. No, ale cóż? Pewnie się nie znam.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się też wprowadzenie Majki do tego rozdziału.
Pozdrowienia
Emila
PS: A lody są najlepsze na wszystko:P
Dawno, dawno temu była sobie mała wioska. Jej mieszkańcy żyli w dostatku i radości, albowiem przyczyną tego szczęścia była mądra, wspaniała i piękna królowa Krysia I Długowłosa. Jej poddani kochali ją całym swoim sercem i podziwiali mądrą i inteligentną monarszynię (monarchę ♀). Jej piękne,jasne blond włosy przygniecione szmaragdowym diademem opadały falami na jej ramiona. Siedząca na tronie bogini była ubrana w ciemne jeansy i koszulkę JDabrowskiego. Uśmiechnięta dbała o swój pleb... ekhem... lud i z radością ich uszczęśliwiała. Pewnego dnia do bram jej zamku przybył posłaniec. Zachwycony urodą Krysi podarował jej tableta, na którym mogła czytać historię Dominiki i Alana. Podekscytowana Długowłosa z wypiekami na twarzy i pomrukami zadowolenia, ilekroć w opowiadaniu wspomniano o Dominice, Alanie, ich trosce o siebie i związku małżeńskim(znanym także jako Przeznaczeniem i Przypadkiem). I nagle... Całą wioskę i królestwo okryła żałoba narodowa. Rozdział 28 bowiem, zakończył się . "Ah, dlaczego? Dlaczego to już koniec?" płakała zasmucona Krysia. Pewnego dnia jednak przybył królewicz na ziemniaczanym koniu i pokłonił się królewnie. Jego blond włosy lśniły od słońca, a biały uśmiech zachwycał wieśniaczki. Jego jeansy i koszula w kratę były wyprane w Pervollu. Jej blask go oczarował i oświadczył się jej. Krysia I Długowłosa zaproponowała mu jednak przyjaźń, twierdząc, że jest zaręczona z księciem JDabrowskim i po rozwodzie z Harry' m Potterem. Książę Bezimienny(bo tak miał na imię xD), zawiedziony, zgodził się i powiedział, żeby Krysia uwięziła Mewę. Ta wysłała po autorkę historii "Nim Ci zaufam" dwa tysiące wojsk, które usidliły bezradną Mewę i odciągnęły od pracy. Przyprowadzona przed królewski tron została zmuszona(nie, zapłacono jej dwoma workami złota i buraków oraz obiecano ślub z Bezimiennym) do pisania kolejnych rozdziałów dłuższych i najlepiej szybszych. Koniec :*
OdpowiedzUsuńDLA TAKICH KOMENTARZY WARTO ŻYĆ.
UsuńKOCHAM CIĘ KRYCHA!!!
Raduj się i dawaj kolejny rozdział C; Życzę Ci(no i wszystkim innym :) ) wesołych Świąt Wielkanocnych i mokrego Dyngusa :P Podczas nich masz napisać kolejny rozdział. :*
UsuńNo to powiem, że ja po prostu mogę się schować po tym komentarzu Krysi. Ogólnie to wszyscy już wszystko wpisali :p
OdpowiedzUsuńWięc ja i tak nie mam nad czym się zbytnio rozpisywać :c
Bardzo cieszę się, że pozbyliśmy się Igora, który był nadętym pałacem. Może wreszcie wszystko się ułoży? Tylko ty to jesteś w stanie przewidzieć :/ niestety mi to już nic na ten temat nie wygladasz. A szkoda.
Dobra to nie zostaje mi nic innego jak życzyć ci weny.
Pozdrawiam
Niepowtarzalna xx
Ps: Zapraszam na nowy rozdiał c;
http://zycie-jest-jedno06.blogspot.com/?m=0
O bogowie! Dlaczego właśnie teraz skończyłaś?
OdpowiedzUsuńJa żądam (nie proszę!), jam żądam kolejnego rozdziału!
Tak się cieszę, że Domi wrócił mózg do głowy!
Scena na werandzie (bo chyba tam się to działo) była zaskakująca, a ja dziwiłam się tylko, czemu Igor (bałwan! Nie to obraza dla bałwanów... Swoją drogą Elegancik idealnie brzmi! :D) nie połapał się, że jego narzeczona go nienawidzi.
Majka ma wyczucie czasu, nie powiem :P
Nawet nie wiesz, że najbardziej zaskoczyło mnie, że przyjechała rowerem! Od razu zaczęłam się zastanawiać, co z autem tym razem zrobiła. Jednocześnie zastanawiałam się, czy podobnie jak ja, nie dostrzega ścian i czasami wyskakuje z rowerów... hmm... mój tato cały czas wypomina mi to, że wjechała na ścianę :3
Czy dostrzegasz, jakie ja i Majka jesteśmy podobne?
Mój tato ostatnio stwierdził, że gdybym jechała na motorze, to już po chwili leżałabym w rowie. Zaś chciałam go zaciąć sugerując, że w aucie się nie wywalę, to ten oznajmił, że owszem, nie, ale w latarnie jak nic wjadę... mówię Ci... moja mama prawie posikała się ze śmiechu słuchając nas.
Gdyby Majka powiedziała, że ma miętowe lody z kawałkami czekolady, ja nie bacząc na prawa fizyki i słowo "niemożliwe" wtargnęłabym do jej domu i w mig wyjadła wszystko, co do ostatniej kropelki! :D
Często zastanawiam się, czemu gdy Domi wspomniała, że przechodzi z jednej emocji w drugą, to zastanowiłam się, czy w ciąży przypadkiem nie jest? Szybko się tej cudownej Idei pozbyłam, gdy wspomniała Majce, że przecież (co raczej było wiadome każdemu, ale ja dostałam, jak zwykle zaćmienia umysłu w takiej chwili) się z nim nie przespała, a że nawet nie chce myśleć, że mogłaby być w ciąży z tym Pajacem-Elegancikiem, to pomysł ciąży stał się tematem tabu, póki jest z nim.
Majka jest naprawdę wspaniałą przyjaciółką... prawe, taką dobrą jak ja :D (skromna ja!).
Samobójcze zapały Alana mnie raczej przeraziły, bo teraz już widziałam trzy sceny w których mó... *ekhe*... ukochany Domi kończy dość tragicznie! Nie no... nie możesz człowieka zostawić w takiej chwili! W takiej niepewności! Przede wszystkim w takiej rozpaczy!
Moim zdaniem na początku powinna zerwać z Igorem! Wtedy miałaby, jakiś argument na potwierdzenie swoich słów miłości do pana Kapitana, jak również byłoby dowodem prawdy jej słów! :3
Rozdział był apolliński (ostatnio znalazłam, to słówko i mi się spodobało!), przecudowny, spektakularny, feeryczny, arcymistrzowski, finezyjny i genialny!
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! ^^
PS. Dzięki za poinformowanie mnie o nowym rozdziale, ja gapa go nie zauważyłam :C
Och, Dominiko, jak ty czasami wszystko komplikujesz...
OdpowiedzUsuńCzy mnie się wydaje, czy odwiedziny u Alana nie będą zbyt... miłe? Nie, to złe słowo... Myślę, że Alana nie będzie w domu, za to pojawi się jego mama :D No i zabawę czas zacząć :P
Igor... mówiłam już, że go nie lubię, prawda? Na miejscu Domi po prostu rzuciłabym mu tym pierścionkiem twarz w momencie, kiedy zamiast rozmawiać o problemach poszedł pracować... A niech się wypcha sobą!
Biedny, biedny Alan... Szkoda mi go i to bardzo :(
Ok, muszę lecieć, goście przyjechali, bo po raz czwarty (!!!) obchodzić moje urodzinki :P
Czekam na nn ;)
Dużo weny i żelków życzę
Żelcio
Ps. Nowy rozdzialik na Sunterze ;)
ah ta Majka, przeszkodziła w poważnej romowie z Igorem!
OdpowiedzUsuńNo nic, liczę na to, że Dominika weźmie się w garść i wszystko mu powie.
Jestem ciekawa jak Alan zareaguję na jej niespodziewane odwiedziny, Kurczę już prawie koniec opowiadania, to smutne! :(
Pozdrawiam :)
Wydaje mi się, że Dominika powinna mimo wszystko być z Alanem. Ale zobaczymy co będzie w kolejnym rozdziale ;) Jak zawsze super rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Haniko
Uwielbiam Majkę!
OdpowiedzUsuńZawsze pojawia się tam gdzie jest potrzebna :)
A Domi chyba zaczyna w końcu rozumieć, że z Panem Snobem (uwielbiam te określenie xD) nie będzie szczęśliwa.
Jak facet, który kocha może podnieść rękę na swoją narzeczoną?! :O
Niech rzuci go w pizdu! Jej prawdziwą miłością jest boski pan Kapitan! <3
Dawaj następny bo już nie mogę sie doczekać!!! :***
Pozdrawiam!
Ah, no w końcu znalazłam chwilę, żeby skomentować, yaay!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to kiepski pomysł, żeby jechać do niego od razu. Gdyby zerwała z Igorem i tak dalej, to Alan by moooże odpuścił, a jak teraz pojedzie i powie mu ,,Kocham cię!... No co ty, nie zerwałam zaręczyn, ani nie wyprowadziłam go z błędu, może później." to już wyobrażam sobie jego reakcję.
No ale cóż, niech robi, co chce, przynajmniej będzie ciekawie.
I mam do ciebie takie jedno pytanie - planujesz to wydać, czy piszesz to tak tylko dla siebie? Przepraszam, ciekawość. ^^
Nie przepraszaj.
UsuńTo opowiadanie miało być tylko formą zabicia czasu i nudy, nigdy nie myślałam o nim poważnie, a już na pewno nie sądziłam, że napiszę tyle rozdziałów. Biorąc pod uwagę mój słomiany zapał sądziłam, ze skończy sie na piątym, góra dziesiątym, a masz prawie trzydzieści.
Gdybym chciała je wydać musiałabym wszytsko jeszcze raz przejrzeć, poprawić, dopisać fragmenty inne niepotrzebne skasować, rozwinąć niektóre wątki. Jednym słowem dużo pracy, i pewnie bym się tego podjęła gdyby nie to, że samo wydanie książki wiąże się niestety z dużym wkładem własnym, mówię tu o finansach.
Cóz może kiedyś będę tak bogata i spełnię swoje marzenie :)
Dobry rozdział, ale naprawdę, naprawdę liczyłam już na kulminacyjny moment. Boszz tak czekam na kolejny rozdział *-* Odwagi Dominika! Odwagi! :D
OdpowiedzUsuńhttp://ever-books-world.blogspot.com/
Myślałam, że chociaż zacznie kłótnię z nim albo zadzwoni do Alana by był przy niej gdy będzie mu to mówić. Szczerze mówiąc bałabym się tak mu powiedzieć po jego wybuchu.
OdpowiedzUsuńNa serio myślałam, że na zawsze opuściłaś mojego bloga :c Nie było cię od kilku rozdziałach i było mi głupio bo myślałam, że cie zawiodłam i dlatego. Bardzo się cieszę, że wpadłaś :D
gdzie-swiatlo-nie-zawsze-oznacza-dobo.blogspot.com
możemy się tak umówić, że za każdym razem kiedy dodasz rozdział zajrzysz do mnie do zakładki spam i mi dasz o tym znać. Nie zaglądałam, bo blogger nie pokazywał mi, że coś dodawałaś. To wszystko jego wina!!!
UsuńAle teraz już będę na bieżąco pod warunkiem, że nie zapomnisz mnie informować o nowych rozdziałach :)
W komentarzach jestem aktywna i myślałam, że jak daję ling to zaglądasz :\ Bloger informuje o rozdziale (jak mnie) ale tylko jak się obserwuje. :d
Usuńbyłam pewna, ze obserwuję, nie no muszę to sprawdzić!!!
Usuńo widzisz, a jednak nie obserwowałam, kurczę, ale wtopa, choć nie wiem jak to sie stało!!!
UsuńObserwujesz sporo blogów może dlatego XD
UsuńKolejny super rozdział fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że się zdenerwował, ale czy on ma jakieś problemy mentalne? Szkoda, że przerwali rozmowę, szkoda, że wpadła Majka, może zrobiłaby mu krzywdę i byłoby super.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony szkoda, że Dominika teraz nie porozmawiała z Igorem, bo by miała to za sobą. Ale z drugiej może dobrze, że Majka przyszła, bo lepiej będzie jak Dominika na spokojnie mu to powie.
OdpowiedzUsuńNo i teraz widać, że Igorowi na spędzeniu czasu z Dominiką nie zależy. Do niej przyjechał i jeszcze przez Internet pracuje.
Dobrze, że Dominika niedługo zakończy ten związek. Z Alanem będzie szczęśliwa. Tylko ciekawe czy Alan jej wybaczy.
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny na ciąg dalszy.
Opinia? Jak zawsze trzymający w napięciu :D Zastanawiam się, czy nie lepiej by było, gdyby Majka się nie zjawiła.. Scena z Igorem została nieco przesunięta w czasie, czego żałuję, bo należy mu się :P No i kończę czytać, a tu Dominika jedzie do Alana! Czy to rozsądne? Nie mam pojęcia, jak bym zareagowała na jego miejscu... Ale jednak nie ma to jak przyjaciele, Majka jak zawsze niezawodna! :) Czy ona w ogóle nie ma problemów?? Dominika ma wobec niej niezły dług wdzięczności!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za odwiedziny
Jo Havke
Uwielbiam jak piszesz *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga:
http://theblueraspberry01.blogspot.com/
Z jednej strony współczuję Dominice, z drugiej strony nie popieram jej zachowania. Przecież ona nie kocha Igora i mogła mu już o tym dawno powiedzieć. Bawi się na przemian jego i Alana uczucia. To okrutne, bo oboje ją tak samo kochają, z tym, że Igor dość specyficznie to okazuje. Ale to nie znaczy, że można go traktować jak ostatniego śmiecia.
