Usłyszała
ciche pukanie, wyrwana ze snu ociągała się z otwarciem oczu. Chwilę
nasłuchiwała zastanawiając się czy przypadkiem jej się to nie przyśniło.
- Domi, mogę wejść? - doszedł ją ciepły głos mamy.
Usiadła na łóżku, przetarła zaspane oczy szeroko ziewając
przy tym. Spojrzała na zegarek przy łóżku. Dochodziła 11:00. "Poniosło
mnie" pomyślała.
- Tak, mamuś. - powiedziała zachrypniętym głosem.
Kobieta pociągnęła delikatnie za klamkę, uchylając drzwi,
które cicho zaskrzypiały. Oparła się o futrynę, teatralnie krzyżując ręce na
piersiach. Była wyraźnie zadowolona, jej oczy błyszczały jak dwie iskierki, a
twarz rozjaśniał promienny uśmiech. Dominika przyglądała jej się
zdezorientowana.
- Masz gościa, kochanie - oznajmiła z trudem powstrzymując
śmiech.
Pierwszą osobą, która wpadła jej na myśl, był Alan.
"Nie odzywa się już trzeci dzień. Czyżby wrócił z morza? Nie, on na pewno
by tu nie przyszedł, chociaż? Nie, to nie może być on, to niemożliwe, proszę,
zawsze, tylko nie teraz. Proszę." modliła się w duchu. "Igor? Odpada,
to jeszcze większy absurd."
- Ja? Gościa? - zapytała nie kryjąc zdziwienia.
- Tak i to nie byle jakiego. - mama otworzyła szerzej drzwi,
odsuwając się w lewo.
Zza jej pleców wyskoczyła mała blondyneczka, bez dwóch
górnych jedynek. Śmiała się głośno biegnąc w jej stronę z wyciągniętymi przed
siebie pulchnymi rączkami.
Wdrapała się na łóżko i po chwili już przytulała się do
Dominiki.
- Bianka? Co ty tu robisz? - była przeszczęśliwa widokiem
dziewczynki.
- Przyjechałam do ciebie - powiedziała, uroczo sepleniąc.
- Ale zrobiłaś mi niespodziankę!
Wyrwała się z jej objęć i patrząc na nią poważnym wzrokiem
powiedziała:
- Ciocia, przecież obiecałam ci, że przyjadę! - ciągle nie
mogła się przyzwyczaić do tego, że Bianka była wyjątkowo bystrym dzieckiem.
- No tak, masz rację, ale nie spodziewałam się, że już dziś
się spotkamy - próbowała ją udobruchać - Tęskniłam za tobą wiesz?
- Ja bardziej! - przekomarzała się
- Nieprawda, bo ja!
- Ja, ja, ja, ja sto razy!!! - była nie do pokonania w te
klocki.
- No dobrze, poddaję się - podniosła ręce do góry w geście
rezygnacji.
- Jessst! - zasyczała niczym mały wężyk.
Dziewczynka
usiadła na przeciwko niej po turecku. Ubrana była w różową bluzeczkę z Barbie i
falbaniastą spódniczkę, oczywiście tego samego koloru. Na nóżkach miała kilka
siniaków i zadrapań, podobnie jak na rączkach. "Chłopczyca w owczej
skórze" pomyślała uśmiechając się pod nosem. Miała kręcone blond włoski,
upięte w coś co wcześniej pewnie przypominało kucyk. Teraz była rozczochrana, spinki
zamiast podtrzymywać fryzurę, zwisały z jej głowy kołysząc się wesoło przy
każdym ruchu, a kosmyki włosów odstawały w inną stronę, tak jakby żyły własnym
życiem. W uszach błyszczały jej złote przebitki w kształcie serduszek, a
paznokcie miała niedbale pomalowane oczywiście różowym lakierem. "Stara
maleńka". Wanda usiadła na brzegu łóżka przyglądając się z uśmiechem
dziewczynce.
- Popatrz, była u mnie Wróżka Zębuszka - powiedziała otwierając
szeroko buzię - a pod poduszką znalazłam dychę.
- Hojna ta wróżka i co sobie kupiłaś za tyle forsy?
- Przehulałam na słodycze, a potem mnie bolał brzuszek -
powiedziała robiąc kwaśną minę.
- Ojej - tylko tyle zdołała powiedzieć, kąciki ust drgały
jej niebezpiecznie, była pewna, że dłużej nie uda jej się opanować śmiechu.
- A wiesz, ciocia, że Bartek z mojej grupy, chciał ze mną
chodzić?
- Naprawdę? - zapytała - I co zgodziłaś się?
- Nie, nie pasujemy do siebie.
Dominika zamrugała do mamy, która przysłuchiwała się tej
rozmowie z otwartą ze zdziwienia buzią.
- Dlaczego tak myślisz?
- To babiarz, najpierw podrywał mnie a potem pobiegł do
Sarki, ale ona też go nie chciała.
- Aha, pewnie było ci przykro?
- Tylko troszkę - wzruszyła ramionami - a potem go kopnęłam
i mi przeszło.
- Dlaczego go kopnęłaś?
- Bo mnie ciągnął za włosy. Mama mówi, że to końskie zaloty,
ale nie do końca wiem co to znaczy. Czemu tak długo spałaś? - Bianka była
mistrzynią świata w zmianie tematu.
- Późno poszłam spać, ale zaraz się ubiorę i pójdziemy
pobawić się na dwór, co ty na to?
- Bo ja na to jak na lato - zaśpiewała. "Kocham to
dziecko" pomyślała patrząc na roześmianą buźkę dziewczynki.
- W takim razie pójdziesz teraz z ciocią Wandzią na dół i
chwilkę na mnie zaczekasz. Dobrze?
- Masz 15 minut - powiedziała teatralnie stukając palcem
wskazującym w swój nadgarstek, na którym wcale nie było zegarka. Zsunęła się z
łóżka, podeszła do Wandy, podała jej rękę i skierowały się w stronę schodów - I
ani minutki dłużej - dodała wychodząc z pokoju poważnym, niskim głosem.
- Tak jest, prze Pani.
Zniknęły za drzwiami,
Dominika padła na łóżko, z uśmiechem od ucha do ucha.
- No to teraz się zacznie -
powiedziała na głos.
Podniosła z podłogi telefon, od
zawsze kiedy szła spać kładła go pod łóżkiem. Na ekranie migała ikona koperty.
Otworzyła wiadomość. "Cześć kochanie. Zadzwoń jak wstaniesz. Proszę. Do
usłyszenia,"
Zamknęła oczy głośno
wypuszczając powietrze. Rzadko kiedy Igor wysyłał jej smsy. Była pewna, że coś
się stało, coś o czym nie mógł jej ot tak napisać.
Trzęsącymi się palcami wystukała na klawiaturze jego numer.
Odebrał po drugim sygnale.
- Cześć kochanie, wstałaś dopiero? - Dominika zdała sobie
sprawę jak bardzo brakowało jej ciepłego głosu narzeczonego.
- Cześć. Co się stało? - przeszła od razu do rzeczy.
- Nic, a co się miało stać? - zapytał zbity z pantałyku.
- Napisałeś, żebym się odezwała jak wstanę, myślałam, że...
- Nie, kochanie - wszedł jej w słowo - Po prostu tęskniłem.
Chciałem cię usłyszeć. - wypuściła głośno powietrze, czując ogromną ulgę -
Przestraszyłem cię?
- I to jak.
- Przepraszam. Wiesz, masz rację skarbie, teraz jak cię nie
ma dopiero do mnie dotarło jak mało czasu ci poświęcałem. - wyznał łamiącym się
głosem.
- Nie wierzę, czy to się dzieje naprawdę? Niech mnie ktoś
uszczypnie - zażartowała.
- Powiedz, że się nie gniewasz, nie mogę pracować, cały czas
mam wyrzuty sumienia.
- I bardzo dobrze, że je masz, pomęcz się trochę. Należy ci
się - powiedziała surowym tonem.
- Więc co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? - jego głos
przybrał zalotny ton.
- Obiecaj, że jak wrócę do Warszawy to będziesz mniej
pracował i przynajmniej raz w tygodniu będziemy gdzieś wychodzić. - cisza w
słuchawce - no, obiecaj, na co czekasz?
- Myślę, że będziemy musieli troszkę nad tym ponegocjować -
zaśmiał się.
- Ty się nigdy nie zmienisz - pokręciła głową w geście
rezygnacji.
I pomyśleć, że jedna
krótka rozmowa wystarczyła, by sprowadzić ją na ziemię, już się nie wahała.
Igor był tym jedynym.
- Pewnie siedziałaś wczoraj z Majką do ciemnej nocy, mam
rację? Tak późno wstałaś.
- Nie, jakoś nie mogłam zasnąć, a jak już mi się udało to
miałam problemy ze wstaniem. I gdyby nie Bianka, pewnie spałabym do tej pory.
- Bianka? To ta wnuczka Migockich? Dobrze pamiętam?
- No brawo, czyli jeszcze troszkę słuchasz co do ciebie
mówię - powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Zawsze słucham, kochanie, tylko czasami zapominam.
- Dobrze już, dobrze, a powiedz, co u ciebie? Radzisz sobie?
- Tak, ale powoli kończą mi się czyste koszule, chyba będę
musiał się do mamy przejechać.
- Pan Prezes a nie potrafi prania nastawić?
- Boję się, że coś zepsuję. Wolę nie ryzykować.
- Więc pewnie obiadów też sobie nie gotujesz? Strach przed
pożarem czy zatruciem? - zapytała z sarkazmem.
- Jak ty mnie dobrze znasz - zaśmiał się.
- Będę kończyć, obiecałam Biance zabawę na dworze, dała mi
tylko 15 minut na przygotowanie się, nawet nie chcę myśleć jaka będzie kara,
jeśli się spóźnię.
- W porządku, zadzwonię po pracy. Baw się dobrze.
- Tak właśnie zamierzam zrobić. A ty się nie przemęczaj.
- Kocham cię, do usłyszenia.
- Ja też cię kocham. Dzwoń częściej.
- Będę, obiecuję.
Usłyszała przerywany sygnał kończący rozmowę. Odłożyła
telefon i wyskoczyła z łóżka. "Wszystko wraca do normy, wszystko wraca do
normy" powtarzała z uśmiechem na ustach, wyjmując z szafy białą bokserkę i
różowe legginsy.
- Bianka będzie wniebowzięta - powiedziała pod nosem.
Schodziła
ze schodów, kiedy jej uszu dobiegł piskliwy głos dziecka. Przystanęła na
stopniu, chcąc lepiej słyszeć rozmowę dziewczynki z Wandą.
- Ciocia, a jak ty byłaś mała, to na świecie żyły jeszcze
dinozaury?
Dominika parsknęła śmiechem. "Muszę to sobie gdzieś
zapisać" pomyślała.
- Kochanie, no wiesz, aż taka stara to ja nie jestem. -
powiedziała rozbawiona. - Dinozaury żyły dawno, dawno temu, jak będziesz
większa to pani w szkole na lekcji przyrody wszystko dokładnie ci wyjaśni.
- Nie spóźniłam się? - weszła do kuchni.
Bianka zmierzyła dziewczynę z góry na dół krytycznym
wzrokiem, po czym spojrzała na swój nadgarstek. - W ostatniej chwili. Masz
szczęście. Fajne ciuchy - dodała od niechcenia, poczym roześmiała się w głos.
- To co idziemy na dwór - wystawiła rękę w stronę
dziewczynki.
- Hej, a co powiecie na ognisko dziś wieczorem? - zapytała
podekscytowana Wanda.
- Ognisko? Takie prawdziwe z kiełbaską i ziemniaczkami ze
sreberka? - Biance zaświeciły się oczy.
- Właśnie takie. Zaprosimy twoich dziadków, ciocię Maję z
wujkiem Tomkiem i Patryczkiem, może pani Maryla przyjedzie. Hmm to co?
- Tak, tak, tak - dziewczynka podskakiwała radośnie.
- Super pomysł, mamuś. To my z Bianką zajmiemy się
przygotowaniami w altance, a ty zadbaj o gości, aha i powiedz Tomkowi, żeby
wziął gitarę to sobie pośpiewamy.
- Na którą mam spraszać? - zawołała za wychodzącymi z kuchni
dziewczynami.
- Nie wiem, na 20,00?
- Żeby tylko pogoda się nie zepsuła - powiedziała pod nosem
wyglądając przez okno.
* * *
Wszystko
było prawie gotowe. Jerzyk, dopingowany przez wnuczkę męczył się z rozpaleniem
ogniska. Helenka kroiła kiełbaski, podśpiewując przy tym wesoło, a Wanda
krzątała się dookoła stołu rozkładając talerzyki i kubeczki. Dominika właśnie
skończyła zapalać kolorowe lampiony, powieszone wokół altanki. "Ale
klimat, jak się ściemni będzie jeszcze piękniej" westchnęła przyglądając
się płomykom.
- Mamuś, to ja lecę się przebrać - krzyknęła do kobiety i
pobiegła w stronę domu.
Stanęła
przed otwartą na oścież szafą. Wybór padł na czarne rurki z wysokim stanem,
bokserkę tego samego koloru oraz czarno-czerwoną koszulę w szeroką kratkę,
którą związała w talii. Na stopy założyła trampki. "Idealnie, powinnam się
tak częściej ubierać" pomyślała przeglądając się w lustrze.
Włosy zostawiła rozpuszczone, przewiązała je tylko apaszką o
krwistym odcieniu. Rogi chustki figlarnie odstawały, tworząc coś na wzór
kokardki.
- Pin up lady - powiedziała do swojego odbicia i zalotnie
puściła oczko. Roześmiała się w głos. Szczekanie Rei sprowadziło ją na ziemię.
"To pewnie Majka z chłopakami" pomyślała i wybiegła przed dom. Nie
myliła się. Przyjaciółka ściskała się z Helenką, Tomek zajął się ogniskiem, z
którym do tej pory tak uparcie męczył się Jerzyk, a Patryk z Bianką już bawili
się w piaskownicy.
- Cześć wszystkim - zawołała radośnie machając.
- A cóż to za gwiazda? Trzeba było mówić, że obowiązuje
strój wizytowy. Aż wstyd koło ciebie stanąć.
- Nie przesadzaj Majeczko, ale jeśli to był komplement, to
bardzo ci dziękuję. - powiedziała z rumieńcem na twarzy. - To co, czekamy
jeszcze na panią Marylę, tak?
- Dzwoniła przed chwilką, że się trochę spóźni, ma coś
jeszcze do załatwienia, ale na pewno przyjedzie. - oznajmiła mama.
- Ważne, że będzie. W takim razie, zapraszam do stołu, albo
do ogniska jak kto woli.
- Częstujcie się kochani, nie krępujcie się - w Wandzi
odezwały się cechy idealnego gospodarza. Lubiła, kiedy otaczał ją wianuszek
ludzi, za którymi przepadała.
Niebo
powoli szarzało, a słońce ukryło się już w morzu. Twarze gości oświetlał blask
ogniska oraz wesoło mrugające lampiony. Tomek wziął do ręki gitarę i zaczął
grać skoczne piosenki. Jerzyk poderwał się z ławki wyciągając rękę w stronę
Dominiki. Zgodziła się bez namysłu. Już dawno nie czuła się taka wolna i
beztroska. Tańczyła dookoła ogniska, bawiąc się przy tym jak dziecko. Poziom
endorfin w jej organizmie osiągnął szczyt. Nie wyobrażała sobie, by mogła być
jeszcze bardziej szczęśliwa, niż w tej chwili.
Nagle jej
oczy oślepił błysk reflektorów. Tomek jakby na komendę przestał grać, a
Dominika wraz ze swoim partnerem stanęli w miejscu, wpatrując się przed siebie.
Na podjeździe przed domem zatrzymał się czarny Opel Insignia.
- Ale cacko - zagwizdał Jerzyk.
- To pewnie Marylka - powiedziała mama, podnosząc się z
ławeczki.
Kierowca
zgasił światła i wyłączył silnik. Dziewczyna wpatrywała się uparcie w
przestrzeń przyzwyczajając oczy do ciemności. Równocześnie otworzyły się drzwi
od strony kierowcy i pasażera.
Czuła, że
traci oddech...
OMG! Ciekawe kto tym przyjechal tym Oplem :) czekam na next :D
OdpowiedzUsuńJak mogłaś? Jak mogłaś skończyć właśnie w takiej chwili?!
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że tajemniczym kierowcą jest Alan, po prostu podejrzewam, że Maryla jest jego ciotką. Mam to podejrzenie od dłuższego czasu i też coś tak czuje, że pani Wanda będzie bardziej niż zadowolona znajomością jej córki z Alankiem :D
W tym rozdziale rozbawiłaś mnie na całego >.< Ten komentarz z dinozaurami. Mam młodszą (czteroletnią) siostrę i wiem jak bardzo dzieci są szczere. Ostatnio jechałam z nią w autobusie, a ona na cały regulator: „Monika podoba Ci się ten chłopak?” i wskazała palcem ową osobę palcem, a gdy próbowałam jej to wyjaśnić, równie głośno dodała: „Przecież ty nie masz chłopaka!”.
Dzieci i ich szczerość właśnie, dlatego cieszyłam się, że chłopak nie rozumie polskiego -.- To jest plus mieszkania zagranicą.
No a Igor w końcu po rozum do głowy poszedł… nie wiem, czemu ale z jakiś bliżej mi nieokreślonych powodów mam wątpliwości odnośnie jego wierności względem Dominiki i choć wiem, że to stereotyp „Pracuje do późna – na pewno zdradza” to jakoś nie potrafię myśleć inaczej.
Nadal jestem za parą Dominika-Alan!
Rozdział jak zwykle świetnie napisany, ale krótki – choć być może, tak przyjemnie i szybko mi się przeczytało, że nawet nie zorientowałam się, że jest taki jak inne…
Życzę jak zwykle mnóstwo weny, wielkiej twórczości i sporo wolnego czasu, aby móc tworzyć!
Pozdrawiam ^^
po prostu kocham twoje komentarze:)
UsuńPrzeczytałam twoje opowiadanie w około 30 minut i nie wiem jak to określic ale boleśnie nie mogę doczekac się kolejnego rozdziału. Zainteresowałaś mnie kompletnie a twój styl pisania i sam wygląd bloga jeszcze polepsza sprawę. Ciekawe kto przyjechał?????!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się szybko bo ja tu jajo kolczaste już znoszę XD
Życzę weny i pozdrawiam :*
PS: w wolnym czasie wpadnij do mnie co..? http://klamstwo-ma-krotkie-nogi.blogspot.co.at/
Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr. Następny rozdział!!! Teraz!
OdpowiedzUsuńA tak na serio to czekam na więcej, bo zniosę 10 kolczastych jaj :D
Weny! :*
Woown to jest świetne ! Bardzo wciągające :^
OdpowiedzUsuńhttp://pazury-kolorowe.blogspot.com/
Opeeel ;D świetny rozdział. Brak mi słów. Czekam na nexta ;D
OdpowiedzUsuńhttp://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/
Bożee.. Po prostu brak słów ! Cudoooooooooowny !
OdpowiedzUsuńhttp://but-i-still-hear-your-call.blogspot.com/
Piszesz WSPANIALE *_* Używasz takich "staromodnych" zwrotów, co niesamowicie dodaje uroku twojemu opowiadaniu. Bardzo się cieszę, że na nie trafiłam, dodaje do obserwowanych ;) Któż przyjechał tym samochodem? Jestem strasznie ciekawa, czekam na następny rozdział ^^ http://fairytaledreamcloudeen.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMatko! Kurcze dawaj następny rozdział! Nie mogę się doczekać. Masz wielki talent! ,,teatralnie pukała o nadgarstek" ehh boskie <33
OdpowiedzUsuńhttp://miloscwczasachapokalipsy44.blogspot.com/
Czekam na kolejny wpis! Jutro przeczytam wcześniejsze, bo dzisiaj zamykają się już oczka. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńhttp://pokolorowacswiat.blogspot.com
Przeczytałam i jestem pod dużym wrażeniem. Ja chcę już następny rozdział bo robi się coraz ciekawiej:)
OdpowiedzUsuńMasz dobry styl pisania, widać że robisz to z bardzo dużym poświęceniem i pasją. Oby tak dalej bo mam już dosyć blogow pisanych praktycznie na siłę. Powodzenia w dalszym tworzeniu
http://take-a-pencil-and-draw-a-f1.blogspot.com/
Gdy zbyt sie podekscytuję lub przejmę, czuję bol w piersi i trace oddech. W twoim opowiadiu zdazylo sie to juz pare razy. Bede musiala je przestać czytać, bo odbije sie to na miom zdrowiu :D
OdpowiedzUsuńBianka (swoją drogą to przepiękne imie) jest cudownym dzieckiem. Kazda jej wypowiedz konczyla sie smiechem z mojej strony :) uwielbiam dzieci
Pozdrawiam, puck
Dzisiaj zabrałam się za twojego bloga i czytam, i czytam, i czytam i przestać nie mogę! Piszesz po prostu fenomenalnie! Idealnie oddajesz charakter małej, łobuzującej dziewczynki. Alan jest po prostu cudny, ale MUSI mieć jakąś mroczną przyszłość! Musi! Jestem dopiero w rozdziale 7, ale musiałam dodać ten komentarz, zanim wszystko się wyjaśni ;) Natomiast Igor ma romans... przynajmniej będzie miał w przyszłości. Omawiając twój styl pisania: piszesz z wprawą, masz 100% talent. W przyszłości będziesz miała prawdziwe tłumy fanów! Podziwiam cię za pomysł i wyobraźnię, ponieważ pisanie oryginalnych powieści obyczajowych nie jest łatwe!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz na moim blogu (zwłaszcza od tak utalentowanej osoby!; jestem twym fanem) i zapraszam na 3 rozdział! (4 już jutro jeśli dobrze pójdzie ;))
Be Yourself - be-lorelei.blogspot.com
Świetny rozdział. Momentami bardzo zabawny. Twoje opowiadanie czyta się z lekkością i wielką przyjemnością. Bardzo lubię Dominikę. Ciekawie wykreowałaś jej postać, tak jak postać Wandy, Majki i tak naprawdę to każdego bohatera. Nie przepadam zbytnio za Igorem, ze względu na to jak mało poświęca czasu Dominice, a jak dużo pracy, ale po tej rozmowie troszeczkę zaskarbił sobie mojej sympatii.
OdpowiedzUsuńDalej jestem do tyłu. Muszę wreszcie nadrobić te rozdziały i być na bieżąco.
Pozdrawiam :)
http://ourangelsalwaysfall.blogspot.com/
Boże jak mi się zrobiło smutno, bo ja mam w domu taką małą dziewczynkę, która ani myśli założyć sukienkę i coś rożowego, woli w starym dresie biegać za piłką. Ale fakt, że dzieci potrafią "dogadać" dorosłym, i to często tak jak się tego nie spodziewamy. Widzę fajna u nich i przyjemna atmosfera. Przyjechała pewnie Marylka z Alanem i małe kłamstwo Dominiki wyjdzie na jaw, bo mamę okłamała. Co do Igora, ale on u mnie minusy łapie. gdybym miała takiego faceta to bym go oknem wywaliła. Co to za meżczyzna co ani ugotować, ani wyprać, to on potrzebuje żony w sensie kobiety, czy w sensie służącej. Oj jak ja bym takiemu dała popalić - uczulenie mam na takich facetów.
OdpowiedzUsuńMoże Igor przybył, ale nie... to by nie było do niego podobne.
OdpowiedzUsuńStawiam na Alana, który już na samym początku wiedział kim jest Dominika. - Ten pies nieufny w stosunku do obcych, a się z nim bawiący ma tu kluczowe znaczenie.
Nie rozumiem dlaczego Dominika kłamała mamę, przecież co w tym złego, że była w kawiarni z nowo poznanym kolegą i piła czekoladę? Całkiem normalna rzecz, gdy się ludzie spotykają, chcą poznać, może mają nadzieję się polubić. Nic też dziwnego, że Dominika rozgląda się za kimś innym, zwłaszcza, gdy ten inny sam się przed nią znalazł i wyrósł niczym spod ziemi. Kiedy kobieta znajduje innego, choć ma już kogoś bliskiego, to w 90% wina mężczyzn i tego, że te kobiety czują się z ich strony zaniedbywane.
Zapraszam do mnie:
"Jabłka i śniegi" (romans)
www.j-i-s.blogspot.com
"Sierociniec przy cmentarzu" (fantastyka)
www.w-sierocincu.blogspot.com
"Miejskie opowieści" (obyczajówka)
www.miejskie-opowiesci.blogspot.com