piątek, 13 marca 2015

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY

            - O kurwa - powtórzyła i schowała bladą jak kreda, pozbawioną choćby jednej kropli krwi, twarz w roztrzęsionych dłoniach.
            - W rzeczy samej, córciu - wychrypiała szorstkim głosem, przypominającym szelest suchych liści grabionych jesienią i z głośnym westchnieniem opadła na bujany fotel, stojący na werandzie.
            - Kiedy przyjechał?
            - Jakieś piętnaście minut temu - z rozmachem podniosła do góry lewą rękę i spojrzała na srebrny zegarek, zdobiący jej chudy nadgarstek.
            - Co on tu robi? - oparła się o pomalowaną brązową farbą poręcz balustrady i ściszyła głos do szeptu, naiwnie starając się utrzymać swoją obecność w tajemnicy przed narzeczonym.
            - Bierze prysznic.
            - Bardzo śmieszne - syknęła i przewróciła oczami - Jest piątek, powinien być teraz w pracy, a on sobie ot tak przyjechał bez uprzedzenia. Nie, to niemożliwe - potrząsnęła głową i rozmasowała ściśnięte tępym bólem skronie - To tylko zły sen i zaraz się obudzę.
            - Nie liczyłabym na to. Z bagażnika wyjął dużą walizkę i zaniósł ją do twojej sypialni, więc albo jakieś dobre duszki doniosły mu o twoich poczynaniach z przystojnym panem kapitanem i sam postanowił cię spakować, albo najzwyczajniej w świecie zamierza spędzić ze swoją narzeczoną upojny weekend.
            - Matko Boska. Pytał o mnie?
            - A jak myślisz? Raczej nie przygnała go tu tęsknota za przyszłą teściową i troska o jej zdrowie - powiedziała z przekąsem i wlepiła współczujące spojrzenie w córkę, nerwowo przestępującą z nogi na nogę.
            Bladą twarz Dominiki zrosiły drobne kropelki potu, mieniące się w ciepłych promieniach słońca, a po porannym wręcz idealnym samopoczuciu, które zawdzięczała nocy spędzonej z mężczyzną, dla którego straciła głowę, nie został nawet cień radości.
            - Powiedziałam, że poszłaś na spacer - wyprzedziła odpowiedź na pytanie, które cisnęło się jej na usta, a którego bała się zadać. - Będę się przez ciebie w piekle smażyć, a żeby było zabawnie, w tym samym garze co ty - zażartowała starając się, choć trochę podnieść na duchu przerażoną do szpiku kości córkę.
            - Poszłam na spacer i wróciłam cudzym autem, pięknie. - przytknęła do skroni swoje palce, imitując ich kształtem, kształt broni. 
            - Skąd miałam wiedzieć, że weźmiesz samochód Alana? Poza tym spanikowałam i nie miałam czasu na wymyślanie bardziej wiarygodnych historii. 
            - Mamuś, przecież nie mam do ciebie pretensji, sama zaczynam robić w gacie ze strachu i czuję, że żołądek wywraca mi się na lewą stronę. - delikatnie uchyliła wejściowe drzwi i upewniając się, że nie ma za nimi Igora, który mógłby podsłuchiwać ich rozmowę, powiedziała ściszonym, niemalże niedosłyszalnym głosem - Alan tu przyjdzie, kiedy wróci z połowu. I czuję, że rozpęta się trzecia wojna światowa.
            - Dlatego do tego czasu musisz powiedzieć Igorowi prawdę.
            - Zwariowałaś? - krzyknęła i pospiesznie zasłoniła dłonią usta, z przerażeniem nasłuchując kroków w głębi mieszkania - Zwariowałaś? - powtórzyła pytanie tym razem ciszej - Mam teraz wejść do domu i zamiast "Dzień dobry, jak się cieszę, że cię widzę" powiedzieć "Pieprz się zasrany pracoholiku, moja cierpliwość się skończyła"?
            - Nie tak ostro, ale nie ma na co czekać, biorąc pod uwagę fakt, że jesteś pewna swojej decyzji, a już o wybuchowym temperamencie Alana nie wspomnę. Myślisz, że przyjdzie tu wieczorem i będzie się przyglądał spokojnie jak Igor cię przytula i całuje? Widziałaś jego mięśnie? Zastanów się ile musi w nich być siły, przecież Igor ma z nim takie szanse, jak ptak ze złamanym skrzydłem w starciu z wygłodniałym kotem.
            Rea, smacznie śpiąca przy bujanym fotelu, na którym siedziała wyprostowana jak struna Wanda, otworzyła niechętnie oczy i nastawiła uszy, wpatrując się upartym wzrokiem w wejściowe drzwi.
            - I ani mi się waż zostawiać mnie z nim sam na sam. Nawet na chwilę - dodała pospiesznie, widząc otwarte usta mamy, przygotowane do protestu oraz jej pełny zakłopotania wzrok. - Niech się dzieje wola nieba - szepnęła pod nosem i przeżegnała się.
            Nieświadomie zacisnęła dłonie w pięści, tak mocno, aż zbielały jej knykcie, a paznokcie zostawiły na skórze bolesne odbicia w kształcie półksiężyców. Oddychała coraz szybciej, słysząc głośne kołatanie swojego serca, które ani myślało zwolnić, wręcz przeciwnie nabierało prędkości, przyprawiając ją o skurcze żołądka i odruchy wymiotne.
Tracąc równowagę, zrobiła krok do tyłu i oparła się biodrami o balustradę, czując że jej nogi słabną z każdą sekundą, zamieniając się w dwa rozdygotane snopki waty.
Głośno odetchnęła i podniosła głowę, wtapiając przerażony wzrok w klamkę, stojących na przeciw niej masywnych, dębowych drzwi i zmrużyła oczy, w oczekiwaniu na narzeczonego, który jak oznajmiła czujna suczka, miał się za chwilę w nich pojawić.
            - No... - zamruczała pod nosem, gniewnie marszcząc brwi i wycierając spocone dłonie w pudrowy materiał długiej spódnicy, która skrzętnie zakrywała jej dygoczące łydki.
            Sekundy dłużyły się w nieskończoność, i choć była przerażona niespodziewaną wizytą Igora i gdyby ją uprzedził o swoim pomyśle, stanęłaby na głowie i jeśli byłaby taka potrzeba to również na rzęsach, by odwieść go od tego zamiaru, teraz wolała mieć już to za sobą.
            "Dominika, nakazuję ci się w tej chwili uspokoić! Zachowujesz się, jakbyś była największym zbrodniarzem wojennym, który złapany na gorącym uczynku, stanął przed plutonem egzekucyjnym i właśnie z lufami wymierzonymi prosto w serce kończył swój zasrany żywot" myśl, która miała ją pokrzepić i dodać otuchy, sprawiła, że poczuła silne mdłości, a treści żołądkowe zaczęły przemieszczać się niebezpiecznie szybko w stronę gardła.
            "W dzieciństwie chciałaś być aktorką..." jej myśl przerwał widok poruszającej się klamki oraz drażniący uszy dźwięk skrzypiących drzwi. "... to teraz masz okazję się wykazać."
            - Dominika - stanął przed nią ubrany w nienagannie skrojone spodnie od garnituru w kolorze ciemnego grafitu oraz koszuli z krótkim rękawem, zapiętej pod samą szyję, która raziła swoją bielą bardziej, niż intensywne promienie porannego słońca, przebijającego się przez gęste, soczyście zielone, liście czereśni. - Jak się cieszę, że cię widzę! - zawołał radośnie i rozłożył ramiona.
            - Igor, co za niespodzianka! - uśmiechnęła się, próbując wyglądać jak najbardziej wiarygodnie i unikając jego wzroku, który mógłby zdemaskować jej nieszczerą reakcję, przytuliła się do niego pospiesznie.
            "Alan i Igor, niebo a ziemia. Przez ostatni miesiąc przyzwyczaiłam się do twardej jak głaz klatki piersiowej, silnych i muskularnych ramion, które swoim rozmiarom dorównywały obwodowi moich ud, dłoni szorstkich i pełnych pęcherzy, doświadczonych ciężką pracą od najmłodszych lat, zarostu, przyjemnie kującego kiedy mnie całował i do tego niedbałego ubioru, na który składały się najczęściej znoszone dżinsy, ciężkie buty, przypominające oficerki oraz koszulka, opinająca idealnie wyrzeźbione ciało. A teraz? Jak mam się czuć swobodnie, kiedy tuli mnie ubrany w cholernie drogi garnitur z najnowszej kolekcji Armaniego, starannie ogolony, pachnący perfumami wartymi więcej niż średnia miesięczna pensja przeciętnego Polaka, mężczyzna mojego wzrostu, może nawet ciut niższy, o wątłych ramionach i posturze nastolatka, do tego ze starannie wypiłowanymi i pomalowanymi bezbarwnym lakierem paznokciami, u miękkich i gładkich rąk, które nigdy w życiu nie zaznały ciężkiej harówki. Z jednej strony stanowczy i zacięty, ale również miły i wrażliwy pan kapitan małego kutra, łowiącego ryby dla przetwórni, z drugiej zadufany w sobie, przekonany o swojej wyższości i nie mający na nic czasu, krnąbrny i zarozumiały pan prezes własnej firmy, zajmującej się projekcją i aranżacją ogrodów, która w ostatnich latach przyniosła zyski większe niż się tego spodziewano. Dla kogoś kto nie poznał Alana to jak wybór między szpinakiem a czekoladą."
            - Nie wierzę, że przyjechałeś - szepnęła, starając się odgonić dręczące ją myśli, które niczym natrętna mucha, lgnąca do słodkiego soku, nie dawały jej spokoju.
            - No, nie stójcie w progu, chodźcie do środka, pan Igor pewnie głodny po podróży - złapała zięcia za ramię i delikatnie pchnęła w stronę korytarza, starając się odwrócić uwagę od zaparkowanego przed domem samochodu Alana.
            - Bardzo pani Wando, dziękuję - Igor usiadł przy stole, i podpierając podbródek na łokciach, wodził wzrokiem za nerwowo krzątającą się po kuchni narzeczoną, szykującą dla niego śniadanie.
            - Jak ci minęła podróż? - zapytała, odpalając drżącymi dłońmi gaz pod palnikiem, na którym stał czerwony czajnik z narysowanymi trzema stokrotkami.
            - W porządku, wcześnie wyjechałem, drogi były jeszcze puste, poza tym jest czym przycisnąć - na potwierdzenie swoich słów wyjrzał przez okno i uśmiechnął się szeroko na widok stojącego w cieniu czereśni granatowego Merolka, jak zwykł nazywać swoje wypieszczone auto. - Mówię ci ono ma w sobie diabła, a prowadzenie go to rozkosz w najczystszej postaci.
            "Bo orgazmu dostaniesz" pomyślała i krojąc wędlinę mocniej zacisnęła w dłoni nóż, zastanawiając się czy nie rozkosznie byłoby porysować tą nieskazitelną, nawoskowaną i wypolerowaną karoserię.
            - Cieszę się - odpowiedziała oschle, siląc się na uprzejmy ton.
            - No to opowiadaj, co robiłaś przez ten miesiąc rozłąki? Pewnie rozkochiwałaś w sobie gości pensjonatu a potem łamałaś im serca mówiąc, że jesteś zaręczona. Mam rację? Przyzn...
            - Przepraszam, panie Igorze, że wejdę w słowo, kawy czy herbaty do śniadania? - kobieta trzymała w jednej ręce puszkę czarnych drobnych ziarenek, a w drugiej pudełko wypełnione okrągłymi torebkami o mocnym aromacie. "Dziękuję mamuś, dziękuję, niech ci Bóg wynagrodzi w zdrowiu i pieniądzach" pomyślała w duchu i zamrugała porozumiewawczo do kobiety, która usilnie próbowała się powstrzymać przed histerycznym napadem śmiechu.
            - Jeśli mogę prosić, pani Wando, to kawę świeżo mieloną, czarną i bez cukru, jeśli to nie kłopot oczywiście. - zamaszystym ruchem przeczesał grzywkę, poprawiając nienagannie równy przedziałek.