OdpowiedzUsuńZaś Alan, to Alan. Zakochał się w Domie na zabój, a Doma chyba w nim. Chociaż, gdyby go naprawdę kochała, już dawno zerwałabym z Igorem.
Nieźle się to wszystko poplątało.
Czekam na kolejny.
I wery gut ! W końcu do Dominiki dotarło jaki z Igora dupek. Czuję się dowartościowana :-*
OdpowiedzUsuńAle Igor to palant, jak on może tak traktować Dominikę :/?. Już myślałam, że Doma wygada mu się i byłam pewna, że w tym rozdziale zakończy się związek jej i Igora, ale jednak niee :<<<.
OdpowiedzUsuńMaja jest najwspanialsza, uwielbiam sceny z nią i Domą, są najlepsze :D. Ogólnie dzięki Majce, Dominika nabrała siły i w końcu powie Igorowi co o nim myśli.
Czekam na nowy i gorąco pozdrawiam! :****
http://palace-to-crumble.blogspot.com/
kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńoj nie wiem:/ mam juz wieksza czesc napisana, moze jutro uda mi sie skonczyc i wieczorem przed praca dodam. Obiecuje, ze sie postaram :)
UsuńNo ! W końcu ! Nareszcie Dominika gada z sensem !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Alan jej wybaczy ...
Zapraszam też do mnie na nowy rozdział i również czekam na Twoją opinię ;) http://tangledstories314.blogspot.com/
Aaaaaaaaaaaaaaa no w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńJa przepraszam bardzo, napiszę tylko to: Igor - dupek do kwadratu. Oraz, żądam natychmiast kolejnego rozdziału! <3
Czekam na mojego męża Alanka :D
Dobra. Napiszę coś więcej.. Więc, współczuje Dominice. Chyba "Wszystko się pokiełbasiło" to mało powiedziane. A Igor? Kurde co za gość, powinna go strzelić po łapach, pogryźć albo wypalić liścia w te jego idealnie wyregulowane.. a nie, czekaj, nie w brwi. Powiedzmy w jego.. idealnie białe zęby.. i powiedzmy nie liścia tylko pięść? :D Czekam niecierpliwie na kontynuację, mam nadzieję że Alan ją wysłucha i jej wybaczy i że wszystko bd dobrze :D <3
Niech ona najpierw jedzie do Igora by to zakończyć! Już już już! Zaznaczam, że przeczytane i lecę nadrabiać. Rany! Ile mnie ominęło!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, puck
Ach ta bateria, wszystko zepsuła ta cholerna bateria!
OdpowiedzUsuńNo i pojawiła się Majeczka, całe szczęście, bo już zaczynałam za nią tęsknić.
Ja też ze skargą, dlaczego na spisie treści brakuje trzech rozdziałów? Przez to myślałam, że się kończy na trzydziestym, a nie trzydziestym trzecim.
Wybacz tak krótki komentarzyk, ale już jest trzecie nad ranem, a mnie się spać zachciewa, ale nie mogę się oderwać. Szczęście jutro wolne, to do południa będę odsypiała i nikt nie będzie mi ględził nad uchem "w nocy siedzisz przed komputerem, to potem śpisz do obiadu".
Ja też nie wiem jak on mógł się jej kiedykolwiek podobać, w sensie Igor, a nie Alan. Mój mąż w rodzinie typka co się tak właśnie podobnie do Igora wymądrza i też mi zawsze wywraca flaki na drugą stronę, gdy jestem zmuszona go przypadkiem słyszeć (nawet nie muszę go słuchać, wystarczy że go słyszę - jedno, jedyne słowo, a mnie już się na mdłości zbiera).
Majki krytycyzm genialny, czasami dobrze, że ona szybciej mówi niż myśli, przynajmniej jest szczera, a szczerych ludzi ja szanuje, nawet gdy bywają chamscy, złośliwi i niekiedy sprawiają przykrość. Przynajmniej to co myślą to mówią w oczy, a nie... nie tak jak Domi, ona jest bardzo zakłamana.
Zaczynam zauważać podobieństwo Majki z tego opowiadania, do Klary z nowego (czytałam już pierwsze trzy rozdziały, ale to z telefonu dlatego jeszcze nie widać tam moich komentarzy).
Dobra, lecę do kolejnego!
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com