środa, 1 października 2014

ROZDZIAŁ TRZECI



            Dominikę obudził śpiew ptaków. Powoli otworzyła oczy. Przez okno zaglądały do jej pokoju ciepłe promienie porannego słońca. Usiadła na łóżku, przecierając oczy. Rozejrzała się zdezorientowana po pokoju. Powoli zaczęło do niej docierać, że jest w swojej dawnej sypialni na poddaszu. "Więc to nie sen", uśmiechnęła się szeroko do siebie.
            Budzik stojący na nocnej szafce przy łóżku wskazywał 06:30. "Igor pewnie jest juz w drodze do biura" - pomyślała i wyskoczyła z łóżka jak poparzona, przypominając sobie o narzeczonym. Zaczęła grzebać w walizce z paniką szukając telefonu, "Kompletnie o nim zapomniałam, pewnie mam już zapchaną całą skrzynkę i milion nieodebranych połączeń". W końcu udało jej się odblokować telefon. Jakże się zdziwiła, kiedy zauważyła brak powiadomień na ekranie. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła, było delikatne potrząśnięcie telefonem. Sama dokładnie nie wiedziała czemu służył ten ruch, ale to zawsze działało kiedy nagle gubiła zasięg. Odczekała chwilę, nie działo się nic. Do głowy zaczęły przychodzić jej czarne myśli, bo przecież Igor nigdy tak się nie zachowywał. Zawsze się o nią martwił i troszczył, więc musiało się coś stać, że nie zadzwonił, by sprawdzić czy dojechała bezpiecznie.
            Wybrała jego numer na telefonie i wcisnęła zieloną słuchawkę. Głos narzeczonego usłyszała po czterech sygnałach.
- Igor? Co się z tobą dzieje?
- A co się ma dziać, kochanie?
- Nie odezwałeś się wczoraj, czekałam na twój telefon. Obiecałeś, że zadzwonisz - powiedziała z wyrzutem, nie do końca zgodnie z prawdą
- Pracowałem do późna, przepraszam. Kiedy wiem, że na mnie nie czekasz nie spieszy mi się do domu.
- Aha - buzował w niej gniew, ale i żal, znów praca była na pierwszym miejscu.
- Dominika, prowadzę w tym momencie, zadzwonię jak będę już w biurze. Dobrze?
- To pa. - powiedziała i odłączyła się nie czekając na jego odpowiedz.
W napadzie złości wyłączyła telefon. "Zasrany pracoholik, teraz sobie dzwoń" powiedziała na głos przez zaciśnięte zęby i nagle jakby jej ulżyło. "O nie, nie zepsujesz mi humoru".
            Włączyła radio, które po delikatnym nastrojeniu złapało fale. Jakże była zdziwiona, kiedy w głośnikach usłyszała "Na jednej z dzikich plaż". Podkręciła gałkę głośności na maxa i śpiewałam razem z Rotarami… „Lubiła tańczyć pełna radości, tak, ciągle goniła wiatr, spragniona życia wciąż, zawsze gubiła coś…” Uwielbiała tą piosenkę, może dlatego, że przypominała dziewczynę, o której śpiewali? Krzyczała na całe gardło, tańcząc dookoła stołu z pilotem od telewizora w dłoni służącym za mikrofon. "Gdyby Igor to zobaczył, uznałby mnie za wariatkę i pewnie szybko przywołałby do porządku." - myślała przybierając coraz to śmieszniejsze pozy -  "Przy nim musiałam się hamować, w końcu nie wypada przyszłej żonie Pana Prezesa biegać po pokoju w rozciągniętej koszulce udając światowej sławy wokalistkę. Przy nim nie wypada być lekko zwariowanym i śmiesznym, trzeba być poważnym i elokwentnym. Cholera jasna, miałam się nie dołować" - przywołała się w myślach do porządku.
            Wzięła szybki prysznic, wciąż nucąc urywki niedawno usłyszanej piosenki.
Ubrała się w ciepły i wygodny dres a włosy upięła w niedbałego koka. Zeszła na dół, mama jeszcze spała. Spakowała do torby "Samotność w sieci" oraz kolorowe samoprzylepne karteczki, poczym wyszła z domu. Zamierzała wybrać się na plażę, usiąść na pisaku i poczytać wsłuchując się w szum fal. W tamtym roku robiła to za każdym razem, kiedy udało jej się wcześnie wstać. Rano plaża była prawie pusta, dzięki czemu mogła się skupić na lekturze.
Na werandzie leżała Rea. Wstała z mozołem, szczerze ucieszona widokiem Dominiki. Suczka machała energicznie ogonem, patrząc na nią radosnymi oczami.
- Chcesz iść ze mną? - Poszła do garażu. Na gwoździu przybitym do jednej z desek wisiała smycz. Zapięła ją do kółeczka przy obroży Rei. - Gotowe, w drogę!
Pies, jak gdyby na komendę wstał z miejsca i skierował się w stronę furtki.
- Mądra psinka - poklepała ją po grzbiecie, na co Rea w wyrazie wdzięczności zaczęła radośnie podrygiwać.
            Ulice powoli zapełniały się ludźmi. Dał się słyszeć delikatny gwar, budzącego się do życia miasta. Jakaś starsza pani jechała rowerem, wioząc w koszyczku na kierownicy torbę z zakupami, z której wystawała zielona część pora oraz bagietki. Przy jednym ze sklepów zauważyła grupka mężczyzn, ubranych w robocze ogrodniczki i ciężkie buty. Pewnie czekali na bus odwożący ich do pracy. Wyglądali na zaspanych, stali w rzędzie paląc papierosy w milczeniu. "Zapowiada się dziś ciężka praca" pomyślała na widok ich niezadowolonych min. Po drugiej stronie ulicy, zobaczyła elegancko ubraną kobietę. Wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie czarną ołówkową spódnicę, sięgającą do kolan oraz śnieżnobiałą koszulę idealnie przywierającą do jej talii. Włosy związała w wysoki kucyk. Pikanterii dodawała jej krwistoczerwona szminka, którą pomalowała usta. Usilnie szukała czegoś w swojej przepastnej, wyglądającej na kosmicznie drogą, torebce. Dominika przyglądała jej się z zaciekawieniem. Kobieta, tracąc cierpliwość wysypała całą jej zawartość na chodnik. Kucnęła, odkładając na bok kluczyki do auta, a całą resztę wsypała niedbale z powrotem do torby. "A więc o to chodziło! Tak myślałam."
            Przechodząc obok przetwórni ryb, zauważyła, że budynek został odnowiony. Wymieniono okna , a odrapany tynk ustąpił miejsca strukturze w kolorze jasnej zieleni. Nad drzwiami wejściowymi wisiał dużych rozmiarów szyld z napisem " BALT - MAR". Dookoła budynku postawiono niski drewniany płot. Z lewej strony budynku na wyłożonym z kostki brukowej podjeździe stało kilka aut. "Czyżby ktoś otworzył przetwórnię?" - powiedziała do siebie półgłosem. "Muszę pamiętać, żeby po powrocie zapytać o to mamę". Minęła budynek, ale jej myśli ciągle krążyły wokół przetwórni, która nie cieszyła się dobrą sławą. Właściciele często się zmieniali, mówiąc, że ściągnęła ich na finansowe dno. Po czym wyjeżdżali z miasta i słuch po nich ginął. Przetwórnia przechodziła z rąk do rąk, aż w końcu zamknięto ją na dobre. Niszczała, stając się miejscem noclegu bezdomnych czy obiektem upatrzonym sobie przez wandali. Ktoś to wykupił i odremontował. Dominikę paliła ciekawość kim jest ta osoba.
            Nawet nie zauważyła kiedy doszła do plaży. Rea zaczęła skamleć na widok wody.
- Już cię puszczam. Siad! - suczka ze zniecierpliwieniem wykonała polecenie. Dominika odpięła smycz. - No leć. - Rea radośnie wskoczyła do morza, a dziewczyna usiadła na piasku, nie spuszczając z niej wzroku. Pies radośnie szczekał i rzucał się na fale, nurkując w nich w poszukiwaniu rzucanego przez Dominikę patyka.
Suczka ciężko dysząc wyszła z morza, otrzepują z sierści krople wody.
- Rea! Niedobra sunia! - krzyczała, śmiejąc się wesoło. - Masz już dość wody na dziś? - podrapała ja za uchem przypinając smycz do obroży. - Choć, odpoczniemy trochę.
            Usiadła na pisku, suczka położyła się przy niej wywalając język, w celu ochłody.
Dominika wyjęła z torby "Samotność w sieci" i zaczęła czytać. Uwielbiała tą książkę. Już kiedyś ją czytała, ale tym razem zaznaczała kolorowymi karteczkami urywki, które zrobiły na niej wrażenie i które chciała zapamiętać. Było ich sporo. Według niej całość była jednym wielkim cytatem. Tekst pochłonął ją do tego stopnia, że kompletnie zapomniała o bożym świecie, nie docierały do niej krzyki mew, ani dźwięki bawiących się w oddali dzieci. Czytając fragment o nieszczęśliwej miłości Jakuba i Natalii emocje wzięły górę. Poczuła jak łzy cisną jej się do oczu, podniosła wzrok znad książki, nie widziała już liter. "Przez łzy źle się widzi" - pomyślała i z przerażeniem zauważyła, że Rea zniknęła. Poderwała się z miejsca, rozglądając się nerwowo, nigdzie jej jednak nie było. "Jasna cholera!" - zaklęła na głos.
            Na pisku zobaczyła masywne ślady psich łap, na szczęście nie prowadziły do morza. Odetchnęła z ulgą. Podążała za pozostawionymi przez suczkę odciskami, ciągle ją nawołując.
Przeszła spory kawałek, powoli tracąc nadzieję, że ją znajdzie. "Co jej odbiło, przecież nigdy nie uciekała" zastanawiała się Dominika.
            Nagle do jej uszu dobiegło ciche szczekanie. Podniosła głowę. Widziała niewyraźnie, odległość była zbyt duża, ale miała pewność, że to Rea. Przyspieszyła kroku. "Już ja jej dam" pomyślała zaciskając zęby.
Pokonując dystans jaki dzielił ją od psa zauważyła, że suczka nie jest sama. Skakała dookoła obcego mężczyzny, szczekając i merdając ogonem z zadowoleniem.
On głaskał ją i podobnie jak chwilę temu Dominika, rzucał do wody patyka, a ona radośnie mu go przynosiła.
Podeszła bliżej.
- Widzę, że znalazłeś mojego psa - zagadnęła Dominika łamiącym się głosem.
Mężczyzna odwrócił głowę w jej stronę.
- Nie płacz, wszystko w porządku, nic jej się nie stało - powiedział miłym i serdecznym głosem.
- Co, ja nie... - urwała w pół słowa, zdając sobie sprawę, że policzki ma mokre od łez - ja tylko...czytałam książkę i trochę za bardzo się wzruszyłam, a potem Rea uciekła i tak jakoś... - szukała odpowiednich słów, czerwieniąc się ze wstydu. Czuła, że twarz pali się żywym ogniem.
- To musi być bardzo dobra książka, skoro tak mocno działa na emocje. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Będziemy lecieć, dziękuję. - pożegnała się pospiesznie, przypinając sprzączkę smyczy do obroży psa - choć Rea!
- Nie ma za co, do zobaczenia - krzyknął za dziewczyną.
Nie odpowiedziała nic. Słowa ugrzęzły jej w gardle. Chłopak przyglądał się jak szybkim krokiem oddala się a potem znika mu z oczu. Stał z rękami założonymi na piersiach, uśmiechając się i kręcąc głową, rozbawiony spotkaniem.
            Niemal biegła przez miasto ciągnąc za sobą psa. Nie zwracała uwagi na trąbiące na nią auta, kiedy wchodziła bezmyślnie na pasy, ani na ludzi, o których się niechcący obijała. Szła coraz szybciej. Rea nie przyzwyczajona to do takiego tempa zwalniała opadając z sił. Dominika mocniej szarpnęła smycz "Na ucieczki i zabawy z obcym facetem, to miałaś siły! Rusz się!" - skarciła ją głośno.
            Ciągle miała przed oczami widok mężczyzny. Nie dawał jej spokoju. Był wysoki, o głowę wyższy od niej oraz dobrze zbudowany. Biała koszulka, którą nosił na sobie podkreślała jego wyrzeźbione, muskularne ciało. Był ciemnym blondynem o czesanych wiatrem włosach, które układały się w tak zwany artystyczny nieład. Miał delikatny zarost, który dodawał mu męskości, kreując postać buntownika i niegrzecznego chłopca. Największe wrażenie robiły oczy. Były niesamowite. Ni to szare, ni niebieskie. Błyszczały spod wachlarza długich, ciemnych rzęs. Jego spojrzenie przeszywało na wylot, kiedy podniósł na nią wzrok poczuła na całym ciele dreszcze. Było w nim coś dziwnego, coś co ją ciekawiło, a z drugiej strony obawiała się tego.
"Wszystko szło dobrze dokąd na mnie nie spojrzał" - pomyślała.
Rea głośno zaskomliła na widok mamy, wyrywając Dominikę z zamyślenia. Nie wie kiedy ani w jaki sposób dotarły do domu, kompletnie nieświadomie szła ulicami Helu.
- Jak się czują moje dziewczynki? - zapytała mama z szerokim uśmiechem - Domi, coś się stało? Dziwnie wyglądasz.
- Już w porządku mamo, tylko się trochę wystraszyłam. Rea mi uciekła i bałam się, że się utopiła - odparła, nie do końca szczerze
- Dominisiu, przecież ona jest stworzona do pływania - mama zrobiła minę pełną politowania.
- Wiem mamo, ale różnie to bywa, prawda? Poza tym wcale nie była w morzu, tylko bawiła się z jakimś nieznajomym facetem, praktycznie na drugim końcu plaży.
- Co ty opowiadasz?
- Sama się zdziwiłam, bo przecież ona jest raczej sceptyczna w stosunku do obcych.
- Dobrze nieważne, chodź zjemy śniadanie.
- Przepraszam mamo, ale nie jestem głodna - "Najadłam się wstydu" - dodała w myślach
- No to może chociaż napijemy się herbatki, co ty na to?
- Z miłą chęcią.
- To poczekaj, zaraz przyniosę kubeczki. - powiedziała mama i zniknęła za drzwiami.
Dominika opadła na krzesło, głośno wypuszczając powietrze.
Ukryła głowę w dłoniach. Było jej wstyd za siebie. Jąkała się i nie potrafiła skleić jednego logicznego zdania. "Co on sobie o mnie pomyślał?" - przegryzła wargę, trochę za mocno, bo skrzywiła się z bólu - "A z resztą, mam to gdzieś, przecież nic takiego się nie stało" - oddychała powoli uspokajając mocno kołaczące z nadmiaru emocji serce.
            W drzwiach pojawiła się mama, niosąc w rękach dwa kubki, z których ulatywała para.
- Proszę, kochanie, twoja ulubiona, zielona z cytryną. - powiedziała podając córce kubek.
- Dziękuję, mamo, jesteś niezastąpiona. - upiła mały łyczek herbaty. Była gorąca rozgrzała ją od środka.
- No to opowiadaj, co słychać w wielkim świecie
- Czy ja wiem, stara bieda - powiedziała Dominika uświadamiając sobie, że tak naprawdę nie wydarzyło się nic takiego co mogłaby opowiedzieć mamie z zapartym tchem i rumieńcami na policzkach. Czy jej życie zaczynało się robić nudne i monotonne?
- A co słychać u mojego przyszłego zięcia? - ciągnęła ją za język
- To co zwykle, praca, praca i jeszcze raz praca.
- A gdzie w tym wszystkim czas dla ciebie?
Dominika w odpowiedzi rozłożyła ręce, wzruszając ramionami.
- Wy się w ogóle widujecie?
- Mamo już nie przesadzaj, dobrze?
- No dobrze, już się nie denerwuj.
- Wiesz dobrze jaki jest Igor. Ubzdurał sobie, że jego firma musi być najlepsza na rynku i koniec kropka. A to się niestety wiąże z późnymi powrotami do domu i częstymi wyjazdami służbowymi.
- A nie czujesz się zaniedbywana?
- Czuję, ale on to robi dla nas tak? Obiecał, że jak tylko znajdzie w miarę kompetentnego zastępcę to zwolni obroty.
- Oby prędko, a jak w pracy? - zmieniła temat na bardziej bezpieczny.
- Idzie mi coraz lepiej. Mam nawet mały sukces na swoim koncie - pochwaliła się mamie
- Naprawdę? Widzisz, a tak się bałaś, od razu mówiłam, że świetnie sobie poradzisz. - twarz mamy się rozchmurzyła.
- Pani dyrektor zaprosiła mnie na rozmowę przed zakończeniem roku, mówiąc, że rodzice bardzo chwalą sobie moje metody nauczania, że ich dzieci chętnie i z zapałem siadają do podręczników. Zaproponowała mi po wakacjach dodatkowe zajęcia ze starszą grupą.
- No brawo, córciu! - mama przytuliła Dominikę ze łzami wzruszenia - Trzeba to oblać!
- Innym razem mamo, dziś mamy dużo pracy. - sprowadziła kobietę na ziemię
- Co zamierzasz?
- Skoczę na jakieś małe zakupy, przydałoby się kupić trochę chemii i zacząć przygotowywać następne pokoje, niedługo pewnie będziemy miały kolejnych gości.
- Masz rację. Możesz zabrać się z Majką, była tu rano, mówiła, że też musi wyskoczyć na małe zakupy. - powiedziała mama uśmiechając się od ucha do ucha.
- Z Majką? Chyba jednak pojadę rowerem. - oznajmiła stanowczym tonem. - Aha, mamo, miałam cię zapytać o coś. - przez to wszystko mało nie zapomniała o przetwórni.
- Tak?
- Ktoś kupił przetwórnię? W drodze na plażę, zauważyłam, że budynek jest odnowiony, no i stało tam kilka aut na parkingu, czyżby znów zaczęła prosperować?
- Tak, kupiła ją kobieta troszkę starsza ode mnie. Ma na imię Maryla, poznałyśmy się kiedyś w sklepie, czasami mnie odwiedza, fajna z niej babka.
- Miejscowa? Nigdy mi o niej nie mówiłaś.
- Przeprowadziła się tu jakoś na początku roku i od razu ruszyła z remontem. Nie mówiłam ci? Wydawało mi się, że ci o tym wspominałam.
- Mam nadzieję, że będę miała okazję ją poznać.
- Na pewno córciu, może w sobotę zrobimy ognisko, mogłybyśmy ją zaprosić, co ty na to?
- No pewnie, trzeba rozpocząć sezon urlopowy dobrą imprezą, najlepiej z kiełbaską i piwem.
            Po obiedzie wybrała się do centrum na małe zakupy. Majka zawsze powtarzała, że najlepszym sposobem na rozluźnienie i odstresowanie się jest porządny rajd po sklepach. "Coś w tym jest" w myślach przyznała rację przyjaciółce. Kupiła trzy komplety pościeli oraz środki potrzebne do porządków. Niby nic takiego, ale humor od razu jej się poprawił. Wracając do domu wybrała najdłuższą z dróg. Słońce mocno grzało rażąc Dominikę w oczy, a delikatny wiaterek rozwiewał jej proste, kasztanowe włosy. Nuciła w myślach piosenkę usłyszaną dziś rano w radiu, od czasu do czasu uśmiechając się i odpowiadając skinieniem głowy znajomym mieszkańcom miasta. Czuła się wolna. Tu była sobą.

12 komentarzy:

  1. Czekam na dalsze rozdzialy ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest mało blogów które opisują życie Polek w Polsce, co Cię wyróżnia. Nie wiem dlaczego, ale Twoje opowiadanie kojarzy mi się z Katarzyną Grocholą - nie wiem czemu, czytałam tylko urywki jej książek. Pojawiło się kilka literówek np. "usiadła na pisaku", ale nie przeszkadzają one zbytnio w czytaniu ;)
    Pozdrawiam i życzę weny c;
    http://stories-by-aru-and-saki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Od bardzo dawna nie czytałam opowiadania tak pięknie napisanego, nie ma w nim żadnych wymyślnych imion, tylko zwykłe, polskie, ogromny plus za to. Jednak nadużywasz imion, cały czas Dominika i Dominika :)
    monomentume.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki dziewczyny za miłe słowa, porównanie do Grocholi to wieeeelki komplement :) do niej to mi jeszcze daleko. Dziękuję jeszcze raz i zapraszam do lektury

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie !!! :O Ale piękne. Wow. Jestem po wielkim wrażeniem, zakochałam się w tym rozdziale, a z pewnością w weekend nadrobię zaległości. Pięknie piszesz, tak delikatnie i przyjemnie. Wyjątkowo nie przeszkadzała mi długość, a wręcz przeciwnie, mogłabym czytać więcej. Oby szybko pojawił się kolejny rozdział.

    Pozdrawia Anka

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. bardzo mi miło :) dziękuję za ciepłe słowa są bardzo motywujące. pozdrawiam serdecznie
      P.S Nowy rozdział już nabiera treści :p

      Usuń
  7. Jak na razie przeczytałam trzy rozdziały, ale zaraz wezmę się za drugie tyle :D
    Muszę jednak napisać, że czytanie twoi rozdziałów idzie mi tak gładko i przyjemnie, a opisy są tak rozbudowane, że wręcz zazdroszczę Ci takiego talentu słowa pisanego!
    Ja sama dążę właśnie do takiej doskonałości, jakim jest twój blog. Czy myślałaś kiedyś o napisaniu książki i pójściu z nią do wydawnictwa? Naprawdę masz prawdziwy talent, twój tekst jest tak samo wyśmienity (jak i nie lepszy) od niejednego autora książek.
    Opisy doskonałe, uczucia postaci, dialogi i nutka komizmu (Majka nie nadaje się na kierowcę, to pewne!). No i łączysz to wszystko... tak niesamowicie doskonale wręcz!
    Czytając to miałam uczucie jakbym czytała coś delikatnego, ze smakiem... jakby chmurka? Wiem dziwne skojarzenie, ale właśnie z obłokami na niebie kojarzy mi się twój tekst. Delikatne, piękne i niemal niedosięgalne...
    Wow...
    Również zacznę cię obserwować (aby nie pomiąć nowych rozdziałów) i dokończę czytanie pozostałych rozdziałów :)
    Pozdrawiam ^^
    life-of-heros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Bardzo szybko i przyjemnie się go czyta. Piszesz świetne opisy. Można sobie wszystko łatwo wyobrazić.
    Dopiero przeczytałam 3 rozdział a jest ich już 15. Jestem strasznie do tyłu. Ale nic, postaram się to nadrobić w najbliższym czasie. Przecież już niedługo święta.
    Życzę weny :)

    W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://ourangelsalwaysfall.blogspot.com/ Pojawił się już nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A mnie ten rozdział wyjątkowo znudził. Niby ładnie napisany, lekko się go czytało, ale tak naprawdę to nic się w nim nie dzieje. Ja wiem, że takie nudnawe przerywniki wszędzie muszą się znajdować i w niemal każdej powieści takie są, ale to już rozdział nr 3 i nadal nie ma akcji. No ale nie będę się zrażała i lecę czytać dalej. Wydaje mi się, że Igor kogoś ma na boku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziwie się Jej ze jest z tym całym Igorem chlopak jest pracoholikiem i ewidentnie ja olewa. Bardzo mnie ciekawi kim jest ten Tajemniczy chłopak z plaży .EWA

    OdpowiedzUsuń
  11. Igor - taki korporacyjny szczurek, pnący się po szczeblach kariery, a nie dostrzegający tego co ważne... właściwie dla niego najważniejsze chyba są pieniądze i nienaganna opinia nudziarza pod krawatem. Wyjątkowo irytują mnie tacy ludzie. Może dobrze, że Dominika nie ma z nim dzieci, bo taki zapracowany facet to by mógł dziecku kupić grzechotkę w chwili, gdy to już by umiało jeździć na dwukołowym rowerze - po prostu byłby tak zapracowany biedak, że by nawet nie dostrzegł jak urosła jego latorośl.
    Dominika - nie rozumiem jej. Po co ona z nim jest? Przyzwyczajenie? Prestiż? Wygoda? Dobry seks? On ma w ogóle czas na seks z własną narzeczoną? Szczerze wątpię by miał czas na coś ponad pracę i biznesowe spotkania, oraz sen.
    Jako właściciel psa wiem, że jak któryś jest nieufny w stosunku do obcych, to nie będzie się z obcym bawił, tak więc psina Dominiki musiała tego pana rzucającego patyk dobrze znać. Jednak już frustracja Domi, jej łzy, emocje... może tak odbija nieudane życie erotyczne z Igorem. W końcu nie od dziś wiadomo, że jak kobiecie się z partnerem w łóżku nie układa, to trudno takiej poza łóżkiem dogodzić i wszystko taką drażni (wybacz szowinistyczną wstawkę).

    Zapraszam do mnie:
    "Jabłka i śniegi" (romans)
    www.j-i-s.blogspot.com
    "Sierociniec przy cmentarzu" (fantastyka)
    www.w-sierocincu.blogspot.com
    "Miejskie opowieści" (obyczajówka)
    www.miejskie-opowiesci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz <3