poniedziałek, 20 lipca 2015

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI (OSTATNI)

         Dominika oparła łokcie na kolanach i pochylając się nisko schowała twarz w roztrzęsionych dłoniach. Siedziała skulona jakby broniła się przed sforą wygłodniałych psów, czując na sobie przenikliwy wzrok wpatrującego się w nią Alana. Z radia podświetlonego na bladoniebieski kolor popłynęła cicha melodia, którą niemal natychmiast rozpoznała, a rozgoryczenie i złość rosnąca w niej z każdą chwilą, ustąpiły miejsca żałości i rozpaczy.
         „Cóż za wyczucie czasu. Boże, kochany. Dobra, rozumiem, może masz zły dzień, może ktoś cię wkurzył, a może po prostu mnie nie lubisz i nie masz ochoty mi pomagać, w porządku, nie mam ci tego za złe, ale bardzo cię proszę, nie rozpierdalaj mnie takimi piosenkami, kiedy wali mi się światˮ prychnęła pod nosem głośniej niż zamierzała i nie mogąc dłużej zapanować nad łzami, które wzbierały pod jej zaciśniętymi powiekami, zaczęła w myślach nucić dobrze znane słowa piosenki.
Goodbye my lover
Goodbye my friend 
You have been the one
You have been the one for me
         „Wiedziałam, że tak będzie, że ta cała miłość skończy się jakąś tragedią.ˮ wierzchem dłoni przetarła łzę, która wymknęła się spod powieki i głośno pociągnęła nosem. „Przecież idealni mężczyźni, zaraz po śmierci Romea, wyginęli jak dinozaury. Nie wierzę, że mogłam być tak nieostrożna i  jak jakaś głupia smarkula zakochałam się na zabój w mężczyźnie, o którym tak na dobrą sprawę wiem tyle co nic. Od samego początku trzeba było słuchać rozumu, a nie tego co podpowiadało serce. Julia go słuchała i jak skończyła? Zawrócił mi w głowie, bo był miły, przystojny i poświęcał mi swój czas, zupełne przeciwieństwo Igora. Imponował mi, tak, to dobre słowo, imponował i intrygował. Zawsze ciągnęło mnie do niegrzecznych chłopców i się doigrałam. Ale z drugiej strony, gdyby nie Alan nigdy nie wiedziałabym co znaczą przysłowiowe motylki w brzuchu czy umieranie z tęsknoty. Między mną a Igorem nigdy nie było takiego żaru i namiętności. I pomyśleć, że wystarczyło, żeby na mnie spojrzał i się uśmiechnął. Boże jak on się wtedy uśmiechał, tam na plaży, kiedy stałam przed nim zapłakana i trzęsłam się jak galareta. Zamurowało mnie, jakbym co najmniej zobaczyła na własne oczy, jak otwiera się niebo a na ziemię zstępują aniołowie. A potem to spotkanie na plaży, ucieczka przed deszczem i odgadywanie imion. Boże, jaki on był wtedy pociągający. Taki tajemniczy i trochę zadziorny. I taki słodki, kiedy bronił się przed tą lafiryndą z baru. Jestem pewna, że gdyby tylko chciał, padłaby przed nim na kolana i zrobiła mu dobrze pod stolikiem. Przepraszam, cię Boże, ale to wszystko już mnie przerasta. Nie wiem co mam myśleć i co robić, najchętniej zamknęłabym się w pokoju, zakopała pod kołdrą i przespała to wszystko. Alan i Monika? Nie, to niemożliwe. On jej nawet nie lubi, poza tym pamiętam jak wspomniał, że woli szatynki, a nie wulgarne blond cizie, które same, bez zaproszenia wskakują facetom do łóżka. Ale jeśli naprawdę jest tak, jak mówiła Maryla? Może faktycznie miał już dość? Spędziliśmy razem wspaniałą noc na morzu, całowaliśmy się i przytulaliśmy, obiecałam mu, że zostawię Igora, a po kilku godzinach, dowiaduje się, że przyjęłam pierścionek zaręczynowy i wracam do Warszawy. Każdy normalny facet po czymś takim nie chciałby nawet na mnie spojrzeć. Jak ja mogłam zapomnieć o rozmowie z Marylą? Gdyby nie Jurek i to, że przez pomyłkę nazwał mnie imieniem tej suczki, to... ˮ
         – Dominika, ty mnie w ogóle słyszysz? – z zamyślenia wyrwał ją zachrypnięty głos Alana. Wyprostowała się, zatapiając plecy w wygodnym fotelu z kremowej skóry i podniosła wzrok na siedzącego obok niej mężczyznę. Przyglądał się jej z uwagą, jakby starał się znaleźć odpowiedź na pytania, które  dręczyły go odkąd opuścili gabinet chirurga. – Powiesz mi co się dzieje? I co z tym wszystkim, do jasnej cholery, ma wspólnego Monika?  – uniósł do góry lewą brew i skrzyżował ręce na piersi. Jego twarz była zacięta, a siatka błękitnych żył, malująca się pod opaloną skórą, pulsowała w przyspieszonym tempie, zdradzając podenerwowanie.
         – Ja... – zachrypiała i głośno przełknęła ślinę..  – Ja... chcę... ja muszę wiedzieć czy ty i Monika, czy wy... – przejechała językiem po spierzchniętych wargach, po czym poprawiła niedbale związany kok na czubku głowy i odwróciła twarz, przyglądając się swojemu odbiciu w bocznej szybie.
         Nawet nie zauważyła, kiedy Alan zjechał na pobocze i zgasił silnik. Radio ucichło, podobnie jak szum klimatyzacji, która pracowała do tej pory zawzięcie, zmieniając ciężkie i gęste powietrze w rześkie i pachnące cytrusami. Ciemność panującą na zewnątrz rozjaśniały miarowe błyski świateł awaryjnych, a mały zegar pośrodku deski rozdzielczej wskazywał na zbliżającą się dużymi krokami pierwszą w nocy.
         – Co? – Alan wybuchnął głośnym, gardłowym śmiechem – Ja i Monika? Zwariowałaś? Skąd w ogóle taki pomysł? – popatrzył na nią z politowaniem i pokiwał głową ciągle uśmiechając się serdecznie.
         – No bo... – zaczęła starając się uspokoić oddech – Pojechałam do  ciebie, długo czekałam na werandzie, a ty nie przyjeżdżałeś i było mi tak strasznie smutno, a Maryla powiedziała, że was widziała, ciebie i Monikę i że byłeś szczęśliwy, całowałeś ją i ...
         – Co? – Alan wzdrygnął się, a szeroki uśmiech momentalnie zszedł z jego twarzy ustępując miejsca złości – Skarbie, uspokój się i przestań płakać, dobrze? Chciałbym żebyś mi teraz dokładnie opowiedziała co się stało.
         Dominika wzięła głęboki wdech i mocno zacisnęła pięści.
         – Po tym jak ci powiedziałam, że zamierzam dać Igorowi ostatnią szansę, a ty wyjechałeś z piskiem opon, od razu poczułam, że to była zła decyzja, i że wcale nie chcę się z tobą rozstawać. Chciałam od razu powiedzieć prawdę temu dupkowi, ale wolałam trochę ochłonąć, poza tym on zabrał laptop i poszedł na górę popracować. Pojechałam do Majki, musiałam się komuś wygadać. Doradziła mi, żebym najpierw zamknęła temat z Igorem, a potem padła przed tobą na kolana i prosiła o wybaczenie, ale ja jak zwykle musiałam zrobić po swojemu i to był błąd. Od Majki pojechałam prosto do twojego domu, ale cię nie było, usiadłam na werandzie i czekałam. I jak na złość rozładował mi się telefon. Ucieszyłam się, kiedy usłyszałam silnik i zobaczyłam światła na podjeździe. Poderwałam się i pobiegłam na przeciw, ale to nie byłeś ty, tylko Maryla. – spojrzała na niego smutno i wzruszyła ramionami w geście bezradności – Dalej się pewnie domyślasz.
         – Kurwa, nie wierzę! – krzyknął i z całych sił kilkakrotnie uderzył dłońmi w kierownicę. – Przegięła, tym razem jej nie odpuszczę. – Energicznym ruchem przekręcił kluczyk w stacyjce i z piskiem opon ruszył przed siebie. Kałuża, która zalewała całą powierzchnię asfaltu, posłusznie rozstępowała się pod kołami czarnego Opla, obryzgując gęstym strumieniem wysokie słupy latarni ulicznych oraz betonowe i drewniane płoty, stojących przy drodze domów.
         Bezwładne ciało Dominiki wbiło się w fotel, poddając się szybkości z jaką się rozpędzał. Zgarbiła się nieco i wtulając twarz w wysoką stójkę wełnianego swetra, podniosła na niego przestraszony wzrok.
         „Chyba mam deja vu.ˮ przypomniała sobie wieczór, kiedy identycznie jak teraz siedzieli w aucie, na dworze lało jak z cebra, a ona zebrała w sobie resztki odwagi i wyznała mu prawdę, o tym, że w Warszawie czeka na nią narzeczony i w kwietniu zamierzają wziąć ślub „Boże, wtedy wydawało mi się, że kipiał ze złości, ale teraz jak na niego patrzę, wiem, że to było jedynie delikatne zdenerwowanie.ˮ Omiotła go długim spojrzeniem, ciągle wstrzymując oddech.
         Był rozwścieczony. Sprawiał wrażenie, jakby miał za chwilę wybuchnąć i rozgromić wszystko, co było w zasięgu jego rąk. Wyprostował się w fotelu i napiął mięśnie całego ciała, sprawiając wrażenie jeszcze silniejszego i potężniejszego niż zwykle. Nerwowym ruchem odgarnął kosmyk włosów, który zabłąkał się na czole, zroszonym drobnymi kroplami potu i z powrotem zacisnął dłoń na kierownicy. Jego knykcie zbielały pod mocnym uściskiem obręczy, kontrastując z rozbitymi kostkami, które szpeciła zaschnięta krew. Szeroka i pięknie wyrzeźbiona klatka piersiowa, podnosiła się i opadała w przyspieszonym tempie, zdradzając jak bliski jest napadu furii. Nieobecny wzrok utkwił w nieodgadnionym punkcie przed sobą, wrzucił najwyższy bieg i ciężkim butem docisnął pedał gazu.
         – Alan, zwolnij proszę – położyła drżącą dłoń na jego udzie i wbiła wyszczerbione paznokcie w cienki materiał znoszonych dżinsów, które miał na sobie, jednak mężczyzna pozostawał głuchy na jej prośby.
         – No to się doigrała. Wiedziałem, że stanie na głowie, żeby nas rozdzielić, ale to już przesada. Nie pozwolę, żeby tak cię traktowała, rozumiesz? Jesteś... moją kobietą, a niedługo zostaniesz moją żoną i lepiej będzie dla niej jeśli już teraz to zaakceptuje, inaczej straci też mnie.
         – Alan, uspokój się proszę, to nic takiego, ona chciała cię tylko chronić. Bała się, że złamię ci serce i że znów będziesz cierpiał. Ma tylko ciebie, musisz ją zrozumieć.
         „Nie, no nie wierzę, jeszcze nie tak dawno wyklinałam ją na czym świat stoi, miałam ochotę wyrwać jej wszystkie włosy z głowy, potem rzucić ją w błoto i przydeptać, jak zagasza się podeszwą pety. A teraz jej bronię? No tak, instynkt samozachowawczy i chęć przeżycia wzięły górę. Dla nas wszystkich będzie lepiej jeśli go w porę uspokoję, w przeciwnym wypadku bardzo prawdopodobne, że możemy skończyć swój krótki, burzliwy związek pod kołami rozpędzonego tira lub na pierwszym lepszym drzewie, zwinięci jak harmonijki dookoła pnia.ˮ
         – Alan, proszę zwolnij, boję się – pisnęła i znów mocniej ścisnęła jego udo.
         – Przepraszam – głośno wypuścił powietrze a podświetlona na bladoniebieski kolor wskazówka prędkościomierza zaczęła chylić się w lewą stronę – Nie chciałem cię przestraszyć. – odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się gorzko. – Naprawdę jej uwierzyłaś?
         – Zraniłam cię i to bardzo, wiem o tym doskonale. Nie chciałam jej wierzyć, ale pomyślałam, że... No wiesz, że możesz chcieć się na mnie odegrać albo poszukać łatwej rozrywki, a poza tym powiedziałeś, że się z nią widziałeś.
         – Tak, widziałem się z nią, nie zaprzeczam. Ale tego wieczora widziałem też wiele innych osób. Dominika, jest środek lata, Hel jest pełen turystów, ludzie mają urlopy, wychodzą na plaże, do barów...
         – Nie obchodzą mnie inni ludzie, chcę wiedzieć ile prawdy jest w tym, co mówiła Maryla.
         – No dobrze, zazdrośnico, opowiem ci wszystko, a potem zamykamy za sobą temat zdrad, podejrzeń i jakiś chorych wymysłów. – Kobieta skinęła głową i wypuściła długo wstrzymywany oddech. –Zacznijmy od początku. Kiedy wyszedłem od ciebie, pojechałem prosto na kuter i zwołałem całą załogę. Nie wypłynęliśmy na morze, bo nie mieliśmy nowych zamówień, ale zarządziłem wielkie sprzątanie pokładu. Nie chciałem być sam, a poza tym musiałem się czymś zająć. Ostatnio trochę zapuściliśmy jacht, więc porządki prędzej czy później i tak by nas nie ominęły. Mówią, że na kaca najlepsza praca, ale ze złamanym sercem jest podobnie. Chłopcy od razu zauważyli, że coś jest nie tak. Traktuję ich jak rodzinę, której tak naprawdę nigdy nie miałem, dlatego opowiedziałem im w dużym skrócie o tym, co się stało i powiem ci, że od razu jakoś tak mi się lepiej zrobiło. Po skończonej pracy zaprosiłem wszystkich na piwo. Do baru, w którym pracuje Monika, mamy najbliżej więc... sama rozumiesz. Miałem nadzieję, że nie będzie jej w pracy, ale niestety była, i jak zwykle się do mnie wdzięczyła, a ja jak zwykle ją zbywałem. – powiedział głośno i wyraźnie, a Dominika roześmiała się promiennie, czując niewysłowioną ulgę – Zajęliśmy stolik i zamówiliśmy kolejkę piwa.  Darek radził, żebym wyłączył telefon i dał ci zatęsknić, szczęście, że go nie posłuchałem, bo po chwili zadzwoniła twoja mama. A potem to już niczego nie pamiętam. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie wiem kiedy i w jaki sposób znalazłem się w twoim pokoju. Resztę historii już niestety znasz. Ciągle się zastanawiam, jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że ja i ona. – pokręcił głową i wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia – Wiesz, że cię kocham nad życie i mam gdzieś Monikę i wszystkie inne dziewczyny. Liczysz się dla mnie tylko ty, nikt więcej, rozumiesz? Teraz, kiedy w końcu możemy być razem ty zaczynasz wątpić w moje uczucia? Nie możesz wierzyć we wszystko co mówią zawistni ludzie, którym najwyraźniej przeszkadza nasze szczęście. Mało dałem ci dowodów? Nie żartowałem, kiedy mówiłem, że gdybyś była Tansu, żadna siła nie wyrwałaby mnie z Anglii, a nawet jeśli byłoby trzeba zamieszkałbym z tobą w Turcji. Chyba już zapomniałaś, prawda? – rzucił jej zalotne spojrzenie, a Dominice od razu stanęły przed oczami obrazy ich pierwszego wspólnego poranka w jego domu. To, jak obudziła się na kanapie w przytulnym salonie, okryta kocem, pachnącym perfumami, które rozpoznałaby na kilometr. To, jak spacerowała po domu w jego koszuli i odkrywała różne ciekawe szczegóły, zdradzające więcej, niż on sam o sobie mówił. Ich wspólne śniadanie, które przygotował i wyznanie, którego nie zapomni do końca życia.
         – Przepraszam, zachowałam się jak jakaś rozhisteryzowana małolata.
         – W porządku, tylko żeby mi to było ostatni raz, pani Łęcka – zaśmiał się cicho, złapał jej dłoń i splótł ich palce w mocnym uścisku.
         Dominika podparła głowę na łokciu, wsłuchując się w ciepły głos prezentera w radiu, który z entuzjazmem zapowiadał upalny weekend, przypominając o nakryciach głowy, częstym piciu wody i używaniu kremów z wysokim filtrem. Samochód cicho mruczał, sunąc po opustoszałych ulicach Helu. Nawałnica, która chwilę temu sparaliżowała miasto, zostawiła po sobie dotkliwe skutki. Połamane gałęzie drzew leżały na drodze, zmuszając kierowców do ich omijania i jazdy slalomem, a kałuże, zalewały całą jezdnię i chodniki, tworząc ogromne jezioro, w którym odbijało się żółte światło górujących nad nim latarni. Przygryzła dolną wargę i mocniej ścisnęła dłoń Alana,  przyglądając się z uwagą dobrze jej znanym widokom. Niebiesko-żółty przystanek autobusowy z plastikowym, prześwitującym daszkiem oraz długą drewnianą ławką, na której w młodości wyryła serduszko i wpisała inicjały swoje i Majki, zwykle gwarny i tłoczny, teraz świecił pustkami. Kilka metrów za nim rosła wysoka, rozłożysta lipa. W jej cieniu stał wysoki słup, oklejony wyblakłymi od deszczu plakatami, informującymi o nadchodzących koncertach lub ogłoszeniach firm szukających pracowników fizycznych do nowo powstałej fabryki na obrzeżach miasta. Minęli wąską drużkę, wyłożoną drobnymi kostkami. „Tam są najlepsze lody w całym mieście. I park z ogromną fontanną. W wakacje, kiedy byłyśmy młodsze, spędzałyśmy tu z Majką całe dnie.ˮ
         Drobne kropelki potu zrosiły jej czoło, a w żołądku poczuła nieprzyjemne skurcze. Od jej rodzinnego domu dzielił ją nieco ponad kilometr. Krzyżówka, trzy zakręty i jedna sygnalizacja świetlna. Odtworzyła w myślach trasę, którą muszą pokonać i westchnęła głośniej niż zamierzała, zdając sobie sprawę, że chyba jeszcze nie jest gotowa, by wejść do swojego pokoju, gdzie nie tak dawno temu rozegrały się sceny, które, była więcej niż pewna, będzie miała przed oczami jeszcze długi czas.
         – Co się dzieje? – troskliwy głos Alana wyrwał ją z zamyślenia.
         – Nic, po prostu zaczynam panikować. Boję się, że jak tylko wejdę do domu zacznę sobie wszystko przypominać i... Wcale nie jestem taka twarda jak mi się wydawało. – podniosła na niego zaszklony wzrok i uśmiechnęła się gorzko –  Najchętniej to bym tam nie wracała.
         – Nie musisz, jeśli nie chcesz – uniósł jej dłoń i pocałował jej wierzch. – Możesz przenocować u mnie.
         – Nie chcę ci sprawiać kłopotu i tak już tyle dla mnie zrobiłeś.
         – Skarbie, proszę cię, nie opowiadaj bzdur i zacznij mnie w końcu traktować, jak swojego mężczyznę, a nie jak kolegę. – powiedział pewnym głosem, spojrzał we wsteczne lusterko, upewniając się, że droga jest pusta, trzema sprawnymi ruchami nawrócił auto, by na najbliższej krzyżówce, którą minęli chwilę wcześniej, skręcić w prawo w wąską uliczkę prowadzącą do jego domu. Dominika poczuła niewysłowioną ulgę. Wiedziała, że za kilka godzin i tak będzie musiała wrócić do domu i stawić czoła przykrym wspomnieniom, jednak ta krótka chwila wytchnienia cieszyła ją bardziej, niż była w stanie opisać słowami.
         – Dziękuję Alan – przysunęła się na skraj fotela i przytuliła się do jego ciepłego ramienia. Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech, wpuszczając do najdalszych zakamarków swojego ciała przyjemny zapach jego szorstkiej skóry.
         – Drobiazg – odgarnął włosy z jej czoła i delikatnie musnął ustami czubek jej głowy. – Zawsze do usług, Księżniczko.
         „Gdyby miesiąc temu, przed wyjazdem z Warszawy na Hel, ktoś mi powiedział, że moje życie tak się potoczy, przysięgam, zabiłabym go śmiechem. Nigdy bym nie przypuszczała, że zakocham się na zabój w przystojnym i niepokornym panie kapitanie i zostawię dla niego całe moje poukładane życie z Igorem, którego podobno wszyscy mi zazdrościli i marzyli, by być na moim miejscu. Proszę bardzo, droga wolna, ja mam Alana i już niczego więcej mi do szczęście nie potrzeba, przynajmniej na razie. Potem oczywiście, jak przystało na prawdziwą romantyczkę będzie ślub, biała suknia, piękna sala, orkiestra i... dziecko, na które na pewno nie będę musiała go namawiaćˮ uśmiechnęła się do swoich myśli i pocałowała z radością jego muskularne ramię.
         – Widzę, że komuś się humor poprawił.
         – Dzięki tobie. Nawet nie chcę myśleć jakie przechodziłabym katusze, gdybyś się nade mną nie zlitował i odwiózł mnie do domu. Jestem pewna, że ani na sekundę nie zmrużyłabym oka. A tak, jest szansa, że odpocznę przed jutrzejszą wizytą na policji.
         – Chcesz iść już jutro? Nie musisz się spieszyć, jeśli nie czujesz się jeszcze gotowa. Irek nie miał prawa cię poganiać, przy najbliższej okazji oczywiście mu to wytłumaczę.
         – Nie, w porządku, chcę mieć to jak najszybciej za sobą, zamknąć ten rozdział i zacząć żyć normalnie.
         – Dobrze, w takim razie pojedziemy razem, moje zeznania pewnie też chcieliby usłyszeć.
         Dominika kiwnęła głową, przystając na jego propozycję i skrzywiła się, zdając sobie sprawę, jak wiele jest w stanie udźwignąć nim się podda.
         „Wiem, że wmawiałam sobie, że rozmowa z Igorem miała być ostatnią prostą, ale sprawy się troszkę pokomplikowały i niestety spotkało nas kilka zakrętów, ale to nic, trzeba troszkę pocierpieć, a potem będzie już tylko lepiej. Gdybym mogła cofnąć czas i mieć do wyboru Igora oraz pozbawione jakichkolwiek emocji życie, które wiedliśmy do tej pory czy Alana, razem z przykrymi wspomnieniami, pełnymi bólu i rozpaczy, nie zastanawiałabym się ani chwili i wybrałabym mojego niegrzecznego chłopca. Nie ma takiej rzeczy, której bym dla niego nie zrobiła, ale najwspanialsze w tym wszystkim jest to, że on czuje to samo do mnieˮ
         Alan wjechał na podjazd wysypany drobnymi kamyczkami i zatrzymał się przed garażem, przylegającym do bocznej ściany domu. Nacisnął mały guziczek przypięty do breloczka z  kluczami, a po chwili brama zaczęła się podnosić do góry z cichym piskiem, przypominającym skrzek nienaoliwionych drzwi w jej sypialni na poddaszu.
Wjechał do środka i pospiesznie zgasił silnik. Duża halogenowa lampa przymocowana do sufitu rozbłysła jasnym światłem, rażąc ich przyzwyczajone do mroku oczy. Dominika wysiadła z auta, rozprostowując zastane kości, a brama za ich plecami zaczęła się powoli zamykać, odgradzając ich od panującej na zewnątrz wyjątkowo ciemnej i ponurej nocy. Do jej nozdrzy niemal natychmiast dotarł zapach paliwa i smaru. Przystąpiła z nogi na nogę, omiatając ciekawskim spojrzeniem wnętrze garażu i uśmiechnęła się szeroko na widok harmidru i totalnego nieładu panującego w pomieszczeniu. Na betonowej posadzce leżały niedbale zwinięte szlauchy, grube liny, oraz kilka łańcuchów o grubych oczkach. Przy ścianie po lewej stronie, stał wysoki, masywny stół, na którym leżało mnóstwo narzędzi, których nawet nie potrafiła nazwać a ich zastosowanie mogła sobie jedynie wyobrazić. Na przeciw stał ogromny regał z półkami sięgającymi, aż po sam sufit. Puszki po farbie wypełniały różnej wielkości śrubki i gwoździe, a niedbale ułożone kartony, piętrzyły się, aż po sam sufit. Gdyby dobrze poszukać, można by tu znaleźć dosłownie wszystko, od konewki, upchanej między miotłę i szuflę do odśnieżania, przez zapasowe koła do roweru, po drewniany karmnik i pułapkę na myszy.  Na środku tego chaosu był zaparkowany dokładnie umyty i wywoskowany czarny Opel.
         „Cóż za kontrastˮ uśmiechnęła się do siebie i ponaglana przez Alana pobiegła, podskakując radośnie w stronę niskich drzwi, prowadzących do wnętrza domu.
         – Przepraszam za bałagan, moja gosposia jest na urlopie – roześmiał się perliście, wzruszając ramionami.
         – Aż dziwne, że w tym burde... bałaganie nie ewoluowała ci jakaś nowa forma życia.
         – No bez przesady. – gestem dłoni zaprosił ją do środka i zatrzasnął za nimi drzwi. – Proszę rozgość się. Na co masz ochotę? – zapalił światła z cichym pstryknięciem, a tonący w mroku salon, który od kuchni oddzielała wysoka wyspa i trzy stojące przy niej hockery, rozjaśnił się bladym blaskiem małych jarzeniówek, którymi usiany był podwieszany sufit.
         „Nic się nie zmieniło, odkąd byłam tu ostatni raz. Właściwie, to byłam tu tylko jeden jedyny raz. Po tym jak ze sobą flirtowaliśmy, a raczej ja z nim flirtowałam i robiłam wszystko, żeby go pocałować, choć miałam zamiar wyjaśnić mu, że możemy być tylko przyjaciółmi, a potem tuliłam się do niego, kiedy oglądaliśmy ten nieszczęsny horror, na którym nie wiem jakim cudem zasnęłam i zostałam tu na noc, wolałam więcej nie kusić losu. Być z nim tak blisko, kiedy wie się doskonale, że jest się na skraju wytrzymania, to cholernie trudna sprawa.ˮ
         Poczuła, że się rumieni na samo wspomnienie tamtego wieczoru, kiedy pierwszy raz byli ze sobą tak blisko, kiedy łaskotał ją siedząc na jej miednicy, a ich twarze dzieliło kilka centymetrów, a potem powiedział, że taka jest najpiękniejsza, z rozmazanym od śmiechu makijażem i potarganymi włosami. Spojrzała w stronę ogromnego telewizora, zajmującego niemal całą ścianę, i stojącej pod nim szafkę, której półki uginały się od pokaźnej kolekcji filmów. Przed oczami, jak na zawołanie, stanęły jej obrazy, kiedy Alan pomagał jej wybrać odpowiedni tytuł, usiadł obok niej na podłodze, nachylił się by sięgnąć po pudełko z płytą, a wtedy sprawy nabrały tempa.
         „Boże, nigdy wcześniej nie pragnęłam nikogo tak mocno jak w tamtym momencie jego. Ta szaro-niebieska bluzka, którą miał na sobie... Wyglądał idealnie... Zawsze wygląda idealnie, mimo iż kompletnie nie dba o swój wygląd, ale wtedy rozłożył mnie na łopatki.ˮ przyłożyła dłoń do ust, starając się stłumic śmiech. „Kompletnie siebie nie poznawałam. To był jakiś obłęd. Powiedziałam mu, że między nami nic nie będzie, a zaraz po tym wsunęłam mu ręce pod koszulkę i wodziłam palcami po napiętych mięśniach brzucha, prawie błagając o pocałunek. Pamiętam, że byłam cholernie zawiedziona, kiedy powiedział, że nie możemy tego zrobić, a w tym samym momencie do drzwi zadzwonił dostawca pizzy. Sądziłam, że takie rzeczy zdarzają się tylko na filmach lub w ckliwych harlequinach, a tu proszę, sama, nawet nie wiem kiedy, stałam się główną aktorką w jakiejś operze mydlanej.ˮ
         – Ziemia do Dominiki – roześmiany głos Alana położył kres wspomnieniom, które wywołały na jej posiniaczonych policzkach rumieńce, oraz przyjemne mrowienie w dole brzucha.
         – Przepraszam, troszkę się zamyśliłam – odwróciła się w stronę mężczyzny opartego o blat szafki kuchennej i uśmiechnęła się krzywo – O co pytałeś?
         – Pytałem na co masz ochotę? Herbata? Coś zimnego? Jajeczni...
         – Prysznic – weszła mu w słowo, zdając sobie sprawę, że niczego tak nie pragnie, jak zmyć z siebie ślady krwi i nieustanne uczucie dotyku lepkich dłoni Igora – Królestwo za prysznic.
         – W porządku, zaraz dam ci coś na przebranie – pocałował ją w czoło i zniknął w wąskim korytarzu. Dominika oparła się o kuchenną wyspę i głośno wypuściła powietrze, rozglądając się po pomieszczeniu.
         Czysta biel ścian w salonie idealnie kontrastowała z lśniącą podłogą z czarnego granitu, w której odbijało się blade światło małych jarzeniówek. Na środku stał ogromny skórzany narożnik oraz niski szklany stolik, na którym leżały dwa piloty, program telewizyjny oraz pęk kluczy. Zegar wiszący na ścianie wskazywał pierwszą dwadzieścia.
         „Cóż za cholernie długi dzień.ˮ
         – Proszę – Alan stanął przed nią, podając jej ciuchy złożone w równą kosteczkę. – Po praniu trochę mi się skurczyły, więc powinny na ciebie pasować.
         – Dziękuję – uśmiechnęła się gorzko, widząc, że sam założył koszulkę. Mimo że lubiła go w tej białej, opiętej bluzce, spod której prześwitywały jego tatuaże, wolała kiedy niczym nie zakrywał swojego ciała. Uwielbiała przyglądać się jego szerokiej klatce piersiowej i mięśniom brzucha, które napinały się przy każdym jego ruchu. – Czemu się ubrałeś? – rzuciła mu tęskne spojrzenie, zamrugała z zażenowaniem, zła na siebie, że wypowiedziała te słowa na głos i nie czekając na odpowiedź wyszła pospiesznie z kuchni, czując, że jej policzki płoną żywą purpurą.
         – Czyste ręczniki są w komodzie a w szafce pod umywalką znajdziesz zapasową szczoteczkę –       Kiedy szarpnęła za klamkę drzwi do łazienki dobiegł ją roześmiany głos Alana.
         – Świetnie – syknęła do siebie i przekręciła zamek w drzwiach.
         Niewielka łazienka, której ściany oraz podłoga były wyłożone dużymi prostokątnymi kaflami imitującymi naturalny kamień, sprawiała wrażenie ciepłej i przytulnej. Nad umywalką, która przypominała szklaną misę wisiało ogromne lustro, a dookoła niego świecił jasnym blaskiem sznur małych światełek osadzonych w jego ramie. Odłożyła złożone ciuchy na stojącą obok komodę i opierając się o zlew przyjrzała się swojemu odbiciu.
         „– Jeszcze troszkę ci brakuje, żeby straszyć tobą małe dzieci, ale bywały dni, kiedy prezentowałaś się o niebo lepiejˮ słowa Majki zadźwięczały w jej uszach, przywołując na spuchnięte wargi szczery uśmiech.
         Zbliżyła twarz do lustra i krzywiąc się odkleiła plaster, pod którym kryła się zszyta przez Jurka rana nad lewą brwią.
         – Zostanie blizna, jak nic – mruknęła przez zaciśnięte zęby i kucnęła przed szafką, wyjmując z niej jeszcze nierozpakowaną szczoteczkę do zębów.
         „Ciekawe, czy kupił ją dla mnie, czy może z myślą o innych dziewczynach, które czasami zostawały tu na noc?ˮ zamyśliła się, uderzając tekturowym opakowaniem o wnętrze otwartej dłoni. „Nie, nie, nie. Znowu zaczynam histeryzować. Nawet jeśli czasami sprowadzał tu inne kobiety, to nic takiego, miał przecież prawo być z kimś innym i robić co mu się tylko podobało. Nie mogę być zazdrosna, a tym bardziej zła za jego przeszłość. Teraz ma mnie i muszę przestać cały czas się tym zadręczać. Powiedział wyraźnie: koniec z zazdrością i podejrzeniamiˮ pokręciła głową odganiając dręczące ją myśli, po czym zdjęła z siebie ciuchy i weszła pod prysznic.
         Woda była przyjemnie ciepła. Dominika stała nieruchomo przez dłuższą chwilę, z zamkniętymi oczami, i rękoma opuszczonymi luźno wzdłuż ciała, pozwalając by gęsty strumień pieścił jej gładką skórę. Zdjęła z półki butelkę szamponu i nalała sobie kilka kropel na otwartą dłoń, a zapach mięty i cytrusów niemal natychmiast rozszedł się po zaparowanej łazience. Skrzywiła się, czując nieprzyjemne pieczenie, kiedy resztki szamponu dostały się do świeżo zszytej rany.
         „Jasna cholera, szczypie jak wszyscy diabli. Jurek chyba mówił, że nie powinnam na razie zdejmować opatrunku ani moczyć rany. Gdybym się tak nie przejęła tym, że nazwał mnie imieniem tej lafiryndy, może coś by mi w głowie zostało. Ja pierdziele, teraz to już i tak musztarda po obiedzie.ˮ Nie przestając się krzywic, dokładnie spłukała pianę z długich włosów i nałożyła na gąbkę niewielką ilość męskiego żelu pod prysznic, o orzeźwiającym zapachu.
         „No trudno, będę pachniała jak mężczyzna, ale wolę to niż jakby miało się okazać, że oprócz zapasowych szczoteczek do zębów, Alan ma tu sporą kolekcję damskich kosmetyków, na wypadek gdyby...ˮ wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, rozbawiona myślą, że niepokorny pan Kapitan mógłby prowadzić za jej plecami jakieś sekretne życie z inną dziewczyną.
         „Mam nadzieję, że mama nie będzie zła, kiedy powiem jej, że chcę zamieszkać z Alanemˮ myśl o kobiecie sparaliżowała jej ciało. Zastygła na chwilę z szeroko otwartymi oczami, a kiedy się ocknęła spłukała z ciała resztki żelu, zakręciła wodę i pospiesznie wyskoczyła z kabiny.
         – Kurwa, zapomniałam zadzwonić do mamy, pewnie umiera z niepokoju. – wyjęła z komody kremowy ręcznik, z wyszytymi po brzegach brązowymi wzorkami i wytarła nim ciało, czując na skórze przyjemnie miękki dotyk bawełnianej froty.
         Włożyła na gołe ciało koszulkę, którą dał jej Alan i szeroko rozłożyła ramiona nie mogąc się powstrzymać od śmiechu. Sięgała jej niemal do kolan, a rękawy kończyły się gdzieś pomiędzy łokciem a nadgarstkiem.
         „Skurczyła się, tak?ˮ pokiwała głową i uniosła przed sobą krótkie, dresowe spodenki, po czym z powrotem złożyła je w równiutką kostkę i odłożyła razem z ciuchami, które miała wcześniej na sobie na blat szafki. „Po co mi te spodenki, skoro ta bluzko-sukienka zakrywa wszystko co powinnaˮ Przeczesała palcami, mokre włosy i wyszła z łazienki. Mimo wyrzutów sumienia, że zapomniała powiadomić mamę, że wszystko w porządku, jest cała i zdrowa i zamierza nocować u Alana, czuła przyjemne mrowienie w podbrzuszu oraz dreszczyk podniecenia na myśl o tym, że nareszcie są razem, w dodatku sami w jego domu, gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał a ona ma na sobie jedynie jego koszulkę. Nic poza tym. 
         Oparła się o framugę drzwi, przyglądając się z czułością krzątającemu się po niewielkiej kuchni mężczyźnie.
Stał odwrócony do niej tyłem wlewając do wysokich szklanek gorące mleko, które mieszając się z wsypanym wcześniej proszkiem, zmieniało swój kolor na brązowy, a unoszący się w kuchni zapach przypominał jej beztroskie czasy dzieciństwa. Obok na kuchennej wyspie stał duży talerz kanapek z żółtym serem, pomidorem i szczypiorkiem oraz wiklinowy koszyczek pełen owoców.
         Dominika, najciszej jak potrafiła podeszła do Alana i mocno wtuliła się w jego plecy, zaciskając z całych sił dłonie na jego brzuchu.
         – Przestraszyłaś mnie – powiedział ciepłym głosem.
         – Nie wierzę, przecież ty niczego się nie boisz.
         – Błąd, Księżniczko. – odwrócił głowę w jej stronę i wyznał tak cicho, że ledwie go usłyszała. – Ciebie boję się najbardziej.
         – Mnie? – rozluźniła uścisk, przeszła pod jego ramieniem opartym o blat szafki i unosząc wysoko głowę spojrzała mu w oczy. – Dlaczego mnie najbardziej?
         – Bo jesteś kobietą, o której zawsze marzyłem, jesteś dla mnie idealna i dajesz mi wszystko czego potrzebuję.
         – To raczej powód do radości – przygryzła wargę, starając się nadążyć za jego myślami, znała go już na tyle długo, by wiedzieć, że w tych słowach jest ukryty jakiś sens, którego mimo starań nie potrafiła odnaleźć.
         – Tak, pod warunkiem, że nigdy nie przestaniesz mnie kochać. – przyciągnął ją do siebie i pocałował delikatnie czubek jej głowy.
         – Wariat – wyrzuciła z siebie, starając się ukryć śmiech w miękkim materiale jego koszulki.
         – Cóż poradzisz – rozłożył ręce i wzruszył ramionami w geście bezradności, co wywołało na twarzy Dominiki jeszcze szerszy uśmiech – Siadaj, zrobiłem ci kakao i kanapki, gdybym miał więcej czasu, a przede wszystkim lepiej zaopatrzona lodówkę mógłbym przygotować coś bardziej wykwintnego, ale teraz musisz się zadowolić tym.
         Dominika odsunęła wysoki taboret i usiadła przy kuchennej wyspie, która zastępowała stół. Zegar wiszący w salonie wybijał właśnie drugą nad ranem, a deszcz za oknem znów zaczął wzbierać na sile, rozbijając się z głośnym brzękiem o parapet. Alan postawił przed nią na filcowej podkładce w kształcie śnieżynki parującą szklankę oraz porcelanową cukierniczkę.
         – Gdybyś potrzebowała jeszcze czegoś, to nie wstydź się powiedzieć – odsunął krzesło i usiadł obok niej.
         – Dziękuję, nic więcej mi nie potrzeba – odetchnęła głośno, wsypując do szklanki trzy czubate łyżeczki cukru – Chociaż właściwie... Mogłabym skorzystać z twojego telefonu? Nie wzięłam komórki, a mama pewnie umiera ze strachu.
         – Kiedy się kąpałaś zadzwoniłem do pani Wandy i o wszystkim jej powiedziałem. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? Pomyślałem, że pewnie wyleciało ci to z głowy, przez to wszystko co dziś przeszłaś. Chciałem ją tylko uspokic i zapewnić, że nic ci nie jest. Ale jeśli chcesz sama z nią porozmawiać to oczywiście...
         – Nie – przerwała mu, machając ręką w powietrzu – Rano do niej zadzwonię, teraz już się pewnie położyła do łóżka. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. – wzięła do ręki kanapkę i ugryzła mały kęs – Dziękuję Alan, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
         – Na szczęście nie musimy się nad tym zastanawiać.
         – Na szczęście – przyznała mu rację, podniosła do ust szklankę i pociągnęła długi łyk ciepłego napoju. – Pyszne, od lat nie piłam kakaa – językiem oblizała piankę z mleka nad górną wargą i roześmiała się głośno, widząc rozmarzone spojrzenie Alana, wpatrującego się w jej pełne usta.
         – Nie rób tak więcej – pogroził jej palcem w powietrzu, ciągle nie odrywając wzrok od jej warg.
         – Jak? Tak? – zapytała i ponownie przejechała językiem po ustach, jednak tym razem wolniej i dokładniej. Skurcze w jej podbrzuszu były coraz silniejsze, a ciarki, które przebiegały po całym jej ciele nie pozwalały dłużej trzymać się z daleka od mężczyzny, którego pożądała, odkąd zobaczyła go pierwszy raz.
         – Dominika, jeśli zaraz nie przestaniesz, będę musiał...
         Nie pozwoliła mu skończyć. Zsunęła się na krawędź krzesła, zarzuciła mu dłonie na kark i przywarła do niego spragnionymi ustami. Całowała go czule i delikatnie, czekając aż odwzajemni pocałunek, jednak jego wargi ciągle pozostawały nieruchome.
         – Alan, nie mogę dłużej czekać – jęknęła mu do ucha. – Co się dzieje? Nie chcesz mnie?
         – Chcę – ujął jej głowę w swoje szorstkie dłonie, a kciukiem kreślił kształty na jej policzkach – Pragnę cię... bardziej niż zwykle – oparł głowę o jej czoło i głośno wypuścił powietrze, a jego ciepły, miętowy oddech owiał jej rozpaloną z pożądania twarz. – Ale myślę, że powinniśmy poczekać, aż poczujesz się lepiej i dojdziesz do siebie po tym, co się stało. Potrzebujesz snu i odpoczynku.
         – Potrzebuję ciebie – szepnęła wodząc ustami po jego szyi i policzkach. Jego twardy zarost drażnił jej wargi, mimo to nie przestawała, wręcz przeciwnie, była coraz bardziej zachłanna. – Pragnę cię tu i teraz, rozumiesz? Jestem pewna, że właśnie tego chcę i nie zamierzam czekać, ani sekundy dłużej. Już i tak zbyt długo odkładaliśmy to na potem. 
         – Na pewno? – zapytał ściszonym głosem, jednak nie odpowiedziała mu ani słowa, wpijając się z pasją w jego usta, co świadczyło, że jest pewna bardziej, niż może to sobie wyobrazić.
         – Spokojnie, skarbie, już mnie przekonałaś – roześmiał się cicho, zanurzając palce w jej mokrych włosach. Powoli, bez pośpiechu smakował jej pełnych warg, przejmując kontrolę nad jej ciałem, drżącym w jego ramionach. Drażnił się z nią, dając jej tylko drobną część z tego, czego od niego oczekiwała. Wiedział, że chce więcej, szybciej, goręcej, ale skoro wciągnęła go w tą grę, zagrają na jego zasadach.
         – Alan – jęknęła zachrypniętym głosem i odrzuciła głowę w tył, pozwalając, by całował jej szyję. Uśmiechnął się, czując satysfakcję. Była taka chętna i gotowa na wszystko co zamierzał jej dać. Pieścił językiem płatek jej ucha, a kiedy łapał go w zęby i delikatnie podgryzał, ona jęczała cicho, nie potrafiąc zapanować nad wzbierającym w niej podnieceniem. Stanął nad nią, sprawnym ruchem poderwał ją z krzesła i posadził na blacie kuchennej wyspy, spychając niedbale i pospiesznie wszystko co na nim stało. Syknęła, czując chłód zimnego granitu pod nagimi pośladkami. W tym samym momencie do ich uszu dobiegł dźwięk rozbijających się o wykafelkowaną podłogę szklanek z niedopitym napojem oraz porcelanowego talerza, z którego zniknęły tylko dwie kanapki, reszta leżała na posadzce tonąc w rozlanym kakale. Dominika oderwała się od ust Alana i spojrzała wymownie na podłogę.
         – No wiesz co? – wydyszała z trudem łapiąc oddech – Tyle pracy na nic.
         – I tak nie byłaś głodna – zaśmiał się, rozsunął jej nogi i stanął między nimi, zaczynając na nowo całować jej usta. Tym razem pewniej i odważniej. Wciągnął gwałtownie powietrze po czym wsunął język w jej rozchylone wargi, pogłębiając pocałunek. Dominika oplotła go ciasno nogami, krzyżując je na jego lędźwiach, a zachłannymi dłońmi wędrowała wzdłuż kręgosłupa, wbijając paznokcie w jego opaloną skórę, za każdym razem, kiedy poczuła skurcz w podbrzuszu. 
         – Zdejmij ją – wychrypiała, sięgając po materiał białej koszulki. Alan odsunął się od niej na krok i tak jak prosiła, zdjął ją przez głowę i odrzucił na podłogę obok rozbitych szklanek i kanapek, które nasiąknięte rozlanym kakaem wyglądały bardzo nieciekawie.
         Dominika, nie mogąc dłużej wytrzymać odległości między nimi, złapała go za rękę i przyciągnęła do siebie, mocno przywierając do jego ciepłego torsu. Alan jedną dłonią ujął jej kark, drugą błądził po jej miękkich udach, ciągle nie przestając całować jej ust. Wyciągnęła przed siebie drżącą dłoń, wodząc nią po jego napiętej szyi, tatuażu na lewej piersi, który skrywał blizny z jego mrocznej przeszłości, aż po napięte mięśnie brzucha, które stały się jej słabością, odkąd dotknęła ich pierwszy raz w życiu. Sunęła nią coraz niżej, aż natrafiła na metalową klamrę szerokiego skórzanego paska.
         – Nie tutaj, kochanie – roześmiał się do jej ucha, wsunął dłonie pod jej pośladki i uniósł ją do góry, a ona pospiesznie owinęła go ciaśniej nogami, ocierając się wnętrzem swoich wilgotnych ud, o jego twardy brzuch.
         Przytrzymał ją w górze jedną ręką, z taką łatwością, jakby ważyła tyle co piórko, a drugą pociągnął za klamkę drzwi od sypialni. Pokój tonął w ciemności, jedynym światłem, był blady błysk latarni ulicznej, który odbijał się w dużej oszklonej szafie. Białe, sięgające podłogi firanki, rozsunięte po obu stronach okna, wirowały, poddając się podmuchom wiejącego wiatru. Alan podszedł do szerokiego łóżka, zaścielonego czarną, satynową pościelą, usiadł powoli na brzegu nie tracąc równowagi i posadził ją sobie na kolanach. Jej nogi wbiły się w miękki materac po obu stronach jego ud. Nie przestając go całować, zaczęła powoli, ale rytmicznie, kołysać się w przód i w tył na jego silnych nogach, a on jedną dłonią gładził jej miękkie plecy drugą ściskał z pasją jej krągły pośladek.
         – Alan – wydyszała wprost w jego wargi, czując jak twardnieje pod jej udami.
         Jego dłonie odnalazły krawędź jej koszulki. Odsunął się, przerywając ich gorący pocałunek i patrząc jej w oczy z pożądaniem, podciągnął bluzkę do góry i pomógł jej ją zdjąć, odsłaniając nagie łono oraz nabrzmiałe piersi.
         – Kurwa, Dominika – wydyszał niewyraźnie, naprzemian ssąc i przygryzając jej różowe sutki. – Zaraz oszaleje – jęknął, kiedy zsunęła się z jego kolan i stanęła przed nim naga.
         „Jest idealna. Taka drobna i pociągająca. I moja. Jest tylko moja.ˮ omiótł jej ciało długim badawczym spojrzeniem, zaczynając od zgrabnych łydek, poprzez krągłe biodra, wyraźnie zarysowane wcięcie w talii oraz jędrne piersi, które idealnie mieściły się w jego dużych dłoniach.
         – Wstań, proszę – jęknęła cicho, z trudem panując nad łamiącym się głosem.
         Alan stanął przed nią, opierając dłonie na jej biodrach i żałując każdego centymetra, jaki ich dzielił przycisnął ją mocno do siebie, ciągle nie spuszczając z niej zachłannego wzroku.
         – Pozwól mi... – wychrypiała i zrobiła krok w tył znów sięgając do klamry jego paska. Tym razem jej nie powstrzymywał. Wiedział, że nie ma sensu dłużej przeciągać tej słodkiej tortury, tym bardziej, że sam był już na skraju szaleństwa.
         Jego sprane dżinsowe spodnie, zsunęły się z pomocą niecierpliwych dłoni Dominiki i opadły na podłogę, a sprzączka skórzanego paska uderzyła ze stłumionym dźwiękiem o miękką wykładzinę. Pospiesznie zdjął ze stóp wysokie, skórzane buty oraz śnieżnobiałe skarpetki z firmowym znaczkiem znanej marki, pozostając jedynie w nabrzmiałych bokserkach z czarnym napisem Calvin Klein na ich obwódce wokół pasa, które przylegały do jego ciała, ciasno opinając wąskie biodra.
         „O Bożeˮ wypuściła długo wstrzymywany oddech i mocno zagryzła dolną wargę. Stał przed nią w bladym świetle latarni, wpadającym do jego sypialni przez otwarte na oścież okno. Był wyprostowany i pewny siebie. Miał w sobie coś co sprawiało, że stał się jeszcze bardziej pociągający niż zwykle.
         – Je też ściągnij – wychrypiała, wpatrując się w białe bokserki. Uśmiechnął się i posłusznie wykonał jej polecenie, po czym podszedł do niej, uniósł jej drobne ciało do góry i razem z nią opadł na miękki materac ogromnego łóżka.      
         – Co chcesz, żebym teraz zrobił? – rozsunął jej kolana i ułożył się między nimi, wspierając się na mocnych ramionach nad jej rozpaloną twarzą. Sięgnął dłonią do wnętrza jej ud i sunął nią niespiesznie w górę, ledwo muskając  miękką skórę.  Przyglądał się jak zmienia się wyraz jej twarzy, kiedy dotykał jej coraz odważniej i w coraz bardziej intymne miejsca. Uśmiechnął się z satysfakcją, kiedy poczuł przyjemną wilgoć na swoich palcach – Powiedz, co mam zrobić?
         – Kochaj się ze mną – szepnęła, czując jak każdy centymetr jej ciała płonie pod dotykiem jego szorstkich dłoni.
         – Już? Tak szybko? Jest tyle, rzeczy, które możemy teraz zrobić – zaśmiał się, scałowując z jej szyi drobne kropelki potu. 
         – Mamy na to całe życie, teraz chcę, żebyś we mnie wszedł i kochał się ze mną tak długo, aż oboje dojdziemy.
         – W porządku, Księżniczko – sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej czarny skórzany portfel.
         – Co robisz? – zapytała przyglądając mu się z niecierpliwością.
         – Mówiłaś, że nie bierzesz tabletek, więc... – urwał i pomachał jej w powietrzu zapakowaną w błyszczący pakiecik prezerwatywą.
         – Nie musisz jej zakładać. Jestem pewna swoich uczuć, i tego, że czujesz do mnie to samo. Po co nam...
         – Skarbie – przywarł wargami do jej czerwieńszych niż zwykle ust, odrzucił na podłogę nierozpakowaną prezerwatywę, i  tak jak prosiła, wszedł w nią niespiesznie. To, że zgodziła się oddać mu cała bez zabezpieczenia, było dla niego największym dowodem na to, jak bardzo go kocha, i że ufa mu i wierzy w jego miłość bezgranicznie.
         Poruszał się leniwie, rozkoszując jej ciepłym, wilgotnym wnętrzem. Zwalniał i przyspieszał, szeptając do jej ucha słodkie słowa mieszające się z przekleństwami. Jedną rękę wsunął pod jej plecy i przycisnął ją mocno do siebie, nie pozostawiając między ich nagimi ciałami, choć milimetra wolnej przestrzeni. Drugą pieścił jej jędrne piersi, które pod dotykiem jego palców i języka, stały się pełniejsze i bardziej krągłe niż do tej pory. Dominika raz po raz wbijała paznokcie w jego muskularne plecy, zostawiając na nich kształty w postaci zaczerwienionych półksiężyców.
         – Szaleję za tobą, wiesz? – szepnął, odgarniając z jej czoła długie kasztanowe włosy.
         Z każdym pchnięciem bioder słyszał stłumiony jęk rozkoszy, wyrywający się z rozchylonych ust, wijącej się pod jego ciałem Dominiki.
         – Alan – wykrzyczała głośno jego imię, unosząc w górę biodra, po czym opadła bezwładnie na miękki materac, dysząc ciężko i z trudem łapiąc powietrze. Przyspieszył i czując na pośladkach jej delikatne dłonie, którymi przyciągała go do siebie, zmuszając by zanurzył się w niej głębiej, wypełnił jej wnętrze ciepłym orgazmem.
         Głośno wypuścił wstrzymywany oddech i otarł wierzchem dłoni drobne krople potu, które błyszczały na jego czole, po czym wsparty na łokciu położył się tuż obok niej. Nie potrafił oderwać wzroku od jej rumianej i uśmiechniętej twarzy.
         – Co? – zapytała, czując na sobie jego przeciągłe spojrzenie.
         – Nic, oprócz tego, że jestem cholernie szczęśliwy – opadł na plecy, wyciągnął rękę nad jej głową, robiąc dla niej miejsce przy swojej piersi. Niemal natychmiast do niego przywarła, wtulając głowę w zagłębieniu jego obojczyka, a on otoczył ją muskularnym ramieniem, wodząc palcami po jej zaokrąglonym biodrze.  – Obiecaj mi, że zawsze będziesz mnie tak pragnąc, jak tej nocy.
         – Nic prostszego – zachichotała, czując na twarzy przyjemny powiew rześkiego wiatru. – Już dawno mogło być nam tak dobrze, gdybyś się nie powstrzymywał. Teraz też już traciłam nadzieję, a jednak udało mi się jakimś cudem cię skusić.
         – Dobrze wiesz czemu się wzbraniałem, gdyby chodziło tylko o mnie nie miałbym żadnych hamulców. Wtedy byłaś jeszcze z nim, wiedziałem, że jeśli do tego dojdzie, będziesz żałować, a to by mi chyba złamało serce.
         – A dzisiaj? Przecież ja i Igor to już zamknięty rozdział w moim życiu, więc czemu znów się wahałeś?
         – Skarbie, byłaś wyczerpana, nie miałaś siły nawet podnieść do ust kanapki – zaśmiał się i pocałował czubek jej głowy – Poza tym trochę się bałem.
         – Czego? – podniosła się na tyle, by mogła spojrzeć mu w oczy.
         – Tego, że kiedy zacznę cię dotykać, przypomnisz sobie o nim, o tym jak on cię dotykał, jak sprawiał ci ból. Nie mogłem do tego dopuścić.
         – Alan, przecież ja właśnie tego potrzebowałam. – spojrzała na niego czule i pocałowała jego zarośnięty policzek – Potrzebowałam twoich pocałunków, twoich dłoni, twojego pożądania, żeby zapomnieć o tym wszystkim co się stało i iść naprzód. W jedną krótką chwilę wyleczyłeś mnie ze wszystkich obaw i strachów, które gdzieś tam we mnie drzemały.
         – Więc, co zamierzasz teraz zrobić?
         – Teraz zamierzam być cholernie szczęśliwa – roześmiała się perliście naśladując jego niski głos– Z tobą, wariacie.

