Pociąg
wjechał na stację z przeraźliwym piskiem i gwizdem. Spod żeliwnych kół buchnęły
kłęby białej, gęstej pary, jak gdyby maszyna odetchnęła po długiej i męczącej
podróży.
Dominika, podobnie jak większość pasażerów podróżujących w
tym samym przedziale, z trudem wstała z miejsca. W zastanych nogach poczuła
dziwne mrowienie. Kości delikatnie strzykały, kiedy wychodziła z wagonu po
ciemnozielonych, odrapanych schodkach. Minęła dłuższa chwila nim wszystko
wróciło do normy.
Spojrzała
na duży, dwustronny zegar przymocowany zardzewiałymi śrubami do budynku dworca.
Była 20:15. Mimo późnej pory poczekalnia pękała w szwach. Panował tłok i szum.
Głośne rozmowy podróżnych przerywał kobiecy głos płynący z czerwonych
głośników. Zapowiadała przyjazdy i odjazdy kolejnych pociągów. Ludzie obijali
się o siebie, ciągnąc z trudem ogromne, wypchane do granic możliwości walizki,
pełne letnich ciuchów, ręczników i olejków do opalania. Jedni witali się z
długo niewidzianymi bliskimi, ściskając się ze wzruszeniem. Inni pospiesznie
ruszali w stronę postoju taksówek. Przy jednym z samochodów zauważyła
zakochanych nastolatków. Chłopak z kolorowym irokezem właśnie otwierał drzwi
przed swoją dziewczyną. Podziękowała mu uśmiechem oraz delikatnym skinieniem
głowy. Nie podejrzewała go o takie maniery. "Dominika, przestań myśleć
stereotypowo! czy on ma na czole wypisane <<burak>>?" skarciła
się w myślach "Ciekawe, czy jeszcze kiedyś ich spotkam, w końcu Hel nie
jest wcale takim dużym miastem"- pomyślała z nadzieją.
Do jej uszu
dobiegły rytmiczne dźwięki gitary. Podążyła wzrokiem za melodią. Przy ścianie,
na której wisiał rozkład odjazdów i przyjazdów pociągów, siedział młody
chłopak, o dziewczęcej urodzie. Na głowie miał dredy, a w niektóre ich pasma
wplótł kolorowe koraliki. Grał z zamkniętymi oczami, kołysząc się do rytmu.
Gwar rozmów jakby ucichł. Podróżni zaciekawieni melodią i tekstem piosenki,
zwrócili się w jego stronę chcąc usłyszeć dokładnie o czym śpiewał. A śpiewał o
miłości i pokoju, nieświadomy bycia obiektem zainteresowania.
Dominika
również zamknęła oczy. Czuła jak lekki, morski wiaterek rozwiewa jej długie,
kasztanowe włosy. Odetchnęła pełną piersią pozwalając przeniknąć jodowi
najdalsze zakamarki jej płuc. Była szczęśliwa. Jeszcze chwila i spotka się z
mamą i przyjaciółmi. Nie mogła się doczekać.
- Dominika! Dominika!
Szybko otworzyła oczy, rozglądając się energicznie za
znajomym głosem. W oddali poczekalni zobaczyła Majkę. Biegła w jej stronę, machając
do niej kolorową chustką w tureckie wzory.
- Maja, co ty tu... - nie zdołała skończyć zdania, bo
przyjaciółka wpadła na nią z takim impetem, że zabrakło jej tchu w piersiach. A
może to ze wzruszenia?
Tuląc się
do przyjaciółki zrozumiała jak bardzo za nią tęskniła. Nie było dnia, żeby o
niej nie myślała. Często do siebie dzwoniły i pisały, ale to nie to samo, co
rozmowa w żywe oczy.
- Cholerne korki, już się bałam, że nie zdążę. - żaliła się
przyjaciółka.
- Majka, nie trzeba było. Naprawdę.
- Już się zaczyna, a myślałam, że choć troszkę się ucieszysz
na mój widok - zrobiła nadąsaną minkę.
- No jasne, że się cieszę! Majka, jesteś niezastąpiona -
ucałowała ją w policzek.
- No ba!!! - uśmiechnęła się łobuzersko - Choć, mama nie
może się już na Ciebie doczekać!
- Boże, jak ja za wami tęskniłam - złapały się pod boki i
poszły w stronę białego fiata punto Majki.
Auto miało
za sobą niezliczoną ilość mniejszych i większych stłuczek, o czym świadczył
opłakany stan jego karoserii. Zadrapań, rys i wgnieceń nie sposób było
policzyć. Majka nawet nie chciała słyszeć o nowszym modelu. Wiedziała, że
wystarczy kilka przejażdżek po mieście i nowy nabytek niczym nie będzie się
różnił od jej wysłużonego i zaprawionego w bojach punciaka. Znała swoje
umiejętności. Wiedziała na co ją stać.
Pierwszą
rzeczą jaką zrobiła Dominika po wejściu do auta było zapięcie pasów.
"Przezorny dwa razy ubezpieczony" - pomyślała z odrobiną histerii.
- Domi, a ty dalej boisz się ze mną jeździć? - zapytała
Majka teatralnie przewracając oczami
- Wiesz, chciałabym zobaczyć mamę, nie po to tłukłam się
taki szmat drogi, żeby zginąć kilka kroków przed domem. - wysiliła się, by jej
głos zabrzmiał zabawnie, choć wcale nie było jej do śmiechu.
- Czemu od razu zginąć? Skarbie, nie miałam żadnej stłuczki
od dwóch miesięcy. Rozumiesz dwóch miesięcy? - Majka była wyraźnie szczęśliwa
tak długim czasem bezkolizyjnej jazdy.
"Jakoś mnie to nie pociesza" - pomyślała coraz
bardziej zaniepokojona Dominika.
Odpaliła
silnik.
"Aniele Boży, Stróżu mój..." - to tak na wszelki
wypadek.
- No to opowiadaj, jak ci minęła podróż?
- Maja, wolałabym porozmawiać jak już będziemy w domu, teraz
bardzo cię proszę skup się na drodze.
- Daj spokój! Gdzie się podziała szalona i żądna przygód
dziewczyna?
- Jazdę z tobą nazwałabym troszkę inaczej.
- Ciekawe jak? - zapytała z przekąsem Majka
- Próbą samobójczą! - odparła Dominika z lekkim uśmiechem.
Przez całą drogę do domu nie rozmawiały ze sobą. Dominika
nie chciała rozpraszać przyjaciółki, której z trudem przychodziło zachowanie
koncentracji i uwagi za kierownicą.
"Ona zawsze była szalona" - pomyślała i
przypomniała sobie ich wspólne dzieciństwo.
Znały się
od zawsze. Nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy a ni w jaki sposób się
poznały. Majka po prostu była. Chodziły do tych samych szkół, miały wspólnych
znajomych i te same zainteresowania. Mieszkały niedaleko od siebie, dzięki
czemu każdą wolną chwilę spędzały razem. Lubiły swoje towarzystwo. Były
identyczne. Szalone i niecierpliwe. Ciągle gdzieś goniły, szukając przygód.
Trudno było usiedzieć im w jednym miejscu.
"Zawsze miałyśmy pozdzierane łokcie, mnóstwo siniaków i
dziury w getrach" - przypomniała sobie ze łzami wzruszenia w oczach.
Jedyne co
je różniło to marzenia. Dominika chciała mieć rodzinę, własny dom na wsi,
najlepiej z dużym ogródkiem i sadem, oraz mnóstwo zwierząt. Chciała być
perfekcyjną mamą i panią domu. Maja marzyła o karierze, życiu w świecie
showbiznesu oraz romansie z nieprzyzwoicie przystojnym i zamożnym mężczyzną.
Tak to już bywa, że plany i marzenia spełniają się komuś innemu. Mimo wszystko
obie były szczęśliwe. Dominika mieszkając w centrum gwarnego miasta, którego
szczerze nienawidziła, z bogatym i przystojnym Panem Prezesem. Majka czuła się
spełniona w roli matki 5 letniego Patryka oraz żony Tomka, pracownika
budowlanego. Mieszkali w niewielkim domu, za którym rosły młode jabłonki i
śliwy. Z chęcią zamieniłaby swoje luksusowe mieszkanie za ten dom, mimo iż
wymagał solidnego remontu. I gdyby trzeba było jeszcze by dopłaciła.
Z
zamyślenia wyrwał ją pisk opon oraz szum drobnych kamyczków boksujących pod
kołami białego fiata. Dominika odruchowo mocniej złapała za klamkę w drzwiach.
Auto szarpnęło zatrzymując się gwałtownie w miejscu z głośnym warknięciem. Stały
na podjeździe przed rodzinnym domem Dominiki.
- Majka, czy ty słyszałaś przypadkiem o czymś takim jak
hamowanie pulsacyjne? - zapytała, rozcierając bolącą szyję, w którą wżęły się
pasy bezpieczeństwa, zostawiając czerwony, piekący ślad.
- Pewnie coś o tym mówili na prawku, ale musiałam być wtedy
na wagarach - uśmiechnęła się zalotnie.
Dominika pospiesznie wyskoczyła z auta, nie miała ochoty
spędzić w nim ani minuty dłużej. Tym bardziej z przyjaciółką za kierownicą.
Wyjmując walizki z bagażnika usłyszała głos mamy.
- Dominisiu, nareszcie jesteś!
Dziewczyna rzuciła walizki i pobiegła w stronę mamy.
Kobieta stała
w drzwiach domu. Na ramiona miała zarzucony koc w kolorową kratkę. Hebanowe
włosy jak zwykle upięła w perfekcyjny kok z tyłu głowy. Była piękna. Miała
delikatny makijaż, usta umalowała błyszczykiem w odcieniu pudrowego różu,
powieki podkreśliła jasnym cieniem a rzęsy równie czarne jak włosy zalotnie
podkręciła za pomocą maskary. Ciężka praca, niedawno przebyta choroba czy stres
związany ze śmiercią ojca nie odcisnęły piętna na jej urodzie. Nadal była
wyprostowana, pewna siebie, uśmiechnięta i serdeczna. Mimo upływu lat jej oczy
się nie zmieniały. Nadal były czarne jak smoła i błyszczące jak milion małych
diamencików. Joanna Krupa oceniłaby jej jednym słowem "hypnotizing".
Otworzyła
ramiona, Dominika wpadła w nie bez zastanowienia. Mama gładziła ją po włosach,
mocno obejmując i przytulając do piersi.
- Już nie mogłam się na ciebie doczekać. - szeptała jej do
ucha czułym głosem.
- Ja też, mamo. - tylko tyle zdołała wydusić. Wszystko, co
chciała powiedzieć mamie ugrzęzło jej w gardle. Nie potrafiła opanować płaczu.
Po chwili wszystkie trzy kobiety stały na werandzie przytulając się do siebie
i zalewając strumieniami łez.
Z kieszeni
spodni Majki popłynęła wesoła melodia. Wyjęła telefon.
- Halo, Tomek? - zapytała pociągając nosem - Nie, żadna
stłuczka, po prostu się wzruszyłam ze spotkania z Dominką. - odpowiadała na
pytania męża łamiącym się głosem - Dobrze, skarbie, już jadę. - nacisnęła
czerwoną słuchawkę kończąc rozmowę.
- Będę się zbierać, drogie panie. Tomek nie może sobie
poradzić z zagonieniem Patryka do łóżka. - ucałowała kobiety w policzek i w
podskokach pobiegła do auta.
- Widzimy się jutro? - krzyknęła za nią Dominika
- No ba!
Mama i Dominika patrzyły z przerażeniem na oddalający się
samochód Majki.
- Kto jej dał prawo jazdy? - zapytała mama z niedowierzaniem
kręcąc głową.
- Nikt o zdrowych zmysłach, mamo.
- Nie stójmy tak, pewnie zgłodniałaś, mam rację?
- Jak zwykle, trafiłaś w dziesiątkę - ucałowała mamę w
policzek i weszła za nią do domu.
W korytarzu
przywitała ją młoda suczka nowofundlanda. Była cała czarna, tylko na piersi
miała białą plamkę w kształcie krawatu.
- Rea, ty jeszcze rośniesz?
- była naprawdę zaskoczona wielkością psa. Podrapała ją za uchem. Suczka
była przeszczęśliwa, radośnie merdała ogonem, podrygując wesoło - Mamo, czym ty
ją karmisz, ona waży więcej niż ja. - krzyknęła do kobiety, która była już w
kuchni i nakrywała do stołu.
- Niczym specjalnym, chodź kochanie, bo ci wystygnie.
Dominika
weszła do kuchni. To było jej ulubione pomieszczenie w domu. Panował w niej
niezwykły klimat swojskości i sielanki. Na środku stał duży, masywny, dębowy
stół. Na jego blacie leżał biały, okrągły obrus, który mama zrobiła na
szydełku. W małym wazoniku stał bukiet polnych kwiatów. Na wprost drzwi, było
okno, którego szyby zdobiły śnieżnobiałe zazdroski z granatowym, kwiatowym
haftem. Na parapecie stała doniczka, w której rósł pokaźnych rozmiarów
storczyk. Miał kilka pędów bogato obsypanych białymi kwiatami. Robił wrażenie.
"U mnie nawet kaktusy usychają" pomyślała Dominika i uśmiechnęła się pod
nosem. Po lewej stronie stała drewniana komoda, z surowego dębu. Miała mnóstwo
półeczek. Najwyższą z nich zajmowały wiklinowe koszyczki, w których mama
trzymała przybory do szycia. Niższe półki zajmowały różnego rodzaju garnuszki,
kubeczki i ozdobne pojemniki. Na samym dole stały małe słoiczki z przyprawami.
Obok kredensu był stary piec. Mama już z niego nie korzystała, paliła w nim
tylko w zimie, kiedy wieczory były długie i mroźne. Tata Dominiki namawiał żonę
do rozebrania go, według niego zajmował niepotrzebnie miejsce, ale kobieta
nigdy się na to nie zgodziła. Nad piecem wisiały obrazki sielskiej wsi,
pokazujące pracę przy sianokosach oraz wykopkach. Do murku nad piecem
przymocowane były zasuszone bukiety lawendy, związane białą wstążką. Na
podłodze w wiklinowym koszu leżały starannie ułożone polana drewna.
Po prawej stronie, na
szafkach, było kilka glinianych doniczek, w których mama hodowała różne zioła.
Podeszła bliżej, by lepiej się im przyjrzeć. W każdą z nich wbita była żółta
etykietka z nazwą zioła. Była tu bazylia, oregano, majeranek, kminek, rozmaryn
i tymianek. Wyglądało, a co ważniejsze pachniało wspaniale. Nigdy wcześniej
tego nie widziała. Mogłaby przysiąc, że kiedy była tu ostatnim razem, to
miejsce zajmowała kłócąca się z wystrojem mikrofalówka.
- Nie wiedziałam, że znasz się na ziołach. - zagadnęła
Dominika
- A to taka moja nowa pasja, kochanie. No, jedz, bo ci
wystygnie.
- Dziękuję mamo. Umieram z głodu. - na podkreślenie tych
słów głośno zaburczało jej w brzuchu. Wybuchnęły śmiechem - a nie mówiłam?
- Jedz dziecko, na zdrowie. Muszę cię trochę podtuczyć, bo
zmizerniałaś odkąd widziałyśmy się ostatnim razem. Poza tym musisz nabrać siły,
bo mamy już pierwszych gości. - oznajmiła zadowolona mama
- Naprawdę? Kiedy przyjechali?
- Chwilkę przed tobą. Młoda para, będziesz nimi zachwycona,
to przesympatyczni ludzie.
- Czyli letni sezon uważamy za otwarty?
- Nie inaczej - uśmiechnęła się, odsłaniając idealną linię
bialutkich zębów.
Pani Wanda,
mama Dominiki, prowadziła pensjonat "Demeter" od kilkunastu lat.
Odkładała każdy grosz, żeby być choćby krok bliżej spełnienia swoich marzeń W
końcu z pomocą męża, rodziców i teściów udało jej się przyjąć pierwszych gości.
Z czasem liczba urlopowiczów wzrosła do tego rozmiaru, ze postanowiła wziąć
kredyt na rozbudowę pensjonatu. To był strzał w dziesiątkę. Wanda pełna
życzliwości i ciepła zaskarbiała sobie sympatię oraz zaufanie gości, którzy
czuli się tu jak w domu. Pokoje i łazienki wyposażone na niezwykle wysokim
standardzie były jednym z nielicznych atutów. Dookoła pensjonatu rosło sporo
drzew owocowych, krzewów oraz kwiatów. W rogu znajdowała się drewniana altana,
z wygodnymi, wiklinowymi meblami ogrodowymi. Obok stał duży murowany grill.
Było też palenisko, jeśli ktoś wolał smażyć sobie kiełbaski nad ogniem.
Pensjonat był oczkiem w głowie mamy. Robiła to co kochała.
Dominika od
śmierci ojca, przyjeżdżała tu w każde wakacje pomóc w podejmowaniu gości.
Zawsze z utęsknieniem odliczała dni do wakacji. Kochała mamę, Majkę, wieczory
spędzane z nimi przy ognisku, rozmowy z przyjaciółką do późna, spacery po
plaży. Tu czuła się najlepiej. Nie przepadała za głośną i śmierdzącą spalinami
Warszawą. Nie lubiła również swojego mieszkania, gdzie widok z okien
pozostawiał wiele do życzenia. Nic tylko bloki, galerie, drogi, gdzieniegdzie
jakieś przypadkowe drzewo, które otacza coś na wzór trawy, by mieszkańcy
osiedla mieli gdzie wyprowadzać swoje psy. Znosiła to tylko ze względu na
Igora, który nawet nie chciał słyszeć o przeprowadzce.
Tu było
inaczej. Spokojniej i ciszej. Tu czuła się wolna i szczęśliwa. Uwielbiała
zapach świeżego powietrza. Z okna jej pokoju widać było morze. Kochała zasypiać
wsłuchując się w jego szum.
- Widzę, że
ci smakowało, zjadłaś wszystko - powiedziała mama uśmiechając się do niej
serdecznie.
- Tak, dziękuję, było pyszne.- odparła, wyrwana z zamyślenia
- Kładziemy się spać. Pewnie jesteś zmęczona podróżą. Jutro
porozmawiamy.
- Ale mamo, nie widziałyśmy się prawie rok...
- Kochanie mamy dwa miesiące, żeby nadrobić zaległości.
Musisz odpocząć jutro czeka nas pracowity dzień. - powiedziała stanowczym
głosem.
- No dobrze, może masz rację. Dobranoc. - ucałowała mamę w
policzek i poszła po stromych schodach na piętro, do swojego dawnego pokoju.
Wzięła szybki prysznic i położyła się do łóżka.
Przez otwarte okno słyszała szum fal, zamknęła oczy.
- Nareszcie w domu - powiedziała do siebie i zasnęła.
Podoba mi się Twój blog. :D Łatwo i przyjemnie się go czyta. Z reguły czytam opowiadania o innej tematyce i miło było się odciągnąć od nich czytając to opowiadanie. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie masz zakładki z obserwatorami. Dlatego proszę Cię o poinformowanie mnie o nowych rozdziałach. :P
Pozdrawiam i życzę dużo weny. :*
Jakbyś chciała zwiastun do opowiadania, to polecam ten blog: http://trailer-makers.blogspot.com
UsuńNaprawdę robią świetne zwiastuny, a wiem to z własnych zamówień na swoje blogi. :D
Pozdrawiam :*
dzieki, napewno w wolnej chwili zapoznam sie z ta stroną :) i może skorzystam. Pozdrawiam serdecznie
UsuńFajny rozdział, czekam na rozwój akcji :)
OdpowiedzUsuńhttp://picture--of--me.blogspot.com/ :)
Właśnie skońćzyłam czytać Twój blog od początku i... bardzo mi się spodobał! Obserwuję blog i będę wpadać tu częściej! :)
OdpowiedzUsuńSuper się czyta, przyjemnie i łatwo. Dokończę czytać jutro ;)
OdpowiedzUsuńgdzie-swiatlo-nie-zawsze-oznacza-dobo.blogspot.com
Przyjemne i lekkie , zaraz poczytam dalej ^^
OdpowiedzUsuńhttp://myadulthusband.blogspot.com/2014/11/rozdzia-1.html
Przeczytałam dopiero dwa rozdziały, ponieważ nie mam dziś zbyt dużo czasu, ale właśnie zyskałaś kolejną wierną czytelniczkę! Coś czuję, że ci nowi goście troszkę namieszają w tym opowiadaniu :) Chociaż mogę się mylić :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://niebo-pelne-milosci.blogspot.com
Wreszcie znalazłam chwilę czasu i postanowiłam, że odwiedzę twojego bloga i zacznę nadrabiać rozdziały. Naprawdę świetny. Ciekawe opisy i dużo dialogów, co lubię. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://ourangelsalwaysfall.blogspot.com/
Ale przyjemy rozdział, taki spokojny i pełen relaksu. Majka wydaje się super przyjaciółką, a prawo jazdy według mnie ktoś dał już jej dla świętego spokoju. Pewnie egzaminatorzy mieli jej już dość i po prostu ją przepuścili :D Ale osobiście też bałabym się z nią jeździć.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak dalej rozwiną się dalsze losy Dominiki. :D
Pozdrawiam
Lili
Rozdział bardzo spokojny i bardzo przyjemny. Majka wydaje się być wspaniałą przyjaciółką, a według mnie prawo jazdy egzaminator dał jej dla świętego spokoju. Dziewczyna pewnie do egzaminu podchodziła wiele razy i wszyscy mieli już jej dość na kursie :P Sama bałabym się z nią jechać.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jak rozwiną się losy Dominiki w pensjonacie i zastanawiam się czym jeszcze mnie zaskoczysz.
Pozdrawiam
Lili
Widzę że Dominika myśli typowo, tak jak większość naszego społeczeństwa - stereotypami.
OdpowiedzUsuńKto dał jej koleżance prawo jazdy to ja nie wiem, ale ja też mam prawko, a prowadzę okropnie :)
To zazwyczaj prawda, że od życia otrzymujemy to co chcieli inni, a ci inni dostają to czego pragnęliśmy my - też dostrzegłam taką zależność.
Matka Dominiki wydaje się miła, taka ciepła, ale jej opiekuńczość trochę wkurza, tak jakby chciała zamknąć córkę pod klosz.
Śmiałam się, że mąż Majki nie może sobie poradzić z synem - co to za facet, wtf?
(Wczoraj usnęłam, dziś nadrabiam. Myślę, że tak po 1-4 rozdziały dziennie będę czytać, to w końcu dogonię "rzeczywistość")
Bardzo przyjemnie sie czyta twojego bloga. Rozbroiła mnie Majka jest bardzo komiczną postacią .EWA
OdpowiedzUsuńJeszcze nie dostałem odpowiedzi, czy pozwolisz bym czytał twojego bloga, ale i tak, skoro już przeczytałem drugi rozdział postanowiłem go skomentować. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe.
OdpowiedzUsuńMajka - komiczna, radosna, pełna życia, towarzyska, szalona, ale i skrajnie nieodpowiedzialna i trochę jak małe dziecko wyciągające ręce wprost do ognia, czy wkładające palce do kontaktu, zdaje się nie widzieć niebezpieczeństwa, albo jak głupiutki nastolatek je olewa myśląc "co ma być to będzie". Na miejscu jej męża zabrałbym jej i kluczyki i prawo jazdy, i nie oddał dopóki nie potrenuje na jakiś wiejskich drogach czy boisku.
Psiak - Lubię zwierzaczki i często mi ich na blogach brakuje. Myślę też, że nie trudno ważyć więcej od Dominiki. Niektóre kobiety mają tendencje do nienabierania wagi.
Matka - Jak dotychczas mam do niej stosunek neutralny, trochę przynudza, ale dobrze, że ma w planach zawsze i we wszystkim wspierać córkę. Dorośli często zapominają jakie to ważne dla nawet już dorosłych dzieci, taka świadomość, że zawsze jest się obok.
Zapraszam do mnie:
"Jabłka i śniegi" (romans)
www.j-i-s.blogspot.com
"Sierociniec przy cmentarzu" (fantastyka)
www.w-sierocincu.blogspot.com
"Miejskie opowieści" (obyczajówka)
www.miejskie-opowiesci.blogspot.com
Znam osobników, którzy za kółkiem zachowują się w podobny sposób co Majka :). Droga z dworca do rodzinnego domu/pensjonatu, była więc dla mnie bardzo klarownym obrazem przerażenia i napięcia :)
OdpowiedzUsuńPensjonacik na Helu prowadzony przez matkę. Dwa miesiące w takim miejscu. Ileż tam się może wydarzyć. Na pewno z ciekawości sięgnę po kolejne rozdziały.
Pozdrawiam,
Mandragora
Bardzo spodobał mi się opis domu rodzinnego Dominiki. Z łatwością można wczuć się w jego klimat :) Ogólnie bardzo fajnie potrafisz zbudować atmosferę. Może nie dzieje się jakoś specjalnie wiele, ale jest ciekawie :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili serdecznie zapraszam na mojego bloga:
http://w-swiecie-liter.blogspot.com/
Dziękuję Ci za komentarz. Przeczytałam dwa rozdziały i już się wciągnęłam. Bardzo podoba mi się twój styl pisania :)
OdpowiedzUsuńJa lecę czytać dalej, życzę weny :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie no już po dwóch rozdziałach, mogę powiedzieć, ze jestem twoją wierną fanką. Wspaniale, i przyjemnie piszesz.
OdpowiedzUsuńCzuję jakbym była tam razem z Dominiką.
Już tak godzina, a ja zamiast spać czytam, i czytam.
Jest jeden minus, chodzi mi o kolor liter, które są troszkę jaśniejsze od tła, i bardzo trudno się czyta. Muszę cały tekst sobie zaznaczać, by cokolwiek widzieć.
Nie wiem ,czy tak było od początku założenia bloga,ale nikt w komentarzach tego nie piszę, więc pewnie nie.:)