            - A czy może być rozpuszczalna? Ostatnio młynek mi się wyślizgnął z rąk i potłukł się o podłogę.
            - W takim razie poproszę gorzką herbatę, a ty Dominiko pamiętaj, żeby pod choinkę kupić mamie porządny ekspres ciśnieniowy. Te sypane kawy, nie mówiąc już o rozpuszczalnych to zło wcielone, ani nie są dobre, ani zdrowe, naprawdę radziłbym ich unikać.
            - Oj Igor, już bez przesady, ja tam nie wyobrażam sobie dnia bez plujki. Nic tak nie stawia na nogi jak zapach zalanych wrzątkiem fusów - powiedziała z przekąsem, czując w głębi serca satysfakcję, że udało jej się sprzeciwić zdaniu narzeczonego, który za wszelką cenę w każdym temacie robił wszystko, by podzielała jego poglądy.
Postawiła na stole przed nim wiklinowy koszyczek wyścielony białą serwetką, którą owinięte były cienkie kromki razowego pieczywa, talerz z wędlinami oraz półmisek drobno pokrojonych ogórków i pomidorów, które wczorajszego dnia Wanda zerwała z rosnących w szklarni za domem krzaczków, chylących się do ziemi pod ciężarem dojrzałych warzyw.         - Mamuś, usiądź z nami, będzie nam bardzo miło prawda, Igor? - zajęła miejsce obok narzeczonego i zamrugała porozumiewawczo do kobiety, ostrzegając ją przed choćby najmniejszym protestem.
            - Tak, tak, już kochanie tylko zaleję herbatę - powiedziała podniesionym głosem przekrzykując gwiżdżący czajnik. - Miało być bez cukru, panie Igorze? - zapytała nie tyle by się upewnić czy dobrze zapamiętała zalecenia zięcia, ale starając się przerwać wiszącą w powietrzu gęstą ciszę.
            - Tak, pani Wando, dziękuję. A ty nie jesz? - odwrócił się w stronę Dominiki, odszukał jej dłoń i uścisnął ją delikatnie, wodząc kciukiem po jej wierzchu. Całe ciało jak na komendę przeszedł elektryzujący prąd, którego energia mogłoby oświetlić niewielkich rozmiarów miasto, a serce znów przyspieszyło dając o sobie znać zbyt głośnym kołataniem.
"Stanowczo wolę szorstkie i spierzchnięte dłonie Alana, co ja pieprzę, wolę go całego, razem z jego wybuchowym charakterem i bliznami pod tatuażem. Muszę jak najszybciej skończyć ten cyrk."
            - Rano zjadłyśmy śniadanie na werandzie, mówię ci cudowne uczucie, kiedy słyszysz szum fal, czujesz na twarzy lekki wietrzyk morskiej bryzy, który ocieplają promienie nabierającego mocy słońca a do tego jesz gorącą drożdżówkę z kruszonką i popijasz kawą o mocnym aromacie.
            - Widzę, że odezwała się w tobie dusza romantyczki - spojrzał na nią czułym wzrokiem - W takim razie jutrzejsze śniadanie jemy na werandzie - klasnął w dłonie i roześmiał się promiennie, jednak Dominika nie podzielała jego entuzjazmu.
            - Czy to oznacza, że przyjechałeś na dłużej? - siliła się na radosny ton, jednak głos jej się łamał, zdradzając podenerwowanie. "Aktorka z ciebie jak z koziej dupy trąba" zganiła się w myślach, czując, że jej policzki za chwilę staną w płomieniach. Niemal natychmiast pomyślała o nocy, którą będzie musiała z nim spędzić, jeśli nie weźmie się w garść i nie poinformuje go o fakcie, że kocha innego, a ich związek przestał istnieć już jakiś czas temu. "O ja pierdolę, o kurwa mać, czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha w życiu? Babcia nie bez powodu mówiła, że co się polepszy to się rozpieprzy. O Jezuniu... przecież Alan jak się o tym dowie... on go zabije."
            - Ostatnio narzekałaś, że nie mam dla ciebie czasu, więc udało mi się go wygospodarować w moim napiętym grafiku. Poza tym kilka dni odpoczynku dobrze mi zrobi.
            - Kilka dni? - widząc, że mężczyzna całą uwagę skupił na równomiernym rozsmarowaniu masła po kromce ciemnego pieczywa, spojrzała przerażonym wzrokiem na siedzącą na przeciwko niej mamę i pokręciła głową z rezygnacją.
            - Mam zamiar wyjechać w poniedziałek rano, tak by przed południem być w Słupsku, mam tam umówione spotkanie z ważnym klientem, co prawda będę musiał trochę zboczyć z trasy, ale czego się nie robi dla interesów.
            "Ty sukinsynu, więc wcale się za mną nie stęskniłeś, wcale się nie przejąłeś tym, że ciągle się kłócimy o twój cholernie zapracowany i zadufany w sobie tyłek, przyjechałeś tu bo było ci po drodze, no jasne, że tak, czemu w ogóle myślałam, że mogło być inaczej."
            - Dominiko, słuchasz mnie? - zapytał marszcząc z niezadowoleniem wyregulowane brwi, które raz w tygodniu poddawał zabiegom upiększającym w najdroższym w stolicy salonie piękności.
            - Przepraszam, troszkę się zamyśliłam, możesz powtórzyć?
            - Mówiłem właśnie, że mam dla ciebie niespodziankę - zawołał melodyjnym głosem, zacierając ręce z nieskrywaną radością. "Musisz mocno się postarać, żeby przebić atrakcje, jakie ostatnio przygotował dla mnie Alan. I już ci mogę powiedzieć, że cokolwiek byś nie zrobił, jesteś spalony na starcie."
            - Dobrze się składa, bardzo lubię niespodzianki - powiedziała niepewnie, przyglądając się jak Igor wyciera usta w białą serwetkę, poprawia koszulę i podnosi się z krzesła.
Pospiesznym krokiem obszedł dookoła dębowy stół, przerywając nieznośną ciszę miarowym tupaniem eleganckich butów wykonanych z naturalnej skóry i wyjmując z kieszeni uprasowanych na kant ciemno-grafitowych spodni od garnituru, małe czerwone pudełko w kształcie serca, uklęknął przed nią na kolano i pewnym siebie wzrokiem spojrzał w jej oczy.
            "Nie, nie, tylko nie to" pierwsza myśl jaka przebiegła jej przez głowę wywołała atak panicznego strachu, który po kilku sekundach zamienił się w niekontrolowaną histerię. Całym jej ciałem wstrząsały dreszcze, a lodowate ręce i rozpalone czoło zalały bystre strumyki potu. Poczuła w brzuchu dziwny ucisk oraz mdłości, jakby ktoś ścisnął jej żołądek ciasną obręczą, posadził ją na diabelskim młynie bez jej zgody i kręcił nim, nie zważając na jej błagalne lamenty. Kuchnia i wszystko co się w niej znajdowało, łącznie z meblami, mamą siedzącą na przeciw z otwartymi ze zdziwienia ustami, Igorem klęczącym przed nią i uśmiechającym się serdecznie, zawirowało w szalonym tańcu, tracąc ostrość, po czym stało się jednolitą czarną mazią.
            - Dominiko, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - słowa Igora z trudnościami przebiły się przez panujący w jej uszach szum.
            Łzy, które do tej pory wytrwale starała się utrzymać na wodzy, zbuntowały się i bez ostrzeżenia wypłynęły spod jej długich rzęs, zostawiając na bladych policzkach czarne strużki rozmazanego tuszu.
            - Rozumiem, że płaczesz ze szczęścia - nie mając siły na protesty, obserwowała jak Igor, nie czekając na odpowiedź, wciska na jej serdeczny palec pierścionek wykonany z białego złota z ogromnym brylantowym oczkiem, które w świetle promieni słonecznych, wpadających przez otwarte okno mienił się i błyszczał. - No to teraz wszystko jest tak jak być powinno - przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił, po czym wyprostował się, otrzepał kolano z drobnego pyłku i wrócił na swoje miejsce za stołem, wziął do ręki kolejną kromkę chleba i jak gdyby nigdy nic położył na niej cienki plasterek szynki.
            - I jak? Podoba ci się pierścionek? - zapytał przeżuwając kęs kanapki.
            - Tak - wychrypiała, czując że świat przed jej oczami nabiera kolorów i wraca do życia. - Jest piękny - powiedziała z udawanym zachwytem w głosie.
            - Musi być piękny, brzydkie rzeczy tyle nie kosztują - roześmiał się głośno, wywołując w niej uczucie odrazy. "Nie sądziłam, że na sam koniec, aż tak bardzo go znienawidzę" spojrzała na niego pogardliwym wzrokiem, jakby miała przed sobą oślizgłego robaka, który wypełznął spod kamienia. - Przepraszam pani Wando, najpierw powinienem zapytać o pani zgodę, ale skoro nie protestowała pani przez cztery lata, uznałem, że pominę ten krok. Mam nadzieję, że się pani nie gniewa.
            - Ależ skąd - odpowiedziała, patrząc na niego zwężonymi z wściekłości oczami. - Skoro moja córcia nie protestuje, nie pozostaje mi nic innego jak...
            - Igor muszę z tobą porozmawiać - przerwała mamie, wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, w obawie, że jeśli nie powie ich na jednym wydechu, nie odważy się zacząć tego trudnego tematu, aż do momentu jego wyjazdu do Warszawy.
            - Dominiko, za chwilę, dobrze? Najpierw chciałbym ci coś pokazać - powiedział stanowczym głosem i wyjął z kieszeni swój telefon.
            "Dominiko? To tak się mówi do osoby, którą się podobno kocha? Już bardziej pieszczotliwie się nie dało? No tak, jeśli chodzi o Igora to szczyt jego możliwości, choć wydaje mi się, że w podobny sposób zwraca się do ekspedientek w marketach, które go obsługują, czyta ich imiona na identyfikatorach i udaje miłego, Dzień dobry, Małgorzato, Do widzenia, Joanno, Dziękuję Aneto. Kurwa, co to ma być?"
            - Popatrz - włożył jej do ręki swoją komórkę i przejechał palcem po ogromnym wyświetlaczu, na którym pojawił się dziecięcy pokój, z kolorowymi tapetami w bajeczne zwierzęta, łóżeczko z baldachimem, szafka z przewijakiem i ustawionymi na niej niezbędnymi kosmetykami do pielęgnacji delikatnej skóry niemowlęcia, oraz wysoki pod sam sufit regał, z półkami uginającymi się pod ciężarem niezliczonej ilości zabawek - Kiedy ciebie nie było, zamieniłem pomieszczenie gospodarcze na pokoik dla naszego maluszka. - Dominika głośno przełknęła ślinę, czując że znów zaczyna się jej robić słabo.
            "Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Gdzie ty byłeś przez te cztery lata, kiedy prosiłam się jak jakaś obłąkana o dziecko, kiedy nocami wypłakiwałam oczy w poduszkę, patrzyłeś na to wszystko z kamienną twarzą i miałeś gdzieś, że się wykańczam, a teraz jak chcę skończyć ten chory związek, przyjeżdżasz i pokazujesz mi te zdjęcia? Stanowczo za dużo jak dla mnie."
            - Myślę, że największy czas, zacząć pracować nad powiększeniem naszej rodziny- pocałował ją w czoło i zamrugał do niej zalotnie. - Cieszysz się?
            - Tak - poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku, kiedy dotarło do niej, że tym prezentem Igor zrobił jej najpiękniejszą niespodziankę, jaką kiedykolwiek dostała i niemal w tym samym momencie pomyślała o Alanie. - Jest piękny, wybacz, ale ciągle jestem w szoku.
            - W porządku, a mówiłaś, że chcesz mi coś powiedzieć - spojrzał na nią i pociągnął ze szklanki solidny łyk zimnej już herbaty, która na ściankach naczynia pozostawiła brązowe zacieki.

            - A już nic - machnęła ręką i uśmiechnęła się promiennie, ciągle mając przed oczami zdjęcia dziecięcego pokoiku, w którym niedługo zamieszka ich maleństwo.  

26 komentarzy:

  1. Nie! Ja się nie zgadzacam. To nie fair.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugh... Daje jej pierścionek i już wszystko dobrze. A jak olewał ja przez tyle czasu i już niby będzie wszystko dobrze? Zmieni się? Szczerze wwątp, na pewno bał się że ją straci. In traktuje ją jak zabawkę. Znowu będzie jak kiedyś. Teraz kochany a potem? Jeszcze biedny Alan. Co on takiego zrobił? Zakochał się ona mu obiecała że będą razem. Przecież z nim może mieć dzieci a nie z eleganckiem. On się nie nadaje na ojca. Ugh... Zbulwersował mnie ten rozdział. Jeżeli są błędy przepraszam pisze z telefonu bo poprostu nie mogłam...

      Usuń
  2. nie,nie,nie !! To nie może być prawda! Nienawidzę Igora! Wgl co to za oświadczyny w kuchni?! Ale z niego romantyk... I pokój dzięcięcy ? Co to za nagła zmiana? Z jednej strony nie dziwię się Dominice, że nie miała serca wyznać Igorowi prawdy, łatwiej byłoby gdyby zachowywał się tak jak zwykle a nie nagle ukochany chłopak!
    Z drugiej strony przyjęcie pierścionka zaręczynowego było bardzo nieuczciwe, zarówno wobec Igora jak i Alana. Biedny Alan! Mam nadzieję, że w następnym rozdziale Dominika zdobędzie się na odwagę i porozmawia szczerze z Igorem, Oby!
    Czekam z niecierpliwością na następny! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się wkurzyłam. Ale się wkurzyłam...wybacz za szczerość, ale jak ona mu się teraz nie przyzna to strasznie się zawiodę...
    Nie wierzę, że Dominika jest taka pusta, żeby polecieć na pierścionek zaręczynowy i pokoik dla dziecka. Serio chce zrobić temu dziecku taką krzywdę, żeby wychowywał się w domu bez miłości? A przy okazji samej sobie zrobi krzywdę. Nie wierzę w to po prostu...nawet nie jestem w stanie pisać, bo wciąż jestem w szoku i nerwach.
    Dominika weź się w garść!
    Czekam na kolejny i błagam cię nie torturuj tak:D

    U mnie nowy;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie wierze w to co przeczytałam Alan i Dominika widać że są w sobie zakochani a Igor niech spada na drzewo ja jakoś nie wieże że człowiek potrafi się zmienić skoro olewał ją przez tyle czasu... Pewnie Igor miał romans i teraz chce wrócić do Dominiki by się o niczym nie.. dowiedziała .. Czekam na kolejny rozdział(jak najszybciej) i mam nadzieje że nas jeszcze zaskoczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Musi być piękny, brzydkie rzeczy tyle nie kosztują " Nie no brawo xd
    Mam nadzieję, że Dominika nie poleci na te wszystkie pierdoły i nie zrujnuje sobie życia...

    Czekam na następny rozdział (oczywiście zaciskając kciuki :D)
    Pozdrawiam :) <3


    OdpowiedzUsuń
  6. No bez jaj, nie mów mi tylko, że Dominika da się przekupić i wybierze Igora! Jak on mnie wkurza, szlak mnie trafia jak czytam jego wypowiedzi. Doma na naprawdę wspaniałą mamę, bardzo dobrze, że z nią została. Szkoda tylko, że w jakiś sposób nie mogła jej zachęcić do kontynuowania swojej wypowiedzi. Ale przyjdzie jeszcze na to czas, czekam tylko na wspólne chwile Alana i Domi.
    Ten pierścionek... i pokój dla dziecka! Może jednak ta rozłąka coś sprawiła i Igor się zmieni? Nie wiem, najmniej mnie obchodzi ze wszystkich bohaterów.
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Zapraszam także do siebie (wiesz gdzie ;) )

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, nie nie, nie, nie..
    Jak ona tak może.?!
    Chyba nie dała przekupić się pierścionkiem? :o
    Pokój dla dziecka ją skusił?
    Nie wiem..
    Wiem, że ma do rzucić w cholerę i tyle w temacie :)
    Mam naprawdę nadzieję, że Alan zrobi coś dla Igora :D

    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;***

    http://ironiaa-losu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja Panna Martadela, Twoja czytelniczka, składam reklamacje bo chyba przestało się złe zakończenie. oO
    Mam nadzieję, że rozpatrzysz moją reklamację.

    A tak szczerze, nie podoba mi się to! Powinna mu powiedzieć, żeby się pałował, że jest egoistą, który widzi tylko swój zasrany tyłek..
    Zamawiam inne zakończenie w przyszłym rozdziale, albo to, że Dominika powie w końcu panu bogatemu alvida :D
    I dedykacje!

    OdpowiedzUsuń
  9. No to się podziało.
    Dominika już prawie wybrała, a tu takie coś. Fajnie że Igor zrobił jej taką niespodziankę, ale ciekawe czy tak od razu mu uwierzy.

    Ciekawe jak to wszystko się zakończy.
    Nic innego mi nie pozostało jak życzyć weny na ciąg dalszy i czekać na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oooo... Jak mi teraz Wanda nie wybiegnie i nie zadzwoni do Alana to poleje się krew Igora... Jakim on jest materialistą! A Alan? Alan jest czuły, troskliwy i delikatny. Dominiko, bój się mnie. Oto nadchodzi Krysia I Długowłosa i wyzywa cię na wojnę(oczywiście wiadomo, że ja wygram, ale...). Przypomnij sobie Alana. Przypomnij. I Alanie: przyjdź tam. I zabij Igora. A ty, Domciu, narusz karoserię granatowego mercedesa! Już! Wando, zrób coś, a oddam na Ciebie głos w ankiecie na ulubionego bohatera! Buuu, dlaczego ten debil tam przyjechał!? Dlaczego Dominika zapomniała o Alanie! Alan jest młodszy, a Igor to w wieku ojca Dominiki. Już, mewo, dawaj nam tu kolejny rozdział! I związek Domci z Alankiem! :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekaj... CO?!
    Wiesz, że cię kocham, uwielbiam i tak dalej, no ale jak mogłaś?! Przecież to takie idiotyczne! Strasznie lubię Majkę, strasznie lubię Alana, ale Dominika... Grr, z czasem irytuje mnie coraz bardziej. No jak tak można? Ja rozumiem, radość, dziecko, pseudo zmiana. No ale przecież wie jak to naprawdę wygląda, że to kolejna pusta obietnica, to czemu się tak daje? Alan jest super i jeśli będzie chciała, to zrobi jej dziecko, tak, o! Co za... Wkurzyłam się.
    Gdybym cię tak nie uwielbiała, to bym cię zabiła.

    OdpowiedzUsuń
  12. Osz kuźwa mać. Matko Swietokrzyska....
    Jak...? Dlaczego...? Co...?
    Opadła mi kopara. Dosłownie. Boże, no ! Z tego Igora taki totalny dupek i egoista że trzynajac nóż w ręce raczej myślałabyn o tym zeby mu porysowac gębę niż tej jego durnej furze.
    I...i jak..jak mógł sie jej oświadczyć przeciez Alan jak sie dowie to go zabije bez chwili wahania. Strasznie w spoczynek Diminice.
    A ten pieprzony Igor z tym pokojem dla dziecka przegiął na całej lini.
    nieelitarnaszkola.blogspot.com
    czuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Tu będzie mój komentarz - jutro postaram się <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaaaaaaaa wiedziałam! Z natury źle kończą się moje rezerwacje na komentarze -.- po stokroć cię przepraszam :(:(:(:(

      Dominika mnie denerwuje, czego ona od życie chce, to chyba nie wie nikt, ale ja wiem jedno - stanowczo zabraniam jej być z Igorem ! --.--
      I kto i jakim prawem pozwolił ci skończyć w takim momencie? Hę? Błagam wykurz jakoś Igora w następnym rozdziale, niech ta dziewczyna otworzy oczy! Bo sama ją zabije, przysięgam -.- przepraszam za opóźnienie :(:(

      Usuń
  14. Co tutaj się dzieje!? No zaraz tutaj wybuchnę!
    No z tymi oświadczynami to mnie zaskoczył i Dominika nic na to? Ale przecież Alan jest jej miłością, w końcu musi stawić czoła temu Igorowi. Teraz tylko czekam na moment jak w końcu powie mu prawdę :). Oby zakończenie opowiadania nie było takie jakie sobie wyobraziłam po tym rozdziale. To się nie może tak skończyć, nie może wyjść za mąż za Igora :<.
    Czekam z potężną niecierpliwością. Pozdrawiam! :*
    http://xxforeverxxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Tego to się nie spodziewałam! Ależ ta Dominika niezdecydowana, najpierw przekonana, że kocha Alana, a teraz uległa Igorowi po pokazaniu zdjęcia pokoju dla dziecka, ugh...
    Dominika musi stanowczo wziąć się w garść i zakończyć ten bezsensowny związek!
    Już się boję reakcji Alana gdy zobaczy Igora, ciekawa co powie mu wtedy Dominika. 'Cześć, przepraszam, ale jednak wychodzę za mąż za Igora"?! Liczę na to, że do tego czasu weźmie się w garść i rzuci tego zadufanego w sobie prezeska.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, czekam z niecierpliwością ^^
    fairytaledreamcloudeen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. "Mam teraz wejść do domu i zamiast "Dzień dobry, jak się cieszę, że cię widzę" powiedzieć "Pieprz się zasrany pracoholiku, moja cierpliwość się skończyła"?" - no... Tak trochę marzyłam, żeby tak właśnie zrobiła Dominika ^-^ Ale co się stało?! o.O Nie rozumiem w ogóle, po co ona tak przed nim grała! Trzeba było od razu mu powiedzieć, nad czym to się zastanawia i co o nim myśli, a nie grac w jakieś gierki! I teraz jeszcze on ma ją jakimiś dziećmi i drogim pierścionkiem przekupić?! Błagam, to jest "facet", który maluje paznokcie! XD Śmiałam się z niego przez pół rozdziału co najmniej! XD Jak można być kimś takim okropnym? :P A Ty, Dominiko, przypadkiem nie zbaczaj mi na złe ścieżki i wracaj do Alana, bo to on tutaj jest Twoim Mężczyzną ♥ Liczę, że opowiadanie nie skończy się tak, jak wydaje się po tym rozdziale, że ma się skończyć :D
    Pozdrawiam i życzę weny na jakieś PRZYJEMNE, WYJAŚNIAJĄCE i PROSTUJĄCE rozdziały, a nie takie zastraszające jak ten! :*

    Przy okazji - pytałaś o zaległości, więc informuję, że tutaj --> http://edenofthefuture.blogspot.com/ są nowe rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Byłam, przeczytałam i uważam że mam u ciebie na blogu w cholerę zaległości. Nie miałam czasu na czytanie opowiadań ale muszę to wszystko nadrobić.
    Tak czy inaczej rozdział jest dobry, chociaż trochę się pogubiłam ale jak przeczytam zaległe rozdziały to tego problemu już nie będzie :)

    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG! Jak mogłaś tak skończyć ten rozdział?! Bosz jaka ona niezdecydowana.. ale podoba mi się to, za dużo słodkich rozdziałów z Alanem to też nie zdrowo :D Mam tylko nadzieję że Alan się o tym dowie, przyjedzie i skopie Igorowi tyłek! :D
    http://ever-books-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. No to pojechałaś po bandzie! xD To się narobiło, teraz to ja nie wiem jak ona się wyplącze z tego wszystkiego. Mam nadzieje że Alan nie wpadnie w środku akcji i nie zrobi awantury. Choć w sumie.. mógłby przestawić te "idealnie wyregulowane brwi" :D Byle nie kosztem Dominiki, choć czuję że wszystko odbije się na jej związku! Oby nie! Nie możesz mi tego zrobić! Igor teraz też wyskoczył, pierścionek, pokój dziecięcy. A ona nic! No chociaż mama mogłaby zaprotestować! Ciekawe jak to się teraz skończy.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny, Zamawiam w trybie ekspresowo szybkim <3

    PS. Kocham, po prostu, KOCHAM Twoje opowiadanie. Jest świetne! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja mam tylko jedno pytanie: Dlaczego ona od razu mu nie powiedziała, że jest zadufanym w sobie chamem?! Dlaczego?! Mam nadzieję, że w następnym rozdziale Alan rozwali mu tą jego piękniutką buźkę! I oczywiście, życzę Dominice jak najszybszego rozstania i pięknego ślubu z kapitanem! :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  21. Niższy od niej... maluje paznokcie bezbarwnym lakierem... depiluje brwi... bogowie! Ja się tego gościa boje! Serio się go boje! Przeraża mnie, bo ja nie znoszę bezbarwnych lakierów... grr... ten gość jest dużo gorszy niż kogut, a te włosy z przedziałkiem... bogowie! Mam ochotę rozjechać go jego własnym autem! Naród pewnie by mi jeszcze podziękował za załatwienie takiej beznadziejnej osoby.
    Szczerze to nienawidzę tego gościa.
    Przynajmniej mam pewność, że Dominika naprawdę kocha Alana, a Igor gra nieuczciwie. Chłopak podejrzewał, co się zanosi i proszę, proszę... jak gra na uczuciach narzeczonej! Pfe! Co ja mówię! Na uczuciach niewinnej kobiety, która powinna wyjść za pana Kapitana!
    Jestem wściekła!
    Chociaż doskonale wiem, jak wygląda zrywanie, ale ja nie mam w sobie za grosz taktu i pewnie, gdyby mi się oświadczył taki koleś, ja prosto z mostu oznajmiłabym, że z nami koniec, a następnie wybiegła z domu...
    Każdy kto mnie zna, może to potwierdzić! No, a na pewno moja mama, by się ze mną zgodziła. Bo ja przedstawiam samą sobą "oślą upartość", jak się zawezmę, to nie ma środku, aby zmienić zdanie. Ma to niestety więcej złych stron, niż dobrych :/
    Nie znoszę Igora!
    Na stos z nim!
    Weźmy mu wypalmy piętno palanta, co? :D
    Czyż nie mam genialnego pomysłu? Tak na środku czoła literkę "L" i każdy będzie wiedział, że to frajer pierwszej klasy! :3
    Szkoda, że swojego upory i braku taktu nie mogę w tej chwili przekazać od siebie Domi, bo może wtedy moja wizja gdy uderza Igora bukietem kwiatów, by się spełniła *rozmarzona mina*.
    Mam nadzieje, że przestroga Wandy odnośnie Alana, który wpada w "mały gniew" się spełni :3 Chociaż z drugiej strony mam nadzieje, że Al nie zrobić nic niezgodnego z prawem, bo nie warto mieć problemy z prawem z powodu tego, czegoś, co śmie nazywać siebie facetem.
    To coś imieniem Igor mnie przeraziło.
    Naprawdę! Teraz to będzie bezpłciowe "coś" bo na miano Koguta raczej nie zasługuje. Nie mogę nawet sobie wyobrazić, jak Domi chce mieć dziecko z tym "czymś" skoro nie może sobie wyobrazić dzielenia z nim łóżka. Zapewne to perspektywa dziecka jej zamąciła jej światopogląd. Mam nadzieje, że szybko się otrzęsie, bo Alan z chęcią podaruje jej małego brząca! :D
    Nie, no... po prostu taki chaos wprowadziłaś! Jak mogłaś? T~T Jak mogłaś droga ja-mewo, napisać coś tak destrukcyjnego? Jak mogłaś? *robi żałosną minę* To wręcz sprawia, że nie mogę uwierzyć, że Domi "z tym czymś" w ogóle dzieliła wspólną sypialnie!
    On jest od niej niższy... *powiedziała żałosnym tonem*
    Alan... ratuj nic nieświadomą zbliżającej się apokalipsy Domi!
    Mimo wszystko rozdział jest świetnie napisany (mimo tego, że Igora bym ukatrupiła od masła - na cholesterol niech padnie trupem!). Uwielbiam te Twoje opisy, które piszesz tak fantastycznie, a jednocześnie potrafisz je wstawić w najmniej oczekiwanym momencie i to tak umiejętnie, że wręcz tworzą wspaniały duet z całością. Bo ja jestem pewna, że w takich chwilach poniosłabym klęskę!
    Piszesz profesjonalnie, rewelacyjnie, genialnie, nadzwyczajnie, obłędnie, fascynująco i w sposób arcymistrzowski!
    Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwo czasu wolnego!
    Bussis! ^^

    OdpowiedzUsuń
  22. Teraz to ja już nawet nie jestem zła na Igora! To bezmyślny dupek, którego obchodzi tylko czubek własnego nosa. Mozna sie było spodziewać, że w końcu się oświadczy i będzie pewnien aprobaty ze strony "ukochanej". Ale Ale! Dominko coś Ty najlepszego wyprawiasz? Myslisz o Alanie, gdy inny facet nakłada Ci pierścionek na palec?!
    A Tobie, mewo składam pokłony. Jesteś geniuszem, żeby tak podkręcić akcję i dodać kolejny wątek, gdy wszystkim się zdaje, że historia zbliza się do końca. Dziękuję Ci, że to ciagniesz! Już nie mogę się doczekać miny Alana!
    Pozdrawiam, puck

    OdpowiedzUsuń
  23. Śmiałam się z dialogu Wandy i Dominiki, ale to chyba nic dziwnego, bo wydaje mi się, że miałaś taki właśnie zamiar, ta rozmowa niby poważna i na takie poważne tematy to jednak miała bawić, prawda?
    Co ona się tak tego Igora boi? Boi się zerwania czy mordobicia panów?
    Tak na marginesie twój Igor to mój Fabian z "Prawdziwej Legendy". Od momentu obejrzenia "Hispania la leyenda" uwielbiam tego aktora, ale chyba na twojego bohatera tego uwielbienia nie będzie mi dane przenieść, bo mam prywatny uraz do pracoholików! Pieniądze są ważne, ale jednak nie są w życiu najważniejsze, bo nie dają rady zastąpić prawdziwej bliskości drugiego człowieka, dlatego nie dziwię się Dominice, że ma dosyć. Też miałabym dosyć będąc na jej miejscu.
    Odwodzenie go od tego zamiaru nie byłoby żadnym rozwiązaniem (w sensie od przyjazdu), to trzeba załatwić, raz a dobrze. Najlepiej będzie to zakończyć.
    "Igor, co za niespodzianka!" - padłam xD
    No nie przesadzaj, Igor nie jest taki niski (znaczy ten aktor), taki szczuplutki też nie jest! No chyba, że zmieniłaś aktora. Obiecuje na końcu to sprawdzić (jak już dojdę do rozdziału 30).
    "Pan Igor pewnie głodny..." - PAN IGOR! xD
    "Bo orgazmu dostaniesz" - haha. Poprawiasz mi humor, naprawdę.
    Ja też sobie życia bez kawy nie wyobrażam. Nie przepadam też za ludźmi, co na siłę chcą by się z nimi zgadzać i zawsze popierać ich zdanie. Ludzie są różni, myślą inaczej, co innego lubią, a czego innego nie znoszą i te różnice są piękne.
    No proszę, doczekała się pierścionka. Jeśli dobrze pamiętam to Majka tak ciągle dopytywała o ten pierścionek i to był jej taki argument przeciw Igorowi, prawda?
    "Co się polepszy to się rozpieprzy" - a moja starsza sąsiadka ostatnio powiedziała "nie cieszcie się, że się cholernie polepszyło, bo to nie znaczy niczego innego, jak tylko to, że całe to szczęście szybciej niż myślicie szlag podwójny trafi pierunem i wszystko pierdolnie na kawałki!" - Coś w takich powiedzeniach jednak jest, odrobina prawdy.
    Dzieciom nie urządza się pokoiku tak przed czasem, by nie zapeszyć, ale z tym też różnie bywa, to tylko taki przesąd.
    Dlaczego Domi tak ciągle się godzi na wszystko co Igor mówi. Czemu nagle nie krzyknie "Nie jesteśmy już razem! Zbieraj swojego granatowego Merolka i spierdalaj do Warszawy!" Dobrze pamiętam, że byli z Warszawy, czy z Wrocławia?

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz <3