tag:blogger.com,1999:blog-73835313865033554832024-03-06T03:42:17.188+01:00Nim Ci zaufamja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.comBlogger41125tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-74267711536969632062015-10-03T14:33:00.002+02:002015-10-03T14:33:19.432+02:00Dziń dybry :)Tak, tak, to znowu ja. Tym razem przybyłam tu nie po to by zareklamować swój nowy blog <a href="http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/"><span style="font-size: large;">Ocalić od zapomnienia</span></a> na którym coś ostatnio mało komentarzy, choć mnóstwo odsłon (ależ mi się sprytnie udało tu przemycić reklamę) ale po to by odpowiedzieć na pytanie, które dość często pada w komentarzach i na <a href="http://ask.fm/JaMewa"><span style="font-size: large;">asku</span></a>. Otóż tak, mam zamiar kontynuować Nim ci zaufam, tyle że dopiero jak skończę z Klarą, a raczej z historią Klary :)<br />
Choć może zdarzyć się tak, ze napadnie mnie wena i coś tu za jakiś czas wrzucę, więc bądźcie czujni :)<br />
To chyba tyle, dziękuję za waszą obecność i wszystkie miłe słowa.<br />
Pozdrawiam, mewa!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM8-AJcRYQUfosHToqCKsAfphalAED6H37jiNLZyGdpBf59MWKkTX8K3AYPnjwzrMs2PEHEiOdnY7_LDw1JivOU72XBDrjLZuDOzL_FdhTkUeqnplf6RMoyl4CglRyc_AimtOBh539_e8/s1600/37.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="220" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM8-AJcRYQUfosHToqCKsAfphalAED6H37jiNLZyGdpBf59MWKkTX8K3AYPnjwzrMs2PEHEiOdnY7_LDw1JivOU72XBDrjLZuDOzL_FdhTkUeqnplf6RMoyl4CglRyc_AimtOBh539_e8/s400/37.gif" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Pamiętacie tego pana?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
:)</div>
<br />ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-21210941680171066342015-07-20T08:10:00.000+02:002015-07-20T09:59:03.409+02:00ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI (OSTATNI)<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika oparła łokcie na kolanach i
pochylając się nisko schowała twarz w roztrzęsionych dłoniach. Siedziała
skulona jakby broniła się przed sforą wygłodniałych psów, czując na sobie
przenikliwy wzrok wpatrującego się w nią Alana. Z radia podświetlonego na
bladoniebieski kolor popłynęła cicha melodia, którą niemal natychmiast
rozpoznała, a rozgoryczenie i złość rosnąca w niej z każdą chwilą, ustąpiły
miejsca żałości i rozpaczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Cóż za wyczucie czasu. Boże, kochany.
Dobra, rozumiem, może masz zły dzień, może ktoś cię wkurzył, a może po prostu
mnie nie lubisz i nie masz ochoty mi pomagać, w porządku, nie mam ci tego za
złe, ale bardzo cię proszę, nie rozpierdalaj mnie takimi piosenkami, kiedy wali
mi się światˮ prychnęła pod nosem głośniej niż zamierzała i nie mogąc dłużej
zapanować nad łzami, które wzbierały pod jej zaciśniętymi powiekami, zaczęła w
myślach nucić dobrze znane słowa piosenki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Goodbye my lover</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Goodbye my friend </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
You have been the one</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
You have been the one for me</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US"> </span>„Wiedziałam, że tak będzie,
że ta cała miłość skończy się jakąś tragedią.ˮ wierzchem dłoni przetarła łzę,
która wymknęła się spod powieki i głośno pociągnęła nosem. „Przecież idealni
mężczyźni, zaraz po śmierci Romea, wyginęli jak dinozaury. Nie wierzę, że
mogłam być tak nieostrożna i jak jakaś
głupia smarkula zakochałam się na zabój w mężczyźnie, o którym tak na dobrą
sprawę wiem tyle co nic. Od samego początku trzeba było słuchać rozumu, a nie
tego co podpowiadało serce. Julia go słuchała i jak skończyła? Zawrócił mi w
głowie, bo był miły, przystojny i poświęcał mi swój czas, zupełne
przeciwieństwo Igora. Imponował mi, tak, to dobre słowo, imponował i
intrygował. Zawsze ciągnęło mnie do niegrzecznych chłopców i się doigrałam. Ale
z drugiej strony, gdyby nie Alan nigdy nie wiedziałabym co znaczą przysłowiowe
motylki w brzuchu czy umieranie z tęsknoty. Między mną a Igorem nigdy nie było
takiego żaru i namiętności. I pomyśleć, że wystarczyło, żeby na mnie spojrzał i
się uśmiechnął. Boże jak on się wtedy uśmiechał, tam na plaży, kiedy stałam
przed nim zapłakana i trzęsłam się jak galareta. Zamurowało mnie, jakbym co
najmniej zobaczyła na własne oczy, jak otwiera się niebo a na ziemię zstępują
aniołowie. A potem to spotkanie na plaży, ucieczka przed deszczem i odgadywanie
imion. Boże, jaki on był wtedy pociągający. Taki tajemniczy i trochę zadziorny.
I taki słodki, kiedy bronił się przed tą lafiryndą z baru. Jestem pewna, że
gdyby tylko chciał, padłaby przed nim na kolana i zrobiła mu dobrze pod
stolikiem. Przepraszam, cię Boże, ale to wszystko już mnie przerasta. Nie wiem
co mam myśleć i co robić, najchętniej zamknęłabym się w pokoju, zakopała pod
kołdrą i przespała to wszystko. Alan i Monika? Nie, to niemożliwe. On jej nawet
nie lubi, poza tym pamiętam jak wspomniał, że woli szatynki, a nie wulgarne
blond cizie, które same, bez zaproszenia wskakują facetom do łóżka. Ale jeśli
naprawdę jest tak, jak mówiła Maryla? Może faktycznie miał już dość? Spędziliśmy
razem wspaniałą noc na morzu, całowaliśmy się i przytulaliśmy, obiecałam mu, że
zostawię Igora, a po kilku godzinach, dowiaduje się, że przyjęłam pierścionek
zaręczynowy i wracam do Warszawy. Każdy normalny facet po czymś takim nie
chciałby nawet na mnie spojrzeć. Jak ja mogłam zapomnieć o rozmowie z Marylą?
Gdyby nie Jurek i to, że przez pomyłkę nazwał mnie imieniem tej suczki, to... ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dominika, ty mnie w ogóle słyszysz? –
z zamyślenia wyrwał ją zachrypnięty głos Alana. Wyprostowała się, zatapiając
plecy w wygodnym fotelu z kremowej skóry i podniosła wzrok na siedzącego obok
niej mężczyznę. Przyglądał się jej z uwagą, jakby starał się znaleźć odpowiedź
na pytania, które dręczyły go odkąd
opuścili gabinet chirurga. – Powiesz mi co się dzieje? I co z tym wszystkim, do
jasnej cholery, ma wspólnego Monika? –
uniósł do góry lewą brew i skrzyżował ręce na piersi. Jego twarz była zacięta,
a siatka błękitnych żył, malująca się pod opaloną skórą, pulsowała w
przyspieszonym tempie, zdradzając podenerwowanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ja... – zachrypiała i głośno
przełknęła ślinę.. – Ja... chcę... ja
muszę wiedzieć czy ty i Monika, czy wy... – przejechała językiem po
spierzchniętych wargach, po czym poprawiła niedbale związany kok na czubku
głowy i odwróciła twarz, przyglądając się swojemu odbiciu w bocznej szybie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nawet nie zauważyła, kiedy Alan zjechał
na pobocze i zgasił silnik. Radio ucichło, podobnie jak szum klimatyzacji,
która pracowała do tej pory zawzięcie, zmieniając ciężkie i gęste powietrze w
rześkie i pachnące cytrusami. Ciemność panującą na zewnątrz rozjaśniały miarowe
błyski świateł awaryjnych, a mały zegar pośrodku deski rozdzielczej wskazywał
na zbliżającą się dużymi krokami pierwszą w nocy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co? – Alan wybuchnął głośnym, gardłowym
śmiechem – Ja i Monika? Zwariowałaś? Skąd w ogóle taki pomysł? – popatrzył na
nią z politowaniem i pokiwał głową ciągle uśmiechając się serdecznie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No bo... – zaczęła starając się
uspokoić oddech – Pojechałam do ciebie,
długo czekałam na werandzie, a ty nie przyjeżdżałeś i było mi tak strasznie
smutno, a Maryla powiedziała, że was widziała, ciebie i Monikę i że byłeś
szczęśliwy, całowałeś ją i ... <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co? – Alan wzdrygnął się, a szeroki uśmiech
momentalnie zszedł z jego twarzy ustępując miejsca złości – Skarbie, uspokój
się i przestań płakać, dobrze? Chciałbym żebyś mi teraz dokładnie opowiedziała
co się stało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika wzięła głęboki wdech i mocno
zacisnęła pięści.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Po tym jak ci powiedziałam, że
zamierzam dać Igorowi ostatnią szansę, a ty wyjechałeś z piskiem opon, od razu
poczułam, że to była zła decyzja, i że wcale nie chcę się z tobą rozstawać.
Chciałam od razu powiedzieć prawdę temu dupkowi, ale wolałam trochę ochłonąć,
poza tym on zabrał laptop i poszedł na górę popracować. Pojechałam do Majki,
musiałam się komuś wygadać. Doradziła mi, żebym najpierw zamknęła temat z
Igorem, a potem padła przed tobą na kolana i prosiła o wybaczenie, ale ja jak
zwykle musiałam zrobić po swojemu i to był błąd. Od Majki pojechałam prosto do
twojego domu, ale cię nie było, usiadłam na werandzie i czekałam. I jak na
złość rozładował mi się telefon. Ucieszyłam się, kiedy usłyszałam silnik i
zobaczyłam światła na podjeździe. Poderwałam się i pobiegłam na przeciw, ale to
nie byłeś ty, tylko Maryla. – spojrzała na niego smutno i wzruszyła ramionami w
geście bezradności – Dalej się pewnie domyślasz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Kurwa, nie wierzę! – krzyknął i z
całych sił kilkakrotnie uderzył dłońmi w kierownicę. – Przegięła, tym razem jej
nie odpuszczę. – Energicznym ruchem przekręcił kluczyk w stacyjce i z piskiem
opon ruszył przed siebie. Kałuża, która zalewała całą powierzchnię asfaltu,
posłusznie rozstępowała się pod kołami czarnego Opla, obryzgując gęstym
strumieniem wysokie słupy latarni ulicznych oraz betonowe i drewniane płoty,
stojących przy drodze domów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bezwładne ciało Dominiki wbiło się w
fotel, poddając się szybkości z jaką się rozpędzał. Zgarbiła się nieco i
wtulając twarz w wysoką stójkę wełnianego swetra, podniosła na niego
przestraszony wzrok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Chyba mam deja vu.ˮ przypomniała sobie
wieczór, kiedy identycznie jak teraz siedzieli w aucie, na dworze lało jak z
cebra, a ona zebrała w sobie resztki odwagi i wyznała mu prawdę, o tym, że w
Warszawie czeka na nią narzeczony i w kwietniu zamierzają wziąć ślub „Boże,
wtedy wydawało mi się, że kipiał ze złości, ale teraz jak na niego patrzę,
wiem, że to było jedynie delikatne zdenerwowanie.ˮ Omiotła go długim
spojrzeniem, ciągle wstrzymując oddech. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Był rozwścieczony. Sprawiał wrażenie,
jakby miał za chwilę wybuchnąć i rozgromić wszystko, co było w zasięgu jego
rąk. Wyprostował się w fotelu i napiął mięśnie całego ciała, sprawiając
wrażenie jeszcze silniejszego i potężniejszego niż zwykle. Nerwowym ruchem
odgarnął kosmyk włosów, który zabłąkał się na czole, zroszonym drobnymi
kroplami potu i z powrotem zacisnął dłoń na kierownicy. Jego knykcie zbielały
pod mocnym uściskiem obręczy, kontrastując z rozbitymi kostkami, które szpeciła
zaschnięta krew. Szeroka i pięknie wyrzeźbiona klatka piersiowa, podnosiła się
i opadała w przyspieszonym tempie, zdradzając jak bliski jest napadu furii.
Nieobecny wzrok utkwił w nieodgadnionym punkcie przed sobą, wrzucił najwyższy
bieg i ciężkim butem docisnął pedał gazu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Alan, zwolnij proszę – położyła
drżącą dłoń na jego udzie i wbiła wyszczerbione paznokcie w cienki materiał
znoszonych dżinsów, które miał na sobie, jednak mężczyzna pozostawał głuchy na
jej prośby. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No to się doigrała. Wiedziałem, że
stanie na głowie, żeby nas rozdzielić, ale to już przesada. Nie pozwolę, żeby
tak cię traktowała, rozumiesz? Jesteś... moją kobietą, a niedługo zostaniesz
moją żoną i lepiej będzie dla niej jeśli już teraz to zaakceptuje, inaczej
straci też mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Alan, uspokój się proszę, to nic
takiego, ona chciała cię tylko chronić. Bała się, że złamię ci serce i że znów
będziesz cierpiał. Ma tylko ciebie, musisz ją zrozumieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Nie, no nie wierzę, jeszcze nie tak dawno
wyklinałam ją na czym świat stoi, miałam ochotę wyrwać jej wszystkie włosy z
głowy, potem rzucić ją w błoto i przydeptać, jak zagasza się podeszwą pety. A
teraz jej bronię? No tak, instynkt samozachowawczy i chęć przeżycia wzięły
górę. Dla nas wszystkich będzie lepiej jeśli go w porę uspokoję, w przeciwnym
wypadku bardzo prawdopodobne, że możemy skończyć swój krótki, burzliwy związek
pod kołami rozpędzonego tira lub na pierwszym lepszym drzewie, zwinięci jak
harmonijki dookoła pnia.ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Alan, proszę zwolnij, boję się –
pisnęła i znów mocniej ścisnęła jego udo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przepraszam – głośno wypuścił
powietrze a podświetlona na bladoniebieski kolor wskazówka prędkościomierza
zaczęła chylić się w lewą stronę – Nie chciałem cię przestraszyć. – odwrócił
głowę w jej stronę i uśmiechnął się gorzko. – Naprawdę jej uwierzyłaś? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zraniłam cię i to bardzo, wiem o tym
doskonale. Nie chciałam jej wierzyć, ale pomyślałam, że... No wiesz, że możesz
chcieć się na mnie odegrać albo poszukać łatwej rozrywki, a poza tym
powiedziałeś, że się z nią widziałeś. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, widziałem się z nią, nie
zaprzeczam. Ale tego wieczora widziałem też wiele innych osób. Dominika, jest
środek lata, Hel jest pełen turystów, ludzie mają urlopy, wychodzą na plaże, do
barów...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie obchodzą mnie inni ludzie, chcę wiedzieć
ile prawdy jest w tym, co mówiła Maryla.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No dobrze, zazdrośnico, opowiem ci
wszystko, a potem zamykamy za sobą temat zdrad, podejrzeń i jakiś chorych
wymysłów. – Kobieta skinęła głową i wypuściła długo wstrzymywany oddech.
–Zacznijmy od początku. Kiedy wyszedłem od ciebie, pojechałem prosto na kuter i
zwołałem całą załogę. Nie wypłynęliśmy na morze, bo nie mieliśmy nowych
zamówień, ale zarządziłem wielkie sprzątanie pokładu. Nie chciałem być sam, a
poza tym musiałem się czymś zająć. Ostatnio trochę zapuściliśmy jacht, więc
porządki prędzej czy później i tak by nas nie ominęły. Mówią, że na kaca
najlepsza praca, ale ze złamanym sercem jest podobnie. Chłopcy od razu
zauważyli, że coś jest nie tak. Traktuję ich jak rodzinę, której tak naprawdę
nigdy nie miałem, dlatego opowiedziałem im w dużym skrócie o tym, co się stało
i powiem ci, że od razu jakoś tak mi się lepiej zrobiło. Po skończonej pracy
zaprosiłem wszystkich na piwo. Do baru, w którym pracuje Monika, mamy najbliżej
więc... sama rozumiesz. Miałem nadzieję, że nie będzie jej w pracy, ale
niestety była, i jak zwykle się do mnie wdzięczyła, a ja jak zwykle ją
zbywałem. – powiedział głośno i wyraźnie, a Dominika roześmiała się promiennie,
czując niewysłowioną ulgę – Zajęliśmy stolik i zamówiliśmy kolejkę piwa. Darek radził, żebym wyłączył telefon i dał ci
zatęsknić, szczęście, że go nie posłuchałem, bo po chwili zadzwoniła twoja mama.
A potem to już niczego nie pamiętam. Wszystko działo się tak szybko, że nawet
nie wiem kiedy i w jaki sposób znalazłem się w twoim pokoju. Resztę historii
już niestety znasz. Ciągle się zastanawiam, jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że ja
i ona. – pokręcił głową i wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia – Wiesz, że
cię kocham nad życie i mam gdzieś Monikę i wszystkie inne dziewczyny. Liczysz
się dla mnie tylko ty, nikt więcej, rozumiesz? Teraz, kiedy w końcu możemy być
razem ty zaczynasz wątpić w moje uczucia? Nie możesz wierzyć we wszystko co
mówią zawistni ludzie, którym najwyraźniej przeszkadza nasze szczęście. Mało dałem
ci dowodów? Nie żartowałem, kiedy mówiłem, że gdybyś była Tansu, żadna siła nie
wyrwałaby mnie z Anglii, a nawet jeśli byłoby trzeba zamieszkałbym z tobą w
Turcji. Chyba już zapomniałaś, prawda? – rzucił jej zalotne spojrzenie, a
Dominice od razu stanęły przed oczami obrazy ich pierwszego wspólnego poranka w
jego domu. To, jak obudziła się na kanapie w przytulnym salonie, okryta kocem,
pachnącym perfumami, które rozpoznałaby na kilometr. To, jak spacerowała po
domu w jego koszuli i odkrywała różne ciekawe szczegóły, zdradzające więcej,
niż on sam o sobie mówił. Ich wspólne śniadanie, które przygotował i wyznanie,
którego nie zapomni do końca życia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przepraszam, zachowałam się jak jakaś
rozhisteryzowana małolata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– W porządku, tylko żeby mi to było ostatni
raz, pani Łęcka – zaśmiał się cicho, złapał jej dłoń i splótł ich palce w
mocnym uścisku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika podparła głowę na łokciu,
wsłuchując się w ciepły głos prezentera w radiu, który z entuzjazmem zapowiadał
upalny weekend, przypominając o nakryciach głowy, częstym piciu wody i używaniu
kremów z wysokim filtrem. Samochód cicho mruczał, sunąc po opustoszałych
ulicach Helu. Nawałnica, która chwilę temu sparaliżowała miasto, zostawiła po
sobie dotkliwe skutki. Połamane gałęzie drzew leżały na drodze, zmuszając
kierowców do ich omijania i jazdy slalomem, a kałuże, zalewały całą jezdnię i
chodniki, tworząc ogromne jezioro, w którym odbijało się żółte światło
górujących nad nim latarni. Przygryzła dolną wargę i mocniej ścisnęła dłoń
Alana, przyglądając się z uwagą dobrze
jej znanym widokom. Niebiesko-żółty przystanek autobusowy z plastikowym,
prześwitującym daszkiem oraz długą drewnianą ławką, na której w młodości wyryła
serduszko i wpisała inicjały swoje i Majki, zwykle gwarny i tłoczny, teraz
świecił pustkami. Kilka metrów za nim rosła wysoka, rozłożysta lipa. W jej cieniu
stał wysoki słup, oklejony wyblakłymi od deszczu plakatami, informującymi o
nadchodzących koncertach lub ogłoszeniach firm szukających pracowników
fizycznych do nowo powstałej fabryki na obrzeżach miasta. Minęli wąską drużkę,
wyłożoną drobnymi kostkami. „Tam są najlepsze lody w całym mieście. I park z
ogromną fontanną. W wakacje, kiedy byłyśmy młodsze, spędzałyśmy tu z Majką całe
dnie.ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drobne
kropelki potu zrosiły jej czoło, a w żołądku poczuła nieprzyjemne skurcze. Od
jej rodzinnego domu dzielił ją nieco ponad kilometr. Krzyżówka, trzy zakręty i
jedna sygnalizacja świetlna. Odtworzyła w myślach trasę, którą muszą pokonać i
westchnęła głośniej niż zamierzała, zdając sobie sprawę, że chyba jeszcze nie
jest gotowa, by wejść do swojego pokoju, gdzie nie tak dawno temu rozegrały się
sceny, które, była więcej niż pewna, będzie miała przed oczami jeszcze długi
czas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co się dzieje? – troskliwy głos Alana
wyrwał ją z zamyślenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nic, po prostu zaczynam panikować. Boję
się, że jak tylko wejdę do domu zacznę sobie wszystko przypominać i... Wcale
nie jestem taka twarda jak mi się wydawało. – podniosła na niego zaszklony
wzrok i uśmiechnęła się gorzko – Najchętniej
to bym tam nie wracała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie musisz, jeśli nie chcesz – uniósł
jej dłoń i pocałował jej wierzch. – Możesz przenocować u mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie chcę ci sprawiać kłopotu i tak
już tyle dla mnie zrobiłeś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Skarbie, proszę cię, nie opowiadaj
bzdur i zacznij mnie w końcu traktować, jak swojego mężczyznę, a nie jak
kolegę. – powiedział pewnym głosem, spojrzał we wsteczne lusterko, upewniając
się, że droga jest pusta, trzema sprawnymi ruchami nawrócił auto, by na
najbliższej krzyżówce, którą minęli chwilę wcześniej, skręcić w prawo w wąską
uliczkę prowadzącą do jego domu. Dominika poczuła niewysłowioną ulgę.
Wiedziała, że za kilka godzin i tak będzie musiała wrócić do domu i stawić
czoła przykrym wspomnieniom, jednak ta krótka chwila wytchnienia cieszyła ją
bardziej, niż była w stanie opisać słowami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dziękuję Alan – przysunęła się na
skraj fotela i przytuliła się do jego ciepłego ramienia. Zamknęła oczy i wzięła
głęboki wdech, wpuszczając do najdalszych zakamarków swojego ciała przyjemny
zapach jego szorstkiej skóry. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Drobiazg – odgarnął włosy z jej czoła
i delikatnie musnął ustami czubek jej głowy. – Zawsze do usług, Księżniczko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Gdyby
miesiąc temu, przed wyjazdem z Warszawy na Hel, ktoś mi powiedział, że moje
życie tak się potoczy, przysięgam, zabiłabym go śmiechem. Nigdy bym nie przypuszczała,
że zakocham się na zabój w przystojnym i niepokornym panie kapitanie i zostawię
dla niego całe moje poukładane życie z Igorem, którego podobno wszyscy mi
zazdrościli i marzyli, by być na moim miejscu. Proszę bardzo, droga wolna, ja
mam Alana i już niczego więcej mi do szczęście nie potrzeba, przynajmniej na
razie. Potem oczywiście, jak przystało na prawdziwą romantyczkę będzie ślub,
biała suknia, piękna sala, orkiestra i... dziecko, na które na pewno nie będę
musiała go namawiaćˮ uśmiechnęła się do swoich myśli i pocałowała z radością jego
muskularne ramię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Widzę, że komuś się humor poprawił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dzięki tobie. Nawet nie chcę myśleć
jakie przechodziłabym katusze, gdybyś się nade mną nie zlitował i odwiózł mnie
do domu. Jestem pewna, że ani na sekundę nie zmrużyłabym oka. A tak, jest
szansa, że odpocznę przed jutrzejszą wizytą na policji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chcesz iść już jutro? Nie musisz się
spieszyć, jeśli nie czujesz się jeszcze gotowa. Irek nie miał prawa cię
poganiać, przy najbliższej okazji oczywiście mu to wytłumaczę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie, w porządku, chcę mieć to jak
najszybciej za sobą, zamknąć ten rozdział i zacząć żyć normalnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dobrze, w takim razie pojedziemy
razem, moje zeznania pewnie też chcieliby usłyszeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika kiwnęła głową, przystając na
jego propozycję i skrzywiła się, zdając sobie sprawę, jak wiele jest w stanie
udźwignąć nim się podda. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Wiem, że wmawiałam sobie, że rozmowa z
Igorem miała być ostatnią prostą, ale sprawy się troszkę pokomplikowały i
niestety spotkało nas kilka zakrętów, ale to nic, trzeba troszkę pocierpieć, a
potem będzie już tylko lepiej. Gdybym mogła cofnąć czas i mieć do wyboru Igora
oraz pozbawione jakichkolwiek emocji życie, które wiedliśmy do tej pory czy
Alana, razem z przykrymi wspomnieniami, pełnymi bólu i rozpaczy, nie zastanawiałabym
się ani chwili i wybrałabym mojego niegrzecznego chłopca. Nie ma takiej rzeczy,
której bym dla niego nie zrobiła, ale najwspanialsze w tym wszystkim jest to,
że on czuje to samo do mnieˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Alan wjechał na podjazd wysypany
drobnymi kamyczkami i zatrzymał się przed garażem, przylegającym do bocznej
ściany domu. Nacisnął mały guziczek przypięty do breloczka z kluczami, a po chwili brama zaczęła się
podnosić do góry z cichym piskiem, przypominającym skrzek nienaoliwionych drzwi
w jej sypialni na poddaszu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wjechał
do środka i pospiesznie zgasił silnik. Duża halogenowa lampa przymocowana do
sufitu rozbłysła jasnym światłem, rażąc ich przyzwyczajone do mroku oczy.
Dominika wysiadła z auta, rozprostowując zastane kości, a brama za ich plecami
zaczęła się powoli zamykać, odgradzając ich od panującej na zewnątrz wyjątkowo
ciemnej i ponurej nocy. Do jej nozdrzy niemal natychmiast dotarł zapach paliwa
i smaru. Przystąpiła z nogi na nogę, omiatając ciekawskim spojrzeniem wnętrze
garażu i uśmiechnęła się szeroko na widok harmidru i totalnego nieładu
panującego w pomieszczeniu. Na betonowej posadzce leżały niedbale zwinięte
szlauchy, grube liny, oraz kilka łańcuchów o grubych oczkach. Przy ścianie po
lewej stronie, stał wysoki, masywny stół, na którym leżało mnóstwo narzędzi,
których nawet nie potrafiła nazwać a ich zastosowanie mogła sobie jedynie
wyobrazić. Na przeciw stał ogromny regał z półkami sięgającymi, aż po sam
sufit. Puszki po farbie wypełniały różnej wielkości śrubki i gwoździe, a
niedbale ułożone kartony, piętrzyły się, aż po sam sufit. Gdyby dobrze poszukać,
można by tu znaleźć dosłownie wszystko, od konewki, upchanej między miotłę i
szuflę do odśnieżania, przez zapasowe koła do roweru, po drewniany karmnik i
pułapkę na myszy. Na środku tego chaosu był
zaparkowany dokładnie umyty i wywoskowany czarny Opel. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Cóż za kontrastˮ uśmiechnęła się do
siebie i ponaglana przez Alana pobiegła, podskakując radośnie w stronę niskich
drzwi, prowadzących do wnętrza domu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przepraszam za bałagan, moja gosposia
jest na urlopie – roześmiał się perliście, wzruszając ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Aż dziwne, że w tym burde...
bałaganie nie ewoluowała ci jakaś nowa forma życia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No bez przesady. – gestem dłoni
zaprosił ją do środka i zatrzasnął za nimi drzwi. – Proszę rozgość się. Na co
masz ochotę? – zapalił światła z cichym pstryknięciem, a tonący w mroku salon,
który od kuchni oddzielała wysoka wyspa i trzy stojące przy niej hockery,
rozjaśnił się bladym blaskiem małych jarzeniówek, którymi usiany był
podwieszany sufit. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
„Nic się nie zmieniło, odkąd byłam tu ostatni raz.
Właściwie, to byłam tu tylko jeden jedyny raz. Po tym jak ze sobą
flirtowaliśmy, a raczej ja z nim flirtowałam i robiłam wszystko, żeby go
pocałować, choć miałam zamiar wyjaśnić mu, że możemy być tylko przyjaciółmi, a
potem tuliłam się do niego, kiedy oglądaliśmy ten nieszczęsny horror, na którym
nie wiem jakim cudem zasnęłam i zostałam tu na noc, wolałam więcej nie kusić
losu. Być z nim tak blisko, kiedy wie się doskonale, że jest się na skraju
wytrzymania, to cholernie trudna sprawa.ˮ <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Poczuła, że się rumieni na samo wspomnienie tamtego
wieczoru, kiedy pierwszy raz byli ze sobą tak blisko, kiedy łaskotał ją siedząc
na jej miednicy, a ich twarze dzieliło kilka centymetrów, a potem powiedział,
że taka jest najpiękniejsza, z rozmazanym od śmiechu makijażem i potarganymi
włosami. Spojrzała w stronę ogromnego telewizora, zajmującego niemal całą ścianę,
i stojącej pod nim szafkę, której półki uginały się od pokaźnej kolekcji
filmów. Przed oczami, jak na zawołanie, stanęły jej obrazy, kiedy Alan pomagał
jej wybrać odpowiedni tytuł, usiadł obok niej na podłodze, nachylił się by
sięgnąć po pudełko z płytą, a wtedy sprawy nabrały tempa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
„Boże, nigdy wcześniej nie pragnęłam nikogo tak mocno jak w
tamtym momencie jego. Ta szaro-niebieska bluzka, którą miał na sobie...
Wyglądał idealnie... Zawsze wygląda idealnie, mimo iż kompletnie nie dba o swój
wygląd, ale wtedy rozłożył mnie na łopatki.ˮ przyłożyła dłoń do ust, starając
się stłumic śmiech. „Kompletnie siebie nie poznawałam. To był jakiś obłęd.
Powiedziałam mu, że między nami nic nie będzie, a zaraz po tym wsunęłam mu ręce
pod koszulkę i wodziłam palcami po napiętych mięśniach brzucha, prawie błagając
o pocałunek. Pamiętam, że byłam cholernie zawiedziona, kiedy powiedział, że nie
możemy tego zrobić, a w tym samym momencie do drzwi zadzwonił dostawca pizzy.
Sądziłam, że takie rzeczy zdarzają się tylko na filmach lub w ckliwych
harlequinach, a tu proszę, sama, nawet nie wiem kiedy, stałam się główną
aktorką w jakiejś operze mydlanej.ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Ziemia do Dominiki – roześmiany głos Alana położył kres
wspomnieniom, które wywołały na jej posiniaczonych policzkach rumieńce, oraz
przyjemne mrowienie w dole brzucha. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Przepraszam, troszkę się zamyśliłam – odwróciła się w
stronę mężczyzny opartego o blat szafki kuchennej i uśmiechnęła się krzywo – O
co pytałeś? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Pytałem na co masz ochotę? Herbata? Coś zimnego?
Jajeczni...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Prysznic – weszła mu w słowo, zdając sobie sprawę, że
niczego tak nie pragnie, jak zmyć z siebie ślady krwi i nieustanne uczucie
dotyku lepkich dłoni Igora – Królestwo za prysznic.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– W porządku, zaraz dam ci coś na przebranie – pocałował ją
w czoło i zniknął w wąskim korytarzu. Dominika oparła się o kuchenną wyspę i
głośno wypuściła powietrze, rozglądając się po pomieszczeniu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Czysta biel ścian w salonie idealnie kontrastowała z lśniącą
podłogą z czarnego granitu, w której odbijało się blade światło małych
jarzeniówek. Na środku stał ogromny skórzany narożnik oraz niski szklany
stolik, na którym leżały dwa piloty, program telewizyjny oraz pęk kluczy. Zegar
wiszący na ścianie wskazywał pierwszą dwadzieścia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
„Cóż za cholernie długi dzień.ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Proszę – Alan stanął przed nią, podając jej ciuchy złożone
w równą kosteczkę. – Po praniu trochę mi się skurczyły, więc powinny na ciebie
pasować. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Dziękuję – uśmiechnęła się gorzko, widząc, że sam założył
koszulkę. Mimo że lubiła go w tej białej, opiętej bluzce, spod której
prześwitywały jego tatuaże, wolała kiedy niczym nie zakrywał swojego ciała.
Uwielbiała przyglądać się jego szerokiej klatce piersiowej i mięśniom brzucha,
które napinały się przy każdym jego ruchu. – Czemu się ubrałeś? – rzuciła mu
tęskne spojrzenie, zamrugała z zażenowaniem, zła na siebie, że wypowiedziała te
słowa na głos i nie czekając na odpowiedź wyszła pospiesznie z kuchni, czując,
że jej policzki płoną żywą purpurą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Czyste ręczniki są w komodzie a w szafce pod umywalką
znajdziesz zapasową szczoteczkę – Kiedy
szarpnęła za klamkę drzwi do łazienki dobiegł ją roześmiany głos Alana. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Świetnie – syknęła do siebie i przekręciła zamek w
drzwiach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Niewielka łazienka, której ściany oraz podłoga były wyłożone
dużymi prostokątnymi kaflami imitującymi naturalny kamień, sprawiała wrażenie
ciepłej i przytulnej. Nad umywalką, która przypominała szklaną misę wisiało
ogromne lustro, a dookoła niego świecił jasnym blaskiem sznur małych światełek
osadzonych w jego ramie. Odłożyła złożone ciuchy na stojącą obok komodę i
opierając się o zlew przyjrzała się swojemu odbiciu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„– Jeszcze troszkę ci brakuje, żeby
straszyć tobą małe dzieci, ale bywały dni, kiedy prezentowałaś się o niebo
lepiejˮ słowa Majki zadźwięczały w jej uszach, przywołując na spuchnięte wargi
szczery uśmiech. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zbliżyła twarz do lustra i krzywiąc się
odkleiła plaster, pod którym kryła się zszyta przez Jurka rana nad lewą brwią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zostanie blizna, jak nic – mruknęła
przez zaciśnięte zęby i kucnęła przed szafką, wyjmując z niej jeszcze
nierozpakowaną szczoteczkę do zębów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Ciekawe, czy kupił ją dla mnie, czy
może z myślą o innych dziewczynach, które czasami zostawały tu na noc?ˮ
zamyśliła się, uderzając tekturowym opakowaniem o wnętrze otwartej dłoni. „Nie,
nie, nie. Znowu zaczynam histeryzować. Nawet jeśli czasami sprowadzał tu inne
kobiety, to nic takiego, miał przecież prawo być z kimś innym i robić co mu się
tylko podobało. Nie mogę być zazdrosna, a tym bardziej zła za jego przeszłość.
Teraz ma mnie i muszę przestać cały czas się tym zadręczać. Powiedział
wyraźnie: koniec z zazdrością i podejrzeniamiˮ pokręciła głową odganiając
dręczące ją myśli, po czym zdjęła z siebie ciuchy i weszła pod prysznic. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Woda była przyjemnie ciepła. Dominika stała
nieruchomo przez dłuższą chwilę, z zamkniętymi oczami, i rękoma opuszczonymi
luźno wzdłuż ciała, pozwalając by gęsty strumień pieścił jej gładką skórę. Zdjęła
z półki butelkę szamponu i nalała sobie kilka kropel na otwartą dłoń, a zapach
mięty i cytrusów niemal natychmiast rozszedł się po zaparowanej łazience.
Skrzywiła się, czując nieprzyjemne pieczenie, kiedy resztki szamponu dostały
się do świeżo zszytej rany. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Jasna cholera, szczypie jak wszyscy
diabli. Jurek chyba mówił, że nie powinnam na razie zdejmować opatrunku ani
moczyć rany. Gdybym się tak nie przejęła tym, że nazwał mnie imieniem tej
lafiryndy, może coś by mi w głowie zostało. Ja pierdziele, teraz to już i tak
musztarda po obiedzie.ˮ Nie przestając się krzywic, dokładnie spłukała pianę z
długich włosów i nałożyła na gąbkę niewielką ilość męskiego żelu pod prysznic,
o orzeźwiającym zapachu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„No trudno, będę pachniała jak mężczyzna,
ale wolę to niż jakby miało się okazać, że oprócz zapasowych szczoteczek do
zębów, Alan ma tu sporą kolekcję damskich kosmetyków, na wypadek gdyby...ˮ
wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, rozbawiona myślą, że niepokorny pan
Kapitan mógłby prowadzić za jej plecami jakieś sekretne życie z inną
dziewczyną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Mam nadzieję, że mama nie będzie zła,
kiedy powiem jej, że chcę zamieszkać z Alanemˮ myśl o kobiecie sparaliżowała
jej ciało. Zastygła na chwilę z szeroko otwartymi oczami, a kiedy się ocknęła
spłukała z ciała resztki żelu, zakręciła wodę i pospiesznie wyskoczyła z
kabiny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Kurwa, zapomniałam zadzwonić do mamy,
pewnie umiera z niepokoju. – wyjęła z komody kremowy ręcznik, z wyszytymi po
brzegach brązowymi wzorkami i wytarła nim ciało, czując na skórze przyjemnie
miękki dotyk bawełnianej froty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Włożyła na gołe ciało koszulkę, którą
dał jej Alan i szeroko rozłożyła ramiona nie mogąc się powstrzymać od śmiechu.
Sięgała jej niemal do kolan, a rękawy kończyły się gdzieś pomiędzy łokciem a
nadgarstkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Skurczyła się, tak?ˮ pokiwała głową i
uniosła przed sobą krótkie, dresowe spodenki, po czym z powrotem złożyła je w
równiutką kostkę i odłożyła razem z ciuchami, które miała wcześniej na sobie na
blat szafki. „Po co mi te spodenki, skoro ta bluzko-sukienka zakrywa wszystko
co powinnaˮ Przeczesała palcami, mokre włosy i wyszła z łazienki. Mimo wyrzutów
sumienia, że zapomniała powiadomić mamę, że wszystko w porządku, jest cała i
zdrowa i zamierza nocować u Alana, czuła przyjemne mrowienie w podbrzuszu oraz
dreszczyk podniecenia na myśl o tym, że nareszcie są razem, w dodatku sami w
jego domu, gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał a ona ma na sobie jedynie jego
koszulkę. Nic poza tym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oparła się o framugę drzwi,
przyglądając się z czułością krzątającemu się po niewielkiej kuchni mężczyźnie.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stał
odwrócony do niej tyłem wlewając do wysokich szklanek gorące mleko, które
mieszając się z wsypanym wcześniej proszkiem, zmieniało swój kolor na brązowy,
a unoszący się w kuchni zapach przypominał jej beztroskie czasy dzieciństwa. Obok
na kuchennej wyspie stał duży talerz kanapek z żółtym serem, pomidorem i
szczypiorkiem oraz wiklinowy koszyczek pełen owoców.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika, najciszej jak potrafiła
podeszła do Alana i mocno wtuliła się w jego plecy, zaciskając z całych sił
dłonie na jego brzuchu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przestraszyłaś mnie – powiedział
ciepłym głosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie wierzę, przecież ty niczego się
nie boisz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Błąd, Księżniczko. – odwrócił głowę w
jej stronę i wyznał tak cicho, że ledwie go usłyszała. – Ciebie boję się
najbardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mnie? – rozluźniła uścisk, przeszła
pod jego ramieniem opartym o blat szafki i unosząc wysoko głowę spojrzała mu w
oczy. – Dlaczego mnie najbardziej?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Bo jesteś kobietą, o której zawsze
marzyłem, jesteś dla mnie idealna i dajesz mi wszystko czego potrzebuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To raczej powód do radości –
przygryzła wargę, starając się nadążyć za jego myślami, znała go już na tyle
długo, by wiedzieć, że w tych słowach jest ukryty jakiś sens, którego mimo
starań nie potrafiła odnaleźć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, pod warunkiem, że nigdy nie
przestaniesz mnie kochać. – przyciągnął ją do siebie i pocałował delikatnie
czubek jej głowy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wariat – wyrzuciła z siebie, starając
się ukryć śmiech w miękkim materiale jego koszulki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Cóż poradzisz – rozłożył ręce i
wzruszył ramionami w geście bezradności, co wywołało na twarzy Dominiki jeszcze
szerszy uśmiech – Siadaj, zrobiłem ci kakao i kanapki, gdybym miał więcej
czasu, a przede wszystkim lepiej zaopatrzona lodówkę mógłbym przygotować coś
bardziej wykwintnego, ale teraz musisz się zadowolić tym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika odsunęła wysoki taboret i
usiadła przy kuchennej wyspie, która zastępowała stół. Zegar wiszący w salonie
wybijał właśnie drugą nad ranem, a deszcz za oknem znów zaczął wzbierać na
sile, rozbijając się z głośnym brzękiem o parapet. Alan postawił przed nią na
filcowej podkładce w kształcie śnieżynki parującą szklankę oraz porcelanową
cukierniczkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Gdybyś potrzebowała jeszcze czegoś,
to nie wstydź się powiedzieć – odsunął krzesło i usiadł obok niej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dziękuję, nic więcej mi nie potrzeba
– odetchnęła głośno, wsypując do szklanki trzy czubate łyżeczki cukru – Chociaż
właściwie... Mogłabym skorzystać z twojego telefonu? Nie wzięłam komórki, a
mama pewnie umiera ze strachu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Kiedy się kąpałaś zadzwoniłem do pani
Wandy i o wszystkim jej powiedziałem. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
Pomyślałem, że pewnie wyleciało ci to z głowy, przez to wszystko co dziś
przeszłaś. Chciałem ją tylko uspokic i zapewnić, że nic ci nie jest. Ale jeśli
chcesz sama z nią porozmawiać to oczywiście...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie – przerwała mu, machając ręką w
powietrzu – Rano do niej zadzwonię, teraz już się pewnie położyła do łóżka. Za
dużo wrażeń jak na jeden dzień. – wzięła do ręki kanapkę i ugryzła mały kęs –
Dziękuję Alan, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Na szczęście nie musimy się nad tym
zastanawiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Na szczęście – przyznała mu rację,
podniosła do ust szklankę i pociągnęła długi łyk ciepłego napoju. – Pyszne, od
lat nie piłam kakaa – językiem oblizała piankę z mleka nad górną wargą i
roześmiała się głośno, widząc rozmarzone spojrzenie Alana, wpatrującego się w
jej pełne usta. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie rób tak więcej – pogroził jej
palcem w powietrzu, ciągle nie odrywając wzrok od jej warg.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jak? Tak? – zapytała i ponownie
przejechała językiem po ustach, jednak tym razem wolniej i dokładniej. Skurcze
w jej podbrzuszu były coraz silniejsze, a ciarki, które przebiegały po całym
jej ciele nie pozwalały dłużej trzymać się z daleka od mężczyzny, którego
pożądała, odkąd zobaczyła go pierwszy raz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dominika, jeśli zaraz nie
przestaniesz, będę musiał...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie pozwoliła mu skończyć. Zsunęła się
na krawędź krzesła, zarzuciła mu dłonie na kark i przywarła do niego spragnionymi
ustami. Całowała go czule i delikatnie, czekając aż odwzajemni pocałunek,
jednak jego wargi ciągle pozostawały nieruchome. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Alan, nie mogę dłużej czekać –
jęknęła mu do ucha. – Co się dzieje? Nie chcesz mnie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chcę – ujął jej głowę w swoje
szorstkie dłonie, a kciukiem kreślił kształty na jej policzkach – Pragnę cię...
bardziej niż zwykle – oparł głowę o jej czoło i głośno wypuścił powietrze, a
jego ciepły, miętowy oddech owiał jej rozpaloną z pożądania twarz. – Ale myślę,
że powinniśmy poczekać, aż poczujesz się lepiej i dojdziesz do siebie po tym,
co się stało. Potrzebujesz snu i odpoczynku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Potrzebuję ciebie – szepnęła wodząc
ustami po jego szyi i policzkach. Jego twardy zarost drażnił jej wargi, mimo to
nie przestawała, wręcz przeciwnie, była coraz bardziej zachłanna. – Pragnę cię
tu i teraz, rozumiesz? Jestem pewna, że właśnie tego chcę i nie zamierzam
czekać, ani sekundy dłużej. Już i tak zbyt długo odkładaliśmy to na potem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Na pewno? – zapytał ściszonym głosem,
jednak nie odpowiedziała mu ani słowa, wpijając się z pasją w jego usta, co
świadczyło, że jest pewna bardziej, niż może to sobie wyobrazić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Spokojnie, skarbie, już mnie
przekonałaś – roześmiał się cicho, zanurzając palce w jej mokrych włosach.
Powoli, bez pośpiechu smakował jej pełnych warg, przejmując kontrolę nad jej
ciałem, drżącym w jego ramionach. Drażnił się z nią, dając jej tylko drobną
część z tego, czego od niego oczekiwała. Wiedział, że chce więcej, szybciej,
goręcej, ale skoro wciągnęła go w tą grę, zagrają na jego zasadach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Alan – jęknęła zachrypniętym głosem i
odrzuciła głowę w tył, pozwalając, by całował jej szyję. Uśmiechnął się, czując
satysfakcję. Była taka chętna i gotowa na wszystko co zamierzał jej dać.
Pieścił językiem płatek jej ucha, a kiedy łapał go w zęby i delikatnie
podgryzał, ona jęczała cicho, nie potrafiąc zapanować nad wzbierającym w niej
podnieceniem. Stanął nad nią, sprawnym ruchem poderwał ją z krzesła i posadził
na blacie kuchennej wyspy, spychając niedbale i pospiesznie wszystko co na nim
stało. Syknęła, czując chłód zimnego granitu pod nagimi pośladkami. W tym samym
momencie do ich uszu dobiegł dźwięk rozbijających się o wykafelkowaną podłogę
szklanek z niedopitym napojem oraz porcelanowego talerza, z którego zniknęły
tylko dwie kanapki, reszta leżała na posadzce tonąc w rozlanym kakale. Dominika
oderwała się od ust Alana i spojrzała wymownie na podłogę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No wiesz co? – wydyszała z trudem
łapiąc oddech – Tyle pracy na nic.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– I tak nie byłaś głodna – zaśmiał się,
rozsunął jej nogi i stanął między nimi, zaczynając na nowo całować jej usta.
Tym razem pewniej i odważniej. Wciągnął gwałtownie powietrze po czym wsunął
język w jej rozchylone wargi, pogłębiając pocałunek. Dominika oplotła go ciasno
nogami, krzyżując je na jego lędźwiach, a zachłannymi dłońmi wędrowała wzdłuż
kręgosłupa, wbijając paznokcie w jego opaloną skórę, za każdym razem, kiedy
poczuła skurcz w podbrzuszu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zdejmij ją – wychrypiała, sięgając po
materiał białej koszulki. Alan odsunął się od niej na krok i tak jak prosiła,
zdjął ją przez głowę i odrzucił na podłogę obok rozbitych szklanek i kanapek,
które nasiąknięte rozlanym kakaem wyglądały bardzo nieciekawie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika, nie mogąc dłużej wytrzymać
odległości między nimi, złapała go za rękę i przyciągnęła do siebie, mocno
przywierając do jego ciepłego torsu. Alan jedną dłonią ujął jej kark, drugą
błądził po jej miękkich udach, ciągle nie przestając całować jej ust. Wyciągnęła
przed siebie drżącą dłoń, wodząc nią po jego napiętej szyi, tatuażu na lewej
piersi, który skrywał blizny z jego mrocznej przeszłości, aż po napięte mięśnie
brzucha, które stały się jej słabością, odkąd dotknęła ich pierwszy raz w
życiu. Sunęła nią coraz niżej, aż natrafiła na metalową klamrę szerokiego
skórzanego paska.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie tutaj, kochanie – roześmiał się
do jej ucha, wsunął dłonie pod jej pośladki i uniósł ją do góry, a ona
pospiesznie owinęła go ciaśniej nogami, ocierając się wnętrzem swoich
wilgotnych ud, o jego twardy brzuch. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przytrzymał ją w górze jedną ręką, z
taką łatwością, jakby ważyła tyle co piórko, a drugą pociągnął za klamkę drzwi
od sypialni. Pokój tonął w ciemności, jedynym światłem, był blady błysk latarni
ulicznej, który odbijał się w dużej oszklonej szafie. Białe, sięgające podłogi
firanki, rozsunięte po obu stronach okna, wirowały, poddając się podmuchom
wiejącego wiatru. Alan podszedł do szerokiego łóżka, zaścielonego czarną,
satynową pościelą, usiadł powoli na brzegu nie tracąc równowagi i posadził ją
sobie na kolanach. Jej nogi wbiły się w miękki materac po obu stronach jego ud.
Nie przestając go całować, zaczęła powoli, ale rytmicznie, kołysać się w przód
i w tył na jego silnych nogach, a on jedną dłonią gładził jej miękkie plecy
drugą ściskał z pasją jej krągły pośladek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Alan – wydyszała wprost w jego wargi,
czując jak twardnieje pod jej udami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego dłonie odnalazły krawędź jej
koszulki. Odsunął się, przerywając ich gorący pocałunek i patrząc jej w oczy z
pożądaniem, podciągnął bluzkę do góry i pomógł jej ją zdjąć, odsłaniając nagie
łono oraz nabrzmiałe piersi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Kurwa, Dominika – wydyszał
niewyraźnie, naprzemian ssąc i przygryzając jej różowe sutki. – Zaraz oszaleje
– jęknął, kiedy zsunęła się z jego kolan i stanęła przed nim naga.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Jest idealna. Taka drobna i
pociągająca. I moja. Jest tylko moja.ˮ omiótł jej ciało długim badawczym
spojrzeniem, zaczynając od zgrabnych łydek, poprzez krągłe biodra, wyraźnie
zarysowane wcięcie w talii oraz jędrne piersi, które idealnie mieściły się w
jego dużych dłoniach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wstań, proszę – jęknęła cicho, z
trudem panując nad łamiącym się głosem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Alan stanął przed nią, opierając dłonie
na jej biodrach i żałując każdego centymetra, jaki ich dzielił przycisnął ją
mocno do siebie, ciągle nie spuszczając z niej zachłannego wzroku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Pozwól mi... – wychrypiała i zrobiła
krok w tył znów sięgając do klamry jego paska. Tym razem jej nie powstrzymywał.
Wiedział, że nie ma sensu dłużej przeciągać tej słodkiej tortury, tym bardziej,
że sam był już na skraju szaleństwa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego sprane dżinsowe spodnie, zsunęły
się z pomocą niecierpliwych dłoni Dominiki i opadły na podłogę, a sprzączka
skórzanego paska uderzyła ze stłumionym dźwiękiem o miękką wykładzinę. Pospiesznie
zdjął ze stóp wysokie, skórzane buty oraz śnieżnobiałe skarpetki z firmowym
znaczkiem znanej marki, pozostając jedynie w nabrzmiałych bokserkach z czarnym
napisem Calvin Klein na ich obwódce wokół pasa, które przylegały do jego ciała,
ciasno opinając wąskie biodra. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„O Bożeˮ wypuściła długo wstrzymywany
oddech i mocno zagryzła dolną wargę. Stał przed nią w bladym świetle latarni,
wpadającym do jego sypialni przez otwarte na oścież okno. Był wyprostowany i
pewny siebie. Miał w sobie coś co sprawiało, że stał się jeszcze bardziej
pociągający niż zwykle. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Je też ściągnij – wychrypiała,
wpatrując się w białe bokserki. Uśmiechnął się i posłusznie wykonał jej
polecenie, po czym podszedł do niej, uniósł jej drobne ciało do góry i razem z
nią opadł na miękki materac ogromnego łóżka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co chcesz, żebym teraz zrobił? –
rozsunął jej kolana i ułożył się między nimi, wspierając się na mocnych
ramionach nad jej rozpaloną twarzą. Sięgnął dłonią do wnętrza jej ud i sunął
nią niespiesznie w górę, ledwo muskając
miękką skórę. Przyglądał się jak
zmienia się wyraz jej twarzy, kiedy dotykał jej coraz odważniej i w coraz
bardziej intymne miejsca. Uśmiechnął się z satysfakcją, kiedy poczuł przyjemną
wilgoć na swoich palcach – Powiedz, co mam zrobić? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Kochaj się ze mną – szepnęła, czując
jak każdy centymetr jej ciała płonie pod dotykiem jego szorstkich dłoni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Już? Tak szybko? Jest tyle, rzeczy,
które możemy teraz zrobić – zaśmiał się, scałowując z jej szyi drobne kropelki
potu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mamy na to całe życie, teraz chcę,
żebyś we mnie wszedł i kochał się ze mną tak długo, aż oboje dojdziemy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– W porządku, Księżniczko – sięgnął do
kieszeni spodni i wyjął z niej czarny skórzany portfel. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co robisz? – zapytała przyglądając mu
się z niecierpliwością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Mówiłaś, że nie bierzesz tabletek,
więc... – urwał i pomachał jej w powietrzu zapakowaną w błyszczący pakiecik
prezerwatywą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie musisz jej zakładać. Jestem pewna
swoich uczuć, i tego, że czujesz do mnie to samo. Po co nam... <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Skarbie – przywarł wargami do jej
czerwieńszych niż zwykle ust, odrzucił na podłogę nierozpakowaną prezerwatywę,
i tak jak prosiła, wszedł w nią
niespiesznie. To, że zgodziła się oddać mu cała bez zabezpieczenia, było dla
niego największym dowodem na to, jak bardzo go kocha, i że ufa mu i wierzy w
jego miłość bezgranicznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poruszał się leniwie, rozkoszując jej
ciepłym, wilgotnym wnętrzem. Zwalniał i przyspieszał, szeptając do jej ucha
słodkie słowa mieszające się z przekleństwami. Jedną rękę wsunął pod jej plecy
i przycisnął ją mocno do siebie, nie pozostawiając między ich nagimi ciałami,
choć milimetra wolnej przestrzeni. Drugą pieścił jej jędrne piersi, które pod
dotykiem jego palców i języka, stały się pełniejsze i bardziej krągłe niż do
tej pory. Dominika raz po raz wbijała paznokcie w jego muskularne plecy, zostawiając
na nich kształty w postaci zaczerwienionych półksiężyców.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Szaleję za tobą, wiesz? – szepnął, odgarniając
z jej czoła długie kasztanowe włosy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z każdym pchnięciem bioder słyszał
stłumiony jęk rozkoszy, wyrywający się z rozchylonych ust, wijącej się pod jego
ciałem Dominiki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Alan – wykrzyczała głośno jego imię,
unosząc w górę biodra, po czym opadła bezwładnie na miękki materac, dysząc
ciężko i z trudem łapiąc powietrze. Przyspieszył i czując na pośladkach jej
delikatne dłonie, którymi przyciągała go do siebie, zmuszając by zanurzył się w
niej głębiej, wypełnił jej wnętrze ciepłym orgazmem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Głośno wypuścił wstrzymywany oddech i
otarł wierzchem dłoni drobne krople potu, które błyszczały na jego czole, po
czym wsparty na łokciu położył się tuż obok niej. Nie potrafił oderwać wzroku
od jej rumianej i uśmiechniętej twarzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Co? – zapytała, czując na sobie jego przeciągłe spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nic, oprócz tego, że jestem cholernie szczęśliwy – opadł na plecy, wyciągnął rękę nad jej głową, robiąc dla niej
miejsce przy swojej piersi. Niemal natychmiast do niego przywarła, wtulając
głowę w zagłębieniu jego obojczyka, a on otoczył ją muskularnym ramieniem, wodząc
palcami po jej zaokrąglonym biodrze. –
Obiecaj mi, że zawsze będziesz mnie tak pragnąc, jak tej nocy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nic prostszego – zachichotała, czując
na twarzy przyjemny powiew rześkiego wiatru. – Już dawno mogło być nam tak
dobrze, gdybyś się nie powstrzymywał. Teraz też już traciłam nadzieję, a jednak
udało mi się jakimś cudem cię skusić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dobrze wiesz czemu się wzbraniałem,
gdyby chodziło tylko o mnie nie miałbym żadnych hamulców. Wtedy byłaś jeszcze z
nim, wiedziałem, że jeśli do tego dojdzie, będziesz żałować, a to by mi chyba
złamało serce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– A dzisiaj? Przecież ja i Igor to już
zamknięty rozdział w moim życiu, więc czemu znów się wahałeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Skarbie, byłaś wyczerpana, nie miałaś
siły nawet podnieść do ust kanapki – zaśmiał się i pocałował czubek jej głowy –
Poza tym trochę się bałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Czego? – podniosła się na tyle, by
mogła spojrzeć mu w oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tego, że kiedy zacznę cię dotykać,
przypomnisz sobie o nim, o tym jak on cię dotykał, jak sprawiał ci ból. Nie
mogłem do tego dopuścić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Alan, przecież ja właśnie tego
potrzebowałam. – spojrzała na niego czule i pocałowała jego zarośnięty policzek
– Potrzebowałam twoich pocałunków, twoich dłoni, twojego pożądania, żeby
zapomnieć o tym wszystkim co się stało i iść naprzód. W jedną krótką chwilę
wyleczyłeś mnie ze wszystkich obaw i strachów, które gdzieś tam we mnie
drzemały. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Więc, co zamierzasz teraz zrobić?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Teraz zamierzam być cholernie szczęśliwa – roześmiała się perliście naśladując jego niski głos– Z tobą,
wariacie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;"> KONIEC
CZĘŚCI PIERWSZEJ</span></div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-74801028986873780512015-07-19T21:43:00.000+02:002015-07-19T21:43:05.423+02:00TA OSTATNI NIEDZIELA, DZISIAJ SIĘ ROZSTANIEMY...Kochane moje, piszę ten post ze łzami w oczach, bo tak właśnie przed chwilą do mnie dotarło, że to już naprawdę koniec. Koniec historii Dominiki i Alana. Czy będzie happy end? Przekonacie się już niedługo, muszę tylko dopisać kilka ostatnich zdań. Może uda mi się wrzucić rozdział jeszcze przed północą, a jeśli nie to jutro pojawi się na tysiąc procent.<br />
Korzystając z okazji pragnę wam podziękować za obecność i wsparcie, wiem, że się powtarzam, ale co poradzić. Chcę, żebyście wiedzieli, że to dzięki wam i waszym wspaniałym komentarzom udało mi się skończyć to opowiadanie. Jeszcze raz z całego serca dziękuję za poświęcony czas i do zobaczenia wkrótce<br />
wasza mewa :****ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-82783806966190734042015-07-12T00:05:00.002+02:002015-07-12T11:08:49.399+02:00ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Alan ciężkim butem docisnął pedał gazu,
zmuszając silnik do głośnego jęku. Ich bezwładne ciała wbiły się w miękkie
fotele z kremowej skóry, poddając się sile, buchających spod maski koni
mechanicznych. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzał
przelotnie we wsteczne lusterko i płynnym ruchem wrzucił wyższy bieg. Widok
niewielkiego domu Wandy oraz rosnących dookoła rozłożystych drzew, zmniejszał
się, aż w końcu zniknął, ustępując miejsca pustej drodze oraz wysokim
latarniom, stojącym w równym szeregu po jej obu stronach. W ich bladym świetle
tańczyły miliony drobniutkich jak pył kropel deszczu, które swój krótki żywot
kończyły na ulicy, tonącej w jednej wielkiej kałuży lub na przedniej szybie
czarnego Opla Insigni, ginąc pod wahadłowym ruchem upartych wycieraczek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Alan raz jeszcze spojrzał w lusterko i
upewniając się, że nie ma za sobą radiowozu a w nim rozwścieczonego Irka,
przeniósł wzrok na Dominikę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Siedziała
obok na miejscu pasażera. Była nieruchoma, jakby jakieś zabłąkane zaklęcie złej
czarownicy zamieniło ją w posąg. Jedynie unosząca się rytmicznie klatka
piersiowa zapewniała o życiu, tlącym się w jej kruchym ciele. Miała zamknięte
oczy, a długie rzęsy rzucały cienie na jej spuchnięte policzki. Mimo iż na
zewnątrz było parno a w aucie pracowało ogrzewanie, cała dygotała, kurczowo zaciskając
ręce na swoich ramionach, jakby ciągle broniła się przed natarczywymi dłońmi
Igora.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna otworzył usta, chcąc ją
zapewnić, że wszystko się ułoży, jednak zamknął je równie szybko, wydając z
siebie cichy pomruk rozpaczy, kiedy dotarło do niego, że nie jest w stanie
dobrać odpowiednich słów, by ją pocieszyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Co
z ciebie za facet? Mówiłeś, że zrobisz dla niej wszystko, że nigdy, przenigdy
jej nie zostawisz, że zawsze będziesz ją kochał i wspierał, a teraz siedzi obok
ciebie bliska załamania, a ty nawet nie wiesz co powiedzieć? ˮ głos jego
podświadomości stawał się zbyt natarczywy, jednak mimo wysiłku nie potrafił go
uciszyć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rzucił kolejne przelotne spojrzenie we
wsteczne lusterko, wykrzywiając usta w nieśmiałym uśmiechu. Jego wyobraźnia
lubiła wykraczać poza wszelkie granice, ale to, jakie obrazy podsuwała mu w tej
chwili pod powieki było zupełnie nie na miejscu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wyobraziłem sobie, że właśnie
obrobiliśmy bank i uciekamy przed policją z torbą wypchaną pieniędzmi –
zamrugał w pośpiechu nie wierząc, że wypowiedział te idiotyczne słowa na głos i
zły na siebie mocniej zacisnął dłonie na kierownicy, modląc się, żeby jakimś
cudem go nie usłyszała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Coś jak w teledysku "Hero"
Iglesiasa? – roześmiała się na tyle szeroko na ile pozwalała jej opuchnięta
warga. – Z tą różnicą, że tamta
dziewczyna była o niebo ładniejsza. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Ty cholerny idioto.ˮ przeklął w myślach,
ciągle będąc pod wrażeniem swojej głupoty „Ona mogłaby mieć każdego, a
zapatrzyła się na takiego dupka jak ty, który zamiast być dla niej oparciem w
tak trudnym momencie, gada co mu ślina na język przyniesie.ˮ <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przepraszam, ja... ja nie powinienem...
wyrwało mi się – posłał jej błagalne spojrzenie, spodziewając się potoku
wyzwisk pod swoim adresem, jednak jej pogodna twarz, mimo siniaków i zadrapań,
wyrażała spokój, a nawet radość. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie żartuj, to lepsze niż użalanie
się nade mną – wzruszyła ramionami, przyglądając się drobnym kroplom deszczu,
padającym gęsto na przednią szybę samochodu. – Słowo daję, gdybyś powiedział
coś w stylu, tak mi przykro albo nie martw się, wszystko się ułoży, jak Boga
kocham, wysiadłabym z auta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chyba w takim momencie nie na miejscu
byłoby się przyznać, że właśnie coś takiego chciałem powiedzieć, ale jakoś nie
potrafiłem znaleźć odpowiednich słów?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chyba tak – roześmiała się,
poprawiając zabłąkany kosmyk włosów, który uwolnił się spod ciasno zawiązanej
gumki na czubku głowy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Czy kiedyś przyjdzie taki dzień, że
uda mi się przewidzieć ze stuprocentową pewnością jej zachowanie? Czy już do
końca życia będzie mnie zaskakiwać, tak jak zrobiła to teraz?ˮ włączył lewy
kierunkowskaz i sprawnym ruchem zmienił pas, wymijając stojący na przystanku
autobus. „Jeśli tak, to właściwie nie mam nic przeciwko temu.ˮ pokręcił głową z
niedowierzaniem, czując niewysłowioną ulgę, która otuliła jego skrępowane
ciało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Skąd ta zmiana? W domu byłaś
przerażona i bliska załamania. – posłał jej badawcze spojrzenie i z powrotem
wrócił wzrokiem do malującej się przed nimi drogi. – A już na pewno nie miałaś
ochoty na żarty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ciągle jestem przerażona, ale wydaje
mi się, że gdybym cały czas o tym myślała i rozpamiętywała każdy szczegół,
chyba bym zwariowała. – nabrała powietrza w płuca po czym głośno je wypuściła.
– Nie chodzi o to, że wmawiam sobie, że to był tylko sen, że tak naprawdę to
się nie stało, albo, że spotkało to kogoś z moich znajomych, ale pomyślałam
sobie, że lepiej będzie do tego nie wracać i się nad sobą nie użalać. Z resztą,
co mi to da? Będę się czuła tylko gorzej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Zadziwiasz mnie, wiesz? – odszukał jej dłoń i mocno ją ścisnął. Mimo
tylu różnic pasowały do siebie idealnie. Jej delikatna i miękka, z połamanymi w
walce z Igorem paznokciami. Jego duża i szorstka z pozdzieranymi do krwi
kostkami. Splecione w mocnym uścisku stanowiły nierozerwalną jedność– Trzeba
cholernie dużo siły, żeby tak sobie postanowić i trzymać się tego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W
odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami, po czym przekręciła gałkę, wyłączając
ogrzewanie i rozsiadła się wygodniej w fotelu. Gdyby nie rozbita warga oraz
skroń, z której wciąż sączyła się krew, spływająca po sinym i spuchniętym
policzku, by na koniec wsiąknąć w miękki wełniany sweter, który miała na sobie,
wyglądałaby zupełnie normalnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie wygląda to zbyt dobrze – spojrzał
wymownie na jej rozbity łuk brwiowy i skrzywił się na widok głębokiej rany,
która, mimo iż minęło sporo czasu, nadal nie przestawała krwawic.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Komplemenciarz z ciebie żaden –
prychnęła pod nosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przecież cię uprzedzałem, że w tych
sprawach jestem dość ograniczony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, ograniczony, to bardzo dobre słowo
– przewróciła oczami i uśmiechnęła się do swojego odbicia w skąpanej w drobnych
kroplach deszczu szybie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Alan gwałtownie przyhamował. Bezwładne
ciało Dominiki poderwało się do przodu, jakby zostało wystrzelone z procy, a
naprężone pasy wpiły się w jej szyję, zostawiając po sobie płonący czerwienią
ślad. Jęknęła głośno, czując rwący ból, który niemal natychmiast rozszedł się
po jej ciele. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przepraszam, skarbie – uśmiechnął się
gorzko i włączając prawy kierunkowskaz, zjechał ostrożnie w wąską dróżkę między
oddalonymi od siebie o dobrych kilkadziesiąt metrów budynkami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Krajobraz, który rozciągał się przed
nimi zupełnie nie przypominał zwykle gwarnych, jednak tym razem opustoszałych
przez padający deszcz, ulic Helu. W tle malował się ciemny zarys gęstego lasu
oraz równy dywan złocistych zbóż, uginających się pod gęstymi kroplami na nowo
wzbierającego na sile deszczu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Teraz? Tutaj? – zapytała nie kryjąc
zdziwienia, kiedy zobaczyła, że Alan ściąga przez głowę koszulkę, którą miał na
sobie. Wlepiła pożądliwy wzrok w jego umięśnione ciało i zupełnie nie zdając
sobie sprawy z tego, że traci nad sobą kontrolę, oblizała a potem przygryzła
dolną wargę, trzepocząc przy tym zalotnie rzęsami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co? – uniósł pytająco brwi, a kiedy
dotarł do niego sens jej słów roześmiał się głośno, odsłaniając idealną linię
śnieżnobiałych zębów – Nie głuptasku, chociaż gdybyś była w nieco lepszej
formie moglibyśmy podyskutować – zwinął koszulkę w kłębek i przyłożył do rany
na jej skroni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Do jasnej Anielki, co to
wszystko ma znaczyć? Miałam nadzieję, że robienie z siebie idiotki przed Alanem
to już zamknięty temat, ale nie, gdzie tam. Dzień bez obciachu to dzień
stracony, jakżeby inaczej.ˮ z zamyślenia wyrwał ją przenikliwy ból w okolicach
skroni, który niemal natychmiast pod dotykiem miękkiego materiału bawełnianej
koszulki, rozszedł się po całym ciele, zaczynając od poranionych o rozbite
szkło stóp, aż po nasadę potarganych w walce z Igorem włosów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Pobrudzi się – jęknęła, wykrzywiając
usta w grymasie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– I tak jest już do wyrzucenia –
spojrzał wymownie na drobne plamy krwi Igora, które jak niechciana blizna
szpeciły i nie dawały zapomnieć o tym co się stało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika zacisnęła powieki i mocno
zagryzła zęby, walcząc z rwącą raną. W tym samym momencie, jak na komendę pojawiły
się obrazy, których wolałaby nie pamiętać. Głośny trzask rozbijanej butelki.
Igor, zrywający z jej ciała bieliznę. Jej rozpaczliwy płacz i jego sadystyczny
śmiech. Alan, dobijający się do drzwi. Głuchy odgłos pięści masakrujących
wypielęgnowaną twarz Pana Prezesa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No tak, przykro mi. – potrząsnęła
głową, starając się odpędzić ciążące myśli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Tylko się nie rozklej! Słyszysz? Nie
wolno ci płakać. Nie waż się uronić ani jednej łzy. Ten dupek zgnije w
więzieniu, a ty musisz tego dopilnować.ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Daj spokój i tak za nią nie
przepadałem. – Pogodny ton jego głosu był balsamem dla jej zszarganych nerwów –
A teraz, bardzo cię proszę, jeśli mamy bezpiecznie dojechać do szpitala to
przytrzymaj sobie tą koszulkę, dobrze?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Szpitala? – jęknęła głośno, błagając
w myślach, by okazało się, że się przesłyszała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tak, szpitala. Bez szycia się nie
obejdzie – pospiesznie wrzucił wsteczny bieg i z powrotem znaleźli się na
drodze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie ma mowy, żadnego szycia –
zaprotestowała stanowczo – Wiesz, że się boję igieł. Nie absolutnie, nie
zgadzam się!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Skarbie, bardzo cię proszę – odwrócił
głowę w jej stronę i uśmiechnął się szeroko, widząc jej złowrogie spojrzenie,
które słała mu spod przytkniętej do skroni koszulki. – Nie po to wyszarpałem
cię z rąk nadgorliwego Irka, ryzykując skucie kajdankami, a może nawet
potraktowanie policyjną pałką, żebyś mi się tu teraz wykrwawiła. Pojedziemy do
szpitala, czy ci się to podoba czy nie, nawet jeśli miałbym cię tam siłą
zaciągnąć, a wierz mi lub nie, w tych mięśniach zostało jeszcze trochę krzepy
na czarną godzinę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika wydęła usta i teatralnie
przewróciła oczami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Rozumiem, że dyskusja nie wchodzi w
grę? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ani troszkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– A przekupstwo? – wyciągnęła dłoń i
dotknęła jego brzucha tuż przy metalowej sprzączce skórzanego paska. W jednej
chwili, jak na komendę jej serce przyspieszyło, a tępy ból ustąpił miejsca
przyjemnemu mrowieniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uśmiechnęła
się łobuzersko widząc, że reakcja Alana jest niemal identyczna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Dzięki
Bogu! Już się bałam, że po tym wszystkim co zrobił mi Igor, zmienię się w
kamień.ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ktoś tu dzisiaj jest bardzo
niegrzeczny – pogroził jej palcem w powietrzu, udając srogą minę – Na szczęście
jesteśmy już na miejscu – pocałował jej policzek i wyskoczył pospiesznie z
auta, obiegł je dookoła i otworzył przed nią drzwi – Ale powiem ci w tajemnicy,
że mało brakowało, a udałoby ci się mnie przekupić – złapał ją pod rękę i
pomógł jej wyjść. Był delikatny, jakby obchodził się z kruchym, wartym milion
dolarów unikalnym dziełem sztuki. Mimo swojej muskularnej budowy ciała, mocnym,
zaciętym rysom twarzy i łatce
niepokornego chłopca, którą przypięła mu na samym początku ich znajomości, ta
czułość i empatia pasowały do niego idealnie.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Zamierzasz tak wejść do środka? –
omiotła go długim uważnym spojrzeniem, zatrzymując wzrok na umięśnionym brzuchu
i tatuażu na lewej piersi, pod którym skrywał blizny z przeszłości. Wyglądał
idealnie, do tego stopnia, że nie wahałaby się ani chwili zamknąć go w
przysłowiowej złotej klatce, by ustrzec przed wygłodniałym wzrokiem innych
kobiet. Nie chciała z kimkolwiek dzielić się pięknie wyrzeźbionym ciałem
niesfornego pana kapitana, ubranego jedynie w sprane dżinsy, z wieloma
przetarciami na nogawkach oraz ciężkie, rozsznurowane buty, sięgające mu
powyżej kostek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Cóż myślę, że widzieli gorsze
przypadki – roześmiał się promiennie i pociągnął Dominikę w stronę szpitala.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Tylko nie zapomnij oddychać, wdech,
wydech.ˮ nakazała sobie w myślach i wtuliła się w jego ciepłe, muskularne
ramiona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy stanęli w drzwiach zatłoczonej
poczekalni, tak jak się spodziewała, wszystkie czekające w kolejce kobiety od
razu rzuciły w jego kierunku pożądliwe spojrzenie. Nawet młoda dziewczyna,
trzymająca na kolanach kilkuletniego synka o pucołowatej różowej buźce na
chwilę wstrzymała oddech i nie mrugając przez dłuższy czas starała się
zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół jego wyglądu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dlaczego mnie to nie dziwi? – syknęła
głośniej niż zamierzała, a siedzące najbliżej nich panie, czując się dotknięte
aluzję, rzuconą pod ich adresem, z powrotem zatopiły spojrzenia na kartkach
czasopism, którymi starały się zabić długie minuty oczekiwania na swoją
kolejkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co ty tu za dywersje urządzasz? –
uśmiechnął się do niej zawadiacko, wyraźnie zadowolony, że jest zazdrosna o
spojrzenia obcych kobiet – Siadaj grzecznie na krzesełku, a ja pójdę się czegoś
dowiedzieć w rejestracji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ale zobacz jaka kolejka. Do jutra
będziemy tu sterczeć jak te kołki a i tak się nie doczekamy. Proszę, wracajmy
do domu. To bez sensu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Proszę cię przestań ze mną
dyskutować. – Pocałował jej spuchnięty policzek i nie zważając na prośby,
mieszające się z pogróżkami, odwrócił się na pięcie i pospiesznym krokiem
ruszył w głąb korytarza, do znajdującej się na jego końcu rejestracji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika przez chwilę rozważała plan
ucieczki, jednak zrezygnowała z niego, zdając sobie sprawę, że faktycznie
zaczyna zachowywać się jak dziecko. I to w dodatku bardzo rozkapryszone i
uparte. Głośno wypuściła powietrze i z rezygnacją opadła na drewniane
krzesełko, wpatrując się tęsknym wzrokiem w wyjściowe drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„A może by tak... Nie, nie, nie,
wykluczone!ˮ zamrugała kilka razy, odganiając od siebie kuszącą myśl i mocniej
przycisnęła koszulkę Alana, która w tym momencie służyła za wacik, do jątrzącej
się rany w skroni. „To tylko kilka ukłuć i będzie po strachu. Igieł mogą się bać
pięcioletnie dziewczynki, ale nie takie stare kozy jak ty. Weź, ty się w końcu
ogarnij!ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z zamyślenia wyrwał ją głośny kaszel
siedzącego naprzeciwko niej starszego mężczyzny oraz dobiegający z kąta
pomieszczenia histeryczny płacz małej córeczki, którą ojciec w pocie czoła
kołysał na rękach, jednak jego starania ciągle szły na marne. Dziewczynka
zanosiła się łzami z trudem łapiąc oddech. Przypominała rybkę, którą fala
wyrzuciła na brzeg. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Biedactwoˮ spojrzała na nią czułym
wzrokiem, powstrzymując w sobie chęć przytulenia się do dziecka „Jakbym
widziała siebie dwadzieścia lat temu.ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Helu, a twoje petunie w tym roku też
są takie leniwe? Moje nijak nie chcą kwitnąć – Dominika parsknęła stłumionym
śmiechem, przyglądając się z ciekawością dwóm starszym paniom, które nie
zwracając uwagi na gwar i krzątający się po korytarzu personel, rozmawiały w
najlepsze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Już jestem – Alan wyrósł przed nią
jak spod ziemi, sprawiając, że wzdrygnęła się i podskoczyła w górę na krześle.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ojej, naprawdę tak źle wyglądam? –
usiadł obok niej, przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika zamknęła oczy wsłuchując się w
miarowe bicie jego serca, które od czasu do czasu zagłuszał głośny stukot
szpitalnych drewniaków.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co mam powiedzieć, kiedy zapytają co
mi się stało? Nie chcę żeby ktokolwiek wiedział, że... – jęknęła w jego ciepłą
skórę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie denerwuj się, skarbie, zamierzam
wejść z tobą do środka i obronić cię przed każdym trudnym pytaniem – pocałował
czubek jej głowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Tylko bardzo cię proszę, bądź miły
dla pana chirurga, bo jeśli potraktujesz go tak jak... Igora – skrzywiła się
wypowiadając imię mężczyzny – to kto zajmie się doprowadzeniem jego twarzy do
jako takiego wyglądu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Chirurg powinien być wszechstronnie
uzdolniony, a jeśli zaszłaby taka potrzeba to nawet założenie samemu sobie
szwów nie powinno być dla niego problemem – roześmiał się, widząc, że humor
dziewczyny polepsza się z każdą chwilą. – Wiesz, ciągle jestem pod wrażeniem. Przepraszam,
ale naprawdę twoja buźka nie wygląda za dobrze. Z mojej koszulki, można wyżymać
krew, masz wargi jakby ci wstrzyknęli tonę botoksu, oczy umalowane wszystkimi
kolorami jakie można sobie tylko wyobrazić, a ty siedzisz tu, zupełnie
beztrosko, tulisz się do mnie i przepraszam, że to powiem, ale bardziej
przypominasz dziewczynę, która przed chwilą spadła ze schodów, a nie ofiarę
przemocy i próby gwałtu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– To nie jest tak, że o tym nie myślę.
Co chwilę pojawiają mi się przed oczami różne urywki wydarzeń, wiesz jak slajdy
wyświetlane przez projektor i pewnie przez długi czas zostanie mi jakiś
uszczerbek na psychice. No, ale co mam zrobić, czasu przecież nie cofnę,
prawda? – podniosła głowę z spojrzała mu głęboko w oczy – Coś się kończy, coś
się zaczyna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Co masz na myśli mówiąc "coś się
zaczyna"?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Potem ci powiem – zaśmiała się
zalotnie i z powrotem zatonęła w uścisku jego mocnych ramion, czując, że
właśnie znalazła najbezpieczniejsze miejsce na świecie, w którym nie jest w
stanie spotkać ją żadna krzywda. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Tego mi było trzeba. Nie żadnych
rozmów z psychologiem, nie terapii, nie leków. Alan wystarczy.ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drzwi do gabinetu otworzyły się z
cichym piskiem, a wisząca na nich tabliczka z numerem siedem zakołysała się
delikatnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Pani Łęcka? – Dominika podniosła
wzrok na doktora, stojącego w progu pokoju, który z szerokim uśmiechem na
ustach zapraszał ją do środka
zamaszystym gestem dłoni. – Kobiety w ciąży poza kolejnością – oznajmił
spokojnym, ale stanowczym głosem, kiedy w kolejce podniósł się ożywiony gwar
niezadowolenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„I
jak tu zawału nie dostać? Właśnie pożegnałam panieńskie nazwisko i stałam się
panią Łęcką, szkoda tylko, że nie mam na imię Izabela, mogłabym się chwalić, że
byłam inspiracją dla Prusa, kiedy tworzył dzieło swojego życia. A do tego
jeszcze ciąża. Nawet nie chcę myśleć, co on nagadał tej kobiecie w rejestracji,
albo co gorsza, co jej naobiecywał.ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No, pani Łęcka, dalej, nie mamy całej
wieczności – Alan z zawadiackim uśmiechem na ustach pomógł jej wstać i
pociągnął za sobą do gabinetu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Będziesz się w piekle smażył za te
kłamstwa – szepnęła, nie potrafiąc pohamować śmiechu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ja tylko nieco wyprzedziłem fakty. –
wzruszył ramionami i zamknął za nimi drzwi pokoju. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chirurg Jerzy Sobczak, jak głosiła
prostokątna tabliczka na jego uporządkowanym biurku, był mężczyzną, od którego
nie sposób było oderwać wzroku. Pierwsze co rzucało się w oczy to nad wyraz
niski wzrost. Dominika, mimo iż sama nie należała do wysokich osób,
przewyższała go o głowę, a przy barczystym i blisko dwumetrowym Alanie wyglądał
jak miniaturka człowieka. Biały uniform, który miał na sobie sięgał mu do
połowy łydek, a wysoko podwinięte rękawy odsłaniały krępe przedramiona,
porośnięte gęstym dywanem czarnych włosów. Jednak największą uwagę przykuwały
jego oczy, którymi spoglądał spod okularów osadzonych na czubku garbatego nosa.
Były jasne. Tak jasne, że ledwie barwiły się szarością. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Białe oczy, jak Boga kocham, białe
oczyˮ <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Alan, cieszę się, że cię widzę –
uniósł do góry głowę i posłał mu szeroki uśmiech, który wywołał urocze dołeczki
w pucołowatych policzkach. – To znaczy cieszyłbym się bardziej, gdybyśmy się
spotkali w przyjemniejszych okolicznościach. – uścisnął mu dłoń i poklepał go
przyjaźnie po ramieniu – Tylko proszę cię nie rośnij już, wpędzasz mnie w
kompleksy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dla ciebie wszystko, Jurku –
roześmiał się głośno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„No tak, dlaczego mnie to nie dziwi,
najpierw znajomy policjant, teraz znajomy lekarz, a ślubu, mogę się założyć,
udzieli nam znajomy ksiądz. Czy jest ktoś w tym mieście, kogo nie zna? Szczerze
w to wątpięˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Święty Boże, gdzie się podziała moja
kultura? Pani wybaczy – ujął jej dłoń i pocałował ją, jak to mieli w zwyczaju
robić zacni rycerze, ubiegający się o względy księżniczki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Panie Doktorze...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Jurku, proszę mi mówić po imieniu,
przyjaciele Alana są moimi przyjaciółmi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dominika – uśmiechnęła się
serdecznie, czując, że strach jaki do niedawna nie pozwalał jej spokojnie
oddychać odszedł w niepamięć. Żałowała, że nigdy w życiu nie spotkała na swojej
drodze lekarza, który choć w małym stopniu przypominałby Jurka. Każdy z którym
miała styczność, czy to w dzieciństwie, kiedy z jednej choroby przechodziła w
drugą czy podczas zawału mamy i długim dniom spędzonym w szpitalu przy jej łóżku,
każdy z nich okazywał się być nieczułym i obojętnym na ludzką krzywdę i
cierpienie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Ojojoj – zagwizdał głośno kiedy
Dominika odchyliła przesiąkniętą krwią koszulkę i odsłoniła jątrzącą się ranę
nad brwią. – Nie wygląda to za dobrze. Usiądź sobie wygodnie, o tutaj, a ja się
pobawię w szwaczkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wzięła głęboki oddech i opadła na
niskie łóżko ustawione na środku gabinetu. Dookoła wisiały plakaty
przedstawiające zdjęcia otwartych złamań u rąk i nóg oraz rysunek szkieletu z
dokładnie opisaną nazwą każdej kości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– W porządku? Zamknij oczy i pomyśl o
czymś miłym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika posłuchała rady lekarza,
rzuciła ostatnie spojrzenie stojącemu przy łóżku Alanowi i zacisnęła powieki,
przypominając sobie najpiękniejsze chwile, które dane jej było przeżyć w
ostatnim czasie. Każde wspomnienie było
nierozerwalnie związane z mężczyzną, którego kochała bardziej, niż była w
stanie wyrazić to słowami. Kąciki jej ust drgnęły, kiedy przed oczami pojawiło
się skąpane w bladym świetle świec przytulne wnętrze małego baru na plaży oraz
okrągły stolik w rogu sali nakryty białym koronkowym obrusem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> Przez dłuższą chwilę
przyglądał się jej miodowym oczom, w których błyszczały radosne iskierki.
Odgarnął jej z czoła zabłąkany kosmyk kasztanowo-rudych, wypłowiałych od
słońca, włosów i spuścił wzrok na rozchylone usta, pomalowane szminką w kolorze
soczystej brzoskwini.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> - Nie - przejechał
opuszkiem palca po jej spierzchniętej wardze. – Nie chcę, jeśli masz potem tego
żałować.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> - Nie będę – jęknęła,
przeglądając się w jego błękitnych oczach, przypominających odcieniem kolor
spokojnego morza w słoneczny dzień.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> </i><span class="apple-converted-space"><i><span style="color: #ae8f63; font-family: Georgia;"> </span></i></span><i>Zapanowała między nimi głucha cisza, która
nie ciążyła im, ani nie krępowała, a wprost przeciwnie dawała poczucie ukojenia
i spełnienia.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wzdrygnęła
się czując nieprzyjemne ukłucie i z powrotem wróciła do wspomnień, które
działały na nią lepiej niż znieczulenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> - Alan… - uśmiechnęła się promiennie wciąż nie
spuszczając z niego wzroku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> - Ciii – przysunął się
do niej, wodząc nosem po rumianym policzku – Nic nie mów. – zatopił dłoń w jej
długich włosach, drugą objął ją mocno w talii i nie mogąc się dłużej
powstrzymać, przelotnie musnął jej drżące wargi. Na początku delikatnie i
niepewnie, jak gdyby nie wiedział na ile może sobie pozwolić, lecz kiedy
usłyszał jej cichy jęk rozkoszy pogłębił pocałunek, wsuwając język w jej
rozchylone, proszące o więcej usta. Poczuła na ramionach dotyk jego szorstkich,
spracowanych dłoni. Przyciągnął ją jeszcze bliżej, żałując każdego centymetra,
jaki ich dzielił i przywarł do niej całym sobą, zamykając ją w klatce swoich
barczystych ramion. Całował coraz odważniej, przygryzając jej wargi, a ona z
radością oddawała mu każdy pocałunek, uświadamiając sobie, że już dawno nie
czuła tak wielkiego pożądania. Zachłannymi wargami schodził coraz niżej,
pieszcząc jej szyję i płatek ucha. – Uwielbiam cię – jęknął, omiatając ją
gorącym oddechem.*<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Głośno wypuściła powietrze i nie mogąc
dłużej utrzymać na wodzy drgających kącików ust uśmiechnęła się promiennie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
„Znamy się miesiąc a przeżyłam z nim więcej cudownych chwil,
niż przez cztery cholernie długie, wyprane z jakichkolwiek emocji lata z
Igorem. Dał mi więcej szczęścia niż mogłam sobie wymarzyć. Nawet nie chcę myśleć,
co by było, gdybym wtedy nie poszła z Reą na plażę, gdyby mi nie uciekła pewnie
nigdy bym go nie poznała i dalej żyłabym w toksycznym związku myśląc, że tak
właśnie wygląda prawdziwe życie, a nie to przekolorowane, które pokazują nam na
ckliwych romansach. Szukałam psa a znalazłam miłość. Nieźle. Gdyby Majka mogła słyszeć
moje myśli, jestem pewna, że powiedziałaby, że głupi ma zawsze szczęście.
Cóż... ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No i już po wszystkim – z zamyślenia
wyrwał ją piskliwy i nieco zachrypnięty głos doktora, który sprawnym ruchem
zdarł z dłoni gumowe rękawiczki i wyrzucił je do stojącego przy umywalce kosza
na śmieci. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Już? – Dominika otworzyła szeroko
oczy, nie kryjąc zaskoczenia. Myśli o Alanie i ich pierwszym pocałunku zupełnie
zawładnęły jej umysłem, odcinając ją od tego co się działo dookoła. Jurek,
gdyby tylko chciał i posiadał odpowiednie umiejętności, mógłby przeprowadzić
operację na otwartym sercu albo nawet wyciąć jej nerkę, a pewnie nawet by tego
nie zauważyła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Widzisz, a tak się bałaś – Alan podał
jej rękę i pomógł podnieść się z łóżka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Dziękuję, Jurku. Rzeczywiście, gdybym
wiedziała, że będę w rękach tak znakomitego chirurga nie stawiałabym oporu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Cieszę się, że mogłem pomóc, mam
wobec Alana ogromny dług wdzięczności – spojrzał znad zsuniętych na czubek nosa
okularów i uśmiechnął się do niego gorzko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Daj spokój – machnął ręką – Stare
dzieje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– No dobrze, już dobrze, niech ci
będzie – ujął dłoń Dominiki i uścisnął ją mocno – Życzę dużo zdrowia i obyśmy się
nieprędko spotkali, Moniko, przepraszam Dominiko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Moniko? Moniko? Moniko! Moniko!
Moniko! Moniko!ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jej pogodna i roześmiana twarz, na sam
dźwięk imienia znienawidzonej kelnerki, zmieniła się w zaciętą i kipiącą
złością, a przed oczami jak na zawołanie pojawiła się niska blondynka hojnie
obdarzona przez naturę, o zbyt mocnym makijażu i wyzywającym stroju, która
wdzięczyła się do Alana, gotowa oddać mu się na barowym stoliku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Kurwa macˮ zaklęła w myślach, a słowa
Maryli, które rozbrzmiewały w jej głowie, przekręciły rdzawy nóż, który kilka
godzin temu wbiła w jej serce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> Dla twoich wiadomości,
Alan jest teraz na kolacji z pewną sympatyczną blondyneczka, bodajże Moniką,
jeśli mnie pamięć nie myli. Spotkałam ich na mieście, przyznam, że wyglądał na
szczęśliwego. Widocznie miał już dość twoich kłamstw i stwierdził, że nie warto
marnować czasu dla kogoś takiego jak ty.**<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Jak mogłam o tym zapomnieć<o:p></o:p>ˮ</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zupełnie obojętna na to co dzieje się
dookoła wyszła z gabinetu. Gwar pękającej w szwach poczekalni zupełnie nie
docierał do jej uszu. Jedno słowo, które przez przypadek wyrwało się Jurkowi,
zburzyło cały spokój, który z tak wielkim trudem starała się osiągnąć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
„Monika. Monika. Monika. Pieprzona lafirynda. Monika. Ja
pierdolę. Miałam, kurwa mac, nie kląć tyle. Co za suka!ˮ<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Wsiądziesz do środka czy będziemy tak
stać do rana? – podniosła na Alana nieobecny wzrok i dopiero zaczęło do niej docierać
gdzie jest i co się dzieje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szpitalny parking wypełniały samochody
ustawione ciasno, jeden obok drugiego, a światła wysokich latarni odbijały się
na ich karoseriach, tworząc czerwono-złote cienie, do złudzenia przypominające
warkocze komet. Deszcz nareszcie ustał, jednak pozostawił po sobie pamiątkę w
postaci rozległych kałuż, w których migotały odbicia gwiazd, gęsto usianych na
niebie obok okrągłego księżyca. Powietrze było rześkie i wilgotne, a delikatny
wiatr przywiał do jej nozdrzy zapach morskiej bryzy pomieszany z kwitnącą w
szpitalnym parku lawendą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Skarbie? – Alan stał obok, otwierając
przed nią drzwi swojego samochodu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Przepraszam, trochę się zamyśliłam –
powiedziała spokojnie, starając się ukryć swoje zdenerwowanie i czując na sobie
badawcze spojrzenie błękitnych oczu mężczyzny wsiadła pospiesznie do środka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna głośno odetchnął i powolnym
krokiem obszedł auto dookoła ze zwieszoną nisko głową. Dominika śledziła go
wzrokiem przez przednią szybę czarnego Opla Insigni. Był zgarbiony, jakby
dźwigał na barkach ogromny ciężar, a jego zasępiona mina sprawiała, że miała
ochotę wybiec z samochodu i go przytulić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Powiesz mi co się stało? Odkąd wyszliśmy z gabinetu jesteś
jakaś... – usiadł za kierownicą i spojrzał na nią uważnie, szukając w głowie
odpowiedniego słowa – Nie wiem, jakaś dziwna? Zrobiłem coś nie tak?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Nie! Wszystko w porządku, po prostu czuję, że padam na
pysk – skłamała, nie spuszczając wzroku z krajobrazu za oknem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Popatrz na mnie. – ujął ją pod brodę i zmusił by odwróciła
się w jego stronę – Może nie znamy się zbyt długo, ale potrafię odróżnić, kiedy
coś cię gryzie, tak jak teraz. Widzę, że coś nie gra, nie wmawiaj mi że jest
inaczej. Dlaczego nie chcesz mi o tym powiedzieć? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Widziałeś się dzisiaj z Moniką? – wyrzuciła z siebie
ciążące słowa z prędkością karabinu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Z Moniką z baru! – krzyknęła nie potrafiąc dłużej zapanować
nad emocjami – Czy się z nią widziałeś!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Tak, ale...<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
– Co? – jęknęła i schowała twarz w drżących dłoniach. Nie była w stanie dłużej walczyć z cisnącymi się do jej oczu łzami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
--------------------------------------------------------</div>
<div class="MsoNormal">
* fragment ROZDZIAŁU
DWUDZIESTEGO TRZECIEGO<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
** fragment ROZDZIAŁU
DWUDZIESTEGO DZIEWIĄTEGO<span style="font-size: 14pt;"><o:p></o:p></span></div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com53tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-64463937985675434492015-06-28T19:24:00.000+02:002015-06-28T19:24:12.918+02:00ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Ciężkie,
masywne drzwi ustąpiły pod naporem silnych barków, rozwścieczonego do granic
możliwości Alana oraz jego mocnych kopnięć wymierzanych w nie raz za razem, po
czym wyrwane z zawiasów zakołysały się i uderzyły z głośnym hukiem o stojącą za
nimi komodę. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Zdjęcia
z dzieciństwa, oprawione w porcelanowe ramki oraz szklany wazon, wypełniony
bukietem krwistoczerwonych róż, który Dominika tego ranka dostała od Igora,
zsunęły się z blatu szafki i z impetem roztrzaskały w drobny mak o drewniane
klepki wypastowanego parkietu. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Małą sypialnię na poddaszu, pogrążoną w nikłym świetle
nocnej lampki, palącej się przy łóżku, rozjaśniła strużka jaskrawego blasku,
która wdarła się do pomieszczenia z korytarza, a razem z nią, kipiący ze złości
i chęci zemsty Alan. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Przystanął w pół kroku, patrząc z niedowierzaniem na
łóżko. Spodziewał się, że widok, jaki zastanie po wywarzeniu, stojących mu na
przeszkodzie drzwi nie przypadnie mu do gustu, jednak nigdy nie przypuszczał,
że w jego życiu nadejdzie dzień, kiedy zapragnie skopać kogoś tak mocno, by
połamać mu wszystkie żebra lub skręcić mu kark, tak jak się ukręca łodygi
kukurydzy, by dostać się złocistych kolb. Wiele razy wpadał w furię, jednak to
co poczuł, patrząc na bezbronną dziewczynę, którą kochał nad życie i śliniącego
się nad nią frajera, było czymś silniejszym i o stokroć groźniejszym, jak
obłęd. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Dominika leżała na łóżku. Była naga i przerażona. Miała
pokaleczoną i spuchniętą wargę, a na jej
lewym policzku malował się pokaźnych rozmiarów żółto-fioletowy siniak. Krew,
która sączyła się ciurkiem z rozciętego łuku brwiowego, spływała po zalanej
łzami twarzy, mieszała się z rozmazanym makijażem i wsiąkała w białą,
bawełnianą pościel. Płakała w głos, błagając o litość, jednak Igor ani myślał
odpuszczać. Wciąż siedział na niej okrakiem, jedną ręką krępował jej
nadgarstki, drugą wędrował po jej ciele, ugniatając spoconymi dłońmi jędrne
piersi i uda. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Ty skurwielu! –
Alan w jednej chwili doskoczył do łóżka, a odłamki potłuczonej butelki
po winie, szklanego wazonu oraz porcelanowych ramek zachrzęściły pod ciężkimi
butami, które miał na sobie. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Igor, przyćmiony wypitym alkoholem i buchającym w nim
pożądaniem podniósł na niego rozwścieczony wzrok, jakby dopiero zdał sobie
sprawę, że plan, który układał w głowie przez całą drogę na Hel, właśnie legł w
gruzach. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Ty skurwielu! – wycedził przez zęby, zacisnął dłonie na
jego przepoconym ciele i z łatwością zrzucił go z łóżka na podłogę. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Dominika westchnęła głośno, czując niewysłowioną ulgę,
jakby okazało się, że ktoś w ostatniej chwili przeciął sznur szubienicy, na
której miała zawisnąć, lub po naciśnięciu spustu przytkniętego do jej skroni
pistoletu okazało się, że magazynek jest pusty. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Głośne
bicie jej serca było jednym dźwiękiem, który przebijał się przez głuchy odgłos,
wyjącej gdzieś niedaleko policyjnej syreny. Jej dźwięk z każdą chwilą
przybierał na sile i stawał się coraz wyraźniejszy, utwierdzając ją w
przekonaniu, że pomoc faktycznie nadchodzi, a nie jest jedynie wytworem jej
wyobraźni. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
W
tym samym momencie do pokoju wbiegła mama. Okrążyła łóżko, sprawnie omijając
bezwładne ciało Igora, który resztkami sił zasłaniał twarz przed spadającymi na
nią z ogromną siłą ołowianymi pięściami Alana. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Chodź, Kochanie – pomogła córce wstać z łóżka i okryła ją szczelnie ciepłym,
polarowym kocem w szwedzką kratę, zasłaniając nagie i roztrzęsione ciało. – Już
dobrze. Nie płacz, córciu, już po wszystkim. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Dominika
wsparła się na jej ramieniu, wykrzywiając usta z grymasem.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Każdy
krok sprawiał jej dotkliwy ból. Sunęła powoli w stronę drzwi, czując jak stopy
pokaleczone o drobne odłamki rozbitej butelki spływają strużką krwi,
zostawiając za sobą czerwone ślady. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
„Bądź silna, bądź silna, wystarczy tych łez na dzisiaj.‟
powtarzała w myślach niczym mantrę, starając się nie wybuchnąć płaczem, który
czuła gdzieś w okolicach zaciskającego się gardła i piekących oczu. „Mama nie
może się denerwować, muszę by silna dla niej.‟ spojrzała na zatroskaną twarz
kobiety, która dotąd rześka i promienna, pod naporem strachu o jedyne dziecko i
złości na niedoszłego zięcia postarzała się o kilka, a może nawet kilkanaście
lat. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Alan – jęknęła cicho i nim wyszła z pokoju, zebrała w sobie resztki odwagi, by
obejrzeć się za siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Poradzi sobie, nie martw się. – uspokoiła ją – Za chwilę będzie tu policja. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Miała
rację. Alan siedział okrakiem na miednicy Igora i przygniatał go do podłogi,
raz za razem wymierzając mu siarczysty cios, który coraz bardziej rujnował
dotąd zadbaną i wypielęgnowaną do granic zdrowego rozsądku twarz, zmieniając ją
w zakrwawiony bezkształt. Krew była wszędzie. Lała się gęstym brunatnym
strumieniem z rozbitego nosa, wypływała z ust, na skutek rozciętych warg i
kilku wybitych zębów, a powieka, mieniąca się wszystkimi odcieniami brązu i
fioletu, nabrzmiała i opadła, zasłaniając opuchlizną całe oko. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Chciała,
żeby Alan mu dołożył, żeby odpłacił mu za krzywdę, jaką jej wyrządził, tak by
nigdy więcej nawet nie przeszło mu przez myśl o podniesieniu ręki na kobietę,
jednak kiedy zobaczyła pokiereszowaną twarz Igora, który nie był już w stanie
broni się przed nieustającymi ciosami, jęknęła z przerażeniem i ponaglana przez
mamę, wyszła z pokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
"Miałaś
nie płakać, miałaś być twarda, co z tobą jest, miałaś nie tęsknić, miałaś już
nie śnić"* schodząc po schodach nuciła w myślach piosenkę, która za każdym
razem, kiedy była bliska załamania sama cisnęła się jej do głowy. Odśpiewała
ulubiony fragment i zaczęła ponownie od początku, starając się uspokoić ciągle
rozdygotane ciało. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Usiądź, kochanie, zaraz przyniosę ci... – mama przerwała w pół słowa, kiedy na
podjeździe przed domem z piskiem opon zatrzymały się dwa radiowozy, a ich
czerwono-niebieskie koguty odbijały się w oknach gościnnego pokoju. – ...
herbaty. – dodała pod nosem i pobiegła w stronę wejściowych drzwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Dominika
usiadła na sofie, wpatrując się nieobecnym wzrokiem przed siebie. Ciągle miała
przed oczami urywki najgorszego dnia, jaki dane jej było przeżyć. Wspomnienia
nie dawały za wygraną, co chwilę pojawiał się nowy obraz. Igor, siedzący nieruchomo na łóżku, z pomiętą
koszulą Alana w spoconych dłoniach. Butelka wina rozbijana z impetem o podłogę.
Pierwszy cios, którym rozszarpał jej wargę. Trzask rozdzieranego materiału
koronkowych majtek. Jego obleśne ręce na jej skórze. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Przebiegł
ją dreszcz, wierzchem dłoni otarła drobne kropelki potu, które pojawiły się nad
jej górną wargą i wsłuchując się w skrawki rozmowy mamy z policjantami
zacisnęła szczelniej koc. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
– W
górę i w lewo – wskazała dłonią wnętrze domu – Proszę się pospieszyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Głuchą
ciszę panującą w salonie przerwał głośny stukot ciężkich oficerek. Dominika
niechętnie obejrzała się za siebie. Nie chciała widzieć zbyt wiele, żeby
później nie musieć mierzyć się z
powracającymi wspomnieniami. Wolała mieć mniej do zapominania, jednak ciekawość
wzięła górę nad rozsądkiem. Po schodach prowadzących do jej pokoju, w którym
właśnie Alan wymierzał sprawiedliwość, katując Igora do nieprzytomności,
wbiegała trójka rosłych policjantów. Pierwszy z nich, który jak się domyśliła
dowodził akcją, wyjął z kabury pistolet i odbezpieczył go a zaraz potem z
głośnym okrzykiem wpadł do jej sypialni na poddaszu, a za nim pozostała dwójka.
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
– Po
co ta broń, przecież ... – westchnęła i schowała twarz w dłoniach.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Nie wiem, kochanie, pewnie mają takie procedury.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Do salonu pospiesznym krokiem weszła mama. W jednej ręce
trzymała buteleczkę wody utlenionej i opatrunki, w drugiej duży kubek parującej
herbaty, gęstej od zawrotnej ilości rozpuszczonego w niej miodu.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
– Pij, kochanie, to ci dobrze zrobi. –
postawiła z brzękiem szklankę na niskim stoliku i usiadła obok niej na kanapie
– Ale najpierw mi się pokaż – wsunęła dłoń pod jej podbródek i zmusiła by odwróciła się w jej stronę – Uch,
nie wygląda to zbyt dobrze – skrzywiła się i polała wodą zranione miejsca.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Piecze, jak wszyscy diabli – syknęła przez zęby i mocniej zacisnęła dłonie na
okrywającym ją polarowym kocu. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Kochanie, czy Igor... czy on... – mama nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.
Widziała jak na dźwięk jego imienia, Dominika nieruchomieje i wstrzymuje
oddech, jakby sama słowo było dla niej przeżyciem bliskim zawału. Jednak
musiała wiedzieć – Czy on zdążył?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Nie, ale gdyby Alan spóźnił się chociaż minutę, gdybyś nie zadzwo...</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Ciii, kochanie – przyciągnęła ją do siebie i mocno przytuliła, kołysząc w
ramionach – nie myśl o tym, co by było gdyby. Najważniejsze, że zdążył i nie
doszło do najgorszego. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Tak się bałam mamusiu, tak się go bałam. – rozpłakała się w głos, nie potrafiąc
dłużej zapanować nad cisnącymi się do oczu łzami. – Modliłam się, żeby te
ziółka, które piłaś przed snem nie zadziałały. Gdybyś zasnęła i nie przyszła na
górę...</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Już dobrze, jesteś cała i zdrowa – tuliła ją mocno do siebie, nie przestając
głaskać jej kasztanowych włosów, które gęstą kaskadą opadły na ramiona. – Bóg
miał cię w swojej opiece. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Na
schodach ponownie rozległ się donośny dźwięk ciężkich kroków. Dwóch policjantów
prowadziło zakutego w kajdanki Igora. Był nisko pochylony do ziemi, a z jego
rozkwaszonej twarzy kapała krew, zostawiając na drewnianych stopniach czerwone
ślady. Dominice przyszły na myśl wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to w wakacje razem
z rówieśnikami bawiła się w podchody, i dając wskazówki rysowała na spalonej
słońcem ziemi strzałki albo usypywała właściwą drogę kamykami lub pąkami
żółtych mleczy. Po śladach krwi Igora można było dojść jak po sznurku do
zaparkowanego na podjeździe radiowozu. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Jeszcze z tobą nie skończyłem, suko – splunął śliną
zmieszaną z krwią i roześmiał się demonicznym śmiechem, odsłaniając poszarpane
dziąsła pozbawione dwóch górnych jedynek. Dominikę w jednej sekundzie przebiegł
dreszcz, a żołądek mimo iż pusty zaczął podrywać się w odruchach wymiotnych. Poczuła
jak zakryte ciepłym kocem ramiona pokrywają się gęsią skórką, a łydki znów
zaczynają się trząść. Skrzywdził ją i upokorzył, wiedziała, że strach i odraza
to normalne emocje, jakie odczuwa kobieta, patrząc na bandytę, który obdarł ją
z ubrań, pobił i o mały włos nie zgwałcił. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
„Uspokój się, natychmiast masz się uspokoić, rozumiesz?‟
nakazywała sobie w myślach, zmuszając się do równomiernego, głębokiego oddechu.
„Właśnie o to mu chodziło, chce cię zastraszyć i zniszczyć twój porządek, nie
możesz mu na to pozwolić. Zbyt wiele przez niego wycierpiałaś, nie możesz dać
mu tej satysfakcji, że znów ma nad tobą władzę.‟ Głośno odetchnęła przyglądając
się dwójce policjantów, którzy prowadząc jej niedoszłego męża zakutego w
kajdanki, zginęli w półmroku korytarza, a potem zatrzaskując za sobą wejściowe
drzwi, wsiadają do radiowozu i odjeżdżają. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Domka, co się dzieje? – Do salonu niczym przeciąg
wpadła Majka. Miała na sobie szare dresy, znoszony podkoszulek, rozciągnięty
przy kołnierzyku oraz wysokie kalosze w jaskrawym kolorze zieleni. Była cała
przemoknięta. Burza blond loków, która zawsze zdobiła jej dziewczęcą, piegowatą
buźkę, zmieniła się w nasiąkniętą hektolitrami deszczu czuprynę. Podbiegła do
siedzącej na kanapie przyjaciółki, kucnęła przed nią, przyglądając się z
rozpaczą ranom na jej twarzy, które z każdą chwilą wyglądały coraz groźniej.
Siniak pod okiem rozlał się na cały policzek, a fioletowo-żółty odcień ustępował
miejsca głębokiemu burgundowi. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Rozcięty łuk brwiowy
nie przestawał krwawić. Wanda co chwilkę zmieniała opatrunki, przemywała ogniący
ślad wodą utlenioną i przykładała do opuchniętej twarzy woreczek z lodem.
Wszystko na nic. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Majeczka – jęknęła i głośno wydmuchała nos.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Słyszałam syreny... Tomek akurat wracał od brata,
mówił, że radiowozy jechały w tą stronę... Domka, ja wiedziałam, że coś ci się
stało, po prostu wiedziałam. Odkąd ode mnie wyszłaś byłam niespokojna. Co
chwilę próbowałam się do ciebie dodzwonić, chyba ze dwadzieścia razy, a potem
sobie przypomniałam, że rozładował ci się telefon. Te syreny, od razu wsiadłam
na rower i przypędziłam tu w deszcz. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Nie trzeba było, już po wszystkim – westchnęła, czując,
że podobnie jak jej telefon jest bliska wyczerpania baterii.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Nie trzeba było? Chyba sobie ze mnie jaja robisz! Nie
trzeba było. – przedrzeźniła ją wywracając teatralnie niebieskimi oczami. –
Trzymajcie mnie, ludzie! Zaczynasz bredzić moja droga, ale spokojnie, wybaczam
ci, patrząc na twoja buźkę, masz prawo mówić od rzeczy. – uśmiechnęła się
smutno i założyła jej za ucho zabłąkany kosmyk włosów. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Aż tak źle wyglądam? </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Jeszcze troszkę ci brakuje, żeby straszy tobą małe
dzieci, ale bywały dni, kiedy prezentowałaś się o niebo lepiej. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<span lang="EN-US">„</span>Moja
Majeczka, jedyna w swoim rodzaju. Nie znam drugiej takiej osoby, która bez
najmniejszego problemu i wysiłku potrafiłaby w kilka sekund zmienić ciężką,
nieprzyjemną atmosferę w miłe popołudnie. Tak właśnie zrobiła przed chwilką.
Wbiegła do pokoju rozczochrana i przemoknięta do suchej nitki i zamiast mnie
pocieszać i zapewniać, że wszystko się ułoży, sprawiła, że na chwilę
zapomniałam o tym co się stało i szczerze się roześmiałam, na wieść, że gdyby
trochę mnie podrasować, mogłabym starać się o etat w wesołym miasteczku jako
główna zjawa w tunelu strachu. To szczęście mieć taką przyjaciółkę u boku,
kiedy wali ci się cały świat na głowę.‟</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Rozumiem, że to komplement – uśmiechnęła się na tyle szeroko, na ile
pozwalała jej rozbita i puchnąca z każdą
chwilą warga. – Dziękuję, że przyszłaś. Od razu mi lepiej.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
– No
i teraz dopiero zaczynasz mówić z sensem. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Twarz
Wandy również się rozpogodziła. Perlisty śmiech córki był dla niej wart więcej
niż wszystkie skarby tego świata. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Przepraszam pójdę się ubrać – podniosła się z trudem, czując uciążliwy ból,
biegnący od galaretowatych nóg, jakby pozbawionych kości i mięśni, poprzez
zaciskający się na jej brzuchu rdzawy pas aż do podstawy czaszki. – Mamuś mogę
założyć twoje rzeczy? – zatrzymała się w pół kroku, przypominając sobie, że z
jej sypialni ciągle nie wyszedł Alan oraz starszy policjant, który dowodził
akcją. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Oczywiście, kochanie, pomogę ci.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Dziękuję, poradzę sobie. – pospiesznie weszła do sypialni mamy i zamknęła za
sobą drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
Wyjęła
z szafy beżowy sweter z miękkiej wełny zapinany pod szyją na trzy okrągłe
guziki oraz luźne lniane spodnie, które mocno ścisnęła w pasie sznureczkiem z
tego samego materiału. Przeczesała palcami potargane włosy i patrząc w lustro
wzięła kilka głębokich oddechów. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
–
Czy jeszcze kiedyś wejdę swobodnie do swojej sypialni bez ataku panicznego
strachu? – powiedziała do siebie przyglądając się swojej twarzy w odbiciu
lustra – Bez malujących się przed oczami obrazów pijanego i obleśnego Igora i
jego krwi na rękach Alana?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
„Boże święty, Alan.‟ przed oczami stanęła jej
rozwścieczona twarz mężczyzny, jego zaciśnięte zęby oraz szare oczy buchające z
furii. „Mam nadzieję, że nie będzie odpowiadał za dotkliwe pobicie. Oby nikomu
nie przyszło do głowy obwiniać go za cokolwiek. Niech nikt się nie waży
powiedzieć, że mógł go jedynie obezwładnić i czekać do przyjazdu policji,
uniemożliwiając mu ucieczkę, a nie od razu rzucać się na niego jak wygłodniały
wilk na odłączoną od stada bezbronną owcę. Nie ręczę za siebie, jeśli będzie
musiał ponieść jakąś karę.‟</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Rozmasowała piekące nadgarstki, na których malowały się
czerwone ślady po mocnym uścisku Igora. Była przekonana, że delikatne i zadbane
ręce pozbawione jakiejkolwiek siły, stworzone do nakładania kremu na zadbaną
twarz i podpisywania umów, nie są w
stanie zadać jej tyle bólu, nie tylko fizycznego w postaci siniaków i zadrapań,
ale przede wszystkim bólu psychicznego, który jest o wiele trudniejszy do
zniesienia. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Obyś się smażył w piekle – wycedziła przez zęby i
wyszła z pokoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
W salonie, razem z mamą, krzątającą się wokół stołu,
Majką, która rozmawiała z kimś przez telefon oraz opartym o kominek
Alanem, czekał na nią policjant.
Wyglądał na nie więcej niż trzydzieści pięć lat. Miał wysokie czoło, długi
nieco zgarbiony nos i mocno zarysowany podbródek co w połączeniu sprawiało, że
niełatwo było oderwać od niego wzrok. Podniósł się kiedy weszła do
pomieszczenia i zasalutował. Wydawał się wysoki i dobrze zbudowany, jednak w porównaniu
ze stojącym za nim Alanem, traciło się przekonanie o jego masywnej posturze. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Starszy Aspirant, Ireneusz Pietrzak. Jak się pani
czuje, pani Dominiko? – jego głos, mimo iż zachrypnięty i skrzekliwy, był miły
dla ucha. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Dziękuję, bywało lepiej – wzruszyła posępnie ramionami
i opadła na kanapę. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Chciałbym z panią chwilę pomówić – powiedział łagodnie.
– Pozwoli pani, że wyjmę notes i spiszę zeznania? </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Dominika zastygła w bezruchu, wiedziała, że nadejdzie ta
chwila, kiedy będzie musiała o wszystkim opowiedzieć z najdrobniejszymi
szczegółami. Wrócić do chwili, kiedy weszła do swojej sypialni i zobaczyła
bliskiego załamania Igora, o tym jak na przemian bił ją i całował, śmiał się w
głos i groził, że wywiezie ją zagranicę. Nie była na to gotowa. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
„Czy kiedykolwiek nadejdzie chwila, kiedy będę mogła
swobodnie o tym rozmawiać? Nie sądzę. Każdy czas jest nieodpowiedni na takie
tematy, a ten wieczór, zaraz po całym zajściu jest najgorszy z możliwych.‟</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Ja nie... – zaczęła i urwała w półsłowa podnosząc na
Alana błagalny wzrok, w nadziei, że kolejny raz uda mu się ją uratować. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Stał naprzeciw niej, jedną ręką wspierał się o kominek z
czerwonej cegły, drugą trzymał na biodrze. Wydawał się wyższy i potężniejszy
niż zwykle. Mięśnie pod jasną koszulką ciągle były napięte, jakby czekał w
gotowości na kolejną bójkę, ale oczy były już spokojniejsze. Oddychał wolno i
miarowo, nie spuszczając wzroku z kobiety, dla której, jak się przekonał byłby
w stanie nawet zabić i nie mieć z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia.
Dominika przez dłuższą chwilę zatrzymała wzrok na jego poranionych kostkach.
Gdyby nie one oraz liczne plamy krwi na jego bluzce, nigdy nie uwierzyłaby, w
to co się stało. Jeśli miałaby zgadywać, stawiałaby raczej na wyczerpujący
trening na siłowni lub wielogodzinny połów. Nie wyglądał na uczestnika bójki.
Nie miał najdrobniejszego siniaka, ani nawet zadrapania. Jedyne co zdradzało
prawdę to liczne ślady krwi Igora na jego jasnej koszulce oraz poranione
kostki, którymi jak się domyśliła pozbawił go dwóch przednich zębów. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Pani Dominiko, słyszy mnie pani? – z zamyślenia wyrwał
ją chrapliwy głos policjanta. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Tak, prze... – z trudem przełknęła ślinę, czując jak
gula w jej gardle rośnie z prędkością światła – przepraszam, ja... – znów
przeniosła wzrok na Alana. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Zrozumiał od razu, nie musiała nic więcej mówić.
Wyprostował się i podszedł do policjanta. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Irek, proszę cię nie męcz jej – powiedział spokojnym
tonem, kładąc mężczyźnie dłoń na ramieniu.
– Ona nie da rady, jest cała w strzępach. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Alan, obiecałeś, że nie będziesz mi utrudniał śledztwa.
– podniósł na niego surowy wzrok – Tylko dlatego pozwoliłem ci tu zostać, wróć
na miejsce i bardzo cię proszę nie przerywaj. Im szybciej przez to przebrniemy
tym lepiej dla nas wszystkich, a przede wszystkim dla pani, pani Dominiko. –
zwrócił się do niej i wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki cienki notes
oprawiony czarną skórą i długopis. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Alan głośno westchnął, nie lubił jak ktoś wydawał mu
polecenia, a już na pewno nie takie. Jeśli Irek myślał, ze będzie stał z boku i
przyglądał się, jak Dominice z każdym słowem pęka serce, to się grubo mylił.
Nie pozwoli na to, choćby miał go siłą wyrzuć za drzwi. Lubił go i szanował, a kiedy
zobaczył, go w drzwiach sypialni Dominiki poczuł ulgę. Wiedział, że jest dobrym
i kompetentnym policjantem, a co najważniejsze, był jedną z niewielu osób,
którym ufał. Znali się od dawna, jeszcze zanim Alan razem z Marylą wyjechali do
Anglii. Były dni kiedy dzwonili do siebie i długimi godzinami rozmawiali przez
telefon, a pierwszego wieczora po powrocie do Polski wyszli razem do baru i
napili się jak nigdy wcześniej. Mimo to nie uważali się za przyjaciół, nie
zwierzali się sobie z największych tajemnic, nie podrywali razem dziewczyn, nie
mieli wspólnych zainteresowań. Po prostu ufali sobie, lubili spędzać razem czas
i wiedzieli, że zawsze mogli na siebie liczyć. Teraz jednak nie mógł przystanąć
na jego prośbę. Miłość i troska o kobietę jego życia oraz jej rodzinę brała
górę nad procedurami.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Pozwoli pani – otworzył notes i zamaszystym pismem
nakreślił kilka słów w prawym górnym rogu kartki – Czy chce pani, abym zadawał
pytania, a pani będzie na nie szczegółowo odpowiadać, czy woli pani sama podjąć
opowieść nie pomijając żadnego wątku?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Ja... – zaczęła niepewnie szukając w głowie
odpowiednich słów – Nie chcę o tym rozmawiać. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Dominiko, mogę tak się do pani zwracać? – kiedy dała mu
przyzwolenie, potakując głową, podjął temat – Rozumiem, że jest ci ciężko. Masz
za sobą bardzo traumatyczne przeżycia, ale jestem tu po to, żeby ci pomóc w
ukaraniu mężczyzny, który wyrządził ci krzywdę. Bez twoich szczegółowych zeznań
nie będę wstanie tego dla ciebie zrobić. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Dominika zwiesiła nisko głowę i obserwowała jak szklanka
z zimną niedopitą herbatą drży w jej dłoniach. Znów zbierało się jej na płacz</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Alan ma rację – wtrąciła się Majka, która dłużej nie
potrafiła znieś widoku dławiącej się od łez przyjaciółki – Panie Irku,
przepraszam wyrwało mi się, panie władzo, rozumiem, że takie są procedury, musi
pan wszystko skrzętnie spisać, ale co tu dużo mówić, proszę na nią spojrzeć i
być człowiekiem, jedyne czego teraz potrzebuje to długiej kąpieli i odpoczynku.
Proszę...</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Nie prosiłem pani o pomoc – wszedł jej w słowo,
przybierając ton nieznoszący sprzeciwu. Po jego miłym i łagodnym głosie nie
zostało ani śladu – Drodzy państwo, chciałbym już spisać raport i przedstawić
go odpowiednim organom, aby móc wyciągnąć konsekwencje. Nie pomagacie mi,
mógłbym nawet powiedzieć, że uniemożliwiacie mi prowadzenie śledztwa, dlatego
jeszcze raz proszę o ciszę, inaczej będę zmuszony wyprosić was z pokoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Dominiko? – zsunął się na skraj fotela, zbliżając do
siedzącej naprzeciwko kobiety – Może wolałabyś porozmawiać ze mną w cztery
oczy? Jeśli to ci pomoże mogę poprosić twoich bliskich o opuszczenie pokoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Nie, chcę, żeby zostali – powiedziała zdecydowanym
głosem. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Dobrze. Możemy
kontynuować? – nie czekając na odpowiedź, przeszedł do przesłuchania – Proszę powiedz mi jak długo
znasz Igora.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Cztery lata, poznaliśmy się w jednym z klubów, chwilę
po tym jak przeniosłam się do Warszawy na studia – mówiła powoli, ważąc w
ustach każde słowo. Wspomnienie tamtego dnia było dla niej jak posypanie
niezabliźnionych ran solą. Bolało i piekło. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
W pokoju zapadło milczenie. Jedynym dźwiękiem był szum wzbierającego
na sile deszczu, który bębnił o blaszany parapet oraz uporczywy brzęk,
krążącego nad ich głowami komara. Mama stała za nią i dodając otuchy, rozmasowywała jej napięte
barki. Majka siedziała obok trzymając ją za rękę. Alan, mimo próśb policjanta
nie ruszył się z miejsca, stał nad nim, obserwując go z uwagą. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Jak się między wami układało? – odczekał chwilę,
upewniając się, że Dominika nic już nie doda od siebie i zadał kolejne pytanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Wydawało mi się, że dobrze, ale od początku ten związek
nie miał szans na powodzenie. On mnie nie zauważał, traktował raczej jak
asystentkę a nie swoją kobietę. Myślałam, że tak właśnie wygląda prawdziwe
życie, nigdy nie byłam z innym mężczyzną, tak na poważnie, więc nie miałam
porównania. Nie sądziłam, że można inaczej, dokąd nie poznałam Alana –
spojrzała mu w oczy, a jego ciepły uśmiech dodał jej sił. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Igor przyjechał tu, do domu twojej matki bez
zapowiedzi? – pospiesznie zadał kolejne pytanie, nie pozwalając się jej
rozkojarzyć. Zaczęła mówić, składała zeznania, musiał dopilnować, żeby dobrnęła
do końca historii. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Tak, dziś rano zjadł z nami śniadanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Czy od początku zachowywał się agresywnie?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Nie – parsknęła ironicznym śmiechem – zachowywał się
jak zwykle. Mówił tylko o sobie i swojej firmie, przechwalał się sukcesami w
pracy i...</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Gnojek – Majka nieświadomie wypowiedziała na głos
słowo, które tłukło się jej w głowie od dłuższego czasu, właściwie odkąd kilka
lat temu poznała młodego pana prezesa Igora Dąbrowskiego. – Przepraszam, już
będę cicho – teatralnie przyłożyła do ust wskazujący palec, obiecując
milczenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Możesz mi opowiedzieć jak wyglądał ten dzień od
początku do końca? Chciałbym wiedzieć, jak się zachowywał, co mówił i w jaki
sposób doszło wybuchu agresji z jego strony?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Ja... ja chciałam do niego wrócić – wydyszała z trudem
czując, że im bliżej końca historii, tym trudniej jest jej odpowiadać na
zadawane pytania – Chciałam spakować swoje rzeczy i razem z nim wrócić do
Warszawy. Przyjęłam pierścionek zaręczynowy, oświadczył mi się kiedy jedliśmy
śniadanie, a zaraz potem pokazał zdjęcia dziecięcego pokoju, który rzekomo
przygotował podczas mojej nieobecności w mieszkaniu. Tym mnie przekonał.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Powiedziałaś rzekomo, czy to znaczy, że kłamał?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Tak – zacisnęła mocno powieki – to były przypadkowe
zdjęcia znalezione w internecie. Wyznał mi prawdę, kiedy zamknął się ze mną w
pokoju. Przyjechał tu z gotowym planem zemsty za niewierność, tak mi
przynajmniej powiedział.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– To znaczy, że wiedział, że poznałaś tu Alana i
zamierzasz zostawić go dla niego? </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Tak, wiedział. – wychrypiała, prosząc w myślach, żeby
nie ciągnął dalej tego tematu, inaczej będzie musiała powiedzieć o Maryli i jej
chytrym planie, który, gdyby nie jej siostrzeniec, mógł się zakończyć
katastrofą. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Czy powiedział ci, kto mu o tym doniósł?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Tak – podniosła wzrok na Alana i głośno westchnęła.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Mężczyzna w tej samej chwili znieruchomiał, jakby jakaś
magiczna siła zamieniła go w skałę. Mięśnie pod jego koszulką napięły się
niczym struny, a twarz ze spokojnej i opanowanej znów stała się groźna i
zacięta. Jedynie unosząca się szybko klatka piersiowa, zdradzała jego
zdenerwowanie. Wiedział, domyślił się nim z jej ust padło imię jego ciotki. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Możesz powiedzieć, kto to zrobił i dlaczego? </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Maryla – powiedziała tak cicho, że sama nie była pewna,
czy wypowiedziała jej imię na głos i czy ktokolwiek poza nią to usłyszał. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Co? – Mama i Majka w zgodnym chórze zawyły nie kryjąc
złości. Jedna przez drugą wykrzykiwały pogróżki pod adresem kobiety, która
jeszcze do niedawna była jedną z dobrych znajomych Wandy. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Drogie panie, ostatni raz proszę o spokój, inaczej będą
musiały panie opuści pokój. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Alan uważnym wzrokiem przyjrzał się Dominice. Była
przerażona i bliska załamania. Każde, nawet najbledsze wspomnienie potęgowało w
niej paniczny strach, a wypowiadane
słowa bolały ją, jakby ściskała w ustach drut kolczasty. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Mimo sprzeciwów
policjanta, podszedł do niej, uklęknął przy niej i uniósł jej głowę do góry,
zmuszając ją, by na niego spojrzała. Jej oczy były podkrążone i zaczerwienione,
kryły w sobie mnóstwo smutku i łez. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Księżniczko, nie musisz nic więcej mówić, jeśli nie
chcesz. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Nie chcę – zarzuciła mu dłonie na kark i mocno się w
niego wtuliła – pomóż mi, proszę – szepnęła mu do ucha tak cicho, żeby nikt
oprócz niego nie mógł tego usłyszeć. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Mówiłem już, że zrobię dla ciebie wszystko? Tylko się
nie bój – pocałował płatek jej ucha, po czym wstał i podał jej rękę. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Przykro mi Irek, ale na dzisiaj koniec – obrócił się w
stronę mężczyzny i posłał mu lodowate spojrzenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Alan, radzę ci się nad tym zastanowić, daję ci ostatnią
szansę. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Wybacz, ale z niej nie skorzystamy – pociągnął Dominikę
w stronę wyjściowych drzwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Wanda razem z Majką poderwały się na równe nogi. Obie
bezwiednie rozdziawiły usta, przyglądając się z szeroko otwartymi oczami,
ostrej wymianie zdań między mężczyznami. Nie wiedziały, jaki plan ma Alan i co
dokładnie zamierza zrobić, ale ufały mu bardziej niż natarczywemu policjantowi
i wiedziały, że będąc z nim Dominice nie spadnie z głowy włos, a to było dla
nich w tej chwili najważniejsze. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Będę musiał napisać o twoim zachowaniu w raporcie –
złapał go za ramię, starając się go zatrzymać. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Pisz sobie o mnie co chcesz, gówno mnie to obchodzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Alan zważaj na słowa, jestem tu służbowo, chyba o tym
zapomniałeś. – podniósł głos i wyprostował się, dodając sobie kilku cennych
centymetrów przed i tak górującym nad nim kapitanem. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– A ty chyba zapomniałeś, że ta dziewczyna ma uczucia, a
opowiadanie obcemu facetowi o tym, jak o mało co nie została w brutalny sposób
zgwałcona przez niedoszłego męża, nie należy do jej ulubionej rozrywki. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Działasz na jej niekorzyść – zagroził mu w powietrzu
palcem – bez jej zeznań i dowodów nic...</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Mało ci dowodów? Spójrz na nią – odsunął się o krok w
lewo, odsłaniając stojącą za jego plecami roztrzęsioną Dominikę – Jest
przerażona. Te siniaki, spuchnięta warga, rozcięta skroń, to mało? A może mam
ci przynieść z jej sypialni podarte majtki, które z niej zerwał? Może to uznasz
za wystarczający dowód, żeby wsadzić tego skurwiela za kratki? Co?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Alan, wiesz, że to nie jest mój wymysł, jest ktoś nade
mną, kto wymaga sprawozdania z przebiegu akcji, mamy procedury, których musimy
się trzymać – widząc, że sytuacja staje się coraz bardziej napięta, Ireneusz
spuścił z tonu, starając się zapanować nad wymykającą się spod kontroli
sytuacją. Mimo iż był policjantem i znał wiele metod samoobrony, wiedział jak i
gdzie zadać cios by trwale znokautować przeciwnika, a do tego w kaburze przy
pasku miał nabitą broń, czuł wobec Alana respekt. Jego mięśnie skrywały
niekończący się zasób sił. Widział co
zrobił z Igorem, nie chciał zachodzić mu za skórę. Poza tym lubił go, nawet
bardzo. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Gówno mnie obchodzą wasze procedury. Mam was gdzieś,
ale nie zamierzam stać z boku i patrzeć jak moja kobieta cierpi.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Alan ma rację, przesłuchanie może poczekać – Majka
stanęła obok Alana i utkwiła w policjancie złowrogie spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Chyba może pan, panie władzo, napisać w raporcie, że
stan psychiczny mojej córki uniemożliwiał dalsze składanie zeznań? – Wanda
dołączyła do pozostałych, odgradzając szczelnym murem Dominikę od policjanta. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Mogę, oczywiście, że mogę, ale to się mija z prawdą,
poza tym nie wiem czy zdają sobie państwo sprawę z tego, że działacie na
niekorzyść poszkodowanej. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Irek, zrozum – głos Alana zelżał i złagodniał – muszę
ją zawieźć jak najprędzej do szpitala. Ta rana w jej brwi nie wygląda
najlepiej, poza tym nie możemy zatamować krwi. To wymaga szycia. Teraz. Nie mam
czasu na kłótnie. I wyjdę stąd razem z Dominiką czy ci się to podoba czy nie. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Alan, na miłość boską, co ty wyrabiasz – krzyknął,
potrząsając głową z niedowierzaniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– To co powinienem zrobić na samym początku. – ścisnął
mocniej dłoń Dominiki i pospiesznym krokiem skierował się w stronę
zaparkowanego na podjeździe czarnego Opla Insigni. Otworzył przed nią drzwi
samochodu i pomógł jej wsiąść do środka. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– W porządku? </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Tak – potrząsnęła energicznie głową, szczęśliwa, że za
chwilę będzie mogła spokojnie odetchnąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Maja, zostaniesz z panią Wandą?</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Co to za pytanie? No pewnie, że tak – uśmiechnęła się
szeroko, ocierając płynącą po policzku łzę – Ratuj swoją księżniczkę, rycerzu. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
– Alan, człowieku, bój się Boga! </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
Mężczyzna nie zwracając uwagi na stojącego obok
policjanta, obiegł auto dookoła i wskoczył do środka. Nie tracąc czasu na
zapinanie pasów, wsunął kluczyk do stacyjki, przekręcając go energicznie i
ruszył z piskiem opon, zostawiając za sobą szum buksującego pod kołami żwiru
oraz smród palącej się gumy. </div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
-----------------------------------------------------</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
* Bracia "Po
drugiej stronie chmur"</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 12.95pt; margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 36.0pt; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com75tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-71211837858576127162015-06-28T14:35:00.003+02:002015-06-28T14:35:58.166+02:00DOBRA WIADOMOŚĆMyszki moje najkochańsze, wiem, że się niecierpliwicie, ale dajcie mi jeszcze kilka chwil.<br />
Obiecałam na asku co niektórym, że pojawi się dziś rozdział, nie chcę znów was rozczarowac dlatego od wczoraj piszę, piszę i piszę jak najęta, a dobra wiadomosc jest taka, że nawet tak często nie muszę używac znienawidzonego przez ostatni czas klawisza Backspace :) Ostrzegam rozdział będzie dłuuuugi, już mam osiem stron worda, a zakończenie jeszcze niegotowe.<br />
Jest moc!!!!!!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRFiZUDsL9M38d-R1kzainNwKY5OpSExRxXA2sQi7hc6BT21Xxw-5jldnqjXjK2WOx-Lc7uI6sIgCjJ20Dm7jAUBNYBI8MliD-C6CjKHydGnxW6MHh1JSyXsVJSdcUDKRuFqNxPQSf7j0/s1600/3aca990859_jest_moc_kurwa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRFiZUDsL9M38d-R1kzainNwKY5OpSExRxXA2sQi7hc6BT21Xxw-5jldnqjXjK2WOx-Lc7uI6sIgCjJ20Dm7jAUBNYBI8MliD-C6CjKHydGnxW6MHh1JSyXsVJSdcUDKRuFqNxPQSf7j0/s320/3aca990859_jest_moc_kurwa.jpg" width="257" /></a></div>
<br />
Jestem już sporo za połową, trzeba jeszcze tylko napisac ładne zakończenie tego rozdziału, nie mylic z zakończeniem historii, bo pojawi się jeszcze jeden góra dwa wpisy. Potem drobne poprawki kosmetyczne i jeśli nikt mi nie przeszkodzi, (niech go ręka boska broni) to wieczorem powinien pojawic się ten wyczekiwany trzydziesty pierwszy rozdział.<br />
Także cierpliwości, widzimy się później, tak?<br />
Liczę na was, na moje wierne czytelniczki co to w komentarzach wylewają z siebie wszystkie emocje, ale też na tych którzy w ankiecie zaznaczyli opcję "czytam, ale nie komentuję"<br />
Odezwijcie się, chciałabym równiez poznac wasze zdanie :)<br />
Dobra, starczy tego lecę pisac, bo mi wena ucieknie na urlop :Pja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-90109033884483204802015-06-21T19:03:00.000+02:002015-06-21T19:03:19.389+02:00...yyy... jak to było? A tak... Powrót Jedi :)Tak za bardzo to nie wiem co mam napisa<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">ć i od czego zaczą</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">ć :(</span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Wstyd i hańba!!! </span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Wiem, że was zawiodłam, ale uwierzcie mi, że nie zrobiłam tego specjalnie.</span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Najpierw mój złomolaptop się popsuł i baaaaardzo długo nie wracał z naprawy, a jak już go odebrałam, to tak jak się można było tego spodziewa</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">ć, straciłam wszystko. </span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Wszyściusieńko!</span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Łącznie z moimi bazgrołami. Byłam taka zła, że momentalnie odeszła mi chę</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">ć na pisanie od nowa rozdziału, a muszę przyzna</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">ć, że</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"> miałam już doś</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">ć</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"> sporo, co tym bardziej mnie doprowadzało do szału. </span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Wybaczcie. Cóż mogę powiedzie</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">ć jeszcze?</span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Cieszę się, że mimo to zaglądaliście tu i nie dawaliście mi ani na chwilkę o sobie zapomnie</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">ć :P</span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Lecę pod prysznic i mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia :)</span>ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-37350725646105708822015-04-26T14:24:00.000+02:002015-04-26T14:24:01.612+02:00ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Igor, co to ma znaczyć? – krzyknęła z oburzeniem, wskazując dłonią leżące na
podłodze walizki wypełnione jej ciuchami, niedbale wrzuconymi do środka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna
ani drgnął, do złudzenia przypominając kamienny posąg lub manekin ze sklepowej
wystawy. Siedział na skraju łóżka, z nisko opuszczoną głową, wpatrując się
nieobecnym wzrokiem w wypastowane klepki parkietu. W jednej ręce trzymał do
połowy opróżnioną butelkę wina, w drugiej ściskał pomiętą koszulę, należącą do
Alana. Jedynie unosząca się rytmicznie wątła klatka piersiowa, świadczyła o
tlącym się w nim życiu. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, uświadamiając
sobie z przerażeniem, że nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie.
Kompletnie nie przypominał mężczyzny, którego widywała na co dzień. Zawsze
nienagannie ubrany, ogolony i pachnący, teraz z butelką wina w dłoni, w poplamionych
spodniach, z potarganymi i mokrymi od potu włosami, przypominał raczej
bezdomnego, żebrzącego o drobne, a nie prezesa prężnie rozwijającej się firmy,
którą ciężką pracą i uporem doprowadził do świetności. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Dlaczego spakowałeś moje rzeczy? – zapytała, tym razem spokojniej i kucnęła
przed nim, przyglądając się ze współczuciem jego twarzy, tak bladej, jakby
jakaś magiczna moc odsączyła z niej ostatnią kroplę krwi. Ze spierzchniętych i
delikatnie uchylonych ust wydobywał się co chwilę krótki, świszczący oddech, o
intensywnym aromacie sfermentowanego soku wiśniowego i siarki, który drażnił
jej nozdrza i wywoływał trudne do powstrzymania odruchy wymiotne. – Igor? – szepnęła,
jednak mężczyzna nadal siedział nieruchomo na łóżku i niczym zahipnotyzowany
wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w podłogę. Jedynie zbielałe palce, zaciśnięte
mocniej na smukłej szyjce szklanej butelki oraz pulsujące na dłoniach i
przedramionach żyły, świadczyły o tym, że ją usłyszał. – Porozmawiamy?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo
iż była na niego wściekła i nie potrafiła wybaczyć mu tych wszystkich
zmarnowanych lat, samotnych wieczorów, kolacji, z którymi czekała na niego do
późna, a teraz spakowanych walizek i widoku brudnej i pomiętej koszuli, która
była dla niej więcej niż świętością, współczuła mu, przyglądając się jego
kruchej i zgarbionej sylwetce z litością i żalem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Gdybyś
nie był tak zadufanym w sobie pieprzonym pracoholikiem, gdybyś widział coś
więcej niż tylko czubek własnego nosa, i znał inne słowa, takie jak ty czy my,
a nie tylko wiecznie ja, ja, ja, w życiu nie szukałabym szczęścia w ramionach
innego mężczyzny. Bo niby po co? Mogło być nam razem dobrze, gdybyś tylko dał
choć trochę od siebie.‟ Nerwowym
ruchem odgarnęła do tyłu włosy i przejechała językiem po spierzchniętych
wargach, czując w ustach nieprzyjemną gorycz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sięgająca
ziemi, biała firana, wisząca w oknie zatrzepotała targana przez wzbierający na
sile wiatr, a stojąca na szafce przy łóżku, nocna lampka przygasła i znów się
zapaliła, rozjaśniając bladym światłem, pogrążony w mroku nocy niewielki pokój
na poddaszu, który przed wyprowadzką do Warszawy, był dla niej
najbezpieczniejszym miejscem pod słońcem, w którym uwielbiała spędzać czas. Rozejrzała
się dookoła i poczuła dziwny niepokój, jakby podświadomość ostrzegała ją przed
zbliżającym się niebezpieczeństwem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Daj
spokój, Dominika, zbiera się na burzę, nic poza tym. Wypadałoby przestać trząść
portkami, za każdym razem, kiedy tylko błyśnie albo zagrzmi, ile ty masz lat?‟
odetchnęła głośno, starając się zagłuszyć skowyt kropel deszczu, kończących
swój krótki żywot na blaszanym parapecie jej sypialni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Porozmawiasz ze mną? – ścisnęła jego dłoń, starając się dotrzeć do mężczyzny,
który z każdą chwilą coraz bardziej przypominał obłąkanego i oderwanego od
rzeczywistości pacjenta kliniki psychiatrycznej, którego naszprycowano
tabletkami uspokajającymi, by nie sprawiał problemów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
– Nie jest damska – wybełkotał
niezrozumiale i pociągnął z butelki długi łyk bladoczerwonego wina, mrużąc oczy
z malującym się na twarzy wyraźnym grymasem niezadowolenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Co? – skrzywiła się i zdezorientowana uniosła w górę lewą brew. – Igor, o czym ty mówisz? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Koszula. – syknął, obdarzając ją nienawistnym spojrzeniem przekrwionych oczu. –
Nie jest damska.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
A, tak, masz rację – podniosła się i zrobiła krok do tyłu, nie mogąc znieść
cierpkiego zapachu taniego wina, którego intensywny aromat uwalniał się z
butelki za każdym razem, kiedy tylko Igor poruszył ręką. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie jest też moja. – zauważył.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie, nie jest – przyznała mu rację, nie spuszczając wzroku z białego materiału,
który przelewał się między jego zaciśniętymi palcami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Jakim
prawem ją w ogóle ruszyłeś? Ja sama bałam się jej dotykać, żeby nie stracić
zapachu Alana, którym była przesiąknięta. Oszczędzałam ją. Dawkowałam, jak
najdroższy lek. Wyjmowałam jedynie w najtrudniejszych momentach, kiedy byłam
bliska załamania, albo dopadały mnie wątpliwości czy wyrzuty sumienia,
przytulałam się do miękkiego materiału i chowałam ją z powrotem do szafy. A
teraz ty bezcześcisz ją w swoich brudnych i spoconych dłoniach, ale to nic...
To nic. Już niedługo to wszystko się skończy, i kiedy będzie mi ciężko po
prostu przytulę się do Alana, a nie tylko do jego koszuli, wyobrażając sobie,
że jest obok, tylko musiał na chwilę wyjść.‟ uśmiechnęła się do siebie,
pokrzepiona myślą o przystojnym kapitanie, który niepostrzeżenie stał się dla
niej całym światem i sensem istnienia. „Ostatnia prosta, pamiętasz?‟</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Igor, ja... – zaczęła niepewnie, szukając w głowie odpowiednich słów – właśnie
chciałam z tobą o tym porozmawiać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
W takim razie zamieniam się w słuch. – prychnął, rzucając w jej stronę
spojrzenie kipiące pogardą i nienawiścią. – Jestem ciekaw jaką bajeczkę mi
sprzedasz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Chyba
wolałam cię w odsłonie niemego posągu, nie do końca zdającego sobie sprawę z
tego, że żyje, niż psychopaty, który tylko czeka na dogodny moment, by wyjąć z
kieszeni nóż i mnie poćwiartować.‟ głośno przełknęła ślinę i usiadła obok niego
na łóżku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie zamierzam cię okłamywać, jesteśmy dorośli, dlat...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie zamierzam cię okłamywać – wszedł jej w słowo, przedrzeźniając jej głos z
perfidnym uśmiechem na ustach – Dziękuję ci, kochanie, jesteś dziś bardzo
dobroduszna. Uprzedzę cię tylko, że sporo wiem, a jeszcze więcej się domyślam,
dlatego nie radzę ci ze mną pogrywać w te wasze babskie gierki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Co znaczy, sporo wiem? – niemal krzyknęła, czując, że z każdą chwilą wzbiera w
niej coraz większa złość. Serce zaczęło bić szybciej, do tego stopnia, że krew
w jej żyłach zawrzała, a strach przed rozmową z Igorem zmienił się w
najszczerszą nienawiść, której nie potrafiła pohamować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Czy
faktycznie ktoś mógł mu donieść o tym co się dzieje między mną a Alanem? Nie,
to niedorzeczne, niby kto? Mama? Majka? Tylko one go znają, ale bez przesady,
obie za nim nie przepadają i w życiu by go tu nie ściągnęły, głową za nie
ręczę, zresztą nie tylko głową. A może Alan? Nie, nie, Dominika, przestań się
nad tym zastanawiać, to tylko jego chory plan. Chce cię wkurzyć i zmusić do
powiedzenia prawdy.‟</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Widzisz, kochanie, wydawało ci się, że jesteś na tyle mądra i przebiegła, że
uda ci się ukryć przede mną swój romans, ale wiesz co, zdradzę ci tajemnicę,
tak naprawdę jesteś bardzo głupiutką dziewczynką. – uśmiechnął się z satysfakcją,
widząc jak na dźwięk dwóch ostatnich słów, kobieta blednie, a jej twarz
zraszają drobne krople potu, które zalśniły w bladym świetle, rzucanym przez
palącą się w rogu pokoju nocną lampkę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Maryla – szepnęła pod nosem, przypominając sobie, jak niecałą godzinę temu usłyszała
od niej identyczne słowa. W tym samym momencie, niczym slajdy wyświetlane przez
projektor, przeleciały jej przed oczami obrazy z pamiętnego dnia, kiedy razem z
Majką, zaraz po wizycie u ginekologa, piły sok w małej kafejce i zupełnie
przypadkiem spotkały Marylę, która dowiadując się prawdy o tym, że Dominika ma
narzeczonego, obiecała, że zrobi wszystko, żeby rozdzielić ją z Alanem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Nie,
nie wierzę. Co za żmija. Wiedziałam, że ma tupet, ale żeby do tego stopnia?
Dlaczego ja jej nie udusiłam przy pierwszej lepszej okazji?‟</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Ale jakim cudem, przecież nawet cię nie zna? – jęknęła ciągle nie mogąc
uwierzyć, że przyjazd Igora na Hel jest sprawką Maryli. – Jak cię znalazła?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Dominiko, przecież to nic trudnego, wystarczyło trochę pomyśleć i poszperać w
internecie. Jestem osobą publiczną, numer do mojego biura jest w każdej bazie
firm. Widocznie, kochaś ma za długi język i zdradził swojej ciotce trochę
sekretów twojego prywatnego życia. – zaśmiał się w głos i ponownie pociągnął
długi łyk wina – Naprawdę chciałaś mnie zostawić dla takiego ścierwa?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Zabraniam ci tak o nim mówić – syknęła przez zaciśnięte zęby.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Prawda w oczy kole? Za życie jakie ci zapewniłem, niejedna dałaby się ogolić na
sucho. Piękne mieszkanie, luksusy, pieniądze, bankiety, świat wyższych sfer, a
ty wybierasz jakiegoś chłystka, który nie potrafiłby utrzymać nawet psa? Jeśli
myślałaś, że pozwolę ci odejść to, przykro mi, ale muszę cię rozczarować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie pytam cię o pozwolenie. Już zdecydowałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Więc zmienisz plany.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie sądzę. – skrzyżowała ręce na piersiach i przeszyła go lodowatym
spojrzeniem. – Nie wrócę z tobą do Warszawy. Mam dość ciebie i tego cholernego
związku. Żałuję, że trwałam w nim tyle lat. Zamydliłeś mi oczy tym pokoikiem i
pierścionkiem, ale wiesz co ci powiem, wsadź go sobie w d... </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Domi, Domi, Domi – uniósł do góry ręce i uśmiechnął się litościwie – moja
głupiutka narzeczona. Czy ty naprawdę myślałaś, że się zgodzę na jakiegoś
rozwrzeszczanego bachora? Że po ciężkim dniu w pracy będę miał ochotę
wysłuchiwać jego wycia, albo myć mu usrany tyłek? Proszę cię, jeszcze nie
upadłem na głowę. Poza tym spójrz na siebie, masz idealną figurę, jesteś
marzeniem niejednego faceta, a moi koledzy ślinią się na twój widok. Naprawdę
chcesz to zepsuć?. Moja kobieta ma być piękna i zadbana, ma być moją wizytówką.
Czy ty widziałaś te wszystkie grube mamusie, którym zostają rozstępy i ogromne
fałdy na brzuchu? Nie, nie kochanie, na to ci nie pozwolę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie wierzę, że to powiedziałeś – pokręciła głową czując, że nienawiść i pogarda
jaką go darzy przekroczyła wszystkie możliwe granice. – Jesteś...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
No, no, no – wszedł jej w słowo grożąc palcem w powietrzu – Darujmy sobie
epitety. W prawdzie miałaś się tego wszystkiego dowiedzieć po powrocie do
Warszawy, ale troszkę mi pokrzyżowałaś plany i się zbuntowałaś. Żałuję, że nie
dane mi będzie zobaczyć twojej miny, kiedy wchodzisz szczęśliwa do mieszkania,
biegniesz obejrzeć pokój ze zdjęć a tam, tak jak przed twoim wyjazdem,
zagracone pomieszczenie gospodarcze. Kurczę, a miałem taki dobry plan. No
trudno. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Więc te zdjęcia, to jakieś przypadkowe aranżacje ściągnięte z internetu?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Brawo, kochanie, jednak coś ci tam jeszcze w główce zostało – zaśmiał się w
głos i wyciągając przed siebie wskazujący palec, stukną nim kilka razy w jej
czoło – Ale niewiele, niestety.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Igor możesz mnie nie poniżać? – strąciła jego rękę, czując, że nie jest w stanie
dłużej zapanować nad buzującymi w niej emocjami – Daruj sobie takie uwagi,
mieliśmy porozmawiać na spokojnie, jak dorośli ludzie, a ty...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Przepraszam, bo chyba się przesłyszałem, ty mówisz o poniżaniu? Ty, która
kurwisz się za moimi plecami z jakimś rybakiem? – krzyknął, mrużąc oczy ze
wściekłości. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dominika,
porażona słowami, które nie tyle ją zabolały co wywołały napad szału, uniosła
do góry rękę, jednak zawahała się i opuściła ją z powrotem, zaciskając
rozdygotane dłonie w pięści. Paląca ochota wymierzenia mu siarczystego policzka,
nie dawała jej spokoju, stając się coraz trudniejszą do powstrzymania. „Nie
możesz dać się sprowokować, on tylko na to czeka.‟ </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Skąpany
w półmroku pokój rozjaśniło biało-złote światło błyskawicy, a ciszę jaka między
nimi zapadła, po krótkiej chwili przerwał głośny grzmot. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nigdy więcej tak do mnie nie mów – wycedziła przez zęby, siląc się by jej głos
zabrzmiał jak najbardziej srogo, jednak w głębi serca czuła ogromny niepokój.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozsądek,
a raczej instynkt przetrwania, wyczuwając zagrożenie, podpowiadał jej, że nie
jest to najlepszy moment na tego typu rozmowy. „Nie bałabym się, aż tak bardzo,
gdyby Igor był trzeźwy i nie zachowywał się jak psychopata, który chwilę
wcześniej uciekł z zakładu‟ z paniką i malującym się w jej oczach przerażeniem,
spojrzała na tarzającego się po łóżku mężczyznę, zanoszącego się donośnym
śmiechem, który jedną ręką mocno ściskał się za brzuch, drugą, machał w
powietrzu rozlewając ze szklanej butelki wino, które zostawiło na białej
pościeli gęste bladoczerwone plamy. „On mnie tu prędzej zabije, niż pozwoli mi
odejść.‟ </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Potężny
grzmot, zbliżającej się z zawrotną prędkością burzy, zmieszał się z demonicznym
śmiechem mężczyzny, przyprawiając ją o mdłości i bolesne skurcze w okolicy
żołądka. Miała wrażenie, jakby płynęła w lodowatej rzece, a miliony
wyszczerbionych kawałków kry wbijało się w jej ciało, raniąc ją do krwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Muszę
się stąd jak najszybciej wydostać, nie mogę tu zostać ani chwili dłużej, w
przeciwnym razie może to się dla mnie skończyć tragicznie.‟ nerwowo przeczesała
włosy i odetchnęła głośno, próbując uspokoić buzujący w niej strach, który
mieszał się z nienawiścią i wstrętem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Igor ta rozmowa chyba nie ma sensu – powiedziała najłagodniej jak tylko
potrafiła, starając się z całych sił,
zachować spokój i nie dać po sobie poznać jak bardzo się boi. – Wezmę prysznic,
położymy się spać, trochę ochłoniemy i jutro dokończymy na spokojnie. –</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
zdobyła się na serdeczny uśmiech
i nie tracąc czasu ruszyła chwiejnym krokiem w stronę drzwi, czując na plecach
palące spojrzenie rozwścieczonych do czerwoności oczu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Położyła
drżącą dłoń na klamce, kiedy usłyszała za sobą głośny trzask rozbijanej o
podłogę butelki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Ty pieprzona kurewko – doskoczył do niej, zagradzając drogę ucieczki. Jedną
ręką mocno ścisnął jej ramię, drugą przygniótł ją do drewnianej framugi drzwi.
– Ty szmato, myślałaś, że się nie dowiem?
– syknął, mrużąc oczy ze wściekłością i potrząsną nią na tyle mocno, że
niczym szmaciana lalka poddała się jego władczemu uściskowi, obijając się
boleśnie o framugę drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Igor, proszę, to boli – jęknęła, wijąc się, przygnieciona do ściany, jednak
mężczyzna puścił jej prośbę mimo uszu i zacisnął jeszcze mocniej dłonie na jej
nadgarstkach, krępując jej ruchy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czując,
że zbiera się jej na płacz, zamrugała kilkakrotnie, by powstrzymać piekące łzy
przed wypłynięciem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Odwagi, Dominika. Odwagi.‟
nakazała sobie w myślach i z całych sił szarpnęła ręką, próbując uwolnić się z
władczego uścisku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna
zakołysał się delikatnie, jednak szybko odzyskał równowagę i wyładowując złość
na kobiecie wymierzył jej mocny cios, którym rozszarpał dolną wargę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Donośny grzmot zagłuszył jęk,
jaki wyrwał się z jej zakrwawionych ust i ciężko dysząc, zacisnęła mocno
powieki, broniąc się przed rażącym blaskiem błyskawicy, której flesz oświetlił
rozwścieczoną twarz mężczyzny. Jego gorący oddech, śmierdzący siarką i kwasem w
połączeniu z ołowianym posmakiem krwi w jej ustach, wywołały silne torsje oraz
odruchy wymiotne. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie chcesz po dobroci? W porządku, twój wybór – wyciągnął rękę i przekręcił
kluczyk w drzwiach, po czym schował go do kieszeni spodni i zaśmiał się kpiąco,
widząc przerażenie malujące się na jej twarzy – Jak miło, nareszcie sami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Otworzyła
usta, by wykrzyczeć swój strach i wezwać pomoc, jednak zamknęła je równie
szybko, zdając sobie sprawę, że nie jest w stanie wykrzesać z siebie choćby
jednego słowa, a wszystko, na co było ją w tej chwili stać to cichy jęk
przerażenia, który nieświadomie wyrwał się z jej gardła, poddając się
spojrzeniu przekrwionych oczu mężczyzny, kipiącego agresją i pogardą dla
niewiernej dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Dominika, wszystko w porządku? – usłyszała zmartwiony głos mamy, stojącej po
drugiej stronie drzwi i poczuła niewysłowioną ulgę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Ma... – zaczęła zachrypniętym głosem, kiedy poczuła na ustach jego spoconą
dłoń, która nie pozwalała jej na dokończenie zdania. Drugą ręką położył jej na
gardle i zacisnął z całych sił, odbierając tlen. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nawet nie próbuj, bo kochanej mamusi stanie się krzywda – szepnął jej do ucha i
ponownie uderzył ją w twarz, rozcinając złotym sygnetem łuk brwiowy, z którego
natychmiast polała się krew, spływając wolnym strumieniem po mokrym od łez
policzku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Kochanie, otwórz proszę – Wanda stukała w drzwi, szarpiąc mocno za klamkę. –
Słyszałam krzyki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Myśl,
myśl‟ rozkazała sobie w duchu „Muszę dać mamie do zrozumienia, że potrzebuję
pomocy, ale tak, żeby Igor się nie zorientował, bo inaczej zabije nas obie.
Skup się, Dominika!‟</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Otwórz w tej chwili! – nalegała coraz mocniej waląc w drewniane drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Mamuś, przebieram się teraz. Kładź się spać, wszystko w porządku. Krzyczałam,
bo pokłóciłam się z Majką. Zadzwoniła do mnie pijana, rozumiesz i zaczęła coś
bełkotać do słuchawki. Ludzie, jak ona wypije to jest okropna. Przepraszam, nie
chciałam cię obudzić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
No dobrze, w takim razie do zobaczenia rano, kochanie. – zawołała i nie tracąc
czasu zbiegła na dół. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Dzięki
Bogu, że te ziółka na sen nie zadziałały‟ odetchnęła z ulgą, wsłuchując się w
donośny odgłos kroków sunących po schodach niczym lawina. „Na pewno zrozumiała.
Majka nie mogła być pijana, bo przecież jest w ciąży, a poza tym, my się nigdy
nie kłócimy. Jeśli chcę wyjść z tego cało, muszę grać na czas. Mama zawiadomi
policję i wszystko będzie dobrze‟ uspokajała się w myślach, śledząc wzrokiem,
wirujące na podłodze cienie, rzucane przez gałęzie rosnącej za oknem czereśni,
które uginały się targane przez wzbierający na sile wiatr. „Jeszcze chwila,
musisz wytrzymać.‟</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Mogłaś się bardziej postarać – syknął z pogardą w głosie i ścisnął mocniej jej
gardło. – Dobrze, że twoja mamusia jest tak głupia, jak ty i łyka wszystko, jak
dziwka spermę. – roześmiał się w głos, zadowolony z żartu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Co zamierzasz? – wychrypiała walcząc o oddech, który jej odbierał, zaciskając
dłoń z coraz większą siłą na tchawicy. – Co powiemy rano, że się przewróciłam i
potłukłam o szafkę?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Rano już nas tu nie będzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Co?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Myślisz, że te walizki spakowałem z nudów? Faktycznie, Maryla miała rację, jesteś
głupiutka. Jak to dobrze, że w tym związku przynajmniej ja nie mam problemów z
myśleniem. Otóż, moja droga, poczekamy aż twoja mamusia zaśnie i jak złodzieje,
obrabiający najbogatszy dom w okolicy, wymkniemy się cichutko tylnym wyjściem. Za
kilka godzin będziemy w Niemczech a potem jak dwie banki mydlane rozpłyniemy
się w powietrzu. – powiedział rozmarzonym głosem, napierając na nią swoim
ciałem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Ty cholerny sukinsynie, nawet nie wiesz jak cię nienawidzę – syknęła, mrużąc
oczy ze złości. – Nienawidzę, rozumiesz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
O, to bardzo niedobrze – szepnął, omiatając jej szyję, gorącym i nieprzyjemnym
oddechem, który palił jej skórę do czerwoności. Ciężko dysząc, przywarł do niej
i wpił się z impetem w jej zranione wargi. Stała przed nim bezwładna, niezdolna
do wykonania choćby najmniejszego ruchu czy gestu, czując jak nogi zaczynają
odmawiać jej posłuszeństwa i gną się pod nią, jakby były pozbawione kości. Szum
w jej głowie był z każdą chwilą coraz głośniejszy, a tępy ból w skroniach, nie
pozwalał skupić się na ucieczce czy obronie. Bolesny dreszcz przerażenia
wstrząsnął całym jej ciałem, kiedy poczuła na udzie jego nabrzmiałą męskość.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Nie, proszę, tylko nie to‟ zagryzła mocno
wargi, modląc się by ten koszmar skończył się jak najszybciej. – Bo widzisz, tak się składa, że mam na ciebie
piekielną ochotę. – wydyszał w jej usta i pchnął ją w stronę łóżka, a leżące na
podłodze kawałki potłuczonego szkła, zazgrzytały pod jej stopami, raniąc bose
stopy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie! Nie chcę! – krzyknęła i pod naporem jego ciała opadła na materac. – Nie! Nie!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Jemu nie odmawiałaś – usiadł okrakiem na jej miednicy i zdecydowanym ruchem
zdarł z jej ciała koszulkę, odsłaniając piersi, w których łopotało bliskie
zawału serce. Wiła się po nim desperacko, z grymasem strachu i upokorzenia,
które malowały się na twarzy, skąpanej we łzach. – Nie wierzgaj, bo będę zmuszony cię uspokoić.
– ostrzegł surowym głosem i szarpnął do góry jej biodra, ściągając z nich
obcisłe szorty. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miała
wrażenie, że czas się zatrzymał, a sekundy kapią wolno jak gęsty syrop. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Pospieszcie
się, błagam‟ zagryzła dolną wargę, czując tępy ból, który był niczym w
porównaniu z palącym dotykiem jego spoconych dłoni, które zaciskały się z
całych sił, gniotąc jej piersi i pośladki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Igor, zostaw mnie! – błagała, zachodząc się płaczem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Teraz, kiedy zabawa dopiero się zaczęła? – zaśmiał się i sprawnym ruchem
wyciągnął ze szlufek spodni, skórzany pasek i odrzucił go na podłogę, a głośny
trzask metalowej sprzączki, uderzającej o parkiet, odbił się głuchym echem w
jej głowie. – Postaraj się skarbie, nie chciałbym żebyś mnie rozczarowała. –
złapał ją za włosy i przyciągnął do siebie, zmuszając do pocałunku. Jedną ręką
przytrzymał jej dłonie nad głową, drugą wędrował po jej ciele coraz niżej, aż
trafił na koronkowy materiał czarnych stringów, które rozdarł z głośnym jękiem
rozkoszy. Wstrzymała oddech i zacisnęła oczy, kiedy poczuła jego dłoń między
jej udami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„To
koniec. Umrę tu, zgwałcona przez psychopatę, który o mały włos nie został moim
mężem‟ pomyślała, dławiąc się łzami, spływającymi gęstym strumieniem po jej
sinych policzkach i zakrwawionych wargach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Aniele Boży, stróżu mój... – szeptała cicho, modląc się, by ten koszmar okazał
się tylko złym snem, o którym zapomni zaraz po przebudzeniu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego
stęki i pojękiwania zagłuszył głośny warkot silnika i pisk opon, zatrzymujących
się na podjeździe przed domem, a trzask zamykanych z impetem drzwi oraz wycie
syreny policyjnej, dobiegający z oddali, wlał w jej serce nadzieję. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Na górze, w jej pokoju – usłyszała stłumiony głos mamy, dobiegający z korytarza,
a po chwili głośny stukot ciężkich butów na schodach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Dominika! – głos Alana, był dla niej jak szklanka zimnej wody po długiej
wędrówce w upalny dzień. Przyniósł jej spokój i ukojenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zamknięte
na klucz drzwi zatrzęsły się pod naporem jego ciała i nóg, którymi raz po raz
wymierzał mocne ciosy, by jej wyważyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Igor
spojrzał w stronę dochodzących odgłosów skrzypiącego drewna i z powrotem
przeniósł na nią obłąkany wzrok, jakby dopiero do niego dotarło, co się dzieje.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Ty pierdolona dziwko – wymierzył kolejny
mocny cios, pogłębiając ranę w jej spuchniętej wardze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Współczuję ci – zaśmiała mu się szyderczo w twarz i splunęła w nią śliną
zmieszaną z krwią. </div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zamek
w drzwiach ustąpił. </div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com53tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-51582126593633445002015-04-21T23:27:00.000+02:002015-04-21T23:29:15.331+02:00tak, wiem, przepraszam :(Dzień dybry :)<br />
jak się okazuje, nie porwało mnie ufo ani nie zdradziłam was z autobusem arabów, po prostu moja praca, wyglądająca na lekką i przystępną, pokazała pazurki i pochłonęła mnie w całości.<br />
Może to trochę z mojej winy, bo sama się godziłam na dodatkowe godziny, ale cóż ostatnio wyprałam się z kasy, a do tego w poniedziałek idę wyrobić okulary, bo jak powiedziała pani lekarz medycyny pracy (swoją drogą bardzo niemiła kobieta) jestem ślepa jak kret, a jak wiadomo to nie tania sprawa. Cóż narzekać nie będę, bo raczej nie należę do tych co to lubią się poużalać nad sobą.<br />
Co to ja miałam powiedzieć, a tak... zapraszam do zakładki aktualności, póki co tylko tam pojawiają się nowe wpisy, ale obiecuję, tak, tak, nie bójmy się tego słowa, obiecuję, że na weekend pojawi się nowy rozdział. Mimo, ze idzie trochę opornie, wezmę go szturmem i rzucę wam na pożarcie.<br />
<br />
Wpis w sumie o niczym, przepraszam, jeśli komuś narobiłam nadziei, że to nowy rozdział, tak chciałam tylko dać znać, że żyję i chciałoby się skłamać, ze mam się świetnie. Boże czy ja aby przypadkiem nie zaczyna ględzić???<br />
Kończ, waść, wstydu oszczędź :)<br />
Podsumowując:<br />
* Zachęcam do czytania Aktualności, jestem ciekawa waszego zdania odnośnie małej ankiety, kto zajrzy zrozumie :)<br />
* Jest też <a href="http://ask.fm/JaMewa">mój ask</a> <<-- tu o, albo tu o -->> po prawej stronie w menu. klikamy gdzie chcemy i pytamy o cO chcemy, a co, pełna rozpusta :)<br />
* Ostatnia sprawa, od której tak naprawdę powinnam zacząć, bardzo wam dziękuję za obecność, mimo że ja tu nie zaglądałam, wy byliście zawsze, statystyki mówią same za siebie, każdego dnia ponad 250 wyświetleń. Cóż całuję uniżenie stópki i obiecuję już niedługo się odwdzięczę nowym rozdziałem. <br />
<br />
<br />
Pozdrawiam serdecznie:***ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-51718615307592057092015-04-01T18:19:00.000+02:002015-04-01T18:19:30.840+02:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wysoka
brama, o bogato zdobionych przęsłach była otwarta na oścież.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Naciskając
na hamulec wjechała ostrożnie na podjazd wysypany drobnym żwirem, który
zabuksował pod jej kołami. Z gracją akrobatki zeskoczyła z roweru i oparła go o
pergolę, będącą podporą dla dorodnej róży, o soczyście czerwonych drobnych
pąkach. Wzięła głęboki wdech i dla pewności wygładziła flanelową koszulę w
czerwono-czarną kratkę, którą miała na sobie i związała ją ciaśniej w talii,
odsłaniając białą obcisłą bokserkę, o głębokim dekolcie, wysadzanym złotymi
ćwiekami. Zsunęła z palca zaręczynowy pierścionek i włożyła go do torebki,
czując niewysłowioną ulgę, jakby po dwudziestu latach niewoli, ktoś zdjął jej z
rąk kajdany lub uwolnił od ważącej tonę ołowianej kuli u stóp. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szła
niespiesznym krokiem w stronę domu, rozglądając się dookoła z ciekawością. Kręta
ścieżka, prowadząca do budynku była wyłożona małymi kostkami z ciemnego granitu,
a po jej bokach rosły niskie krzaki fioletowych azalii, między które wetknięte
były stojące na wysokich nóżkach ogrodowe lampiony solarne, swoim kształtem przypominające
starodawne lampy naftowe.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Boże,
jak mogłam tego nie zauważyć, kiedy byłam tu ostatnim razem?‟ rozejrzała się
dookoła, ciągle będąc pod ogromnym wrażeniem, jakie wywołał na niej ogród „W
sumie mogłam nie zauważyć, z tego co sobie przypominam, byłam wtedy skupiona na
czymś, a raczej kimś, zupełnie innym‟ przygryzła wargę i wytarła spocone dłonie
w krótkie, dżinsowe szorty, które miała na sobie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niewielki
dom, pomalowany na ciemnobordowy kolor stał w głębi podwórza, a rosnące dookoła
wysokie kasztanowce o rozłożystych koronach oraz płaczące wierzby, których
witki sięgały równo przystrzyżonego trawnika, zasłaniały go przed ciekawskimi
spojrzeniami sąsiadów czy spacerujących drogą gapiów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stanęła
przed wyłożoną ciemnymi płytkami piaskowca frontową ścianą, i dodając sobie w
myślach otuchy weszła po czterech stopniach na przylegającą do budynku małą
werandę, którą zdobiły długie, prostokątne donice z pelargoniami, pnącymi się
po pięknie rzeźbionej drewnianej balustradzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„I
pomyśleć, że odkąd się znamy, byłam tu tylko jeden raz. Boże, jaka ja wtedy
byłam przerażona. Nie tym, że będę musiała porozmawiać z nim na temat, który
był dla nas obojga niezbyt lekki i przyjemny, nie reakcją wybuchowego i
niepokornego pana kapitana, a tym, że kompletnie sobie wtedy nie ufałam.‟
uśmiechnęła się na wspomnienie, które mimo iż minął ponad miesiąc pamiętała
dokładnie i wyraźnie, z każdym szczegółem, jakby to było wczoraj. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Wiedziałam,
że muszę mu powiedzieć całą prawdę o Igorze i o tym, że jedyne na co może
liczyć z mojej strony to przyjaźń. Już
wtedy nie byłam tego tak do końca pewna, mimo że znaliśmy się zaledwie kilka
dni. Zapierałam się rękami i nogami, że nigdy nic między nami nie będzie, a już
po chwili wkładałam mu ręce pod koszulkę i się do niego tuliłam w nadziei na
coś więcej. Powinnam teraz całować go po nogach, że już wtedy nie kopnął mnie w
dupę. Każdy normalny człowiek chyba tak właśnie by zrobił. Ja na pewno nie
chciałabym być z osobą, która myśli jedno, mówi drugie, a robi coś zupełnie
innego.‟ przewróciła oczami zła na samą siebie i ściskając dłoń w pięść
zapukała w drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zrobiła
krok do tyłu i zgarbiła się nieco, wpatrując się ciężkim spojrzeniem w mosiężną
klamkę, która niczym zahipnotyzowana, ani drgnęła. Nerwowo przestąpiła z nogi
na nogę, czując jak poderwane do gonitwy serce obija się boleśnie o jej żebra,
a buzująca w żyłach krew wypełnia się niebezpieczną ilością adrenaliny, jakby
co najmniej miała za chwilę skoczyć na bungee lub wspiąć się bez zabezpieczenia
po najbardziej stromym zboczu góry. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Wyluzuj,
przecież to Alan, nic złego nie może się stać.‟ odetchnęła głośno i ponownie
zastukała, tym razem mocniej i pewniej. Zbliżyła się i przyłożyła ucho do
drzwi, nasłuchując jakichkolwiek odgłosów, jednak wszystko wskazywało na to, że
nie ma go w domu lub po prostu nie ma ochoty nikogo widzieć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – powiedziała pewnym głosem i usiadła na
schodku werandy, wyciągając przed siebie drżące łydki, które rozmasowała,
starając się odzyskać w nich czucie. – Wiem, że dałam ciała, ale tym razem nie
odpuszczę – poprawiła czerwoną apaszkę, która pełniąc rolę opaski,
podtrzymywała, lecące do jej oczu włosy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Koniec
z płaczliwą i rozhisteryzowaną Dominiką, czas na zdecydowaną i wiedzącą czego
chce kobietę, taką co ma własne zdanie i choćby nie miała racji będzie go
bronić do upadłego, taką co potrafi krzyknąć i tupnąć nogą, a jeśli trzeba
będzie to i w pysk dać.‟ zacisnęła zęby i uderzyła pięścią w drewniany schodek,
na znak, że tym razem nie zamierza odpuścić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Odkąd
związałam się z Igorem i pozwoliłam mu ingerować w moje życie zrobiły się ze
mnie ciepłe kluchy. Przecież ja nigdy taka nie byłam. Taka zahukana, zamknięta
w sobie a do tego płaczliwa i niepewna. Bałam się podjąć jakąkolwiek decyzję
bez konsultacji z nim, zachowywałam się bardziej jak jego asystentka czy
sekretarka a nie jak przyszła żona. Mama i Majka, już dawno próbowały mi to
uświadomić, a ja jak głupia ciągle wierzyłam w jego bajeczki, że jeszcze
trochę, że nie możemy się poddawać, przy każdym napotkanym pagórku, że musimy
się przemęczyć, dokąd firma całkowicie się nie rozhula, a gówno prawda. Kurwa,
jaka ja byłam głupia.‟ zaklęła w myślach i cisnęła przed siebie garść białych
kamyczków, którymi obsypany był dookoła dom. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Czemu ja tak klnę? – szepnęła do siebie i potrząsnęła głową, krzywiąc się ze
złością – Niech już to wszystko się ułoży, bo jeszcze trochę, a oszaleję, pod
warunkiem, że już nie oszalałam – prychnęła pod nosem i poderwała się z miejsca
słysząc warkot, wjeżdżającego na podjazd auta oraz szum drobnych żwirowych
kamyków, które zabuksowały pod jego kołami. Zmrużyła
oczy, oślepiona rażącym światłem halogenów, których blask odbijał się za jej
plecami w szklanej łezce drzwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Alan – zawołała zachrypniętym głosem i czując w sercu niebywałą ulgę pobiegła w
stronę zaparkowanego na podjeździe samochodu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Silnik,
który mruczał do tej pory głośno i miarowo zamilkł, przynosząc błogą ciszę
przerywaną jedynie trelami ptaków, skaczących wesoło po rozłożystych gałęziach
kasztanowców, a światła przeszywające szarówkę, która zbliżała się wielkimi
krokami zgasły, sprawiając ulgę jej ciągle zmrużonym oczom. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Alan? – powtórzyła niepewnie, zatrzymując się kilka kroków od auta, które w
żaden sposób nie przypominało czarnego Opla Insigni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Coś
mi tu nie gra, to chyba nie on‟ pokręciła głową wpatrując się upartym
spojrzeniem w lśniącą, wyglądającą jakby dopiero wyjechała z salonu granatową
Toyotę. „Boże, a co jeśli po
naszej kłótni się rozbił, a to pożyczył od kolegi, albo dostał jako zastępcze z
ubezpieczalni? Majka mówiła, że pędził jak szalony, Matko Boska, proszę tylko
nie to.‟ zacisnęła dłonie w pięść i czując, że powoli zaczyna brakować jej
powietrza, odetchnęła głęboko, na widok wysiadającej z auta Maryli. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„No
to teraz się zacznie, zarzekałaś się, że będziesz nieugięta i pewna siebie,
proszę bardzo, masz szansę się wykazać‟ wyprostowała się i siląc się na szczery
uśmiech, skinęła głową w stronę stojącej naprzeciw niej kobiety, której mina świadczyła
o jej wyraźnym niezadowoleniu ze spotkania. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Dzień dobry, Marylo – powiedziała uprzejmie. – Cieszę się, że cię widzę – „Mama
byłaby ze mnie dumna, zawsze powtarzała, że niezależnie czy kogoś lubimy czy
nie, do starszych trzeba mieć szacunek.‟</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
A ja wręcz przeciwnie – jej szorstki, zadziorny głos kompletnie nie pasował do
drobnego ciała i pogodnej, rumianej twarzy. – Czego tu szukasz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Posłuchaj, wiem, że za mną nie przepadasz. – puściła jej pytanie mimo uszu i
skrzyżowała ręce na piersiach – Rozumiem, masz prawo być na mnie wściekła, Alan
jest dla ciebie jak syn, opiekowałaś się nim przez całe życie, masz tylko jego.
Żadna matka nie patrzyłaby z założonymi rękami na cierpienia swojego dziecka,
ale...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–Nie
poniżaj się – przerwała jej, wybuchając śmiechem – Niczego nie rozumiesz.
Właśnie przed takimi dziewczynami go ostrzegałam. Zakłamanymi, zimnymi sukami,
które mają gdzieś uczucia, szukają tylko rozrywki i przygód. Nawet nie wiesz,
jak żałuję, że cię poznał, że nie udało mi się uchronić go przed tobą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Faktycznie, może to tak wyglądać z twojego punktu widzenia, ale wcale tak nie
było.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
I myślisz, że ci uwierzę? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Szczerze mówiąc, mam gdzieś czy mi uwierzysz czy nie – obojętnie wzruszyła
ramionami – To twoja sprawa, ale pomyślałam, że skoro tu jesteś powinnyśmy
wyjaśnić sobie kilka rzeczy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie mam na to najmniejszej ochoty – syknęła, pociągając za klamkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Kocham go i będziemy razem czy ci się to podoba czy nie – powiedziała, czując
nagły przypływ siły i odwagi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nic nie wiesz o prawdziwej miłości i życzę ci z całego serca, żebyś nigdy jej
nie doświadczyła. – obrzuciła ją pogardliwym spojrzeniem, jakby patrzyła na oślizgłego
robaka, który wypełzał spod kamienia lub na rozkładające się truchło,
zatykające nozdrza obrzydliwym fetorem – Takie jak ty nie zasługują na miłość.
A jeśli czekasz na niego, to lepiej idź do domu, szkoda twojego czasu. –
uśmiechnęła się przebiegle i wsiadła do środka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Powiedz mi gdzie on jest? – doskoczyła do auta, starając się zagłuszyć dręczące
ją przeczucie, które nie dawało spokoju, uparcie rozbrzmiewając w jej głowie
dwoma słowami „Rozbił się‟ – Coś mu się stało? Powiedz mi, proszę. – błagała,
gotowa paść przed nią na kolana w zamian za informację, jeśli tylko takie
będzie jej życzenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Czy coś mu się stało? – Maryla przewróciła oczami z kpiną naśladując jej głos –
Tak, stało mu się, zmądrzał w końcu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie rozumiem, powiesz mi o co chodzi? - naciskała na nią, czując że powoli
zaczyna tracić cierpliwość. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie rozumiesz, bo jesteś głupiutka – włożyła kluczyk do stacyjki i zapięła pasy
– Bardzo głupiutka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Naprawdę myślisz, że twoje docinki mnie ruszają? Jeśli chcesz mnie tym wkurzyć,
albo odstraszyć od Alana, to dobrze ci radzę daj sobie spokój. Powiedziałam ci
już, że go kocham i jeśli tylko będzie chciał dać mi szansę, skorzystam z niej
nie pytając cię o zdanie, a już na pewno nie o zgodę. Nawet gdybyś miała mi
dzień w dzień robić podobne awantury, nie zrezygnuję z niego, kiedy to w końcu
do ciebie dotrze?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Widzę, że faktycznie nic nie rozumiesz, więc pozwól, że ci wyjaśnię. Wiesz
gdzie jest teraz Alan? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie, ale podejrzewam, że ty wiesz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Wiem! – zawołała melodyjnym głosem – Co prawda, zamierzałam cię tu zostawić z
niezaspokojoną ciekawością, ale jakoś nie mogę się oprzeć pokusie. Przypuszczam,
że kiedy poznasz prawdę twoja mina będzie bezcenna, najchętniej zrobiłabym ci w
tym momencie zdjęcie, ale cóż nie można mieć wszystkiego. – rozłożyła ramiona w
udawanym geście bezradności i posłała jej zimne spojrzenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Celowo przedłużasz, prawda? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nawet nie wiesz jaką sprawia mi przyjemność patrzeć jak cierpisz i odchodzisz
od zmysłów. Ale dobrze, niech już będzie, żebyś potem nie mówiła, że jestem
bezduszna jędzą – machnęła ręką i roześmiała się głośno, przywołując jej na
myśl złą królową z bajki o „Śpiącej Królewnie‟, której demoniczny śmiech
rozchodził się po komnatach ogromnego zamczyska, wywołując za każdym razem na
skórze małej Dominiki mrowienie i ciarki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Bezduszną jędzą, mówisz? Nie da się ukryć, coś w tym jest – syknęła, dając się
sprowokować kobiecie. „Przepraszam, mamuś, wiem, że nie tak mnie wychowałaś,
ale nie mogłam się powstrzymać‟ wyobraziła sobie srogą minę mamy, grożącą jej
przed nosem palcem, jak wtedy, w gimnazjum, kiedy zamiast siedzieć na lekcjach,
włóczyła się z Majką po mieście, a potem robiąc z wychowawcy idiotę, pisała
sobie zwolnienia, podrabiając charakter
pisma mamy, w nadziei, że nikt się nie zorientuje. „Zresztą, gdybyś tu była
pewnie sama dałabyś jej w twarz i nie szczędziła jadowitych słów‟ uśmiechnęła
się szyderczo, układając usta w wąską linię. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Dla twoich wiadomości, Alan jest teraz na kolacji z pewną sympatyczną
blondyneczka, bodajże Moniką, jeśli mnie pamięć nie myli. Spotkałam ich na
mieście, przyznam, że wyglądał na szczęśliwego. Widocznie miał już dość twoich
kłamstw i stwierdził, że nie warto marnować czasu dla kogoś takiego jak ty. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Z
Moniką? Tą kelnerką z baru? Tą, która gdyby mogła oddałaby mu się na pierwszym
lepszym stoliku? Przecież on kompletnie nie zwracał na nią uwagi, mówił, że nie
lubi takich ordynarnych i wulgarnych dziewczyn.‟</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie wierzę ci, skoro widziałaś ich na mieście, to po co tu przyjechałaś? Pewnie
sama go szukasz, mam rację?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Przejeżdżałam obok i cię zauważyłam, fakt, trochę się spieszę ale nie mogłam
przepuścić tak miłej pogawędki. A to czy mi wierzysz czy nie, mam gdzieś –
przekręciła kluczyk i wrzuciła bieg – Chciałaś znać prawdę, proszę bardzo, a
teraz zwijaj się stąd, bo pewnie zaraz tu będą, chyba nie chcesz patrzeć jak
zabawiają się w jego sypialni? – roześmiała się szyderczo i z piskiem opon
wyjechała na ulicę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Suka! – krzyknęła na całe gardło, dając upust emocjom, trzymanym do tej pory na
wodzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chwiejnym
krokiem ruszyła w stronę domu, zataczając się na boki, jakby była pijana lub z
zawiązanymi oczami bawiła się z dziećmi w ciuciubabkę. Czując, że ponownie
zaczyna brakować jej sił, opadła na schodek werandy, na którym siedziała przed
przyjazdem Maryli. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie wierzę – powtórzyła na głos.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podciągnęła
kolana pod brodę i zwiesiła między nimi głowę z rezygnacją. Starała się
opanować i nie myśleć o tym, co przed chwilą usłyszała, jednak myśli wciąż
odtwarzały surowy głos Maryli. "Alan jest teraz na kolacji z pewną
sympatyczną blondyneczką... wyglądał na szczęśliwego... miał już dość twoich
kłamstw" zamknęła oczy, czując pod powiekami niechciane, piekące łzy.
Zastygła, niezdolna do wykonania najmniejszego ruchu, jakby w obawie, że
pochłonie to resztki energii, które w sobie skrywa. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ciszę, ciążącą jej coraz bardziej
przerwało miarowe bicie dzwonów ratusza. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
...Siódma...
ósma... dziewiąta... </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Liczyła
w myślach uderzenia zegara, które ucichły po wybiciu dwudziestej trzeciej
godziny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Czas się zbierać, mama pewnie odchodzi od zmysłów, a poza tym czeka mnie
jeszcze jedna ciężka rozmowa tego dnia – zdjęła z głowy czerwoną apaszkę i
zawiązała ją na klamce wejściowych drzwi, zostawiając po sobie znak. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zeszła
ze schodów i niespiesznym krokiem ruszyła w stronę roweru, opartego o pergolę, jakby
w nadziei, że Alan zaraz przyjedzie i będzie mogła mu o wszystkim powiedzieć, o
kłótni z Marylą, o tym, że go kocha i właśnie jedzie do domu by zerwać z
Igorem, którego nienawidzi. Wyprowadziła rower na ulicę i rozejrzała się ciągle
pełna nadziei, jednak pustą drogę oświetlały jedynie blade cienie rzucane przez
stojące przy drodze lampy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Nie,
to niemożliwe. Każdy, ale nie Alan, on nie pobiegłby od razu do innej, a już na
pewno nie do Moniki. Maryla chce nas tylko rozdzielić, przecież powiedziała, że
zrobi wszystko, żebyśmy nie byli razem. To jedna z jej gierek.‟ głośno wypuściła
powietrze i skręciła w wąską drogę prowadzącą do jej rodzinnego domu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Słoneczny
i parny dzień ustąpił miejsca chłodnej, zapowiadającej burzę nocy. Zielone
liście drzew, dotąd nieruchome i spokojne, jakby odpoczywały po męczącym dniu,
szeleściły głośno poddając się coraz to mocniejszym podmuchom wiatru. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozwinęła podwinięte do łokci
rękawy koszuli, zakrywając ręce pokryte gęsią skórką. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Alan
i ta szmata? Nie to niemożliwe. Chociaż z drugiej strony, dobrze wiedział, że
ona za nim szaleje i na sam jego widok rozkłada nogi, nie musiałby się wcale
starać, żeby się z nim umówiła. Ona by mu na pewno nie powiedziała, że nie wie
czy chce z nim być. Boże, a jak to prawda?‟ </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Kurwa mać – wjechała na podwórko i zaklęła pod nosem na widok zapalonego
światła w jej sypialni. Choć chciała mieć rozmowę z Igorem jak najszybciej za
sobą, poczuła dziwny niepokój. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Dasz
radę, musisz to zrobić, inaczej nigdy nie będziesz szczęśliwa‟ złapała za
klamkę i głośno odetchnęła, dodając sobie otuchy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Już jesteś, kochanie? – usłyszała cichy głos mamy, dobiegający z wnętrza domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Tak – weszła do kuchni i oparła się o futrynę, krzyżując ręce na piersiach. –
Dobrze się czujesz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Ludzie w moim wieku rzadko kiedy czują się dobrze – prychnęła pod nosem i
szczelniej owinęła się błękitnym szlafrokiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
A tak na poważnie? – podeszła do stołu i usiadła naprzeciw kobiety,
przyglądając się jej czujnym spojrzeniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
To tylko silna migrena. – machnęła w powietrzu ręką – Odkąd wróciłam od ciotki
Jadźki, okropnie boli mnie głowa, ale to nic takiego, zawsze tak mam na zmianę
pogody. – zdjęła z nosa okulary i długimi, zgrabnymi palcami przetarła zmęczone
powieki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Brałaś jakąś tabletkę?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Tak, kochanie, nie przejmuj się starą matką – roześmiała się i wzięła do ręki
filiżankę, w której zakołysał się zielono-złoty napój o intensywnym aromacie melisy
i lawendy. – Niezawodne ziółka na sen, dziś już chyba trzecia szklanka, ale
spokojnie, zaraz zasnę i rano wstanę jak nowonarodzona – przewróciła oczami i
ziewnęła głęboko – Widzisz? Już zaczynają działać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Najwyższa pora. – wyjęła z lodówki butelkę mocno schłodzonej Pepsi i nalała
sobie całą szklankę, po czym wypiła jednym duszkiem, czując przyjemną ulgę,
którą dawała jej słodycz zimnego napoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Ale ty też jesteś jakaś markotna? – zapytała, obserwując z uwagą każdy ruch
córki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Nie mam powodów do radości – kiwnęła głową w stronę schodów, prowadzących do
jej sypialni, w której czekał na nią Igor. – Poza tym znów miałam spięcie z
Marylą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Co?! – krzyknęła, nie mogąc pohamować gniewu i z całych sił uderzyła pięścią w
stół. – Gdzieś ty ją spotkała?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Uspokój się, bo inaczej nic ci nie powiem – rozkazała – Od Majki pojechałam do
Alana. Sumienie mało mnie nie zeżarło, musiałam go jak najszybciej przeprosić,
ale nie zastałam go, więc postanowiłam, że posiedzę na werandzie i poczekam aż
wróci, tyle że zamiast niego zjawiła się Maryla. No i jak się domyślasz, nie
było to zbyt miłe spotkanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Co za żmija – syknęła pod nosem i krzywiąc się pociągnęła duży łyk naparu. –
Jeszcze trochę i sama się zatruje własnym jadem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Powiedziała, że Alan w końcu przejrzał na oczy i spotyka się z Moniką –
wydusiła z siebie, starając się brzmieć spokojnie, jednak na samą myśl, że
mógłby przytulać i całować inną kobietę, krew w jej żyłach zawrzała – Wiesz, tą
lafiryndą z baru. – dodała, nie mogąc powstrzymać ciętych słów, które cisnęły
się jej na język.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Wierzysz w to? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Chyba nie, chociaż... sama nie wiem – pokręciła głową i nerwowym ruchem
poprawiła luźnego koka – Teraz mam inne rzeczy na głowie, muszę spiąć dupę,
pójść na górę i raz na zawsze skończyć to... – zawahała się przez chwilę,
szukając w głowie odpowiedniego słowa, które opisałoby to co łączy ją z Igorem
– to "coś".</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Dasz radę kochanie, bądź tylko szczera i nie daj się ponieść emocjom – przeciągnęła
się ospale i ziewnęła głęboko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
No jasne, na ostatniej prostej nie mam zamiaru się poddać, a ty migiem do
łóżka, bo zaraz zaśniesz na siedząco – zaśmiała się i wskazała palcem w stronę
sypialni mamy na końcu korytarza.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Kocham cię, skarbie – podeszła do córki i pocałowała ją w czoło, dodając jej
otuchy – Jakbyś czegoś potrzebowała, to... </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Dobrze – weszła jej w słowo, nie pozwalając dokończyć zdania – Idź już. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wanda,
nieco zgarbiona, jakby dźwigała na plecach ogromny ciężar, wyszła niespiesznie
z kuchni, sunąc bosymi stopami po zimnych kafelkach, po czym z cichym zgrzytem
zamknęła za sobą drzwi swojej sypialni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
–
Ostatnia prosta – powiedziała do siebie, stojąc przed schodami, prowadzącymi do
jej pokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mocno
zacisnęła dłoń na balustradzie i zdecydowanym krokiem ruszyła w górę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Złapała za klamkę i otworzyła
drzwi, za którymi czekał na nią Igor. Siedział na łóżku, ściskając w ręce białą
koszulę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczuła
w brzuchu mocny skurcz, jakby ktoś uderzył ją z całej siły metalowym drągiem, a
przed oczami pojawiały się urywki wspomnień z poranka, który spędziła w domu
Alana.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> Obok na drewnianych
wieszakach, wisiały wyprasowane koszule.</i> „<i>Boże, jak on musi seksownie wyglądać w garniturze</i>‟<i> zagryzła wargę, czując przyjemny dreszcz
podniecenia. </i>„<i>Zawsze marzyłam, żeby
po upojnej nocy, założyć koszulę pachnącą męskimi perfumami i paradować w niej
po mieszkaniu. Cóż upojnej nocy nie było, ale ubrać zawsze można</i>‟</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> zaśmiała się i zdjęła z wieszaka
śnieżnobiałą koszulę z długim rękawem i założyła ją na siebie.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Mogłabym się w niej utopić - rozłożyła ramiona, przyglądając się
swojemu odbiciu w dużym lustrze.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Sięgała jej prawie do kolan, zakrywając krótkie, dżinsowe szorty, które
miała na sobie. Podwinęła, dużo za długie rękawy do łokci, a guziki zapięła
starannie pod samą szyję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Wyglądasz jakbyś połknęła kij od miotły - prychnęła i przyglądając
się sobie z uwagą odpięła dwa z nich, odsłaniając opalony rowek między jej
piersiami. - Tak lepiej - uśmiechnęła się szeroko i wesoło kołysząc biodrami
wyszła z pokoju. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Głośno
wypuściła powietrze i przestąpiła próg, zamykając za sobą drzwi. Przy łóżku, obok skórzanej
walizki należącej do Igora, leżała duża, torba podróżna w jaskrawych kolorach,
wypełniona jej ciuchami, niedbale wrzuconymi do środka. </div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com64tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-83057738392481583792015-04-01T16:11:00.002+02:002015-04-01T16:12:36.548+02:00Smutne, ale prawdziwe :(Moje kochane, wierne i oddane czytelniczki.<br />
<div>
Ostrzegam, nie będzie to miły post. Jeśli ktoś ma słabe nerwy, być może lepiej, żeby zakończył czytanie w tym momencie.</div>
<div>
Przez jakiś czas, być może dłużej niż mi się wydaje, nie będą pojawiać się nowe rozdziały. </div>
<div>
A to dlatego, że jedna z moich czytelniczek posłużyła się moją historią, to znaczy historią, która urodziła się w mojej głowie i przypisuje ją sobie.</div>
<div>
Smutne :(</div>
<div>
Jeśli to czytasz,moja droga, to proszę bardzo, wysil się i napisz swoje własne zakończenie, a ja poczekam. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
POZDRAWIAM I MAM NADZIEJĘ, ŻE DO NAPISANIA </div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-50569296327045843622015-03-26T16:00:00.001+01:002015-03-26T16:00:50.760+01:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Igor,
wyprostowany niczym struna z rękoma skrzyżowanymi na piersiach, utkwił w
narzeczonej, domagający się wyjaśnień, wzrok. Oczy koloru głębokiej czerni,
przypominające dwa węgielki, płonęły wściekłością, a drobna i wątła klatka
piersiowa ukryta pod śnieżnobiałą elegancką koszulą podnosiła się i opadała w
rytm przyspieszonych uderzeń serca. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dominiko,
chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia! - krzyknął do siedzącej na przeciwko
dziewczyny, która nękana przeszywającym bólem, opuściła nisko głowę i ściskała
ją z całej siły, starając się zapanować nad ciśnieniem, uparcie pulsującym w
jej skroniach. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Uspokój
się, rozumiesz? I to już! Nie pozwól, by jakiś dupek zniszczył ci życie i
zdrowie" powtarzała sobie w myślach niczym mantrę, czując, że zaczyna
nabierać sił i pewności siebie. "On nie jest tego wart! Już za dużo przez
niego wycierpiałaś." Jej oddech z każdą chwilą stawał się głębszy i
spokojniejszy, bezwładne nogi, przypominające bezkształtną, galaretowatą maź,
nabierały czucia, a zaciśnięte do tej pory ręce, piekły z chęci wymierzenia mu
siarczystego policzka.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dominiko,
mówię do ciebie! - doskoczył do niej i mocnym szarpnięciem uniósł do góry jej
głowę, zmuszając, by spojrzała mu w oczy. Przeszywający ból niemal w tej samej
sekundzie, rozszedł się po jej karku, a z rozchylonych ust wyrwał się cichy jęk
rozpaczy, ale również i złości, przede wszystkim na samą siebie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"I dla
takiego ścierwa chciałam zostawić Alana?" zmrużyła oczy i posłała mu
spojrzenie, pełne pogardy, gorzko żałując, że nie potrafi zabijać wzrokiem, tak
jak to robił <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>legendarny Bazyliszek lub
przynajmniej jak Królowa Śniegu zamrażać oddechem. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Jego surowy
dotyk, palił jej skórę. Czuła pod zaciśniętymi na jej podbródku palcami
nieprzyjemne pieczenie, które zmieniło rumianą i gładką skórę w pogorzelisko, w
dodatku mogłaby przysiąc, że do jej nozdrzy dochodził drażniący zapach
spalenizny. Nie sądziła, że tak miękkie i delikatne dłonie, które zarabiają na
życie podpisując umowy i odbierając telefony, mogą być tak władcze i zaborcze.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Boże,
jak ja cię nienawidzę!" przełknęła ślinę, powstrzymując nieodpartą ochotę
przed splunięciem mu w twarz. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jezu,
Dominiko, przepraszam cię - zwolnił ucisk i przytulił ją mocno do siebie,
głaszcząc spływające po jej plecach długie włosy, które rozpieszczane
promieniami wakacyjnego słońca, pojaśniały, przybierając kolor mlecznej
czekolady. - Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie
dotykaj mnie! - krzyknęła i z całych sił, jakie w sobie miała, odepchnęła go od
siebie i uśmiechnęła się szyderczo, widząc leżącego u jej stóp Igora, który
zaskoczony reakcją narzeczonej, nie zdążył wesprzeć się na rękach i uchronić
przed upadkiem. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dominiko,
skarbie - ukląkł przed nią i położył głowę na jej kolanach. - Przepraszam,
zachowałem się jak...</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie dotykaj
mnie! - syknęła przez zaciśnięte zęby, nie pozwalając mu dokończyć zdania i
odskoczyła od niego, jakby porażona prądem. - Żądasz wyjaśnień? W
porządku,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>najwyższy czas, żebyś
poznał...</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Domka! -
odwróciła głowę w stronę dobiegającego głosu i westchnęła ciężko, widząc
zeskakującą z roweru przyjaciółkę, która nie tracąc czasu na rozkładanie nóżki,
czy szukanie stojaka, rzuciła go niedbale na ziemię i pospiesznym krokiem,
niemalże biegnąc, zmierzała w ich stronę, przyglądając się ze zdziwieniem,
podnoszącemu się z ziemi Igorowi. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"No
nie, czemu akurat teraz? Teraz kiedy zebrałam się w sobie, żeby powiedzieć mu
prawdę i zakończyć raz na zawsze ten, pożal się Boże, związek. To, że Majka
jest mistrzynią w pojawianiu się w najmniej odpowiednim momencie wiedziałam od
zawsze, ale żeby akurat teraz?" przewróciła oczami i westchnęła głośno,
łapiąc przyjaciółkę za rękę "Chociaż, może to i dobrze, najpierw trochę
ochłonę i uspokoję się, a potem skończę to co zaczęłam, teraz mogłabym go
niechcący, a może i chcący, zabić." </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Cześć Majka,
miło, że wpadłaś - uśmiechnęła się do przyjaciółki, która ciągle nie mogła
oderwać spojrzenia od stojącego przed nią mężczyzny, patrzącego na nią z
nieskrywaną niechęcią i złością. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-Co? A
tak... - odchrząknęła i nerwowym ruchem dłoni poprawiła burzę blond loków,
odstających niesfornie, jakby każdy z nich żył własnym życiem - Przejeżdżałam...
obok i pomyślałam, że zajrzę - zająknęła się, wzruszając ramionami. Dominika,
która znała Majkę najlepiej ze wszystkich, stłumiła śmiech, widząc nieudolne
próby wmówienia im, że tak właśnie było - Ale chyba wybrałam zły moment? - zwróciła
się do przestępującego z nogi na nogę Igora, starając się z całych sił, by ton
jej głosu zabrzmiał jak najbardziej wiarygodnie - Nie wiedziałam, że przyjechałeś,
głupia ja - uderzyła się teatralnie w czoło - już mnie nie ma. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Zrobiła
krok do przodu, kiedy z kieszeni eleganckich, wyprasowanych na kancik spodni od
garnituru, odezwał się stłumiony dźwięk telefonu. Dominika, wykorzystując
chwilę nieuwagi narzeczonego złapała Majkę za rękę i ścisnęła ją mocno,
przyciągając do siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ani mi
się waż - syknęła i poczuła ulgę, widząc zaciętą twarz przyjaciółki, która
kiwnęła głową na znak, że nie zostawi jej samej. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Igor
spojrzał na wyświetlacz swojej komórki i z przerażeniem malującym się na
twarzy, nerwowym ruchem przejechał palcem po ekranie i przyłożył telefon do
ucha.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tymek? Co
się dzieje? - zapytał z troską w głosie, na co Dominika prychnęła głośno nie
kryjąc irytacji. "Praca jak zwykle na pierwszym miejscu, jakżeby inaczej.
Chyba szybciej piekło zamarznie, niż on odpuści tą gonitwę za pieniądzem."
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Aha, w
porządku - pokiwał głową, słuchając z uwagą słów swojego zastępcy, który pod
jego nieobecność zarządzał firmą - Ok, zaraz będę. - zakończył połączenie i
schował telefon do kieszeni spodni. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Wracasz
do Warszawy? - zapytała pełna nadziei na szybki wyjazd narzeczonego i mocno
zacisnęła kciuki, prosząc w duchu by jej marzenie się spełniło. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Nigdy
nie sądziłam, że do tego dojdzie, zawsze domagałam się, żeby poświęcił mi choć
chwilę czasu, a teraz modlę się, żeby go tu nie było. Chyba nareszcie
zmądrzałam, szkoda tylko, że tak późno. Cztery zmarnowane lata."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Słucham? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No,
powiedziałeś, że zaraz będziesz. - wyjaśniła.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A, o to
chodzi, nie, nie wracam, to znaczy wracam, ale dopiero w poniedziałek, tak jak
zaplanowałem. Teraz umówiłem się z Tymkiem na skypie, jest nie do końca pewny
projektu i chciał go ze mną przedyskutować.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Aha -
odparła sucho, starając się ukryć rozczarowanie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Babcia
miała rację, powtarzając mi kiedy byłam małą dziewczynką, że najgorzej jest
ślepo wierzyć nadziei, wtedy nie bardzo wiedziałam o co chodzi, teraz wiem, aż
za dobrze. Po co on tu w ogóle przyjeżdżał? Wszystko było proste i pewne.
Miałam pojechać do Warszawy, powiedzieć mu, że jest dupkiem i mam go serdecznie
dość, zabrać swoje rzeczy i wrócić do Alana. A on zjawia się tu bez słowa,
chociaż nikt go nie zapraszał, wciska mi na palec kosmicznie drogi pierścionek,
mydli oczy pokojem dziecięcym i myśli, że padnę mu do stóp i tak, jak było do
tej pory, będę grzeczna i uległa. W sumie prawie mu uwierzyłam. Zbłaźniłam się
przed Alanem i pewnie teraz nawet nie będzie chciał na mnie spojrzeć. Wcale by
mnie to nie zdziwiło. Teraz ja się będę musiała mocno namęczyć, żeby znów mi zaufał."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Skończymy
naszą rozmowę później - stanowczy głos mężczyzny, który wywoływał w niej
odruchy wymiotne, wyrwał ją z rozmyślań. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Na pewno
- syknęła, nie spuszczając wzroku z Igora, który bez słowa pożegnania,
pospiesznym krokiem ruszył w stronę domu, po czym zniknął w środku, zamykając
za sobą z głośnym trzaskiem wejściowe drzwi.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Majka,
stojąc bez ruchu z otwartymi ustami i rękoma zwieszonymi luźno wzdłuż tułowia,
wciąż przyglądała się przyjaciółce z niedowierzaniem. Zwykle wygadana i
rezolutna, teraz nie potrafiła wydusić z siebie choćby jednego słowa, jakby
ciągle miała nadzieję, że to wszystko co działo się na jej oczach było tylko
snem, lub jako widz siedzący przed srebrnym ekranem kinowym ogląda z przejęciem
kłótnię kochanków, bojąc się mrugnąć, by nie przegapić ważnego momentu.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dobrze,
że przyjechałaś, jeszcze kilka sekund, a chyba bym go zabiła - warknęła, kopiąc
ze złością nogę, stojącego obok stołu. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Domka, co
się dzieje?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Długa
historia - syknęła rozmasowując stopę, bolącą po kopnięciu w twarde drewno.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie mam
zbyt dużo czasu, wiesz zostawiłam małego z Tomkiem, miałam tylko<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>do sklepu i z powrotem - zrobiła nadąsaną
minę, wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia - Ale... - uniosła do góry
wskazujący palec i rozpromieniała się, dając do zrozumienia Dominice, że
właśnie wpadł jej do głowy pomysł, który musiał zostać jak najszybciej
wprowadzony w życie - Ale możemy pojechać do mnie, wezmę małego do piaskownicy,
a my sobie posiedzimy na leżakach i wszystko mi opowiesz. Co ty na to?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Czy ja
wiem? Nie chciałabym ci przeszkadzać. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A niby w
czym? Daj spokój, będziesz tu sama siedzieć? Bo Wandzi nie ma prawda? -
przyjaciółka odpowiedziała jej skinieniem głowy - No właśnie, Igor też w swoim
świecie, żadnego pożytku z niego nie będziesz miała, ba, on nawet nie zauważy,
że cię porwałam na chwilę, a jeśli to cię nie przekonuje, to powiem ci w
tajemnicy, że mam pudło lodów truskawkowo-czekoladowych. Jeszcze nie otwierane.
- roześmiała się i popchnęła ją w stronę garażu - Bierz rower i dawaj chodź, bo
umieram z ciekawości. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A mogę
liczyć na jakąś kawę? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Coś się
znajdzie - zaszczebiotała promiennie wiedząc, że ma Dominikę w garści, która z
jej pomocą za kilka chwil zapomni o dręczących ja myślach i nabierze odwagi, by
rzucić w diabły pana Idealnego. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Skoczę
tylko po telefon - krzyknęła, biegnąc w stronę domu. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Całe
szczęście, że cię tu zostawiłam" pomyślała, widząc leżącą na komodzie w
przedpokoju komórkę i ucieszyła się, że nie musi wchodzić na górę do swojej
sypialni, w której Igor właśnie teraz, podczas swojego trzydniowego urlopu i po
miesiącu rozłąki załatwia sprawy biznesowe. Odblokowała klawiaturę i skrzywiła
się, widząc mrugający czerwony pasek bliskiej rozładowania baterii. "No
trudno, może jakoś wytrzyma, na telefon do mamy starczy." Schowała Nokię
do kieszeni, przejrzała się w wiszącym nad szafką lustrze z bogato rzeźbioną
ramą i rozczesując splątane włosy, związała je w niedbałego koka. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Gotowa! -
krzyknęła, wychodząc z domu i uśmiechnęła się szeroko na widok Majki, która,
nie tracąc czasu wyprowadziła z garażu jej rower - Niech ci Bóg w córci
wynagrodzi, bo synka już masz - podniosła w górę luźną koszulkę i pogłaskała ją
po jeszcze płaskim brzuchu.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co będzie
to będzie, byle by się w mamusię wdało - machnęła ręką i wyjechała na tłoczną
ulicę, dzwoniąc przymocowanym do kierownicy dzwonkiem na przechodniów,
spacerujących ścieżką przeznaczona dla rowerzystów. "Mam nadzieję, że
prowadzenie roweru, nie sprawia jej tak dużej trudności jak jazda autem,
chociaż z Majką nigdy nic nie wiadomo."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No,
opowiadaj - ponagliła, kiedy Dominice udało się ją dogonić i zrównać z nią. -
Coś mi mówi, że to wszystko miało związek z Alanem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Brawo,
Sherlocku.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Żaden ze
mnie Sherlock, po tym, jak mało mnie nie rozjechał, zresztą nie tylko mnie, bo
jeszcze Henia z warzywniaka...</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Zaraz,
zaraz - przerwała jej - Jak to rozjechał?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No
mówiłam ci, że wyskoczyłam do sklepu, tak? - kiwnęła głową na leżące w
koszyczku przymocowanym do kierownicy torby z zakupami. - No i wiesz stałam przed
sklepem z Heniem, tym właścicielem, wiesz którym?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Majka czy
to takie ważne, kim jest Heniu? Bardziej interesuje mnie Alan.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No i
wybieram te pomidory - pospiesznie podjęła przerwany wątek, puszczając
sarkastyczną uwagę przyjaciółki mimo uszu - a tu nagle, jak nie wypadnie zza
zakrętu jakiś wariat, mówię ci pisk opon, aż do tej pory w uszach słyszę. Tak
się przestraszyłam, nawet przy ostatniej stłuczce tak spaloną gumą nie było
czuć. Mówię ci, jak Boga kocham - złapała się prawą ręką za pierś, tracąc panowanie
nad kierownicą, zachwiało nią ale szybko odzyskała równowagę. "Jednak
jazda rowerem wychodzi jej o niebo lepiej, chociaż, jak to mówią, lepiej nie
chwalić dnia przed zachodem słońca". - Myślę co za debil, patrzę, a tu
Alan, no jak nic Alan. Mówię ci światła, nie światła, znaki, nie znaki, na nic
nie zwracał uwagi, pędził jak szalony. I tak sobie pomyślałam, że pewnie się
pokłóciliście, no bo co innego mogło tak go wkurzyć? Miał gdzieś, że może się
rozwalić tym samochodem, a po drugie od warzywniaka do was, to jak rzut
beretem, więc skąd miałby wracać jak nie od ciebie? Długo nie czekałam,
zapakowałam torby do koszyka i rura, ale że spotkam Igora to bym w życiu nie
przypuszczała. - pokręciła głową i głośno westchnęła. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ja też
mało zawału nie dostałam, jak go zobaczyłam, ale zaraz ci wszystko na spokojnie
opowiem - zatrzymały się przed domem Majki i wprowadziły rowery na podwórko.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- To ja
lecę po kawę i lody, a ty się rozgość.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Poproszę
podwójną porcję - uśmiechnęła się szeroko i uniosła w górę rękę, przypominając
ucznia, wyrywającego się do odpowiedzi.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Oparła
rower o rosnącą przy płocie jabłonkę, zsunęła ze stóp sandały i niosąc je w
dłoniach, niespiesznie kierowała się w stronę sadu, pozwalając, by ginąca z
braku deszczu trawa łaskotała jej bose stopy. Z głośnym westchnieniem, opadła
na rozłożony w cieniu leżak i zsunęła na nos okulary, rozkoszując się
przenikającymi przez korony drzew promieniami, późnego ale jeszcze gorącego
słońca.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Z małej
torebki, przewieszonej przez ramię wyciągnęła telefon i zadzwoniła do mamy,
opowiadając jej pokrótce przygodę, jaka spotkała ją po jej wyjściu do ciotki
Jadźki. </div>
<div class="MsoNormal">
Czuły głos kobiety, zapewniającej, że wszystko będzie dobrze
i że nie powinna się tak bardzo tym przejmować, bo przecież nie jest sama, ma
wokół siebie ludzi, którzy kochają ją i chcą dla niej jak najlepiej, był kubłem
zimnej wody na jej rozgrzane do czerwoności nerwy.</div>
<div class="MsoNormal">
"No właśnie, czym ja się martwię? Że go zranię, że
poczuje się odrzucony? I bardzo dobrze, niech wie, jak ja się czułam przez
lata. I jestem pewna, że on ani razu nie miał wyrzutów sumienia, że przez niego
płaczę. Tylko udawał, że mu przykro, a kolejnego dnia i tak wszystko wracało do
normy."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dobra,
mamuś, bateria mi pada, będę wieczorem - powiedziała kończąc rozmowę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie
spiesz się kochanie, wygadaj się, wyżal, a jak trzeba to sobie popłacz,
zobaczysz będzie ci lżej.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- O nie,
nie - powiedziała stanowczym głosem - Nie zamierzam już przez niego płakać,
starczy tego. Muszę się tylko trochę uspokoić, i dopiero z nim porozmawiam, teraz
mogłabym go chyba nawet zabić. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ojojoj to
faktycznie, lepiej ochłoń, nie mam ochoty się po sądach włóczyć, a już na pewno
przynosić ci paczek do więzienia. Trzymaj się kochanie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Pa, mamuś
- nacisnęła czerwoną słuchawkę i wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Co to
za wahania nastrojów? Chwilę temu zalewałam się łzami jak bóbr, żałowałam, że
byłam nie w porządku wobec Igora, nawet że poznałam Alana i dałam się ponieść
wakacyjnemu szaleństwu. Boże jaka ja jestem głupia? Przecież wszystko, co
najpiękniejsze przeżyłam właśnie z nim. A ile jeszcze przede mną? Oczywiście
pod warunkiem, że mi wybaczy moją głupotę."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>W menu
telefonu wybrała ikonkę koperty i pospiesznie wystukała na klawiaturze słowa,
które od kilku godzin nie dawały jej spokoju.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Courier New";"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Przepraszam, tak mi głupio, nie wiem co mi
odbiło. Możemy się spotkać?</span></div>
<div class="MsoNormal">
W momencie, kiedy otwierała listę kontaktów, by wysłać do
Alana krótkiego smsa usłyszała cichą melodyjkę, oznajmiającą rozładowanie
baterii, a na ekranie pojawił się kolorowy napis Bay bay, po którym telefon bez
ostrzeżenia zgasł, nie pozwalając jej na wysłanie wiadomości.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Szlag by
to trafił - zaklęła pod nosem ze złości i schowała martwą komórkę do torebki. -
Teraz się nie dziwię, że Igor zawsze ma przy sobie zapasową baterię - syknęła i
na samą myśl o nim przeszły ją ciarki. "Muszę to jak najszybciej
skończyć."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Podano do
stołu - usłyszała za plecami radosny głos Majki, która z gracją doświadczonej
kelnerki, pracującej od lat w zawodzie, niosła na okrągłej tacy, wysokie
szklanki z trójwarstwowym latte macchiato oraz pucharki pełne lodów
czekoladowo-truskawkowych, które posypała bakaliami i polała bitą śmietaną.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- O Jezuniu
- jęknęła na widok pyszności, którymi zastawiła cały stolik, stojący między
fotelami. - Wygląda oszałamiająco - wzięła do ręki wysoką szklankę i uniosła ja
w górę, przyglądając się idealnie oddzielającym się od siebie trzem warstwom
kawy. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ciężko w
to uwierzyć, ale smakuje jeszcze lepiej - opadła na wyścielony miękką poduszką
leżak i mrużąc oczy przed padającymi na nią promieniami słońca upiła łyk
spienionego mleka - No to opowiadaj, bo chyba zaraz wybuchnę z ciekawości. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Oj Majka,
to wszystko się trochę pokiełbasiło.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co to
znaczy, "wszystko się trochę pokiełbasiło"? - powtórzyła, nieudolnie naśladując
głos Dominiki i teatralnie przewróciła oczami.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- To może
zacznę od początku - wzięła głęboki wdech i głośno wypuściła powietrze, czując,
że wszystkie nerwy, które towarzyszyły jej od przyjazdu Igora, odeszły w
zapomnienie, ujmując jej kilku zbędnych kilogramów i niechcianych zmarszczek,
jakie pojawiły się wraz z niespodziewaną wizytą narzeczonego, dodając jej kilku,
a może nawet kilkunastu lat. - Po tym, jak zostawiłaś nas samych w barze -
rzuciła jej wymowne spojrzenie i wybuchnęła śmiechem, wspominając wieczór spędzony
z Alanem na kutrze - sprawy, że tak powiem, nabrały tempa. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co to
znaczy "sprawy nabrały tempa"? - pisnęła, siadając na brzegu leżaka -
Przespałaś się z nim? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie -
skrzywiła się i pokręciła przecząco głową - Chciałam, oboje chcieliśmy. Całą
noc spędziliśmy na kutrze, w sumie było blisko, ale nie wyszło, z resztą
nieważne. Miałam na myśli, to że powiedziałam mu o swoich planach na ten
weekend. O tym, że zamierzam pojechać do Warszawy po swoje rzeczy, zakończyć
ten beznadziejny związek, jeśli w ogóle można to tak nazwać, wrócić na Hel i
zacząć wszystko od początku. Z nim. Nigdy bym nie przypuszczała, że po, bądź co
bądź, upojnej nocy spędzonej z panem kapitanem na morzu, w domu zastanę Igora. Myślałam,
że się pod ziemię zapadnę, jak zobaczyłam jego auto. Mama też mało zawału nie
dostała. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to "Jezus, Maria Alan go
zabije."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Mało
powiedziane - prychnęła kpiąco, spoglądając w stronę piaskownicy, w której
Patryczek ubrany w same majteczki budował zamek. - No i co dalej?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Potem już
było tylko gorzej. - machnęła ręką - Siedzieliśmy przy śniadaniu, a Igor
oczywiście jak zwykle się wymądrzał. Mówię ci, nie mogłam go słuchać, z każdym
jego słowem wywracało mi flaki na drugą stronę. Tak patrzyłam na niego z boku i
wiesz co? Kompletnie nie wiem, jak on mi się mógł kiedykolwiek podobać. Takie
to chucherko, z równiutkimi brwiami i pomalowanymi bezbarwnym lakierem
paznokciami. A do tego taki elegancik, przyjechał na urlop, upał, że bierz
smołę gotuj, a nosi się w gajerku od Armaniego. No bez jaj, trochę luzu.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Faktycznie jak go zobaczyłam w tych pikolakach, spodniach na kancik i koszuli
zapiętej pod samą szyję, myślałam, że padnę ze śmiechu.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tu się
nie ma co śmiać, tu płakać trzeba - wzięła kolejny łyk kawy i wyciągnęła w stronę
przyjaciółki prawą dłoń, pokazując pierścionek z białego złota, zdobiący jej
serdeczny palec. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie
pierdol - pisnęła, i szybkim ruchem zakryła sobie usta ręką, spoglądając w
stronę bawiącego się kilka metrów od niej synka. - Jakim cudem?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie wiem jak
to się stało. Jedliśmy śniadanie, Igor nagle wstał, klęknął przede mną, zapytał
czy zostanę jego żoną i za bardzo nie czekając na odpowiedź wsunął mi na palec
ten cholerny pierścionek.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Naprawdę
oświadczył ci się w kuchni? - Majka nie kryła oburzenia. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak, w
kuchni, w dodatku gdzieś między gryzem kanapki z szynką a łykiem czarnej
herbaty, o kwiatach już nie wspomnę. - prychnęła z irytacją - Byłam na niego
tak wściekła, miałam ochotę go rozszarpać i gdybym mogła to uwierz, że nie
wahałabym się ani sekundy. Kompletnie mnie tym zabił, w życiu się po nim czegoś
takiego nie spodziewałam, i chyba właśnie dlatego nawet nie zaprotestowałam.
Ale to jeszcze nic... - nabrała na łyżeczkę sporą porcję lodów i zmrużyła oczy
rozkoszując się ich smakiem. "O tak, tego mi było trzeba. Jeśli ktoś mi
kiedyś powie, że zajadanie stresów słodyczami nic nie pomaga, to wybuchnę mu
śmiechem w twarz." <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Potem stanął
za mną, nachylił się i wręczył mi do ręki telefon, pokazując zdjęcia pokoiku,
który pod moją nieobecność urządził dla naszego dziecka. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co?! -
krzyknęła i złapała się za głowę. - Niemożliwe!</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Też tak
myślałam, a jednak. Rozumiesz, pan Prezes nagle zgodził się na dziecko,
najgorsze w tym wszystkim jest to, że mu uwierzyłam. Tak mi zamydlił oczy, że
zerwałam z Alanem - dodała po chwili i schowała twarz w dłoniach zła na samą
siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie
gadaj! To dlatego mało mnie nie rozjechał! Powiedziałaś mu, że zamierzasz
zostać z Igorem? Mam rację? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak, ale
jak już odjechał, to dopiero dotarło do mnie, co ja najlepszego narobiłam.
Przecież Igor nie dorasta mu do pięt. Co z tego, że jest prezesem własnej
firmy, że skończył trzy kierunki studiów, że zarabia tysiące, ma odjechane auto
i mieszkanie, kiedy jest zakochanym w sobie i swoich pieniądzach zarozumiałym i
przemądrzałym egoistą, który nie potrafi uszczęśliwić w żaden sposób swojej
kobiety. Jestem na siebie taka zła, że nawet sobie nie wyobrażasz.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Też bym
była na twoim miejscu, rozkochać w sobie takie ciacho, jak Alan i wypuścić je z
rąk, to trzeba być kompletną idiotką - spojrzała na przyjaciółkę i uśmiechnęła
się niepewnie - Przepraszam, nie to chciałam powiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie
przepraszaj, masz rację, idiotka ze mnie jakich mało. Teraz tylko martwię się
czy Alan mi wybaczy. Gdyby ktoś tak mnie potraktował, to nawet nie chciałabym
na niego spojrzeć. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- On cię
kocha, wszystko ci wybaczy. Tylko musisz się ogarnąć z Igorem. Zbierz się w
sobie i kopnij go w końcu w dupę, zobaczysz, że ci ulży, a potem dopiero pogadaj
z boskim panem Kapitanem. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Masz
rację im szybciej to załatwię tym lepiej - poderwała się z miejsca i prawie, że
biegnąc zmierzała w stronę roweru, opartego o jabłonkę, rosnącą przy furtce -
Mam tylko nadzieję, że nie jest za późno.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Na pewno
nie, tylko pamiętaj, jak się będziesz z nim godzić to koniecznie włóż jakąś
ponętną bieliznę - krzyknęła za nią z szelmowskim uśmiechem na ustach -
najlepiej czarną, czytałam ostatnio w "Ja, Dama", że niegrzeczni
chłopcy lubią takie klimaty.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co ja bym
bez ciebie zrobiła? - pomachała jej na pożegnanie i wyjechała na ulicę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Zerwać
z Igorem, oddać pierścionek, uświadomić mu, że jest dupkiem, przeprosić Alana i
błagać choćby na kolanach o ostatnią szansę, prawda, że proste?"</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Smutne i
rozgniewane oczy oraz świadomość, że zawiodła mężczyznę, którego naprawdę
kochała, nie dawały jej spokoju. "Nie, Alan nie może czekać"
zawróciła rower i skręciła w wąską dróżkę, która prowadziła do jego domu.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Odwagi -
szepnęła do siebie i przyspieszyła, zaciskając z całych sił dłonie na
kierownicy.</div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com39tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-14767804321058607152015-03-21T18:27:00.001+01:002015-03-21T18:27:48.600+01:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Siedziała w
cieniu rozłożystej czereśni przy stole nakrytym ceratą w biało-czerwoną kratkę,
a ciążącą, od natłoku dręczących ją myśli głowę wsparła na ręce, wtapiając
nieruchomy wzrok w Reę, leżącą obok wodnego oczka, w dziurze, którą chwilę temu
wykopała, szukając chłodu i wilgoci. Z otwartym pyskiem i wywalonym na zewnątrz
różowym językiem, dyszała ciężko, uskarżając się na panujący skwar, który był
dla jej kudłatego, blisko siedemdziesięciokilowego cielska wprost nie do
zniesienia.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Z ratusza stojącego w centrum miasta, dobiegły
do jej uszu stłumione dźwięki dzwonów, wybijających godzinę siedemnastą. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Bajka się
skończyła, królewna nie wytrzymała psychicznie - wychrypiała pod nosem i
wybuchnęła cichym płaczem, kryjąc zalaną łzami twarz w roztrzęsionych dłoniach.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Tępy ból
głowy, który nie opuszczał jej odkąd zobaczyła auto narzeczonego na podjeździe
przed jej rodzinnym domem, przybrał na sile, sprawiając, że niemal co chwilę
zamykała oczy i głośno sycząc wciągała powietrze przez zaciśnięte zęby.
"Dobrze ci tak, doigrałaś się. Wcale nie jest mi ciebie szkoda"
uśpione do tej pory sumienie, wywiedzione w pole przez czułego i przystojnego
pana kapitana, obudził niezapowiedziany przyjazd Igora i z każdą sekundą dawało
o sobie coraz dotkliwiej znać, wywołując w niej wyrzuty i poczucie winy.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Nerwowo
obracała w dłoni kieliszek wypełniony winem, o ciemnym brunatnym kolorze i
mocnym aromacie owoców, który miał być balsamem na jej zszargane nerwy, miał je
ukoić i uspokoić, a jeśli nie to przynajmniej pomóc jej zapomnieć, choć na
krótką chwilę, o tym co nieuchronnie zbliża się wielkimi krokami. Wierzyła, że
alkohol kolejny raz okaże się lekarstwem na całe zło tego świata, z naiwnością
i uporem dziecka, które jest przekonane, że za każdym razem kiedy zamyka oczy
staje się niewidzialne dla otoczenia. Stojąca na bacie drewnianego stołu
butelka, opróżniała się w niebezpiecznym tempie, a ona wcale nie czuła się
rozluźniona, wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że ciśnienie, które w niej
buzuje, za chwilę rozsadzi jej żyły.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Taka stara,
a taka głupia - mruknęła pod nosem i przechyliła lampkę, popijając duszkiem
słodki napój.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Alan
pewnie zaraz tu będzie, oby tylko Igor się nie obudził i nie zszedł na dół. Mam
nadzieję, że ta podróż tak go wymęczyła, że będzie spał do rana, dzięki temu
zyskam trochę czasu na poukładanie sobie w głowie całej tej historii." Zacisnęła
dłoń na wysokiej nóżce kieliszka i głośno przełknęła ślinę, czując w ustach
nieprzyjemną gorycz. "Boże co ja mam robić?" spojrzała w niebo, jakby
szukała wśród chmur jakiejś wskazówki i odetchnęła głośno ze zrezygnowaniem. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A z
resztą, co bym nie zrobiła i tak wyląduję w piekle. - założyła nogę na nogę i
nerwowo machała nią w powietrzu - Lucyfer już na mnie czeka i grzeje smołę w
kotle.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Leżąca na
przeciwko niej suczka, wyrwana ze snu, uniosła czujnie łeb i nastawiła uszy,
spoglądając w stronę bramy, a po chwili radośnie zaskomliła i zamerdała
kudłatym ogonem, wzbijając w górę tumany kurzu. W tym samym momencie do jej
uszu dotarł szczęk zamykającej się furtki.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Raz,
dwa, trzy..." zaczęła liczyć w myślach, łudząc się, że dzięki temu uda jej
się opanować dygoczące ciało i serce bliskie zawału. " cztery, pięć,
sze..."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Cześć
księżniczko - stanął za nią i szepnął do jej ucha, omiatając zesztywniały kark
ciepłym oddechem o miętowym aromacie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan -
jęknęła i odskoczyła jak poparzona, a jej wzrok od razu powędrował w stronę
okien pokoju na poddaszu, sprawdzając czy aby przypadkiem Igor nie przygląda
się tej scenie. Widząc opuszczone rolety, poczuła ulgę. "Oby światełko w
tunelu nie okazało się nadjeżdżającym pociągiem." </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Pijesz? -
spojrzał na kieliszek i stojącą obok opróżnioną do połowy butelkę - Rozumiem,
że to z tęsknoty za mną - uśmiechnął się szeroko, odsłaniając idealnie równą
linię śnieżnobiałych zębów i przyciągnął ją do siebie, zamykając jej drobne
ciało w swoich barczystych ramionach. - Zdradzę ci sekret - szepnął w jej
włosy, całując czule szyję<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ja też
tęskniłem. Cholernie. - podgryzł płatek jej ucha, a dłońmi powędrował niżej,
odważnie ściskając kształtne pośladki, nad którymi od miesięcy uparcie
pracowała podczas zajęć na siłowni. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Przestań,
mama może w każdej chwili wrócić od ciotki Jadźki - odepchnęła go od siebie i
odgarnęła z czoła zagubione kosmyki włosów, które w świetle popołudniowych
promieni słońca, przybrały lśniący kolor karmelu zmieszanego ze złotem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co to ma
być? - złapał prawą dłoń dziewczyny i wtopił spojrzenie w pierścionek z białego
złota, który zdobił jej serdeczny palec. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"A
jednak światełko okazało się być pociągiem" skrzywiła się, nie wierząc, że
w tak krótkim czasie i w tak beznadziejny sposób zdradziła mu co się wydarzyło,
kiedy wróciła do domu po nocy spędzonej z nim na kutrze. - Skarbie? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Niezdolna
do wyduszenia z siebie choćby jednego słowa, kiwnęła głową w stronę stojącego
za altaną granatowego Mercedesa na warszawskich tablicach rejestracyjnych. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Powiedz,
że to nieprawda. - zrobił krok do tylu, krzyżując ręce na piersiach. </div>
<div class="MsoNormal">
Mimo, że bardzo się starała nie potrafiła znaleźć w sobie na
tyle odwagi, by spojrzeć mu w oczy. Czuła na sobie jego przenikliwe spojrzenie,
którym świdrował każdy skrawek jej ciała, zaczynając od płonącej krwistym
rumieńcem twarzy, poprzez unoszącą się i opadającą w zawrotnym tempie, klatkę
piersiową, brzuch, nękany bolesnymi skurczami, a kończąc na rozdygotanych
łydkach i dłoniach zaciśniętych w pięści. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Masz
zamiar cokolwiek powiedzieć? - jego surowy ton przywiał jej na myśl pamiętny
wieczór, kiedy powiedziała mu prawdę o tym, że ma narzeczonego, który czeka na
nią w Warszawie, i że w kwietniu zostanie panią Dąbrowską.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Jeśli
wtedy uważałam, że jest wściekły, to teraz nie pozostaje mi nic innego jak przyznać,
że się kurewsko wkurwił."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- I ty się
zgodziłaś? Po tym wszystkim co...</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie -
zmobilizowała się i podniosła na niego wzrok. Jego oczy były ciemnoszare,
przypominając kolorem rozgniewane morze w czasie sztormu, płonęły wściekłością
i nienawiścią, o której świadczyły napięte do granic możliwości mięśnie,
rysujące się pod bawełnianym materiałem jasnej koszulki. - Nie zgodziłam się,
nawet nie dał mi czasu na odpowiedz, po prostu wsunął mi pierścionek na palec i
...</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A ty
nawet nie protestowałaś? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- To nie
tak - jęknęła i przetarła spoconymi dłońmi oczy, które piekły od cisnących się
do nich łez. "Tylko się nie rozbecz, rozumiesz? Nie wolno ci płakać"
uparcie powtarzała sobie w myślach, niczym mantrę, łudząc się, że doda sobie
tym sił.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A niby
jak? Wytłumacz mi!</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ja... -
zaczęła i urwała w pół słowa, jakby jej język zmienił się w potężnych rozmiarów
głaz, który przyrósł do podniebienia. "Podobno alkohol rozwiązuje język,
ludzie są po nim bardziej wylewni i łatwiej przychodzi im rozmowa na trudne
tematy, widocznie za mało wypiłam."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak
myślałem - powiedział szorstko i rzucił jej pełne pogardy spojrzenie, chowając
ręce w kieszeniach znoszonych dżinsów. - Gdzie on jest?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Na górze
- kiwnęła głową w stronę okien jej dawnego pokoju - Po obiedzie położył się
spać. Był zmęczony po podróży.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dobrze, w
takim razie, skoro ty nie masz odwagi, ja mu o wszystkim powiem - minął ją i
usiadł na ławce. Oparł się plecami o rand stołu, odchylił do tyłu głowę a
wyciągniętymi przed sobą skrzyżowanymi nogami, machał na boki, sprawiając
wrażenie rozluźnionego i zupełnie nie przejętego sytuacją. Komuś, kto
przyglądałby się mu z boku mogło się wydawać, że jest modelem, który pracuje
nad sesją zdjęciową do wakacyjnego wydania miesięcznika dla pań, lub że po
prostu rozkoszuje się pierwszymi promieniami wiosennego słońca, po długiej i
srogiej zimie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Jednak jego
oczy zdradzały wszystko. Kryły w sobie niepohamowaną złość, która z całą
pewnością przerodziłaby się w agresję, gdyby tylko Igor był w zasięgu jego rąk.
Przyglądała się jego muskularnej sylwetce i napiętym mięśniom, przypominając
sobie, że przecież nie tak dawno temu zarabiał na życie biorąc udział w nielegalnych
walkach i choć nie jest to powód do dumy, odnosił spore sukcesy. "Igor w
najlepszym wypadku trafiłby do szpitala z ciężkimi obrażeniami całego ciała i
pogruchotanymi kośćmi, co do jednej." Tego była pewna, bo czy mężczyzna,
który ma w pasie sześćdziesiąt centymetrów, tyle co idealne proporcje dziewczyn
starających się o angaż w świecie modelingu, którego praca fizyczna ogranicza
się do rozbijania co niedzielę mięsa na schabowe, co i tak wywołuje w nim bóle
mięśni i zadyszkę,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ma jakiekolwiek
szanse z mężczyzną, który odebrał mistrzowi podziemnych walk złoty pas? <span style="mso-tab-count: 1;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Alan
go zabije" przyznała w duchu, modląc się by Igor nie obudził się zbyt
szybko "Mogłam mu zaparzyć jakiś ziółek, mama ma tego pełno w szafce z
lekami, albo przynajmniej dosypać mu do herbaty jakiś środków nasennych" </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie,
Alan, to nie jest dobry pomysł - przestraszona schowała głowę w dłoniach,
przekonana o zbliżającej wielkimi krokami Apokalipsie.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dlaczego,
przecież mówiłaś, że go nie kochasz, po co to dłużej ciągnąć, jeśli się boisz
mu o tym powiedzieć, ja to zrobię, pogadam z nim jak facet z facetem, albo
jeśli wolisz zrobimy to razem. Co?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ja... Nie
wiem czy chcę mu o tym powiedzieć - czując, że zaczyna jej się kręcić w głowie
a wszystko co ją otacza pochłania czarny bezkształt, usiadła obok niego i z
całych sił złapała go za rękę - Igor chyba zasługuje na ostatnią szansę,
chociaż nie, to znaczy nie wiem. - jąkała się, starając się znaleźć odpowiednie
słowa, które usprawiedliwiłyby jej zachowanie - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Pogubiłam się, kompletnie nie wiem co mam
robić. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie wiesz
co masz robić? - zmarszczył gniewnie brwi i pokręcił głową, jakby wciąż
niedowierzając, że to się dzieje naprawdę. - To ja ci powiem. Pójdź teraz do
swojego pokoju, spakuj walizki, wróć do Warszawy i zapomnij o mnie. Weź sobie
ślub z tym swoim prezesikiem, tkwij w mieszkaniu, którego nienawidzisz, spędzaj
dalej całe dnie sama, pozwól mu, żeby tobą pomiatał tak jak to robił do tej
pory, widocznie to lubisz, ale jak zatęsknisz za czułością i bliskością drugiej
osoby, to bardzo cię proszę, nie dzwoń do mnie. Ok? Skoro ty po tym wszystkim
mówisz mi, że nie wiesz co masz robić, to faktycznie będzie lepiej jak do niego
wrócisz.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Zgodził
się na dziecko, rozumiesz? Wyremontował i urządził pokoik. - powiedziała
drżącym głosem spuszczając wzrok - Nie mogę teraz od niego odejść.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Czy ty
siebie w ogóle słyszysz? - wyszarpnął swoją dłoń z jej uścisku i odskoczył na
bok, wpatrując się w nią rozwścieczonymi oczami - Przez cztery lata cię nie
zauważał, zbywał cię, miał gdzieś czego pragniesz i o czym marzysz, a teraz
przestraszył się bo przestałaś do niego dzwonić i nagle zjawia się z
pierścionkiem i pokoikiem? Igor nie jest ostatnim facetem na ziemi, nie musisz
się go tak uparcie trzymać. Myślisz, że ja nie chciałbym ci dać dziecka? Gdybym
był na jego miejscu, na pewno nie czekałbym tyle czasu z tą decyzją. I wiesz
co? Teraz żałuję, że się powstrzymywałem, może to by cię przy mnie zatrzymało,
zresztą nieważne, z tego co widzę, podjęłaś już decyzję. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan,
ja... - schowała twarz w dłoniach, modląc się w duchu, o nagłą i szybką śmierć,
najlepiej od uderzenia pioruna czy jakiejś zabłąkanej kuli - Ja się w tym
wszystkim pogubiłam, nie wiem... nie potrafię...</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Pogubiłaś
się? - wszedł jej w słowo, a jego uniesiony głos świadczył o tym, że coraz
trudniej było mu zapanować nad emocjami. - Wydawało mi się, że wczoraj
wieczorem, kiedy przede mną klęczałaś i sięgałaś do mojego rozporka, byłaś
bardzo zdecydowana. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ty sukin...
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No
popatrz jak wszystko szybko się zmienia - wszedł jej w słowo, nie pozwalając
dokończyć zdania - Jeszcze kilka godzin temu byłem jedyny i niepowtarzalny a
teraz, proszę bardzo, czar prysł, książę zamienił się w żabę. Nie wiem tylko
czemu wydawało mi się, że faktycznie może nam się udać. - prychnął ironicznym
uśmiechem, obrzucając ją pełnym pogardy spojrzeniem. - Tak, żałuję, że się z
tobą nie przespałem, teraz patrzyłbym z satysfakcją jak zżera cię sumienie, pod
warunkiem, że w ogóle je masz. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jak możesz
tak...?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A ty jak
możesz? Spójrz na siebie! Co, nagle ci się znudziłem, przestałem być idealny? A
może wcale taki nie byłem? Szukałaś rozrywki i znalazłaś mnie. Grałaś samotną i
nieszczęśliwą, żeby mnie w sobie rozkochać i jak najprędzej zdobyć moje zaufanie,
dobrze wiedziałaś, że masz mało czasu, od początku mówiłaś, że wyjedziesz przed
końcem wakacji. Jak mogłem być taki głupi? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan
przecież wiesz, że to nieprawda. To wszystko co mówiłam było szczere, nie wolno
ci myśleć inaczej.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Więc o co
chodzi? - złapał ją mocno za ramiona i potrząsnął nią -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Powiedz, o co ci chodzi, bo naprawdę nie
potrafię cię zrozumieć. Wracasz do niego z podkulonym ogonem i udajesz, że nic
się nie stało, bo boisz się stracić luksusowe i wygodne życie. Naprawdę jesteś
aż tak próżna i nieczuła? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Mam
gdzieś pieniądze, pogoń za nimi zniszczyła mój związek. Igor ciągle chciał
więcej i więcej. Gardzę nimi, rozumiesz? - wybuchnęła spazmatycznym płaczem,
nie mogąc dłużej zapanować nad emocjami - Mogłabym mieszkać w obskurnej kawalerce
na kilku śmierdzących stęchlizną metrach kwadratowych, ale z kimś kogo kocham
ze wzajemnością. <span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- I w ciągu kilku
godzin od naszego spotkania, zmieniłaś zdanie i stwierdziłaś, że tym kimś jest
Igor, nie ja, tak? Tylko dlatego, że wsunął ci na palec pierścionek i obiecał
dziecko?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie, to
nie tak. Ja... </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dominiko,
wszystko w porządku? - podskoczyła niczym rażona prądem, słysząc głos Igora. Obróciła
głowę w stronę domu i zamarła z przerażeniem, widząc mężczyznę, zmierzającego w
ich kierunku powolnym i niepewnym krokiem, jakby ciągle wahał się czy dobrze
robi podchodząc do kobiety i stojącego przed nią wielkoluda, który nie wygląda
na miłą i skorą do przyjaźni osobę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Powiesz
mu czy ja mam to zrobić? - podparł się pod boki i utkwił w niej ciężkie
spojrzenie. Czuła jak gną się jej kolana, jakby były bezkształtną masą,
pozbawioną kości. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie, Alan
- jęknęła czując, że zbliża się jej koniec. - Proszę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Oboje
jesteście siebie warci - wycedził przez zęby, zupełnie nie zwracając uwagi na
Igora, który stanął między nimi i z niepewną miną wodził wzrokiem od zapłakanej
i starającej się nie dać po sobie poznać zdenerwowania narzeczonej, do wyższego
od siebie o jakieś trzydzieści centymetrów, barczystego goryla, wyglądającego
na osobę, która nie stroni od alkoholu, używek oraz niebezpiecznych przygód. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dominiko?
- zbliżył się do niej i objął ją w pasie, nie spuszczając wzroku z Alana,
którego dłonie jak na komendę zacisnęły się w pięści. Starając się zapanować
nad piekącą ochotą zmasakrowania jego idealnej twarzyczki, wsunął je głębiej w
kieszenie znoszonych dżinsów - To twój przyjaciel?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak -
wychrypiała, nie mogąc uwierzyć, ze minęło dziesięć sekund, a jeszcze nie
doszło do rozlewu krwi.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jestem
Igor, narzeczony Dominiki - wyciągnął w jego stronę dłoń, którą Alan kompletnie
zignorował. Odkąd stanął między nimi, nie obdarzył go ani jednym, nawet
najkrótszym spojrzeniem. - Miło mi cię poznać - dodał głośniej, starając się
zwrócić na siebie jego uwagę.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Boże święty,
każdy normalny facet, widząc swoją kobietę z obcym mężczyzną, w dodatku w takim
stanie, zapłakaną i roztrzęsioną, żądałby jakichkolwiek wyjaśnień, albo od razu
waliłby w pysk, a on albo jest tak głupi i naprawdę niczego nie zauważył, w co
zupełnie nie chce mi się wierzyć, albo najzwyczajniej w świecie przestraszył
się Alana, co już bardziej prawdopodobne i nie chciał mu zajść za skórę. Nie ma
to jak czuć się bezpiecznie przy swoim mężczyźnie" złapała się za głowę i
potrząsnęła nią w nadziei, że koszmarne popołudnie okaże się być tylko złym
snem, z którego za chwilę się obudzi. "Boże, co ja wyrabiam, przecież wiem
co czuję, kogo kocham i z kim chcę być do końca życia, więc po co cały ten cyrk?"</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan -
posłała mu pełne czułości spojrzenie i uśmiechnęła się niepewnie w stronę,
przestępującego nerwowo z nogi na nogę mężczyzny.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Wiesz
gdzie mnie szukać - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>szorstki głos ranił
ją równie mocno co utkwione w niej smutne oczy, których koloru nie sposób było
opisać słowami, dotąd roześmiane i błękitne, teraz ciemnoszare, niemalże
grafitowe, jakby mieściły w sobie wszystkie złości i krzywdy, które dusił w
sobie przez całe życie. Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem, garbiąc się
nieco, ruszył w stronę zaparkowanego na podjeździe auta. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Hej,
kolego co to za maniery? - Igor wyprostował się i wypiął pierś do przodu<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>upewniając się, że Alan oddalił się na tyle,
by nie słyszeć jego słów.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Pierdol
się, prezesiku - zakrzyknął nie przerywając kroku i pokazał mu wymowny
komunikat w postaci środkowego palca, uniesionego nad głową, poczym wsiadł do
auta i ruszył z piskiem opon, zostawiając za sobą zapach palonej gumy. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Widziałaś? Ma szczęście, że za nim nie pobiegłem. Kto to w ogóle był? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Dziękuj
Bogu, że żyjesz" pomyślała i opadła na ławkę, puszczając mimo uszu
pogróżki Igora rzucane w stronę mknącego gwarnymi ulicami miasta Alana.</div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-76817411742397659192015-03-13T00:04:00.002+01:002015-03-13T00:04:56.011+01:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY<div class="MsoNormal">
- O kurwa -
powtórzyła i schowała bladą jak kreda, pozbawioną choćby jednej kropli krwi,
twarz w roztrzęsionych dłoniach. </div>
<div class="MsoNormal">
- W rzeczy
samej, córciu - wychrypiała szorstkim głosem, przypominającym szelest suchych
liści grabionych jesienią i z głośnym westchnieniem opadła na bujany fotel,
stojący na werandzie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kiedy
przyjechał? </div>
<div class="MsoNormal">
- Jakieś
piętnaście minut temu - z rozmachem podniosła do góry lewą rękę i spojrzała na
srebrny zegarek, zdobiący jej chudy nadgarstek.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co on tu
robi? - oparła się o pomalowaną brązową farbą poręcz balustrady i ściszyła głos
do szeptu, naiwnie starając się utrzymać swoją obecność w tajemnicy przed
narzeczonym. </div>
<div class="MsoNormal">
- Bierze
prysznic. </div>
<div class="MsoNormal">
- Bardzo
śmieszne - syknęła i przewróciła oczami - Jest piątek, powinien być teraz w
pracy, a on sobie ot tak przyjechał bez uprzedzenia. Nie, to niemożliwe -
potrząsnęła głową i rozmasowała ściśnięte tępym bólem skronie - To tylko zły
sen i zaraz się obudzę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie
liczyłabym na to. Z bagażnika wyjął dużą walizkę i zaniósł ją do twojej
sypialni, więc albo jakieś dobre duszki doniosły mu o twoich poczynaniach z
przystojnym panem kapitanem i sam postanowił cię spakować, albo najzwyczajniej
w świecie zamierza spędzić ze swoją narzeczoną upojny weekend. </div>
<div class="MsoNormal">
- Matko
Boska. Pytał o mnie?</div>
<div class="MsoNormal">
- A jak
myślisz? Raczej nie przygnała go tu tęsknota za przyszłą teściową i troska o
jej zdrowie - powiedziała z przekąsem i wlepiła współczujące spojrzenie w
córkę, nerwowo przestępującą z nogi na nogę.</div>
<div class="MsoNormal">
Bladą twarz
Dominiki zrosiły drobne kropelki potu, mieniące się w ciepłych promieniach
słońca, a po porannym wręcz idealnym samopoczuciu, które zawdzięczała nocy
spędzonej z mężczyzną, dla którego straciła głowę, nie został nawet cień
radości. </div>
<div class="MsoNormal">
-
Powiedziałam, że poszłaś na spacer - wyprzedziła odpowiedź na pytanie, które
cisnęło się jej na usta, a którego bała się zadać. - Będę się przez ciebie w
piekle smażyć, a żeby było zabawnie, w tym samym garze co ty - zażartowała
starając się, choć trochę podnieść na duchu przerażoną do szpiku kości córkę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Poszłam
na spacer i wróciłam cudzym autem, pięknie. - przytknęła do skroni swoje palce,
imitując ich kształtem, kształt broni. </div>
<div class="MsoNormal">
- Skąd
miałam wiedzieć, że weźmiesz samochód Alana? Poza tym spanikowałam i nie miałam
czasu na wymyślanie bardziej wiarygodnych historii. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mamuś,
przecież nie mam do ciebie pretensji, sama zaczynam robić w gacie ze strachu i
czuję, że żołądek wywraca mi się na lewą stronę. - delikatnie uchyliła
wejściowe drzwi i upewniając się, że nie ma za nimi Igora, który mógłby
podsłuchiwać ich rozmowę, powiedziała ściszonym, niemalże niedosłyszalnym
głosem - Alan tu przyjdzie, kiedy wróci z połowu. I czuję, że rozpęta się
trzecia wojna światowa. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dlatego do
tego czasu musisz powiedzieć Igorowi prawdę. </div>
<div class="MsoNormal">
-
Zwariowałaś? - krzyknęła i pospiesznie zasłoniła dłonią usta, z przerażeniem
nasłuchując kroków w głębi mieszkania - Zwariowałaś? - powtórzyła pytanie tym
razem ciszej - Mam teraz wejść do domu i zamiast "Dzień dobry, jak się cieszę,
że cię widzę" powiedzieć "Pieprz się zasrany pracoholiku, moja
cierpliwość się skończyła"?</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie tak
ostro, ale nie ma na co czekać, biorąc pod uwagę fakt, że jesteś pewna swojej
decyzji, a już o wybuchowym temperamencie Alana nie wspomnę. Myślisz, że
przyjdzie tu wieczorem i będzie się przyglądał spokojnie jak Igor cię przytula
i całuje? Widziałaś jego mięśnie? Zastanów się ile musi w nich być siły,
przecież Igor ma z nim takie szanse, jak ptak ze złamanym skrzydłem w starciu z
wygłodniałym kotem.</div>
<div class="MsoNormal">
Rea,
smacznie śpiąca przy bujanym fotelu, na którym siedziała wyprostowana jak struna
Wanda, otworzyła niechętnie oczy i nastawiła uszy, wpatrując się upartym
wzrokiem w wejściowe drzwi.</div>
<div class="MsoNormal">
- I ani mi
się waż zostawiać mnie z nim sam na sam. Nawet na chwilę - dodała pospiesznie,
widząc otwarte usta mamy, przygotowane do protestu oraz jej pełny zakłopotania
wzrok. - Niech się dzieje wola nieba - szepnęła pod nosem i przeżegnała się.</div>
<div class="MsoNormal">
Nieświadomie
zacisnęła dłonie w pięści, tak mocno, aż zbielały jej knykcie, a paznokcie
zostawiły na skórze bolesne odbicia w kształcie półksiężyców. Oddychała coraz
szybciej, słysząc głośne kołatanie swojego serca, które ani myślało zwolnić,
wręcz przeciwnie nabierało prędkości, przyprawiając ją o skurcze żołądka i
odruchy wymiotne. </div>
<div class="MsoNormal">
Tracąc równowagę, zrobiła krok do tyłu i oparła się biodrami
o balustradę, czując że jej nogi słabną z każdą sekundą, zamieniając się w dwa
rozdygotane snopki waty. </div>
<div class="MsoNormal">
Głośno odetchnęła i podniosła głowę, wtapiając przerażony
wzrok w klamkę, stojących na przeciw niej masywnych, dębowych drzwi i zmrużyła
oczy, w oczekiwaniu na narzeczonego, który jak oznajmiła czujna suczka, miał
się za chwilę w nich pojawić. </div>
<div class="MsoNormal">
- No... -
zamruczała pod nosem, gniewnie marszcząc brwi i wycierając spocone dłonie w
pudrowy materiał długiej spódnicy, która skrzętnie zakrywała jej dygoczące
łydki. </div>
<div class="MsoNormal">
Sekundy dłużyły
się w nieskończoność, i choć była przerażona niespodziewaną wizytą Igora i
gdyby ją uprzedził o swoim pomyśle, stanęłaby na głowie i jeśli byłaby taka
potrzeba to również na rzęsach, by odwieść go od tego zamiaru, teraz wolała
mieć już to za sobą. </div>
<div class="MsoNormal">
"Dominika,
nakazuję ci się w tej chwili uspokoić! Zachowujesz się, jakbyś była największym
zbrodniarzem wojennym, który złapany na gorącym uczynku, stanął przed plutonem
egzekucyjnym i właśnie z lufami wymierzonymi prosto w serce kończył swój
zasrany żywot" myśl, która miała ją pokrzepić i dodać otuchy, sprawiła, że
poczuła silne mdłości, a treści żołądkowe zaczęły przemieszczać się
niebezpiecznie szybko w stronę gardła. </div>
<div class="MsoNormal">
"W
dzieciństwie chciałaś być aktorką..." jej myśl przerwał widok poruszającej
się klamki oraz drażniący uszy dźwięk skrzypiących drzwi. "... to teraz
masz okazję się wykazać."</div>
<div class="MsoNormal">
- Dominika
- stanął przed nią ubrany w nienagannie skrojone spodnie od garnituru w kolorze
ciemnego grafitu oraz koszuli z krótkim rękawem, zapiętej pod samą szyję, która
raziła swoją bielą bardziej, niż intensywne promienie porannego słońca,
przebijającego się przez gęste, soczyście zielone, liście czereśni. - Jak się
cieszę, że cię widzę! - zawołał radośnie i rozłożył ramiona.</div>
<div class="MsoNormal">
- Igor, co
za niespodzianka! - uśmiechnęła się, próbując wyglądać jak najbardziej
wiarygodnie i unikając jego wzroku, który mógłby zdemaskować jej nieszczerą
reakcję, przytuliła się do niego pospiesznie. </div>
<div class="MsoNormal">
"Alan
i Igor, niebo a ziemia. Przez ostatni miesiąc przyzwyczaiłam się do twardej jak
głaz klatki piersiowej, silnych i muskularnych ramion, które swoim rozmiarom
dorównywały obwodowi moich ud, dłoni szorstkich i pełnych pęcherzy,
doświadczonych ciężką pracą od najmłodszych lat, zarostu, przyjemnie kującego
kiedy mnie całował i do tego niedbałego ubioru, na który składały się
najczęściej znoszone dżinsy, ciężkie buty, przypominające oficerki oraz
koszulka, opinająca idealnie wyrzeźbione ciało. A teraz? Jak mam się czuć
swobodnie, kiedy tuli mnie ubrany w cholernie drogi garnitur z najnowszej
kolekcji Armaniego, starannie ogolony, pachnący perfumami wartymi więcej niż
średnia miesięczna pensja przeciętnego Polaka, mężczyzna mojego wzrostu, może
nawet ciut niższy, o wątłych ramionach i posturze nastolatka, do tego ze
starannie wypiłowanymi i pomalowanymi bezbarwnym lakierem paznokciami, u
miękkich i gładkich rąk, które nigdy w życiu nie zaznały ciężkiej harówki. Z
jednej strony stanowczy i zacięty, ale również miły i wrażliwy pan kapitan
małego kutra, łowiącego ryby dla przetwórni, z drugiej zadufany w sobie,
przekonany o swojej wyższości i nie mający na nic czasu, krnąbrny i zarozumiały
pan prezes własnej firmy, zajmującej się projekcją i aranżacją ogrodów, która w
ostatnich latach przyniosła zyski większe niż się tego spodziewano. Dla kogoś
kto nie poznał Alana to jak wybór między szpinakiem a czekoladą." </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie
wierzę, że przyjechałeś - szepnęła, starając się odgonić dręczące ją myśli,
które niczym natrętna mucha, lgnąca do słodkiego soku, nie dawały jej spokoju.</div>
<div class="MsoNormal">
- No, nie
stójcie w progu, chodźcie do środka, pan Igor pewnie głodny po podróży -
złapała zięcia za ramię i delikatnie pchnęła w stronę korytarza, starając się
odwrócić uwagę od zaparkowanego przed domem samochodu Alana. </div>
<div class="MsoNormal">
- Bardzo
pani Wando, dziękuję - Igor usiadł przy stole, i podpierając podbródek na
łokciach, wodził wzrokiem za nerwowo krzątającą się po kuchni narzeczoną,
szykującą dla niego śniadanie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak ci
minęła podróż? - zapytała, odpalając drżącymi dłońmi gaz pod palnikiem, na
którym stał czerwony czajnik z narysowanymi trzema stokrotkami. </div>
<div class="MsoNormal">
- W
porządku, wcześnie wyjechałem, drogi były jeszcze puste, poza tym jest czym
przycisnąć - na potwierdzenie swoich słów wyjrzał przez okno i uśmiechnął się
szeroko na widok stojącego w cieniu czereśni granatowego Merolka, jak zwykł
nazywać swoje wypieszczone auto. - Mówię ci ono ma w sobie diabła, a
prowadzenie go to rozkosz w najczystszej postaci. </div>
<div class="MsoNormal">
"Bo
orgazmu dostaniesz" pomyślała i krojąc wędlinę mocniej zacisnęła w dłoni
nóż, zastanawiając się czy nie rozkosznie byłoby porysować tą nieskazitelną,
nawoskowaną i wypolerowaną karoserię.</div>
<div class="MsoNormal">
- Cieszę
się - odpowiedziała oschle, siląc się na uprzejmy ton. </div>
<div class="MsoNormal">
- No to
opowiadaj, co robiłaś przez ten miesiąc rozłąki? Pewnie rozkochiwałaś w sobie
gości pensjonatu a potem łamałaś im serca mówiąc, że jesteś zaręczona. Mam
rację? Przyzn...</div>
<div class="MsoNormal">
-
Przepraszam, panie Igorze, że wejdę w słowo, kawy czy herbaty do śniadania? -
kobieta trzymała w jednej ręce puszkę czarnych drobnych ziarenek, a w drugiej
pudełko wypełnione okrągłymi torebkami o mocnym aromacie. "Dziękuję mamuś,
dziękuję, niech ci Bóg wynagrodzi w zdrowiu i pieniądzach" pomyślała w
duchu i zamrugała porozumiewawczo do kobiety, która usilnie próbowała się
powstrzymać przed histerycznym napadem śmiechu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli
mogę prosić, pani Wando, to kawę świeżo mieloną, czarną i bez cukru, jeśli to
nie kłopot oczywiście. - zamaszystym ruchem przeczesał grzywkę, poprawiając
nienagannie równy przedziałek.</div>
<div class="MsoNormal">
- A czy
może być rozpuszczalna? Ostatnio młynek mi się wyślizgnął z rąk i potłukł się o
podłogę.</div>
<div class="MsoNormal">
- W takim
razie poproszę gorzką herbatę, a ty Dominiko pamiętaj, żeby pod choinkę kupić
mamie porządny ekspres ciśnieniowy. Te sypane kawy, nie mówiąc już o
rozpuszczalnych to zło wcielone, ani nie są dobre, ani zdrowe, naprawdę
radziłbym ich unikać.</div>
<div class="MsoNormal">
- Oj Igor,
już bez przesady, ja tam nie wyobrażam sobie dnia bez plujki. Nic tak nie
stawia na nogi jak zapach zalanych wrzątkiem fusów - powiedziała z przekąsem,
czując w głębi serca satysfakcję, że udało jej się sprzeciwić zdaniu
narzeczonego, który za wszelką cenę w każdym temacie robił wszystko, by
podzielała jego poglądy. </div>
<div class="MsoNormal">
Postawiła na stole przed nim wiklinowy koszyczek wyścielony
białą serwetką, którą owinięte były cienkie kromki razowego pieczywa, talerz z
wędlinami oraz półmisek drobno pokrojonych ogórków i pomidorów, które
wczorajszego dnia Wanda zerwała z rosnących w szklarni za domem krzaczków,
chylących się do ziemi pod ciężarem dojrzałych warzyw. - Mamuś, usiądź z nami, będzie nam bardzo miło prawda, Igor?
- zajęła miejsce obok narzeczonego i zamrugała porozumiewawczo do kobiety,
ostrzegając ją przed choćby najmniejszym protestem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, tak,
już kochanie tylko zaleję herbatę - powiedziała podniesionym głosem
przekrzykując gwiżdżący czajnik. - Miało być bez cukru, panie Igorze? -
zapytała nie tyle by się upewnić czy dobrze zapamiętała zalecenia zięcia, ale
starając się przerwać wiszącą w powietrzu gęstą ciszę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, pani
Wando, dziękuję. A ty nie jesz? - odwrócił się w stronę Dominiki, odszukał jej
dłoń i uścisnął ją delikatnie, wodząc kciukiem po jej wierzchu. Całe ciało jak
na komendę przeszedł elektryzujący prąd, którego energia mogłoby oświetlić
niewielkich rozmiarów miasto, a serce znów przyspieszyło dając o sobie znać
zbyt głośnym kołataniem.</div>
<div class="MsoNormal">
"Stanowczo wolę szorstkie i spierzchnięte dłonie Alana,
co ja pieprzę, wolę go całego, razem z jego wybuchowym charakterem i bliznami
pod tatuażem. Muszę jak najszybciej skończyć ten cyrk."</div>
<div class="MsoNormal">
- Rano
zjadłyśmy śniadanie na werandzie, mówię ci cudowne uczucie, kiedy słyszysz szum
fal, czujesz na twarzy lekki wietrzyk morskiej bryzy, który ocieplają promienie
nabierającego mocy słońca a do tego jesz gorącą drożdżówkę z kruszonką i
popijasz kawą o mocnym aromacie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Widzę, że
odezwała się w tobie dusza romantyczki - spojrzał na nią czułym wzrokiem - W takim
razie jutrzejsze śniadanie jemy na werandzie - klasnął w dłonie i roześmiał się
promiennie, jednak Dominika nie podzielała jego entuzjazmu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Czy to
oznacza, że przyjechałeś na dłużej? - siliła się na radosny ton, jednak głos
jej się łamał, zdradzając podenerwowanie. "Aktorka z ciebie jak z koziej
dupy trąba" zganiła się w myślach, czując, że jej policzki za chwilę staną
w płomieniach. Niemal natychmiast pomyślała o nocy, którą będzie musiała z nim
spędzić, jeśli nie weźmie się w garść i nie poinformuje go o fakcie, że kocha
innego, a ich związek przestał istnieć już jakiś czas temu. "O ja
pierdolę, o kurwa mać, czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha w życiu? Babcia
nie bez powodu mówiła, że co się polepszy to się rozpieprzy. O Jezuniu... przecież
Alan jak się o tym dowie... on go zabije." </div>
<div class="MsoNormal">
- Ostatnio
narzekałaś, że nie mam dla ciebie czasu, więc udało mi się go wygospodarować w
moim napiętym grafiku. Poza tym kilka dni odpoczynku dobrze mi zrobi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kilka
dni? - widząc, że mężczyzna całą uwagę skupił na równomiernym rozsmarowaniu
masła po kromce ciemnego pieczywa, spojrzała przerażonym wzrokiem na siedzącą
na przeciwko niej mamę i pokręciła głową z rezygnacją.</div>
<div class="MsoNormal">
- Mam
zamiar wyjechać w poniedziałek rano, tak by przed południem być w Słupsku, mam
tam umówione spotkanie z ważnym klientem, co prawda będę musiał trochę zboczyć
z trasy, ale czego się nie robi dla interesów. </div>
<div class="MsoNormal">
"Ty
sukinsynu, więc wcale się za mną nie stęskniłeś, wcale się nie przejąłeś tym,
że ciągle się kłócimy o twój cholernie zapracowany i zadufany w sobie tyłek,
przyjechałeś tu bo było ci po drodze, no jasne, że tak, czemu w ogóle myślałam,
że mogło być inaczej."</div>
<div class="MsoNormal">
- Dominiko,
słuchasz mnie? - zapytał marszcząc z niezadowoleniem wyregulowane brwi, które
raz w tygodniu poddawał zabiegom upiększającym w najdroższym w stolicy salonie
piękności.</div>
<div class="MsoNormal">
-
Przepraszam, troszkę się zamyśliłam, możesz powtórzyć?</div>
<div class="MsoNormal">
- Mówiłem
właśnie, że mam dla ciebie niespodziankę - zawołał melodyjnym głosem,
zacierając ręce z nieskrywaną radością. "Musisz mocno się postarać, żeby
przebić atrakcje, jakie ostatnio przygotował dla mnie Alan. I już ci mogę
powiedzieć, że cokolwiek byś nie zrobił, jesteś spalony na starcie." </div>
<div class="MsoNormal">
- Dobrze
się składa, bardzo lubię niespodzianki - powiedziała niepewnie, przyglądając
się jak Igor wyciera usta w białą serwetkę, poprawia koszulę i podnosi się z
krzesła.</div>
<div class="MsoNormal">
Pospiesznym krokiem obszedł dookoła dębowy stół, przerywając
nieznośną ciszę miarowym tupaniem eleganckich butów wykonanych z naturalnej
skóry i wyjmując z kieszeni uprasowanych na kant ciemno-grafitowych spodni od
garnituru, małe czerwone pudełko w kształcie serca, uklęknął przed nią na
kolano i pewnym siebie wzrokiem spojrzał w jej oczy. </div>
<div class="MsoNormal">
"Nie,
nie, tylko nie to" pierwsza myśl jaka przebiegła jej przez głowę wywołała
atak panicznego strachu, który po kilku sekundach zamienił się w
niekontrolowaną histerię. Całym jej ciałem wstrząsały dreszcze, a lodowate ręce
i rozpalone czoło zalały bystre strumyki potu. Poczuła w brzuchu dziwny ucisk
oraz mdłości, jakby ktoś ścisnął jej żołądek ciasną obręczą, posadził ją na
diabelskim młynie bez jej zgody i kręcił nim, nie zważając na jej błagalne
lamenty. Kuchnia i wszystko co się w niej znajdowało, łącznie z meblami, mamą
siedzącą na przeciw z otwartymi ze zdziwienia ustami, Igorem klęczącym przed
nią i uśmiechającym się serdecznie, zawirowało w szalonym tańcu, tracąc
ostrość, po czym stało się jednolitą czarną mazią. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dominiko,
czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - słowa Igora z
trudnościami przebiły się przez panujący w jej uszach szum. </div>
<div class="MsoNormal">
Łzy, które
do tej pory wytrwale starała się utrzymać na wodzy, zbuntowały się i bez
ostrzeżenia wypłynęły spod jej długich rzęs, zostawiając na bladych policzkach
czarne strużki rozmazanego tuszu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Rozumiem,
że płaczesz ze szczęścia - nie mając siły na protesty, obserwowała jak Igor,
nie czekając na odpowiedź, wciska na jej serdeczny palec pierścionek wykonany z
białego złota z ogromnym brylantowym oczkiem, które w świetle promieni
słonecznych, wpadających przez otwarte okno mienił się i błyszczał. - No to
teraz wszystko jest tak jak być powinno - przyciągnął ją do siebie i mocno
przytulił, po czym wyprostował się, otrzepał kolano z drobnego pyłku i wrócił
na swoje miejsce za stołem, wziął do ręki kolejną kromkę chleba i jak gdyby
nigdy nic położył na niej cienki plasterek szynki. </div>
<div class="MsoNormal">
- I jak?
Podoba ci się pierścionek? - zapytał przeżuwając kęs kanapki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak -
wychrypiała, czując że świat przed jej oczami nabiera kolorów i wraca do życia.
- Jest piękny - powiedziała z udawanym zachwytem w głosie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Musi być
piękny, brzydkie rzeczy tyle nie kosztują - roześmiał się głośno, wywołując w
niej uczucie odrazy. "Nie sądziłam, że na sam koniec, aż tak bardzo go
znienawidzę" spojrzała na niego pogardliwym wzrokiem, jakby miała przed
sobą oślizgłego robaka, który wypełznął spod kamienia. - Przepraszam pani
Wando, najpierw powinienem zapytać o pani zgodę, ale skoro nie protestowała
pani przez cztery lata, uznałem, że pominę ten krok. Mam nadzieję, że się pani
nie gniewa.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ależ skąd
- odpowiedziała, patrząc na niego zwężonymi z wściekłości oczami. - Skoro moja
córcia nie protestuje, nie pozostaje mi nic innego jak...</div>
<div class="MsoNormal">
- Igor
muszę z tobą porozmawiać - przerwała mamie, wyrzucając z siebie słowa z
prędkością karabinu maszynowego, w obawie, że jeśli nie powie ich na jednym
wydechu, nie odważy się zacząć tego trudnego tematu, aż do momentu jego wyjazdu
do Warszawy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dominiko,
za chwilę, dobrze? Najpierw chciałbym ci coś pokazać - powiedział stanowczym
głosem i wyjął z kieszeni swój telefon. </div>
<div class="MsoNormal">
"Dominiko?
To tak się mówi do osoby, którą się podobno kocha? Już bardziej pieszczotliwie
się nie dało? No tak, jeśli chodzi o Igora to szczyt jego możliwości, choć
wydaje mi się, że w podobny sposób zwraca się do ekspedientek w marketach,
które go obsługują, czyta ich imiona na identyfikatorach i udaje miłego, Dzień
dobry, Małgorzato, Do widzenia, Joanno, Dziękuję Aneto. Kurwa, co to ma
być?"</div>
<div class="MsoNormal">
- Popatrz -
włożył jej do ręki swoją komórkę i przejechał palcem po ogromnym wyświetlaczu,
na którym pojawił się dziecięcy pokój, z kolorowymi tapetami w bajeczne
zwierzęta, łóżeczko z baldachimem, szafka z przewijakiem i ustawionymi na niej
niezbędnymi kosmetykami do pielęgnacji delikatnej skóry niemowlęcia, oraz
wysoki pod sam sufit regał, z półkami uginającymi się pod ciężarem niezliczonej
ilości zabawek - Kiedy ciebie nie było, zamieniłem pomieszczenie gospodarcze na
pokoik dla naszego maluszka. - Dominika głośno przełknęła ślinę, czując że znów
zaczyna się jej robić słabo. </div>
<div class="MsoNormal">
"Za
dużo wrażeń jak na jeden dzień. Gdzie ty byłeś przez te cztery lata, kiedy
prosiłam się jak jakaś obłąkana o dziecko, kiedy nocami wypłakiwałam oczy w
poduszkę, patrzyłeś na to wszystko z kamienną twarzą i miałeś gdzieś, że się
wykańczam, a teraz jak chcę skończyć ten chory związek, przyjeżdżasz i pokazujesz
mi te zdjęcia? Stanowczo za dużo jak dla mnie."</div>
<div class="MsoNormal">
- Myślę, że
największy czas, zacząć pracować nad powiększeniem naszej rodziny- pocałował ją
w czoło i zamrugał do niej zalotnie. - Cieszysz się? </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak -
poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku, kiedy dotarło do niej, że tym prezentem
Igor zrobił jej najpiękniejszą niespodziankę, jaką kiedykolwiek dostała i
niemal w tym samym momencie pomyślała o Alanie. - Jest piękny, wybacz, ale
ciągle jestem w szoku. </div>
<div class="MsoNormal">
- W
porządku, a mówiłaś, że chcesz mi coś powiedzieć - spojrzał na nią i pociągnął
ze szklanki solidny łyk zimnej już herbaty, która na ściankach naczynia
pozostawiła brązowe zacieki.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- A już nic
- machnęła ręką i uśmiechnęła się promiennie, ciągle mając przed oczami zdjęcia
dziecięcego pokoiku, w którym niedługo zamieszka ich maleństwo. </div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-13760225921448473322015-03-03T22:24:00.000+01:002015-03-03T22:24:45.941+01:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<o:shapedefaults v:ext="edit" spidmax="2049"/>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<o:shapelayout v:ext="edit">
<o:idmap v:ext="edit" data="1"/>
</o:shapelayout></xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dasz radę
tam wejść? - zatrzymał się przed wysokim, blisko czterometrowym podestem i
wskazał dłonią na zwisającą z góry wykonaną z grubej liny drabinkę, która
kołysana podmuchami wiatru, wodziła po drewnianych deskach pokładu. - Czy może
mam cię wnieść? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Chyba
jeszcze mnie nie znasz do końca - zbliżyła się do niego i z zawadiackim
uśmiechem pstryknęła go w czubek nosa - Takie drabinki mam w małym paluszku.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak? -
złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie - I pewnie zaraz mi powiesz, że jak
byłaś młodsza to rodzice wysłali cię na jakiś obóz przetrwania, albo że lubisz
w piątek po pracy, tak dla rozrywki, pojechać sobie do parku wspinaczkowego i
poszaleć na ściance, mam rację?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- I tu się
pan kapitan pomylił - roześmiała się promiennie, wodząc palcami pod bawełnianym
materiałem jego koszulki, największą uwagę poświęcając napiętym mięśniom
brzucha oraz bliznom na lewej piersi, które starał się zatuszować tatuażem. -
Ojciec Majki, w któreś wakacje wybudował dla nas domek na drzewie. Niewielki,
dwie osoby to już był tłok. Nazywałyśmy go bazą. Przypominał bardziej gołębnik,
ale dla nas był idealny, potrafiłyśmy siedzieć w nim od rana do nocy. Wchodziło
się do niego właśnie po takiej drabince, a kiedy nie chciałyśmy, żeby ktoś do
nas przychodził, wciągałyśmy ją do góry. To były czasy - głośno wypuściła
powietrze, żałując że dzieciństwo minęło tak szybko. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Z każdą
chwilą mnie zadziwiasz - założył jej włosy za ucho i czule pocałował jej
rumiany policzek - Jesteś zupełnie inna niż te wszystkie dziewczyny, które
poznałem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dla
twoich wiadomości, myszy i pająków też się nie boję - roześmiała się głośno i
wyrwała z jego objęć.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Boże,
gdzieś ty się uchowała? - powiedział pod nosem i z niedowierzaniem pokręcił
głową, przyglądając się dziewczynie, która bez najmniejszego trudu wspinała się
po drabinie wykonanej z grubej liny, przypominając mu żołnierza na poligonie,
który umorusany w błocie, stara się osiągnąć najlepszy czas, by uchronić się
przed sprzątaniem rejonów. - I jak? - wszedł za nią na podest, objął ją od tyłu
w pasie, splatając palce na jej brzuchu, a<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>podbródek oparł na ramieniu, omiatając jej szyję ciepłym oddechem,
którego miętowy zapach mieszał się z aromatem słodkiego wina. - Podoba ci się? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan... -
jęknęła nie mogąc oderwać wzroku od niezliczonej ilości puchatych koców i
poduszek, którymi wyścielony był cały podest. W rogu paliło się kilka świec,
których płomień, poddając się morskiej bryzie, przygasał lekko i znów wracał do
życia, a obok stała duża szklana misa pełna truskawek i nektarynek. - Jeszcze
nigdy nikt się tak dla mnie nie starał - powiedziała drżącym głosem, starając
się powstrzymać napływające do jej oczu łzy. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A
powinien, zasługujesz na to - objął ją mocniej i czule pocałował płatek jej
ucha, sprawiając, że zapragnęła go jeszcze bardziej niż do tej pory.
"Uspokój się, uspokój się natychmiast, do niczego nie dojdzie. Alan ma
rację. Najpierw musisz zerwać z Igorem, a potem będzie czas na przyjemności!
Jesteś oazą spokoju, pierdolonym kwiatem lotosu, pamiętasz?" wypuściła z
ust drżący oddech, nie zdając sobie sprawy, że wstrzymywała go tak długo. -
Wszystko w porządku?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak, w
jak najlepszym - wydusiła z siebie, starając się brzmieć naturalnie, jednak
głos jej się załamał, zdradzając zniecierpliwienie i podenerwowanie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- To co, zapraszam
w moje skromne progi - zgiął się w pół, gestem dłoni wskazując przygotowane dla
nich miękkie posłanie, co od razu skojarzyło jej się z lokajem, ubranym w
wytworny frak, który zaprasza przybyłych gości do środka willi, należącej do
nieziemsko bogatych właścicieli największego w całej Ameryce kasyna. Rozbawiona
tą myślą, skinęła uprzejmie głową i naśladując średniowieczne księżniczki,
złapała za materiał swojej długiej spódnicy, rozkładając go na boki i z
niezwykłą gracją oraz dostojnością ukłoniła się. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Kiedy
udało ci się to wszystko przygotować? - zsunęła ze stóp sandały, usiadła na miękkim,
polarowym kocu i wyciągnęła przed siebie wyprostowane nogi, wspierając się na
łokciach. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dobre
duszki mi pomogły - zaśmiał się i położył obok niej.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Domyślam
się, że mówimy o twojej załodze.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Bardzo
nam kibicują. Przyznali się ostatnio, że odkąd zaczęło się między nami układać,
stałem się milszy i bardziej... czekaj, jak to było? Życiowy, przystępny i parę
jeszcze innych określeń. W każdym razie chodziło im o to, że dzięki tobie
spędzają więcej czasu na lądzie niż na morzu i chyba coś w tym jest. - pokręcił
głową, przyznając rację kolegom. - Ciągnie mnie do ciebie, nic na to nie
poradzę. - rozłożył ręce w geście bezradności. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Przyznam,
że bardzo mnie to cieszy, choć nie sądziłam, że tak się to wszystko potoczy. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Myślałaś,
że nic z tego nie będzie, a ja od początku wiedziałem, że się uda, chociaż
troszkę się bałem, że będę musiał się dłużej pomęczyć z uświadomieniem ci, że
to ja jestem tym jedynym.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Przepraszam, czy ty aby przypadkiem nie powiedziałeś, że jestem łatwa? -
oburzyła się i starając się zachować kamienną twarz, uderzyła go trochę mocniej
niż zamierzała w brzuch.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie, broń
Boże - przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem. - Chciałem powiedzieć, że na
początku stawiałaś duży opór, broniłaś się rękami i nogami, zasłaniałaś się
Igorem, ale jak wiadomo z miłością się nie dyskutuje i dlatego jesteś tu teraz
ze mną i robisz wszystko, żeby zaciągnąć mnie do łóżka - roześmiał się i
pocałował ją czule we włosy. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- To aż tak
widać? - zawstydzona ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi i mocno objęła go
nogą. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak i
bardzo mi się to podoba - szepnął, unosząc do góry zwiewny materiał jej długiej
spódnicy. Jego szorstkie dłonie błądziły po zgrabnym i miękkim udzie dziewczyny,
sunąc coraz wyżej, niepewnie dotykając zaokrąglonego pośladka. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Naprawdę
od początku wiedziałeś, że chcesz ze mną być? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak -
odpowiedział niemal natychmiast, nie zastanawiając się ani sekundy - Odkąd cię
pierwszy raz zobaczyłem na plaży, pamiętasz? Szukałaś Rei, byłaś przestraszona
i zapłakana, już wtedy miałem ochotę cię przytulić i dać ci gwiazdkę z nieba. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Zrobiłam
z siebie idiotkę, mało się tam ze wstydu nie spaliłam, pamiętam, że nie
potrafiłam sklecić choćby jednego logicznego zdania, jąkałam się i powtarzałam.
To musiało wyglądać komicznie. - zakryła twarz dłonią, czując że zaczyna się
rumienić na samo wspomnienie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Nieprawda, byłaś bardzo urocza, tylko tak szybko uciekłaś, modliłem się, żeby
móc cię jeszcze spotkać i wtedy coś mnie poraziło, jak grom z jasnego nieba,
pomyślałem, że skoro jesteś na plaży z Reą, musisz być córką Wandy. Zrobiłem
mały wywiad środowiskowy, i jak widać, moje modlitwy zostały wysłuchane.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A
pamiętasz jak zgadywaliśmy swoje imiona? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie,
skarbie, to ja musiałem się mocno namęczyć, żeby je odgadnąć i zdobyć twój
numer. - poprawił ją przewracając oczami z udawany oburzeniem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No tak,
Monika podała mi twoje imię na tacy. - roześmiała się przypominając sobie
nieudolne podrywy kelnerki w barze. - Już wtedy mi się podobałeś, byłeś zabawny
i taki pewny siebie i chyba trochę mi imponowałeś. Pomijam fakt, że jak na
ciebie patrzyłam to uginały mi się kolana, bo na żywo nigdy nie widziałam tak
przystojnego mężczyzny. Wiem, że nie powinnam ci tego mówić, bo obrośniesz w
piórka, ale faktycznie tak było. I jest - dodała po chwili - ciągle przechodzą
mnie dreszcze, kiedy mnie całujesz i przytulasz. I wiesz, chyba nigdy wcześniej
czegoś takiego nie czułam.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A Igor? -
skrzywił się, wypowiadając imię mężczyzny, który według jej zapewnień należał
do przeszłości, a mimo to, nadal wzbudzał w nim irytację. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- On nie
lubi okazywać uczuć, jest raczej zdystansowany i chłodny, poza tym jego
wiecznie nie było w domu, nigdy nie mieliśmy czasu na miłe wieczory na kanapie,
przy filmie i lampce wina czy upojne kąpiele w bąbelkach. Wiedziałam, że nie
tak powinien wyglądać związek, ale godziłam się na to przez cztery długie lata,
sama nie wiem czemu, dopiero ty otworzyłeś mi oczy i pokazałeś co znaczy
miłość.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Chciałbym,
żeby już było po wszystkim, żebyś ze mną zamieszkała i żebyśmy nie musieli
powstrzymywać się przed... - urwał i uśmiechnął się znacząco, posyłając jej
kipiące pożądaniem spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Planowałam zrobić ci niespodziankę, ale czuję, że język mnie świerzbi, więc ci
powiem - podniosła się i zawołała melodyjnym głosem - W niedzielę rano jadę po
swoje rzeczy, Majka zgodziła się pożyczyć mi auto, jeśli wszystko dobrze
pójdzie już za dwa dni będziemy razem, tak naprawdę, jak powinno być od
początku.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nawet nie
wiesz jak się cieszę, ale byłbym spokojniejszy, gdybyś pozwoliła mi pojechać z
tobą. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie,
Alan, to nie jest dobry pomysł. Muszę porozmawiać na spokojnie z Igorem,
wyjaśnić mu wszystko, nie wiem jak zareaguje.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No
właśnie dlatego powinienem też tam być, a co jeśli zrobi ci krzywdę albo
zamknie cię w mieszkaniu i nie pozwoli ci odejść. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan,
proszę cię, bez czarnych scenariuszów, Igor nie jest idealny, ale nie róbmy z
niego tyrana, ok? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No dobrze
- głośno wypuścił powietrze, dając za wygraną - ale obiecaj, że weźmiesz moje
auto. To sporo kilometrów, a ten Majki punciak trochę mnie przeraża. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Wiesz, że
Maja wydrapałaby ci za to oczy? - zaśmiała się sztucznie, starając się zmienić
temat na lżejszy.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Obiecaj. -
rozkazał surowym, nie znoszącym sprzeciwu głosem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dobrze,
jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to wezmę twój samochód, zadowolony? -
spojrzała w niebo i przewróciła oczami.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Byłbym
bardziej, gdybyś pozwoliła mi jechać ze sobą. - warknął rozdrażniony, gniewnie
marszcząc brwi.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Możemy
skończyć ten temat? Inaczej zrobię tak jak planowałam, nic ci nie powiem, wezmę
auto od Mai i wtedy szukaj wiatru w polu. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Czy ty
nie rozumiesz, że się o ciebie martwię? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Niepotrzebnie, koniec tematu, nie psujmy tego wieczoru - położyła głowę na jego
twardej piersi, wsłuchując się w miarowe bicie serca. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Milczeli
przez dłuższą chwilę, rozkoszując się szumem fal, które rozbijały się o łódź. </div>
<div class="MsoNormal">
Nad ich głowami krążyły mewy, o jasnych piórach i
pomarańczowych dziobach, domagając się głośnymi skrzekami małego co nieco, w
postaci świeżych wnętrzności złowionych ryb, którymi z chęcią dzielili się z
nimi rybacy podczas połowów. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Zmarzłaś?
- zapytał i nie czekając na odpowiedź nakrył ją szczelnie kocem. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tylko
troszkę, nie jest tak źle.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ostrzegam
nad ranem będzie o wiele zimniej. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nad
ranem? Alan zostaniemy tu całą noc? - wsparła się na łokciu i popatrzyła na
niego z zakłopotaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie
musimy, jeśli nie chcesz - powiedział spokojnym głosem, widząc jej
podenerwowanie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Chcę,
bardzo chcę, ale po tym pamiętnym wybryku, kiedy nie wróciłam do domu na noc,
obiecałam mamie, że to się więcej nie powtórzy. Nie wolno się jej denerwować,
po ostatnim zawale jeszcze nie doszła w pełni do siebie. - tłumaczyła, żywo
gestykulując dłońmi. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jeśli
chodzi tylko o panią Wandę, to nie musisz się martwić - uśmiechnął się z
przebiegłym błyskiem w oku.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Możesz
jaśniej?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Obiecałem, że ci o tym nie powiem, ale w takiej sytuacji, chyba nie mam innego
wyjścia - rozłożył ręce i roześmiał się promiennie. - Kiedy odwiozłem cię wtedy
do domu, po tej naszej, nazwijmy to, wspólnej nocy, zadzwoniłem do twojej mamy,
żeby ją przeprosić i jakoś się wytłumaczyć. - potarł dłonią zarośnięty
podbródek, szukając w głowie odpowiednich słów.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- I? -
ponaglała go, nie mogąc powstrzymać ciekawości. "No pięknie, czyli oprócz
mojej najlepszej przyjaciółki, jeszcze moja szanowna mamusia bierze udział w
tych podchodach. I jak tu ufać ludziom?"</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Spodziewałem
się gromów ciskanych przez słuchawkę i wiązanki przekleństw, a pani Wanda tylko
mi podziękowała. Rozumiesz? Powiedziała, dosłownie: Powinnam cię powiesić za
jaja, ale Domi jest taka szczęśliwa, kiedy jest z tobą, więc pozostaje mi tylko
życzyć wam powodzenia. Ale pamiętaj, jak ją skrzywdzisz..." - przerwał i z
kwaśną miną przeczesał palcami włosy - Pozwól, że tego fragmentu sobie
oszczędzę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie
wierzę - niemalże krzyknęła, potrząsając głową z oburzeniem. - A mi robiła
wymówki, że nie wypada, że Igor... Co za jędza!</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Albo
faktycznie tryskałaś radością, albo pani Wanda nie cierpi twojego narzeczonego.
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Według
mnie i jedno i drugie. Wyobraź sobie, że ona ciągle mówi do niego panie Igorze.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nie
żartuj.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jak bum
cyk cyk - położyła na sercu złożoną w pięść dłoń i postukała się kilka razy, dla
podkreślenia swoich słów, po czym ziewnęła szeroko i przeciągnęła się ospale.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Zdrzemnij
się, miałaś dziś sporo wrażeń - nie przestawał gładzić jej ramienia.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Opowiedz
mi coś.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co mam ci
opowiedzieć?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Cokolwiek, lubię słuchać twojego głosu.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- To może
opowiem ci bajkę o Miłości i Szaleństwie, którą kiedyś jak byłem mały
opowiadała mi często Maryla. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- To
dobrze, lubię bajki. - zamknęła oczy, skupiając się na jego cichym, melodyjnym
głosie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Powiadają, że pewnego razu spotkały się na
Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot</i>. - przytulił ją mocniej do
siebie, naciągając polarowy koc na jej odkryte ramiona -<i style="mso-bidi-font-style: normal;">I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo,
jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego! <br />
Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie
mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem:<br />
- W chowanego? A co to takiego? <br />
- To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję
sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze
się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć. Pierwsze
z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce. <br />
Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość
podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet
Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować.<br />
Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć.<br />
Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano.<br />
Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło
ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego.<br />
Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować.<br />
- Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo. <br />
Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany
kamień.<br />
Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei
wspiął się o własnych siłach hen! Na sam szczyt najwyższego drzewa.<br />
Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdyż
wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie
czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla
Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał
się natomiast najlepszy dla Wolności. W końcu Wspaniałomyślność schowała się za
promyczkiem słońca.<br />
Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i
przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego. <br />
Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło
się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam
środek wulkanu.<br />
Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież
mało ważne.<br />
Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset
dziewięćdziesiąt dziewięć Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie
odpowiedniego miejsca.<br />
W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich
krzaczków. <br />
- Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania.<br />
Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo.<br />
Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem.<br />
W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania.<br />
Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do
kryjówki Triumfu.<br />
Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej
kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os.<br />
Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten
sposób znalazło Piękność.<br />
Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie
potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć.<br />
W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w
przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w
chowanego.<br />
Do znalezienia pozostała tylko Miłość.<br />
Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet
na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany
zagajnik.<br />
Patykiem zaczęło odgarniać gałązki...<br />
Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu.<br />
Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy.<br />
Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o
przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy
przyjaciółki.<br />
I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi
w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo.*</i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan -
jęknęła cicho i pocałowała go delikatnie w usta.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Rozumiem,
że ci się podobało. - roześmiał się i przytulił ją mocniej - Bajka już się
skończyła, więc teraz idziemy grzecznie spać. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak jest
kapitanie - ziewnęła przeciągle, a chwilę potem zasnęła, kołysana morskimi falami,
które cicho szemrząc nuciły najpiękniejszą melodię, jaką do tej pory słyszała. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 4;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Obudziły ją
głośne skrzeki mew i rybitw, które przekrzykując się w swoich racjach, radośnie
fruwały nad kutrem, zaburzając idealny błękit, wiszącego nad nią bezchmurnego nieba.
Niespiesznie otworzyła oczy, przyzwyczajając je do mocnych promieni,
wyłaniającego się zza horyzontu czerwonego słońca, które skojarzyło się jej z
dojrzałą, soczystą pomarańczą. Zmrużyła powieki i odetchnęła głośno,
rozkoszując się rześkim powietrzem chłodnego poranka, a morska bryza pieściła
jej uśmiechniętą, wystawioną do słońca, twarz.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ja w
twoich ramionach, nieistotny dysonans, deszcz szczęścia strzał nad
przepaścią...** - zanuciła pod nosem i zarzucając na ramiona polarowy koc w
żółto-niebieskie paski zeszła na dół po drabince.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Zobaczyła
go niemal natychmiast. Stał na dziobie łodzi, tyłem do niej, z łokciami
opartymi na metalowych barierkach. Miał na sobie czarną bluzę, z wyszytym na
plecach białymi nićmi, dużym logo marki Adidas, luźne dresowe spodnie, oraz
wysokie sportowe buty, a w dłoniach ściskał biały kubek z seledynowym napisem
Keep Calm And Puke Rainbows. Ukryła twarz w zawiniętych kocem dłoniach,
starając się stłumić śmiech w miękkim materiale. "Nie jestem przyzwyczajona
do takiej stylizacji, choć przyznam, że w odsłonie pana wracającego z porannego
joggingu wygląda równie kusząco co niegrzeczny, zbuntowany facet, obrażony na
cały świat" pomyślała i nie mogąc się powstrzymać podbiegła do niego i
przytuliła się do jego szerokich pleców.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Cześć księżniczko
- szepnął czułym głosem, nie spuszczając wzroku z malującego się przed nimi
jeszcze niezbyt wyraźnego, ale rosnącego z każdą chwilą, obrazu portu. -
Wyspana? - ostrożnie odwrócił się w jej stronę, objął ją mocno jedną ręką, a
drugą, w której trzymał parujący kubek, wyciągnął daleko przed siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Kawy -
jęknęła i wyswobodziła się z jego uścisku - Kawy! Królestwo za kawę! - wyjęła z
jego dłoni porcelanowy kubek i pociągnęła spory łyk, delektując się mocnym
aromatem i wybornym smakiem czarnego płynu, który w magiczny sposób odgania sny
i stawia na nogi. - Dzień dobry - przetarła oczy i uniosła w górę ręce,
rozciągając się leniwie i mrucząc cicho, jak leniwa kotka, zbudzona nad wyraz
czułymi pieszczotami zniecierpliwionych dzieci, czekających na zabawę z
czworonożnym przyjacielem. - Już wracamy? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak,
muszę dzisiaj, tak dla odmiany, trochę popracować - skrzywił się - ostatnio mocno
się rozleniwiłem. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jak to?
Wypływasz dzisiaj? Nie żartuj - zrobiła nadąsaną minę, przypominając dziecko,
któremu rodzice odmawiają kupienia kolejnej tabliczki czekolady.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Muszę z
czegoś żyć, no chyba że wolisz walki w...</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nawet nie
zaczynaj tego tematu - przerwała mu, obrzucając go wrogim spojrzeniem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dobrze,
już dobrze, nie denerwuj się - naciągnął jej na ramiona koc i pocałował ją w
czoło. - Zrobimy tak: pojedziemy do baru na jakieś megakaloryczne śniadanie,
potem odwiozę cię do domu a wieczorem, jak wrócę z połowu, możemy pójść na
spacer, albo jeśli wolisz, posiedzieć u mnie i obejrzeć jakiś dobry film. Może
być?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Może, ale
na śniadanie muszą być naleśniki z bananami i kremem czekoladowy. - wyciągnęła
przed siebie zaciśniętą pięść i uniosła w górę kciuk, który symbolizował
pierwszy z postawionych warunków.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Da się
zrobić. - wzruszył obojętnie ramionami, jakby jej zachcianka nie stanowiła dla
niego najmniejszej przeszkody. - Co dalej?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Będziesz
na siebie uważał i szybko do mnie wrócisz - powiedziała z troskę w głosie i
rozprostowała palec wskazujący.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Załatwione.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A po
trzecie - uniosła w górę palec serdeczny i starając się opanować drżące kąciki
ust powiedziała - obejrzymy jakąś dobrą komedię, broń Boże horror. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Horror
odpada, już raz to przerabiałem, kolejny raz nie mam zamiaru przez to
przechodzić. - wybuchnął cichym śmiechem na wspomnienie pamiętnego wieczoru,
kiedy już na napisach początkowych jęczała ze strachu i co chwila zakrywała
sobie twarz poduszką, a potem, po jakiś piętnastu minutach, najzwyczajniej w
świecie, zasnęła. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Całe
szczęście. - odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że ten wieczór znów spędzą razem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Stanęła
obok niego i oparta o metalową balustradę, przyglądała się bezkresnym wodom,
których spokojną toń niszczył ostry kadłub kutra, sunący coraz szybciej, jakby
jakaś niewidzialna dłoń, w tajemnicy przed nimi, popychała go do przodu. Białe
żagle, górujące nad ich głowami, napięły się i zaczęły łopotać, tworząc
barykadę, dla przybierającego na sile wiatru. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co oni tu
robią? - mruknął do siebie, na widok członków swojej załogi, stojących na
nabrzeżu, którzy rozmawiali ze sobą żywo gestykulując.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Kto? -
zmrużyła oczy i przyłożyła dłoń do czoła, walcząc z rażącymi promieniami
słońca.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Moje
majtki, to znaczy moja wierna załoga - poprawił się prędko i głośno roześmiał,
zadowolony ze swojego żartu. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Powinieneś
być z nich dumny, przyszykowali komitet powitalny dla przyszłej pani
kapitanowej.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Mam
nadzieję, chociaż sądząc po ich zachowaniu, wyczuwam jakieś kłopoty. - zasępił
się, nie spuszczając wzroku z machającego do niego gorączkowo Ryśka oraz grupki
stojącej obok, nerwowo przestępujących z nogi na nogę, jakby mieli pod stopami
żarzące się węgle.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- O czym ty
mówisz? - zapytała zaniepokojona.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jeszcze
nie wiem, ale zaraz się dowiemy. - zacumował kuter przy porcie i pomógł jej
zejść na ląd. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Kapitanie, no nareszcie, dzięki Bogu - mężczyźni zbiegli się do niego i zaczęli
przekrzykiwać jeden przez drugiego.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Stop,
stop, stop, trochę kultury, panowie. To jest Dominika, kobieta, dzięki której
spędzacie więcej czasu w domach ze swoimi żonami. - załoga jak na komendę
zaczęła głośno klaskać a jeden z nich, ubrany w białą bokserkę i krótkie lniane
spodenki, podtrzymywane szelkami, zagwizdał radośnie na dwóch palcach. -
Skarbie, a to jest moja wierna załoga,<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>zaprawiona w bojach z piratami, która nie żałuje sobie rumu i hulanek na
pokładzie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Bardzo mi
miło, Alan dużo mi o was opowiadał, przeważnie dobre rzeczy - śmiała się
ściskając dłonie ustawionych w równym rządku mężczyzn. "Ale ich
wyszkolił"<span style="mso-tab-count: 1;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Kapitanie, musimy porozmawiać.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co się
dzieje, Rysiek, jesteście jacyś niespokojni. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Chodzi o
panią Marylę - Dominikę przeszedł dreszcz, który w jednej chwili sparaliżował
jej ciało. Szukając schronienia, wsunęła się pod ramię mężczyzny, a słowa jego
ciotki: "Zrobię wszystko, żeby ci nie wybaczył", które uparcie
odtwarzała w głowie, sprawiły, że poczuła tępy ból w okolicach skroni.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Powiesz w
końcu o co chodzi? - przycisnął ją mocniej do siebie, starając się uspokoić jej
rozdygotane ciało.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- W
przetwórni rozpętało się piekło, kiedy się zorientowała, że nie ma ani ciebie,
ani kutra. Kazała nam iść na wybrzeże i czekać aż wrócisz a potem, cytuję: w
trybie natychmiastowym, wypłynąć i nie wracać dokąd nie wypełnimy po brzegi
ładowni. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- W
porządku, przyszykujcie sieci i skrzynie, wrócę za godzinę, wszystko ma być
gotowe. - rozkazał i pociągnął ją w stronę dróżki, na końcu której stał jego
samochód.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ale
kapitanie, nie mamy tyle czasu. - niepewnym głosem zaprotestował starszy
mężczyzna, stojący po prawej stronie, ubrany w słomkowy kapelusz z szerokim
rondem, i duże przeciwsłoneczne okulary, zakrywające pół twarzy.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Owszem,
mamy. Przestańcie dyskutować, dostaliście rozkaz, na co czekacie?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ona, to
znaczy pani Maryla zagroziła, że nas wszystkich wyrzuci na zbity pysk,
kapitanie ja mam dwójkę dzieci i trzecie w drodze.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Nikt was
nie wyrzuci, jesteście moja załogą, zrozumiano? Wracam za godzinę, bierzcie się
do roboty. - mężczyźni głośno westchnęli i ze spuszczonymi głowami weszli na
statek, przekonani, że właśnie stracili pracę.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan,
mogę wrócić taksówką - zaczęła łagodnie, bojąc się, jak zareaguje na jej
propozycję i czy nie będzie dla niej tak stanowczy i surowy jak dla swojej
załogi.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Wykluczone, skarbie - uśmiechnął się do niej i założył jej włosy za ucho. - To
ja tu jestem kapitanem, a Maryla, mimo że jest właścicielką<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przetwórni, nie ma prawa wydawać mi, a tym
bardziej mojej załodze, rozkazów. - z zaciętą miną upierał się przy swoim. - No
ruchy, bo nam śniadanie wystygnie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ale...</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Bez
żadnego ale, połów był zaplanowany na dziewiątą rano i tak tez wypłyniemy, nie
mam zamiaru ulegać jej widzi mi się. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Oszczędź
chłopakom nerwów i wracaj na statek, proszę. Proszę - powtórzyła widząc, że
powoli udaje się jej go przekonać. "Zacięty i uparty pan kapitan, mięknie
pod jednym moim błagalnym spojrzeniem, no, nieźle" - Alan, przecież nic mi
się nie stanie, nie zachowuj się jak jakaś przewrażliwiona mamuśka.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Obiecałem
ci śniadanie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Śniadanie
możemy zjeść na kolację - roześmiała się pogodnie i pocałowała go w policzek -
Wracaj na statek. Im szybciej wypłyniesz, tym szybciej do mnie wrócisz.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dobra,
niech ci będzie, ale wracasz moim autem, zrozumiano? - pstryknął ją delikatnie
w nos i skrzywił się w udawanym grymasie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No
dobrze, zawsze to jakiś kompromis.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Chłopaki!
- krzyknął przykładając dłonie do ust - Zmiana planów, ruszamy za dziesięć
minut! Ruchy! Ruchy! - z pokładu zagrzmiały głośne oklaski i gwizdy
zadowolenia.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dziesięć
minut? - posłała mu podejrzliwe spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Pozwól się
chociaż odprowadzić do auta. - podała mu dłoń i szybkim krokiem ruszyli polną
dróżką, na końcu której, przy wyjeździe na główną drogę, zostawili poprzedniego
wieczoru czarną Insignię.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Mokra od
porannej rosy trawa, porastająca środek ścieżki, łaskotała jej stopy, mocząc
materiał długiej, pudrowo-różowej spódnicy, nadając mu żywszy i bardziej
wyrazisty kolor fuksji, a zborze, które witało ich poprzedniej nocy cichym
szelestem wyschniętych kłosów, właśnie kończyło swój żywot pod kołami dużego,
czerwonego kombajnu, który sunąc powoli po polu, zostawiał za sobą hordy kurzu.
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Patrz -
wskazała palcem na spacerującego w przydrożnym rowie, biło-czarnego bociana na
długich, chudziutkich jak patyki, nogach, który klekotał wesoło w poszukiwaniu
żab. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- W
Warszawie nie ma takich widoków - stwierdził smutno i otworzył przed nią drzwi,
zaparkowanego pod rozłożystym dębem, auta.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Dominika
zwinnym ruchem wskoczyła do środka i wyciągnęła w jego stronę otwartą dłoń,
czekając na kluczyki.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jedź ostrożnie.
- poprosił, przyglądając się jej z troską. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Spokojnie, nie rozbiję ci fury - przekręciła stacyjkę, kilkakrotnie naciskając
na pedał gazu, a silnik zaryczał, oznajmiając gotowość do jazdy - Przynajmniej
nie specjalnie - zamrugała kokieteryjnie i przegryzła zalotnie wargę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Przecież
wiesz, że nie chodzi mi o auto, tylko o ciebie - wywrócił oczami i kucnął przed
nią.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dziękuję
- powiedziała cicho i zarzuciła mu ręce na szyję, mocno go ściskając. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Za co? -
roześmiał się i podparł ręką, czując, że traci równowagę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Za to, że
mnie posłuchałeś.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Stanowczo
zbyt często ci ulegam, to bardzo niekorzystnie wpływa na moją reputację. -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nachylił się i pocałował ją w usta, czule się
z nią żegnając, poczym zatrzasnął za nią drzwi i klepnął dach auta, dając jej
znak by ruszała, a on odwrócił się niechętnie i nie spiesząc się wrócił w
stronę kutra i czekającej na niego załogi. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Dominika
wrzuciła bieg i wyjechała na główną drogę, zostawiając za sobą tumany kurzu.
Rzuciła krótkie spojrzenie we wsteczne lusterko i wybuchnęła perlistym
śmiechem, przyglądając się wyprostowanej, muskularnej sylwetce mężczyzny, dla
którego w zaledwie trzydzieści dni, straciła głowę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Pani
Kapitanowa - powiedziała dumnie i podkręciła gałkę głośności, śpiewając razem z
Rihanną, o tym, że znalazła miłość w beznadziejnym miejscu***</div>
<div class="MsoNormal">
Opuściła szybę i wystawiła dłoń na zewnątrz, pozwalając by
chłodne powietrze przenikało jej między palcami. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Ulice
miasta, wczoraj puste i smutne, jakby wyniszczone epidemią lub doświadczone
żywiołami natury, dziś od samego rana tętniły życiem. Mijało ją mnóstwo aut,
które prowadzone przez spieszących się do pracy kierowców, łamały raz po raz
przepisy, dotyczące ograniczenia prędkości czy zakazu wyprzedania. "Być
może Majka nie jest takim złym kierowcom, może po prostu trafia na popaprańców,
którzy za kółkiem czują się nieśmiertelni?' zamyśliła się, obserwując we
wstecznym lusterku sunące z nadmierną prędkością białe BMW, wyprzedające kilka
aut pod rząd. "Może ona po prostu działa jak magnes na stłuczki? Nie,
chociaż nie" - uśmiechnęła się, przypominając sobie powrót z dworca, który
mało nie przypłaciła zawałem i palpitacją serca.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Szykuj
się mamusiu, teraz to ja ci urządzę pogadankę - powiedziała do siebie, siląc
się na groźny ton, co wywołało w niej paniczny atak śmiechu i wrzucając niższy
bieg wjechała na podwórko przez otwartą na oścież bramę. Zatrąbiła wesoło do
siedzącej na werandzie Wandy, pospiesznie zgasiła silnik i niczym rażona
piorunem wyskoczyła z auta. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ładnie to
tak? Zabawy w swatkę ci się zachcia... - urwała w pół słowa, widząc przerażoną
twarz kobiety - Co jest? Źle się czujesz? - złapała ją za ramiona, przyglądając
się jej uważnie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Kobieta
otworzyła usta, jednak zamknęła je po chwili niezdolna do wydobycia z siebie
ani jednego słowa, kiwnęła jedynie głową w stronę rozłożystej czereśni, która
rosła w głębi podwórka, i zaparkowanego w jej cieniu granatowego Mercedesa.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- O kurwa -
jęknęła, czując nieprzyjemne pieczenie w klatce piersiowej. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
--------------------------------------------------------------------</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>* "Bajka o
Miłości i Szaleństwie", autor nieznany, kiedyś usłyszałam ją w kościele na
rekolekcjach, potem udało mi się znaleźć ją przez przypadek w internecie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>** Pidżama Porno
"Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości"</div>
<div class="MsoNormal">
*** Rihanna "We found love"</div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com39tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-49363951356321512822015-03-03T14:20:00.000+01:002015-03-03T14:20:36.788+01:00MAŁY APELDziewczyny i chłopcy, jeśli tacy też tu zaglądają, mam już napisany kolejny rozdział, tyle, że pierwszy raz w życiu boję się go wstawić.<br />
Muszę mieć tu na piśmie, że mnie nie zabijecie za zakończenie, inaczej, wprowadzę strajk i nie dodam ani słóweczka :)<br />
To jak będzie?<br />
<br />ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-78185289239805712422015-02-24T22:01:00.001+01:002015-02-24T22:01:22.793+01:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Ufasz mi?
- wyciągnęła w jego stronę otwartą dłoń i przyglądała mu się z zaciekawieniem,
unosząc do góry idealnie wyregulowane brwi, które kilka godzin wcześniej
przyciemniła grafitową henną. Szykując się na spotkanie z Majką, nawet nie
przypuszczała, że w jednej chwili jej pozornie idealne i ustabilizowane życie
wywróci się do góry nogami, a wszystko czego była do tej pory pewna, stanie pod
ogromnym znakiem zapytania. </div>
<div class="MsoNormal">
- Prowadź - wyjął z kieszeni wytartych dżinsów pęk kluczy,
do których przyczepiony był mały breloczek w kształcie szkieletu ryby i położył
na jej otwartej dłoni. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Uśmiechnęła
się szeroko i w radosnych podskokach, pobiegła w stronę zaparkowanego przed
barem czarnego opla. Światła stojących na parkingu wysokich latarni odbijały
się na ciemnej karoserii, tworząc czerwono-złote cienie, przypominające do
złudzenia warkocze komet, lecących po granatowym niebie. Wcisnęła na pilocie
guzik z narysowanym znaczkiem kłódki, na co odpowiedział jej odgłos otwieranych
zamków i trzykrotny błysk świateł, które poraziły jej oczy, przyzwyczajone do
panujących w barze ciemności. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Mam
nadzieję, że kareta nie zmieni się w dynię - zatopiła się w skórzanym fotelu w
kolorze jasnego beżu, czując przyjemny chłód zimnego obicia, przenikający przez
zwiewny materiał jej długiej spódnicy. "Jest dużo wyższy, ale nie
sądziłam, że aż tak" zaśmiała się pod nosem, widząc swoje długie nogi, którymi
z ledwością dosięgała do pedałów. </div>
<div class="MsoNormal">
- Spokojnie, do północy mamy jeszcze trochę czasu, zdążymy
dojechać na miejsce. - włożył rękę pod jej fotel, nacisnął na metalową wajchę i
bez najmniejszego wysiłku przysunął ją do przodu, obrzucając troskliwym, pełnym
czułości spojrzeniem, podobnym do tego jakie rzuca matka swojej córeczce, kiedy
pokazuje jej w jaki sposób sznurować tenisówki lub odczytywać godzinę na
zegarku.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję, faktycznie jestem troszkę mniejsza niż ty -
roześmiała się promiennie i czując, że znów się rumieni, pospiesznie poprawiła
wsteczne lusterko i zapięła pasy.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Upewniła
się, że auto jest na luzie, włożyła kluczyk do stacyjki i pewnym ruchem
przekręciła go, niszcząc szumem silnika panującą dookoła idealną ciszę. Zegary
i wyposażona w mnóstwo przycisków deska rozdzielcza zaświeciły bladoniebieskim
światłem, a w radiu wskazującym zbliżającą się małymi krokami północ popłynęła
cicha piosenka. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Naprawdę
mogę poprowadzić? - obróciła się w jego stronę, patrząc podejrzliwym wzrokiem,
jakby czekała, aż wybuchnie śmiechem i powie, że tylko żartował, każąc się jej
przesiąść na siedzenie pasażera. </div>
<div class="MsoNormal">
- A czemu niby nie? - wcisnął jeden z wielu guzików, tuż
przy kierownicy, a po chwili w środku zapanował przyjemny chłód - Przecież masz
prawko, poza tym ledwo zamoczyłaś usta w piwie, więc nie widzę problemu.</div>
<div class="MsoNormal">
- No tak, ale z tego co wiem, mężczyźni są bardzo
przywiązani do swoich aut i raczej się nimi nie dzielą. - ułożyła usta w cienką
linię i mocno zacisnęła dłonie na kierownicy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wczuwam, że chcesz mi powiedzieć, że Igor nie pozawala ci
prowadzić swojego auta - spojrzał na nią pytającym wzrokiem - Mam rację?</div>
<div class="MsoNormal">
- Jego mercedes to świętość. - warknęła, przypominając sobie
niekończące się wywody narzeczonego, kiedy chciała pożyczyć jego "merolka"
jak zwykł pieszczotliwie nazywać swój wóz, warty kilkanaście jej
nauczycielskich pensji. "W wymyślaniu wymówek osiągnął najwyższy stopień
wtajemniczenia" zmarszczyła gniewnie brwi, wrzuciła bieg i z piskiem opon
ruszyła do przodu, a drobne kamyczki, którymi wysypany był parking z głośnym
łoskotem zabuksowały pod kołami. Trzema sprawnymi ruchami obróciła auto i wjechała
na główną drogę, spoglądając kątem oka na siedzącego obok Alana, jakby
wyczekiwała wskazówek, a nawet uwag odnośnie jej jazdy. Odetchnęła i
przekręciła gałkę głośności, widząc roześmianą twarz mężczyzny, który długimi
palcami wybijał na jej udzie, rytm lecącej w radiu muzyki. Zatopiła się w
wygodnym fotelu i machając w powietrzu wystawioną przez otwarte okno ręką,
zaczęła głośno śpiewać o tym, że jest seksowna i niebezpieczna.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Lubię jak
taka jesteś - nachylił się w jej stronę i podciągnął do góry materiał długiej
spódnicy, gładząc odkryte kolano, a potem niespiesznie, ledwie dotykając jej
skóry, sunął w górę, muskając szorstkimi dłońmi jej smukłe udo, nasmarowane
balsamem o orzeźwiającym zapachu mięty i trawy cytrusowej. </div>
<div class="MsoNormal">
- Alan, mam łaskotki - zaśmiała się, zaciskając mocniej
dłonie na kierownicy, a mała zawieszka w kształcie kotwicy, przyczepiona do
bransoletki, którą od niego dostała zakołysała się jak wahadełko, trzymane w
dłoni przez hipnotyzera. - Proszę cię przestań jeśli ci życie miłe. - pisnęła i
widzą, że nie ma nikogo oprócz nich na drodze, docisnęła pedał gazu i
gwałtownie skręciła w lewo, łamiąc większość przepisów mówiących o bezpiecznym
i rozsądnym prowadzeniu pojazdu. "I pomyśleć, ze narzekałam na jazdę
Majki, a sama jestem nie lepsza" i jadąc slalomem, co rusz przecinając
podwójną linię śmiała się jak dziecko, które dobrze wie, że słodycze są niezdrowe,
ale mimo to nie może oderwać się od jeszcze jednej, tym razem na pewno
ostatniej, kostki czekolady. - Alan - wrzasnęła, przekrzykując muzykę i
uderzyła go w ramię. </div>
<div class="MsoNormal">
- Już będę grzeczny - zatrzepotał długimi rzęsami i spojrzał
na nią przymilnym wzrokiem, uśmiechając się w taki sposób, że każdy sąd uznałby
gwałt na nim za wybór konieczny. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Teraz
w lewo - spoważniał i wskazał palcem na wąską uliczkę, biegnącą między przychodnią
weterynaryjną a małą budką z automatami do gier, nad którą błyszczał kolorowy
neon, oznajmiający wielkie otwarcie w najbliższą sobotę.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- W lewo? - zapytała, ściągając nogę z gazu - Myślałam, że
jedziemy do ciebie. - rzuciła pod nosem, jednak na tyle głośno, by mógł ją
usłyszeć. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tam gdzie cię zabieram spodoba ci się bardziej - pogłaskał
jej szyję, wplatając między palce miękkie, kasztanowo-rude włosy. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Wyboistą,
dziurawą jak szwajcarski ser drogę oświetlały stojące w rządku wysokie
latarnie, wyprostowane niczym żołnierz w czasie musztry, rzucając na nią
pomarańczowe światło, w którym dostrzec można było miliony tańczących drobinek
kurzu, wznoszących się i opadających bezwładnie na rozgrzaną ulicę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Późna pora
oraz parne i parzące płuca powietrze, sprawiły, że dookoła panowała zupełna
cisza, a zwykle gwarne i tętniące życiem miasto, przypominało bezludną wyspę
lub osadę, doświadczoną przez najgorsze epidemie. Domy, stojące daleko w
podwórzach, przypominały te z najstraszniejszych horrorów, spowite były mrokiem
nocy oraz cieniem rzucanym przez rosnące obok wysokie kasztanowce lub lipy,
tylko gdzieniegdzie paliła się mała lampka, oświetlając bladym światłem
wejściowe drzwi. Z każdym metrem odległość między budynkami była coraz większa,
aż w końcu minęli przekreślony znak z napisem Hel i wyjechali z miasta. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jeśli
zamierzasz mnie porwać to ostrzegam, zastanów się dobrze, mam czarny pas w kickboksingu
- powiedziała poważnym tonem i zmieniła światła na krótkie, widząc
nadjeżdżające z naprzeciwka auto. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wątpię, tyle, że pas możesz mieć co najwyżej w karate
- pogładził ją czule po włosach, rzucając jej pobłażliwe spojrzenie - Widzisz
to drzewo? - wskazał palcem na rozłożysty dąb stojący przy drodze - Za nim w
prawo i możesz się zatrzymać, przejdziemy się kawałek. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Włączyła
kierunkowskaz i spuściła nogę z gazu, a podświetlona na błękitny kolor wskazówka
prędkościomierza zaczęła gwałtownie chylić się w lewą stronę. Zalegające na
polnej dróżce kaskady pyłu wystrzeliły w powietrze, tworząc dookoła nich gęstą
mgłę, zza której nie sposób było czegokolwiek zobaczyć.</div>
<div class="MsoNormal">
- Poczekajmy, kurz zaraz osiądzie - zatrzymała auto, zsunęła
się na krawędź fotela i włączyła długie światła, które tylko pogorszyły
sytuację.</div>
<div class="MsoNormal">
- Spokojnie, znam tą drogę jak własną kieszeń - roześmiał
się i położył lewą dłoń na drążku zmiany biegów - Wciśnij sprzęgło i powoli
ruszaj - poinstruował i nachylił się w jej stronę, kręcąc kierownicą raz w
lewo, raz w prawo, sprawnie omijając dziury i wyboje. - Dobra, tu możemy się
zatrzymać - odpiął pas i uchylił drzwi wpuszczając do środka gorące powietrze,
wypełnione milionami cząsteczek kurzu, które drażniły ich oczy i nozdrza. -
Gotowa na niespodziankę?</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak jest, kapitanie - roześmiała się głośno i nieudolnym
ruchem zasalutowała, naśladując zachowanie Darka w barze. - Nie traćmy czasu. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Trzymając
się za ręce, szli polną drogą, zostawiając za sobą światła miasta. Odetchnęła
głęboko i z uśmiechem na twarzy wpuściła do zakamarków płuc rześki aromat
morskiej bryzy, mieszający się z duszącym zapachem kurzu, który niespiesznie
opadał na gorącą ziemię. Zsunęła ze stóp sandały, a rosnąca na środku ścieżki
wysoka trawa za każdym krokiem łaskotała jej łydki, przywodząc na myśl
wspomnienia z dzieciństwa. Dookoła szumiały suche i prawie że białe kłosy
zboża, z których wysypywały się dojrzałe ziarna pszenicy, a idealną biel pola
kolorowały, rosnące gdzieniegdzie czerwone maki i niebieskie chabry. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Zboże,
które jest złociste będzie mi przypominało<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>ciebie.
I będę kochać szum wiatru w zbożu* - wyszeptała i schowała się pod jego
barczystym ramieniem, wciąż nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę.
"Już nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak szczęśliwa z Igorem, i czy w
ogóle kiedykolwiek byłam. Jak można być z kimś cztery lata, cztery cholernie
długie lata, mieszkać pod jednym dachem, planować ślub i dowiedzieć się,
zupełnie przez przypadek, że to stracony czas."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Szaleję
za tobą, wiesz? - zaśmiał się i pocałował ją we włosy, a ona odrzuciła dręczące
ją myśli, uświadamiając sobie, że właśnie w tym momencie jest szczęśliwa do
granic możliwości a jego ramiona dają jej wszystko czego potrzebowała i za czym
tęskniła od lat. - Już prawie jesteśmy, zamknij oczy i obiecaj, że nie będziesz
podglądać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Obiecuję - położyła prawą dłoń na sercu a lewą uniosła do
góry, by przekonać mężczyznę, że nie zamierza oszukiwać. - A ty obiecaj, że nie
rozpłyniesz się w powietrzu, kiedy zamknę oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nawet tak nie żartuj - powiedział poważnym tonem, stanął za
nią i zakrył jej oczy swoimi <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dłońmi.
"To jakiś absurd, przecież to niemożliwe, żeby tak szorstkie i twarde ręce
potrafiły dotykać tak czule i delikatnie" - No idziemy, lewa, prawa, lewa,
prawa - śmiał się do jej ucha, prowadząc ją w stronę wyłaniającego się z ciemności
ogromnego kutra, przycumowanego na nabrzeżu. - Możesz już otworzyć oczy. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan,
jest piękny - wyszeptała przyglądając się z zachwytem łodzi, która kołysała się
</div>
<div class="MsoNormal">
niesiona morskimi falami, poddając się ich płynnym ruchom.</div>
<div class="MsoNormal">
- Kiedyś pewnie był, teraz wymaga solidnego remontu, choć
przyznam, że nie zamieniłbym go nic innego. - położył ręce na biodrach i
uśmiechając się szeroko omiótł wzrokiem zarys, ginącego w mroku nocy kutra. -
No, nie stójmy tak - bez najmniejszego trudu poderwał ją do góry, jak gdyby
ważyła tyle co kartka papieru lub piórko, a ona zwinnym ruchem podwinęła
spódnicę nad kolana, odsłaniając prawie że czarne nogi ubrudzone spacerem po
polnej drodze, przełożyła je przez wysoką burtę i zeskoczyła na błyszczącą
podłogę, pachnącą miodową pastą, której aromat mieszał się z zapachem świeżych
ryb i słonej morskiej wody.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan... -
jęknęła, rozglądając się po pokładzie. - Naprawdę możemy tu być? - zapytała tak
cicho, że ledwo sama dosłyszała swój głos, jakby w obawie, że ktoś ich zobaczy
i każe im się stąd wynosić. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie tylko być - uśmiechnął się łobuzersko - Jeśli się nie
boisz możemy wypłynąć w morze - przeszył ją przenikliwym spojrzeniem, jakby
szukał w jej oczach pozwolenia na odwiązanie cumy i opuszczenie doku, a ona
zacisnęła powieki, w myślach policzyła do pięciu i otworzyła je, czując ulgę,
że wszystko zostało na swoim miejscu i uśmiechnęła się szeroko, godząc się na
rejs.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Pospiesznym
krokiem, jakby w obawie, że może się rozmyślić, podszedł do dziobu łodzi i
naprężając mięśnie, które o mały włos nie rozpruły szwów oliwkowej koszulki,
odwiązał grubą linę, do której przymocowana była ważąca kilkaset ton mosiężna
kotwica i wrzucił sznur do wody, niszcząc jej idealnie gładką taflę, która
gdyby było choć trochę jaśniej mogłaby pełnić funkcję ogromnego lustra. </div>
<div class="MsoNormal">
- Możemy? Tak, teraz? - wyjąknęła wciąż nie wierząc, ze to
wszystko dzieje się naprawdę. </div>
<div class="MsoNormal">
- A kto kapitanowi zabroni? - spojrzał na nią figlarnie i
pocałował ją w policzek - Zaraz wracam, a ty się rozgość - założył jej włosy za
ucho i zniknął za niskimi drzwiczkami, prowadzącymi pod pokład kutra. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>By przez
nie przejść musiał ugiąć nisko kolana i mocno się zgarbić, co od razu
skojarzyło się jej z "Alicją w Krainie Czarów", gdzie dziewczynka w
podobny sposób przechodziła do magicznego świata Szalonego Kapelusznika i okrutnej
Królowej Kier. "Do Alicji mu daleko, bez dwóch zdań" wybuchnęła
cichym śmiechem i pospiesznym gestem ukryła usta w dłoniach złożonych jak do
modlitwy, starając się stłumić chichot. "Porównanie prawie dwumetrowego
olbrzyma do bohaterki książki do dla dzieci jest co najmniej dziwne."</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Oparła się
o burtę, pełną rys i zadrapań oraz milionów krętych korytarz, które były
dziełem pracowitych korników, głośno wypuściła powietrze i ciekawskim
spojrzeniem omiotła każdy kąt pokładu, starając się zobaczyć i zapamiętać jak
najwięcej się da.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Otaczało ją
mnóstwo przedmiotów o różnych kształtach i rozmiarach, których zastosowania
nawet nie była w stanie sobie wyobrazić. Przy dziobie zauważyła coś w rodzaju
dźwigu, a na końcu grubego łańcucha przymocowany był pokaźnych rozmiarów hak,
ważący być może więcej niż ona sama, a jego ostre zakończenie pokrywała rdza o
rudobrązowym kolorze. "Więc tym wyciągają sieci z wody" podeszła
bliżej i pchnęła wiszący kawał stali, który zakołysał się ospale pod jej
dotykiem, a ciche skrzypnięcie wywołało ciarki, które przebiegły wzdłuż linii
jej kręgosłupa, jeżąc włosy na głowie. Skrzywiła się mocno na ten drażniący jej
uszy dźwięk i zaciskając zęby wciągnęła do płuc rześkie powietrze.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Ciemnogranatowe
niebo rozjaśniał biały, rozłożysty żagiel, puszczony w górę na grubym,
drewnianym maszcie, a do jego wierzchołka przymocowany był halogen, zwisający w
dół na luźnym przewodzie, który rzucał blade światło na pokład kutra w zasięgu
kilka kroków.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>W rogu
piętrzyły się słupki równo poukładanych plastikowych skrzynek, a każda z nich
miała swój własny kod, w postaci kilku cyfr, poprzedzonych jedną lub dwoma
literami alfabetu. Podeszła bliżej, starając się rozszyfrować co mogą znaczyć
te kody, jednak po kilku minutach bezowocnego wpatrywania się w szyfry
odpuściła, przenosząc wzrok na leżący obok stos różnokolorowych sieci,
zawiniętych w ogromne kłębki. </div>
<div class="MsoNormal">
Kucnęła przed nimi a zwiewny materiał długiej bladoróżowej
spódnicy przygniotła między udami a naprężonymi łydkami. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Wzięła w dłonie
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ciemnozielone sieci o małych i gęsto
usianych oczkach. Materiał z jakiego je wykonano był chropowaty i szorstki,
jakby trzymało się w rękach włosie dzika lub dotykało świeżo skombajnowanego
pola. "Nie dziwę się, że Alan ma tyle otarć i pęcherzy."</div>
<div class="MsoNormal">
pomyślała, krzywiąc się na samą myśl, jak duży ból musi
sprawiać mu zarzucanie a potem wyciąganie ich z morza i szarpnęła z całej siły,
sprawdzając czy faktycznie są tak wytrzymałe na jakie wyglądają. "Idiotka
ze mnie, te sieci dźwigają dziesiątki a może i setki kilogramów ryb, a ja tymi
rączkami przedszkolaka chcę je rozerwać. No bez przesady." zaśmiała się
pod nosem ze swojej naiwności i z przekąsem pokręciła głową. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Omiatając
kuter ciekawskim spojrzeniem zauważyła po drugiej stronie pokładu metalowe
barierki, a w jej głowie zabłysła niepohamowana myśl, "A gdyby
tak..." przegryzła wargę z chytrym uśmieszkiem i nie zastanawiając się ani
sekundy wspięła się na grube pręty, rozłożyła szeroko ramiona, pozwalając by
rześka bryza pieściła jej twarz a lekki wiaterek plątał jej długie włosy, które
zwykle gładkie i proste, zaczęły falować za sprawą wilgotnego powietrza. "Więc
to tak czuła się Rose w Titanicu" zaśmiała się pod nosem i czując, że
kutrem z każdą chwilą kołysze mocniej, a żagle napięły się zatrzymując coraz
silniejsze podmuchy wiatru, zeskoczyła z powrotem na wypastowaną podłogę i
zaczęła kręcić się w kółko, nucąc pod nosem piosenkę, której nauczył ją kiedyś
dziadek:</div>
<div class="MsoNormal">
" Pływał raz marynarz, który</div>
<div class="MsoNormal">
żywił się wyłącznie pieprzem</div>
<div class="MsoNormal">
sypał pieprz do konfitury</div>
<div class="MsoNormal">
i do zupy mlecznej</div>
<div class="MsoNormal">
Hej, ha kolejkę nalej..."**</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A proszę
bardzo, mówisz i masz - usłyszała za sobą brzęk szkła i roześmiany głos Alana.
- Dziś spełniam wszystkie twoje życzenia.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dżinie, a gdzie twoja lampa? - odgarnęła z czoła zabłąkane
kosmyki włosów, które w rytmie harców jakby ożyły i niesfornie opadały na jej
twarz gęstą kaskadą, podbiegła do niego i wzięła do ręki wyciągnięty w jej
stronę szeroki kieliszek na wysokiej nóżce.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jestem bezdomnym dżinem buntownikiem, dlatego masz do
dyspozycji nieskończoną ilość życzeń - zbliżył się do niej i delikatnie musnął
jej usta - Wina?</div>
<div class="MsoNormal">
- Z przyjemnością - uśmiechnęła się szeroko i jak przystało
na rasową kokietkę, przygryzła wargę i zalotnie zatrzepotała długimi rzęsami. </div>
<div class="MsoNormal">
- To za co wypijemy? - wyciągnął w jej stronę kieliszek, w
którym zakołysało się bordowe wino, drugą ręką ujął ją w tali i przyciągnął
mocno do siebie. Czuła pod materiałem białej bokserki, sprzączkę jego paska,
która wpijała się w jej ciało, gdzieś w okolicach podbrzusza. </div>
<div class="MsoNormal">
- To może by wszystkie dni uciekały w żółwim tempie.</div>
<div class="MsoNormal">
- I było ich tak dużo jak mrówek w mrowisku - dodał, poczym
stuknęli się kieliszkami i nie spuszczając z siebie wzroku zanurzyli usta w
zimnym winie, którego smak wydawał się być cierpki i kwaśny, a po chwili stawał
się słodszy od miodu. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Pochylił
się w jej stronę i musnął ustami płatek jej ucha.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Zwariuję,
jeśli cię stracę - szepnął, omiatając jej szyję ciepłym oddechem.</div>
<div class="MsoNormal">
A potem bez zastanowienia, przejechał językiem po jej
wargach, składając na nich lekki i subtelny pocałunek, jakby wciąż
niedowierzał, że odkąd całowali się namiętnie w barze, przestała istnieć między
nimi jakakolwiek granica. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan -
wydyszała, a on słysząc jej ciche jęki i czując jak drży pod jego dotykiem
wsunął język w jej rozchylone usta, całując ją coraz czulej i namiętniej, a ona
oddawała mu każdy pocałunek z taką samą pasją i pożądaniem. </div>
<div class="MsoNormal">
Odrzucił na bok kieliszek, a do ich uszu dobiegł odgłos
rozbijającego się o metalowe barierki szkła, po czym zrobił to samo z jej
lampką, tym razem mocniej, tak że usłyszeli cichy plusk wody. </div>
<div class="MsoNormal">
Podziękowała mu w myślach za uwolnienie dłoni i nie czekając
ani chwili włożyła ręce pod jego koszulkę, dotykając umięśnionych pleców, raz
delikatnie wodząc po nich palcami, raz wbijając w nie długie paznokcie.
Przyciskał ją do siebie coraz mocniej, niszcząc mur jaki do niedawna uparcie
między nimi wznosiła. Całował ją odważniej, śmielej. Był zaborczy i namiętny,
ale jednocześnie czuły i delikatny. Zwalniał i przyspieszał, sprawiając, że
omal nie zemdlała w jego ramionach. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Odsunęła
się i wymownie spojrzała mu w oczy, o on idealnie rozszyfrował jej oczekiwania
i szybkim ruchem ściągnął koszulkę, odsłaniając umięśnione ciało. </div>
<div class="MsoNormal">
Przylgnęła do niego i zaczynając od blizn na lewej piersi,
schodziła coraz niżej, całując mostek, pieprzyk kilka centymetrów nad pępkiem
oraz ciemne włosy porastające jego podbrzusze. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, nie możemy - złapał ją za ręce i zmusił by się
podniosła, kiedy drżącymi dłońmi sięgnęła do klamry skórzanego paska. - Nie tu,
nie tak.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego nie? - jęknęła z trudem łapiąc oddech. - Przecież
oboje tego chcemy, prawda? No chyba, że się mylę?</div>
<div class="MsoNormal">
- Chcę, przecież wiesz - powiedział, wycierając wierzchem
dłoni jej wilgotny policzek, zaczerwieniony od szorstkiego dotyku jego brody. -
Odkąd cię poznałem nie marzę o niczym innym. Jesteś dla mnie idealna, tylko z
tobą będę spełniony, wiem to, ale wolę poczekać aż ułożysz sobie wszystko.
Jakby nie patrzeć ciągle jesteś z Igorem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Już nie - burknęła, poprawiając zadartą do góry białą
bokserkę, która odsłaniała fiszbiny jej stanika oraz małą kokardkę między nimi.
- Szkoda, że nie zauważyłeś.</div>
<div class="MsoNormal">
- Skarbie, ale on o tym nie wie. Nie bądź na mnie zła. -
powiedział, gładząc ją czule po policzku - Zwariowałem na twoim punkcie,
najchętniej zamknąłbym się z tobą w sypialni i nie wychodził z niej do końca
życia - zaśmiał się promiennie, a nerwy, które nią przez chwilę targały,
zelżały i powoli zaczynała rozumieć co ma na myśli - Któregoś dnia będziesz
musiała mu o wszystkim powiedzieć i nie chcę, żebyś wtedy żałowała, że to
zrobiliśmy. Poza tym muszę wiedzieć, że jesteś tylko moja i że mi nie
uciekniesz. Tego bym chyba<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie przeżył.
- ujął jej twarz w swoje dłonie i oparł podbródek o jej czoło, wdychając zapach
włosów pachnących szamponem o orzeźwiającym aromacie cytrusów. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nigdzie się nie wybieram, no chyba, że do Warszawy po
swoje rzeczy - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko. - Myślałam, że
się domyśliłeś.</div>
<div class="MsoNormal">
- Powiedzmy, że miałem taką nadzieję - zmierzwił jej włosy,
poczym złapał ją za rękę - Chodź, mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
---------------------------------------------------------</div>
<div class="MsoNormal">
* fragment "Małego Księcia" Exupery</div>
<div class="MsoNormal">
** "Morskie opowieści" </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com42tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-20948547828977127612015-02-05T18:13:00.000+01:002015-02-05T18:13:04.422+01:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan -
wychrypiała tak cicho, że sama nie była pewna czy rzeczywiście wypowiedziała
jego imię na głos czy tylko pomyślała. Jej twarz w jednej sekundzie z
rozpromienionej i rumianej stała się blada, jak koszulka, którą miała na sobie,
a czoło zrosiły drobne krople zimnego potu. Stała bez ruchu z rękoma
spuszczonymi wzdłuż linii drobnego ciała, gniotąc uparcie w dłoniach materiał
pudrowo-różowej spódnicy. Dzieliły ich centymetry. Był tak blisko, że mogła
odróżnić pojedyncze włoski jego długich, czarnych rzęs oraz zobaczyć swoje
odbicie w błękitnych, roześmianych oczach. - Co tu robisz? - głośno zaczerpnęła
powietrza, wpuszczając do najodleglejszych zakamarków swojego ciała zapach,
który niemalże elektryzował ją i przyprawiał o skurcze w podbrzuszu.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Lewą rękę
położył sobie na biodrze, a prawą uniósł w górę i zmierzwił nią niesforne,
najeżone włosy, wykrzywiając usta w łobuzerskim uśmiechu. "Oddychaj,
oddychaj" nakazywała sobie w myślach, nie mogąc oderwać wzroku od koszulki
w kolorze zgniłej zieleni, idealnie współgrającej z jego oliwkową, opaloną
skórą, oraz spranych i poprzecieranych dżinsów, które nie wiedzieć czemu
pociągały ją i przywodziły na myśl same grzeszne myśli. Przez dłuższą chwilę
zatrzymała wzrok na metalowej, szerokiej klamrze skórzanego paska, wystającej
spod materiału bluzki. Poczuła nagłe uderzenie gorąca, policzki zapiekły ją
żywym ogniem, a całym ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz podniecenia, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>"Kurwa! A podobno to Monika jest
lafiryndą! Dajcie mi szpadel, a się pod ziemię zapadnę i na dodatek chętnie
zakopię. Kurwa! Kurwa! Kurwa!" </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Kapitanie
- z zamyślenia wyrwał ją cichy, aczkolwiek zdecydowany męski głos. Obróciła się
za siebie i spojrzała na stojącego za barem Darka. Był wyprostowany jak struna,
dzięki czemu sprawiał wrażenie wyższego o kilka ładnych centymetrów. Wątłą i
drobną klatkę piersiową wypiął mężnie do przodu, niczym kogut, panoszący się po
kurniku, dając do zrozumienia swoim kurom, że na tym podwórzu to on jest panem
i władcą. </div>
<div class="MsoNormal">
Lewą dłoń wyciągnął wzdłuż ciała, a prawą uniósł do czoła i
z powagą na twarzy zasalutował. </div>
<div class="MsoNormal">
- Darek, nie przesadzaj, tyle razy cię prosiłem - powiedział
z rezygnacją w głosie i przewrócił oczami - Nie jesteśmy na morzu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Na lądzie czy na wodzie, kapitan, zawsze jest kapitanem.</div>
<div class="MsoNormal">
- W takim razie spocznij, bo boję się, że zaraz coś ci w
krzyżu strzeli - zaśmiał się - albo co gorsza w spodniach.</div>
<div class="MsoNormal">
- Kapitan, jak zwykle błyskotliwy i zabawny - rzucił pod
nosem i białą, bawełnianą ściereczką przetarł marmurową ladę, odbijającą
światła, wiszących pod sufitem kolorowych jarzeniówek. - Co podać? - przewiesił
sobie przez ramię szmatkę i nachylił się w ich stronę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Na co
masz ochotę, skarbie? - Alan przyciągnął ją do siebie i delikatnie, aczkolwiek
stanowczo, objął ramieniem. Cóż innego mogła zrobić, niż poddać się mu? Już
jakiś czas temu przekonała się, że sprzeciwiając się jago zamiarom, ma co najmniej
takie szanse jak zagoniona w kozi róg, mysz ze sprytnym a na dodatek głodnym,
kotem. Przylgnęła do jego twardej klatki piersiowej, wsuwając serdeczny palec
za szlufkę jego spodni, kiedy usłyszała za sobą głośne, stanowczo za głośne
chrząknięcie. Spojrzała kątem oka za siebie i uśmiechnęła się z satysfakcją na
widok stojącej za ich plecami Moniki, która nerwowo przestępującą z nogi na
nogę, wykręcała w dłoniach ściereczkę do wycierania stolików. "Chcesz w to
grać? Proszę bardzo"</div>
<div class="MsoNormal">
- Może piwko - wspięła się na palce, zarzuciła mężczyźnie
ręce na szyję i nie zastanawiając się zbyt długo nad tym co robi, pocałowała go
gdzieś pomiędzy policzkiem a kącikiem ust. Jego zarost przyjemnie łaskotał jej
miękkie pomalowane brzoskwiniową pomadką wargi. Zmrużyła oczy, wciągając
głęboko w płuca zapach miętówek, mieszający się z wonią świeżych perfum.
Jęknęła cicho, czując na plecach jego dłonie, które niczym dwa wartkie
strumyczki wędrowały po jej ciele, zachłannie i nienasycenie. - Wystarczy -
szepnęła i odskoczyła od niego, jakby odepchnęła ją jakaś niewidzialna ręka lub
ktoś poraził ją prądem o wysokim napięciu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Byłaś bardzo przekonująca - pokręcił z uznaniem głową,
widząc rozwścieczoną kelnerkę, znikającą za drzwiami pomieszczenia dla
personelu. - W takim razie, dwa piwa, Darek. - zwrócił się do barmana,
przyglądającego się tej scenie z nieskrywanym zdziwieniem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Sie robi, kapitanie. - oprzytomniał i ponownie
zasalutował. Wyciągnął spod lady dwa wysokie kufle i lejąc po ściance, powoli,
by nie powstała zbyt duża piana, napełnił je złocistym napojem a na koniec
wrzucił do środka po cienkim plasterku świeżej cytryny. - Proszę bardzo, na
zdrowie - postawi przed nimi kufle i zniknął na drugim końcu baru, przyjmując
nowe zamówienia od zniecierpliwionych klientów. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Poszukamy
jakiegoś stolika? – zaproponował, unosząc do góry brew.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wszystko zajęte - pokręciła głową, wydymając usta w
grymasie niezadowolenia - Nie ma gdzie szpilki włożyć, a tobie się marzy wolny
stolik?</div>
<div class="MsoNormal">
- Marzy mi się coś zupełnie innego - przygryzł dolną wargę i
uniósł kąciki ust, wybierając z wachlarza uśmiechów, ten przez który gięły się
jej kolana a serce galopowało jak szalone. - Ale jak się nie ma co się lubi… </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- To się lubi co się
ma, więc zostajemy tu, te hokery nie są wcale takie złe - zmarszczyła brwi i
wspięła się na wysokie krzesło, zakładając nogę na nogę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chodź, obiecuję, że coś znajdziemy - w jednej ręce trzymał
kufel i a drugą wyciągnął w jej stronę.</div>
<div class="MsoNormal">
- No dobra, niech ci będzie, ale jak nie to… - z uśmiechem
pogroziła mu w powietrzu palcem, przewiesiła małą torebkę przez ramię, złapała
za zimne ucho szklanego naczynia i podała mu dłoń.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Mimo że
słońce już dawno zaszło, ustępując miejsca okrągłemu księżycowi, czerwona rtęć
termometru, wiszącego za oknem sięgała dwudziestu czterech stopni Celsjusza, a
ciężkie i gęste niczym budyń powietrze, wskazywało na nieuchronnie zbliżającą
się wielkimi krokami burzę. Morze za oknem było nieruchome, jakby ktoś uśpił
je, rzucając na nie zaklęcie głębokiej hipnozy, a jego gładka tafla odbijała
niczym ogromne lustro, przeglądające się w nim gwiazdy. </div>
<div class="MsoNormal">
W małym barze mimo włączonej klimatyzacji i stojących w
rogach wiatraków, nadal było parno i duszno. Siedzący przy okrągłych stołach
mężczyźni popijali mocno schłodzone piwo,<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>a ubrane w zwiewne sukienki kobiety wachlowały spocone twarze sztywnymi
kartami menu.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan,
wszystko zajęte – jęknęła i zatrzymała się w miejscu z nadąsaną miną.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wszystko – uśmiechnął się i wskazał dłonią stolik w
rogu sali, ten sam, przy którym siedzieli tamtego dnia, kiedy uratował ją przed
przemoknięciem do suchej nitki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Masz szczęście. – zachichotała.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Nieduży,
okrągły stolik, nakryty jasnym, lnianym obrusem ustawiony był w kącie baru, przy
szerokim, sięgającym po sam sufit oknie, które zdobiły ręcznie haftowane,
koronkowe zazdrostki. Na parapecie obok drewnianych modeli statków, stały
ozdobne słoje wypełnione muszelkami i kamykami różnych rozmiarów oraz wazony
świeżo ściętych czerwonych i żółtych tulipanów. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Wiedziałam – głośno wypuściła powietrze i z niezadowoloną miną wskazała na
stojącą na stoliku kartkę z napisem „Rezerwacja od 21:00” – Super, hokery też
już zajęte – skrzywiła się widząc dwóch młodych chłopaków, siadających na wysokich
krzesłach przy barze.</div>
<div class="MsoNormal">
- Już po dwudziestej pierwszej – spojrzał na zegar wiszący
nad barem i obojętnie wzruszył ramionami, stawiając na blacie stolika kufel z
piwem. – Może ten ktoś się rozmyślił?</div>
<div class="MsoNormal">
- A jeśli nie? Chodźmy, proszę - rzuciła mu błagalne spojrzenie
i pociągnęła delikatnie za rękę w stronę wyjścia, jednak mężczyzna ani drgnął.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dominika – uśmiechnął się szeroko i wyjął jej z ręki
kufel, odkładając go obok swojego. – Siadaj i nie marudź. Ok?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Odsunął
przed nią drewniane krzesło, obite jasnym materiałem, zachęcając otwartą
dłonią, by zajęła miejsce. Przewróciła oczami i usiadła na skraju, wciąż
rozglądając się po sali w poszukiwaniu potencjalnych właścicieli
zarezerwowanego przez nich stolika. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Drzwi
pomieszczenia dla personelu zatrzasnęły się z głośnym hukiem, niczym grzmot
rozszalałej burzy, zagłuszając na kilka sekund gwarne rozmowy i wprawiając w
drżenie wiszące nad barem lampiony. Monika szybkim krokiem zmierzała w ich
stronę, wlepiając w Dominikę mordercze spojrzenie ciemnych i rozszalałych z gniewu
oczu, a zaciśnięte w pięści dłonie falowały energicznie przy każdym ruchu jej
okrągłych bioder. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Alan, jak miło cię widzieć –
zatrzepotała rzęsami i zalotnie wydęła umalowane usta szminką w kolorze
krwistej czerwieni. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ciebie też – powiedział chłodno i utkwił wzrok w siedzącej
naprzeciwko Dominice, rozbawionej nieudolnym podrywem, wdzięczącej się przed
nim kelnerki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Masz na coś ochotę? – Monika przeczesała dłonią krótkie
włosy i nachyliła się nad nim, uraczając go widokiem obfitych piersi, wprost
wylewających się spod mocno wyciętego dekoltu białej koszuli. – Może mogę ci
jakoś pomóc? – długim, pomalowanym na czarno paznokciem wodziła po blacie
stołu, rzucając mu wymowne spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Byłoby miło, gdybyś nie przeszkadzała – powiedział stanowczym
głosem i odwrócił głowę w stronę okna, kończąc rozmowę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Blondynka z
nadąsaną miną zapaliła stojącą na stoliku małą świeczkę, schowała do kieszeni
fartuszka kartkę z napisem „Rezerwacja”, poczym niechętnie wróciła za bar.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
„O ty skurczybyku, wszystko
ukartowałeś” zmarszczyła brwi i przygryzła policzek od wewnątrz. „Ty przebiegły
potworze, zwabiłeś mnie tu w nadziei, że się nie domyślę?”<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>rozsiadła się wygodniej na miękkim krześle,
skrzyżowała ręce na piersiach i uśmiechnęła się do niego zadziornie, dając do
zrozumienia, że rozgryzła jego misterny plan.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co? –
wysłał jej pytające spojrzenie i pociągnął duży łyk zimnego piwa.</div>
<div class="MsoNormal">
- To ja się pytam, co? – oparła łokcie na stole i nachyliła
się w jego stronę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem o co ci chodzi – potarł wierzchem dłoni
zarośnięty policzek i zaśmiał się nienaturalnie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Skoro masz ochotę na grę w podchody, to życzę przyjemnej
zabawy – podniosła się energicznie i poczuła satysfakcję, widząc malujące się
na twarzy mężczyzny przerażenie. „Teraz ci nie do śmiechu? No proszę, jak
szybko zmiękłeś” zaśmiała się w myślach, zdając sobie sprawę, że to ona jest
panią sytuacji, a uparty i zadziorny pan kapitan tańczy wokół jej spódnicy, tak
jak mu zagra.</div>
<div class="MsoNormal">
- Daj spokój – złapał ją za rękę – chciałem tylko rozluźnić
atmosferę, przecież wiesz, że i tak ci wszystko opowiem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Więc zamieniam się w słuch – usiadła i zamieszała kolorową
słomką pływający w kuflu cienki plasterek cytryny.</div>
<div class="MsoNormal">
- Po tym jak mi nawciskałaś, że jestem taki i owaki, i że
masz mnie dość, i że wyjeżdżasz – skrzywił się na samo wspomnienie wczorajszego
wieczoru spędzonego na plaży – Kurczę, Dominika przestraszyłaś mnie, jak…</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie sądzę – weszła mu w słowo i widząc jego pytające
spojrzenie dodała – nie zatrzymałeś mnie, nie zadzwoniłeś, nie zrobiłeś nic,
żeby mnie przekonać, że powinnam zostać.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak ci się tylko wydaje. Nie chciałaś, żebym cię
odprowadził, więc szedłem za tobą całą drogę. Byłem na tyle daleko, że nie
mogłaś mnie zobaczyć, ale gdyby coś się działo dobiegłbym do ciebie w kilka
sekund. Nie gniewaj się, po prostu musiałem wiedzieć, że dotarłaś bezpiecznie
do domu. </div>
<div class="MsoNormal">
- No dobrze, co było dalej? – uśmiechnęła się szeroko,
czując, że cała złość z niej uleciała. „Kilka miłych słówek, kilka uśmiechów,
kilka zalotnych spojrzeń i w sekundzie mięknę, się porobiło” </div>
<div class="MsoNormal">
- To niesprawiedliwe – powiedział z udawanym oburzeniem –
dlaczego ja się muszę ze wszystkiego tłumaczyć, miałem wspólniczkę, a wszystko
jak zwykle na biednego Alanka.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie martw się, Majkę też prześwięcę, ale najpierw
chciałabym usłyszeć twoja wersję wydarzeń – powiedziała niskim głosem,
wczuwając się w rolę policjanta prowadzącego przesłuchanie.</div>
<div class="MsoNormal">
- No, co, no – wzruszył ramionami – rano spotkałem ją w
warzywniaku i od słowa do słowa… Majka miała za zadanie przekonać cię, żebyś
nie wyjeżdżała i przyciągnąć cię tu, choćby siłą. Jakoś koło południa
zadzwoniła, że wszystko idzie zgodnie z planem, więc zarezerwowałem ten stolik
i tyle, wielkie mi halo – rozłożył ręce i uniósł w górę głowę przewracając
oczami. </div>
<div class="MsoNormal">
- A nie prościej było po prostu przyjść i porozmawiać? </div>
<div class="MsoNormal">
- Może i prościej, ale chciałem dać ci czas, żebyś mogła się
oswoić z tym co usłyszałaś, poza tym obiecałem, że nie będę cię poganiał ani
niczego ci narzucał, a ja jak już zauważyłaś dotrzymuję obietnic.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ciekawe co takiego mi obiecałeś oprócz tego? </div>
<div class="MsoNormal">
- A przed chwilą, kto ci obiecał, że znajdzie wolny stolik?
– zaśmiał się odsłaniając równą linię śnieżnobiałych zębów. </div>
<div class="MsoNormal">
- Bo sobie go wcześniej zarezerwowałeś – uderzyła go
delikatnie w ramię.</div>
<div class="MsoNormal">
- A czy to ważne? </div>
<div class="MsoNormal">
- Alan? – spoważniała i zaczęła nerwowo obracać w dłoniach
zimny kufel. – Przepraszam, głupio mi, że tak się zachowałam. Powinnam dać ci
szansę wytłumaczyć cokolwiek, a ja naskoczyłam na ciebie jak…</div>
<div class="MsoNormal">
- Daj spokój – złapał ją za dłoń i ścisnął delikatnie –
Miałaś prawo się wkurzyć, chcę tylko żebyś wiedziała, że to zamknięty rozdział
i że nigdy do tego nie wrócę. Nie masz się czego bać, dobrze?</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale naprawdę mi głupio. </div>
<div class="MsoNormal">
- To nic – uniósł jej podbródek do góry, tak by spojrzała mu
w oczy – popatrz, jesteśmy tu, pijemy zimne piwo, żartujemy, chyba też trochę
flirtujemy – puścił jej oczko i uśmiechnął się figlarnie - jest dobrze, nie
psujmy tego, ok? – odpowiedziała mu skinieniem głowy – Poza tym nie po to
stawałem na głowie, żeby cię tu ściągnąć. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Nagle w barze
zapanował półmrok. Paliły się jedynie świeczki na stolikach, oświetlając
zaciekawione twarze gości spoglądających w stronę sceny na drugim końcu
pomieszczenia. Darek wyszedł zza lady i zgasił pilotem wiszący nad barem
pokaźnych rozmiarów telewizor. Ucichły gwarne rozmowy, a jedynym dźwiękiem jaki
dało się słyszeć był szum wiatraków rozrzedzających gęste i parne powietrze. </div>
<div class="MsoNormal">
- Alan co się dzieje? – nachyliła się i szepnęła do
odwróconego do niej plecami mężczyzny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zawsze w czwartki są tu występy młodych talentów. Każdy
może wejść na scenę i coś zaśpiewać, zagrać, wyrecytować, cokolwiek, na co ma
ochotę. Od dwudziestej drugiej, aż do zamknięcia scena należy do gości –
wyjaśnił i znów odwrócił się w stronę sceny, przewieszając prawe ramię przez
oparcie krzesła. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Przyglądała
się jego barczystej sylwetce, nie mogąc oderwać wzroku od szerokich,
umięśnionych ramion. „Kompletnie ci odbiło” zganiła się w myślach, czując w
podbrzuszu przyjemne łaskotanie. Przyłożyła do twarzy zimny kufel, próbując
ostudzić palące ją policzki, jednak podniecenia jakie opanowało jej ciało, było
już nie do zatrzymania.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alan, bo jak graliśmy w pytania, to nie zapytałeś mnie czy
się boję ciemności – oparła przedramiona na blacie stołu, zbliżyła się do niego
i szepnęła, delikatnie muskając ustami płatek jego ucha.</div>
<div class="MsoNormal">
- A boisz się? – odwrócił głowę w jej stronę i spojrzał na
jej uchylone, proszące się o pocałunek usta.</div>
<div class="MsoNormal">
- Bardzo – jęknęła, mrużąc oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Poderwał się z miejsca i
przysunął swoje krzesło obok niej, wyciągnął rękę wzdłuż oparcia i bez
najmniejszego trudu przyciągnął ją do siebie. Wtuliła się w miękki materiał
oliwkowej bluzki, wdychając zapach jego perfum i wsłuchując się w miarowe bicie
serca. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wygodnie ci? – szepnął, opierając podbródek o jej głowę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak – zamruczała i włożyła dłoń pod bluzkę, wodząc palcami
po napiętych mięśniach brzucha. – Bardzo.</div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę cię, przestań – złapał ją za rękę i zmusił by
wyciągnęła ją spod koszulki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego? – zbliżyła się do niego i mrugnęła zalotnie,
łaskocząc jego zarośnięty policzek, długimi, pomalowanymi dwoma warstwami
wodoodpornego tuszu rzęsami. – Przecież wcale nie chcesz, żebym przestała. –
wodziła palcem po jego spierzchniętych uchylonych z rozkoszy ustach.</div>
<div class="MsoNormal">
- Masz rację, wcale nie chcę – zaśmiał się.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Na scenę
weszła młoda dziewczyna, trzymając w ręce gitarę. Wyglądała na uczennicę szkoły
średniej. Długie, czarne włosy związała w luźny warkocz i położyła go na
ramieniu, a opaskę zastępowała jej szeroka chusta w kwiaty, podtrzymująca
lecącą do oczu grzywkę. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Miała na sobie sięgającą
do samej ziemi, białą, koronkową sukienkę, która idealnie kontrastowała ze
spalonymi słońcem ramionami i dekoltem. Publiczność zachęciła ją do występu
gromkimi brawami, a mężczyzna siedzący przy barze zagwizdał głośno na dwóch
palcach. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dobry wieczór, mam na imię Sandra i chciałabym państwu
zaprezentować piosenkę zespołu Lombard „Przeżyj to sam” – drżącym głosem
przedstawiła się do mikrofonu i usiadła na wysokim stołku, postawionym na
środku sceny. Wzięła głęboki oddech i uderzyła w struny, a czyste dźwięki
instrumentu rozeszły się po pomieszczeniu. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Dominika
rozejrzała się po sali, zgromadzona widownia, kiwała się na boki w rytm
melodii, niektórzy machali w powietrzu zapalniczkami, a ich jasne światło
rozpraszało panujący w pomieszczeniu półmrok.</div>
<div class="MsoNormal">
Wtuliła się mocniej w jego ramiona i zacisnęła dłoń na jego
biodrze, czując że nie jest w stanie bronić się dłużej przed uczuciem, które
zalewało jej serce. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co jest, księżniczko? – szepnął jej we włosy, omiatając ją
ciepłym miętowym oddechem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nic, po prostu lubię tą piosenkę - powiedziała cichym
głosem – a ona śpiewa naprawdę pięknie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Sandra jest córką Ryśka, jednego z członków mojej załogi –
wskazał jej palcem, siedzącego przy samej scenie starszego mężczyznę, który nie
spuszczał wzroku z dziewczyny. – Występuje co tydzień. Widać, że to kocha,
dlatego postanowiliśmy zapisać ją do szkoły muzycznej. Od września zaczyna
naukę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to postanowiliście? – odsunęła się od niego i usiadła
na brzegu krzesła, przyglądając mu się z uwagą.</div>
<div class="MsoNormal">
- Trochę źle się wyraziłem – roześmiał się – jej rodzice
postanowili, ja tylko troszkę im pomogłem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Finansowo? </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak. – pokiwał głową i ułożył usta w wąską linię – Nie
przelewa im się, mają piątkę dzieci, żona Ryśka trochę choruje, ogólnie nie za
ciekawie, a marzenia trzeba spełniać, nie tylko swoje, ale też i cudze. Żałuję,
że ja nie spotkałem kogoś takiego na swojej drodze, teraz pewnie byłbym lepszy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przecież jesteś dobry – przylgnęła do niego i mocno objęła
go w pasie – Najlepszy.</div>
<div class="MsoNormal">
- No chyba nie do końca – pogładził jej włosy i pocałował w
czubek głowy – Jest taki jeden… </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie – uśmiechnęła się figlarnie – chyba niezbyt uważnie
mnie wczoraj słuchałeś.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie rozumiem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alan, ja … - jęknęła niepewnie, unikając jego wzroku – ja
naprawdę myślę o nas poważnie i nie wiem jak to zrobiłeś, ale… - przełknęła
głośno ślinę i wypuściła powietrze – zaczęłam się w tobie zakochiwać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nareszcie – uśmiechnął się do niej promiennie, ujął jej
twarz w swoje dłonie i przyciągnął ją do siebie. Przez dłuższą chwilę
przyglądał się jej miodowym oczom, w których błyszczały radosne iskierki.
Odgarnął jej z czoła zabłąkany kosmyk kasztanowo-rudych, wypłowiałych od
słońca, włosów i spuścił wzrok na rozchylone usta, pomalowane szminką w kolorze
soczystej brzoskwini. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie - przejechał opuszkiem palca po jej spierzchniętej
wardze. – Nie chcę, jeśli masz potem tego żałować.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie będę – jęknęła, przeglądając się w jego błękitnych
oczach, przypominających odcieniem kolor spokojnego morza w słoneczny dzień.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Zapanowała
między nimi głucha cisza, która nie ciążyła im, ani nie krępowała, a wprost
przeciwnie dawała poczucie ukojenia i spełnienia. </div>
<div class="MsoNormal">
Do ich uszu dobiegły słowa piosenki, śpiewanej przez
dziewczynkę „Nie zamieniaj serca w twardy głaz, póki jeszcze serce masz”*</div>
<div class="MsoNormal">
- Alan… - Dominika uśmiechnęła się promiennie wciąż nie
spuszczając z niego wzroku. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ciii – przysunął się do niej, wodząc nosem po rumianym
policzku – Nic nie mów. – zatopił dłoń w jej długich włosach, drugą objął ją
mocno w talii i nie mogąc się dłużej powstrzymać, przelotnie musnął jej drżące
wargi. Na początku delikatnie i niepewnie, jak gdyby nie wiedział na ile może
sobie pozwolić, lecz kiedy usłyszał jej cichy jęk rozkoszy pogłębił pocałunek,
wsuwając język w jej rozchylone, proszące o więcej usta. Poczuła na ramionach
dotyk jego szorstkich, spracowanych dłoni. Przyciągnął ją jeszcze bliżej,
żałując każdego centymetra, jaki ich dzielił i przywarł do niej całym sobą,
zamykając ją w klatce swoich barczystych ramion. Całował coraz odważniej,
przygryzając jej wargi, a ona z radością oddawała mu każdy pocałunek,
uświadamiając sobie, że już dawno nie czuła tak wielkiego pożądania.
Zachłannymi wargami schodził coraz niżej, pieszcząc jej szyję i płatek ucha. –
Uwielbiam cię – jęknął, omiatając ją gorącym oddechem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chodźmy stąd – odrzuciła głowę go tyłu i wydyszała z
trudem łapiąc powietrze.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
----------------------------------------------------------------------------------</div>
<div class="MsoNormal">
* Fragment piosenki Lombard "Przeżyj to sam" </div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com45tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-63594767682747318892015-01-29T12:26:00.001+01:002015-01-29T12:26:25.035+01:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<o:shapedefaults v:ext="edit" spidmax="1026"/>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<o:shapelayout v:ext="edit">
<o:idmap v:ext="edit" data="1"/>
</o:shapelayout></xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Obudziły ją
stłumione głosy rozmowy dochodzącej z dołu. Ziewnęła szeroko i przetarła
zaspane jeszcze oczy. Zegarek stojący na nocnej szafce przy jej łóżku wskazywał
11:15. "No nie! Znowu?" głośno wypuściła powietrze i przeczesała
palcami potargane włosy. "Przyjechałam pomóc mamie, a nic nie robię,
włóczę się po nocach a potem śpię do południa. O kant dupy rozbić taką
pomoc." Leżała chwilę bez ruchu, starając się odgadnąć do kogo należały
głosy, jednak były zbyt ciche by mogła je rozpoznać. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Energicznym
ruchem ściągnęła z siebie białą kołdrę w czerwone serduszka i opuściła stopy na
nagrzany, wpadającymi przez okno promieniami słońca, parkiet. Spojrzała na
swoje odbicie w wiszącym naprzeciw łóżka lustrze i zaklęła gorzko pod nosem na
widok ogrodniczek, które miała na sobie. "No tak, ostatni raz zasnęłam w
ubraniu kilka ładnych lat temu. Brawo Alan, zniszczyłeś cały mój poukładany
świat i swój wyidealizowany obrazek też zniszczyłeś. I pomyśleć, że chciałam
dla ciebie zostawić Igora" pokręciła głową z niedowierzaniem, wsuwając na
bose stopy miękkie pluszowe kapcie.</div>
<div class="MsoNormal">
Podniosła się i przytrzymała poręczy łóżka, czując że pokój
zaczyna wirować a ona razem z nim. Wzięła kilka głębokich oddechów, a kiedy
barwy wróciły do niej ponownie wyszła z sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Majka? A
co ty tu robisz? - zapytała radosnym głosem, opierając się o futrynę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć. A nic takiego - uśmiechnęła się szeroko - Staram
się nie wydzióbać sobie oczu tym cholerstwem - rzuciła od niechcenia i w
skupieniu przygryzła język, trzymając nieporadnie w rękach druty.</div>
<div class="MsoNormal">
- A cóż to będzie? - stanęła za jej plecami, przyglądając
się z uwagą robótce.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak dobrze pójdzie to szalik dla Patryczka na zimę, a jak
nie to podpałka do kominka, też na zimę - wzruszyła ramionami i nawlekła na wskazujący
palec fioletową włóczkę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wyspałaś się kochanie? - mama odłożyła na stół druty i
spojrzała na nią spod zsuniętych na czubek nosa okularów. </div>
<div class="MsoNormal">
- I to jak - zaśmiała się pogodnie, próbując ukryć swój
podły nastrój. Z lodówki wyjęła butelkę truskawkowej wody i nalała sobie pełną
szklankę. - Ma ktoś ochotę?</div>
<div class="MsoNormal">
- Ja dziękuję - powiedziała mama wracając do pracy.</div>
<div class="MsoNormal">
- A ja poproszę. Przez to dzierganie wypociłam chyba całą
wodę z organizmu - zaśmiała się i possała palec, w który przed chwilą się
ukłuła. - Do jasnej Anielki…</div>
<div class="MsoNormal">
- Bo źle robisz, najpierw pod spód a dopiero potem przez
oczko - poinstruowała ją Wanda z rezygnacją w głosie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Dominika
postawiła na stole szklanki z wodą, odsunęła krzesło i podciągając pod siebie
nogi odchyliła się do tyłu. Wyczuła na sobie ciężkie spojrzenie mamy, które
niczym niewidzialna ręka wgniatało ją w oparcie drewnianego mebla.</div>
<div class="MsoNormal">
- No, opowiadaj - uniosła brew,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i z łobuzerskim uśmiechem przygryzła oprawkę
ciemnych okularów, odbijając na niej ślady różowej szminki - Jak było?</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale gdzie było? - Majka pokręciła głową, obrzucając
przyjaciółkę pytającym spojrzeniem. - Bo chyba jestem nie w temacie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nasza śpiąca królewna była wczoraj na spacerze. - mrugnęła
do siedzącej naprzeciwko blondynki i z szerokim uśmiechem na ustach dodała - Z
Alanem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Oj wielkie mi tam halo - oburzyła się i pociągnęła spory
łyk wody. - Zwykły spacer, nie róbcie sensacji.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span></div>
<div class="MsoNormal">
- Z Alanem? - wyjęknęła i poderwała się na krześle
energicznie, jakby dopiero do niej dotarły słowa Wandy. </div>
<div class="MsoNormal">
- A co to jakieś przestępstwo? - nachmurzyła się -
Spacerować już nie wolno, czy co? Wy to zaraz jakiś romans w tym wietrzycie.
Stare, a głupie. - rzuciła pod nosem i wybuchnęła śmiechem. </div>
<div class="MsoNormal">
- No, tylko nie stare - mama zagroziła jej palcem i podeszła
do kuchenki gazowej. Zwinnym ruchem pomieszała leniwie bulgoczącą zupę i
zmniejszyła gaz pod garnkiem. Córka, wykorzystując moment jej nieuwagi
odchrząknęła głośno, by zwrócić na siebie spojrzenie przyjaciółki. </div>
<div class="MsoNormal">
Majka podniosła na nią wzrok spod robótki i kiwnęła głową
pytająco. Dominika przyłożyła palec do ust, poczym wskazała nim w stronę drzwi
wyjściowych. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A tak -
zmarszczyła brwi i powiedziała, starając się brzmieć naturalnie, jednak jak
można się było spodziewać, przyniosło to opłakany skutek - to ja, tego… będę się
zmywać. Przypomniałam sobie, że miałam dziś podrzucić bratowej… - zamyśliła się,
szukając w głowie odpowiedniej wymówki - podrzucić jej… ciuszki! Tak, dla jej
synka po Patryczku. Ostatnio sprzątałam w szafce i tak właśnie - klasnęła w
dłonie i uśmiechnęła się szeroko. </div>
<div class="MsoNormal">
- Już? Przecież dopiero przyszłaś - mama oparła się o blat
szafki, lustrując obie dziewczyny badawczym spojrzeniem. - Miałam ci jeszcze
prawo, lewo pokazać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Oj, pani Wandziu kochana, najpierw muszę lewo opanować -
machnęła ręką i podniosła się z krzesła. - Te ciuszki, no obiecałam. </div>
<div class="MsoNormal">
- To ja cię odprowadzę - krzyknęła, przerywając stek
pogrążających ją kłamstw - Zaraz wracam, mamuś - złapała Majkę za rękę i
pociągnęła w stronę korytarza.</div>
<div class="MsoNormal">
- Kłamca z ciebie, jak z koziej dupy trąba - syknęła,
zatrzaskując za sobą z hukiem drzwi wyjściowe.</div>
<div class="MsoNormal">
- To chyba dobrze, że nie potrafię kłamać? - oburzyła się i
założyła na nos ciemne okulary.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Na
błękitnym niebie szybowały leniwie gęste, śnieżnobiałe chmury, za którymi od
czasu do czasu chowało się prażące słońce. Lato tego roku było nad wyraz
gorące, rozpieszczając swym urokiem, smażących się na plaży wczasowiczów. Pochmurne
i deszczowe dni można było zliczyć na palcach jednej ręki. Wysuszona
promieniami słońca trawa, zaszeleściła pod ich stopami, a rosnące pod płotem
słoneczniki chyliły dostojnie ociężałe głowy w ich kierunku. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- No mów,
bo nie wytrzymam - pisnęła, kiedy zamknęły za sobą furtkę i wyszły na
roztapiający się pod ich stopami, rozgrzany niemalże do czerwoności, asfalt.</div>
<div class="MsoNormal">
- Powiedział mi - szepnęła i obróciła się za siebie,
sprawdzając czy aby na pewno nikt ich nie podsłuchuje. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co? - zatrzymała się w miejscu i przestąpiła z nogi na
nogę, wlepiając w przyjaciółkę ciekawskie spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Rusz się - złapała ją i pociągnęła przed siebie - Tych
blizn nabawił się w Anglii - syknęła, czując jak podnosi się jej ciśnienie na
samo wspomnienie wczorajszej rozmowy z Alanem. - Brał udział w nielegalnych
walkach - wyrzuciła z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, bojąc
się, że jeśli będzie zwlekać złość ściśnie jej gardło do tego stopnia, że nic
nie wyduka. - No i odebrał jakiemuś, nie wiem jak go nazwać, bokserowi,
zapaśnikowi tytuł mistrza a ten w odpowiedzi potraktował go nożem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co? Alan? Nie wierzę - pokręciła głową i otarła z czoła
kropelki potu. - Usiądziemy, bo chyba zaraz zemdleję. - nie czekając na
odpowiedź opadła na stojącą w cieniu rozłożystej lipy, pomalowaną na zielono,
drewnianą ławkę. Dominika zajęła miejsce obok niej i zsuwając ze stóp sandały,
podciągnęła pod siebie nogi. </div>
<div class="MsoNormal">
- A widzisz. Pan idealny, okazał się mieć skazę -
przewróciła oczami, dając do zrozumienia przyjaciółce, jak bardzo się myliły.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czy ja wiem? - zamyśliła się wodząc nieprzytomnym wzrokiem
za spacerującą po drugiej stronie ulicy, kobietą w ciąży.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co? Słyszysz co mówisz? Tobie też rozum odebrało? </div>
<div class="MsoNormal">
- No bo pomyśl, nie bił przecież niewinnych, przypadkowo
spotkanych ludzi, tylko…</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie tłumacz go, proszę cię! - syknęła przez zaciśnięte ze
złości zęby. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kiedy mam rację, Domi - oderwała wzrok od nieznajomej kobiety
i spojrzała na nią - Pokłóciliście się? </div>
<div class="MsoNormal">
- W sumie to ja się na niego wydzierałam a na koniec
powiedziałam, że dziś wyjeżdżam i że nie chcę go znać - skrzywiła się
uświadamiając sobie, że być może trochę przesadziła. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale nie wyjeżdżasz? - spytała z malującym się w jej dużych
oczach przerażeniem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zgłupiałaś? - zaśmiała się na widok ulgi, jaka ogarnęła
twarz dziewczyny. - Majka, ty naprawdę myślisz, że to nic takiego? A jak on
dalej jest zamieszany w jakieś brudne interesy? Nie wiem czy potrafię mu zaufać
kolejny raz.</div>
<div class="MsoNormal">
- No dobrze, więc jako że kiedyś studiowałam psychologię …</div>
<div class="MsoNormal">
- Przez cztery miesiące, do pierwszej sesji - wtrąciła, nie
mogąc się powstrzymać.</div>
<div class="MsoNormal">
- …psychologię - podjęła temat, rzucając jej uwagę mimo uszu
- zadam ci pytanie. Komu bardziej ufasz, Alanowi, który zapewnia cię o tym, że
ma czyste ręce i sumienie, czy Igorowi, który obiecuje poświęcać ci więcej
czasu po powrocie do Warszawy?</div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba Alanowi - powiedziała po krótkiej chwili
zastanowienia. </div>
<div class="MsoNormal">
- No widzisz? I po co te kłótnie i nerwy. Nie szkoda ci czasu?</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem Majka, dla ciebie wszystko jest takie proste. </div>
<div class="MsoNormal">
- Bo sama sobie niepotrzebnie mieszasz w głowie. -
przysiadła na skraju ławki i odwróciła się w stronę przyjaciółki mocno
ściskając jej rękę. - Czy ty myślisz, że on dla przyjemności to robił? Mogę się
założyć, że jedynym powodem była chęć zarobienia szybkich i łatwych pieniędzy.
Dobra, też tego nie popieram, ale żeby od razu na nim psy wieszać? Weź się
puknij, laluniu, w ten swój mały móżdżek - Dominika zagryzła wargę i pokiwała
niechętnie głową, przyznając przyjaciółce rację - Daj mu czas.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale dałam ciała - skrzywiła się, uświadamiając sobie, że
kolejny raz zachowała się jak idiotka - Och, ty moja mądra główko! Co ja bym
bez ciebie zrobiła? - uśmiechnęła się szeroko i przytuliła ją mocno do siebie -
Jak ci się odwdzięczę? </div>
<div class="MsoNormal">
- A wiesz jest taka jedna rzecz - posłała jej chytre
spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Zamieniam się w słuch - roześmiała się perliście i wlepiła
w przyjaciółkę rozanielone spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Idziemy wieczorem do baru - rozkazała głosem, nie znoszącym
sprzeciwu - Tu się trzeba uchlać.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale tobie nie wolno pić, zapomniałaś? - spojrzała wymownie
na jej płaski jeszcze brzuch.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale tobie wolno, ty w ciąży na pewno nie jesteś, no chyba,
że zapomniałaś mi wspomnieć co robiłaś z panem kapitanem, zanim obrzuciłaś go
błotem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Zołza z ciebie - pokrzywiła się, mrużąc z udawaną złością
oczy - zołza i wiedźma.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ja też cię kocham - posłała jej buziaka i poderwała się z
ławki - lecę muszę przecież zawieźć bratowej ciuszki - wybuchnęła śmiechem i
ujęła jej twarz w swoje dłonie - a ty biegiem do domu, zrób najlepszy makijaż,
ubierz najseksowniejsze ciuchy i ani mi się waż smutać! Ok? - odwróciła się na
pięcie i machając torebką pobiegła w podskokach w stronę domu - O dwudziestej w
tym miejscu - zakrzyczała wskazując palcem ławkę, na której siedziała Dominika
i zniknęła za zakrętem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Skoro tak - zaśmiała się i wzruszyła ramionami. -
Zapowiada się miły wieczór! </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 3;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- To może
to? - zapytała, wyjmując z szafy krótką, zwiewną sukienkę w miętowym kolorze.
Przyłożyła ją do siebie i spojrzała wymownie na siedzącą na łóżku Biankę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie - powiedziała stanowczym głosem i pokręciła głową. -
Postaraj się bardziej. </div>
<div class="MsoNormal">
- No wiesz co? - z kwaśną miną odrzuciła ulubioną sukienkę,
na leżącą na krześle stertę ciuchów, która powiększała się niebezpiecznie
prędko - Mogłam cię nie prosić o pomoc - burknęła pod nosem - byłoby o wiele
szybciej.</div>
<div class="MsoNormal">
- Słyszałam - zaśmiała się wesoło i skrzyżowała na piersi
małe pulchniutkie rączki. Jej lewe ramię zdobił mały, kolorowy tatuaż, przedstawiający
coś na wzór robota z głową dinozaura, ziejącego ogniem. - To z gumy, babcia mi
zrobiła - wyjaśniła, widząc pytające spojrzenie przyszywanej cioci. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zmyje się? - zapytała, siląc się by jej głos zabrzmiał
poważnie, jednak przy tak rezolutnym i zabawnym dziecku trudno było pohamować
śmiech.</div>
<div class="MsoNormal">
- No pewnie, że tak - krzyknęła, rozkładając ręce i kręcąc
głową z niedowierzaniem nad nieświadomością starszej o dobre dwadzieścia lat
kobiety - Przecież by mnie do przedszkola nie wpuścili, heeeeelooooł - zasepleniła,
naśladując postać ze znanego kabaretu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Na jakim ja świecie żyję?</div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra, pospiesz się, nie mamy całej wieczności -
powiedziała nie znoszącym sprzeciwu głosem, niczym królowa wydająca rozkaz
swoim podwładnym i zwinnym ruchem zsunęła się z łóżka - Co my tu mamy? -
stanęła przed otwarta szafą, wpatrując się w półki wypełnione różnokolorowymi
materiałami - O, to jest ładne - podała Dominice długą spódnicę w kolorze
pudrowego różu - A do tego ubierz… ubierz … - stanęła na paluszkach,
przeglądając złożone w kosteczkę koszulki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Może to - przerwała jej, przykładając do siebie klasyczną
białą bokserkę z koronkowymi plecami. </div>
<div class="MsoNormal">
- Gitara - posłała jej szeroki, bezzębny uśmiech i
wyciągnęła w jej stronę uniesiony w górę kciuk, niczym Cezar okazujący strudzonemu
gladiatorowi łaskę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Cieszę się, ze kwestię ubioru mamy już za sobą - kucnęła
naprzeciwko dziewczynki i złapała ją za ramionka - a teraz bardzo cię proszę
leć do cioci Wandzi, a ja wezmę prysznic i się przebiorę, dobrze? </div>
<div class="MsoNormal">
Bianka niechętnie pokiwała głową i garbiąc się z wyraźnym
niezadowoleniem malującym się na pyzate buźce wyszła z pokoju, zatrzaskując za
sobą głośno drzwi.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dzięki
Bogu - opadła na łóżko i wzięła do ręki telefon, sprawdzając pięćdziesiąty raz
tego dnia skrzynkę odbiorczą. "Fest, powiedział, że by za mną do Turcji
poleciał, a nawet nie zadzwoni, dowiedzieć się czy wyjechałam czy nie. Faceci,
wszyscy tacy sami" prychnęła i rzuciła telefonem. "O nie, nie, nie
będę się tym zadręczać. Za chwilę wychodzę i zamierzam dobrze się bawić. Nie
popsujesz mi tego."</div>
<div class="MsoNormal">
- Dziś jest nasz wieczór, mój i Majki - powiedziała do
swojego odbicia w lustrze i nerwowym gestem poprawiła włosy - Koniec z
użalaniem się i zadręczaniem. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 4;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Wyglądasz
co najmniej jak gwiazdka porno - podniosła się z ławki i podbiegła do zbliżającej
się w jej stronę Majki, która miała na sobie krótką, czarną sukienkę, idealnie
przylegającą do jej szczupłej sylwetki oraz buty w tym samym kolorze z obcasami
wysadzanymi mieniącymi się w świetle zachodzącego słońca cyrkoniami. </div>
<div class="MsoNormal">
- Być może to już ostatni raz kiedy zakładam taką kieckę,
niedługo brzuszek mi urośnie i będę musiała przerzucić się na jakieś luźne
wdzianka, przypominające worki na ziemniaki - zaśmiała się i złapała
przyjaciółkę pod rękę - A teraz mnie prowadź, bo w tych szpilach, nietrudno o luki
w uzębieniu. A ty mogłaś się trochę bardziej postarać - spojrzała wymownie na
przyjaciółkę i złożyła usta w grymasie niezadowolenia.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam bardzo, co ci się nie podoba? </div>
<div class="MsoNormal">
- Domi, spódnica do kostek, zakrywająca wszystko co się da,
biała bokserka i założę się o milion dolców, że pod spodem masz barchanowe majciory
- zaśmiała się, unosząc w górę jej pudrowo-różową spódnicę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Miał być wypad do baru, a nie sesja z Hefnerem więc się
nie czepiaj, bardzo cię proszę, poza tym Bianka zadecydowała, ja miałam w tej
kwestii najmniej do powiedzenia.</div>
<div class="MsoNormal">
- A no chyba, że tak. - wzruszyła ramionami, patrząc uparcie
pod nogi, w obawie przed przewróceniem i w najlepszym wypadku, skręceniem sobie
kostki.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Szły
ulicami miasta, które tego wieczoru widocznie nie zamierzało kłaść się spać. Kawiarniane
ogródki pękały w szwach, a przy postawionej obok wejścia do parku budce z
lodami ustawiła się długa kolejka, pełna radośnie podskakujących dzieci, oraz
mam trzymających je uparcie za małe rączki. </div>
<div class="MsoNormal">
Pomarańczowe promienie zachodzącego słońca odbijały się w
tryskającej wysoko w górę fontannie, wokół której na drewnianych ławeczkach
siedzieli spragnieni ochłody wczasowicze. Gwar rozmów i echo wybuchających co
chwilę dziecięcych śmiechów działało na Dominikę jak balsam dla duszy,
przynosiło ukojenie i przekonanie, że nic złego nie może się zdarzyć w taki
dzień.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Dzięki
Bogu, udało nam się dotrzeć bez większych komplikacji - wydyszała, zatrzymując
się przed barem o wdzięcznej nazwie "Heaven".</div>
<div class="MsoNormal">
- Musimy akurat tu? Znajdźmy inną knajpkę, proszę cię -
złapała ją za rękę i szarpnęła delikatnie, wlepiając w nią błagalne spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie ma mowy, ani kroku więcej nie zrobię, czuję, że mam
pęcherze jak stąd do Rzymu. - wysunęła stopę z niewygodnego buta i opierając
się plecami o chropowatą ścianę budynku, potarła zbielałe od ucisku palce,
zaciskając przy tym z bólu zęby - A tak w ogóle to co ci się tu nie podoba?</div>
<div class="MsoNormal">
- Byłam tu z Alanem - zmarszczyła czoło i uniosła gniewnie
brwi, krzyżując na piersiach dłonie. </div>
<div class="MsoNormal">
- I co z tego, wielkie mi halo. U was w domu też był! A w
kuchni, to prawie cię pocałował, i co, zamierzasz tam nie wracać? Weź ty się w
końcu ogarnij - stuknęła ją delikatnie otwartą dłonią w czoło i zaśmiała się
promiennie - a mówią, że to ja mam nie po kolei. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra, już dobra - rozłożyła ręce i idąc w ślady
przyjaciółki przestąpiła próg budynku.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Bar, tak
jak się tego spodziewały również był zatłoczony. Siedzący przy małych,
okrągłych stolikach mężczyźni popijali piwo z prawie że oszronionych kufli, a
kobiety z gracją mieszały kolorowe drinki papierowymi parasolkami na drewnianej
nóżce. </div>
<div class="MsoNormal">
Z zawieszonej pod sufitem, pokaźnych rozmiarów plazmy,
płynęły skoczne wakacyjne teledyski, w których skąpo ubrane panie z nogami do
samego nieba, wygrzewały się na skąpanej w słońcu plaży lub chłodziły się w
lazurowych wodach. </div>
<div class="MsoNormal">
- Chodź - Majka złapała ją za rękę i skupiając się z całych
sił, by nie skompromitować się przed pokaźnych rozmiarów widownią, pociągnęła
ją w stronę baru, przy którym dostrzegła dwa wolne hokery. </div>
<div class="MsoNormal">
"Proszę, żeby tylko go tu nie było, żeby tylko go tu
nie było" powtarzała w myślach, rozglądając się dookoła. Wdrapała się na
wysokie krzesło z obiciem z czerwonej skóry i odetchnęła z ulgą, "Teren
czysty!"</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Co podać? - usłyszała nieprzyjemny,
prawie że pretensjonalny ton głosu. Podniosła wzrok na stojącą po drugiej
stronie błyszczącej lady, ubraną jak zwykle wyzywająco do granic możliwości,
niską, hojnie obdarzoną przez naturę, blondynkę o krótkich włosach, ułożonych w
modnego irokeza, z wygolonym lewym bokiem. "Monika, we własnej
osobie" pomyślała i zmierzyła kobietę wymownym spojrzeniem, wydymając w
nieskrywanym grymasie usta.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ja poproszę sok porzeczkowy, a ty Maju? - zwróciła się do
przyjaciółki, nie odrywając wzroku od rozwścieczonej kelnerki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Eee… to samo - wychrypiała, wodząc pytającym wzrokiem od
Dominiki do Moniki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Słyszała pani, dwa razy sok porzeczkowy - uśmiechnęła się
kpiąco - i proszę się pospieszyć, jesteśmy bardzo spragnione - wyjęła z małej,
beżowej kopertówki szminkę i przejechała nią z gracją po wargach. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co ty odpierdzielasz? - dopiero kiedy poczuła pod żebrem
mocne szturchnięcie, oderwała wzrok od barmanki, wyjmującej z lodówki karton z
sokiem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie cierpię tej lafiryndy - syknęła przez zaciśnięte zęby
i głośno odkaszlnęła. - Jak byłam tu z Alanem to wdzięczyła się do niego, jak
kotka w rui, jakby mogła, to by mu się na tym barze oddała.</div>
<div class="MsoNormal">
- Uuu - złożyła usta w dzióbek i głośno zagwizdała - Ktoś tu
jest zazdrosny.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mam powodów, Alan i tak nie zwraca na nią uwagi -
wyprostowała się i pogładziła zebrane na lewym ramieniu włosy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Pies ogrodnika - przewróciła oczami - sam nie weźmie,
drugiemu nie da. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Kelnerka z
głośnym brzękiem postawiła przed nimi wysokie szklanki wypełnione sokiem
porzeczkowym i kostkami lodu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Czy coś jeszcze? - syknęła, starając się brzmieć miło i
uprzejmie, jednak wyszło zupełnie odwrotnie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, nie będzie nam już pani potrzebna - uśmiechnęła się
zalotnie i zamrugała wachlarzem długich, podkręconych rzęs. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Kobieta
odwróciła się na pięcie i biorąc do ręki ściereczkę oraz spray do czyszczenia
mebli zniknęła w gąszczu stolików, a jej miejsce zajął, znany z widzenia Darek,
o którym tamtego wieczoru opowiadał jej Alan. Należał do ich załogi, a w
weekendy, kiedy nie mieli zamówień pracował w barze. Był młodym, wyglądającym
na świeżo upieczonego maturzystę, wysokim i chudym jak tyczka, chłopcem.
Sprawiał wrażenie miłego i pogodnego. Uśmiechnął się i skinął głową w ich
kierunku, poczym zabrał się za polerowanie kieliszków oraz szklanek.</div>
<div class="MsoNormal">
-<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>No to opowiadaj,
jak się czujesz jako przyszła mamusia? - Dominika założyła nogę na nogę i
wygładziła spódnicę, strzepując z niej niewidzialny pyłek. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie przyszłam tu rozmawiać o mojej fasolce tylko o tobie -
pociągnęła przez zieloną słomkę duży łyk soku i ze zniecierpliwieniem spojrzała
na wiszący nad barem zegar.</div>
<div class="MsoNormal">
- O mnie? Majka to miał być miły wieczór - skrzywiła się -
Poza tym co ze mnie za przyjaciółka, paplam w kółko o moim posranym życiu, a
przecież mamy tyle ciekawszych tematów.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak? Na przykład co? - zakołysała nogą i rozejrzała się
dookoła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chociażby twoja ciąża, albo… </div>
<div class="MsoNormal">
- Na rozmowy o ciąży czas się znajdzie, mamy jeszcze siedem
miesięcy, żeby to obgadać. A ty i twoje serduszko nie możecie czekać - wyciągnęła
do niej rękę i pogładziła ją po dłoni, przyglądając się zaplecionym na
nadgarstku rzemykom. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dostałam od Alana - wyjaśniła, widząc pytający wzrok
przyjaciółki - Ma mi przynosić szczęście.</div>
<div class="MsoNormal">
- No proszę, proszę, a pan prezes aby przypadkiem nie pofatygował
się o pierścionek zaręczynowy?</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak widać - rozłożyła przed nią prawą dłoń, odsłaniając
długie, zgrabne palce pozbawione jakiejkolwiek biżuterii.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli już o nim mowa, to pogodziliście się czy nadal wojna
na noże? - zapytała wyjmując z torebki telefon. Odblokowała klawiaturę,
sprawdziła skrzynkę odbiorczą i ponownie schowała go do czarnej kopertówki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tylko nie na noże - zaśmiała się niepewnie - Czekasz na
kogoś? Dziwnie się zachowujesz - wtopiła w przyjaciółkę przenikliwy wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ja, nie gdzie tam. - odpowiedziała pospiesznie i
pociągnęła łyk soku - Po prostu cały czas mam wrażenie, że moje chłopaki coś
nawywijają. </div>
<div class="MsoNormal">
- Matka Polka we własnej osobie - zaśmiała się.</div>
<div class="MsoNormal">
- No to co z tym Igorem? - wróciła do przerwanego tematu z
grymasem niezadowolenia na twarzy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wczoraj w końcu do niego zadzwoniłam, no bo ile można się
nie odzywać? Był jakiś dziwny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co znaczy dziwny?</div>
<div class="MsoNormal">
- Mało mówił o sobie i o pracy, prawie że wcale. Pytał jak
się czuję, jak spędzam czas i co chwilę zapewniał, jak bardzo jest mu źle beze
mnie i jak bardzo tęskni. To trochę do niego nie podobne.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przestraszył się, to proste.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem, może - odpowiedziała z rezygnacją i wzruszyła
ramionami. </div>
<div class="MsoNormal">
- A co z panem kapitanem? - zapytała pospiesznie i
wyprostowała się struna. - Dalej się upierasz, że nic do niego nie czujesz?</div>
<div class="MsoNormal">
- Majka, przecież już ci mówiłam. Alan jest dla mnie jak
zapach mandarynek zimą, uśmiechasz się na samą myśl i kojarzy ci się z czymś
miłym i przyjemnym. To właśnie czuję. Kiedy go nie ma, tęsknię za nim. Wiem, to
chore, jak można czuć coś takiego do zupełnie obcego faceta, ale tak jest. Tylko,
że znów zrobiłam z siebie idiotkę i nie wiem czy będę miała jeszcze okazję mu
to wszystko wytłumaczyć. Nie zdziwiłabym się, gdyby dał sobie ze mną spokój.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Majka
uśmiechnęła się szeroko, dopiła sok i odsunęła szklankę, poczym zeskoczyła z
wysokiego hokera i zakołysała się, tracąc równowagę. Wzięła do ręki kopertówkę
i pocałowała w policzek, przyglądającą się jej zdezorientowaną, przyjaciółkę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Bądź grzeczna - szepnęła jej na ucho.</div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie ty się wybierasz? - krzyknęła, wlepiając w nią
pytające spojrzenie. - Majka! Do jasnej cholery co ty wyprawiasz - zsunęła się
z krzesła, ciągle nie odrywając wzroku od znikającej za drzwiami baru,
przyjaciółki - Dom wariatów! - zamaszystym ruchem założyła na ramię torebkę,
kiedy poczuła silny ucisk na biodrze.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dominika? - cichy, męski głos, sprawił, że całe jej ciało
przeszedł przyjemny prąd. </div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com45tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-41857477139014731042015-01-23T20:08:00.001+01:002015-01-23T20:08:41.486+01:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- To się
stało, kiedy wyjechałem do Anglii… - zaczął ponownie i urwał w tym samym
momencie. Słowa nie chciały mu przejść przez gardło, jakby były drutem
kolczastym, raniącym jego podniebienie przy każdym otwarciu ust. Przeciągające
się milczenie z każdą sekundą stawało się coraz trudniejsze do zniesienia. Jednym
dźwiękiem dobiegającym do jej uszu było ciche, miarowe cykanie świerszczy,
urządzających<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w kępie trawy za ich
plecami monotonny koncert, oraz szum fal, rozbijających się o kamienisty
falochron. Parne, nieruchome powietrze, zaogniała wisząca między nimi gęsta
cisza.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alan - wychrypiała, czując, że żołądek, z każdym oddechem
podrywa się niebezpiecznie w górę - jeśli nie czujesz się na siłach, to może
faktycznie innym razem - patrzyła na niego ze współczuciem, gotowa zrobić
wszystko, by smutek zniknął z jego twarzy. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Po
rozpromienionym i radosnym spojrzeniu, nie został nawet cień. Oczy, do tej pory
błękitne i błyszczące, stały się stalowe, przepełnione niepohamowanym gniewem i
złością, a twarz wykrzywił grymas bólu, dodając jej tym samym kilkunastu
zbędnych lat. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie - pokręcił głową ze rezygnacją - Masz rację, powinnaś
wiedzieć. Ton jego głosu stał się zimny, zupełnie inny niż ten, do którego ją
przyzwyczaił. Gdyby nie to, że siedzi tu przed nią na wyciągnięcie ręki, gdyby
nie to, że widzi go przed sobą, nigdy nie uwierzyłaby, że to jego słowa. -
Tylko nie wiem od czego zacząć - głośno wypuścił powietrze, a twarz ukrył w
dużych, zniszczonych ciężką pracą dłoniach. </div>
<div class="MsoNormal">
- Może od początku? - wzruszyła ramionami i czekała z
niepokojem, modląc się w duchu, żeby historia pochodzenia blizn okazała się nic
nieznaczącą błahostką. "Co ty sobie wyobrażasz, myślisz, że byle jaka
pierdoła, doprowadziłaby go do takiego stanu? Sherlock z ciebie pięciu groszy
nie warty" jego cichy głos wyrwał ją z przemyśleń.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Więc, jak
mówiłam, to się stało w Anglii. Już następnego dnia po przylocie, zacząłem
pracę na budowie. Jeszcze dobrze nie zdążyłem się rozpakować, ani zapoznać z
okolicą a już targałem wiadra z betonem na szczyt budynku. Było nas sześciu,
wszyscy z najróżniejszych zakamarków świata, ale każdy z nas przyjechał w tym
samym celu, zarobić na chleb. - jego głos stawał się coraz bardziej
bezdźwięczny i oschły, mimo że targały nim wszystkie z możliwych emocji, starał
się zachować spokój. O tym, jak wielki ból i wiele trudności sprawiał mu powrót
do przeszłości, świadczyły zaciśnięte pięści i nabrzmiałe mięśnie ramion, mało
nie rozrywające opiętej koszulki. - Nie przepadaliśmy za sobą, nikt nie szukał
jakiś zażyłości po prostu, mieliśmy do wykonania pracę i tyle. Nie wiem, być
może bariera językowa okazała się nie do przeskoczenia? Trudno powiedzieć. -
zamyślił się i ściszył głos do szeptu - ale był tam jeden chłopak, Petra.
Pochodził z Czech. Niski, sięgał mi zaledwie do ramion, chudziutki, dużo
drobniejszy od ciebie, - omiótł jej szczupłą sylwetkę badawczym spojrzeniem i
uśmiechnął się delikatnie na wspomnienie mężczyzny - Za każdym razem, kiedy
dźwigał belki czy worki z cementem, przyglądałem się mu zastanawiając, kiedy
złamie się w pół. Ale chłopak był uparty, zagryzał zęby i robił co do niego należało.
Któregoś dnia, chyba po tygodniu, nie przyszedł do pracy. Szef dość mocno się
wkurzył, a ja nie zastanawiając się zbyt długo nad tym co robię, wstawiłem się
za nim, mówiąc, że na pewno zaraz się pojawi. I nawet nie wiesz jak się
ucieszyłem, kiedy faktycznie się zjawił, z zapuchniętą twarzą od bolącego zęba.
Od tamtej chwili byliśmy nierozłączni. Naprawdę go polubiłem. Mówił dość łamaną
polszczyzną, ale nie mieliśmy problemów, żeby się dogadać. - przerwał i zapatrzył
się w czarną toń morza, w której odbijały się radośnie błyszczące gwiazdy i
pomarańczowe światła lampionów niedawno puszczonych przez plażowiczów.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Więc to
był wypadek na budowie? - zapytała, prosząc w głębi serca, by odpowiedź była
twierdząca. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, niestety nie - pokręcił głową i z całych sił cisnął
małym kamyczkiem w morze, burząc jego spokojną, idealną taflę. - Obiecaj, że to
co zaraz usłyszysz nie zniechęci cię do mnie - odwrócił głową w jej stronę, wtapiając
w nią błagalne spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego miałoby tak być? </div>
<div class="MsoNormal">
- Dominika, ja… - złapał ją za rękę i mocno ścisnął. - nie
byłem idealny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, proszę - wyszeptała i wyrwała się z jego dłoni - Boję
się, że to co za chwilę powiesz… </div>
<div class="MsoNormal">
- … może sprawić, że cię stracę? - skończył za nią smutnym
głosem - Też się tego obawiam, ale musisz to usłyszeć. - wziął głęboki oddech i
wrócił do przerwanego wątku.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- W dniu kiedy dostaliśmy pierwszą wypłatę,
razem z Petrą poszliśmy na piwo. Knajpa była nieciekawa. Zadymiona, śmierdząca
speluna, pełna ledwo trzymających się na nogach naćpanych małolatów i starych
oblechów, szukających przygód. Zanim weszliśmy do środka, miałem złe
przeczucia, ale Petra się uparł, więc pomyślałem, że jedno piwo nie zaszkodzi.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale zaszkodziło? - jęknęła pod nosem, zdziwiona, że słowa,
które buzowały w głowie przeszły jej przez usta. Spojrzał na nią i wykrzywił
się w grymasie smutku.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak,
zaszkodziło. Wszystko było dobrze dokąd Petra nie poszedł zamówić drugiej
kolejki. Nagle usłyszałem jakieś krzyki, obróciłem się i zauważyłem zamieszanie
przy barze. Zerwałem się z miejsca, przewracając stolik i bez zastanowienia
pobiegłem tam. W jednej chwili spokojnie popijałem piwo, w drugiej szarpałem
się z jakimś karkiem, któremu bardzo przeszkadzała obecność Petry. Rzucał pod
jego adresem wyzwiska, oszczędzę ci szczegółów, ale chodziło o to, że nie
powinno go tam być. Cóż miałem robić? Czekać, aż go zabije, albo w najlepszym
wypadku połamie? Wskoczyłem między nich i gdyby nie to, że tamten facet był zalany
w trupa, mogłoby to i dla mnie skończyć się tragicznie. Był ogromny. Poważnie. Jeszcze
nigdy nie widziałem takiego olbrzyma. Oglądałaś "Zieloną milę"? -
odpowiedziała mu skinieniem głowy - więc był pokroju tego czarnoskórego aktora.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- O Boże -
wyszeptała - już wszystko rozumiem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, Dominika, nic nie rozumiesz. To nie tak. Wtedy nic mi
się nie stało. Zanim się ocknął, wyszliśmy z tej speluny. Usiedliśmy na ławce,
kilka ulic dalej. Petra ledwo łapał oddech, miał rozcięty łuk brwiowy i bordowy,
pulsujący odcisk pięści na policzku. Wszystko go bolało, a ja ciągle nie
potrafiłem uwierzyć, że udało się nam wyjść z tego cało. Wtedy podszedł do nas
starszy mężczyzna. Miał na sobie idealnie skrojony, granatowy garnitur.
Kapelusz tego samego koloru zsunął nisko na czoło, tak że rzucał cień na całą
twarz. W ustach trzymał długie, grube cygaro. Wyciągnął do mnie dłoń, a złote
sygnety zabłyszczały w świetle latarni. Powiedział, ze nazywa się Misza i chce
żebym dla niego pracował i nie czekając na odpowiedź wsunął mi w dłoń swoją
wizytówkę, odwrócił się na pięcie i odszedł. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zadzwoniłeś - nie było to pytanie a stwierdzenie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, chociaż długo się wzbraniałem. W międzyczasie
dostałem drugą pracę w kawiarni, ale zarobki i tak nie były rewelacyjne. Co
prawda starczało na życie i opłaty, ale nie na spełnienie marzeń. Byłem
ciekawy, co ma mi do zaoferowania, wybrałem numer i jeszcze tego samego dnia
umówiłem się z nim na spotkanie. Poszedłem pod wskazany adres, przez chwilę
stałem na chodniku, po drugiej stronie ulicy i przyglądałem się dwóm
ochroniarzom, ubranym w czarne fraki i białe rękawiczki. Przyjmowali od równie
wytwornie ubranych mężczyzn, prowadzących pod rękę swoje kobiety w błyszczących
wieczorowych sukniach, małe prostokątne bileciki. Było mi wstyd, wyglądałem
przy nich jak żebrak i nie miałem zaproszenia, ale postanowiłem spróbować, co
miałem do stracenia? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Wpuścili
cię? - zapytała zniecierpliwiona. "Kurwa, zaraz wybuchnę, Alan mówi już od
piętnastu minut, a ja nadal jestem w lesie. Nic. Zero. Nawet nie wiem czego mam
się spodziewać" pomyślała i nerwowym ruchem, odgoniła brzęczącego za jej
uchem komara.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, od razu wiedzieli kim jestem - prychnął. - W środku
panował zadymiony klimat, zapach wyrazistych kobiecych perfum mieszał się z
aromatem najdroższych alkoholi. Oliwkową zieleń ścian, rozjaśniały duże lustra,
w których odbijał się błysk, wyglądających na cholernie drogie, kinkietów. Po
prawej stronie stał bar, wyposażony w szkło z najczystszego kryształu, a między
okrągłymi stołami, zapełnionymi wytworną elitą, balansowali wyprostowani jak
struny kelnerzy, niosąc na srebrnych tacach kieliszki z szampanem. Już miałem
wychodzić, kiedy podszedł do mnie Misza i zaprosił do swojej loży, by spokojnie
porozmawiać o interesach. Weszliśmy w głąb pomieszczenia i wtedy to zobaczyłem
- urwał i przeczesał drżącymi palcami czesane wiatrem włosy.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Alan? -
ponaglała, czując, że jeśli zaraz nie dowie się prawdy oszaleje. Ścisnęła go za
ramię mocniej niż powinna, wbijając w jego skórę długie, czerwone paznokcie, które
zostawiły na ciele ślady w kształcie półksiężyców - Co zobaczyłeś?</div>
<div class="MsoNormal">
- Ring? Matę? Nie wiem jak to nazwać - wierzchem dłoni
przetarł czoło, które nie tylko za sprawą upału, ale przede wszystkim bolących
go wspomnień zrosiło się kroplami potu. - Misza był właścicielem baru, co
służyło jedynie jako przykrywka do jego brudnych interesów. Tak naprawdę
organizował nielegalne walki i chciał, żebym dla niego pracował. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jako kto? - wychrypiała, ciągle nie wierząc w to, co przed
chwilą usłyszała.</div>
<div class="MsoNormal">
- Domi, no przecież nie jako Model, paradujący po ringu z
tabliczką, zapowiadając kolejną rundę. Chciał, żebym dla niego walczył. -
powiedział prawie niedosłyszalnie, a jej serce jak na komendę zaczęło walić w
szalonym rytmie. Lustrowała go spojrzeniem w nadziei, że zaraz wybuchnie tym
łobuzerskim śmiechem i powie, że to tylko głupi żart, ale on wyraźnie nie był w
nastroju do śmiechu. Zasępił się, wtapiając nieruchomy wzrok w jakiś
nieodgadniony punkt przed sobą. "Nie, nie. To niemożliwe. Nie wierzę. Nie
on, nie Alan" biła się z myślami, czując jak niepohamowany gniew, narasta
coraz bardziej, odbezpieczając bombę, która lada moment eksploduje.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba się nie zgodziłeś? - zapytała z wyrzutem, zagryzając
mocno wargę. W ustach poczuła nieprzyjemny, metaliczny posmak. Przełknęła ślinę
zmieszaną ze strużką krwi i niczym morderca czekający na wyrok, utkwiła w nim
przerażone spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Na początku nie, ale nie musiał
mnie długo namawiać. Kasa, którą mi proponował była zawrotna. </div>
<div class="MsoNormal">
- I co z tego, Alan, takich rzeczy się nie robi! -
krzyknęła, uderzając pięścią w mokry piach</div>
<div class="MsoNormal">
- Wtedy nie miałem wyboru. - szepnął ze zrezygnowaniem w
głosie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nieważne! Nie. Po prostu nie!</div>
<div class="MsoNormal">
- Myślisz, że jestem z tego dumny! - warknął, marszcząc
gniewnie brwi - Wcale nie, ale nie byłaś na moim miejscu, wiec nie mów, że
postąpiłabyś inaczej! Nawet za przegraną walką Misza oferował mi więcej, niż
byłem w stanie zarobić w miesiąc, ciągnąc dwa etaty. Tu nie chodziło o moje
zachcianki, nie marzyłem o drogich limuzynach czy podróżach na koniec świata,
chciałem wrócić za wszelka cenę do Polski, mieć swój dom i wieść spokojne
życie, gdyby nie to, pewnie przez najbliższych dwadzieścia lat, albo i dłużej,
byłbym popychadłem na budowie, a starsze, samotne kobiety w wieku mojej ciotki,
do napiwku w "Apple Pie" wciskałyby mi karteczki ze swoimi
telefonami. Nie chciałem takiego życia, rozumiesz? - spojrzał na nią
rozwścieczonymi oczami i kolejny raz cisnął w morze kamień.</div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
- Co było potem? - w<span style="font-family: Georgia; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Georgia;">ypuściła z
ust drżący oddech, nie zdając sobie sprawy z tego, że tak długo go
wstrzymywała.</span></div>
<div class="MsoNormal">
- Pierwszą walkę przegrałem, przez co musiałem wziąć wolne w
pracy. Byłem mocno poobijany, więc na kilka dni zaszyłem się u Tansu, Ciotka
nie mogła mnie zobaczyć w takim stanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- U Tansu? To ona wiedziała i nie powstrzymała cię? - była
wyraźnie oburzona. </div>
<div class="MsoNormal">
- Myślisz, że bym jej posłuchał? - prychnął - Zresztą potem
było już tylko lepiej, jeśli można tak powiedzieć. Gala odbywała się średnio
raz na dwa, trzy tygodnie. Rano biegłem do pracy, z budowy prosto na trening i
tak dzień w dzień. W weekendy jeszcze dorabiałem jako kelner. Padałem na pysk,
ale kupka pieniędzy, która rosła w zastraszającym tempie, zbliżała mnie coraz
bardziej do spełnienia marzeń. Nie mogłem odpuścić. </div>
<div class="MsoNormal">
- Rozumiem, ze tych blizn dorobiłeś się podczas jednej z walk?
- zapytała, czując, że całe współczucie, którym go do tej pory darzyła, nagle
zniknęło. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, na ringu mieliśmy do dyspozycji tylko własne ciała,
technikę i pomysłowość. Tylko tyle, żadnej broni, ani narzędzi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale te ślady są po nożu, prawda? - zapytała przytomnie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Tak, tyle
że to nie stało się podczas gali, a po niej. To było 22 października, dokładnie
pamiętam, chociaż wolałbym wymazać to z pamięci. Od kilku dobrych miesięcy
przygotowywałem się do tej walki. Moim rywalem miał być Tom Webb mistrz w
naszej kategorii wagowej. Nazywaliśmy go żelazną pięścią, bo do tej pory nikomu
nie udało się powalić go na matę i odebrać złoty pas. Przykładałem się do
treningów, czasami jeszcze przed pracą na budowie biegłem na siłownię, żeby być
jak najlepiej przygotowanym. Obiecałem sobie, że jeśli uda mi się wygrać,
będzie to moja ostatnia walka. Miałem dostać za nią niebotyczną sumę, która w
zupełności wystarczyłaby na powrót do Polski. Webb był dobrze przygotowany,
poza tym na jego korzyść przemawiało doświadczenie i wiele lat spędzonych na
treningach, jednak nie wiem jak to się stało, zagapił się przez chwilę, a ja to
wykorzystałem i wygrałem przez nokaut.</div>
<div class="MsoNormal">
- Rozumiem, że się zemścił? - Alan wzruszył jedynie
ramionami i podjął przerwany wątek.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Kolejnego
wieczoru razem z resztą pracujących dla Miszy chłopaków, świętowaliśmy w barze
moje zwycięstwo, całując po kolei złoty pas, z którym nie rozstawałem się ani
na krok. Piwa i drinki lały się strumieniami. Chyba nigdy wcześniej nie byłem
tak pijany jak tamtego dnia, wyszedłem z klubu, nie mówiąc nic nikomu. Sam nie
wiem dlaczego, bo przecież miała po mnie przyjechać Tansu. Kierowałem się w
stronę mieszkania, kiedy ktoś wyskoczył zza drzewa i zaczął mnie kopać. Nie
wiem co było potem, urwał mi się film, obudziłem się dopiero po jakiś trzech
tygodniach, co lekarze uznali za cud. Ostrze noża poszarpało mi lewą pierś, o kilka
milimetrów omijając serce, jakby czuwała nade mną opatrzność. Miałem szczęście,
w przeciwnym razie nie byłoby mnie tu. Kiedy wróciłem do świata żywych, Misza
przyniósł w małej walizce moją wygraną. Byłem pewien, że wszystko przepadło, a
jednak mimo swoich brudnych interesów okazał się być uczciwy. Na początku
stycznia, jak tylko lepiej się poczułem, wsiedliśmy w samolot i przylecieliśmy
do Polski. - podniósł na nią pytający wzrok, bojąc się usłyszeć z jej ust słowa
pogardy dla tego, w jaki sposób zarabiał na życie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Dominika
przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, walcząc z buzującymi w niej emocjami.
Nie chciała dać po sobie poznać, jak wiele kosztowało ją usłyszenie prawdy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Muszę już iść - poderwała się na równe nogi i otrzepała z
ud przyklejone ziarenka mokrego piasku. - uniósł na nią smutny wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie sądziłem, że właśnie tak zareagujesz. - pokręcił głową,
wykrzywiając usta w grymasie rozczarowania.</div>
<div class="MsoNormal">
- A czego się spodziewałeś, że będę głaskać cię po główce i
użalać się nad tobą, że tyle w życiu wycierpiałeś na własne życzenie? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mów tak - syknął przez zaciśnięte zęby. </div>
<div class="MsoNormal">
- A kim ty do cholery jesteś, żeby mi rozkazywać? - szybkim
ruchem, podniosła z ziemi mokre od wody sandały.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dominika, poczekaj daj mi coś powiedzieć - złapał ją za
rękę w mocnym uścisku, nie pozwalając ruszyć się z miejsca. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie ma czego wyjaśniać, wszystko już mi powiedziałeś.
Wszystko, czego nie chciałam usłyszeć! - wykrzyczała mu w twarz, na darmo próbując
wyszarpać się z jego rąk - Puść mnie! Słyszysz? - z całych sił, jakie w sobie
znalazła uderzyła go w pierś, dokładnie w miejsce, gdzie pod czarną koszulką
skrywał blizny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę - spojrzał na nią błagalnie i rozluźnił uścisk.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wierzyłam ci, z każdym dniem zakochiwałam się w tobie
coraz bardziej, dawałeś mi wszystko czego, brakuje mi w moim cholernym związku,
chciałam to rzucić dla ciebie i kiedy już prawie byłam pewna swojej decyzji,
dowiaduję się takich rzeczy?</div>
<div class="MsoNormal">
- Uspokój się - położył ręce na jej drobnej talii i
przyciągnął ją do siebie. - Daj mi czas, udowodnię ci, że to jest już dawno za
mną. Nie jestem zły, kiedyś może i byłem, ale już nie. Nigdy nie zrobię ci
krzywdy, nie bój się mnie. - schował ją w swoich ramionach, mocno je zaciskając,
tak by nie mogła mu się wyrwać. - Daj mi tylko trochę czasu, a znów udowodnię
ci, że możesz mi ufać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem czy potrafię, myślałam, że jesteś inny. - ból i
wściekłość, zmieniły się w morze łez i bez ostrzeżenia wypłynęły z jej oczu,
mocząc jego bawełnianą koszulkę. - Lepszy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Skarbie, to było dawno. Nie możesz mnie oceniać przez
pryzmat tego, co było kiedyś, kiedy jeszcze cię nie znałem. Zrozum, że nie
miałem wyboru. - pocałował ją w czoło, wodząc po jej plecach zachłannymi
dłońmi.</div>
<div class="MsoNormal">
- Zawsze jest jakiś wybór. - wyswobodziła się i odskoczyła
do tyłu. Nerwowym ruchem otarła łzy, rozmazując na policzkach czarne strużki
tuszu. - Nielegalne walki? Szeptane interesy? Brudne pieniądze? Co jeszcze,
Alan? - zacisnęła usta w wąską linię, lustrując go pełnym pogardy spojrzeniem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nic, wiesz już wszystko - włożył ręce w kieszenie spranych
dżinsów i zgarbił się pod ciężarem jej lodowatego wzroku. - Mam tylko nadzieję,
że ochłoniesz i jutro porozmawiamy na spokojnie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jutro wyjeżdżam - jej głos brzmiał obojętnie, choć w głębi
serca czuła potworny ból, przeszywający każdy zakamarek jej ciała. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie możesz, nie pozwolę ci, słyszysz? Mówiłaś że mamy
miesiąc? - zrobił krok w jej stronę, a ona niczym magnes o tym samym biegunie,
odskoczyła do tyłu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zmieniłam zdanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wiesz co myślę? - zapytał z perfidnym uśmieszkiem - Że tak
naprawdę wcale cię to nie rusza, szukasz tylko powodu, żeby to skończyć.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wal się - wycedziła z pogardą w głosie i wybiegła na puste
ulice miasta.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com49tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-82843599189399754612015-01-19T20:47:00.002+01:002015-01-19T20:47:41.510+01:00ROZDZIAŁ DWUDZIESTY<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Gdy
się już zobaczymy przypominaj mi nieustannie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Chyba że i Ty się zapomnisz. Jeśli tak, to mi nie przypominaj. Takie
zapomnienie może zdarzyć się nawet najlepszym przyjaciołom."*</div>
<div class="MsoNormal">
Przeczytała i głośno westchnęła, wciskając między białe
strony książki swoje zdjęcie paszportowe, służące za zakładkę. "Czy
wszystko musi mi o nim przypominać" - pomyślała i mocniej odepchnęła się
nogami od ziemi, wprawiając huśtawkę w przyjemne kołysanie. </div>
<div class="MsoNormal">
Uniosła głowę do góry, kładąc ją na twardym oparciu z
drewnianych, pomalowanych na ciemnobrązowy kolor desek. Odgarnęła włosy do tyłu
i zamknęła oczy, powtarzając w myślach przeczytany przed chwilą fragment
"Samotności w sieci". Słońce zachodziło niespiesznie kolorując
bezchmurne niebo na pomarańczowo, a w powietrzu czuć było zapach maciejki i
mokrej od deszczu, który niedawno przestał padać, trawy. Nad jej głową, po
rozłożystych gałęziach starej czereśni, skakały wesoło skowronki i sikorki,
przekrzykując się w radosnych trelach. "To wszystko musi się skończyć. Im
szybciej tym lepiej. Gdybym jeszcze nie zwariowała, pomyślałabym, że zaraz
zwariuję" prychnęła i jeszcze mocniej rozkołysała huśtawkę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tylko przyjaciółmi - zaśmiała się kpiąco pod nosem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>W kieszeni
jej dżinsowych ogrodniczek delikatnie zawibrował telefon, psując idealną ciszę,
stłumionym dźwiękiem skocznej melodyjki. Z trudem wyjęła komórkę z obcisłych
spodenek. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Alana. Na próżno starała się
zachować spokój. Z jednej strony cieszyła się, że będzie miała okazję go
usłyszeć, z drugiej tajemnica, którą skrywał przyprawiała ją o dreszcze. </div>
<div class="MsoNormal">
- Hej - jęknęła, poprawiając czarny stanik stroju
kąpielowego, który miała pod spodem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Hej - jego pogodny głos obudził drzemiące w jej brzuchu
motylki - Jesteś bardzo zajęta?</div>
<div class="MsoNormal">
- Właściwie to nie - wyznała pospiesznie, nawijając na palec
zabłąkany kosmyk włosów. - A czemu pytasz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Bo tak sobie przypomniałem, że mamy zaległy spacer i
pomyślałem, że może masz ochotę… - powiedział niepewnym głosem, jakby w obawie
przed odmową.</div>
<div class="MsoNormal">
- Spacer? Jeszcze do niedawna upierałeś się, że wygrałeś
randkę - powiedziała, przybierając ironiczny ton.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przyjaciele chyba nie chodzą na randki?</div>
<div class="MsoNormal">
- Racja - ucięła krótko, starając się ukryć swoje
zażenowanie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Więc ile czasu potrzebujesz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Właściwie jestem gotowa - omiotła krytycznym spojrzeniem
swój strój, przystając dłuższą chwilę na wyciągniętych przed sobą bosych
stopach - Ubiorę tylko buty i możemy iść. </div>
<div class="MsoNormal">
- Świetnie się składa - odparł radosnym głosem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Usłyszała w
słuchawce głuchy, przerywany sygnał, zakończonej rozmowy a za sobą radosne
szczekanie Rei. Odwróciła głowę w stronę dobiegającego hałasu i poczuła w
żołądku przyjemny uścisk. Zbliżał się do niej wolnym, ale pewnym krokiem,
uśmiechając się szeroko i klepiąc po masywnym grzbiecie wesoło podskakującą
przy jego nogach nowofundlandkę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć Rea - kucnął przy suczce i zmierzwił jej długą,
nagrzaną słońcem sierść - Też się cieszę, że cię widzę. </div>
<div class="MsoNormal">
Wyprostował się i podniósł swój wzrok na Dominikę. Siedziała
na huśtawce niczym sparaliżowana, niezdolna do wykonania najdrobniejszego
ruchu. Utkwiła w nim spojrzenie i głośno przełknęła ślinę. Miał na sobie luźne,
wypłowiałe dżinsy i obcisłą, czarną koszulkę zapinaną pod szyją na trzy guziki.
Żaden z nich nie był zapięty, co jeszcze mocniej zadziałało na wyobraźnię
dziewczyny. "Opanuj się, opanuj się w tej chwili" nakazywała sobie w
myślach, z przerażeniem zdając sobie sprawę, że jest już na późno. Jej ciało
przebiegł dreszcz podniecenia, a oddech stał się nierówny i płytki. "Boże
czy ja zawsze będę tak na niego reagowała" zwilżyła językiem usta i głośno
odetchnęła. </div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć - oparł się o drewniany słup i skrzyżował ręce na
piersi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć - uśmiechnęła się zalotnie i zatrzepotała wachlarzem
długich pomalowanych czarnym tuszem rzęs. - Szybko się zjawiłeś. </div>
<div class="MsoNormal">
- To chyba dobrze - omiótł ją spojrzeniem, przystając
dłuższą chwilę na krótkich ogrodniczkach, odsłaniających smukłe i opalone nogi,
oraz na czarnym staniku stroju kąpielowego, który miała pod spodem. Zauważyła
jego zachłanny wzrok i uśmiechnęła się pod nosem, zdając sobie sprawę, że
niewątpliwie jest obiektem pożądania najprzystojniejszego mężczyzny, jakiego do
tej pory dane jej było poznać.</div>
<div class="MsoNormal">
- Coś nie tak? - spytała pokrętnie z udawaną troską.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wszystko w porządku - potarł dłonią zarośnięty podbródek -
To co, idziemy?</div>
<div class="MsoNormal">
- Daj mi chwilę - pomachała w powietrzu bosymi stopami i
zeskoczyła z huśtawki. - Usiądź sobie, zaraz wracam.</div>
<div class="MsoNormal">
Pobiegła w stronę domu, czując pod nogami przyjemne
łaskotanie mokrej jeszcze trawy. <span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Wpadła
do środka, zatrzaskując za sobą z hukiem drzwi. "Buty, buty" kręciła
się jak w amoku po przedpokoju nie mogąc zebrać myśli. "Skup się dziewczyno!"
Stanęła na środku pomieszczenia, mocno zacisnęła powieki, pomachała
rozluźnionymi dłońmi w powietrzu, strzepując z nich złą energię i cichym głosem
zaczęła liczyć do dziesięciu. Kiedy doszła do końca wzięła głęboki oddech i
otworzyła oczy. Ze stojącej pod oknem małej szafki wyjęła skórzane, beżowe
sandały na wysokiej koturnie z korka, zapinane na wąski paseczek wokół kostki.
"Może lepiej nie, znając moje szczęście pewnie się wywalę i co bardzo
prawdopodobne coś sobie złamię albo wybiję" wykrzywiła usta w grymasie
bezradności i sięgnęła po niskie, bezpieczne japonki "Tak będzie
lepiej" pospiesznie przeczesała włosy palcami a na usta nałożyła malinową
pomadkę. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Podeszła do
okna, wychodzącego na ogród i delikatnie odchyliła firankę. Oparła się o
ścianę, przyglądając się rozmarzonym wzrokiem, siedzącemu na huśtawce
mężczyźnie. "Do jasnej cholery, czy on musi być taki przystojny? Co się ze
mną dzieje? Przecież nigdy nie podobali mi się tacy faceci. Wolałam ułożonych,
nienagannie ubranych, ogolonych, najlepiej w garniturze i pod krawatem. A teraz
stoję w oknie i wzdycham jak jakaś smarkula do zbuntowanego, barczystego
faceta, kompletnie nie przywiązującego uwagi do swojego wyglądu, ani do tego co
o nim myślą inni, który w dodatku skrywa jakąś mroczną tajemnicę. Pięknie, po
prostu pięknie!" nerwowo przestąpiła z nogi na nogę, coraz mocniej
zaciskając dłonie na drewnianym parapecie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Książka -
jęknęła cicho, widząc, że po nią sięga.</div>
<div class="MsoNormal">
Delikatnym ruchem dłoni otworzył ją w miejscu, w którym
skończyła czytać. Uśmiechnął się szeroko i wziął do ręki małe zdjęcie, służące
za zakładkę. Przyglądał mu się przez chwilę z uwagą po czym wyjął z tylnej
kieszeni swoich spodni skórzany portfel i schował je do środka.</div>
<div class="MsoNormal">
"Świetnie" głośno wypuściła powietrze, czując
kolejny raz tego dnia przyjemny ucisk w żołądku. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mamuś, idę z Alanem na spacer! - krzyknęła głośno do
krzątającej się w głębi domu kobiety.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tylko nie przepadnij - usłyszała stłumioną odpowiedź i
ciesząc się, że Wanda nie ma nic przeciwko, wyszła na zewnątrz. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Słońce już
zaszło za domami sąsiadów, jednak powietrze nadal było gorące i gęste. Padający
wcześniej deszcz, zmył jedynie zakurzone ulice i chodniki, przynosząc spragnionym
roślinom chwilowe ukojenie. Wzięła głęboki oddech, wpuszczając do najdalszych
zakamarków płuc zapach morskiej bryzy mieszający się z kwitnącymi w rabatach
różami i cyniami.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Gotowa? -
Alan podniósł się z huśtawki, poprawiając podwiniętą koszulkę. Pod cienką
bawełną rysowało się idealnie wyrzeźbione ciało, którego nie powstydziłby się
sam Herkules czy Dawid z posągu Michała Anioła. </div>
<div class="MsoNormal">
W odpowiedzi radośnie pokręciła głową - A dokąd idziemy? </div>
<div class="MsoNormal">
- Może na plażę? </div>
<div class="MsoNormal">
- No to chodźmy - powiedziała radosnym głosem i ruszyła w
stronę furtki.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Ulice
miasta pełne były wczasowiczów, którzy chowając się przed upałem, popijali w
cieniu barowych parasoli zimne piwo, a radosny gwar wypełniały pokrzykiwania
dzieci, rysujących na chodnikach kolorową kredą śmieszne obrazki. Po drugiej
stronie, maszerowała chodnikiem grupka starszych kobiet, które rytmicznie
kołysały biodrami, ściskając w dłoniach metalowe kijki, śpiewając przy tym
biesiadne piosenki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kocham to miasto.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ja też - uśmiechnął się szeroko, odsłaniając linię śnieżnobiałych
zębów. </div>
<div class="MsoNormal">
- Alan, mogę cię o coś zapytać? - zatrzymała się i uniosła
na niego wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba nawet wiem o co - spoważniał i włożył ręce do
kieszeni spodni - Proszę, nie psujmy tego wieczoru. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale ja… - zaczęła niepewnie, szukając w głowie słów, które
mogłyby go przekonać do powiedzenia jej prawdy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Skarbie - powiedział czule i podszedł do niej, ściskając
jej ramiona - możesz mnie pytać o cokolwiek chcesz, ale proszę nie o to, nie o
te blizny. - wycedził przez zęby - Obiecałem, że ci o nich opowiem jak tylko
znajdę odpowiedni moment, tak? - pokręciła z niezadowoleniem głową - Więc
bardzo cię proszę, poczekaj cierpliwie - złapał ją za rękę i pociągnął w stronę
plaży. Ich palce splotły się w serdecznym uścisku, a dotyk jego szorstkiej
skóry rozwiał wszystkie obawy, jakie huczały w jej głowie. "On nie może
być zły, wszyscy inni, ale nie on. Już prędzej spodziewałabym się po Igorze
jakiejś ciemnej przeszłości niż po Alanie. Nie, ktoś go musiał
skrzywdzić." pomyślała i mocniej ścisnęła jego dłoń, jakby bojąc się, że
może ją puścić. Odwrócił głowę w jej stronę i szeroko się uśmiechnął.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czy tak spacerują przyjaciele? </div>
<div class="MsoNormal">
- Przecież my nie potrafimy być zwykłymi przyjaciółmi -
wzruszyła ramionami i objęła go w pasie, chowając się pod jego silnym
ramieniem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Masz rację - oparł się podbródkiem o jej głowę, wdychając
zapach jej świeżo umytych włosów. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Szli przez
zatłoczoną plażę, ciągle trzymając się za ręce. Dominika czuła na sobie wrogie
spojrzenia zazdrosnych dziewczyn, wodzących za Alanem rozmarzonym wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal">
"Może mieć każdą, a uparł się na mnie, chyba powinnam
się cieszyć i gdyby nie Igor pewnie skakałabym z radości" myśl o
narzeczonym wywołała na jej twarzy grymas niezadowolenia. "Czy to już
zdrada? W sumie nie poszłam z nim do łóżka, więc raczej nie, ale…"
potrząsnęła głową odganiając od siebie natrętną myśl. </div>
<div class="MsoNormal">
- Siadamy tutaj? - przystanął, przyglądając się dziewczynie
badawczym wzrokiem - Wszystko w porządku? </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak najbardziej, zamyśliłam się troszkę - zrobiła niewinną
minkę i usiadła na przyjemnym, chłodnym już piasku. Zdjęła czarne japonki
nabite błyszczącymi koralikami i zanurzyła stopy w wodzie.</div>
<div class="MsoNormal">
- O czym myślałaś?</div>
<div class="MsoNormal">
- Powiedziałeś, że mogę cię zapytać o wszystko, więc mam
pewien pomysł - uśmiechnęła się szeroko, zacierając dłonie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Powinienem się bać? </div>
<div class="MsoNormal">
- Zagrajmy w pytania - zaświergotała, rzucając jego uwagę
mimo uszu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Odważnie, a co jeśli dowiesz się o mnie rzeczy, których
nie chcesz wiedzieć?</div>
<div class="MsoNormal">
- Trudno - wzruszyła ramionami obojętnie - będę musiała
nauczyć się z tym żyć. Gorzej, jak ty odkryjesz coś, co ci się we mnie nie
spodoba. </div>
<div class="MsoNormal">
- To niemożliwe - pokręcił głową - Wszystko mi się w tobie
podoba. Wszystko - dodał, ściszając głos do szeptu.</div>
<div class="MsoNormal">
- No dobrze - głośno odchrząknęła, rozbawiając go swoim
zawstydzeniem - Ale jest jeden warunek, pytania muszą być niebanalne, takie,
których nikt nam wcześniej nie zadał. - zagroziła palcem w powietrzu - i
odpowiadamy szczerze, jak na spowiedzi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ja też mam pewien warunek.</div>
<div class="MsoNormal">
- Obiecuję, że nie zapytam o blizny - położyła na piersi
otwartą dłoń, na znak złożonej przysięgi. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Niedaleko
zebrała się grupka młodzieży, wśród nich rozpoznała chłopca z irokezem oraz
dziewczynę przypominającą przykładna uczennicę, z którymi dzieliła przedział w
pociągu. "A jednak się spotykamy" uśmiechnęła się do siebie. Jedna z
nastolatek, ubrana w długą, zwiewną sukienkę w kwiaty usiadła po turecku i
zaczęła grać na gitarze, dobrze jej znaną piosenkę "Nie mogę ci wiele
dać", zebrani wokół niej zaczęli śpiewać i klaskać, kołysząc się do rytmu
melodii.</div>
<div class="MsoNormal">
- Cóż za wyczucie - popatrzył na nią, a jego usta wykrzywił
gorzki uśmiech. - To kto zaczyna?</div>
<div class="MsoNormal">
- Panie mają pierwszeństwo, więc może ja.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czyli już wiem, że feministką nie jesteś.</div>
<div class="MsoNormal">
- A ja za to wiem, że jesteś inteligentny.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dopiero teraz to odkryłaś? - zapytał z udawanym oburzeniem
w głosie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie - pokręciła przecząco głową - już dawno to wiedziałam,
wtedy w barze, kiedy zgadłeś jak mam na imię.</div>
<div class="MsoNormal">
- A no tak - zaśmiał się na wspomnienie tamtego dnia - wydaje
mi się, jakby to było wczoraj, a minął już miesiąc. </div>
<div class="MsoNormal">
- W takim razie mam pierwsze pytanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Strzelaj - zaśmiał się, wyciągając przed siebie uniesione
ręce.</div>
<div class="MsoNormal">
- Żałujesz, że mnie poznałeś? </div>
<div class="MsoNormal">
- Co to za pytanie? Oczywiście, że nie. - oburzył się, tym
razem nie na żarty - Nie wyobrażam sobie, żeby miało cię nie być. Nawet nie
wiesz, ile bym oddał, żebyś czuła do mnie to, co ja czuję do ciebie. Nie cofnę
się, nie odpuszczę. Rozumiesz? Teraz jest ciężko, masz kogoś, wahasz się, ale
wierzę, że to wszystko jakoś się ułoży i będziesz tylko moja, i będę mógł cię
przytulać, i całować, i kochać się z tobą, kiedy tylko będziemy mieli na to
ochotę. I gdybyś zadzwoniła i powiedziała "Przyjedź" zerwałbym się
nawet z końca świata, żeby to zrobić dla ciebie. Dominika, ja nie chcę sobie
ciebie tylko wyobrażać. Pragnę czegoś więcej, ale nie chcę zniszczyć tego co
teraz mamy. Rozumiesz już?- poczuła na sobie jego wzrok, jednak nie odważyła
się odwzajemnić spojrzenia. </div>
<div class="MsoNormal">
- Czyli nie żałujesz - wydusiła z siebie, starając się brzmieć
spokojnie, jednak głos jej się załamał do tego stopnia, że prawie go nie
poznała. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam - położył dłoń na jej kolanie - mówiłaś, że ma
być jak na spowiedzi, więc było. </div>
<div class="MsoNormal">
- Twoja kolej - poczuła w sercu strach. "A co jeśli
zada mi pytanie, na które wolałabym nie odpowiadać? Brawo Dominika, tylko
pogratulować ci głupoty" zgromiła się w myślach, czując że zabawa, może
mieć dla niej tragiczne skutki. </div>
<div class="MsoNormal">
- O czym byłaś święcie przekonana, kiedy byłaś małą
dziewczynką? </div>
<div class="MsoNormal">
- Co? - zaśmiała się w głos i pokiwała głową z
niedowierzaniem - Co to za pytanie?</div>
<div class="MsoNormal">
- Niebanalne, takie jakie miało być, a poza tym jest o niebo
lepsze od twojego. </div>
<div class="MsoNormal">
- No dobrze, ale się nie śmiej - pogroziła mu palcem ze
srogą miną - Więc jak byłam mała, wydawało mi się, że koty to samice psów -
zakryła twarz dłońmi, nie wierząc, że to powiedziała, poczym oboje wybuchnęli
głośnym śmiechem. - Ej, obiecałeś - wierzchem dłoni przetarła mokre od łez
oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Teraz ty.</div>
<div class="MsoNormal">
- Twoja ulubiona reklama, taka którą mógłbyś oglądać
godzinami? Jeśli oczywiście taka istnieje.</div>
<div class="MsoNormal">
- Niech pomyślę - wziął zamach i z całych sił cisnął małym
kamyczkiem w morze - Reklama Ery. Pamiętasz, zaczyna się słów dziewczynki
"Szukaj w ludziach dobra" coś tam, dalej, coś tam dalej a potem taki
dość spory, brodaty drwal mówi wesołym głosem "Zadzwoń do mamy".</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak - klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko -
Faktycznie, "Zadzwoń do mamy" -zacytowała, starając się brzmieć
podobnie do mężczyzny z reklamy. Teraz ty. </div>
<div class="MsoNormal">
- Twoja ulubiona piosenka? </div>
<div class="MsoNormal">
- Zdecydowanie "Łydka" Happysad. Nie mów, że nie
znasz - powiedziała zaskoczona i zaczęła śpiewać - "Nie puszczę cię,
nigdzie sama stąd nie pójdziesz, zostaniesz tu ja będę czekał aż uśniesz"
- przerwała, widząc jego zdezorientowaną minę, na co odpowiedział jej
wzruszeniem ramion - Kompletnie się nie znasz na muzyce, ale trudno, mam
jeszcze miesiąc, żeby cię naprostować - zaśmiała się, obracając w palcach małą
zawieszkę w kształcie kotwicy, przymocowaną do rzemyków na jego nadgarstku.</div>
<div class="MsoNormal">
- Podoba ci się? - w odpowiedzi pokiwała dłonią - Więc jest
twoja - zdjął bransoletkę i zawiązał ją na jej prawej ręce. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ty też masz coś mojego, prawda? - uśmiechnęła się. -
Zdjęcie?</div>
<div class="MsoNormal">
- Skąd wiesz? Widziałaś przez okno, prawda? </div>
<div class="MsoNormal">
- Zgadłeś, nie martw się, nie musisz go oddawać.</div>
<div class="MsoNormal">
- To dobrze. - z ulgą wypuścił powietrze i spojrzał w niebo,
które niepostrzeżenie, jakby w tajemnicy przed nimi, zdążyło przybrać granatowy
kolor, a słońce ustąpiło miejsca wyłaniającemu się z wody okrągłemu księżycowi.
Podążyła za jego spojrzeniem, przyglądając się z rozmarzeniem pomarańczowym
lampionom, które rozjaśniały atramentowe niebo, niczym błyszczące gwiazdy. - To
co jakie jest kolejne pytanie? </div>
<div class="MsoNormal">
- Gdyby reinkarnacja naprawdę istniała, jakim zwierzęciem
chciałbyś być w nowym życiu?</div>
<div class="MsoNormal">
- Kurcze, nie wiem, to trudne pytanie, ciężko jest wybrać
jedno, ale chyba delfin. Są piękne, mądre i żyją w wodnym, tajemniczym świecie.
Tak, jako delfin mógłbym być szczęśliwy - zaśmiał się. - Masz jakieś marzenia,
które boisz się spełnić?</div>
<div class="MsoNormal">
- Jedno - powiedziała cicho - Zawsze chciałam mieć tatuaż.</div>
<div class="MsoNormal">
- Naprawdę? - popatrzył na nią szeroko otwartymi ze
zdziwienia oczami. - Coś konkretnego?</div>
<div class="MsoNormal">
- Piórko pod lewą piersią - wyprostowała się i wskazała
palcem odpowiednie miejsce.</div>
<div class="MsoNormal">
- Więc czemu tego nie zrobisz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Boję się igieł i bólu - skrzywiła się na samą myśl - ale
może kiedyś się odważę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Marzenia trzeba spełniać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Masz jakiś cytat, którym się w życiu kierujesz? Taki,
który podnosi cię na duchu.</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-autospace: none;">
- Nawet najgorszy człowiek może być przydatny, choćby jako
zły przykład - zaśmiał się - Nie wiem kto to powiedział, ale miał stuprocentową
rację. - wyciągnął przed siebie nogi i wsparł się na łokciu, obracając się w
jej stronę. Przyglądał się z uwagą idealnie równym rysom jej twarzy, długim
czarnym rzęsom, rzucającym cienie na jej zaróżowione policzki oraz pełnym
ustom, wyglądającym na nieziemsko miękkie i smakowite. "Gdybym tylko
mógł..." pomyślał i potrząsnął głową, odganiając od siebie bolącą myśl. -
Jak powinien wyglądać dom twoich marzeń?</div>
<div class="MsoNormal">
- Na pewno nie tak, jak moje mieszkanie w Warszawie, mimo że
jest przestronne i wygodne to kompletnie nie w moim stylu. - głośno wypuściła
powietrze i opadła na plecy, wciąż nie spuszczając wzroku z szybujących po
niebie lampionów. Szorstki piach, drażnił spieczone słońcem ramiona, a chłodne
morze łaskotało jej wyciągnięte przed siebie bose stopy. - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Chciałabym mieć mały, najlepiej drewniany
domek, taki z duszą, wiesz, że jak się wejdzie to od razu czuć ciepło i miłą
atmosferę. Chciałabym, żeby miał jasne okiennice i koniecznie duży balkon albo
werandę. I jeszcze musiałaby w nim być biblioteka, taka prawdziwa z półkami od
podłogi aż po sufit, które uginałyby się pod ciężarem książek i byłoby tam
ogromne okno z szerokim parapetem, takim specjalnym parapetem do przemyśleń, na
którym mogłabym przesiadywać godzinami z kubkiem herbaty. - obróciła głowę w
jego stronę i podniosła na niego szklący się wzrok - i biały drewniany płot
dookoła domu. Tak, koniecznie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Coraz bardziej mnie zadziwiasz. - szepnął, zakładając jej
za ucho zabłąkany kosmyk włosów -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Miałaś
świetny pomysł z tą zabawą w pytania. </div>
<div class="MsoNormal">
- To teraz cię zaskoczę i ostrzegam nie będzie to pytanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zamieniam się w słuch. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zacytuj fragment jakiegoś ulubionego wiersza - spojrzała
na niego badawczym wzrokiem, zastanawiając się, czy zadanie jakie przed nim
postawiła nie okaże się przeszkodą nie do przeskoczenia. </div>
<div class="MsoNormal">
- " Dwunastu braci wierząc w sny, zbadało mur od marzeń
strony, <br />
A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony. <br />
I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o dziewczynie, <br />
I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie... <br />
Mówili o niej: " Łka więc jest!" - i nic innego nie mówili, <br />
I przeżegnali cały świat - i świat zadumał się w tej chwili..."** -
melodyjnym głosem wyrecytował wiersz Leśmiana, wprawiając ją tym w niebywałe
osłupienie. - Co? - popatrzył na jej otwarte ze zdziwienia usta - Pewnie
myślałaś, że jestem tępym osiłkiem, nie mającym pojęcia o poezji? Fakt, moja
edukacja dość szybko się zakończyła, ale coś tam w głowie mam. - postukał się w
czoło, czując się niezwykle dumny, że udało mu się jej zaimponować. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam, po prostu nie sądziłam, że… - przerwała i
machnęła ręką - zresztą nieważne. - Teraz ty.</div>
<div class="MsoNormal">
- Pepsi czy Cola? - uśmiechnął się łobuzersko.</div>
<div class="MsoNormal">
- Cola, wydaje mi się, że jest słodsza - przesypywała przez
palce ziarenka mokrego piasku, rozkoszując się przyjemnym zapachem morskiej
bryzy, mieszającej się z perfumami Alana - Do jakiej disneyowskiej postaci
jesteś najbardziej podobny? </div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba do Shreka - wybuchnął stłumionym śmiechem - Wszyscy
mają go za złego samotnika, a tak naprawdę, w głębi serca, dobry z niego gość.</div>
<div class="MsoNormal">
- No i posturę macie podobną - zażartowała, patrząc na niego
zadziornie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pozwól, że tego nie skomentuję.</div>
<div class="MsoNormal">
- A co może nie? - droczyła się z nim, upierając się przy
swojej racji.</div>
<div class="MsoNormal">
- No może trochę - przewrócił oczami - Przypuśćmy, że
znalazłaś kryształową kulę, która przez kilka sekund może pokazać ci odpowiedź
na jakiekolwiek zapragniesz pytanie. Co byś chciała zobaczyć? </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>-
Chciałabym wiedzieć, skąd masz te blizny - powiedziała stłumionym głosem
wpatrując się w niebo. Poczuła na sobie palące spojrzenie jego szarych oczu,
które w magiczny sposób wgniatało ją w zimny piach. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie żartuj - parsknął z ironią - możesz dowiedzieć się jak
będzie wyglądało twoje życie, czy będziesz miała dzieci, ile lat przeżyjesz, a
ty zapytałabyś o te cholerne blizny?</div>
<div class="MsoNormal">
- W tym momencie to mnie interesuje najbardziej - jęknęła,
obracając w dłoniach małą zawieszkę w kształcie kotwicy, którą od niego
dostała. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Wypuścił
głośno powietrze i wyprostował się. Podciągnięte do brody kolana, objął
barczystymi ramionami,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>a mięsnie pod
jego koszulką, napięły się jeszcze<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>mocniej, prawie rozrywając szwy czarnego materiału. Jego twarz w jednej
chwili stała się ostra i zacięta, a żyły na jego karku pulsowały
niebezpiecznie, jakby za chwilę miały pęknąć. </div>
<div class="MsoNormal">
Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale po sekundzie zamknęła
je z powrotem, zdając sobie sprawę z tego, że żadne ze słów nie jest w stanie
przejść jej przez gardło. </div>
<div class="MsoNormal">
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - spytał, patrząc na nią zwężonymi
oczami, w których buzowała wściekłość.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak - wychrypiała, uświadamiając sobie, że za chwilę pozna
prawdę, której była tak bardzo ciekawa. Jednak bała się, że to co usłyszy, może
zmienić idealnego Alana w mężczyznę, którego nie będzie chciała znać</div>
<div class="MsoNormal">
- W porządku - zwiesił głowę i zaczął niepewnie, tak jakby
każde słowo kosztowało go niespożytą ilość energii - To się stało, kiedy
wyjechałem do Anglii… </div>
<h3>
</h3>
<div class="MsoNormal">
-----------------------------------------------------------------</div>
<div class="MsoNormal">
*<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>fragment książki
"Samotność w sieci" Janusza Leona Wiśniewskiego</div>
<div class="MsoNormal">
** fragment wiersza "Dziewczyna" Bolesława
Leśmiana</div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com49tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-77807124509532865432015-01-11T22:43:00.000+01:002015-01-11T22:43:12.062+01:00ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Stanęła
przed masywnymi, dębowymi drzwiami, biorąc kilka głębokich oddechów. Wyciągnęła
przed siebie drżącą dłoń i jak najdelikatniej potrafiła położyła ją na zimnej,
metalowej klamce. "Nie będzie tak źle, przecież mi oczu nie wydrapie"
pomyślała, starając się dodać sobie tym otuchy i powoli uchyliła skrzypiące
cicho drzwi. </div>
<div class="MsoNormal">
Wślizgnęła się do zalanego słońcem małego korytarza, pachnącego
malinami. Rozejrzała się dookoła i uśmiechnęła przebiegle, niczym złodziej,
któremu właśnie udało się włamać do najbogatszego domu w okolicy. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Niemal bezgłośnie zatrzasnęła za sobą drzwi,
jakby w obawie, że mogłaby zbudzić uśpione przed chwilą rozhisteryzowane
niemowlę i na paluszkach, prawie że unosząc się nad ziemią podreptała w stronę
schodów. </div>
<div class="MsoNormal">
Mocno przytrzymała się poręczy i dużym krokiem ominęła
skrzypiący schodek. "Jak za starych dobrych czasów, kiedy wracałam
spóźniona z dyskotek" uśmiechnęła się na wspomnienie beztroskich lat
"A on nadal skrzypi, tu nic się nie zmienia".</div>
<div class="MsoNormal">
Od swojej sypialni na poddaszu dzieliły ją trzy stopnie.
Poczuła ulgę na myśl, że zarobiła kilka cennych minut przed spotkaniem z mamą,
dzięki którym będzie mogła poukładać sobie jakieś dobre wytłumaczenie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- A gdzie
to moja zguba tak się spieszy? - surowy ton Wandy sprawił, że zamarła w pół
kroku z uniesioną do góry, zgiętą w kolanie nogą. "No to się
doigrałaś" ścisnęła mocniej poręcz i wychyliła się w stronę dochodzącego
głosu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć mamuś, myślałam, że cię nie ma - uśmiechnęła się
niepewnie, unikając kontaktu wzrokowego z kobietą.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak? - oparła się o futrynę i skrzyżowała ręce na
piersiach - I dlatego skradasz się jak kot?</div>
<div class="MsoNormal">
- Wcale się nie skradam - nerwowo pokręciła głową,
odchylając się do tyłu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Złaź, mamy do pogadania - ostry ton głosu, uświadomił jej,
że nie ma sensu dłużej dyskutować. Przyglądała się jej przez dłuższą chwilę,
uświadamiając sobie, że ostatni raz widziała ją w tak zdenerwowaną, kiedy w
wieku 15 lat, razem z Majką wybrały się na wagary. I to nie byle jakie, bo do
Olsztyna, gdzie akurat był koncert grupy Vader, grającej mocny metal, nie żeby
przepadały za takim klimatem, ale Dominika akurat zakochana była po uszy w
Tomku, starszym od niej o kilka lat punku z pobliskiego osiedla i nie
wyobrażała sobie by miało jej zabraknąć na tym koncercie. - Czekam w salonie -
Wanda odwróciła się na pięcie i zniknęła jej z oczu. "Jestem oazą spokoju,
jestem oazą spokoju" powtarzała w myślach, schodząc niechętnie po
schodach. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Powolnym
krokiem weszła do pokoju. Na małej, dwuosobowej sofie siedziała Wanda, mierząc
ją srogim, przenikliwym spojrzeniem. Sztywna i wyprostowana, zagryzała wargę,
układając usta w zaciętym grymasie, była zupełnie niepodobna do siebie. </div>
<div class="MsoNormal">
- No, czekam - ponaglała ją, potęgując nieprzyjemne uczucie
paniki. </div>
<div class="MsoNormal">
Otworzyła usta, jednak żadne ze zdań, które układała sobie w
głowie przed spotkaniem z kobietą, nie chciało przejść jej przez gardło. -
Gdzie byłaś całą noc? I dlaczego masz na sobie męską koszulę?</div>
<div class="MsoNormal">
"Słodki Jezu, jak mogłam o niej zapomnieć. Takiej
idiotki jak ja, jeszcze świat nie widział" karciła się w myślach. </div>
<div class="MsoNormal">
- Byłam z Alanem. - Wychrypiała, siadając na skraju twardej
kanapy, obok mamy. Pochyliła się do przodu, oparła na kolanach złożone jak do
modlitwy dłonie, a wzrok utkwiła w drewnianym, świeżo wypastowanym parkiecie. -
Ubrałam ją, bo moja bokserka nie była zbyt świeża.</div>
<div class="MsoNormal">
- A no tak, z Alanem - powiedziała z sarkazmem w głosie - I
myślisz, że to cię usprawiedliwia? </div>
<div class="MsoNormal">
- Mamuś, przepraszam, naprawdę jest mi przykro, nie chciałam
cię martwić, ale… - uniosła ręce do góry w geście obronnym i zamknęła usta,
uświadamiając sobie, że kompletnie nie ma nic na swoje wytłumaczenie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale co? Pewnie zaraz mi powiesz, że tak wyszło?</div>
<div class="MsoNormal">
- Bo naprawdę, tak wyszło - obróciła się w stronę kobiety, podnosząc
na nią błagalny wzrok, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem, widząc drżące
kąciki ust mamy, która nieudolnie starała się zachować powagę. - Udusisz się
zaraz - bez zastanowienia rzuciła się jej na szyję i pocałowała ją mocno w
policzek, zostawiając na nim mokry ślad po łzach, którymi w jednej sekundzie
napełniły się jej oczy. - Mamuś, przepraszam.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jestem dla ciebie za miękka - podniosła do góry ręce i
opuściła je teatralnie, w geście bezradności. - Konia z rzędem temu, kto mi
powie, gdzie popełniłam błąd w twoim wychowaniu. - spojrzała w sufit, jak gdyby
oczekiwała, że odpowiedź na to pytanie spadnie jej z nieba. </div>
<div class="MsoNormal">
- A jeszcze nie tak dawno mówiłaś, że jestem idealna -
zachichotała i mocniej wtuliła się w bawełnianą bluzkę kobiety. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pijana byłam - jej oczy błyszczały wesoło, a twarz
złagodniała. - Dobra, a teraz mów jak na spowiedzi, gdzie byłaś?</div>
<div class="MsoNormal">
- To może zacznę od początku - podciągnęła pod siebie nogi
wciskając się wygodnie w kąt sofy. - Jak wiesz, od kiedy wyznałam Alanowi
prawdę, nie rozmawialiśmy ze sobą, aż do wczoraj. Napisał mi smsa, żebym wyszła
przed dom, padało więc wsiedliśmy do auta, żeby w spokoju porozmawiać i
wszystko sobie wyjaśnić. Raz na zawsze. - uderzyła mocno zaciśniętą piąstką we
wnętrze dłoni, podkreślając powagę sytuacji - Zaproponował, żebyśmy pojechali
do niego, zgodziłam się. Kiedy już doszliśmy do porozumienia…</div>
<div class="MsoNormal">
- Stop, stop, stop, ty mi najważniejszych wątków nie pomijaj
- pogroziła jej w powietrzu palcem. - Jakiego porozumienia?</div>
<div class="MsoNormal">
- Przyjaciele.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wierzysz w garbate aniołki? - westchnęła ciężko,
przerażona naiwnością córki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jakoś się ułoży. Starałam się go przekonać, że może lepiej
będzie dla niego jeśli przestaniemy się spotykać, ale nawet nie chciał o tym
słyszeć. Obiecał, nie wchodzić na siłę, z obłoconymi buciorami, w mój związek,
ani tym bardziej zmuszać mnie do czegokolwiek. Ja mu wierzę - pokiwała głową z
przekonaniem. </div>
<div class="MsoNormal">
- No dobra i co było dalej?</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak już wszystko sobie wyjaśniliśmy, zamówiliśmy pizzę i
włączyliśmy "Lśnienie"…</div>
<div class="MsoNormal">
- Przecież ty nie trawisz horrorów - oburzyła się.</div>
<div class="MsoNormal">
- To akurat bardzo dobrze wiem, ale spokojnie, po jakiś
dziesięciu minutach zasnęłam. I tyle, koniec historii - uśmiechnęła się
promiennie. </div>
<div class="MsoNormal">
- I naprawdę nic nie było? </div>
<div class="MsoNormal">
- Mamuś, przecież znasz Alana, wiesz, że można mu ufać.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jemu ufam, ale tobie, niekoniecznie - powiedziała
poważnie, lustrując przenikliwym wzrokiem córkę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dzięki - bąknęła pod nosem, urażona, bądź co bądź, trafną
uwagą mamy. "Racja, przecież to ja, nie on, ja zaczęłam całą grę, ja
włożyłam mu rękę pod bluzkę i nie tylko pod bluzkę" poczuła przyjemne
ciepło, które rozeszło się po jej ciele, na wspomnienie wczorajszego wieczoru.
"Sama sobie nie ufam, kiedy jestem z nim" - Mamuś, co tak pachnie?</div>
<div class="MsoNormal">
- Robię powidła, rano nazrywałam trochę malin, ale ty mi tu
tematu nie zmieniaj.</div>
<div class="MsoNormal">
- Myślałam, że już skończyłyśmy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak się składa, że ja też mam ci coś do powiedzenia. </div>
<div class="MsoNormal">
- Po twojej minie wnioskuję, że nie będę zachwycona.</div>
<div class="MsoNormal">
- Igor wczoraj do mnie zadzwonił,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>po tym jak podobno odrzuciłaś jego
połączenie, a zaraz potem wyłączyłaś telefon. Było tak? - kiwnęła głową,
zaciskając dłoń na oparciu kanapy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co mu powiedziałaś? - zapytała, by w razie czego mieć
jedną, uzgodnioną wersję. </div>
<div class="MsoNormal">
- Że wyszłaś gdzieś z Majką i pewnie padła ci bateria. Dziś
rano dzwonił znów, skłamałam, że jeszcze śpisz.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dzięki, mamo - "Chyba powinnam poczuć ulgę, że Igor
nie dowiedział się, że spędziłam noc w salonie innego mężczyzny, że spałam
przykryta jego kocem, a do domu wróciłam w pachnącej nim koszuli, tylko do
jasnej cholery dlaczego tego nie czuję!" przygryzła wargę, starając się
zrozumieć swoją zagmatwaną psychikę. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- Dominika, wiesz, że tego nie popieram i ostrzegam cię,
ostatni raz kłamałam twojego przyszłego męża. Będę się przez ciebie w piekle
smażyć. </div>
<div class="MsoNormal">
- Oj mamuś popatrz na to z innej strony - zaśmiała się i
zalotnie zatrzepotała wachlarzem długich rzęs - przez te dwa dni zamieniłaś z
Igorem więcej słów, niż przez całe cztery lata, odkąd jesteśmy razem.</div>
<div class="MsoNormal">
- A wiesz, że masz rację, tylko jakoś to mnie nie bawi -
pokręciła głową, uświadamiając sobie jak wielki jest dystans, dzielący ją z
zięciem. - Muszę się zastanowić nad jakąś karą dla ciebie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tylko nie szlaban, bo na popołudnie jestem umówiona z
Majką. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kto za tobą nadąży, dziecko? - pogładziła jej policzek
dłonią ubrudzoną malinowym sokiem. - Leć pod ten prysznic i bardzo cię proszę
oddzwoń do Igora! - krzyknęła za Dominiką, która radośnie przeskakiwała co dwa
stopnie, czując niebywałą ulgę, że ma już za sobą rozmowę, która przyprawiała
ją o skurcze żołądka i odruchy wymiotne. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 4;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Nie
chciałem cię przestraszyć. Przepraszam". Siedziała na łóżku owinięta
szerokim, białym ręcznikiem, a z jej świeżo umytych włosów kapały małe kropelki
wody, tworząc na pościeli mokrą plamę. W jednej ręce trzymała drewnianą
szczotkę, którą co chwilę rozczesywała plączące się kosmyki, w drugiej ściskała
niebieską Nokię wpatrując się uparcie w mały ekran i treść krótkiego smsa,
którego dostała przeszło dwadzieścia minut temu od Alana. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co to wszystko ma znaczyć? - burknęła pod nosem z
niezadowoleniem, wciąż mając przed oczami wytatuowaną pierś mężczyzny i blizny,
które starał się ukryć - Wkurzył się kiedy o nie zapytałam, nie chciał, żebym
cokolwiek wiedziała na ten temat, tylko dlaczego? Co takiego się stało? Muszę
się dowiedzieć - zacisnęła zęby i nie zastanawiając się zbyt długo czy
postępuje słusznie, napisała mu krótką, ale jakże wymowną wiadomość "Przyjaciele
nie mają przed sobą tajemnic", odpowiedź przyszła natychmiast
"Obiecałem, pamiętasz? Daj mi czas". </div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne - nadąsała się i rzuciła telefon na łóżko.
"Mama ma rację, powinnam zadzwonić do Igora, ale nie mam teraz do tego
głowy. Niech się trochę pomartwi i poczuje na własnej skórze jak to jest być
niezauważanym" podeszła do szafy i wyjęła z niej długą spódnicę w kolorze
pudrowego różu. Przyłożyła ją do siebie i spoglądając w lustro uśmiechnęła się
szeroko - Idealnie - odrzuciła ją na oparcie stojącego obok krzesła i zabrała
się za poszukiwania odpowiedniej bluzki. - Gdzieś tu była - mruczała pod nosem,
robiąc<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na półkach jeszcze większy
bałagan - W tym barłogu to i słoń by zaginął - szarpnęła za materiał, który
niestety okazał się być spodenkami jej pidżamy, zwinęła go w kłębek i z
powrotem wrzuciła do szafy - O mam cię - powiedziała do leżącej na najniższej
półce białej bluzeczki na wąskich ramiączkach. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Po godzinie
zbiegła na dół, gotowa do wyjścia. Oczy podkreśliła delikatnym cieniem, a usta
pomalowała poziomkowym błyszczykiem. Świeżo umyte, jeszcze wilgotne włosy
związała w koka, podtrzymując lecące jej do oczu zbuntowane kosmyki, okularami
przeciwsłonecznymi.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- Na pewno sobie poradzisz? - zapytała mamę wchodząc do
kuchni.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dam radę, leć córcia. Tylko żebyś mi na noc wróciła -
pogroziła jej palcem w powietrzu. </div>
<div class="MsoNormal">
- No wiesz? Za kogo ty mnie masz? - podbiegła do kobiety i
pocałowała ją w policzek, odciskając na nim bladoróżowy ślad po owocowej
szmince. - No to lecę! </div>
<div class="MsoNormal">
- Pozdrów Majeczkę - zawołała za Dominiką, odpowiedziało jej
jedynie głośne trzaśnięcie drzwi wejściowych. - Oj dzieci, dzieci - przewróciła
oczami i wróciła do mieszania malin, gotujących się w niewielkim garnku na
gazie. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 4;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*<span style="mso-tab-count: 2;"> </span>*</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Jak
mogłaś zasnąć? - Majka głośno wypuściła powietrze i przewróciła oczami. Była
wyraźnie zawiedziona. - No nie, no. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak wyszło - wzruszyła obojętnie ramionami, starając się
ukryć swoje podenerwowanie. - Wiesz, jest coś, co mnie mocno niepokoi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co takiego? - dziewczyna w sekundzie spoważniała,
wlepiając w nią pytający wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
- Zauważyłam fragment tatuażu na jego lewej piersi,
poprosiłam żeby mi go pokazał, na początku się wzbraniał, ale zgodził się, pod
warunkiem, że nie będę o nic pytała. </div>
<div class="MsoNormal">
- I co? - ściszyła głos do szeptu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ma blizny… - wydusiła z siebie z trudem, wciąż mając przed
oczami, paraliżujący ją widok. - Duże, zaognione, twarde - wyliczała, czując
jak każde słowo łamie jej serce. </div>
<div class="MsoNormal">
- Słodki Jezu - ukryła usta w złożonych dłoniach, kręcąc
głową z niedowierzaniem. - Skąd je ma?</div>
<div class="MsoNormal">
- Dobre pytanie - prychnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to, nie powiedział ci? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, a jak zapytałam, to zdenerwował się i pociągnął mnie
do wyjścia, prawie że wepchnął mnie do samochodu, a całą drogę powrotną się nie
odzywał. Potem tylko napisał mi smsa, że bardzo przeprasza i że nie chciał mnie
przestraszyć.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ja pierdziule.</div>
<div class="MsoNormal">
- Kompletnie nie wiem co mam o tym myśleć.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ty, a może porwała go jakaś mafia, zrobili mu operację i
sprzedali jego organy?</div>
<div class="MsoNormal">
- Mądra jesteś? Serce mu wycieli a on dalej żyje. Weź ty się
puknij - zgromiła przyjaciółkę wrogim spojrzeniem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Domka, nie burcz na mnie, sama jestem zszokowana, staram
się cokolwiek wymyślić. </div>
<div class="MsoNormal">
- To wymyśl coś bardziej realnego. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kurczę, a może był chory i ma jakąś zastawkę, nie wiem nie
znam się. </div>
<div class="MsoNormal">
- O tym chyba by mi powiedział - zamyśliła się - Ale to nie
to, tak na pewno nie wyglądają blizny po operacji.</div>
<div class="MsoNormal">
- No to ja już nie wiem, moje pomysły się wyczerpały. Musisz
go jakoś przekonać, żeby ci powiedział prawdę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, tylko jak?</div>
<div class="MsoNormal">
- Obiecaj mu coś - uśmiechnęła się szeroko, akcentując
znacząco ostatnie słowo - Na Tomka to zawsze działa. </div>
<div class="MsoNormal">
- Goń się.</div>
<div class="MsoNormal">
- Mówiłaś mamie o tych bliznach?</div>
<div class="MsoNormal">
- Zgłupiałaś? Mama jest wyluzowana jak na swój wiek, ale to
mogłoby ją trochę zestresować. </div>
<div class="MsoNormal">
- Racja, tym bardziej, że nie wiesz skąd je ma. </div>
<div class="MsoNormal">
- Obiecał, że mi powie całą prawdę, tylko boję się, że
prędzej wrócę do Warszawy niż się doczekam. </div>
<div class="MsoNormal">
- Więc zamierzasz wrócić?</div>
<div class="MsoNormal">
- Majka to wszystko tak się pogmatwało, że ja już sama nie
wiem co powinnam zrobić. Z jednej strony Igor, ustatkowany, odpowiedzialny …</div>
<div class="MsoNormal">
- Typowy facet budyń - weszła jej w słowo.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co?</div>
<div class="MsoNormal">
- Facet budyń, czego nie zrozumiałaś? Domka, przecież wy do
siebie nie pasujecie, ile razy mam to powtarzać? Co innego Alan, silny, męski,
cholernie przystojny…</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, i do tego skrywa jakąś tajemnicę, która choć jeszcze
nie znam szczegółów już mnie przeraża. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przesadzasz, to pewnie nic takiego. Powiedz, kiedy Igor
zrobił ci ostatnio tosty, kiedy paradowałaś w jego koszuli po domu, kiedy…</div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra, dobra, skończ już. Ja to wszystko wiem, ale nie
potrafię zostawić Igora, dla jakiejś głupiej miłostki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Więc nie zostawiaj go dla Alana, tylko dla siebie, dla
własnego spokoju, przecież nikt nie każe ci zrywać z nim i od razu wskakiwać do
łóżka słodkiemu panu kapitanowi. Możesz przecież pobyć sobie kilka dni sama -
zaśmiała się szeroko - chociaż jak dla mnie byłaby to strata czasu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Masz nawalone, jak cyganka w tobołku - pokręciła głową,
stukając się palcem w czoło. - Dobra, będę się zbierać, nie chcę niepotrzebnie
stresować mamy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Powiedz Wandzi, że wpadnę jutro, żeby mi pokazała ten nowy
ścieg.</div>
<div class="MsoNormal">
- Robisz na drutach?</div>
<div class="MsoNormal">
- Od wczoraj - powiedziała z pełną powagą w głosie.</div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com32tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-3351426598901900712015-01-06T01:39:00.001+01:002015-01-06T01:39:28.079+01:00ROZDZIAŁ OSIEMNASTY<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<o:shapedefaults v:ext="edit" spidmax="1026"/>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<o:shapelayout v:ext="edit">
<o:idmap v:ext="edit" data="1"/>
</o:shapelayout></xml><![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Obudził ją
szczęk zamykanych na klucz drzwi. Przeciągnęła się leniwie, czując miły dreszcz
przenikający jej ciało. Przetarła ciężkie powieki i głośno ziewnęła. Promienie
wczesnego słońca padały na jej twarz, ogrzewając ją przyjemnym ciepłem.
Zmrużyła oczy i rozejrzała się po pokoju, uświadamiając sobie z przerażeniem,
że nie jest to jej sypialnia na poddaszu. Do jej uszu dobiegł stłumiony odgłos
silnika. Poderwała się z miejsca, odrzucając błękitny, polarowy koc w białe
śnieżynki, którym była przykryta i podbiegła do okna. </div>
<div class="MsoNormal">
- Alan - westchnęła cicho, widząc znikające za wysoką, drewnianą
bramą tylne światła czarnego Opla. Spojrzała na zegarek wiszący nad
telewizorem. Dochodziła 09.00 - Mama mnie zabije - dodała, chowając usta w
dłoniach. </div>
<div class="MsoNormal">
"Opanuj się, opanuj!" powtarzała w myślach chodząc
nerwowo po kuchni. "Jak to się stało? I co tak w ogóle się stało? Pamiętam
tylko, że oglądaliśmy film, a potem… myśl, myśl! Potem… potem… o kurwa!"</div>
<div class="MsoNormal">
- Piwo! - krzyknęła głośno i klasnęła w dłonie - Piłam piwo!
Ale żeby po jednej butelce urwał mi się film? Niemożliwe, podobnie jak zasnąć
na horrorze. Tego jeszcze nie było! - prychnęła zła na siebie, czując jak
rumieńce wstydu palą jej policzki. - Jak ja mu się na oczy pokażę? Najchętniej,
to bym się pod ziemię zapadła - nerwowym gestem związała włosy w wysokiego,
luźnego koka i głośno wypuściła powietrze.</div>
<div class="MsoNormal">
Poczuła suchość w ustach, a nieprzyjemny, narastający z
każdą sekundą szum drażnił jej uszy. Wyjęła z lodówki butelkę wody mineralnej i
nalała sobie pełną szklankę, po czym jednym duszkiem pochłonęła zimny napój. Na
stole zauważyła małą karteczkę, na której napisane było drukowanymi literami:
"WYSKOCZYŁEM PO MAŁE CO NIECO, ZARAZ WRACAM". </div>
<div class="MsoNormal">
"Zaraz to mnie tu nie będzie" pomyślała i pewnym
krokiem skierowała się do korytarza. Wsunęła skórzane sandały na bose stopy i
sięgnęła po telefon leżący na komodzie. Zamarła w bezruchu, widząc swoje imię,
które napisała wczorajszego wieczoru na zakurzonym blacie, a obok niego
postawiony plus oraz imię Alana.</div>
<div class="MsoNormal">
- Miał nie zauważyć - uśmiechnęła się do siebie, czując
przyjemne ciepło ogarniające całe jej ciało. - Uciec czy nie uciec, oto jest
pytanie - oparła się o chropowatą ścianę i zsunęła po niej powoli. Usiadła na
zimnych płytkach, podciągając kolana pod brodę. Drżącą dłonią włączyła telefon
i ignorując przychodzące powiadomienia, pospiesznie wybrała numer Majki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Odbierz, błagam - szeptała, za każdym głuchym sygnałem
mocniej zaciskając palce na telefonie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jezu, Domka, co ty spania nie masz? - zapytała zaspanym
głosem przyjaciółka.</div>
<div class="MsoNormal">
- Majka, ratuj! - pisnęła, w duchu dziękując Bogu, że udało
jej się dodzwonić. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pali się czy co? - zachrypiała.</div>
<div class="MsoNormal">
- Gorzej, jestem u Alana i nie wiem co robić. - stukała nerwowo
długimi paznokciami w jasne kafelki, tracąc powoli kontrolę nad własnym ciałem.