                                                                                                                








                        KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

26 komentarzy:

  1. Musiałabyś mnie widzieć, kiedy skończyłam czytać :D
    Dobra, teraz wstaję i idę się ogarnąć, a skomentuję... cóż, później ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boooooooooooooooże, Booooooooooooooże, BOOOOOOOOOOOOŻE, AAAAAAAAAAAAA!!! :D

      Wiedziałam, że ta, ekhm, ekhm, Monika nic nie znaczy :D Alan jest zbyt cudowny i idealny, by zrobić coś takiego Dominice. Ale na miejscu Domi, nie znając Alana tak dobrze, jak go poznałam dzięki Tobie, też bym się przeraziła ;)
      Te wyznania, te myśli... Och, to wszystko jest taaakie słodkie <3<3<3
      Domi myśli, że znalazła się w operze mydlanej i gra w niej jedną z głównych ról??? Buahahah, przybij piąteczkę, Dominiko, witaj w klubie :P
      O Bosz, oni to zrobili... SERIO??? Właśnie teraz, na sam koniec opowiadania??? To ile będę czekać na małe Alaniątka i Dominiczątka??? ;-;

      Echhh...To ja teraz czekam na link to Twojego nowego bloga ;)

      Dużo weny i żelków życzę?
      Żelcio

      Ps. To już serio koniec??? ;-; ;-; ;-;
      Pps. Zapraszam na:
      zelciostyle.blogspot.com -----> Nie wiem jak to nazwać XD
      zelciostyleforfun.blogspot.com ----> Opinie na temat filmów, książek, itp. ;)
      Na głównej widać tylko aktualny post ;)

      Usuń
  2. Koniec pierwszej. Czyli będzie 2? :D
    Nareszcie! Są razem i będą..ohh...szkoda, że to koniec. Już nie mogę się doczekać tej drugiej części. A tam co? Będą mieli dziecko? Na 100 pro :D
    Kurcze, no. Mam nadzieję, że część drugą masz już obmyśloną, a nawet napisaną, więc liczę, że niedługo coś dodasz :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O Jezu, o Jezu, o Jezu!!!!!
    Nie mam nawet takich słów żeby wyrazić co czuję po przeczytaniu tego rozdziału!
    Jest cudowny, wspaniały, taki... piękny!
    I nareszcie Alan i Dominika, są razem <3

    Boże, dlaczego ja tak pięknie nie potrafię pisać... :(

    Mam nadzieję, że już niedługo przeczytam Twoje nowe opowiadanie, o którym koniecznie musisz mnie poinformować :*
    A za jakiś czas... wrócisz z dobrą informacją o losach Dominiki i Alana :D

    Pozdrawiam Kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dominika i Alan w końcu razem. Bardzo dobrze. Na pewno razem bedą szczęśliwi.
    Szkoda że to koniec, ale fajnie że będzie druga częśc.
    A nowe opowiadanie też przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehhhh. Dopadła mnie teraz melancholia. Jestem oczarowana zakończeniem. Czekam teraz na część drugą :D
    (Ten komentarz wyszedł mi jakoś drętwo, więc chcę żebyś wiedziała, że chodziłam po domu bez celu przez parę minut, by go napisać.)
    Ps. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jeszcze mnie nie zostawiasz.

    OdpowiedzUsuń
  6. O jesteś, to było cudowne. Nie wierzyłam w to, że to już ostatni rozdział. Szkoda, naprawdę miło spędziłam czas czytając o nich historię. Ale mam nadzieję, że skoro pisze koniec części pierwszej, to będzie i część druga. I mam nadzieję, że długo nie będzie trzeba czekać na twoje kolejne opowiadanie. :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział przeczytałam zaraz po opublikowaniu, jednak do tej pory nie wiem co napisać...
    Zakończenie wspaniałe, takie bajkowe!
    Mam nadzieję, że szybciutko wrócisz z kolejnymi częściami losów tej dwójki, bo zdążyłam się z nimi już strasznie zżyć i będę niesamowicie tęsknić za Alanem i Dominiką!
    Życzę duuużo weny na dalsze pisarskie życie, mnóstwa pomysłów i wszystkiego, czego sobie tylko zapragniesz!

    P.S. I nie zapomnij mnie poinformować, gdy tylko pojawi się kolejne Twoje dzieło :)

    Ściskam i pozdrawiam serdecznie :)
    www.tangledstories314.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec ;(
    Czyli wychodzi na to, że ten chirurg trochę namieszał. Całe szczęście dla Alana, że Monika(chciałam napisać ta L A F I R Y N D A) nic nie znaczy bo bym go normalnie udusiła!
    Alan i Dominika ❤❤❤ kocham ich ❤❤
    Takie rzeczy na koniec! Jak mogłaś! ;D

    Normalnie popłakałam się czytając ten rozdział. (Dobra z natury lubię dużo płakać)

    Teraz czekam na kolejną część. Bo myślę, że tam będzie się działo.
    Ale wiesz. Ja mam nadzieję, że będzie pierścionek 💍,bukiet ślicznych kwiatów 💐, wielki, wspaniały ślub 💒 i dziecko 👶👦👧
    Nie pogardzę bliźniakami! ;D

    Pozdrawiam i weny na kolejne opowiadania ❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział przeczytałam wczoraj rano, ale tak to jest, jak się ma dostęp do internetu tylko w telefonie..
    W każdym razie... Jestem zrozpaczona, że to już koniec, ale ma być druga część, prawda? :D Ten rozdział - wow! Najlepszy ze wszystkich, a ta końcówka... Hmm, nawet ja u siebie takiej nie planowałam, tym mnie nieźle zaskoczyłaś.
    W ogóle, ja się bałam, że Alan pojedzie do Maryli i coś jej zrobi, kurczę, nie żebym coś, ale przez chwilę współczułam tej kobiecie, bo jakby Łęcki ryknął, tupnął... No cóż, ja bym tego na sucho nie przeszła :P

    Czekam na kolejne opowiadania, kolejne części tego, no i przede wszystkim weny życzę jak najwięcej i czasu ♥

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny koniec, tak pięknie napisane i chyba najdłuższy rozdział. Pewnie pisałaś go z przyjemnością. Cieszę się że ta Monika jest nic nie warta i że wszystko tej cudownej parze się ułożyło.
    I jak to już koniec. Ale z tego co piszesz "koniec części pierwszej" rozumiem że będzie i 2 :) Taki talent nie może się zmarnować. Bardzo mi się podobała twoja opowieść ♥
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki piękny rozdział. Początek był taki normalny, bez żadnych niespodzianek, a końcówka taka piękna <333. Nareszcie Dominika i Alan są szczęśliwi!! Dominika po raz kolejny pokazała mu jak mocno go kocha :). Tak się cieszę, że w końcu im się ułożyło :D.
    Czekam z niecierpliwością na nową opowieść, bądź drugą część historii Alana i Dominiki.
    Trzymaj się! :****
    http://palace-to-crumble.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooooo Maaaaatkooo!!!
    Nie napisałam tego pod poprzednim postem dlatego piszę tutaj.
    Jak ja będę tęsknić za twoim opowiadaniem, za Alanem, Dominiką... Dlaczego wszystko co piękne zawsze szybko się kończy? Po ostatnim zdaniu wnioskuję, że będzie dalszy ciąg, tak? Błagam powiedz, że tak. O twoim drugim opowiadaniu chcę wiedzieć natychmiast! ;) Na pewno będzie tak samo cudowne jak "Nim Ci zaufam". :)
    Ale przechodząc do rozdziału.
    Cudowny.
    Boski.
    Idealny.
    I chyba najdłuższy ze wszystkich :D Połowę czytałam na laptopie, a połowę na telefonie. Ach te uroki mojego internetu...
    Zakończenie jest takie magiczne i pełne... miłości! Wiedziałam, że wszystko skończy się szczęśliwie, i że Alan nie jest takim okrutnikiem, aby zostawić Dominikę dla jakiejś tam Moniki.

    Tak jak już pisałam, czekam na następne opowiadanie w twoim opowiadaniu i życzę powodzenia w dalszym pisaniu!
    Pozdrawiam,
    Syl wia
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  13. Na początku chciałabym Ci pogratulować. Piszesz tak wspaniale, oryginalnie, bezbłędnie, że nie chcę kończyć tej części. Dla mnie mogłaby trwać wieczność. Choć wiem, iż zapewne się tak nie stanie. :c Może zrobisz parę części (na pewno będzie druga, z czego się niezmiernie cieszę!:D), ale nie będzie trwało w nieskończoność. A szkoda.
    Jeszcze chciałabym przeprosić Cię za to, że nie zostawiłam komentarza pod poprzednimi notkami. Byłam na wakacjach i po prostu nie miałam jak. Brak internetu. Ugh.
    Teraz skomentuję rozdziały. Troszkę poruszę tematy z trzydziestego trzeciego, jak i trzydziestego drugiego.
    Kochali się. W końcu! A skoro zrobili to bez zabezpieczenia, to może będą mieli dzidziusia, co? Teraz chłopczyka, żeby później opiekował się siostrą. O tak. Byłoby wspaniale. *-*
    A te wspomnienia podczas zszywania jej rany. To było wspaniałe! Znaczy wiem, że są one z wcześniejszych rozdziałów, ale mimo wszystko. Nie czuła bólu. To dobrze, prawda?
    Odetchnęłam z ulgą, kiedy Alan dał sobie spokój z wizytą u Maryli. Skoro był wściekły, to podejrzewam, że nie byłoby zbyt miło. Ba, pewnie by się pokłócił z mamą, a tego bym nie chciała. No okej, zachowała się tak, jak się zachowała, ale jeśli to zrobiła ze strachu o utratę syna, to jednak ma jakieś usprawiedliwienie. Przynajmniej dla mnie.
    Jestem ciekawa reakcji Majki, kiedy zaczną plotkować o tym, co się wydarzyło tej nocy. Jeśli w ogóle będzie o tym mowa, oby tak!
    W ogóle nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Nie potrafię. :c
    No nic, ja lecę dalej. Przez mój wyjazd straszne zaległości porobiły mi się na bloggerze.
    Pozdrawiam, kamreeleq. :*

    OdpowiedzUsuń
  14. To koniec. To naprawdę koniec. Nie czuję zupełnie nic. Nie czuję smutku, po prostu nic. Łzy stoją mi w oczach, a ja nie potrafię nic z tym zrobić. To kompletne dno. Czuję się jakbym miała depresję (jakkolwiek ludzie się wtedy czują). To dziwne. Już teraz wiem, że będę tak cholernie tęsknić! Mewa odpisz mi na ten komentarz, nie wiem zrób cokolwiek. Pociesz mnie, bo ja nie wiem co robić! Nawet nie mam siły by pisać komentarz. Mój mózg to papka i nie jestem w stanie skleić żadnego sensownego zdania. To co mogę Ci powiedzieć to parę słów: Rozdział piękny, cudowny, wspaniały, jedyny i ostatni. Coś się kończy, by coś mogło się zacząć? Brednie! Dajcie mi tu więcej Dominiki i Alana!!!
    Pozdrawiam, puck

    OdpowiedzUsuń
  15. Happy end! Hura! ^^ Chociaż powiem Ci, już przez chwilę myślałam, że zrobisz nam psikusa i jednak happy endu nie będzie... Super opowiadanie, naprawdę bardzo mi się podobało. Były fajne zwroty akcji, w ogóle było wszystko to, co w dobrym opowiadaniu być powinno. Oczywiście będę czekać z niecierpliwością na dalsze losy Dominiki i Alana, już jestem ciekawa, co dla nich zaplanowałaś :) Na nowego bloga też z chęcią zajrzę. Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie najbardziej ciekawi, czy ona zajdzie w ciąże przez tą noc...
    Panna Zazdrośnica jest obłędna! Uwielbiam, ją w takim formacie. Chociaż niepotrzebnie tylko siebie dołuje. Bardzo podobała mi się piosenka w tle... to jak dolewanie oliwy do ognia. Dobrze, że Alan wybył z jej głowy takie absurdalne pomysły. Uwielbiam go całego! Po prostu, najbardziej podobał mi się moment, gdy są już w domu i on daje jej ubrania. Ogólnie to, całe "zmniejszenie się ubrań" i pytanie "czemu się ubrałeś?" były moim zdaniem najlepsze w tym rozdziale! Jeżeli chodzi o poczucie humoru!
    Skłamałabym, gdybym nie powiedziała, że z wypiekami na twarzy, oczami które śledziły każdą literkę, aby czegoś nie przeczyć, nie pokochała tejże sceny. Byłoby to wielebne kłamstwo. Nie da się nie kochać tego właśnie fragmentu. Na niego przecież czekaliśmy przez tak długi, pełny wzlotów i upadków, dramatów i szczęścia, chwili całego opowiadania. Gdybym miała w jednym zdaniu powiedzieć, jakie emocje mi towarzyszyły podczas czytania tego rozdziału, musiałabym wymienić cały kalejdoskop różnych uczuć.
    Żałuje, że to już koniec. Jednak z tego, co wiem (a przynajmniej gdzieś zauważyłam, że piszesz) masz zamiar jeszcze napisać (za jakiś czas) ostatni już rozdział, który mówi o ich sytuacji "po roku", tak?
    Mnie najbardziej nurtuje to pytanie o Marylę... bo nie wiem, jakie działania względem niej podjęli. Chociaż bardzo spodobało mi się to, jak zaczęła Domi ją bronić w samochodzie. Idealnie tam pasowało określenie "instynkt samoobronny" :D
    Wielbię Cię!
    Jednak to już z całą pewnością wiesz, bo nie tylko ja pokochałam Twoje opowiadanie, czego dowodem jest mnóstwo komentarzy wiernych fanów. Nie bez powodu w końcu ich zdobyłaś. Wręcz należało Ci się to. Gdyby można było zdobyć blogowego Oskara za najlepszy romans roku z całą pewnością, teraz musiałabyś wymyślać przemowę!
    Rozdział był oszałamiająco genialny, bajeczne feeryczny, przecudownie fantastyczny, bezkompromisowo olśniewający, pioruńsko zjawiskowy, wybitnie znakomity i całkowicie apolliński!
    Bussis! :3

    OdpowiedzUsuń
  17. No teraz, to ja nie proszę, a żądam części drugiej!
    Jestem ciekawa jak im się ułoży w związku i czy przypadkiem teraz nie zajdzie w ciąże? :D
    Odbiegając kompletnie od rozdziałów, skoro już jesteśmy przy końcu jednej części, muszę Ci napisać, że po prostu świetnie piszesz! Mogłabyś z powodzeniem zrobić z tego książkę do Empiku! Masz lekkie pismo.

    Tak czy inaczej, jestem twoją wielką fanką, trzymam kciuki i slę kupę weny!
    I lece czytać nowe cacko? :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Woooooohooo! Czad!
    Genialnie opisane, serio. Jesteś najlepszą blogerką, jaką "znam" (szkoda, że nie prywatnie). Takie romanse, mmmm.
    Jak będzie książka, to mów, pójdę ją kupić :)
    Na przyszłość - "kakao" się nie odmienia, to wyjątek.

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam te opowiadanie, ubóstwiam ten rozdział.
    Nie wiem nawet co napisać, nie mogę uwierzyć, że to już koniec.
    TEN rozdział był idealny, pełny miłości, namiętności, ze szczęśliwym zakończeniem.
    Scena z Alanem i Dominikiem była nieziemska <3
    Ale się cieszę, że tak dobrze się wszystko skończylo!
    Intryguję mnie co wydarzy się w części drugiej, nie wątpie, że będzie równie cudowna <3
    Wciąż jestem w szoku, więc wybacz taki marny komentarz :(
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Przepraszam, że dopiero teraz, ale byłam na wyjeździe, i tak... ;-;
    Jeju, nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Ale cieszę się, że będzie druga część i za sekundę lecę na drugiego bloga czytać początek następnego opowiadania! <3
    W ogóle to ten rozdział był świetny, taki idealny na koniec. Oczywiście Happy End musiał być, no bo jak by inaczej :D Chcę już drugą część, ale tak sobie teraz myślę, że druga część = nowe problemy, a oni są teraz tacy szczęśliwi... No trudno, co będzie to będzie. Cieszę się, że byłam z tym opowiadaniem prawie od początku, bo naprawdę je pokochałam i żyłam po prostu od jednego rozdziału do drugiego. ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Myślałam, że już dawno skomentowałam ten rozdział, a tu co?!
    W każdym razie, już dawno go przeczytałam! :D
    No, dobra, w każdym razie teraz piszę XD
    No i ten...
    Kurczę.
    Zakończenie, jak się można było zresztą spodziewać, GENIALNE.
    I kurczę.
    Jak reszta historii *____*
    Mimo że nie przychodziłam tu z opiniami od razu, to był jeden z tych niewielu blogów, których nowe rozdziały czytałam OD RAZU po opublikowaniu :D Tylko właśnie z czasem na komentarze było gorzej ;-;
    W każdym razie - cieszę się oczywiście, że wszystko dobrze się skończyło ^-^
    No i ma być następna część?! Nooo, to to mi się podoba! :D
    Więc, jeszcze raz - bardzo przepraszam, że jestem dopiero teraz, cała historia (jak i jej bohaterowie :D (OPRÓCZ IGORA!>:\)) była CUDOWNA, a teraz... A teraz muszę spadać, bo chcę jeszcze dzisiaj zdążyć nadrobić rozdziały na Twoim drugim blogu :D
    I jeszcze raz zapraszam do siebie na nowy rozdział, jakbyś o nim zapomniała! :)
    http://arrowtales.blogspot.com/2015/08/trapped-rozdzia-5-to-dobrze-czy-zle.html
    Pozdrawiam i życzę hektolitrów weny! :3

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja Romea wcale nie uważałam za idealnego mężczyznę.
    Czy Alan jest bardziej niegrzeczny od Igora? - nie no, ona naprawdę żałuje? Nie wierzę w nią, je głupota i niezdecydowanie normalnie czasami powala na kolana.
    Mnie też nawiedzają takowe piosenki w najmniej odpowiednim momencie, takie czasami cholernie dobrze dopasowane do sytuacji! xD
    Maryla. Jakim cudem tak zła i okropna kobieta, dała radę wychować tak fajnego i wartościowego faceta (Alana)?
    Alanku, to były najlepsze zaręczyny jakie czytałam. Nie było pytań, nie czekał na tak, tylko "jesteś moją kobietą, będziesz moją żoną i milcz, nie masz nic więcej do gadania, bo tak będzie i już" xD
    Gdyby nie było zazdrości, to nie byłoby miłości, no ale tłumacz się Alanie, tłumacz, mnie też bardzo ciekawi o co chodzi z tą Moniką, bo od samego początku, gdy się pojawiła, to czułam, że namiesza, jeśli nie bezpośrednio to po przez kogoś, ale to wyszło tak, że jednak się pomyliłam i to Monia została wykorzystana przez kogoś i to Maryla przez Monikę się zemściła, a nie odwrotnie.
    Nie jest tak bardzo twarda jak jej się wydawało, ale niema w tym niczego dziwnego i chyba tylko nienormalny by po niej teraz wymagał by była twarda i silna. Ona jest człowiekiem nie robotem i ma prawo do słabości.
    Ta wzmianka o dziecku sprawiła, że przypomniały mi się słowa Igora i chciałam powiedzieć, że on przesadzał, bo nie każda kobieta po ciąży jest zaniedbana, bo niektóre to nawet mają lepszą figurę po niż przed, albo szybko wracają do formy i są też dzieci co dużo śpią i panie na urlopach macierzyńskich układają włosy, malują paznokcie stroną się i wychodzą z maluchami na spacer by się na ulicach zaprezentować i by te inne mamy, co mają w domu te absorbujące i płaczliwe dzieci mogły im zazdrościć i zastanawiać się "jak one to do cholery robią?". Tak na marginesie - poznałam urok i jednego i drugiego macierzyństwa. Dzieci są różne, a ten niedobry Igor od razu zakładał, ze jego będzie miało coś po nim i będzie ciężkostrawne i nieznośne.
    Jak można zasnąć na horrorze? Da się? Jak się jest mocno zmęczoną to pewnie się da.
    "i stojący pod nim szafkę" - stojącą
    "krzywic" - krzywić
    "lepiej zaopatrzona lodówkę" - zaopatrzoną
    "uspokic" - uspokoić
    "pragnąc" - pragnąć
    Opis seksu zgrabny, taki dokładny, ale nie wulgarnie dosadny, uroczy i utrzymany w klimatach takiej delikatności oraz subtelności - nie umiem tego inaczej określić. Nie dziwię się też, że Alan bał się, że Domi przypomni sobie o Igorze, gdy zacznie go dotykać, ani że wcześniej nie chciał się brać za "zajęty towar" (przepraszam ale po pisaniu swojej Legendy nabrałam takiego strasznego dystansu i nawykłam do przedmiotowego traktowania kobiet, że czasami to się przedziera i wkrada do moich komentarzy, oczywiście wiem, że Alana myśli były nieco delikatniejsze w tym temacie).
    Całość fajna i przyjemnie mi się czytało, choć dialogi momentami strasznie nienaturalne, szczególnie kwestie Alana i brakowało mi trochę innych męskich postaci (wątek Majki i Tomka mogłaś nieco rozpisać, Alan mógł mieć jakiegoś kumpla), no ale nie marudzę, bo i tak się podobało, a jak wiadomo zawsze może być lepiej i zawsze jest jakieś ale.

    Pozdrawiam i do wieczora, tym razem postaram się powitać Klarę na "Ocalić od zapomnienia".

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Od czego zacząć? A, już wiem! Fatalnie czyta się jasne litery na jasnym tle (czyt. twój ładny szablon szlag trafił).
    Z początku gdy kontynuowałem czytanie, to miałem zamiar komentować każdy post, ale, że nie zawsze miałem możliwość pozostawienia komentarza od razu, bo z tel nie jest to szczególnie wygodne, to postanowiłem przeczytać całe i machnąć taką jedną, długą opinię. Mam nadzieję, że się o to nie obrazisz.
    Ogólnie opowiadanie nie jest złe. Jest zgrabnie napisane i błędów walisz mniej ode mnie, choć to by być lepszym w poprawności językowej ode mnie, nie jest akurat takie trudne, no ale pochwalić chciałem xD
    A tak na poważnie, to doceniam swojskie klimaty. Nie jakiś Egipt, Wyspy Kanaryjskie, czy NY, a nasz polskie morze! Nie tylko to świadczy o klimacie, bo i piosenki były polskie i niekiedy bardzo stare, czym naprawdę trafiłaś w mój gust, oraz nawet książka którą czytała Dominika, jak się nie mylę nosiła tytuł "Samotność w sieci", a więc i to swojskie. A jednak czegoś mi w tym brakowało bym poczuł się jak w Polsce. Było za idealnie, za dobrze, wszyscy się uśmiechali, dzieci nie grymasiły, dorośli na ulicy nigdy się nie kłócili, a w barze nikt się nie upił i nie spadł z krzesła. Wakacje nad polskim morzem, to nie tylko zabawa i zaciesz na twarzy. Nawet na plaży można spotkać pijanych, niegrzeczne, sypiące piaskiem dzieci i kobiety, które siedząc obok klną jak stary menel spod bramy. Twoja Polska jest inna niż ta jaka otacza mnie, bo choć znam rodziny takie jak Dominiki, czy Majki, to też widzę tę drugą stronę, przechadzając się ulicami. Nie mogę cię winić za to, że nie wplotłaś do romansu nutki dramatu, ale już za brak realności cię poniekąd winię, choć nie jest to żadnym błędem, po prostu moim i tylko moim zdaniem odebrało opowiadaniu naturalności, ale chyba będę musiał nawyknąć, że twoje opowieści zazwyczaj ociekają lukrem. Z drugiej strony to chyba powinienem ci pogratulować, bo jest to obecnie jedyne słodkie opowiadanko, które przeczytałem całe i mnie nie znudziło, bo jednak coś tam się działo i choć z góry przewidywałem zakończenie, to jednak... intrygowało mnie jak do niego doprowadzisz czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było kilka potknięć i myślę, że największym twoim minusem są postacie. Majka oczywiście byłą przecudna, choć jej nie popierałem i jakbym miał taką babę w domu, to bym chwycił i potrząsnął, ale... ale już jako koleżanka na poprawę humorku byłaby idealna, by ją zabrać do pubu i się wygadać. Nie zawsze ją popierałem, nawet nie zawsze akceptowałem jej wybory, ale czytało się o niej przyjemnie i była logiczna, znaczy nie było w niej nic "nagle z dupy wytrzaśnięte". Podobnie było z Dominiką i jej matką. Druga od początku się nadmiernie wtrącała do życia córki i wciąż traktowała ją jak licealistkę, a pierwsza była bardzo niezdecydowana i tak kluczyła i błądziła i irytowała mnie niemal od początku do końca, z paroma wyjątkami. Natomiast Alan już wyszedł jak ideał bez wad, był strasznie przerysowany. Igor z początku był super zbudowany, niby nie do końca dobry, snobistyczny, trochę złośliwy i arogancki, ale jednak miał w sobie klasę i ja za nim do pewnego stopnia byłem jako za bohaterem, choć nie uważałem, by zaniedbywanie na każdym kroku swojej kobiety było w porządku. Jednak jako postać do pewnego momentu był świetnie i dokładnie nakreślony i nagle zboczył i ni z tego, ni z owego stał się katem. To był totalny przeskok, nie było nic pomiędzy, żadnych zwiastunów takiego zachowania, ani zapowiedzi. Strasznie go spłaszczyłaś. Trochę zabrakło mi Patryczka, czyli synka Majki i jej męża, Marylki też było niewiele i państwa starszych od Bianki czy Blanki (nie pamiętam dokładnie imienia dziewczynki). Myślę, że gdyby wątki poboczne nieco rozciągnąć, a do opowiadania wprowadzić takie swojskie zapychacze, które by nie nudziły, a bawiły, ciekawiły lub wzbudzały emocje często skrajne w czytelniku, to byłoby o niebo lepiej. Nie trzeba było dużo, choćby Patryczek który wszedłby na dach z papierowym samolocikiem, by puścić go wyżej i przerażenie Majki, chwila grozy, być może nawet upadek jej męża i połamanie ręki i potem Majki komentarz po kilku dniach "to trzeba być dziwadłem, by spaść z drugiego piętra i zamiast nóg złamać sobie obie ręce". Brakowało mi czegoś co by zawrzało w żyłach moją krew, a jednocześnie nie musiało się skończyć aż tak tragicznie.
      W całym rozrachunku jednak opowiadanie przypadło mi do gusty i też dlatego odwiedziłem twoje kolejne, ale kiedy przeczytam najnowszy post, to już nie wiem, być może dopiero w czwartek, albo następny weekend.

      I taka prośba - jak przeczytasz mój komentarz to daj mi znać, bo nie wiem czy jeszcze tutaj wracasz i chciałbym wiedzieć, czy produkowałem się na próżno...

      Pozdrawiam i niedługo tam, pod tym poniższym linkiem ukaże się reklama tego twojego bloga, być może dzięki temu wpadną na niego jeszcze jacyś czytelnicy:
      http://dariusz-tychon.blogspot.com

      Usuń
  24. Nie wiem co napisac, wiec napiszę
    O JA PIERDZIULE!
    Wiedziałam, że tak to się skończy. Cudownie. Kocham to opowiadanie. Za twoją książką na slepo pojechałabym na koniec świata.
    Świetne. Naprawdę świetne.

    http://wcalenielubiezyc.blogspot.com/ - zapraszam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz <3