- Ufasz mi?
- wyciągnęła w jego stronę otwartą dłoń i przyglądała mu się z zaciekawieniem,
unosząc do góry idealnie wyregulowane brwi, które kilka godzin wcześniej
przyciemniła grafitową henną. Szykując się na spotkanie z Majką, nawet nie
przypuszczała, że w jednej chwili jej pozornie idealne i ustabilizowane życie
wywróci się do góry nogami, a wszystko czego była do tej pory pewna, stanie pod
ogromnym znakiem zapytania.
- Prowadź - wyjął z kieszeni wytartych dżinsów pęk kluczy,
do których przyczepiony był mały breloczek w kształcie szkieletu ryby i położył
na jej otwartej dłoni.
Uśmiechnęła
się szeroko i w radosnych podskokach, pobiegła w stronę zaparkowanego przed
barem czarnego opla. Światła stojących na parkingu wysokich latarni odbijały
się na ciemnej karoserii, tworząc czerwono-złote cienie, przypominające do
złudzenia warkocze komet, lecących po granatowym niebie. Wcisnęła na pilocie
guzik z narysowanym znaczkiem kłódki, na co odpowiedział jej odgłos otwieranych
zamków i trzykrotny błysk świateł, które poraziły jej oczy, przyzwyczajone do
panujących w barze ciemności.
- Mam
nadzieję, że kareta nie zmieni się w dynię - zatopiła się w skórzanym fotelu w
kolorze jasnego beżu, czując przyjemny chłód zimnego obicia, przenikający przez
zwiewny materiał jej długiej spódnicy. "Jest dużo wyższy, ale nie
sądziłam, że aż tak" zaśmiała się pod nosem, widząc swoje długie nogi, którymi
z ledwością dosięgała do pedałów.
- Spokojnie, do północy mamy jeszcze trochę czasu, zdążymy
dojechać na miejsce. - włożył rękę pod jej fotel, nacisnął na metalową wajchę i
bez najmniejszego wysiłku przysunął ją do przodu, obrzucając troskliwym, pełnym
czułości spojrzeniem, podobnym do tego jakie rzuca matka swojej córeczce, kiedy
pokazuje jej w jaki sposób sznurować tenisówki lub odczytywać godzinę na
zegarku.
- Dziękuję, faktycznie jestem troszkę mniejsza niż ty -
roześmiała się promiennie i czując, że znów się rumieni, pospiesznie poprawiła
wsteczne lusterko i zapięła pasy.
Upewniła
się, że auto jest na luzie, włożyła kluczyk do stacyjki i pewnym ruchem
przekręciła go, niszcząc szumem silnika panującą dookoła idealną ciszę. Zegary
i wyposażona w mnóstwo przycisków deska rozdzielcza zaświeciły bladoniebieskim
światłem, a w radiu wskazującym zbliżającą się małymi krokami północ popłynęła
cicha piosenka.
- Naprawdę
mogę poprowadzić? - obróciła się w jego stronę, patrząc podejrzliwym wzrokiem,
jakby czekała, aż wybuchnie śmiechem i powie, że tylko żartował, każąc się jej
przesiąść na siedzenie pasażera.
- A czemu niby nie? - wcisnął jeden z wielu guzików, tuż
przy kierownicy, a po chwili w środku zapanował przyjemny chłód - Przecież masz
prawko, poza tym ledwo zamoczyłaś usta w piwie, więc nie widzę problemu.
- No tak, ale z tego co wiem, mężczyźni są bardzo
przywiązani do swoich aut i raczej się nimi nie dzielą. - ułożyła usta w cienką
linię i mocno zacisnęła dłonie na kierownicy.
- Wczuwam, że chcesz mi powiedzieć, że Igor nie pozawala ci
prowadzić swojego auta - spojrzał na nią pytającym wzrokiem - Mam rację?
- Jego mercedes to świętość. - warknęła, przypominając sobie
niekończące się wywody narzeczonego, kiedy chciała pożyczyć jego "merolka"
jak zwykł pieszczotliwie nazywać swój wóz, warty kilkanaście jej
nauczycielskich pensji. "W wymyślaniu wymówek osiągnął najwyższy stopień
wtajemniczenia" zmarszczyła gniewnie brwi, wrzuciła bieg i z piskiem opon
ruszyła do przodu, a drobne kamyczki, którymi wysypany był parking z głośnym
łoskotem zabuksowały pod kołami. Trzema sprawnymi ruchami obróciła auto i wjechała
na główną drogę, spoglądając kątem oka na siedzącego obok Alana, jakby
wyczekiwała wskazówek, a nawet uwag odnośnie jej jazdy. Odetchnęła i
przekręciła gałkę głośności, widząc roześmianą twarz mężczyzny, który długimi
palcami wybijał na jej udzie, rytm lecącej w radiu muzyki. Zatopiła się w
wygodnym fotelu i machając w powietrzu wystawioną przez otwarte okno ręką,
zaczęła głośno śpiewać o tym, że jest seksowna i niebezpieczna.
- Lubię jak
taka jesteś - nachylił się w jej stronę i podciągnął do góry materiał długiej
spódnicy, gładząc odkryte kolano, a potem niespiesznie, ledwie dotykając jej
skóry, sunął w górę, muskając szorstkimi dłońmi jej smukłe udo, nasmarowane
balsamem o orzeźwiającym zapachu mięty i trawy cytrusowej.
- Alan, mam łaskotki - zaśmiała się, zaciskając mocniej
dłonie na kierownicy, a mała zawieszka w kształcie kotwicy, przyczepiona do
bransoletki, którą od niego dostała zakołysała się jak wahadełko, trzymane w
dłoni przez hipnotyzera. - Proszę cię przestań jeśli ci życie miłe. - pisnęła i
widzą, że nie ma nikogo oprócz nich na drodze, docisnęła pedał gazu i
gwałtownie skręciła w lewo, łamiąc większość przepisów mówiących o bezpiecznym
i rozsądnym prowadzeniu pojazdu. "I pomyśleć, ze narzekałam na jazdę
Majki, a sama jestem nie lepsza" i jadąc slalomem, co rusz przecinając
podwójną linię śmiała się jak dziecko, które dobrze wie, że słodycze są niezdrowe,
ale mimo to nie może oderwać się od jeszcze jednej, tym razem na pewno
ostatniej, kostki czekolady. - Alan - wrzasnęła, przekrzykując muzykę i
uderzyła go w ramię.
- Już będę grzeczny - zatrzepotał długimi rzęsami i spojrzał
na nią przymilnym wzrokiem, uśmiechając się w taki sposób, że każdy sąd uznałby
gwałt na nim za wybór konieczny. - Teraz
w lewo - spoważniał i wskazał palcem na wąską uliczkę, biegnącą między przychodnią
weterynaryjną a małą budką z automatami do gier, nad którą błyszczał kolorowy
neon, oznajmiający wielkie otwarcie w najbliższą sobotę.
- W lewo? - zapytała, ściągając nogę z gazu - Myślałam, że
jedziemy do ciebie. - rzuciła pod nosem, jednak na tyle głośno, by mógł ją
usłyszeć.
- Tam gdzie cię zabieram spodoba ci się bardziej - pogłaskał
jej szyję, wplatając między palce miękkie, kasztanowo-rude włosy.
Wyboistą,
dziurawą jak szwajcarski ser drogę oświetlały stojące w rządku wysokie
latarnie, wyprostowane niczym żołnierz w czasie musztry, rzucając na nią
pomarańczowe światło, w którym dostrzec można było miliony tańczących drobinek
kurzu, wznoszących się i opadających bezwładnie na rozgrzaną ulicę.
Późna pora
oraz parne i parzące płuca powietrze, sprawiły, że dookoła panowała zupełna
cisza, a zwykle gwarne i tętniące życiem miasto, przypominało bezludną wyspę
lub osadę, doświadczoną przez najgorsze epidemie. Domy, stojące daleko w
podwórzach, przypominały te z najstraszniejszych horrorów, spowite były mrokiem
nocy oraz cieniem rzucanym przez rosnące obok wysokie kasztanowce lub lipy,
tylko gdzieniegdzie paliła się mała lampka, oświetlając bladym światłem
wejściowe drzwi. Z każdym metrem odległość między budynkami była coraz większa,
aż w końcu minęli przekreślony znak z napisem Hel i wyjechali z miasta.
- Jeśli
zamierzasz mnie porwać to ostrzegam, zastanów się dobrze, mam czarny pas w kickboksingu
- powiedziała poważnym tonem i zmieniła światła na krótkie, widząc
nadjeżdżające z naprzeciwka auto.
- Nie wątpię, tyle, że pas możesz mieć co najwyżej w karate
- pogładził ją czule po włosach, rzucając jej pobłażliwe spojrzenie - Widzisz
to drzewo? - wskazał palcem na rozłożysty dąb stojący przy drodze - Za nim w
prawo i możesz się zatrzymać, przejdziemy się kawałek.
Włączyła
kierunkowskaz i spuściła nogę z gazu, a podświetlona na błękitny kolor wskazówka
prędkościomierza zaczęła gwałtownie chylić się w lewą stronę. Zalegające na
polnej dróżce kaskady pyłu wystrzeliły w powietrze, tworząc dookoła nich gęstą
mgłę, zza której nie sposób było czegokolwiek zobaczyć.
- Poczekajmy, kurz zaraz osiądzie - zatrzymała auto, zsunęła
się na krawędź fotela i włączyła długie światła, które tylko pogorszyły
sytuację.
- Spokojnie, znam tą drogę jak własną kieszeń - roześmiał
się i położył lewą dłoń na drążku zmiany biegów - Wciśnij sprzęgło i powoli
ruszaj - poinstruował i nachylił się w jej stronę, kręcąc kierownicą raz w
lewo, raz w prawo, sprawnie omijając dziury i wyboje. - Dobra, tu możemy się
zatrzymać - odpiął pas i uchylił drzwi wpuszczając do środka gorące powietrze,
wypełnione milionami cząsteczek kurzu, które drażniły ich oczy i nozdrza. -
Gotowa na niespodziankę?
- Tak jest, kapitanie - roześmiała się głośno i nieudolnym
ruchem zasalutowała, naśladując zachowanie Darka w barze. - Nie traćmy czasu.
Trzymając
się za ręce, szli polną drogą, zostawiając za sobą światła miasta. Odetchnęła
głęboko i z uśmiechem na twarzy wpuściła do zakamarków płuc rześki aromat
morskiej bryzy, mieszający się z duszącym zapachem kurzu, który niespiesznie
opadał na gorącą ziemię. Zsunęła ze stóp sandały, a rosnąca na środku ścieżki
wysoka trawa za każdym krokiem łaskotała jej łydki, przywodząc na myśl
wspomnienia z dzieciństwa. Dookoła szumiały suche i prawie że białe kłosy
zboża, z których wysypywały się dojrzałe ziarna pszenicy, a idealną biel pola
kolorowały, rosnące gdzieniegdzie czerwone maki i niebieskie chabry.
- Zboże,
które jest złociste będzie mi przypominało ciebie.
I będę kochać szum wiatru w zbożu* - wyszeptała i schowała się pod jego
barczystym ramieniem, wciąż nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę.
"Już nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak szczęśliwa z Igorem, i czy w
ogóle kiedykolwiek byłam. Jak można być z kimś cztery lata, cztery cholernie
długie lata, mieszkać pod jednym dachem, planować ślub i dowiedzieć się,
zupełnie przez przypadek, że to stracony czas."
- Szaleję
za tobą, wiesz? - zaśmiał się i pocałował ją we włosy, a ona odrzuciła dręczące
ją myśli, uświadamiając sobie, że właśnie w tym momencie jest szczęśliwa do
granic możliwości a jego ramiona dają jej wszystko czego potrzebowała i za czym
tęskniła od lat. - Już prawie jesteśmy, zamknij oczy i obiecaj, że nie będziesz
podglądać.
- Obiecuję - położyła prawą dłoń na sercu a lewą uniosła do
góry, by przekonać mężczyznę, że nie zamierza oszukiwać. - A ty obiecaj, że nie
rozpłyniesz się w powietrzu, kiedy zamknę oczy.
- Nawet tak nie żartuj - powiedział poważnym tonem, stanął za
nią i zakrył jej oczy swoimi dłońmi.
"To jakiś absurd, przecież to niemożliwe, żeby tak szorstkie i twarde ręce
potrafiły dotykać tak czule i delikatnie" - No idziemy, lewa, prawa, lewa,
prawa - śmiał się do jej ucha, prowadząc ją w stronę wyłaniającego się z ciemności
ogromnego kutra, przycumowanego na nabrzeżu. - Możesz już otworzyć oczy.
- Alan,
jest piękny - wyszeptała przyglądając się z zachwytem łodzi, która kołysała się
niesiona morskimi falami, poddając się ich płynnym ruchom.
- Kiedyś pewnie był, teraz wymaga solidnego remontu, choć
przyznam, że nie zamieniłbym go nic innego. - położył ręce na biodrach i
uśmiechając się szeroko omiótł wzrokiem zarys, ginącego w mroku nocy kutra. -
No, nie stójmy tak - bez najmniejszego trudu poderwał ją do góry, jak gdyby
ważyła tyle co kartka papieru lub piórko, a ona zwinnym ruchem podwinęła
spódnicę nad kolana, odsłaniając prawie że czarne nogi ubrudzone spacerem po
polnej drodze, przełożyła je przez wysoką burtę i zeskoczyła na błyszczącą
podłogę, pachnącą miodową pastą, której aromat mieszał się z zapachem świeżych
ryb i słonej morskiej wody.
- Alan... -
jęknęła, rozglądając się po pokładzie. - Naprawdę możemy tu być? - zapytała tak
cicho, że ledwo sama dosłyszała swój głos, jakby w obawie, że ktoś ich zobaczy
i każe im się stąd wynosić.
- Nie tylko być - uśmiechnął się łobuzersko - Jeśli się nie
boisz możemy wypłynąć w morze - przeszył ją przenikliwym spojrzeniem, jakby
szukał w jej oczach pozwolenia na odwiązanie cumy i opuszczenie doku, a ona
zacisnęła powieki, w myślach policzyła do pięciu i otworzyła je, czując ulgę,
że wszystko zostało na swoim miejscu i uśmiechnęła się szeroko, godząc się na
rejs.
Pospiesznym
krokiem, jakby w obawie, że może się rozmyślić, podszedł do dziobu łodzi i
naprężając mięśnie, które o mały włos nie rozpruły szwów oliwkowej koszulki,
odwiązał grubą linę, do której przymocowana była ważąca kilkaset ton mosiężna
kotwica i wrzucił sznur do wody, niszcząc jej idealnie gładką taflę, która
gdyby było choć trochę jaśniej mogłaby pełnić funkcję ogromnego lustra.
- Możemy? Tak, teraz? - wyjąknęła wciąż nie wierząc, ze to
wszystko dzieje się naprawdę.
- A kto kapitanowi zabroni? - spojrzał na nią figlarnie i
pocałował ją w policzek - Zaraz wracam, a ty się rozgość - założył jej włosy za
ucho i zniknął za niskimi drzwiczkami, prowadzącymi pod pokład kutra.
By przez
nie przejść musiał ugiąć nisko kolana i mocno się zgarbić, co od razu
skojarzyło się jej z "Alicją w Krainie Czarów", gdzie dziewczynka w
podobny sposób przechodziła do magicznego świata Szalonego Kapelusznika i okrutnej
Królowej Kier. "Do Alicji mu daleko, bez dwóch zdań" wybuchnęła
cichym śmiechem i pospiesznym gestem ukryła usta w dłoniach złożonych jak do
modlitwy, starając się stłumić chichot. "Porównanie prawie dwumetrowego
olbrzyma do bohaterki książki do dla dzieci jest co najmniej dziwne."
Oparła się
o burtę, pełną rys i zadrapań oraz milionów krętych korytarz, które były
dziełem pracowitych korników, głośno wypuściła powietrze i ciekawskim
spojrzeniem omiotła każdy kąt pokładu, starając się zobaczyć i zapamiętać jak
najwięcej się da.
Otaczało ją
mnóstwo przedmiotów o różnych kształtach i rozmiarach, których zastosowania
nawet nie była w stanie sobie wyobrazić. Przy dziobie zauważyła coś w rodzaju
dźwigu, a na końcu grubego łańcucha przymocowany był pokaźnych rozmiarów hak,
ważący być może więcej niż ona sama, a jego ostre zakończenie pokrywała rdza o
rudobrązowym kolorze. "Więc tym wyciągają sieci z wody" podeszła
bliżej i pchnęła wiszący kawał stali, który zakołysał się ospale pod jej
dotykiem, a ciche skrzypnięcie wywołało ciarki, które przebiegły wzdłuż linii
jej kręgosłupa, jeżąc włosy na głowie. Skrzywiła się mocno na ten drażniący jej
uszy dźwięk i zaciskając zęby wciągnęła do płuc rześkie powietrze.
Ciemnogranatowe
niebo rozjaśniał biały, rozłożysty żagiel, puszczony w górę na grubym,
drewnianym maszcie, a do jego wierzchołka przymocowany był halogen, zwisający w
dół na luźnym przewodzie, który rzucał blade światło na pokład kutra w zasięgu
kilka kroków.
W rogu
piętrzyły się słupki równo poukładanych plastikowych skrzynek, a każda z nich
miała swój własny kod, w postaci kilku cyfr, poprzedzonych jedną lub dwoma
literami alfabetu. Podeszła bliżej, starając się rozszyfrować co mogą znaczyć
te kody, jednak po kilku minutach bezowocnego wpatrywania się w szyfry
odpuściła, przenosząc wzrok na leżący obok stos różnokolorowych sieci,
zawiniętych w ogromne kłębki.
Kucnęła przed nimi a zwiewny materiał długiej bladoróżowej
spódnicy przygniotła między udami a naprężonymi łydkami.
Wzięła w dłonie
ciemnozielone sieci o małych i gęsto
usianych oczkach. Materiał z jakiego je wykonano był chropowaty i szorstki,
jakby trzymało się w rękach włosie dzika lub dotykało świeżo skombajnowanego
pola. "Nie dziwę się, że Alan ma tyle otarć i pęcherzy."
pomyślała, krzywiąc się na samą myśl, jak duży ból musi
sprawiać mu zarzucanie a potem wyciąganie ich z morza i szarpnęła z całej siły,
sprawdzając czy faktycznie są tak wytrzymałe na jakie wyglądają. "Idiotka
ze mnie, te sieci dźwigają dziesiątki a może i setki kilogramów ryb, a ja tymi
rączkami przedszkolaka chcę je rozerwać. No bez przesady." zaśmiała się
pod nosem ze swojej naiwności i z przekąsem pokręciła głową.
Omiatając
kuter ciekawskim spojrzeniem zauważyła po drugiej stronie pokładu metalowe
barierki, a w jej głowie zabłysła niepohamowana myśl, "A gdyby
tak..." przegryzła wargę z chytrym uśmieszkiem i nie zastanawiając się ani
sekundy wspięła się na grube pręty, rozłożyła szeroko ramiona, pozwalając by
rześka bryza pieściła jej twarz a lekki wiaterek plątał jej długie włosy, które
zwykle gładkie i proste, zaczęły falować za sprawą wilgotnego powietrza. "Więc
to tak czuła się Rose w Titanicu" zaśmiała się pod nosem i czując, że
kutrem z każdą chwilą kołysze mocniej, a żagle napięły się zatrzymując coraz
silniejsze podmuchy wiatru, zeskoczyła z powrotem na wypastowaną podłogę i
zaczęła kręcić się w kółko, nucąc pod nosem piosenkę, której nauczył ją kiedyś
dziadek:
" Pływał raz marynarz, który
żywił się wyłącznie pieprzem
sypał pieprz do konfitury
i do zupy mlecznej
Hej, ha kolejkę nalej..."**
- A proszę
bardzo, mówisz i masz - usłyszała za sobą brzęk szkła i roześmiany głos Alana.
- Dziś spełniam wszystkie twoje życzenia.
- Dżinie, a gdzie twoja lampa? - odgarnęła z czoła zabłąkane
kosmyki włosów, które w rytmie harców jakby ożyły i niesfornie opadały na jej
twarz gęstą kaskadą, podbiegła do niego i wzięła do ręki wyciągnięty w jej
stronę szeroki kieliszek na wysokiej nóżce.
- Jestem bezdomnym dżinem buntownikiem, dlatego masz do
dyspozycji nieskończoną ilość życzeń - zbliżył się do niej i delikatnie musnął
jej usta - Wina?
- Z przyjemnością - uśmiechnęła się szeroko i jak przystało
na rasową kokietkę, przygryzła wargę i zalotnie zatrzepotała długimi rzęsami.
- To za co wypijemy? - wyciągnął w jej stronę kieliszek, w
którym zakołysało się bordowe wino, drugą ręką ujął ją w tali i przyciągnął
mocno do siebie. Czuła pod materiałem białej bokserki, sprzączkę jego paska,
która wpijała się w jej ciało, gdzieś w okolicach podbrzusza.
- To może by wszystkie dni uciekały w żółwim tempie.
- I było ich tak dużo jak mrówek w mrowisku - dodał, poczym
stuknęli się kieliszkami i nie spuszczając z siebie wzroku zanurzyli usta w
zimnym winie, którego smak wydawał się być cierpki i kwaśny, a po chwili stawał
się słodszy od miodu.
Pochylił
się w jej stronę i musnął ustami płatek jej ucha.
- Zwariuję,
jeśli cię stracę - szepnął, omiatając jej szyję ciepłym oddechem.
A potem bez zastanowienia, przejechał językiem po jej
wargach, składając na nich lekki i subtelny pocałunek, jakby wciąż
niedowierzał, że odkąd całowali się namiętnie w barze, przestała istnieć między
nimi jakakolwiek granica.
- Alan -
wydyszała, a on słysząc jej ciche jęki i czując jak drży pod jego dotykiem
wsunął język w jej rozchylone usta, całując ją coraz czulej i namiętniej, a ona
oddawała mu każdy pocałunek z taką samą pasją i pożądaniem.
Odrzucił na bok kieliszek, a do ich uszu dobiegł odgłos
rozbijającego się o metalowe barierki szkła, po czym zrobił to samo z jej
lampką, tym razem mocniej, tak że usłyszeli cichy plusk wody.
Podziękowała mu w myślach za uwolnienie dłoni i nie czekając
ani chwili włożyła ręce pod jego koszulkę, dotykając umięśnionych pleców, raz
delikatnie wodząc po nich palcami, raz wbijając w nie długie paznokcie.
Przyciskał ją do siebie coraz mocniej, niszcząc mur jaki do niedawna uparcie
między nimi wznosiła. Całował ją odważniej, śmielej. Był zaborczy i namiętny,
ale jednocześnie czuły i delikatny. Zwalniał i przyspieszał, sprawiając, że
omal nie zemdlała w jego ramionach.
Odsunęła
się i wymownie spojrzała mu w oczy, o on idealnie rozszyfrował jej oczekiwania
i szybkim ruchem ściągnął koszulkę, odsłaniając umięśnione ciało.
Przylgnęła do niego i zaczynając od blizn na lewej piersi,
schodziła coraz niżej, całując mostek, pieprzyk kilka centymetrów nad pępkiem
oraz ciemne włosy porastające jego podbrzusze.
- Nie, nie możemy - złapał ją za ręce i zmusił by się
podniosła, kiedy drżącymi dłońmi sięgnęła do klamry skórzanego paska. - Nie tu,
nie tak.
- Dlaczego nie? - jęknęła z trudem łapiąc oddech. - Przecież
oboje tego chcemy, prawda? No chyba, że się mylę?
- Chcę, przecież wiesz - powiedział, wycierając wierzchem
dłoni jej wilgotny policzek, zaczerwieniony od szorstkiego dotyku jego brody. -
Odkąd cię poznałem nie marzę o niczym innym. Jesteś dla mnie idealna, tylko z
tobą będę spełniony, wiem to, ale wolę poczekać aż ułożysz sobie wszystko.
Jakby nie patrzeć ciągle jesteś z Igorem.
- Już nie - burknęła, poprawiając zadartą do góry białą
bokserkę, która odsłaniała fiszbiny jej stanika oraz małą kokardkę między nimi.
- Szkoda, że nie zauważyłeś.
- Skarbie, ale on o tym nie wie. Nie bądź na mnie zła. -
powiedział, gładząc ją czule po policzku - Zwariowałem na twoim punkcie,
najchętniej zamknąłbym się z tobą w sypialni i nie wychodził z niej do końca
życia - zaśmiał się promiennie, a nerwy, które nią przez chwilę targały,
zelżały i powoli zaczynała rozumieć co ma na myśli - Któregoś dnia będziesz
musiała mu o wszystkim powiedzieć i nie chcę, żebyś wtedy żałowała, że to
zrobiliśmy. Poza tym muszę wiedzieć, że jesteś tylko moja i że mi nie
uciekniesz. Tego bym chyba nie przeżył.
- ujął jej twarz w swoje dłonie i oparł podbródek o jej czoło, wdychając zapach
włosów pachnących szamponem o orzeźwiającym aromacie cytrusów.
- Nigdzie się nie wybieram, no chyba, że do Warszawy po
swoje rzeczy - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko. - Myślałam, że
się domyśliłeś.
- Powiedzmy, że miałem taką nadzieję - zmierzwił jej włosy,
poczym złapał ją za rękę - Chodź, mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
---------------------------------------------------------
* fragment "Małego Księcia" Exupery
** "Morskie opowieści"
Jestem pierwsza, czy telefon znów mi świruje? :D W każdym razie - o kurczę *w* Jaki cudowny rozdział! :3 KOLEJNY cudowny rozdział ^-^ Tak się cieszę, że oni są razem... I mam nadzieję, że tak pozostanie! :3 Jeszcze tylko trochę się boję o reakcje innych... Ale mniejsza onie, Domi ma być z Alanem i już! :D
OdpowiedzUsuńJest idealnie, opisy jak zwykle genialne i powalające :3 Na rozdział czekałam dość długo, ale jak najbardziej się opłacało :) A teraz, co robić innego, jeśli nie znów czekać? :3
Pozdrawiam i życzę oceanów weny, pisz szybko kolejny! :)
PS.: Jeśli jeszcze nie widziałaś, zapraszam do siebie na trzrci rozdział, który niedawno dodałam ^-^ --> arrowtales.blogspot.com
PS.2.: Przepraszam, że dzisiaj taki krótki komentarz, ale historia wzywa x__x
Jak to mówi pewien pan z reklamy kiełbasy: "Czekanie jest najtrudniejsze" :)
UsuńOoooo kurde - rozdział! <3 Super :):D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał, odpowiedniej długości - takie lubię i wciągający.
Podobają mi się twoje opisy, bardzo ciekawe. Dobrze, że są razem *...* o mom! Masz szczęście :P
Jestem ciekawa co to za niespodzianka! . Aaah CZEKAM ;*:*:* WENY KOCHANA
O. Mój. Boże!
OdpowiedzUsuńTo jest takie... ach :)
Hormonalna nastolatka nie najlepiej przyjmuje takie opowiadania :P
Alan jest odzwierciedleniem mojego chłopaka marzeń. Zazdroszczę wieczoru na jachcie... Z obozu letniego pamiętam ten spokój, kiedy patrzyłam na niebo pełne gwiazd. Pamiętam tą wolność, gdy całe moje ciało otulał delikatny wiatr, a fale kołysały łódką w rytm bicia mojego serca. Pamiętam też to uczucie maleńkości, a jednocześnie wielkości w stosunku do reszty świata, gdy wsłuchiwałam się w kojące odgłosy nocy...
Co ty ze mną robisz??? Nic ino się rozklejam przy kolejnych rozdziałach :P
Czekam na nn ;)
Dużo weny i żelków życzę
Żelcio
Ps. Nie pamiętam, o którym ostatnio pisałam (brak dostępu do komputera :/), więc zapraszam ;) sunterstory.blogspot.com
Pps. Nie mam pojęcia, czy cokolwiek z tego wyjdzie, ale i tak zapraszam ---> chance-for-stay-alive.blogspot.com
Oj Alan jest nie tylko twoim marzeniem, moim też, to jest obraz idealnego mężczyzny dla mnie, może jest zbyt słodki i zbyt cukierkowy, ale taki ma być. koniec. kropka :)
UsuńO Boziu ale piękny i bajkowy rozdział! Tak strasznie się stęskniłam za Alanem i Dominiką! <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam prawie jednym tchem i co jakiś czas zamykałam oczy żeby wyobrazić sobie te piękne opisy :)
Kocham Twoje opowiadanie!! :D
Pozdrawiam Kochana Mewo :*
http://druga-szansa-od-zycia.blogspot.com
dziękować, dziękować - składam rączki jak do pacierza i biję pokłony :)
UsuńHejka :) !
OdpowiedzUsuńJezu znowu przez ciebie wariuje ! Noo to jest zbyt piękne i przez ciebie czułam się tak jakbym tam była w tym twoim opowiadaniu :3 teraz nie mogę się odnaleźć w realnym świecie. Ciągle uciekam myślami do Twojego rozdziału, a szczególnie do tego o to momentu -"Zwariowałem na twoim punkcie, najchętniej zamknąłbym się z tobą w sypialni i nie wychodził z niej do końca życia "- Po prostu kocham <3
Wychodzę z tąd z jedną ważną zasadą piszesz coraz lepiej więc nie mogę czytać Twoich rozdziałów w szkole, bo jeszcze czasem doprowadzisz mnie do łez :c ale w domu to co innego c:
Pozdrawiam
Niepowtarzalna xx
Zapraszam do mnie
http://zycie-jest-jedno06.blogspot.com/?m=1
Ojeju nie chciałam doprowadzić cię do łez :(
Usuńchoć przyznam, ze jestem zadowolona, że udało mi się wywołać jakiekolwiek emocje swoimi bazgrołami :)
Meow *.* Szkoda że nie ma takich facetów a jak cą to na wyginięciu :C Rozdzial jest super <3
OdpowiedzUsuńgdzie-swiatlo-nie-zawsze-oznacza-dobo.blogspot.com
to prawda faceci tego pokroju wyginęli jak dinozaury :/
UsuńMega, mega, mega ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńWreszcie Dominika rzuci w cholerę Igora :D Czekałam na ten moment praktycznie od początku :)
Alan jest taki cudowny *.*
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;**
http://ironiaa-losu.blogspot.com/
wszystko na to wskazuje, ale czy faktycznie tak będzie???
UsuńCudowny rozdział. Po prostu genialny. Czytało się go z wielką przyjemnością, zresztą jak każdy poprzedni. I tym sposobem wreszcie dotarłam do najnowszego rozdziału. Jestem już na bieżąco. Udało się :D Teraz tylko czekać na kolejną notkę. Tak szczerze to już bym chciała przeczytać kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńWięc jeszcze raz świetny rozdział. Niczego mu nie brakowało. Wszystko opisujesz z dokładną precyzją, nie zapominasz o żadnym szczególe, aby można było bez problemu wszystko sobie wyobrazić. Odczucia bohaterów też zostały cudownie opisane. Więc niech ta Dominika jak najszybciej zostawi tego Igora i wróci po te rzeczy do Warszawy, a potem z powrotem pojawi się na Hel. Wolna i będzie mogła być z Alanem. Tylko na to czekam :)
Naprawdę nie mogę już doczekać się kolejnego rozdziału. :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Zapraszam do siebie: http://ourangelsalwaysfall.blogspot.com/
Dziękuję ci za wszystkie miłe słowa, a było ich naprawdę sporo, fajnie jest pisać wiedząc, ze sprawia się komuś tym przyjemność :**
Usuńściskam mocno
przyjemny wieczór domiika i alan razem spędzili.
OdpowiedzUsuńI jak Dominika ma być szczęśliwa z Alanem to niech będą razem.
Czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa co dalej.
Życzę weny na ciąg dalszy.
dziękuję bardzo, wena bardzo się przyda
UsuńWreszcie jestem!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu pomyliło mi się, że jest ponad trzydzieści rozdziałów i chcę dawać dalej, a to nie chce iść. Myślałam, że umrę!
Kobieto ty jesteś niesamowita! Powinnaś napisać książkę, koniecznie.
Alan kolejny raz udowodnił Dominice, że ufa jej bardziej od Igora, że kocha ją bardziej od Igora i jest w stanie zrobić wszystko, by była szczęśliwa - nie to co Igor. Od początku był dla mnie dupkiem i miałam szczerą nadzieję, że Domi zostawi go dla Alana.
W genialny sposób ukazałaś to, jak pokazywał jej, że może być sobą, korzystać z życia i po prostu być szczęśliwa, czego nie mogła robić przy swoim narzeczonym. Jestem zdania, że nie należy się zmieniać dla nikogo, jeśli chodzi oczywiście o zmianę na gorsze.
I jeszcze nie chciał, żeby czegokolwiek żałowała, nie zachował się jak narwaniec, któremu zależy tylko na jednym. No ideał, nie facet, IDEAŁ<3
A jak jeszcze dodamy do tego, że jest wysoki, przystojny i ma takie mięśnie, że oja:D
Kochana, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę duuużo weny!:)
Twoja nowa fanka - Lilly;*
Bardzo się cieszę, że zyskałam nową czytelniczkę.
UsuńWitam cię serdecznie i oczywiście dziękuję za piękny komentarz :**
Długo Ciebie tu nie było i naprawdę zaczynałam tęsknić! Zapewne nie tylko ja, ale to oznacza, że dołączam do grona Twoich tęskniących fanek.
OdpowiedzUsuńWieczór Alana i Dominiki zapowiada się cudownie, nie mogę się doczekać na dalszy rozdział. Zapewne nie zabraknie w nim opisów. Boże, Twoje opisy są jedne z najlepszych, jakie dotychczas widziałam i przeczytałam! Strasznie Ci zazdroszczę.
Jak już mówiłam czekam na kolejny rozdział. Nie mam się co rozpisywać, skoro wszystko oceniam na +100%.
Pozdrawiam i nie zostawiaj nas na tak długo ;*
Oj tak, długo mnie nie było... a to przez mojego złomolaptopa. Coś się ostatnio nie możemy dogadać, ale mam nadzieję, że już teraz nie będzie świrował i pozwoli mi napisać kolejny rozdział, bo w głowie już mi huczy od pomysłów :)
UsuńJaki cudny rozdział! Po prostu ah.. brak mi słów żeby to opisać. Coś pięknego. Nadal mam uśmiech na buzi! Uwielbiam takie rozdziały.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kontynuacji tego wątku, co to będzie za niespodzianka? W końcu się ogarnęli i normalnie ze sobą gadają, tak mnie to cieszy! Więc wszystko wskazuje na to że będą razem na poważnie, może nawet i się zaręczą? Tylko niech Dominika się ogarnie i zostawi Igora! Niech Alan pojedzie po jej rzeczy i wszystko przyspieszy. Bo jeszcze jej coś odbije i zostanie w tej Warszawie z Igorem. Uh.
Czekam na kolejny Kochanie <3
ojojoj ktoś tu ma czarne myśli, ciekawe na ile okażą się trafne?
UsuńZdradzę w tajemnicy, że niedługo będziecie miały okazję poznać bliżej Igora :)
Czyli mam rozumieć, że Alan i Dominika razem? Tak! W końcu! Nie mogłam się doczekać.
OdpowiedzUsuńJak ty świetnie potrafisz mnie oderwać od rzeczywistości. Wchodzę tutaj i czytam, czytam, czytam. Najchętniej bym nie przestawała. W sumie wiem, że opowiadanie się powoli kończy, ale to chyba nie koniec twojej przygody pisarskiej, hm? Mam nadzieję, że nie. Masz ogromny talent. Nie zmarnuj go.
Pozdrawiam! :)
Tak, są razem, Alan w końcu dopiął swego:)
Usuńtak opowiadanie się powoli kończy, choć może w trakcie wpadnie mi do głowy jeszcze jakiś pomysł, który być może rozwinę i dojdzie kilka nieplanowanych wpisów, ale to wyjdzie w praniu.
Potem zamierzam zacząć kolejne opowiadanie, mam już wymyśloną fabułę, wiem jak będą wyglądali bohaterowie, tylko jeszcze tytuł, imiona i szablon:)
Wreszcie mi tablet działa! Jezu, rozdział świetny i genialny, zabić Cię za zakończenie :) Alan i Dominika♥♥♥ W następnym zamawiam Biankę!!! Kiedy mamy spodziewać się następnego rozdziału? A kiedy rozstania Domci z Igorzyskiem xD? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzecież tym razem zakończenie było miłe i przyjemne. Strach pomyśleć co powiesz na zakończenie kolenego rozdziału, który mam już w głowie ułożony. Ojjj wtedy to mi się zbierze, oj już to czuję...
UsuńKopnij tego Igora w dupę dziewczyno i już ! Wszysko proste ! Kochasz Alan on kocha cię a tu przez jakiegoś tam Igora nawet się ze sobą nie prześpicie !!!!
OdpowiedzUsuńhahhaha przepraszam ale jestem tak nabuzowana że uch !!!!
Pozdrowionka :-*
nieelitarnaszkola.blogspot.com
Ale mnie rozśmieszyłaś tym komentarzem :) "przez jakiegoś tam Igora nawet się ze sobą nie prześpicie !!!!" No nie mogę :)
UsuńSuper! *-* Tak się cieszę, że Domi w końcu zaczyna myśleć rozsądnie! :3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno komentuje, ale w tygodniu praktycznie nie miałam możliwości wejścia na kompa, a w piątek jeszcze nie mogłam rozstać się z Johnny'm Deppem, którego uwielbiam, jako Jacka Sparrowa :3 No, a obejrzałam na nowo wszystkie cztery części... ahh...
Ha! To mi coś przypomniało! W czwartek jechałam sobie autobusem i zobaczyłam na przystanku reklamę piwa (nic w tym dziwnego, w końcu jestem w Niemczech :D), ale ważne jest, że owy aktor uśmiechał się szeroko, miał potężne ramiona i zakładał właśnie łyżwy... w każdym razie od razu wtedy pomyślałam o Alanie, widzisz?
Co Twoje opowiadanie ze mną wyprawia? Ja już wszędzie sobowtóry Alanów widzę! Bogowie!
Co do opowiadanie, to jazda Domi mi się spodobała i po raz kolejny trzeba dodać, że Igor to bufon i kogut, nie zapominajmy o kogucie! :D
Chichrałam się jak głupia, gdy czytałam ten fragment o umiejętnościach Domi w jeździe i mentalnie przybijałam piątkę z Majką, gdy Dominika wspominała, że jeździ, jak jej przyjaciółka.
Tutaj również muszę powzdychać "achami" i "ochami" nad Twoimi opisami, którymi, jak zwykle mnie powalić. Pewnie teraz będę leżeć plackiem, jęczeć i marudzić, bo niejaka "ja-mewa" pisze tak rewelacyjnie i aż dostanę z tego powodu depresji, że jest tyle uzdolnionych autorek, a jednocześnie będę się zastanawiać, co ja tutaj robię?
Nie mam z Tobą i z innymi żadnych szans... serio!
Tylko czekać na książkę, którą wydasz. Swoją drogą powinnaś poważnie się za to wziąć, bo taki talent, jaki posiadasz nie powinnaś zmarnować. Niczego już się w blogsferze nie nauczysz, więc teraz powinnaś zacząć pisać, jakieś super opowiadanie, a następnie podesłać do niektórych producentów... hmm... nie wiem, jak to się nazywa. Niestety, czasami polskie słówka mi wylatują z głowy -_-
Jak wspominałam, powinnaś wziąć się za to porządnie, bo jestem pewna, że każdy byłby powalony przez Twoje umiejętności pisarskie! A jeżeli ktoś pomyśli coś innego to... ja w lato przyjeżdżam do Polski to inaczej sobie z nimi pogadam! Znam dobrych informatyków, więc wszystkich wyśledzę!
Bójcie się!
Rozpisałam się nie na temat, nie?
Po prostu nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać... ja właściwie nigdy nie byłam na takim stadku, właściwie to raz, gdy byłam dziesięciolatką przejechałam się okrętem, a kapitan stadku pozwolił mi go poprowadzić przez jakiś czas (ale pozwalał każdemu dziecku), a jednak pamiętam, jak kręciłam tym wielkim, drewnianym kołem, a on oznajmił, coś w stylu, że to nie kierownica i z taką siłą pokręcił tym-czymś, że stadek natychmiast skręcił w lewo, a mi odechciało się piratowania :3
Tak! Domi jedź do Warszawy i spakuj swój dobytek! Uciekaj od tego natrętnego, zadumanego i aroganckiego Kogucika i jedź do swej prawdziwej i jedynej miłości --> Wspaniałego Alana! :D
Rozdział oczywiście bajka!
Był długi - suuuuper!
Było dużo Domi i Alanka - ekstra!
Było nagadywanie na koguta - bomba! Wspaniale! Genialnie! :D
Cóż mogę jeszcze dodać? Brak mi słów, aby oddać to, jak bardzo podoba mi się ten rozdział, a jednak uśmiech nieschodzący mi z twarzy z całą pewnością będzie wprawiał w ludzi w niezręczność, gdyż nie będą wiedzieli, co też uroiło się w mojej główce!
No, ale jestem zła, bo pewna autorka, dość dawno nie wstawiała komentarza, więc to, że tak późno komentuje weź sobie do serca, jako mój strajk! My chcemy częstszych rozdziałów, powtarzam CZĘSTSZYCH, a nie rzadszych! :D
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! ^^
KOCHAM CIĘ :***
UsuńPowiem tyle - świetny rozdział! Z resztą, jak zawsze u ciebie ^^ Coraz bardziej podoba mi się relacja między Dominiką, a Alanem. Dobrze, że pan idealny postąpił jak postąpił na tej łodzi, bo zapewne gdyby to zarobili teraz, wynikłyby z tego kłopoty... Dominika naprawdę powinna zerwać z Igorem, ale tym razem tak, żeby on też o tym wiedział :'D Do tego, nie wiem dlaczego, ale odniosłam wrażenie, że zmieniłaś coś w swoich opisach. Są pisane tak pięknym językiem, że aż brak słów. Normalnie chce się czytać xD Szybko pisz następny rozdział, bo ten pojawił się po długiej przerwie i już nie mogłam się doczekać *_*
OdpowiedzUsuńfairytaledreamcloudeen.blogspot.com/
To prawda Igor powinien wiedzieć, że nie ma już narzeczonej, zdradzę ci sekret, że już niedługo będzie miał szansę dowiedzieć się prawdy, ale czy faktycznie ją usłyszy?
UsuńWiem, jędza ze mnie :)
Jeeej oni są dla siebie stworzeni :D :D Aaaa! Kocham♥
OdpowiedzUsuńZaczynając piszesz bardzo lekko i to się czyta z taką przyjemnoscią, ze noo mmm :D
Zaczynam czytać i czytam czytam i nagle takie ŻE CO KURWA JUŻ KONIEC! hahha mega wciąga :*
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie niebawem :D Weny kochana♥ Do następnego :*
http://nosweet-life.blogspot.com/
Dziękuję za miłe słowa, rozumiem, że rozdział skończył się zbyt szybko :)
UsuńOj przepraszam, ale musiałam skończyć w tym momencie :)
No w końcu!
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny rozdział, taki lekki, no i wymarzone zakończenie :)
Mam nadzieję, że opiszesz nam reakcję Igora ^^
oj opiszę, opiszę :)
Usuń<3333, jaki wspaniały rozdział <333. Ten moment, jak pokazał jej łódź, bezcenny :*. Wyobraziłam sobie jak w oddali jest zachód słońca, a morze się błyszczy od jego promieni. Romantiicooo <3. Podobało mi się jak Alana, pozwolił jej kierować swoim samochodem, ale wyobrażam sobie co musiała w głębi duszy przeżywać jak ona tak jeżdziła :D hahahaaha. Podoba mi się, że on jest taki czuły dla Dominiki :). Są po prostu parą idealną, ale końcówka była ochhh... już myślałam, "tak! Nareszcie się prześpią" ale niee, no Alan jak mogłeś!! :D. Lecz cieszę się, że jest taki można powiedzieć "sprawiedliwy" w stosunku do Igora, myślę, że gdybym była na miejscu Alana też bym tak postąpiła.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!!! <3333 Pozdrawiam! :*
xxforeverxxx.blogspot.com
oj widzę, że nie tylko ja jestem romantyczką :)
UsuńWow. Genialnie :3 Nie wiem dlaczego- ale najbardziej podobał mi się fragment z rozwaleniem kieliszków. Heh, ach ten Alan :D
OdpowiedzUsuńhttp://ever-books-world.blogspot.com/
ah ten Alan, zbyt porządny jest :p Nie no bardzo dobrze oczywiście, że taki jest, tylko tak się nie mogłam doczekać co będzie dalej a on tutaj tak to kończy ! :D Mam nadzieję, że przez to w końcu Dominika zostawi Igora, który nie moze się równać z naszym Alanem <3
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Igor łatwo nie odpuści !
No i jaka jeszcze niespodzianka?!
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybciej bo nie mogę się doczekać !
Pozdrawiam <3
"pozawala" - pozwala
OdpowiedzUsuń"widzą" - widząc
Nigdy mi się nie podobało jak mężczyźni dbają bardziej o własne samochody niż własne dzieci. Tak, pamiętam, że Igor nie ma dzieci, ale jednak... by nie zaufać kobiecie z którą jest na tyle by dać jej poprowadzić? Przesada.
Bardzo mi się podobało nawiązanie do Majki i jej prowadzenia, a potem tekst o gwałcie koniecznym... co tu dużo mówić - zaśmiałam się.
Alan zbiera u mnie plusy, ale on zawsze u mnie plusował, tylko... trochę za idealny jest, ja bym chyba chciała by choć raz zachował się tak jak zachować się nie powinien, bo nie lubię ideałów, na dłuższa chwilę mnie drażnią, ale odbiję sobie idealnego Alana, szaloną Majką i już będzie równowaga xD
Ilekroć czytam coś o Igorze, to zastanawiam się ja oni się związali, jak zeszli, jak podjęli decyzję by iść wspólną drogą, skoro ich nie tylko nie łączy nic, ale też wszystko dzieli.
W końcu posuną się dalej - tak sobie myślałam i nagle "nie możemy". No myślałam, że go roztrzaskam na odległość, gdy tak zaoponował!
"Ale on o tym nie wie" - jak się nie zjawił, jest ciągle nieobecny, to czyja wina, że nie wie? Tylko i wyłącznie Igora. Ja na jej miejscu, to bym chyba szybko wyciągnęła tel, napisała Igorowi SMS-a o treści "zrywam z tobą" i pokazała go Alanowi i wtedy powiedziała "teraz już wie" xD
Idę do kolejnego rozdziału by się dowiedzieć co to za niespodzianka.
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com