Na jej czole pojawiły się drobne kropelki potu, a oddech stawał się coraz
bardziej płytszy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zaraz, zaraz moja panno, jak to "Jestem u Alana i nie
wiem co robić" - przedrzeźniła ją nieudolnie - Możesz jaśniej? Skąd ty się
tam wzięłaś, do jasnej Anielki? - w głosie Majki czuć było szczerą radość i
podekscytowanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak jakoś wyszło - zaczęła niepewnie - pogodziliśmy się
wczoraj, rozpadało się i on zaprosił mnie do siebie, żeby spokojnie porozmawiać
i… - przełknęła ślinę, zaciskając mocno powieki - i obudziłam się rano w jego
salonie. - wyrzuciła z siebie pospiesznie, chcąc mieć to jak najszybciej za
sobą.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie pierdziel - wydyszała z niedowierzaniem w słuchawkę po
dłuższej chwili. - Było coś? - zapytała, akcentując znacząco ostatnie słowo.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie! - krzyknęła, starając się by ton jej głosu był jak
najbardziej przekonywujący.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie kłam - mogłaby przysiąc, że grozi jej w powietrzu
palcem ze srogą miną starszej siostry - Przespałaś się z nim? Mam nadzieję, że
się nie zabezpieczaliście i będziesz w ciąży tak jak ja, mogłybyśmy razem… </div>
<div class="MsoNormal">
- Majka! Przecież mówię, że nic nie było! - przekrzykiwała
rozmarzoną przyjaciółkę, usilnie próbując dojść do słowa - No prawie nic! -
przygryzła wargę, przypominając sobie jego palec wodzący po jej ustach.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wiedziałam - pisnęła - Mów i to już!</div>
<div class="MsoNormal">
- Potem, wpadnę do ciebie po południu, obiecuję. Alan zaraz
wróci, a ja nie wiem co mam robić.</div>
<div class="MsoNormal">
- Skąd wróci? </div>
<div class="MsoNormal">
- Poszedł kupić coś na śniadanie, ale chyba się zbieram i
wracam do domu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ani mi się waż! - krzyknęła w słuchawkę - Facet poszedł po
bułki, a ty chcesz uciec? Gdzie twoje maniery? - zaśmiała się.</div>
<div class="MsoNormal">
- Mama mnie zabije - na samą myśl o spotkaniu z kobietą
przeszły ją dreszcze.</div>
<div class="MsoNormal">
- A bo to pierwszy raz? Siedź na dupie i czekaj na niego, a
wieczorem widzę cię u siebie - powiedziała stanowczo i się rozłączyła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Świetnie - zasyczała i podniosła się z podłogi, zsunęła ze
stóp sandały i jeszcze raz spojrzała na ich imiona napisane na zakurzonym
blacie komody - W sumie to czemu nie? - wzruszyła ramionami i niczym baletnica
pobiegła na paluszkach w głąb korytarza, szukając toalety. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Za
pierwszymi drzwiami, które otworzyła kryło się małe, zagracone do granic
możliwości, pomieszczenie gospodarcze. Na wprost wejścia piętrzyła się sterta
mniejszych i większych kartonów, przechylona niebezpiecznie na prawą stronę.
Obok stała owinięta niebieskim workiem sztuczna choinka, z wetkniętą na czubku
złotą gwiazdą, podpierana przez plastikową szuflę do odśnieżania. W rogu
zalegała wyglądająca na nieużywaną pralka, a obok niej kosz na brudną bieliznę,
wypełniony młotkami, śrubokrętami oraz różnymi ciekawymi narzędziami, o
istnieniu których nie miała bladego pojęcia. Na środku pomieszczenia była
rozłożona drabina malarska, służąca jako wieszak dla zwiniętych szlauchów
ogrodowych oraz grubej liny zakończonej hakiem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nawet nie chcę myśleć jak wygląda garaż - uśmiechnęła się
pod nosem, otwierając kolejne drzwi, tym razem trafiając na sypialnię Alana. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Niepewnym
krokiem weszła do środka, czując pod stopami przyjemne ciepło miękkiej, czarnej
wykładziny. Pomalowane na ciemny kolor ściany, rozświetlał jasny obraz aktu
kobiety zawieszony nad ogromnym łóżkiem, które zajmowało większą część, małego
pokoju. </div>
<div class="MsoNormal">
- Odważnie - szepnęła pod nosem, nie mogąc oderwać wzroku od
obrazu nagiej dziewczyny. Usiadła na czarnej satynowej pościeli, rozglądając
się z uwagą dookoła, by uchwycić i zapamiętać jak najwięcej. Szerokie okno,
sięgające od podłogi aż po sufit, zasłaniały długie białe firany, dodając
pomieszczeniu romantycznego i eterycznego klimatu. Obok oparta o ścianę stała
błyszcząca gitara w kolorze ciemnej wiśni, na której dużymi literami napisane
było DŻEM, a pod spodem sześć autografów członków zespołu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wierzę - westchnęła, wodząc delikatnie wskazującym
palcem po instrumencie w obawie, że mogłaby zepsuć coś tak idealnego. </div>
<div class="MsoNormal">
Naprzeciwko stała ogromna szafa cała z lustra. Podeszła do
niej i przesunęła szklane drzwiczki, nie mogąc oprzeć się pokusie, by zajrzeć
do środka. Ubrania, choć było ich naprawdę sporo, poskładane były w równe
kosteczki. Złożyła usta w dzióbek i zagwizdała z uznaniem. Wysunęła jeden z
wiklinowych koszy stojący na najwyższej półce.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span></div>
<div class="MsoNormal">
- Sierotki - zaśmiała się pod nosem, widząc w nim kilka
pojedynczych skarpet. Obok na drewnianych wieszakach, wisiały wyprasowane
koszule. "Boże, jak on musi seksownie wyglądać w garniturze" zagryzła
wargę, czując przyjemny dreszcz podniecenia. "Zawsze marzyłam, żeby po
upojnej nocy, założyć koszulę pachnącą męskimi perfumami i paradować w niej po
mieszkaniu. Cóż upojnej nocy nie było, ale ubrać zawsze można" zaśmiała
się i zdjęła z wieszaka śnieżnobiałą koszulę z długim rękawem i założyła ją na
siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Mogłabym się w niej utopić - rozłożyła ramiona,
przyglądając się swojemu odbiciu w dużym lustrze.</div>
<div class="MsoNormal">
Koszula sięgała jej prawie do kolan, zakrywając krótkie,
dżinsowe szorty, które miała na sobie. Podwinęła, dużo za długie rękawy do
łokci, a guziki zapięła starannie pod samą szyję.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wyglądasz jakbyś połknęła kij od miotły - prychnęła i
przyglądając się sobie z uwagą odpięła dwa z nich, odsłaniając opalony rowek
między jej piersiami. - Tak lepiej - uśmiechnęła się szeroko i wesoło kołysząc
biodrami wyszła z pokoju. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Pociągnęła
za klamkę, otwierając ostatnie drzwi mieszczące się w wąskim korytarzu i weszła
do niedużej łazienki. Podłoga i ściany wyłożone były dużymi, prostokątnymi
kaflami imitującymi naturalny kamień. Nachyliła się nad umywalką,
przypominająca głęboką szklaną misę i przemyła twarz, usuwając z policzków
resztki rozmazanego tuszu. Zimna woda działała kojąco na jej zszargane do
granic możliwości nerwy. Westchnęła głośno i usiadła na brzegu wanny, czując że
znów zaczyna panikować. "Alan pewnie zaraz wróci, a może już jest na dole.
Chyba się spalę ze wstydu. Mam grać wariata i udawać, że wszystko ok, że
wszystko pamiętam, czy od razu się przyznać i poprosić o jakiekolwiek
wyjaśnienia?" - rozmyślała nerwowo tupiąc bosą stopą w chłodne kafelki. "A
do tego jeszcze mama, zbierze mi się nie ma co" </div>
<div class="MsoNormal">
- Domi, już jestem - poderwała się z miejsca , słysząc
stłumiony głos Alana, dobiegający z korytarza.</div>
<div class="MsoNormal">
Wzięła dwa głębokie wdechy, pomachała rozluźnionymi dłońmi w
powietrzu, strzepując złą energię, jak radziła jedna z wróżbitek, z którą
niedawno oglądała wywiad i wyszła z łazienki. Chwiejnym krokiem ruszyła w
stronę kuchni, gniotąc nerwowo rąbek białej koszuli. </div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć - powiedziała cicho, opierając się o futrynę drzwi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć - obrócił się w jej stronę, mierząc ją przenikliwym
spojrzeniem, które na dłuższą chwilę zatrzymało się na jej odsłoniętym dekolcie.
- Ślicznie wyglądasz - wydusił z siebie z trudem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję, mam nadzieję, że nie jesteś zły - uniosła
pytająco brwi - nie chciałam być wścibska.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie żartuj - uśmiechnął się szeroko i odsunął wysoki
stołek stojący przy wyspie. - Siadaj, zaraz będzie śniadanie.</div>
<div class="MsoNormal">
- A co szef kuchni dziś serwuje? - zapytała zalotnie nie
mogąc oderwać oczu od krzątającego się po kuchni Alana.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nic takiego - wytarł dłonie w małą ścierkę, wiszącą na
drzwiczkach piekarnika - Tosty z łososiem i mozarellą. Może być? </div>
<div class="MsoNormal">
- Z nieba mi spadłeś - zaśmiała się cicho - Jestem głodna
jak wilk.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Odpowiedział
jej szerokim uśmiechem i wrócił do krojenia różowego mięsa ryby. Podparła głowę
na dłoni i przyglądała mu się z uwagą, nie spuszczając z niego wzroku. Wyglądał
inaczej niż zwykle. Miał na sobie szare, dresowe spodnie z białym nadrukiem
Reebok na lewej nogawce oraz jasny t-shirt z małym logo na piersi tej samej
firmy. Ciężkie, masywne oficerki zmienił na lekkie adidasy. </div>
<div class="MsoNormal">
Poczuła przyjemne ciepło, które rozeszło się po cały jej
ciele, a kąciki ust wygięły się w niekontrolowanym uśmiechu. "Czego ty się
bałaś idiotko, przecież to Alan." odetchnęła głośno, czując w sercu
przyjemną ulgę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mogę zatrzymać tą koszulę? - zapytała niepewnie, nie mogąc
uwierzyć, że kołacząca się w głowie myśl przeszła jej przez usta.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli tylko chcesz - wzruszył ramionami - jak widzisz,
elegancik ze mnie żaden, mimo że półki się uginają. Jedna w tą czy w tą nie
robi różnicy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję - powiedziała cicho, spuszczając w dół
zaczerwienioną ze wstydu twarz.</div>
<div class="MsoNormal">
- Drobiazg, cieszę się, że będziesz miała coś mojego -
postawił przed nią okrągły talerz z parującym tostem i usiadł naprzeciwko. -
Smacznego.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wygląda apetycznie - przejechała językiem po górnej
wardze.</div>
<div class="MsoNormal">
- I to jak - uśmiechnął się delikatnie, nie odrywając wzroku
od jej czerwonych ust. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pyszne - wybełkotała niewyraźnie.</div>
<div class="MsoNormal">
- To nic takiego, zwykły tost, gdybym miał więcej czasu
przygotowałbym coś specjalnego - machnął dłonią i również zatopił zęby w
chrupiącym pieczywie - Faktycznie dobre - pokiwał głową wyraźnie zadowolony.</div>
<div class="MsoNormal">
- Potrafisz gotować? - obracała w dłoniach wysoką szklankę
pełną gazowanej wody z plasterkiem cytryny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Gotować, to chyba za poważne słowo, ale coś tam potrafię.</div>
<div class="MsoNormal">
- To jakiś wrodzony talent?</div>
<div class="MsoNormal">
- No coś ty - zaśmiał się cicho i pociągnął przez zieloną
słomkę łyk zimnego napoju - nauczyłem się, kiedy byłem w Anglii. Przez cały
roboczy tydzień pracowałem na budowie, a w weekendy dorabiałem sobie w małej
restauracji "Apple Pie" jako kelner. Szefem kuchni był Tomm, a jego
prawą ręką Tansu...</div>
<div class="MsoNormal">
- Tansu? - weszła mu w słowo, nie kryjąc zdziwienia.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, Tansu, co po naszemu znaczy tyle co cud. Tworzyliśmy
zgraną paczkę, kiedy miałem mniej pracy, pomagałem im na kuchni i tak, chcąc
nie chcąc, nauczyłem się gotować. Koniec historii - zaśmiał się promiennie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Opowiesz mi o nim więcej?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- O Tomie? - uniósł
pytająco prawą brew i podrapał się po czole - To typowy Brytyj… </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie - pokręciła przecząco głową - o Tansu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Domi, Tansu to kobieta, dokładnie Turczynka. - popatrzył
na nią z politowaniem, układając kąciki ust w pobłażliwy półuśmiech. </div>
<div class="MsoNormal">
- Naprawdę? W życiu bym nie zgadła, więc mówisz, że się
przyjaźniliście? - głos jej się delikatnie załamał, a w sercu poczuła dziwne
ukłucie zazdrości, na samą myśl, że mógł kiedyś kochać inną. "Heeelołłł
ziemia do Dominiki, wyobraź sobie, że nie jesteś jedyną kobietą na świecie,
przed tobą pewnie było kilka innych" - bawiła się nerwowo plastikową
słomką, wyżywając się na Bogu ducha winnym plasterku cytryny, pływającym w
szklance z wodą mineralną. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, można to tak nazwać.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czyli było coś więcej? - mimo, że pociągała łyk za łykiem
wciąż czuła w ustach nieprzyjemną suchość. </div>
<div class="MsoNormal">
Odpowiedział jej skinieniem głowy i nie podejmując tematu
zajął się stygnącym tostem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Opowiesz mi? - rzuciła mu błagalne spojrzenie, zachęcając
do zwierzeń.</div>
<div class="MsoNormal">
- Była ode mnie starsza o sześć lat, ale wyglądem
przypominała uczennicę liceum. Miała długie ciemne włosy, które najczęściej
zaplatała w warkocz, a potem zawijała go w niskiego koka na karku. Duże,
wyraziste oczy idealnie pasowały do ciemnej, oliwkowej karnacji. Na początku
mieliśmy problemy z komunikacją, ale szybko pokonaliśmy bariery językowe.
Uczyłem ją polskiego, a ona mnie tureckiego, ale najczęściej używaliśmy
angielskiego. Wychodziła z tego niezła mieszanka. Czasami rozmawialiśmy w
trzech językach jednocześnie. Mówię ci, boki zrywać. Najlepiej operowała
przekleństwami, kurwa wychodziło jej tak perfekcyjnie, jak żulce spod
monopolowego. - zaśmiał się przypominając sobie stare czasy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Byliście parą? - zapytała, z przerażeniem zdając sobie
sprawę, że chyba nie chce usłyszeć prawdy.</div>
<div class="MsoNormal">
- To był dla mnie ciężki czas, pracowałem od rana do nocy,
starając się zarobić i odłożyć jak najwięcej pieniędzy. Czasami nie spałem
kilka nocy z rzędu. Miałem naprawdę dość wszystkiego, a do tego jeszcze
tęsknota za krajem. Wtedy ją poznałem, rozumiała mnie jak nikt, bo była w podobnej
sytuacji. Sama widzisz - rozłożył ręce, układając usta w wąską linię - wszystko
potoczyło się samo, nawet nie wiem kiedy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Rozstaliście się, bo wróciłeś do Polski? </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak. Nie była zdziwiona. Wiedziała, że jak tylko będę miał
możliwość, spakuję walizki i odejdę, mimo wszystko ciągnęliśmy to ponad dwa
lata. Teraz tylko od czasu do czasu rozmawiamy na skypie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kochałeś ją? - przegryzła wargę, czując, że nim usłyszy
odpowiedź zejdzie na zawał. Ścisnęła mocniej dłonie na zimnej szklance i wzięła
głęboki wdech "Bez paniki, kurwa, tylko bez paniki" ganiła się w
myślach. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wtedy byłem pewny, że tak - odpowiedział dwuznacznie
patrząc jej głęboko w oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
- A teraz? </div>
<div class="MsoNormal">
- A teraz jesteś ty - uśmiechnął się szeroko, rozkładając
ręce w geście bezradności. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie rozumiem - pokręciła głową, starając się by ton jej
głosu zabrzmiał jak najbardziej prawdziwie, jednak w głębi serca dobrze
wiedziała co znaczyła ta odpowiedź. </div>
<div class="MsoNormal">
- Gdybyś ty była tą kuchareczką w "Apple Pie"
nigdy nie wróciłbym do Polski, a jeśli byłoby trzeba to i do Turcji bym za tobą
pojechał - powiedział zalotnie i szybkim ruchem zeskoczył<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z wysokiego krzesła ucinając rozmowę. - Kawa?
</div>
<div class="MsoNormal">
- Ni… nie, dziękuję - wyjąknęła, starając się oswoić ze
słowami, które przed chwilą usłyszała. </div>
<div class="MsoNormal">
"Do Turcji, słyszysz idiotko? Do Turcji. A twój, pożal
się Boże, narzeczony nawet dupy do Warszawy nie chce ruszyć za tobą"
odrzuciła zabłąkany kosmyk włosów z czoła, odganiając tym samym dręczącą ją
myśl - Woda wystarczy. </div>
<div class="MsoNormal">
"Do Turcji…" Z korytarza dobiegła cicha melodia
dzwoniącego telefonu. Dominika wyrwana z zamyślenia, machnęła ręką,
powstrzymując zmierzającego w stronę komody Alana.</div>
<div class="MsoNormal">
- Podam ci.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, to na pewno mama, w domu z nią pogadam, wolałabym
żebyś nie był świadkiem tej rozmowy. </div>
<div class="MsoNormal">
Odpowiedział jej szerokim uśmiechem i z powrotem oparł się o
blat szafki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Alan - zaczęła niepewnie, kiedy telefon przestał dzwonić -
możesz mi powiedzieć co się wczoraj stało, bo jakoś tak nie bardzo pamiętam. -
skrzywiła się, czując że zaczyna kolejny już raz palić się ze wstydu - Wiem
tylko, że oglądaliśmy film, wypiłam jedno piwo, a potem… - przerwała z
zakłopotaniem w głosie. </div>
<div class="MsoNormal">
- A potem najzwyczajniej w świecie zasnęłaś - skończył za
nią. - Ten horror, to był jednak zły pomysł. Cały czas się trzęsłaś i chowałaś
twarz w moją bluzkę. Głaskałem cię, a po chwili, kiedy nie ruszały cię te
naprawdę straszne sceny, uświadomiłem sobie, że zasnęłaś. Przykryłem cię kocem
i poszedłem do siebie. - powiedział pogodnie i wzruszył ramionami.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale nic nie było - zapytała mocno akcentując ostatnie
słowa. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nic, choć bardzo się starałaś, żeby było inaczej -
powiedział z sarkazmem i znacząco przewrócił oczami. </div>
<div class="MsoNormal">
- Boże, Boże jak ja się stoczyłam - pisnęła żałośnie, zasłaniając
usta dłonią. </div>
<div class="MsoNormal">
- Daj spokój, mogło być gorzej - podszedł do niej i
pogłaskał ją po głowie, mierzwiąc jej i tak już rozczochrane włosy. </div>
<div class="MsoNormal">
Wtuliła się w jego twardą pierś, zamknęła oczy i zachłannie
wdychała zapach dobrze jej znanych perfum. "Tatuaż" przez jej głowę
przeleciała zabłąkana myśl.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alan - odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy -
zrobisz coś dla mnie?</div>
<div class="MsoNormal">
- Wszystko - szepnął, całując delikatnie jej czoło.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chciałabym zobaczyć twój tatuaż.</div>
<div class="MsoNormal">
Jego twarz w jednej sekundzie z radosnej i pogodnej, stała
się zimna i zacięta. Utkwił w niej surowy wzrok, a jego ciało zamarło, jak
gdyby jakaś nieczysta siła zamieniła go w kamienny posąg. </div>
<div class="MsoNormal">
- Alan? - zapytała z przerażeniem w głosie, obejmując go w
pasie trzęsącymi się rękoma - Co się stało?
</div>
<div class="MsoNormal">
- Nic - wyrwał się z jej uścisku i odwrócił do okna,
opierając silne dłonie na parapecie.</div>
<div class="MsoNormal">
Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, po czym zsunęła się
z wysokiego krzesła i czując, jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa potoczyła
się w jego stronę, przytrzymując się mebli.</div>
<div class="MsoNormal">
- Popatrz na mnie - położyła dłoń na jego muskularnych
plecach, unoszących się rytmicznie za sprawą nerwowego oddechu.- Alan…</div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego akurat to? - odwrócił się w jej stronę i spojrzał
w jej oczy szklącym się wzrokiem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wczoraj widziałam tylko fragment. Po prostu byłam ciekawa.</div>
<div class="MsoNormal">
- Innym razem dobrze?</div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego - nie dawała za wygraną - Powiedziałeś, że
zrobisz dla mnie wszystko. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dobrze - głośno wypuścił powietrze - ale obiecaj, że nie
będziesz o nic pytać.</div>
<div class="MsoNormal">
- W porządku - zgodziła się bez zastanowienia i cofnęła się
krok do tyłu, pozwalając mężczyźnie swobodnie zdjąć koszulkę. "O ja
pierdolę" przełknęła ślinę, oszołomiona widokiem jego idealnie wyrzeźbionego
ciała. Zbliżyła się do niego i położyła drżącą dłoń na jego piersi.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jest piękny - szepnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Zwyczajny - odsunął się od niej pospiesznie i zasłonił
pierś białą koszulką. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nieprawda - zaprotestowała stanowczo, wyrywając mu z ręki
bluzkę. Przyjrzała mu się uważnie i z przerażeniem podniosła wzrok na
skrzywioną twarz Alana. Pokręciła głową i utkwiła w nim pytające spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Domi, proszę - powiedział łamiącym się głosem - Obiecałaś
nie pytać o nic.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- Blizny - wychrypiała, wodząc palcem po jego piersi, nie
odrywając wzroku od wytatuowanych strzał kompasu wskazujących cztery strony
świata. - Pod tatuażem … Skąd…- przełknęła głośno ślinę - … je masz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę - zacisnął mocno dłonie na jej biodrach - Nie dziś.
- oparł głowę na jej czole - Nie dziś. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale - próbowała nie dać się zbyć, jednak strach jaki ją
ogarnął, paraliżował całe jej ciało - Są duże… twarde. Skąd…?</div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę - powtórzył i ujął jej twarz w dłoniach - Obiecuję,
że ci o tym opowiem, ale innym razem. Dobrze? Obiecuję. - wycedził przez
zaciśnięte zęby. </div>
<div class="MsoNormal">
"O co chodzi? Blizny… są ogromne, zgrubiałe. Wyglądają
jak … nie to nie możliwe. Kto mógł mu to zrobić? I dlaczego?"<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzała w jego szklące się oczy i nie mając innego wyjścia
kiwnęła głową, zgadzając się. </div>
<div class="MsoNormal">
- Chodź, odwiozę cię do domu - złapał jej rękę i nim zdążyła
cokolwiek powiedzieć pociągnął ją w stronę drzwi wyjściowych. </div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com34tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-2615831718680171792014-12-25T23:48:00.003+01:002014-12-25T23:48:44.338+01:00ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY <!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Zapraszam
do środka - powiedział radośnie, gestem dłoni wskazując wnętrze domu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję - uśmiechnęła się i przekroczyła próg.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czuj się jak u siebie - spojrzał na nią spod długich,
ciemnych rzęs, a jego ciepły oddech owiewał jej twarz, wciąż jeszcze mokrą od
deszczu. - Herbata?</div>
<div class="MsoNormal">
- Poproszę - pokiwała głową, zwilżając językiem
spierzchnięte usta. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nigdy więcej tak nie rób - szepnął, nie spuszczając wzroku
z jej warg. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam - skrzywiła się, zasłaniając twarz dłońmi.
Odpowiedział jej łobuzerskim uśmiechem i pospiesznym krokiem zniknął we wnętrzu
domu. </div>
<div class="MsoNormal">
"Jestem oazą spokoju, pierdolonym kwiatem lotosu"
wzięła głęboki oddech, zsuwając ze stóp ciężkie sandały. Zimna posadzka działała
kojąco na jej zmęczone stopy. "Jestem oazą spokoju" powtórzyła w
myślach, po czym wybuchnęła cichym śmiechem. "Kogo ty chcesz
oszukać?"</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Rozejrzała
się dookoła. Niewielkich rozmiarów, wyłożony piaskowcem przedpokój oświetlały
dwie lampki wiszące nad szerokim lustrem. Na komodzie w totalnym nieładzie
leżały pogniecione paragony, kilka papierków po miętówkach oraz pęk kluczy,
przykryty ulotkami banków i reklamami sklepów. Na zakurzonym blacie napisała
swoje imię, stawiając nad literkami "i" nie kropki a serduszka.
Spojrzała na wyraz, składając usta w dzióbek "Trochę tandetne, ale pewnie
nawet nie zauważy" wzruszyła ramionami i weszła do salonu. Biel ścian
idealnie zgrywała się z ciemną, prawie że czarną podłogą, a przyciemnione
świtało małych jarzeniówek, tworzyło eteryczny, nieco tajemniczy klimat.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alan - oparła się o futrynę, otwierając usta ze zdziwienia
- tu jest pięknie.</div>
<div class="MsoNormal">
- A ty pewnie spodziewałaś się zapuszczonej, śmierdzącej
nory, w której razem z panem kapitanem mieszkają szczury i karaluchy -
powiedział radośnie krzyżując ręce na piersiach, oparty o blat wyspy,
oddzielającej salon od kuchni.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie żartuj - zgromiła go wzrokiem. - Aż tak to nie, ale
przyznam, że jestem pod wielkim wrażeniem. </div>
<div class="MsoNormal">
Weszła w głąb pomieszczenia, leżący na środku pokoju dywan
łaskotał ją w bose stopy. </div>
<div class="MsoNormal">
Usiadła na ogromnym skórzanym narożniku, podciągając nogi
pod siebie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę, zielona z cytryną - powiedział stawiając przed nią
na małym stoliku, parujący kubek z herbatą.</div>
<div class="MsoNormal">
- Skąd wiedziałeś, że taką lubię najbardziej? - zapytała,
kręcąc z niedowierzaniem głową.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiedziałem - zaśmiał się i usiadł obok niej,
wyciągając rękę na oparciu kanapy za jej plecami. - Ale cieszę się, że udało mi
się trafić w twój gust.</div>
<div class="MsoNormal">
- Pyszna - upiła łyk, czując jak przyjemne ciepło rozchodzi
się po jej ciele - Wybudowałeś go czy kupiłeś? - zapytała, ogarniając wzrokiem
wnętrze domu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kupiłem od znajomego za śmieszne pieniądze. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to? </div>
<div class="MsoNormal">
- Spieszyło mu się, za kilka dni miał wyjechać na stałe do
Kanady, zależało mu na szybkim załatwieniu formalności. Grzechem byłoby nie
skorzystać - uśmiechnął się - Miałem odłożonych sporo pieniędzy, jednak nie
całość. Dogadaliśmy się, przelewam mu co miesiąc kilka stówek, a za niecały rok
wszystko będzie już spłacone. - przeczesał palcami włosy, starając się ukryć
wzruszenie - Wiesz, kiedy przyszedł do mnie z tą propozycją, pierwszy raz w
życiu poczułem, że los się w końcu do mnie uśmiechnął. - <span class="puncenter">powiedział,
próbując brzmieć spokojnie, jednak głos odrobinę mu się załamał.</span></div>
<div class="MsoNormal">
- Zasłużyłeś na to - uniosła lekko kąciki ust do góry, nie
spuszczając z niego wzroku. </div>
<div class="MsoNormal">
- To co teraz będzie? - zapytał niepewnie, zmieniając temat.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem - szepnęła, kręcąc głową - Miałam nadzieję, że ty
mi powiesz.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ja? - zaśmiał się kpiąco - Domi, przecież nie mogę podjąć
decyzji za ciebie, choć przyznam, że bardzo bym chciał. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Czuła, że
jej serce znów jak na komendę przyspiesza, a ręce zaczynają się niebezpiecznie
trząść, nachyliła się i odstawiła kubek z gorącą herbatą na stolik.
"Jesteś kwiatem lotosu, pamiętasz?" zapytała się w myślach i głęboko
odetchnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alan… - zamknęła oczy, przykładając spoconą dłoń do czoła
- nie wiem od czego mam zacząć. Kiedy się pokłóciliśmy… i kiedy cię nie było,
setki razy wyobrażałam sobie nasze spotkanie, co ci powiem i w jaki sposób, a
teraz jesteś tu a ja nie potrafię wydusić z siebie słowa. </div>
<div class="MsoNormal">
- Skarbie - zaczął ciepłym głosem i przysunął się do niej -
cokolwiek byś mi nie powiedziała, to niczego nie zmieni - poczuła na ramieniu
jego szorstką dłoń, przeszły ją dreszcze, jakby ktoś przyłożył do jej ciała
elektrody i podkręcał napięcie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to? - utkwiła w jego błękitnych, spokojnych oczach
szklany wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wpadłem po uszy. - rozłożył ręce w geście bezradności -
Zacznijmy jeszcze raz, co? Od początku.</div>
<div class="MsoNormal">
- A Igor? Przecież on nie zniknął. Czeka na mnie w
Warszawie. W kwietniu weźmiemy ślub - zamrugała nerwowo, starając się opanować
cisnące się do jej oczu łzy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie zauważyłem pierścionka - warknął, marszcząc gniewnie
brwi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Bo go jeszcze nie dostałam - powiedziała z rezygnacją w
głosie - Boże, czy to ważne?</div>
<div class="MsoNormal">
- Gdybyś była moja …</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale nie jestem, zrozum to w końcu, proszę - ścisnęła mocno
jego twarde, napięte przedramię. </div>
<div class="MsoNormal">
- … to ożenił bym się z tobą już dawno, a nie czekał cztery
lata na chuj wie co - wycedził przez zaciśnięte zęby, wpatrując się w nią
ciężkim spojrzeniem. - Przepraszam - splótł ręce na karku i wyprostował się -
po prostu kiedy o nim myślę krew mnie zalewa. </div>
<div class="MsoNormal">
Przyglądała mu się z uwagą, śledząc każdy jego ruch.
Podniósł kubek i upił mały łyk. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli chcesz zniknę z twojego życia - powiedział w
przestrzeń przed sobą - będę udawał, że się nie znamy, mogę okłamywać
wszystkich, że nic nas nie łączyło, ale spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do
mnie nie czujesz. - odwrócił się w jej stronę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alan, przecież wiesz, że znaczysz dla mnie więcej niż
powinieneś. Inaczej by mnie tu nie było. Nie potrafię powiedzieć, że nie czuję
nic. - rozłożyła bezradnie ręce, zaciskając piąstki w gniewie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Więc czemu się przed tym bronisz?</div>
<div class="MsoNormal">
- Bo tak będzie lepiej. - szepnęła, starając się przekonać
samą siebie, że ma rację.</div>
<div class="MsoNormal">
- Lepiej dla kogo? Bo chyba nie dla ciebie i nie dla mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Jak ty to sobie
wszystko wyobrażasz? Mam zostawić Igora, mam spakować walizki i po prostu być
tu z tobą? - pomyślała, że gdyby miała więcej odwagi właśnie tak by zrobiła. "Stara
Dominika nie wahałaby się"</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Tak, właśnie tak
myślę. Rozumiem, że to dla ciebie trudne, całe życie wywróciło ci się do góry
nogami, ale przestań myśleć o wszystkich dookoła, inaczej nigdy nie będziesz
szczęśliwa. Posłuchaj - ujął jej twarz w dłonie i uniósł ją do góry - nie chcę
na ciebie naciskać, chcę żebyś sama podjęła decyzję, nie mam zamiaru do niczego
cię zmuszać, ale też nie każ mi o sobie zapomnieć, bo to już raczej niemożliwe.
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Alan, ja…</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Poczekaj, daj mi
skończyć - uśmiechnął się zadziornie, unosząc w górę ręce - Pozwól mi być przy
tobie, tylko tyle. Chcę cię zabierać na spacery, chcę przesiadywać z tobą do
późna i gadać o byle czym, tak się zachowują przyjaciele, prawda? Być może
kiedyś zrozumiesz, że on nigdy nie pokocha cię tak mocno jak ja. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- A co jeśli nie?
Chcesz poświęcić swój czas, nie mając pewności, że do ciebie wrócę? Przecież to
może trwać latami.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Czas i tak minie,
nie mam nic do stracenia - wzruszył ramionami - Choć przyznam, że nie chcę,
żebyś wyjeżdżała. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Został nam niecały
miesiąc, mam nadzieję, że nie stracimy go na kłótnie. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie żartuj, muszę
sprawić, żebyś się we mnie zakochała po uszy, a nie znienawidziła - powiedział
figlarnie, przyciągnął ją do siebie i zaczął łaskotać tuż pod żebrami. Wiła się
i tarzała na kanapie, nie mogąc opanować napadu śmiechu, który zapierał jej
dech w piersiach.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie, Alan … -
wydyszała z trudem łapiąc oddech - tylko nie to - ściskała jego ręce, zdając
sobie sprawę, że w pojedynku z nim nie ma najmniejszych szans. - Bo się posikam
- krzyknęła głośno czując, że groźba nie jest wcale przesadzona. - Nie żartuję!
- zsunęli się z narożnika na biały, perski dywan. Usiadł na jej miednicy
okrakiem i zwinnym ruchem przygwoździł jej ręce do podłogi. - Alan - pisnęła
rozhisteryzowana, przez zaciśnięte zęby.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Zebrała w sobie resztki siły i
wierzgnęła nogami, podrywając do góry biodra. Mężczyzna tracąc równowagę,
wsparł się na łokciach tuż nad nią. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Zamarła
z przerażeniem wymalowanym na twarzy, zdając sobie sprawę, że ta odległość
między ich ustami była więcej niż niebezpieczna. Mimo panującego w pokoju
półmroku widziała dokładnie swoje odbicie w jego błękitnych, radosnych oczach.
Poczuła na policzku jego ciepły, przyspieszony oddech, który delikatnie musnął
jej długie rzęsy. Z ust Dominiki wyrwał się cichy, stłumiony jęk, a przyjemny
prąd przeszył jej sparaliżowane ciało. Przyglądał się uważnie dziewczynie, nie
spuszczając z niej wzroku. "Jesteś chujowym kwiatem lotosu" pomyślała,
niemalże słysząc łomoczące w jej piersi serce.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">Uderzył zaciśniętą
pięścią w czarną, odbijającą światło, podłogę tuż przy jej głowie. Parsknął
śmiechem i zsunął się z niej niechętnie, wciąż świdrując ją spojrzeniem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Co? - zapytała
zdezorientowana, siadając po turecku obok niego.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nic - wzruszył
ramionami.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Powiedz!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Taka jesteś najpiękniejsza
- jego twarz się rozpogodziła, a z wachlarza uśmiechów, wybrał ten łobuzerski,
który powodował w jej żołądku dziwne skurcze.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Taka, to znaczy jaka?
- przewróciła oczami.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- No taka … -
zastanawiał się przez chwilę, szukając odpowiednich słów - taka z
rozczochranymi włosami i rozmazanym makijażem</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Naprawdę jesteś
beznadziejny w komplementach - syknęła z udawanym wyrzutem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Duży, wiszący nad kanapą zegar,
przypominający ten z obrazów Salvadora Dali, wybił dwudziestą trzecią. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Kopciuszek chyba
powinien już wracać do domu - powiedziała, podnosząc się z ziemi - Bal
skończony.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Wcale nie musisz,
jeśli nie chcesz.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie chcę - szepnęła,
przyglądając się fragmentowi tatuażu na jego piersi, wystającemu zza dekoltu
wyciętej w serek bluzki. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">"Jak mogłam go
wcześniej nie zauważyć?" pomyślała, wyciągając w górę rękę by odsłonić
jego większą część i dowiedzieć się co przedstawia, jednak w pół drogi z
powrotem opuściła dłoń. "Innym razem" postanowiła.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Więc zostań - szepnął
cicho i położył swoje ręce na jej biodrach.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- A praca? Nie zdążysz
wypocząć - powiedziała z troską w głosie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie idę jutro do
pracy - pokręcił głową, spuszczając z niej wzrok.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Kłamiesz -
roześmiała się i uderzyła go w pierś.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Naprawdę nie idę.
Mamy zaplanowaną mała dostawę, chłopaki dadzą sobie świetnie radę beze mnie. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Ale Maryla… -
zaczęła, czując ciarki na plecach na samą myśl o kobiecie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Maryla jest moją
szefową, ale i ciotką wybaczy mi - zatrzepotał rzęsami, odsłaniając idealnie
równą linię śnieżnobiałych zębów. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Pod warunkiem, że
się nie dowie, że to ja byłam powodem twojej nieobecności - mruknęła,
przypominając sobie ostatnie spotkanie z kobietą, które nie sposób nazwać miłym
i przyjemnym. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Wiem o waszej
kłótni, przyszła do mnie zaraz po tym. Nie przejmuj się nią. Ona ciągle nie
może zrozumieć, że nie jestem już małym chłopcem i że sam potrafię zadbać o
swoje sprawy. Przepraszam cię za nią.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Daj spokój -
machnęła ręką - w sumie nic takiego się nie stało. Jak widzisz jestem cała, nie
ma popodbijanych oczu ani braku w uzębieniu - wyszczerzyła się do niego,
strojąc zabawne miny.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Wariatka - objął ją
ramieniem i pod jego naporem opadli na kanapę. - To co robimy, skoro
zdecydowałaś się zostać. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie przypominam
sobie, żebym się na cokolwiek godziła. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Powiedziałaś, że
chcesz, a nic nie stoi na przeszkodzie, więc… - rozłożył ręce - jasna sprawa.
To na co masz ochotę? </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie wiem - zastanowiła
się, rozglądając po pokoju. - Może coś obejrzymy? - zaproponowała i podeszła do
pokaźnych rozmiarów telewizora, stojącego naprzeciw kanapy. Uklęknęła przed nim
przyglądając się kolekcji filmów zajmujących całą dolną półkę szafki. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Świetny pomysł, możemy
zamówić pizzę jeśli chcesz.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- No jasne, że chcę - uśmiechnęła
się szeroko - wiem, że wyglądam raczej na dziewczynę, żywiącą się kiełkami i
sałatą, ale uwierz, za pizze dałabym się pokroić.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- To mi się podoba -
klasnął w dłonie i sięgnął po telefon - Duża? Z gyrosem? -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Odpowiedziała mu skinieniem głowy. - To
dzwonię, a ty coś wybierz. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Z uwagą czytała tytuły, zdając sobie
sprawę, jak ubogą wiedzę ma w tym temacie. Półka niemalże uginała się pod
ciężarem plastikowych pudełek filmów, o których nawet nie słyszała. Wyciągała
każde po kolei i czytała streszczenie na odwrocie, nie potrafiąc się
zdecydować, który z nich wybrać.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Znalazłaś coś -
usłyszała za sobą melodyjny głos chłopaka.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Jeszcze się
zastanawiam - odwróciła się w jego stronę. Siedział na kanapie z wyciągniętymi
przed siebie nogami i rękoma splecionymi na karku. Bluzka, którą miał na sobie,
podwinęła się do góry, odsłaniając obwódkę białych bokserek z czarnym napisem
Calvin Klein. Poczuła dreszcz podniecenia w dole brzucha i szybko wróciła do
poszukiwań odpowiedniego filmu. Przyłożyła dłoń do policzka, czując, że jeśli
zaraz nie przestanie o nim myśleć, wybuchnie. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- A może masz ochotę na piwo? </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- A wiesz, że tak, ale
pod warunkiem, że napijesz się ze mną - wskazała palcem w jego stronę.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie mogę pić, muszę
cię bezpiecznie odwieźć do domu - spojrzał na nią zdezorientowany, widząc
malujący się na jej twarzy przebiegły uśmiech - Czy to znaczy, że zostaniesz
dłużej? </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie, to znaczy, że
wrócę taksówką - zagryzła wargę zalotnie - no chyba że będziesz grzeczny i nie
będziesz mnie więcej łaskotał. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">"Ty podła suczko,
flirtujesz z nim, aż ci się z nosa kurzy" uśmiechnęła się do siebie, nie
czując najmniejszych wyrzutów sumienia. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Umowa stoi. - rzucił
bez zastanowienia, wstał z kanapy i skierował się w stronę kuchni. - Z gwinta
czy z kufla? - zapytał wyciągając z lodówki dwie zielone butelki z piwem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Z gwinta - zaśmiała
się, zdając sobie sprawę, że mimo napięcia jakie jej towarzyszyło odkąd wyszła
z domu, dawno nie czuła się tak swobodnie i beztrosko. Sprawiał, że traciła
przy nim zdrowy rozsądek, zapominając o bożym świecie. Wystarczyło drobne
spojrzenie, by jej ciałem wstrząsały silne dreszcze a serce waliło, jakby za
chwilę miało się wyrwać z piersi. "Z drugiej strony potrafi uspokoić mnie
jednym słowem i rozśmieszyć w sekundę", westchnęła uświadamiając sobie, że
powrót do Warszawy stoi pod wielkim znakiem zapytania. "Igor będzie musiał
się bardzo postarać."</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Proszę - podał jej
butelkę i usiadł na kwadratowej, skórzanej pufie przy oknie, opierając łokcie
na kolanach i pochylając się w jej stronę. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Zdrowie - uniosła
butelkę w górę i pociągnęła spory łyk, mrużąc z rozkoszy oczy - Pyszne -
oblizała językiem wargi. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Pierwszy łyk smakuje
najlepiej - zaśmiał się cicho, a ona w odpowiedzi pokiwała głową, przyznając mu
rację.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Czyżbym miała do
czynienia z piwoszem? - zapytała zalotnym głosem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Lubię sobie wypić
piwko po ciężkiej pracy, zresztą chyba jak każdy normalny facet. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie każdy -
stwierdziła smutno. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Rozumiem, że…Igor -
imię jej narzeczonego z trudem przeszło mu przez gardło - za nim nie przepada?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Lepiej pasuje tu
słowo nie toleruje - prychnęła, akcentując ostatni wyraz.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Przecież to nic
złego - przewrócił oczami - a nawet jest wskazane, żeby nerki lepiej hulały -
powiedział wesoło, starając się ją rozbawić.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Mi tego nie tłumacz
- burknęła, gładząc dłonią czarną, marmurową posadzkę - On w większości kwestii
jest inny niż wszyscy. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Domi, nie obraź się,
ale chyba nie chcę o nim rozmawiać - spojrzał na nią niepewnie i pociągnął łyk
piwa.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- W porządku -
wzruszyła ramionami - ja chyba też nie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- To co z tym filmem?
- zmienił temat, przyglądając się z uwagą malującym się na jej policzkach
rumieńcom.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Jakoś nie mogę się
zdecydować. Pomożesz mi coś wybrać?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Jasne - powiedział i
usiadł przy niej na podłodze - Czego szukamy? Horror? Komedia? Romans? </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Może horror - sama
zdziwiła się swoją odpowiedzią. "Kompletnie ci odbiło, przecież ty robisz
w gacie już na napisach początkowych" głos rozsądku w takich chwilach był
niezastąpiony.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Odważnie. Lubisz
takie klimaty?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">Przytaknęła, starając
się nie dać po sobie poznać, że już powoli zaczyna panikować. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- W takim razie proponuję
"Lśnienie" - powiedział zdecydowanym głosem i wyciągnął rękę po film
leżący na skraju półki. Naciągnął się by go sięgnąć i zamarł w bezruchu,
kolejny raz tego wieczoru znajdując się niebezpiecznie blisko niej. Przyglądała
mu się z zafascynowaniem, powstrzymując powieki przed mrugnięciem w obawie, że
kiedy zniknie jej z oczu choćby na ułamek sekundy, wszystko to okaże się nieprawdą.
Wyciągnięta po pudełko z filmem ręka, zmieniła kierunek i znalazła się na jej
policzku, drugą wplótł niespiesznie w jej włosy. Był coraz bliżej. Tak blisko
jak nigdy dotąd. Widziała każdą bliznę i każdy najdrobniejszy pieprzyk na jego
twarzy. Uniósł kąciki ust w delikatnym w półuśmiechu, przyglądając się długim
cieniom, jakie rzucały jego ciemne rzęsy na jej zaróżowione policzki. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">Z rozchylonych ust
Dominiki wydobył się cichy jęk.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Ciii - szepnął,
wodząc koniuszkiem wskazującego palca po jej suchych ustach. - Ciii -powtórzył,
patrząc na nią z pożądaniem. </span>Znieruchomiała, zdając sobie sprawę, że
cały świat wokół nich zamarł, a jedynym dźwiękiem jaki docierał do jej uszu był
głuchy odgłos kropel deszczu, uderzających o parapet oraz miarowe cykanie wiszącego
na ścianie zegara.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">Nie zastanawiając się
ani chwili nad tym co robi, położyła dłoń na jego biodrze i patrząc mu głęboko
w oczy wsunęła ją pod szaro-niebieską bluzkę. Wodziła nią zachłannie po
naprężonych mięśniach jego brzucha, czując delikatne mrowienie w każdym
zakamarku swojego ciała. Zmrużył oczy poddając się miękkiej dłoni kobiety. Dotknęła
obwódki białych bokserek, przełknęła ślinę i wsunęła palec pod bawełniany
materiał. Pewnym ruchem ujął jej twarz w swoje dłonie i oparł brodę o jej czoło.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie możemy -
wycedził, przez zaciśnięte zęby.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Alan… - zachrypiała,
wypuszczając powietrze.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Głuchą ciszę, jaka zaległa między
nimi przerwał niespodziewany dzwonek do drzwi. Podskoczyła, zaskoczona nagłym,
przeszywającym dźwiękiem. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Za trzecim razem już
się nie powstrzymam - wydyszał w jej włosy i czule pocałował w czubek głowy.
Podniósł się i zniknął w korytarzu. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">Złapała za butelkę
piwa i przyłożyła ją sobie do policzka. Chłód szkła działał na nią kojąco. "Tylko
spokój może cię uratować. Tylko spokój." powtarzała w myślach,
przysłuchując się niewyraźnej rozmowie Alana z dostawcą. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Dzięki, Maciek -
powiedział serdecznym tonem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie ma za co,
kapitanie, starałem się być jak najszybciej, ale w taką pogodę, trochę ciężko
podgonić na trasie - usłyszała piskliwy, nieśmiały głos, wyobrażając sobie jego
właściciela jako drobnego chłopca, ze zsuniętymi na czubek nosa okrągłymi
okularami, który z niebywałym szacunkiem salutuje górującemu nad nim Alanowi. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- W porządku,
przyjechałeś w samą porę - zaśmiał się cicho.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Ja ci dam "w
samą porę" - powtórzyła pod nosem z zaciętą miną. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">Usłyszała głośny
trzask drzwi, a po chwili wszedł do salonu niosąc w rękach duży karton z logo
pizzerii o wdzięcznej nazwie Hades. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Pizza przyszła -
zawołał kładąc pudełko na okrągłym, szklanym stoliku.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- W samą porę -
syknęła, marszcząc brwi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- A co może nie?
Strach pomyśleć co by było gdyby… </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Rzeczywiście, strach
- skrzyżowała ręce na piersiach, udając obrażoną, jednak drgające kąciki jej
ust zdradzały prawdziwe uczucia.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Bo się udusisz -
prychnął i poklepał wolne miejsce obok siebie na kanapie - Chodź, bo wystygnie.
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Podniosła się niepewnie, czując
mrowienie w zastanych nogach, zrobiła kilka kroków w jego stronę, słysząc ciche
strzyknięcia kości. "Starość nie radość" pomyślała i opadła na miękki
narożnik. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">-Alan? - zaczęła
niepewnie - Jeśli chodzi o to przed chwilą, to… - Odwrócił głowę w jej stronę,
przyglądając się jej z uwagą. - To… ja chciałam - urwała mając nadzieję, że
zrozumiał co miała na myśli i że nie będzie musiała mu tego tłumaczyć. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Ja też - szepnął,
ciężko wzdychając. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Poderwał się z miejsca i podszedł do
szafki, na którym stał odtwarzacz DVD. Przykucnął przy nim i włożył płytę z
filmem do kieszeni. Przyglądała się mu, popijając małymi łykami piwo. Rozmarzony
wzrok utkwiła w barczystych ramionach i silnych plecach, zdając sobie sprawę,
że mógłby ją skrzywdzić bez najmniejszego trudu. "Skąd w tak kanciastym,
przypominającym Herkulesa mężczyźnie, tyle ciepła i empatii?"</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Gotowa? -
odpowiedziała mu skinieniem głowy, żałując że nie zdecydowała się na jakąś
komedię. "Cierp ciało coś chciało" zatopiła się w miękkich
poduszkach, podciągając nogi pod siebie a do ręki wzięła trójkątny kawałek
pizzy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Smacznego. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Wzajemnie -
powiedział cicho, siadając na skraju kanapy, pochylony nad tekturowym
pudełkiem. - Mmm, dobra - mruknął niewyraźnie, przeżuwając kęs ciasta.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>"Minęło dziesięć minut filmu, a
ja już mam dość" pomyślała, zdając sobie sprawę, że cudem będzie jeśli
wytrwa do końca, nie posikając się wcześniej ze strachu. Sama muzyka sprawiała,
że co chwila zamykała oczy lub odwracała głowę. "Już mi się nawet jeść
odechciało" w ataku paniki, zacisnęła nieświadomie dłoń na jego udzie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Nie bój się -
szepnął - to tylko film.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Musiałeś wybrać ten
najgorszy z najgorszych? - zapytała z wyrzutem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Przecież jeszcze nic
strasznego się nie dzieje - uśmiechnął się.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Jak to nie? Nie mów,
że ta muzyka cię nie przeraża! - pisnęła, zasłaniając twarz poduszka. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Sama chciałaś -
powiedział figlarnie i wyciągnął rękę wzdłuż oparcia kanapy, przysuwając ją do
siebie - Chodź do mnie - wtuliła się w jego pierś, kładąc rękę na unoszącym się
miarowo brzuchu. Objął ją, głaskając szorstką dłonią pokryte gęsią skórką ramię
- Teraz boisz się troszkę mniej? - szepnął w jej włosy i złożył delikatny
pocałunek na jej czole. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">Zagryzła wargę i
wsunęła dłoń pod jego koszulkę, uświadamiając sobie, że od tej pory jego
idealnie wyrzeźbiony brzuch stal się jej słabością.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">-Teraz już tak -
wtulając twarz w materiał jego bluzki. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">-Oglądaj, bo ominie
cię najciekawsze - powiedział, pociągając łyk piwa.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-ansi-language: #0015;">- Taką miałam właśnie
nadzieję - mruknęła.</span></div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com40tag:blogger.com,1999:blog-7383531386503355483.post-88290916966214308102014-12-20T15:15:00.000+01:002014-12-20T15:15:15.139+01:00ROZDZIAŁ SZESNASTY<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Odetchnęła
głęboko, licząc w myślach do dziesięciu, po czym trzęsącą się dłonią pociągnęła
za zimną klamkę masywnych, dębowych drzwi wejściowych. Przekroczyła próg,
chwiejąc się przy tym niepewnie. Z malującym się na twarzy przerażeniem,
odruchowo wyciągnęła przed siebie obie ręce, starając się odzyskać równowagę,
niczym akrobata balansujący bez zabezpieczeń na cienkiej linie zawieszonej nad
klatką z głodnymi lwami. </div>
<div class="MsoNormal">
Stawiając coraz to mniejsze kroki, wciąż wpatrywała się
uparcie w ziemię, nie mając odwagi, spojrzeć w jego kierunku. Bała się tego co
może zobaczyć, nie do końca pewna czy jest gotowa na spotkanie z mężczyzną. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie dam rady - szepnęła pod nosem zrezygnowana, mocno
zaciskając spocone pięści. Skrzywiła się, czując jak długie, pomalowane na niebiesko
paznokcie wbijają się boleśnie w jej skórę. - Weź się w garść - zamknęła oczy,
nerwowo odrzucając zabłąkany kosmyk włosów do tyłu - Przecież cię nie zje. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Zebrała w
sobie resztki odwagi i zrobiła krok do przodu, podnosząc wzrok na stojącego
kilka metrów od niej Alana. </div>
<div class="MsoNormal">
Zastygła w miejscu, czując, że jej nogi stały się ciężkie,
jak gdyby ktoś w tajemnicy przed nią zabetonował je w ziemi. Złożyła ręce jak
do modlitwy, kryjąc w nich drżące, spierzchnięte usta. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jezu - pisnęła, zdając sobie sprawę, że teraz nie ma już
odwrotu.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Stał na podjeździe przed domem Wandy, oparty o
błyszczącą maskę czarnego samochodu, z rękoma złożonymi na piersi. Nie spuszczał
z niej wzroku, świdrując jej zapłakane oczy przenikliwym spojrzeniem, które nie
zdradzało żadnych emocji. Czuła, że jej twarz płonie krwistym rumieńcem, a łzy
spływające po jej rozgrzanych policzkach zaczynają wrzeć. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie potrafiła oderwać od niego wzroku, niezdolna do
wykonania nawet najmniejszego ruchu.</div>
<div class="MsoNormal">
Wyglądał idealnie. Szaro-błękitna bluzka z głębokim,
wyciętym w serek dekoltem, przylegała do jego ciała, podkreślając wyrzeźbione
mięśnie, a podwinięte do łokci rękawy odsłaniały szeroki rządek zaplecionych
rzemyków, do których zaczepiony był mały wisiorek w kształcie kotwicy.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Jasne, nieco niechlujne, poprzecierane dżinsy, ciężkie,
rozsznurowane buty, zmierzwione włosy oraz kilkudniowy, twardy zarost, dodawały
mu pikanterii i charakteru, utwierdzając ją w przekonaniu, że łatka
"niegrzecznego chłopca" jaką do niego przykleiła okazała się strzałem
w dziesiątkę. </div>
<div class="MsoNormal">
Była jak zahipnotyzowana, wiedziała, że nie może tak stać w
nieskończoność i musi coś zrobić, ale najzwyczajniej w świecie brakowało jej
odwagi. </div>
<div class="MsoNormal">
"Nie, nie dam rady" skrzywiła się z
niezadowoleniem "Mogłam udawać, że mnie nie ma, albo że śpię" pomyślała,
przeczesując drżącą dłonią, kręcące się od deszczu włosy. "Spadam stąd"
głośno wypuściła powietrze i już miała się wycofać, kiedy zauważyła niepewny
uśmiech na jego twarzy.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>- Chodź do
mnie - wyprostował się, wyciągając w jej stronę rozłożone, szerokie ramiona. Jego
twarz z tajemniczej i oschłej zmieniła się w pogodną i pełną ciepła.</div>
<div class="MsoNormal">
"Ja pierdolę" zaklęła w myślach i ruszyła bez
zastanowienia. Najpierw powoli, uświadamiając sobie, że ołowiana kula, którą
były skrępowane jej nogi, zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Z każdym krokiem przyspieszała coraz bardziej, aż w końcu zaczęła biec. Łzy,
lejące się z jej oczu strumieniami mieszały się z coraz grubszymi kroplami
deszczu, pozostawiając na policzkach czarne strużki rozmazanego tuszu.
Szarpnęła nerwowo za mokrą klamkę, a furtka z głośnym trzaskiem uderzyła o
betonowy słupek, zostawiając na nim drobny ubytek. Przebiegła przez drogę bez
zastanowienia i wpadła na niego z impetem, mimo to nie zachwiał się. Drżącymi
rękoma objęła go w pasie, opierając głowę na jego twardej, unoszącej się
rytmicznie piersi.</div>
<div class="MsoNormal">
- Alan - westchnęła cicho. - Jesteś… nareszcie. - szlochała,
pociągając nosem, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jestem - powiedział spokojnym głosem, zamykając ją w
swoich ramionach. - I nigdzie się nie wybieram - szepnął, zakładając zabłąkany
kosmyk jej włosów za ucho. </div>
<div class="MsoNormal">
- Alan, ja… - zaczęła niepewnie, zwilżając językiem
spierzchnięte usta - ja… - słowa ugrzęzły jej w gardle. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
"Kurwa!" przeklęła w myślach "Czy ja zawsze
muszę przy nim wychodzić na idiotkę? Jąkam się gorzej niż Owsiak. Mam szansę,
może ostatnią, żeby wszystko mu wytłumaczyć i oczywiście muszę to zepsuć.
Przecież bym sobą nie była" oddychała nerwowo, zaciskając mocniej dłonie
na jego plecach. </div>
<div class="MsoNormal">
- O co chodzi? - odsunął ją delikatnie od siebie. Dominika
spuściła głowę w dół, unikając jego wzroku. "Idiotka ze mnie jakich
mało!" zagryzła wargę, przyglądając się z niebywałą uwagą kroplom deszczu
padającym gęsto na coraz czarniejszy asfalt. Ujął jej twarz w swoje dłonie i
uniósł do góry, zmuszając ją, by spojrzała w jego oczy. - Co się dzieje?</div>
<div class="MsoNormal">
- Bo ja… - przełknęła głośno ślinę - ja… chciałam ci tyle
powiedzieć, ale jakoś nie potrafię - wypuściła powietrze.</div>
<div class="MsoNormal">
- Zaraz o tym porozmawiamy, dobrze? - wierzchem dłoni otarł
łzę spływającą powoli po jej policzku - A teraz bardzo cię proszę przestań płakać,
bo wyglądasz jak joker - wybuchnął cichym śmiechem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Rozumiem, że to nie był komplement? - uniosła brew,
krzyżując dłonie na piersiach.</div>
<div class="MsoNormal">
- W komplementach jestem raczej słaby - wzruszył ramionami,
wykrzywiając usta w geście bezradności.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie da się ukryć - przewróciła oczami i z powrotem wtuliła
się w jego twardą pierś, tym razem mocniej i pewniej. "Będzie dobrze,
będzie dobrze. Musi być" powtarzała sobie w myślach. Jedną dłoń wplótł w
jej długie, wilgotne włosy, drugą błądził niespiesznie po jej talii, kołysząc
ją delikatnie w swoich ramionach. Zamknęła oczy, wdychając dobrze jej znany
zapach jego perfum. "Cholera, jak ja za tym tęskniłam" zagryzła wargę,
rozkoszując się dotykiem jego rąk. Strach i złe emocje jakie do tej pory nią
targały, powoli zaczęły ją opuszczać, mimo że najtrudniejsze było dopiero przed
nią. </div>
<div class="MsoNormal">
- Chciałbym cię stąd zabrać - szepnął w jej włosy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co? - odsunęła się od niego, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Gdzie? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem - wzruszył ramionami - Obojętnie. Gdzieś, gdzie
będziemy mogli spokojnie porozmawiać. </div>
<div class="MsoNormal">
- W sumie i tak nie miałam żadnych planów na dzisiejszy
wieczór, no chyba, że palenie papierosów i wypłakiwanie oczu w poduszkę można
nazwać planem. - zaśmiała się ocierając mokre od łez policzki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Chodź - złapał ją za rękę i pociągnął w stronę auta -
Zaraz przemokniemy do suchej nitki. </div>
<div class="MsoNormal">
Pospiesznie otworzył przed nią drzwi, a ona zwinnym ruchem
wskoczyła do środka, zatapiając się w miękkim fotelu obitym kremową skórą.
Westchnęła głośno, wdychając powietrze przepełnione jego zapachem. "A już
myślałam, że nigdy więcej tego nie poczuję" pomyślała, rozczesując
palcami, mokre od deszczu loki. Alan obiegł samochód dookoła i usiadł za kierownicą,
strzepując z włosów małe, błyszczące kropelki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kolejny raz ratujesz mnie przed ulewą - powiedziała cicho,
odwracając się w jego stronę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Widać taka moja rola - zaśmiał się promiennie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>W kieszeni
szortów poczuła delikatne wibracje, którym towarzyszyła stłumiona melodia.
Wyjęła telefon z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. Jej twarz przebiegł
grymas niezadowolenia. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam - powiedziała cicho i nacisnęła czerwoną
słuchawkę, odrzucając rozmowę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie odbierzesz? - zapytał, przeszywając ją przenikliwym
spojrzeniem.</div>
<div class="MsoNormal">
- To Igor - powiedziała zakłopotana i wyłączyła telefon. </div>
<div class="MsoNormal">
- Aha - mruknął, próbując brzmieć spokojnie, jednak
zaciśnięte zęby i szybszy oddech zdradzały jego emocje. </div>
<div class="MsoNormal">
"Cóż za wspaniałe wyczucie czasu. Nie odzywał się trzy
dni i nagle sobie o mnie przypomniał, akurat teraz, kiedy staram się
uporządkować swoje popieprzone życie" rozmyślała, przyglądając się strugom
deszczu, spływającym po gładkiej powierzchni przedniej szyby. </div>
<div class="MsoNormal">
Deszcz wzbierał na sile, do tego stopnia, że studzienki nie
nadążały z odprowadzaniem wody, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>a chodnik,
na którym przed chwilą stali, zmienił się w małe jeziorko, podtapiając całą
ulicę. Wiatr bez najmniejszego wysiłku wyginał stojące przy drodze wysokie
lipy, w których schronienia szukały przerażone jaskółki i wróble. </div>
<div class="MsoNormal">
Czarne, ołowiane niebo rozjaśnił blask błyskawicy, a po
kilku sekundach usłyszeli niski, przeszywający idealną ciszę grzmot. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, tylko nie to - powiedziała błagalnie, zaciskając
dłonie na skórzanym siedzeniu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Boisz się burzy? </div>
<div class="MsoNormal">
- Deszcz jeszcze zniosę, ale te wyładowania to już dla mnie
za dużo - zmrużyła oczy, oczekując kolejnego błysku. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie bój się, zaraz będziemy na miejscu - przekręcił
kluczyk w stacyjce, wrzucił bieg i ruszył delikatnie przed siebie. Przymocowana
do lusterka mała zawieszka w kształcie steru zakołysała się, a z radia
popłynęła dobrze jej znana piosenka. "Słuchałam jej tyle razy, ale nigdy
bym nie przypuszczała, że będzie tak idealnie pasowała do mojej sytuacji".
Dominika nieświadomie zaczęła nucić refren razem z wokalistką:</div>
<div class="MsoNormal">
In another life<br />
I would be your girl<br />
We'd keep all our promises<br />
Be us against the world</div>
<div class="MsoNormal">
Alan spojrzał na nią i uśmiechnął się smutno. "Czy to
jeszcze przypadek czy już może przeznaczenie?" pomyślała, podpierając
głowę trzęsącą się ręką. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wszystko w porządku? - zapytał, ściszając muzykę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak - wzięła głęboki oddech - dziękuję.</div>
<div class="MsoNormal">
Kałuże, rozstępowały się pod naporem kół, ochlapując
drewniane płoty stojące przy drodze. Zwykle gwarne i tętniące życiem miasto
opustoszało. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wiesz, jak byłam mały, mama mówiła, że błyskawice to palce
nieba, które tęskni za ziemią i wyciąga je, by jej dotknąć. - spojrzał na nią
szklącym się wzrokiem - To jedno z niewielu wspomnień jakie mi zostały po niej.
</div>
<div class="MsoNormal">
- Piękne, może teraz już nie będę się tak bardzo bała -
powiedziała, kładąc dłoń na jego udzie. Spojrzał na nią i uśmiechnął się
delikatnie, splatając ich palce w mocnym uścisku . Przyglądała się im z
zaciekawieniem, mimo, że były zupełnie różne pasowały do siebie idealnie. Jego
duża, szorstka i spracowana, pełna blizn i zadrapań, jej drobna i delikatna z
nienagannie zrobionym francuskim manicure. "Jesteśmy z dwóch różnych
światów" pomyślała "Alan od dziecka musiał o siebie walczyć. Życie go
nie oszczędzało, stracił rodziców, nagle znalazł się pod opieką ciotki, rzucił
szkołę, zostawił przyjaciół i wyjechał zagranicę do pracy. Nie miał lekko. A
ja? Błogie dzieciństwo, kochająca rodzina, nic mnie nie obchodziło, jedynym
moim obowiązkiem była nauka, a i tak narzekałam." </div>
<div class="MsoNormal">
-… to jak? - ciepły głos Alana sprowadził ją na ziemię. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam, troszkę się zamyśliłam - uśmiechnęła się - Co
mówiłeś?</div>
<div class="MsoNormal">
- Mówiłem, że chciałem cię zabrać na łódź, tak jak ci
obiecałem, ale pogoda pokrzyżowała mi plany… Może innym razem - powiedział z
zakłopotaniem w głosie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Na pewno - pokiwała głową - Więc skoro kuter odpada, to
dokąd jedziemy?</div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli nie masz nic przeciwko, to do mnie - rzucił jej
krótkie, przenikliwe spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Do ciebie? - głos jej się załamał, poczuła, że serce
zaczyna przyspieszać, a żołądek przemieszcza się gdzieś w okolice gardła.
"Ja i Alan u niego w domu. Sami." Nad jej głową zapaliła się czerwona
lampka.</div>
<div class="MsoNormal">
- Domi, nie jestem seryjnym mordercą, ani gwałcicielem -
zaśmiał się - nie zrobię ci krzywdy, chciałem tylko porozmawiać spokojnie. -
gładził jej dłoń, rysując kciukiem małe kółeczka na jej wierzchu. Skóra pod
jego dotykiem paliła ją ciepłem, jakiego nigdy wcześniej nie czuła. - Jeśli
wolisz możemy jechać do jakiegoś baru, albo zostać w aucie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, w porządku, jedźmy do ciebie. - zamknęła oczy i
wzięła głęboki oddech. "Obym nie żałowała" dodała w myślach.</div>
ja-mewahttp://www.blogger.com/profile/14839364874748542490noreply@blogger.com42